Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Herold
4 dni do końca
Michał Herold , 2 latka

❗️Malutki Michaś i nieznana choroba! Potrzebna pomoc!

Z medycznego punktu widzenia Michałka nie powinno być na świecie. Lekarze nie dawali nam żadnych złudzeń – nie miał przeżyć ani jednego dnia. Teraz mówią, że to cud. A my o nasz cud musimy zadbać jak najlepiej! Dlatego opowiadamy Wam naszą historię z nadzieją, że pomożecie nam w tej niezwykle trudnej walce – o życie.  Los obarczył naszego synka rzadką chorobą genetyczną, Na tyle rzadką, że lekarze nigdy nie widzieli podobnego przypadku. To niewiadoma, której żaden specjalista nie potrafi rozwiązać. Gdy nosiłam go pod sercem, przeszedł swoją pierwszą operację. Lekarze w 31 tygodniu ciąży zauważyli, że ma bardzo duże wodogłowie i trzeba działać natychmiast. Urodził się 5 października 2021 roku i to właśnie wtedy pokazał nam, jak bardzo chce żyć. Po urodzeniu nie potrafił oddychać, był podłączony do respiratora. Potem było już tylko gorzej. Potrzebna była operacja, która miała na celu usunięcie krwiaków, jednak w jej trakcie wystąpiły ogromne problemy z intubacją i utratą krwi. Po 2 godzinach od zabiegu nastąpiły kolejne wylewy i syna wzięto na reoperację Wtedy usłyszeliśmy gorzkie słowa... Proszę być przygotowanym na najgorsze i pożegnać się z synem.  Niestety, nie oznaczało to końca jego problemów. To był dopiero początek. Synek nie podejmował samodzielnego oddechu, nie potrafił jeść. W krótkim czasie nasze maleństwo było więcej razy na sali operacyjnej niż niejeden dorosły.  Gdy już myśleliśmy, że będziemy mogli wrócić do domu, stan Michasia się pogorszył. Synek musiał przejść kolejną operację mózgu! Naprawdę się tego nie spodziewaliśmy. To zdecydowanie za wiele dla takiego maluszka... Siostra Michałka cały czas pytała kiedy będzie w domu, kiedy będzie mogła go przytulić i pokazać jego piękny pokoik.  Ze szpitala wyszedł, dopiero gdy miał 2 miesiące. Z zagadką, w postaci choroby, która ma ogromny wpływ na jego rozwój. Nie wiemy jakie będą jej konsekwencje, nikt nie wie. Modlimy się, by rehabilitacja pomogła, by kształtował się jak najlepiej, by po prostu był szczęśliwy. Nie wiemy, czy to nasza ogromna wiara w to, że będzie dobrze, czy po prostu Michał ma w sobie tak dużą chęć życia, ale jest z nami cały czas, a my musimy zrobić wszystko, by zapewnić mu bezpieczeństwo! Jesteśmy pełni nadziei, że najgorsze już za nami.  Mimo to nasz synek Michaś potrzebuje Waszego wsparcia. Regularne i intensywne leczenie oraz katorżnicza rehabilitacja wymaga ogromnych nakładów finansowych. Prosimy, bądź z nami w ratowaniu jego życia! Rodzice Michała  

