Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Joanna Wocial
Joanna Wocial , 45 lat

Operacja to moja ostatnia nadzieja na sprawność! Błagam o pomoc!

Moje życie to pasmo operacji, zabiegów i rehabilitacji. Nie wiem jak to jest żyć bez bólu, bo nigdy takiego życia nie miałam. Miałam 16 lat, kiedy nieudana operacja posadziła mnie na wózku... Na NFZ nikt nie chce podjąć się operacji przywracającej sprawność! Jedynie lekarze z European Paley Institute zakwalifikowali mnie do operacji, po której mogę samodzielnie chodzić. Tylko tam dostałam szansę. Nigdzie indziej... Niestety – muszę za nią zapłacić ogromne pieniądze! Do szesnastego roku życia Asia chodziła sama. Było jej trochę trudniej, niż innym, ale przynajmniej nie było wózka. Niepełnosprawność postępowała, kawałek po kawałku odbierała władzę w nogach. Im była starsza, tym było więcej bólu. Był płacz i poczucie niesprawiedliwości... Po raz pierwszy zdecydowano się na operację, kiedy Asia miała jedenaście lat. Choroba nie dawała wyboru. Trzeba było operować obie nogi, zlikwidować przykurcze, które pojawiły się pod kolanami. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że przed sobą Asia będzie miała ostatnie 5 lat samodzielnego chodzenia. Staw biodrowy bolał coraz bardziej – tak, że nie dało się już wytrzymać z bólu. Kolejna operacja ostatecznie odebrała jej samodzielność. Próba naprawienia stawu biodrowego posadziła mnie na wózku. Ból nie zniknął – towarzyszył przez kolejne 10 lat. Nadzieja na zdrowie zamieniła się w konieczność pogodzenia z niepełnosprawnością. Dowiedziałam się, że dawne życie sprzed operacji nigdy już nie wróci, że niektóre marzenia, plany pozostaną niespełnione – wspomina Asia. Do tej pory wracam wspomnieniami do czasu sprzed operacji. Co by było, gdyby nie została niewłaściwie przeprowadzona? Może teraz normalnie bym chodziła…  Dzisiaj, po wielu latach cierpienia, wróciła nadzieja! Lekarze z European Paley Institute, po przyjrzeniu się mojej historii i całej dokumentacji, zakwalifikowali mnie do operacji, po której znów będę mogła chodzić. To jedyne miejsce, które zgodziło się mi pomóc! To moja jedyna nadzieja!  Obecnie w codziennym funkcjonowaniu pomaga mi mama. Niestety jest coraz starsza, ma coraz mniej sił. Operacja to moja nadzieja na odzyskanie samodzielności, pierwsze kroki po tylu latach i odciążenie mamy. Błagam Was o pomoc, o szansę na sprawność i życie bez bólu! Joanna

4 375,00 zł ( 1,88% )
Brakuje: 227 622,00 zł
Mateusz Woźniak
Mateusz Woźniak , 13 lat

Choroba niszczy mięśnie, ale nie nadzieję na życie! Potrzebujemy pomocy!

Mateusz traci kontrolę nad swoim ciałem. Na jego chorobę nie ma leku. Często powtarza, że ma swoje plany i marzenia... My zaś czujemy, że musimy zrobić wszystko, by mógł je spełniać. Syn przyjmuje leki, których celem jest opóźnienie rozwoju choroby. Dzięki temu Mati chodzi do szkoły, uczy się z kolegami i koleżankami, stara się być samodzielny i sprawny fizycznie. Mateusz odważnie marzy i mówi o swoich planach na przyszłość. Ma nadzieję, że dystrofia Duchenne’a nie odbierze możliwości, które ma teraz.  Dzienny koszt dawek leku, to kosmiczne pieniądze, których zwyczajnie nie mamy. Rok życia naszego dziecka jest warty prawie 2 miliony złotych! Nie licząc sterydów, leków uzupełniających czy rehabilitacji…  Dystrofia Duchenne’a to choroba, która powoli zamyka umysł i duszę w ciele. Odbiera siły, głos, a ostatecznie oddech. Świadomość nieuleczalnej choroby to stanowczo za duży ciężar dla nastolatka. Błagamy, pomóżcie! Jedyna nadzieja w dobrych sercach ludzi. Rodzice Mateusza 

9 911 zł
Milenka Szczęśniak
6 dni do końca
Milenka Szczęśniak , 17 lat

Potrzebna Pomoc! Wesprzyj Milenkę.

