Kiedy jedna chwila niszczy życie... Pomagamy Łukaszowi!
26 stycznia 2020 r. życie Łukasza zawaliło się w ciągu sekundy, a czas stanął w miejscu. Nagle nic innego nie było ważne, tylko on. Nikt nie wierzył, że to wypadek, bo jak ciężki uraz czaszkowo-mózgowy mógłby się przytrafić komuś, kto spadł z zaledwie 3 schodów? A wystarczyła tylko chwila, zwyczajne zasłabnięcie. To mogło przydarzyć się mi, Tobie... Każdemu. Pamiętam tamten okres jak przez mgłę, ale doskonale pamiętam pierwszą wizytę na OIOM-ie. Telefon o 3 w nocy do mamy, że był wypadek, stan ciężki, musi przyjeżdżać z Niemiec. Po drugiej stronie płacz, długi i miałam wrażenie, że nieskończony. Mama nie mogła przestać płakać nawet na sekundę, cudem brała oddech. Nie ma większego strachu niż ten o własne dziecko. Taki dzień zapamiętuje się do końca życia i wraca do niego z przyspieszonym biciem serca, a wręcz bólem. Pamiętam osuwającą się mamę po ścianie, która nawet jeszcze nie przekroczyła progu sali, opuchniętego brata, wyglądał jakby po prostu spał. Koronawirus to utrapienie nie tylko restauracji czy turystyki, ale także rodzin i pacjentów. Miesiąc po wypadku - ZAKAZ ODWIEDZIN. Następnie przeniesienie do Budzika dla dorosłych w Brzegu (niestety mógł być tylko sam), gdzie trafił na naprawdę wspaniałą ekipę profesjonalistów, która wybudziła go ze śpiączki. W październiku Łukasz trafił do instytutu Neurorehabilitacji Animus, w którym robi niesamowite postępy, a co najważniejsze może z nim przebywać ktoś z rodziny, co ma ogromne znaczenie. Od października wyjęli mu rurkę tracheotomijną, zaczyna na nowo uczyć się mówić, przełykać jedzenie, chodzić, wszystko, co uczymy się jako dzieci, ale z niesamowitym bólem. Niestety przez spastykę rąk i nóg ma bardzo ciężko, ale ćwiczy, bo bardzo chce wrócić do sprawności, do pracy. Ostatnio zapytał się mamy "Mamo, czy ja będę jeszcze chodzić?" - takie pytanie od dorosłego dziecka boli najbardziej. Nie chcę wiedzieć, co czuje, widząc, jak inni robią szybciej postępy niż on, ale przecież nie każdy uraz jest taki sam. Jedno jest pewne, Łukasz daje z siebie 100%, bo ma na to szansę dzięki wam. Jednak co dobre kiedyś się kończy. W lutym pieniążki na rehabilitacje się skończą, a mój brat zostanie na lodzie bez rehabilitacji, bez mieszkania, do którego mógłby wrócić. Jedyne co może to powrót do kawalerki rodziców, w której nie miałby możliwości się poruszyć, a co dopiero ćwiczyć, bez możliwości dostosowania choćby łazienki poprzez brak miejsca. Kwota, która powstała do zebrania to koszt 6-miesięcznego pobytu w Instytucie Animus, z całodobową opieką, 6 godzinami ciężkiej, codziennej pracy. Dzisiaj chowam dumę do kieszeni i błagam was wszystkich o pomoc, jak człowiek człowieka. Błagam. Zobaczcie jakie niesamowite postępy zrobił Łukasz, to dzięki wam! Bardzo dziękujemy za dotychczasową pomoc, ale nie jest mi głupio prosić o nią dalej, to przez miłość do brata. Dajcie mu, proszę szansę, każda złotówka ma znaczenie. Dziękujemy Angelika - siostra --- ➡️ Łukasza można również wspierać poprzez LICYTACJE