113 419 zł
Grzegorz Majer
12:19:13  do końca
Grzegorz Majer , 61 lat

Pomocy, mam RAKA TRZUSTKI❗️

Z całego serca dziękuję Wam za dotychczasowe wsparcie w walce z nowotworem! Aktualnie chemia spowodowała zatrzymanie postępu choroby, jednak dopiero najbliższe wyniki tomografii komputerowej pokażą, na ile udało się zmniejszyć guza. Niestety, w dalszym ciągu jeździmy na leczenie i badania oraz wymagam specjalistycznej rehabilitacji… Ratowanie mojego zdrowia generuje ogromne koszty, z którymi sami nie damy rady. Proszę, pomóż mi... Moja historia:  Moja choroba rozpoczęła się w marcu 2022 roku. Pierwszym jej objawem były bóle w nadbrzuszu. W związku z tym odbyłem wiele wizyt lekarskich i wykonałem ogrom badań, jednak często ich wyniki były niejasne.  W końcu wykryto guza umiejscowionego w ogonie i trzonie trzustki. Lekarz zalecił wykonanie badania EUS i tutaj zaczęły się „schody”. Za pierwszym razem badanie dało wynik niejednoznaczny. Na własną rękę pojechaliśmy z żoną do Cieszyna z pobraną próbką, aby ponownie ją zbadano. Niestety wynik ponownie wyszedł niejednoznaczny.  Dużo cennego czasu, który jest niezwykle ważny w tak inwazyjnej i niebezpiecznej sytuacji walki z nowotworem, straciliśmy na ponawianie badań. Trzeba było znaleźć inną placówkę, która wykona to badanie powtórnie, a czas nas naglił. Po drodze doszło do pobytu w szpitalu, ale również odbyłem konsultacje u kilku profesorów. W końcu wynik był jednoznaczny – złośliwy nowotwór trzustki (gruczolakorak) z przerzutem do wątroby. Na tę chwilę nieoperacyjny! Zacząłem brać chemię w sierpniu 2022 roku, na którą dojeżdżam razem z żoną. Pierwsza chemia była paliatywna. Po kilku wlewach nastąpiła zmiana chemii na leczniczą.  Moim celem jest dalszy udział w leczeniu, aby doprowadzić do zmniejszenia guza i w konsekwencji do możliwości przeprowadzenia operacji. Tak bardzo pragnę wrócić do zdrowia! Marzę o oddaniu się rodzinie – żonie, dzieciom i wnukom. Chciałbym przeżyć z nimi jeszcze wiele szczęśliwych chwil. Twoja pomoc będzie nieoceniona! Grzegorz

6 832 zł
Kolin Matuszczyk
Pilne!
Kolin Matuszczyk , 9 lat

Nieoperacyjny GUZ w główce 9-latka❗️Ratujmy życie Kolina!

W główce mojego synka jest 2,5-centymetrowy guz! Nowotwór nieoperacyjny i lekooporny - te dwa słowa brzmią jak wyrok, ale ja się nie poddam - walczę o życie Kolinka! Przed nami kolejne starcie z nowotworem - 21 czerwca lecimy do szpitala w Barcelonie, synek zaczął już mieć problemy z oddychaniem... Wychowuję syna sama i bardzo potrzebuję Twojej pomocy, to moja jedyna nadzieja... Mam opisać historię mojego maleńkiego synka. Siedzę nad czystą kartką i tylko łzy spadają mi na papier… Nie potrafię wydusić ani jednego słowa, bo jak opisać największy ból serca matki, która wie, że bez pomocy jej dziecko w każdej chwili może odejść na zawsze…? Te myśli nie pozwalają mi normalnie funkcjonować. Jestem przerażona tym, że mogę więcej nie usłyszeć słowa „mama”... Te myśli tak bardzo bolą… Jestem bezsilna wobec choroby mojego dziecka. Jeszcze tak niedawno mieliśmy szczęśliwe życie, podobne do Twojego. Kolin, mój mały promyczek, uśmiechem rozświetlał mi każdy dzień. Teraz jesteśmy pośrodku onkologicznego ringu… To po prostu koszmar. Umieram ze strachu o życie mojego synka. Nasza historia zaczęła się w 2020 roku. Zdrowy, wesoły wcześniej synek nagle zaczął mieć problemy z równowagą... Jąkał się, zaczął wymiotować. Przestraszona, zabrałam go do lekarza, który niemal od razu dał nam skierowanie na oddział neurologii... Po badaniu już 2 godziny później byliśmy w karetce.  