Pod koniec listopada Milenka musi przejść operację biodra. Nie mamy więcej czasu, musimy działać! __________ Narodziny Milenki były dla nas tym najpiękniejszym dniem w życiu. Była wyczekanym dzieckiem, a ciąża i poród przebiegły idealnie. Urodziła się zdrowa i nic nie wskazywało na to, że po pół roku wszystko diametralnie się zmieni…  Do 6 miesiąca cieszyliśmy się pełną życia, książkowo rozwijającą się córeczką. Nagle wszystko się zmieniło, pojawiły się bardzo mocne ataki padaczki, a kontakt z Mileną był coraz słabszy… Ciężko wracać wspomnieniami do tych czasów. Serce łamie się na drobne kawałki, gdy myślę o tym, z jak dużym cierpieniem musiała walczyć.  Po badaniach okazało się, że córeczka zmaga się z bardzo rzadką chorobą metaboliczną, na którą nie ma lekarstwa. Przez 14 lat życie Milenki nie kojarzyło się z beztroską zabawą. Naznaczone było bólem i codzienną rehabilitacją. Mimo intensywnej terapii spastyka i napady padaczki przyczyniły się do uszkodzenia stawów biodrowych. Przepełnia nas strach. Nie wiemy, co będzie z naszą córeczką. Obecnie, najpilniejszą potrzebą jest zoperowanie bioder, które są w fatalnym stanie. Sam rozległy zabieg chirurgiczny jest ogromnym obciążeniem dla nadwyrężonego przez padaczkę układu nerwowego.  Widzimy, ile bólu przysparza jej zwichnięte biodro. To generuje kolejne problemy – kręgosłup wykrzywia się, uciska narządy i sprawia, że Milenka ciężko oddycha. Skolioza postępuje, choroba się rozwija, a nasze ukochane dziecko cierpi. Żebra uciskają na płuco. Milenka jest cierpliwa i dzielna, ale czasami nie ma już sił i płacze.  Córka jest zdana całkowicie na naszą pomoc. Nie siedzi, nie mówi, a jej ciało boleśnie się wykrzywia. Z całych sił pragniemy, żeby już więcej nie musiała cierpieć. Chcemy zapewnić jej godne życie – tyle już przeszła... Widzimy, kiedy jest szczęśliwa. Dla nas jest najmądrzejszym i najpiękniejszym dzieckiem na świecie.  Prosimy bardzo o pomoc i wsparcie leczenia Naszej Córeczki. Jesteśmy wdzięczni za dotychczasową pomoc! Rodzice Milenki

14 958,00 zł ( 27,3% )
Brakuje: 39 822,00 zł
Kamil Długosz
Kamil Długosz , 13 lat

