Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ola Łągiewska
9 dni do końca
Ola Łągiewska , 35 lat

Ola nagle zemdlała, to był początek tragedii... Potrzebna pomoc!

Jak uwierzyć w takie nieszczęście… Wiem, ze to mogło spotkać każdego, ale dlaczego spotkało moją córkę? 6 marca 2021 roku moja córka była w domu. Nagle upadła, straciła przytomność. Do szpitala w karetce jechała już przytomna. A potem nastąpiło zatrzymanie akcji serca… Tamta tragedia na zawsze zmieniła życie Oli. Dziś proszę – pomóżcie o to życie walczyć!  Moja córka była taką pogodną, radosną dziewczyną. Tyle marzeń, planów… I nagle, zupełnie nieoczekiwanie to wszystko się skończyło! Okazało się, że przyczyną utraty przytomności była zatorowość płucna. Gdy serce Oli się zatrzymało, czułam, że moje pęka… Lekarze reanimowali ją aż 1,5 godziny. Udało się! Jednak niedotlenienie mózgu doprowadziło do tragicznych konsekwencji… Do 19 kwietnia Ola przebywała na OIOM-ie. Oddychał za nią respirator, karmiona była przez sondę. Potem została przewieziona do kliniki w Olsztynie, gdzie mieliśmy nadzieję, będzie odzyskiwać siły i sprawność. Niestety, dziś wiem, że to była najgorsza decyzja… Zamiast lepiej, było tylko gorzej!  16 sierpnia na własne żądanie wypisaliśmy Oleńkę i tego samego dnia zawieźliśmy do Polskiego Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej VOTUM w Krakowie. Tam po 4 turnusach trwających aż do grudnia, po ciężkiej i mozolnej pracy rehabilitantów zrobiła bardzo duże postępy!  Codzienna praca z neurologopedą miała duże znaczenie w kształtowaniu wymowy. Na razie córka ma ograniczoną sprawność ruchową, ale ważne, że rozmawia, widzi i poznaje. Jeszcze nie chodzi, ale stara się siedzieć stabilnie. Każdy najmniejszy postęp to dla niej i dla nas krok milowy. To wiara w to, że przyszłość przyniesie jeszcze więcej, że Ola odzyska sprawność! Do 2 kwietnia tego roku, Ola była na kolejnym turnusie. Dzięki temu pobytowi oraz codziennej współpracy z neurologopedą zrobiła postępy w wymowie. Dalsza praca z rehabilitantami poprawiła sprawność ruchową w rękach. Wiemy, że to miejsce, gdzie moja córka ma największe szanse, dlatego walczymy o więcej. Po tak tragicznym wydarzeniu droga do powrotu jest długa. Nigdy nie będzie tak, że jakimś cudownym sposobem Ola pójdzie spać, a obudzi się już taka, jak przed zatrzymaniem krążenia, choć – wierzcie mi – o niczym bardziej bym nie marzyła.  Nasza codzienność to jednak walka o każdy kroczek do przodu, który Ola robi dzięki ciężkiej pracy i Waszej pomocy! Dlatego z całego serca wciąż prosimy o wsparcie w finansowaniu dalszej rehabilitacji. Za wszystko bardzo dziękujemy! Świadomość, że obok nas jest ktoś, że nie jesteśmy na tej naszej drodze sami, dodaje nam skrzydeł. Mama Oli

75 995,00 zł ( 39,38% )
Brakuje: 116 952,00 zł
Liliana Kocik
Liliana Kocik , 4 latka

By Lilka mogła być sprawna potrzebne są aż 4 operacje!

