Guz mózgu zabija Amelię! Zdołamy ocalić jej życie?
Wszystko zaczęłam się niewinnie, nagłe wymioty okazały się początkiem naszego największego koszmaru. Plany i marzenia legły w gruzach. Lekarze odsyłali nas do domu, mówiąc, że dziecko jest zdrowe! W końcu trafiliśmy na SOR – szybkie skierowanie na badania i rezonans, później już tylko gabinet lekarza i jego słowa, które w mojej głowie brzmią do dziś. Wykryto guza mózgu! Żaden człowiek nie jest w stanie przygotować się na chorobę własnego dziecka, zwłaszcza kiedy choroba jest śmiertelnie niebezpieczna! W Polsce dali nam 20% szans na przeżycie! To za mało – wiemy, że za granicą są większe szanse, dlatego walczymy z czasem o życie Amelki! Po kilku dniach odbyła się operacja usunięcia guza. Wierzyliśmy, że nie będzie złośliwy, że wrócimy do domu z naszą małą Amelką i na zawsze zapomnimy o słowie nowotwór. Wierzyliśmy, że to wszystko to zły sen, który skończy się tak samo szybko jak się zaczął! Niestety okazało się, że mamy do czynienia z najgroźniejszym przeciwnikiem – z glejakiem wielopostaciowym IV stopnia, najbardziej złośliwym nowotworem mózgu. Jak tu przyjąć taką diagnozę? Nie tak miało wyglądać życie 7-letniej dziewczynki. Nasze życie zatrzymało się w miejscu! Ciężko powstrzymać łzy widząc, że cierpi dziecko, które kocha się nad życie! Amelia właśnie miała siedzieć w ławce szkolnej, śmiejąc się do swoich rówieśników, a w zamian jest podłączona do kroplówki z chemią. Ja jako mama obiecałam sobie, że będę walczyć o zdrowie i życie mojej córki. Pierwszym moim krokiem było wysłanie dokumentów do zagranicznych klinik, które specjalizują się walce z guzami mózgu. Niestety, w Polsce mamy 20% na wyzdrowienie – to za mało, by bezczynnie czekać! Wiem, że Tego typu leczenie jest długotrwałe i bardzo kosztowne. Wszyscy wierzymy, że możemy wygrać i że przed Amelką jeszcze długie zdrowe lata. Jednak bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie zmierzyć się z przeciwnościami losu. Błagam, pomóż nam! Aneta, mama Amelki