Kamil kontra nowotwór! 13-latek pilnie potrzebuje leku❗️

Nowotwór nie odpuszcza. Walka z nim, ten onkologiczny koszmar, trwa już tak długo… Kamil ma dopiero 10 lat. Jego dzieciństwo upływa w ścianach oddziału onkologicznego, ale on nie traci wiary, że pokona chorobę! My też w to wierzymy, dlatego każdego kolejnego dnia podejmujemy na nowo walkę i bardzo prosimy o pomoc! Kamil pilnie potrzebuje leku uzupełniającego chemioterapię! Niestety te nie jest refundowany… Nigdy nie będę w stanie zaakceptować choroby syna. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego śmiertelne niebezpieczeństwo dopada tych najsłabszych i bezbronnych...  To wszystko zaczęło się od niewinnego bólu kolana, jeszcze wtedy byłam niemal pewna, że to nic poważnego. Ponieważ lekko spuchło, udaliśmy się do lekarza, który stwierdził wirusowe zapalenie stawów, ale dla pewności dał skierowanie na zrobienie zdjęcia. Jeszcze wtedy cały czas nie dopuszczałam do siebie myśli, że to coś tak poważnego, aż do tego dnia...    Po zobaczeniu zdjęcia chirurg od razu stwierdził, że to mięsak kościopochodny. Mój świat się zawalił... Już na następny dzień zjawiliśmy się w szpitalu, mając nadzieję, że to pomyłka, niestety, ale wszystkie badania potwierdziły tę koszmarną diagnozę. Walkę zaczęliśmy od chemioterapii, jednak już wtedy wiedziałam, że koszty związane z leczeniem Kamila będą ogromne. Założyliśmy zbiórkę, która dzięki Wam zgromadziła sporą sumę pieniędzy. Walka mimo tego, że okupiona wielkim trudem stała się choć trochę łatwiejsza.  Kamil wciąż walczy z chorobą przy pomocy chemioterapii, jednak by spróbować raz na zawsze pozbyć się tego śmiertelnego przeciwnika, leczenie powinno być wspomagane nierefundowanym lekiem. Wiem, że Kamil będzie musiał przyjmować lek przynajmniej trzy miesiące, jednak już teraz lekarze poinformowali mnie, że być może cała kuracja będzie trwać dłużej niż dwa lata! Koszty związane z leczeniem znacznie przerastają moje możliwości, dlatego ponownie proszę, pomóż mi walczyć o zdrowie i życie mojego syna!  Agnieszka - mama Kamila ➡️ Losy Kamila można śledzić TUTAJ ➡️ Licytacje dla Kamila

57 854,00 zł ( 31,25% )
Brakuje: 127 253,00 zł
Wiktor Sochacki
Wiktor Sochacki , 13 lat

Wiktor walczy o zdrowie od pierwszych chwil! Z Twoją pomocą może tę walkę wygrać!

Wiktor nie miał łatwego startu – właściwie od samego początku całe jego życie toczy się w cieniu leczenia, rehabilitacji, ale też cierpienia, którego przyczyną jest poważna wada serca, Zespół Aspergera i wiele innych dolegliwości. Chciałabym móc powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Niestety, nie będzie to możliwe bez kompleksowego leczenia i rehabilitacji… Mimo że syn skończył już 11 lat, nadal nie potrafię wyrzucić z pamięci chwil, w których umierałam ze strachu o jego życie. Był taki malutki, taki kruchy i tak bardzo chory... Los wystawił nas na potwornie trudną próbę. Wiktor urodził się z poważną, wrodzoną wadą serca pod postacią zwężenia zastawkowego oraz nadzastawkowego tętnicy płucnej. Dodatkowo w 3. dobie życia otrzymał straszliwą diagnozę – Zespół Tachy – Brady. To wada zaburzeń rytmu serca...  Kiedy nasz synek miał zaledwie tydzień, przeszedł zabieg cewnikowania serca, a 2 miesiące później skomplikowaną operację – poszerzenia tętnicy płucnej. Był to zabieg ratujący życie. Mimo wielkiego strachu, zakończył się pomyślnie. Jednak od tego czasu Wiktor musi być pod stałą opieką kardiologa, który kontroluje pracę jego serca...  Po udanej operacji wszystko zaczęło wracać do normy. Nasz synek szybko zbierał siły i coraz częściej się uśmiechał. Byliśmy naprawdę szczęśliwi, czuliśmy, że wracamy do normalnego życia. Niestety, nasza radość nie trwała zbyt długo... Po kilku latach Wiktor otrzymał kolejny wyrok – Zespół Aspergera. Zaczęło się od niepokojących zachowań w przedszkolu... Nasz syn stronił od kontaktów z rówieśnikami, bawił się sam, nie chciał uczestniczyć w grupowych zabawach. Ponadto miał bardzo wąski zakres zainteresowań i godzinami potrafił opowiadać tylko o jednym – zwierzętach...  U Wiktora oprócz Zespołu Aspergera, pojawiły się również cechy nadpobudliwości psychoruchowej, fiksacje, nieodpowiednie napięcie mięśniowe oraz zaburzenia koordynacji wzrokowo – ruchowej...  Niestety, już teraz choroby znacznie obniżyły jego jakość życia. Dzieciństwo Wiktora niczym nie przypomina tego, które wiodą jego rówieśnicy. Nasz harmonogram wypełniają po brzegi konsultacje i wizyty u specjalistów.  Dziś Wiktor ma już skończone 11 lat. Mimo to wymaga całodobowej opieki, a także codziennej, intensywnej i kosztownej rehabilitacji, która jest dla niego ostatnią szansą na samodzielne życie. Rehabilitacja pomaga naszemu synkowi nie tylko walczyć o sprawność, ale także rozwijać umiejętności poznawcze, społeczne, komunikacyjne...  Stawka jest ogromna – walczymy o jego przyszłość i samodzielność.  Niestety zmagamy się z przeszkodą, której sami nie jesteśmy w stanie pokonać. Ceny za rehabilitację, terapie, turnusy i sprzęty specjalistyczne zdecydowanie przekraczają nasz domowy budżet... Nie stać nas na pokrycie tak wielkich kosztów! Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc!  Rodzice