Wciąż wierzymy, że trudny początek nie musi oznaczać trudnego życia, wierzymy, że wadę, z którą urodziła się córeczka, można zoperować, da się wyleczyć! Niestety by Lilka mogła być sprawna, czekają ją aż trzy operacje i długa oraz kosztowna rehabilitacja...  Lilka urodziła się z bardzo poważną, wrodzoną wadą nóżki. Cierpi na wrodzone zniekształcenie stawu biodrowego i kolanowego, skrócenie prawego uda, przykurcz przywiedzeniowy biodra prawego, zaburzenia napięcia mięśniowego, asymetrię ułożeniową. Niestety nie koniec naszych problemów… Niedługo po jej narodzinach znów trafiłyśmy do szpitala z zachłystowym zapaleniem płuc. Na podstawie badania EEG lekarze podejrzewają u Lilki epilepsję… Nasza codzienność to wizyty u specjalistów i badania. Córeczka jest pod stałą kontrolą neurologa, ortopedy, fizjoterapeuty…  Ortopeda postawił przed nami sprawę jasno. Aby Lilianka miała szansę być sprawną dziewczynką, w okresie najbliższych 3-4 lat musi przejść wstępnie aż 3 operacje – otwarcia biodra, rekonstrukcji kolana oraz wydłużenie uda. Nikt na tę chwilę nie wie, czy wada będzie utrzymywała się na poziomie stałym, czy nagle zacznie się powiększać… Koszt jednej operacji to od 30 do 50 tys. zł… W międzyczasie Lilka będzie potrzebowała ortezy oraz bucika z odpowiednią podeszwą, tak by kręgosłup oraz miednica nie zostały skrzywione.  Wciąż jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, że uczymy Lilkę stawiać pierwsze kroki, a z czasem wraz z innymi dziećmi będzie w stanie biegać. Szansą na to są operacje i intensywna rehabilitacja. Prosimy, pomóż ratować sprawność naszej córeczki! Rodzice –––––––––––– Liliankę możesz również wesprzeć, biorąc udział w licytacjach na Facebooku ➡️ Przejść własne K2 – pierwszy krok Lili – licytacje

90 528 zł
Mieszko Maj
Mieszko Maj , 7 lat

By jeszcze kiedyś mogło być dobrze... Mieszko potrzebuje naszej pomocy!

Od 26 tygodnia ciąży wiedziałam, że coś jest nie tak. To wtedy trafiłam do szpitala, z powodu problemów zdrowotnych. Hipotrofia płodu, zbyt mało tlenu i pokarmu, krytyczny stan dziecka, które przestało rosnąć i w każdej chwili mogło umrzeć... Bałam się, choć szybkość podejmowanych decyzji przez lekarzy nie pozwalała mi nawet dłużej zastanowić się nad tym, co się dzieje.  Miesiąc później podjęto decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Lekarze nie mogli dłużej utrzymać ciąży. Tylko dzięki temu Mieszko żyje. Na sali porodowej najgorsza była cisza… Cisza, której nie przerwał wyczekiwany płacz dziecka. Tak bardzo się bałam. Konsekwencje wczesnego porodu, a także wady genetycznej, Mieszko odczuwa każdego dnia.  Synek trafił na OIOM dla wcześniaków. Miał złamaną rączkę, wdała się sepsa, musiał przyjmować antybiotyki. Lekarze po kilku badaniach przekazali mi diagnozę o wykrytym u Mieszka poszerzeniu komór bocznych mózgu. Zupełnie nie rozumiałam co to znaczy, dlatego postanowiłam poszukać więcej informacji. Załamałam się kiedy doczytałam, że choroba może oznaczać pogłębiające się uszkodzenia mózgu. W jednej chwili cały mój świat się zawalił. To był tylko początek naszej trudnej drogi, pełnej chorób, operacji i zabiegów... Pierwsze pół roku życia mojego synka było ciężkim czasem, zarówno dla niego jak i całej naszej rodziny. Nikt nie spodziewał się, że Mieszko będzie musiał zmagać się z tyloma przeciwnościami. Wizyta u okulisty w Centrum Zdrowia Dziecka wykazała oczopląs oraz zaburzenia ostrości wzroku. Gdy Mieszko miał niecałe 1,5 roku, wdało się zakażenie układu moczowego. Wcześniejsza wizyta u neonatologa nie wykazała żadnych problemów z nerkami, dlatego byłam bardzo zaskoczona. Z kolejnych badań wyszło, że syn ma wsteczny odpływ moczu. To skutkowało kolejnymi zabiegami i częstymi wizytami u urologów i nefrologów.  Kolejnym specjalistą, do którego jak najszybciej musieliśmy się udać, był laryngolog. U Mieszka zdiagnozowano płyn w uszach, a zabieg drenażu, który miał pomóc w nie nawracaniu zapaleń ucha, nic nie dał. Synek ma niedosłuch i czeka na aparat.  Aktualnie Mieszko wymaga dalszej terapii i rehabilitacji. Wiem już, że wszystkie wady i choroby, mają związek z wadą genetyczną i aberracją chromosomową. Padaczka, niedoczynność tarczycy, opóźnienia rozwoju psychoruchowego, niepełnosprawność intelektualna w stopniu umiarkowanym, wady dłoni, stóp, dysmorfia twarzy… Tak bardzo marzę, by móc mu pomóc... Wiem, że wada genetyczna jest nieuleczalna. Robię, co mogę, by codzienność, choć trudna, mogła być lepsza. Spotkania ze specjalistami, rehabilitacje, terapie, pochłaniają mnóstwo pieniędzy... Przeszliśmy już naprawdę wiele, ilość chorób, z którymi każdego dnia walczymy, jest ogromna. Proszę o pomoc dla mojego dziecka! Wierzę, że terapia integracji sensorycznej oraz terapia logopedyczna, na którą zbieram środki, poprawi życie mojemu synkowi! Mama Mieszka, Marta