Po wykonaniu rezonansu magnetycznego okazało się, że mój synek Kolin ma guza pnia mózgu. Histopatologia wykazała, że to guz o nazwie Astrocytoma pilocyticum WHO GI. Wiadomość ta po prostu zwaliła mnie z nóg... Moje dziecko i guz mózgu?! Dalej wszystko było jak w złym śnie, z którego nie sposób się obudzić... Decyzja lekarzy była oczywista - guza trzeba było jak najszybciej wyciąć. Niestety, podczas pierwszej operacji okazało się, że guz jest bardzo rozległy i na jednej operacji się nie skończy. Druga operacja niestety zakończyła się powikłaniami. Kolin spędził na OIOM 20 dni z powodu problemów z oddychaniem. Nie da się opisać, jak to jest - widzieć własne dziecko, podpięte do tych wszystkich urządzeń, walczące o życie! Operacje na mózgu obciążone są ogromnym ryzykiem. Niestety u Kolina wystąpił niedowład lewostronny... Tylko dzięki intensywnej, 2-letniej rehabilitacji synek nadal chodzi. Niestety okazało się, że w główce została masa resztkowa. Walczyliśmy z powikłaniami, wciąż będąc pod kontrolą lekarzy... Przed kolejną operacją okazało się, że guz urósł i stał się nieoperacyjny! Jest przy ośrodkach odpowiadających za oddychanie i krążenie, przez co stał się niezwykle ryzykowny do usunięcia... Piekło otworzyło się po raz kolejny! Kontaktowałam się z wieloma szpitalami... Rodzice innych dzieci z nowotworami polecili mi klinikę w Barcelonie, gdzie leczy się najtrudniejsze przypadki chorych dzieci z całej Europy. Miałam nadzieję, że uda się zrobić operację... Niestety potwierdziło się, że guz jest nieoperacyjny. Wycięcie go może skończyć się nawet śmiercią synka. Chemioterapia też jest dla Kolina ryzykowna... Lekarze podjęli decyzję, że będą obserwować i kontrolować stan Kolina, i jeśli dojdzie go pogorszenia stanu, trzeba będzie działać... Niestety ten moment nadszedł - w ostatnich miesiącach stan synka się pogorszył... Kolin ma problemy z oddychaniem. W nocy ma ciągłe epizody bezdechów... Ja też nie śpię, nadsłuchuję oddechu synka i tak bardzo się boję. Kolin budzi się koło 5-6 rano, nie jest już w stanie zasnąć, sen nie przynosi mu żadnego ukojenia. W ciągu dnia też ma ataki, podczas których nie może zaczerpnąć powietrza - łapie się wtedy za nos i gardło... Bardzo się martwię, że to objaw guza, że uciska ośrodek odpowiedzialny za oddychanie! Wracamy do szpitala w Barcelonie - lekarze zrobią kontrolny rezonans i podejmą decyzję, co dalej... W ostatnich miesiącach pojawiła się szansa - jest możliwość leczenia dzieci z guzami mózgu nowym lekiem, który nie ma tak wielkich skutków ubocznych jak chemioterapia. Mam ogromną nadzieję, że w przypadku Kolinka będzie to możliwe... Lekarze muszą zająć się też problemami z oddychaniem, które spędzają mi sen z powiek. Potrzebujemy pieniędzy na opłacenie leczenia. Jestem samotną matką i nie stać mnie na ratowanie życia mojego dziecka... Błagam, pomóż mi uratować Kolina. Oczy Kolina przepełnione nadzieją dają mi siłę i motywują do działania. Nie mogę go zawieść. Muszę walczyć, pukać w każde drzwi, by szukać ratunku dla własnego dziecka… Trzeba schować dumę do kieszeni. Nie mogę się poddać, nie boję się prosić o pomoc… Boję się tylko jednego – że go stracę. Moje dziecko może mieć piękną przyszłość i cieszyć się życiem. Jeszcze może być piękne... Dzięki Tobie. Proszę, pomóż mojemu synkowi❣️ Beata, mama Kolinka