5 585 zł
Łukasz Wierucki
12 dni do końca
Łukasz Wierucki , 42 lata

Łukasz chce pokazać córce cały świat! Pomóżmy mu wrócić do zdrowia!

Wszędzie razem, uśmiechnięci, szczęśliwi. Miłość między tatą a córką, wyjątkowa więź i zaufanie. Nina zawsze czekała, aż tata wyjdzie z pracy i wróci do domu. Teraz marzy, by jej taka mógł z nią wyruszyć na spacer, by wszystkie wspaniałe lata wróciły. Sekunda zmieniła cały ich świat. Potrzebny jest wózek inwalidzki, który  Łukasz to nasz wspaniały brat i przyjaciel. Zawsze uśmiechnięty, który wielokrotnie był przy nas, kiedy my potrzebowaliśmy pomocy. Jednak to Nina, jego córka zawsze jest na pierwszym miejscu – nawet wypadek tego nie zmienił. Wszystko zmieniło się 30 sierpnia 2018 roku. Dzień jak każdy inny… I jedna sekunda zmieniła wszystko… Łukasz uległ wypadkowi, w wyniku którego doznał urazu kręgosłupa z uszkodzeniem rdzenia. Ma głęboki niedowład czterokończynowy. Teraz wszystko się dla niego zmieniło. Ale to nie koniec! Wierzymy, że wygra tę walkę. Pomóżmy mu pokochać świat na nowo! Niech poczuje, że ma wokół siebie ludzi, którzy są przy nim, którzy mu pomogą – tak jak on zawsze wszystkim pomagał.  Czasu nie cofniemy, ale pomóżmy mu stworzyć warunki, by mógł odzyskać, choć odrobinę z jego dotychczasowego życia. Musimy zakupić mu wózek inwalidzki i zapewnić mu rehabilitację, by jak najszybciej odzyskał część sprawności. Rodzina i przyjaciele

11 189,00 zł ( 16,79% )
Brakuje: 55 450,00 zł
Tymek Zwoliński
Tymek Zwoliński , 3 latka

720 gramów walczące o życie – Tymuś potrzebuje naszej pomocy!