12 595,00 zł ( 77,07% )
Brakuje: 3 746,00 zł
Sebastian Maciorowski
Sebastian Maciorowski , 15 lat

Udar mózgu u 11-latka❗️Trwa dramatyczna walka o Sebastiana!

Sebastian ma 11 lat, zawsze uśmiechnięty, pełen radości, empatii do drugiego człowieka chłopiec, którego życie obróciło się w mgnieniu oka w koszmar. Sebastian z niewiadomych nam przyczyn doznał bardzo rozległego udaru mózgu. To był szok, który sparaliżował całą rodzinę… Jak to możliwe, że udaru doznało dziecko?! Tego nikt nie jest w stanie nam wytłumaczyć. Teraz musimy skupić się tylko na jednym - by Sebastian odzyskał zdrowie i sprawność. By odzyskał swoje życie… Pierwsze doby po udarze to była walka o życie. W takich chwilach człowiek nie wie, co ze sobą zrobić, gdzie znaleźć miejsce, jak uwolnić rozpacz, która owładnęła ciało… Operacja kraniektomii odbarczającej odbyła się 05 marca tego roku. Okazało się, że uszkodzenie mózgu obejmuje całą lewą półkulę i wiązania między prawą a lewą półkulą. Zniszczenia są ogromne… Sebastian leżał na OIOMie przez miesiąc następnie został przeniesiony na oddział neurologiczny, tam przygotowywany jest do przeniesienia na oddział rehabilitacyjny, a później do placówki rehabilitacyjnej. Gdy wygraliśmy walkę o życie, zaczęła się ta o zdrowie i sprawność. Pierwsze miesiące są najważniejsze, dlatego robimy, co w naszej mocy, by synek do nas wrócił i bardzo prosimy Was o pomoc... Na ten moment utrzymuje się paraliż prawej strony ciała. Spastyka obejmuje prawą rękę i obie nogi. Sebastian żyje, teraz by wrócił do zdrowia i beztroskiego dzieciństwa. Musimy wierzyć, że mu się uda - to daje nam siłę. Synek jest dzielny i waleczny. Niestety, to nie wystarczy... Wołamy o wsparcie! Koszty rehabilitacji są powalająco wysokie, nie jesteśmy w stanie pokryć jej z własnych środków, dlatego zwracam się do Ciebie o pomoc. Na ten moment nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile będzie kosztować walka o powrót do zdrowia i ile będzie trwać. Na pewno miesiącami. Na pewno będzie bardzo kosztowna - nawet setki tysięcy złotych…  Każda złotówka zbliża nas do celu, każda złotówka ma znaczenie!  Dziś wiemy, że tragedia może przydarzyć się każdemu, w każdej chwili. Nigdy nie wiemy, czy nie dosięgnie nas albo naszych bliskich, naszych dzieci... Choćbyśmy nie wiem jak uważali, na wszystko nie mamy wpływu. Dziś to my potrzebujemy pomocy, jednak wierzymy, że kiedyś wszystko wróci do normy, Sebastianek odzyska swoje życie i dzieciństwo, a my będziemy mogli odwdzięczyć się za całe dobro, które otrzymaliśmy.  Ewelina - mama Sebastiana   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

230 109,00 zł ( 72,1% )
Brakuje: 89 040,00 zł
Szymon Modrzejewski
Szymon Modrzejewski , 18 lat

By móc usłyszeć upragnione słowo "mama"...