16 385,00 zł ( 3,08% )
Brakuje: 515 530,00 zł
Antoś Kowalski
Antoś Kowalski , 11 lat

Potworna choroba ATAKUJE MÓZG Antosia❗️Pomóż przerwać koszmar – RATUJ❗️

Brak mowy, ogromny ból, płacz i wycie – nie tak powinno wyglądać życie dziecka! Choroba jest jednak bezlitosna… Gdy Antoś miał zaledwie 2 latka, nasze życie zmieniło się raz na zawsze… Proszę – pomóż przerwać ten koszmar! Żadne słowa nie są w stanie opisać ogromu mojej rozpaczy. Przez pierwsze 2 lata życia Antoś był w pełni zdrowym dzieckiem, rozwijającym się tak, jak jego rówieśnicy. Synek co prawda od 6. miesiąca życia zaczął bardzo dużo chorować – zapalenia płuc, gardła, ciągle infekcje górnych dróg oddechowych. Zdające się nie kończyć wizyty u lekarzy specjalistów oraz badania, które nie wiele wnosiły, ponieważ infekcje wracały… Bardzo martwiłam się o zdrowie Antka, jednak nie podejrzewałam, jak wielki dramat nas czeka. Gdy synek miał dwa latka, nasz świat się załamał. Z dnia na dzień nastąpił całkowity regres rozwoju. Nagle przestał mówić i szukać kontaktu z otoczeniem, nawet ze mną – mamą, która przecież była do tej pory centrum jego dziecięcego świata! Zamiast tego chodził i wył wniebogłosy, jakby tylko w taki sposób mógł przekazać, że dzieje się coś potwornie złego! Nie było chwili do stracenia, stan synka pogarszał się w zastraszającym tempie i zamiast się rozwijać, stał się w pełni zależny ode mnie. Musiałam zrezygnować z pracy i podjęcia dalszych studiów, by móc się nim zająć. Wszelkie pieniądze, jakie miałam, wydałam na badania i opiekę specjalistów. Podejrzewano zarówno autyzm jak i astmę dziecięcą. Objęłam synka najlepszą możliwą pomocą, wprowadziliśmy także zaleconą dietę, jednak bezskutecznie. Niestety, przez prawie dekadę intensywnej terapii i niekończącej się rehabilitacji nie udało pomóc Antosiowi. Dopiero w 2022 roku po wykonaniu kolejnych kosztownych badań poznałam wstrząsającą diagnozę – Antoś ma zespół PANS! To autoimmunologiczne zaburzenie, które rozwija się w dzieciństwie po przebyciu infekcji. Układ odpornościowy chorego walcząc z drobnoustrojami, wytwarza także przeciwciała, które ATAKUJĄ MÓZG! Antoś mimo choroby jest bardzo sympatycznym i uśmiechniętym chłopcem. Przez lata starałam się z całych sił, robić wszystko, by jak najlepiej funkcjonować w relacjach z innymi ludźmi i w otaczającym go świecie. Niestety, bez skutecznego leczenia nie będziemy w stanie wypracować nic więcej. Bez pomocy codzienność Antka już zawsze będą wypełniały infekcje, autoagresja, krzyki i brak możliwości komunikowania się ze światem. Mi samej jest bardzo ciężko, jednak nie jestem w stanie sobie wyobrazić, przez jak ogromne piekło przechodzi mój syn. Codziennie tak potwornie cierpi, a nie może nawet o tym opowiedzieć, wyżalić się, wypłakać… Dlaczego ten koszmar musiał dotknąć mojego Antosia? Niedawno pojawiła się jednak iskierka nadziei… Innowacyjna terapia immunoglobulinami daje szansę na zmniejszenie stanu zapalnego, rozwój i lepsze funkcjonowanie Antka! Niestety, jest ona niewyobrażalnie droga i po wielu latach kosztownej walki o zdrowie synka, nie jestem w stanie opłacić jej sama… Każdy rodzic marzy o tym, by jego dziecko było zdrowe i miało przed sobą dobre życie. To właśnie teraz toczy się o to walka. Walka o zatrzymanie ogromnego cierpienia i o to, by Antek miał cień szansy na samodzielność! Syn jest całym moim światem, błagam – RATUJ! Zrozpaczona mama

12 793,00 zł ( 8,01% )
Brakuje: 146 782,00 zł
Lena Makowska
Lena Makowska , 10 lat

Choroba od lat zabiera Lence dzieciństwo! Pomóż odzyskać nadzieję na lepszą przyszłość!

To, co dla wielu rodzin jest prozą życia, dla naszej stanowi wielkie wyzwanie. Codziennie chcielibyśmy usłyszeć, jak minął Lence dzień. Co sprawiło jej radość, czego nauczyła się w szkole… Niestety, rzeczywistość jest inna. Nasza córeczka nie mówi! W swoich pierwszych miesiącach życia Lenka rozwijała się prawidłowo. Zaciekawiona otaczającym ją światem chwytała w swoje małe rączki najróżniejsze przedmioty, śmiała się, płakała, sygnalizowała swoje potrzeby. W siódmym miesiącu wszystko się zmieniło. Diagnoza była szokująca. U naszej córci wykryto chorobę neurologiczną! Od czasu tej przerażającej informacji opieka nad naszym dzieckiem wygląda zupełnie inaczej. Choroba odebrała córce szansę na mówienie i poruszanie się o własnych siłach. Za nami setki godzin rehabilitacji oraz liczne turnusy, mające poprawić komfort jej życia. Troska o nią to praca na pełen etat. Córeczkę trzeba karmić, przebierać, myć, pomagać we wszystkich, podstawowych czynnościach. Zdarzają się momenty, w których sytuacja nas przerasta, ale zapewnienie jej szczęśliwego życia jest dla nas priorytetem! Największą przeszkodą jest to, że nasze dziecko nie mówi. To prawdziwy labirynt domysłów, w którym często się gubimy. Lenka zwykle sygnalizuje nam swoje potrzeby poprzez piszczenie. Każdy taki dźwięk jest dla nas zagadką. Brak możliwości zrozumienia własnego dziecka jest prawdziwym koszmarem każdego rodzica! Wszystko to sprawiło, że zapisaliśmy Lenkę do szkoły integracyjnej. To właśnie tam, podczas rehabilitacji, pierwszy raz zetknęliśmy się z Cyber-Okiem. To specjalistyczne urządzenie sprawia, że komunikacja z naszym dzieckiem staje się możliwa! Od lat nasza sytuacja jest bardzo ciężka. Oprócz leczenia i systematycznej rehabilitacji Lenka potrzebuje specjalistycznego sprzętu. Naszym marzeniem jest zakup Cyber-Oka, a także pionizatora, który pomoże utrzymać równowagę naszej córeczce. Te wszystkie wydatki znacznie przekraczają nasz domowy budżet. Potrzebna nam pomoc, by nasze ukochane dziecko mogło się rozwijać! Lenka jest bardzo uśmiechniętą dziewczynką, która uwielbia cieszyć się życiem. Największą radość sprawiają jej spacery, słuchanie muzyki i obserwowanie przyrody. Córka kocha wszystkie zwierzątka i potrzebuje kontaktu z ludźmi. Kiedy go brakuje, czuje się samotna i nieszczęśliwa… Często widzimy, że Lenka chce nam coś powiedzieć, ale zamknięta w pułapce choroby zwyczajnie nie jest w stanie! Ta rozrywająca serce sytuacja ma szansę się zmienić. Bardzo na to liczymy. Proszę, pomóżcie nam! Rodzice Lenki