Początek życia Tymusia był dramatyczny, a my do dzisiaj mierzymy się z konsekwencjami tego, co się stało. Synek urodził się z wagą 720 gramów, przeżył trzy sepsy, lekarze mówili nam, że mamy być przygotowani na najgorsze! Tymczasem Tymuś żyje, a my codziennie walczymy o jego zdrowie. Prosimy, pomóż nam w tej niebywale trudnej walce... W 23 tygodniu ciąży doszło u mnie do silnego krwotoku, który sprawił, że odeszły mi wody. Mój synek podjął walkę, choć specjaliści dawali mu tylko 1% szans na to, że przeżyje. Tamtego dnia mój świat się zawalił… Na szczęście jeszcze przez dwa tygodnie udało się utrzymać ciążę. W 25 tygodniu na świat przyszedł mój Tymuś – z wagą 720 gramów. W 9 dobie przeszedł pierwszą operację usunięcia 20 cm jelit. To niestety nie był koniec naszego dramatu…  W szpitalu zostaliśmy zarażeni gronkowcem, zarówno ja, jak i Tymuś przeszliśmy sepsę. Dwa i pół miesiąca synek był podłączony do respiratora. W tym czasie przeszedł wiele bardzo poważnych chorób, które siały spustoszenie w jego organizmie. Sepsa powtórzyła się jeszcze dwa razy… Tymuś urodził się 21 stycznia, a dopiero 14 lutego mogłam po raz pierwszy wziąć go na ręce i przytulić! Koszmar, który przeżyliśmy, pozostawił niestety po sobie trwały ślad. Tymek ma problemy z oczkami – wiem już, że na lewe nie widzi. Lekarze podejrzewają mózgowe porażenie dziecięce. Synek ma niedosłuch na lewe uszko, jest po zawale śledziony, co skutkuje dużym obniżeniem odporności. Codziennie patrzę, jak mój synek cierpi przez wzmożone napięcie, serce mi pęka, gdy słyszę jego przeraźliwy płacz! Nie poddajemy się jednak i szukamy specjalistów, którzy potrafią zdziałać cuda. Nasz mały wojownik nie rozwija się prawidłowo, potrzebuje codziennej prywatnej i bardzo kosztownej rehabilitacji, by jak najwięcej wypracować. Przemierzamy setki kilometrów, by dostać się do najlepszych specjalistów – jeździmy na konsultacje do Warszawy i Poznania. Wszystko po to, by dać naszemu synkowi jak najlepsze życie. Niestety wszystko to generuje olbrzymie wydatki, dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc, gdyż koszty leczenia naszego synka przerastają naszą rodzinę. Obiecałam synkowi, że zrobię dla niego wszystko, proszę, pomóż dotrzymać obietnicy... Monika, mama Zbiórkę możesz również wesprzeć, biorąc udział w licytacjach na Facebooku ➡️ Pomoc dla Tymusia

42 301 zł
Hubert Maciejewski
Hubert Maciejewski , 28 lat

Ma 25 lat, przez wypadek może już nigdy nie stanąć na własnych nogach. Pomóż!

Wciąż wracam myślami do momentów, kiedy Hubert z radością opowiadał o swoich planach na przyszłość. Czekała na niego realizacja marzeń i to, co najlepsze - odkrywanie kolejnych etapów życia. Niestety, plany i zamierzenia muszą zaczekać. Lista priorytetów brutalnie się skróciła, a wszystko zostało podporządkowane walce. Ten moment zapamiętam na zawsze. Chwila, kiedy przekazano mi informację o tym, że mój brat uległ straszliwemu wypadkowi. Przez chwilę jeszcze miałam nadzieję, że to fatalna pomyłka, zbieg nieszczęśliwych przypadków. Niestety, szybko zostałam wyprowadzona z błędu. Hubert trafił do szpitala, gdzie lekarze od samego początku walczyli o jego życie. Kiedy usłyszałam o kolejnych stwierdzonych urazach, miałam wrażenie, że świat rozpada się na miliony kawałków…  Walka o Huberta każdego dnia zaczyna się na nowo. Uszkodzenia spowodowane wypadkiem są właściwie nie do pokonania, a ja najbardziej boję się tego, że zabraknie nam możliwości. Bo niestety, batalia o przyszłość i sprawność Huberta jest bardzo kosztowna, a nasze możliwości są ograniczone. Nie chcę odbierać mu nadziei. Widzę jego wysiłek, zaangażowanie. Każdy ruch wymaga od niego niebywałej siły, ale jest gotowy powtarzać jeden ruch wiele razy, by pobudzić ciało do aktywności.  Rehabilitacja niestety nie działa jak dotknięcie czarodziejskiej różdżki. Wymaga ogromnego zaangażowania i powtarzania wzorców pod okiem najlepszych specjalistów, którzy wspierają, podpowiadają, pomagają w odpowiedniej aktywacji mięśni. Tak naprawdę Hubert jest dopiero na początku swojej drogi, przed nim jeszcze wiele godzin terapii i ćwiczeń. Z całych sił wierzę, że na końcu czeka na niego przyszłość, o którą walczymy!  Dopóki mam choć iskierkę nadziei, będę walczyć o przyszłość Huberta. Proszę, podaj nam pomocną dłoń! Twoje wsparcie to nasza nadzieja na lepsze jutro!