Całą ciążę modliłam się, by Szymon urodził się w terminie. Bardzo się bałam. Lekarze od początku uprzedzali mnie, że jeśli donoszę ciążę, zdarzy się cud. Ten się nie zdarzył, a synek do końca życia będzie odczuwać konsekwencje zdrowotne.  Szymek urodził się w 6 miesiącu. Był tak drobny, że widać było każdą jego żyłkę. 960 gramów, maleństwo mieszczące się na mojej dłoni... Właśnie taki był mój synek, chwilę po przyjściu na świat. Niestety, z czasem jego waga spadła do 620 gramów, przeszedł sepsę, zapalenie opon mózgowych, wylewy IV stopnia, ale mimo to wciąż walczył i jest dzisiaj ze mną. Ostateczna diagnoza to mózgowe porażenie dziecięce. Wielu specjalistów mówiło, że mam przygotować się na najgorsze, że lepiej dla Szymona, żeby go z nami nie było. Nie mogłam pogodzić się z tą myślą. Robiłam wszystko, by syn przeżył.  Jestem samotną mamą. Tata Szymona zostawił nas, gdy ten miał roczek. Ja zrezygnowałam z prowadzenia własnej firmy, żeby poświęcić się w stu procentach opiece nad synem. Przeprowadziliśmy się do moich rodziców. Otrzymaliśmy od nich niezastąpione wsparcie. Szymonem trzeba zajmować się cały czas. Nie można spuścić go z oka nawet na chwilę. Nigdy nie będzie samodzielny. Nigdy nie pójdzie sam do sklepu, na spacer. Nigdy nie pojedzie sam autobusem. Mimo to walczymy cały czas, najpierw o to by mógł chodzić, teraz o to, by mógł mówić...  Dziecięce porażenie mózgowe czterokończynowe nie daje nam o sobie zapomnieć. Każdego dnia prosiłam Boga o to, by Szymon zaczął chodzić. Nieustanna terapia i rehabilitacja przynoszą wspaniałe efekty! Mimo że lekarze nie dawali mu szans, dziś chodzi. Chodzi to za mało. Biega, a nawet próbuje jazdy na nartach. Niektórzy mówią, że to niemożliwe. Ja od zawsze wiedziałam, że wiara i ciężka praca czynią cuda. Syn uczęszcza do szkoły integracyjnej, do klasy specjalnej. Jest lubiany, zawsze pogodny i pomocny. Jedyne co go blokuje to brak mowy. Szymon jest bardzo inteligentny. Zachwyca wszystkich specjalistów. Mimo tego, że nie wypowiada żadnych słów, mową ciała jest w stanie opowiedzieć bardzo długie historie. Korzysta też z oprogramowania Mówik, dzięki któremu komunikuje się za pomocą symboli. Rozwiązań jest wiele, ale nic nie zastąpi tradycyjnego dialogu. Brak odpowiedzi słownej powoduje u Szymona napady frustracji i gniewu. W środku trzyma bardzo dużo emocji. Tak bardzo chce wycisnąć z siebie słowo, zdanie… a zderza się ze ścianą.  Jestem typem wojownika. Mój syn odziedziczył to po mnie. Dlatego przed nami ostatnia walka. Wiem, że jeśli się nie poddamy, nie zatrzymamy w połowie drogi, to Szymon zacznie mówić. Być może nigdy nie będzie to taka sama mowa, jak u dorosłego człowieka, jednak komunikacja na pewno znacznie się poprawi. Koszty terapii zaczynają przewyższać możliwości naszej rodziny, dlatego proszę, pomóż. Pomóż nam zawalczyć o lepszą przyszłość! Marlena - mama Szymona   

4 781,00 zł ( 37,45% )
Brakuje: 7 985,00 zł
Krzysztof Niedźwiedzki
Krzysztof Niedźwiedzki , 65 lat

"Każdy zrobiłby to samo dla swojego taty..." - córka Krzysztofa prosi o pomoc!

Mój kochany tata to wspaniały człowiek, oddany mąż, ojciec i dziadek. Całe życie był społecznikiem - pomagał ludziom w potrzebie, na ostatnim miejscu stawiając siebie. Jest niezwykle spokojny, pracowity i sumienny, zawsze dążył do wyznaczonego celu. Dla mnie absolutny autorytet i wzór do naśladowania. Mój kochany tata dostał udaru… To sprawiło, że cały nasz świat się zatrzymał. Walczymy o jego zdrowie, jednak koszty nas przerastają… Bardzo proszę, w imieniu swoim i całej naszej rodziny, o wsparcie. Każda złotówka daje nam nadzieję na lepsze jutro! To był 29 marca tego roku. Gdy rano zaczynaliśmy dzień, nikt się nie spodziewał, że stanie się najgorszym w naszym życiu. Bo czy spodziewamy się nieszczęścia, które dotknie kogoś z naszych bliskich? Wiadomość o tym, że mój tata dostał udaru, była szokiem. Serce podeszło mi do gardła, nogi stały się miękkie jak z waty - zrozumie to tylko ktoś, kto sam tego doświadczył… Okazało się, że skutkiem niedokrwiennego udaru było obumarcie części mózgu. Krew nie dopływała do tkanek… Dziś tata ma niedowład prawostronny i afazję - problemy z mówieniem. Potrzebuje bardzo kosztownej rehabilitacji, by choć częściowo się usamodzielnić i wrócić do dawnego życia! O niczym innym nie marzy… Niestety to, co oferuje NFZ, nie zapewni tacie nawet podstawowej egzystencji, nie mówiąc o walce o odzyskanie sprawności. Za pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym musimy płacić sami, a oszczędności dawno się wyczerpały. Wiem, że zbiórki dla osób starszych nie są najłatwiejsze, więcej osób woli pomagać dzieciom… Jednak musimy spróbować i prosić o pomoc. Przecież każdy z Was zrobiłby to samo dla swojego taty... Koszt pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym jest zbyt duży dla naszej rodziny, a musimy zrobić, co tylko się da, by móc, choć częściowo zawalczyć o codzienność, którą jeszcze do niedawna mogliśmy się cieszyć. Wszystkich, którzy znają i znali mojego tatę, bardzo proszę o pomoc. A jeśli jesteś tu i czytasz historię całkiem obcej osoby wiedz, że Twoje wsparcie trafi do fantastycznego człowieka o złotym sercu. Za wszystko dziękujemy.  Natalia, córka Krzysztofa

22 145,00 zł ( 40,81% )
Brakuje: 32 111,00 zł
Kuba Jakubczyk
Kuba Jakubczyk , 17 lat

Wobec chorób syna czuję się bezsilna - proszę o pomoc!

Nie wiedziałam jaka przyszłość mnie czeka, gdy urodził się Kubuś. Nie miałam pojęcia jak go wziąć na ręce, bojąc się, że mogę go zrobić mu krzywdę. Od tego czasu minęło już 15 lat. Piętnaście lat strachu, łez, ale też radości i nadziei.  Kuba ma porażenie mózgowe z prawostronnym niedowładem ciała. Choć jest w stanie poruszać się samodzielnie, jego możliwości ogranicza umiarkowany stopień niepełnosprawności intelektualnej. Mój syn nie mówi, lecz komunikuje się za pomocą prostych symboli obrazkowych. Nie rozumie wielu rzeczy, które dla nas są oczywiste. Jest już nastolatkiem i obserwuję jak bardzo się zmienia, jak trudno mu poradzić sobie z emocjami. Ileż trudności z emocjami mamy my – zdrowi i dorośli ludzie, w sytuacjach, które nas przerastają a nerwy potrafią puścić w najmniej oczekiwanych momentach. Regularna terapia, zajęcia ze specjalistami oraz rehabilitacja to zarówno niezbędne jak i kosztowne potrzeby mojego syna. Samej jest trudno, zwłaszcza że z racji opieki nad Kubą nie mam możliwości podjąć pracy na etacie. Opieka nad dzieckiem niepełnosprawnym jest złożona i nigdy się nie kończy. Muszę uważać, by nie stała mu się krzywda, gdy dostaje ataku padaczki. Na bieżąco wycierać buzię, bo nie da rady sam powstrzymać ślinotoku. Trzymać mocno pod ręką, by nie upadł, bo sam nie ma możliwości się chwycić lub ochronić przed upadkiem. Codziennie ochraniam Kubę przed zagrożeniem. Na każdym kroku trzeba uważać i przewidywać jego ruchy. Kocham nad życie mojego syna i choć czasem brak mi sił, daję radę. Z pomocą na pewno będzie mi lżej. Justyna – mama Kuby

25 727 zł
Mira Slastina
Mira Slastina , 5 lat

Boję się tego, co może odebrać nam SMA! Trwa walka o sprawność. Pomocy!