61 370,00 zł ( 33,15% )
Brakuje: 123 737,00 zł
Paweł Żywiec
Paweł Żywiec , 30 lat

Zanim choroba zabierze wszystko! Twoja pomoc to moja szansa na lepsze jutro!

Nie wierzę w to, co się dzieje… Trudno opisać słowami moje myśli i uczucia, które dochodzą do głosu w związku z postępującą chorobą. Nie tak wyobrażałem sobie przyszłość. Marzenia, o których musiałem zapomnieć.  Mam dopiero 27 lat. Dla większości moich rówieśników to już ten etap, kiedy podejmują poważne decyzje. A ja walczę o każdy dzień w nadziei na to, że odzyskam choć cień tego, kim byłem wcześniej. Dokładnie 5 lat temu zdiagnozowano u mnie Chorobę Wilsona, która prowadzi do uszkodzenia mózgu i wątroby przez nadmiar gromadzącej się w organizmie miedzi.  Wszystko zaczęło się w 2016 roku. Miałem tylko 22 lata, a czułem się na co najmniej trzykrotnie więcej. Miałem problemy z koncentracją, ból stawów był niekiedy nie do zniesienia, a osłabienie rosło z dnia na dzień. Wiedziałem, że tak nie czuje się człowiek zdrowy, nie spodziewałem się jednak, że wizyta w szpitalu przyniesie tak tragiczne wiadomości, które zmienią rzeczywistość na zawsze.  Od czasu, kiedy usłyszałem diagnozę mija prawie 5 lat. Przez ten czas choroba odebrała mi znacznie więcej niż przypuszczałem - obecnie nie chodzę, nie mówię, mam duże problemy z przełykaniem dlatego jestem karmiony przez PEG-a. Potrzebuję całodobowej opieki rodziców, ponieważ wzmożone napięcie mięśni uniemożliwia wykonanie nawet najprostszej czynności. Głowa podpowiada, że wystarczy odrobina wysiłku, ale ciało nie jest w stanie go podjąć. To potwornie trudne w momencie, gdy zdajesz sobie sprawę, że kolejny dzień nie przyniesie poprawy.  Moim jedynym ratunkiem jest rehabilitacja. I niestety wiem, jak to brzmi… Jakbym potrzebował zwyczajnych ćwiczeń, które wnoszą właściwie niewiele. Tymczasem moja sprawność, życie i przyszłość zależą od tego, ile uda mi się wypracować podczas zajęć prowadzonych przez specjalistów. Korzystam z ich pomocy na co dzień, ale to nie wystarcza. W domu brak odpowiedniego sprzętu oraz możliwości wprowadzania nowych ćwiczeń, które stanowią dla ciała wyzwanie i zmienność bodźców. Dla mojego ciała to podstawa. Dla mnie to jedyna szansa.  Najgorsze jest to, że walka z chorobą to rosnące koszty, które już teraz sięgają kilkudziesięciu tysięcy złotych! Sam nie jestem w stanie zdobyć takiej sumy. Nie mogę oczekiwać, że uda się ją pozyskać moim rodzicom, bo oni mnóstwo czasu i zaangażowania wkładają w opiekę, która jest dla mnie niezbędna. Muszę prosić o pomoc ciebie, ludzi których znasz. Chciałbym, by ten apel dotarł do wielu ludzi! Być może uświadomi ci, że warto docenić tę chwilę, która dzieje się tu i teraz. Może przekonam cię do wsparcia. Możesz mnie uratować przed dalszym postępem choroby i zostać superbohaterem. Niewielki gest może mieć ogromne znaczenie!  Trudno prosić o pomoc obcych ludzi, ale co zrobić, kiedy życie ma dla ciebie tylko jeden scenariusz? Bardzo chciałbym móc wykrzyczeć swoją złość i bezsilność, ale nawet to jest poza moim zasięgiem… Pomożesz mi zawalczyć, by reszta życia nie oznaczała dla mnie cierpienia? Ja jeszcze nie straciłem nadziei. 

24 173,00 zł ( 74,4% )
Brakuje: 8 317,00 zł