Dopiero niedawno zdaliśmy sobie sprawę, jak potężna jest choroba, z którą musi się mierzyć nasza córeczka. Czasem mam wrażenie, że ktoś umieścił nas w ponurym filmie, albo koszmarze, z którego wreszcie będę mogła się obudzić. Niestety, obecnie to nasza rzeczywistość, której mimo ogromnego strachu po prostu musimy się stawić.  Późna diagnoza i objawy, które zaczęły pojawiać się lawinowo. Początkowo, próbowano to zrzucić na wolniejszy rozwój, na urok dziecka, ale badania odebrały nam złudne poczucie bezpieczeństwa. U Miry zdiagnozowano SMA typu 2, co oznacza, że w jej mięśniach brakuje siły, a szanse na rozwój są właściwie niewielkie. Na początkowym etapie choroby trudno określić możliwości związane z postępami. U każdego dziecka choroba rozwija się inaczej. Dla nas ta informacja była jak potężny cios. W takich momentach masz ochotę złapać własne dziecko, ukryć w ramionach albo zabrać gdzieś daleko w obawie przed najgorszym… Niestety, choć w takich momentach emocje często biorą górę, to nie ma na nie miejsca. Przy pomocy lekarzy i specjalistów opracowaliśmy plan działania. Dostaliśmy wskazówki, gdzie szukać wsparcia dla Miry, by powstrzymać rozwój choroby i zatrzymać możliwości małego ciała.  W styczniu, dzięki Waszemu wsparciu rozpoczęliśmy intensywną rehabilitację - każdy dzień był podobny do poprzedniego - ta rutyna stała się naszą nową rzeczywistością… Godziny spędzane na salach, litry wylanych łez i krzyk pełen niemocy i cierpienia, który dosłownie odbierał naszej córeczce oddech. To nie jest droga pełna sukcesów i przełomów, ale dla nas każda najmniejsza zmiana jest ogromnym wydarzeniem, bo to znak, że na chwilę udało nam się wyprzedzić chorobę i wyrwać to, co próbowała odebrać naszej córeczce.  Regularne zajęcia prowadzone przez specjalistów uświadomiły nam, jak wielkie są potrzeby dziecka z taką chorobą. Najgorsze bywa to, że rehabilitacja nie kończy się na sali, a musi być kontynuowana w domu - czasem podczas zabawy, a często zamiast. Bo choć doba ma 24 godziny to czasem gonimy za tym, by udało się zrealizować wszystkie zaplanowane punkty planu. To brzmi brutalnie, ale nasze dziecko niekiedy nie ma czasu na zabawę, na beztroskie poznawanie świata, bo całą rodziną skupiamy się na tym, co najważniejsze - walce o sprawną przyszłość. W pewnym momencie na naszej drodze znów pojawił się mur - bezpieczeństwo zniknęło na dobre, bo okazało się, że potrzebujemy środków na zakup niezbędnego dla Miry sprzętu i dalszą rehabilitację. Brak możliwości zapewnienia własnemu dziecku odpowiedniej opieki jest dla mnie przerażający. Potrzebujemy pomocy, bo niebawem nasze możliwości się skończą. Każda złotówka to nowa iskierka nadziei na to, że Mira dostanie swoją szansę na zatrzymanie choroby i zachowanie części sił w słabnących mięsniach.  SMA to poważny przeciwnik, ale wierzę, że w naszym przypadku jeszcze nie wszystko stracone! Widzę, że ciężka praca mojego dziecka daje efekty, ale by one nie zniknęły w ciągu najbliższych miesięcy potrzebne jest wsparcie. My jako rodzice robimy wszystko. Niestety, w tym przypadku wszystko to za mało.  Potrzebujemy pomocnej dłoni, która wyrwie nasze dziecko z koszmaru postępującej choroby. Pomocy! Mira nie może przegrać! ––––––––– STRONA NA FACEBOOKU –> KLIK

27 043,00 zł ( 47,54% )
Brakuje: 29 839,00 zł
Lenka Ryniecka
Pilne!
Lenka Ryniecka , 12 lat

Guz mózgu zabiera malutkie życie❗️Nie pozwól nadziei zgasnąć - uratuj Lenkę!

Jesteśmy na oddziale onkologii, gdzie przeżywamy najgorsze chwile swojego życia. Lenka, nasza córeczka, ma 8 lat i guza mózgu. Kilka tygodni temu lekarze wykryli u niej nowotwór - wyjątkowo podły, bardzo niebezpieczny... Lenka ma guz robaka móżdżku, czyli rdzeniaka, o IV, najgorszym stopniu złośliwości... Tak strasznie się o nią boimy. Ze wszystkich sił błagamy o pomoc dla naszej córeczki... 14 lutego już zawsze będzie dla nas nie dniem pełnym miłości, ale najgorszego strachu - tego o jej życie... Gdy inni świętowali, nam przypadł w udziale najgorszy dramat, jaki może spotkać rodzica... Tego dnia nasze życie zmieniło się diametralnie. W głowie Lenki lekarze wykryli guz... Nowotwór złośliwy. Rdzeniak o IV stopniu złośliwości. Cierpi na niego 1 osoba na 200 000... Pojawia się nie wiadomo skąd. Nasza Lenka miała straszliwego pecha... Co nas zaniepokoiło? Lenka obgryzała opuszki palców, choć przedszkolny pedagog nie zauważył żadnych nieprawidłowości. W grudniu córeczka zaczęła się skarżyć, że gdy się kładzie, zaczyna kręcić jej się w głowie. Po wizycie u neurologa okazało się, że Lenka nie potrafi przejść po linii prostej. Lekarz skierował ją na rezonans magnetyczny. Termin wyznaczono właśnie na 14 lutego. Diagnoza okazała się tragiczna – guz, rdzeniak o rozmiarze 4 centymetrów... Przeżyliśmy szok... Choroba nowotworowa u najbliższej osoby - zwłaszcza u dziecka - to zawsze druzgocące wieści... Dla nas to był po prostu nokaut od losu, bo choroba długo nie dawała o sobie znać. Dzieci chore na nowotwór, o łysych główkach, wyczerpane leczeniem - nie mieściło nam się w głowach, że nasza Lenka zaraz stanie się jednym z nich... Córeczka zawsze była żywym srebrem, pogodną, żywiołową i uśmiechniętą dziewczynką. Uwielbia wszystkie zwierzątka - te duże i małe, te włochate oraz skrzydlate. Marzy o tym, aby mieć psa, najchętniej Beagle'a... Nie zdążyliśmy spełnić jej marzenia, bo znaleźliśmy się tu, w szpitalu... Nie było czasu rozpaczać. Wraz z diagnozą rozpoczęła się dramatyczna walka o życie. Karetka zabrała nas do specjalistycznego szpitala, gdzie Lenka niemalże od razu trafiła na stół operacyjny. Operowano ją aż przez 8 godzin... Wszystko, by ratować jej życie. W ciągu jednej chwili staliśmy się rodzicami dziecka, pojedynkującego się ze śmiercią...  Jesteśmy na początku bardzo trudnej drogi... Po operacji rozpoczęła się trudna rzeczywistość chemioterapii, którą przyjmuje Lenka. Szukamy też ratunku za granicami kraju, aby znaleźć jak najlepsze leczenie. Przed nami wiele miesięcy onkologicznego koszmaru. Córeczka musi przejść na specjalną dietę, trzeba dostosować otoczenie do jej potrzeb, jeździć na konsultacje lekarskie... To w dalekiej przyszłości, jak już wrócimy do domu. W najlepszym razie - jak twierdzą lekarze - Lenka potrzebuje 1,5 roku intensywnego i kosztownego leczenia, a potem długotrwałej rehabilitacji. Wierzymy, że Lenka ma szansę wygrać z chorobą, wyzdrowieć i znów być uśmiechniętą łobuziarą... W ogromnej mierze zależy to jednak od tego, jak szybko uda się zgromadzić fundusze na leczenie i rehabilitację. My sam dla jej walki o życie poświęciliśmy wszystko. Ja, mama Lenki, zrezygnowałam z pracy, żeby być przy córce - każdy dzień wypełnia nam plan leczenia. Ona i jej życie są najważniejsze... Każdy, najdrobniejszy gest, będzie miał dla nas znaczenie. Prosimy o pomoc dla naszej córeczki. Pomóż nam uratować jej życie... Twoje wsparcie jest dla nas niezbędne i nieocenione. Bez niego nie wygramy tej walki, dlatego gorąco prosimy o pomoc. Rodzice Leny

20 940 zł