15 181,00 zł ( 40,77% )
Brakuje: 22 054,00 zł
Fabian Skalmowski
Fabian Skalmowski , 7 lat

Tylko przeszczep serca uratuje mojego synka! Pomocy❗️

Fabiś ma kilka lat, a jego małe serduszko z każdym uderzeniem jest coraz słabsze. Patrzę na niego bezsilna. Jedyną nadzieją dla synka jest przeszczep serca. Bez niego, moje dziecko zostanie skazane na śmierć. Boję się każdego dnia, boję się każdej nocy. Przeraża mnie fakt, że może nadejść moment, gdy jego serce po prostu się zatrzyma... Czy mogę liczyć na Wasze wsparcie, aby uratować mojego synka? Fabian urodził się z jedną z najcięższych wad serca – HLHS, co oznacza, że jego serduszko jest tylko w połowie sprawne. Lewa komora, która powinna pompować natlenioną krew do całego ciała, wcale się nie rozwinęła. Przez pierwsze dni swojego życia synek walczył o to, by w ogóle mógł oddychać. Gdy miał zaledwie 16 dni, przeszedł pierwszą operację na otwartym sercu. Miała ona mu dać szansę na lepsze życie. Z każdym miesiącem stan zdrowia mojego dziecka się pogarszał. Fabian musiał przejść drugą operację, jeszcze trudniejszą od poprzedniej. Później nadszedł kolejny cios – konieczność wstawienia sztucznej zastawki trójdzielnej w wieku zaledwie dwóch lat.  Od tamtego czasu codziennie monitoruję krzepliwość krwi Fabianka, co może zadecydować o jego życiu lub śmierci. W lipcu tego roku usłyszałam coś, czego nie chciałabym słyszeć – jedyna zdrowa komora serca zaczyna słabnąć! Fabisiowi brakuje sił, jego organizm jest coraz słabszy, a ja tonę we łzach, bo wiem, że bez nowego serduszka mój synek nie przeżyje! 22 lipca 2024 roku Fabiś został zakwalifikowany do przeszczepu serca. Został wpisany na listę biorców narządów. To dla nas jedyna nadzieja, ale ta nadzieja jest pełna strachu. Czy zdążymy? Czy nowe serce przyjdzie na czas? Czy będę musiała pożegnać się z moim synkiem? To pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi... Fabisiowi zostało bardzo mało czasu. Aby przetrwać do przeszczepu, musimy regularnie jeździć na badania, kontrolować jego stan zdrowia oraz podawać leki, które utrzymują go przy życiu. Koszty leczenia, rehabilitacji i podróży są ogromne, a przed nami długa, niepewna droga. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Każda forma wsparcia, to dla nas nadzieja. Nadzieja, że Fabiś dostanie szansę na nowe życie, a jego małe serduszko będzie dalej biło. Dziękuję za każdą złotówkę, za każdą modlitwę i za każdą myśl skierowaną w stronę mojego synka. Razem możemy uratować moje dziecko! Mama Fabianka ➡️ Fabiankowe Serduszko

909 zł
Aleksandra Giszczyńska
Aleksandra Giszczyńska , 6 lat

Ma więcej schorzeń, niż lat... Pomóż!

Ola urodziła się zdrowa. Pomimo że w ciąży przestała rosnąć i po urodzeniu ważyła 2,6 kg, lekarze zapewniali, że wszystko jest w normie. Ciągle powtarzali mi tylko: „Ola jeszcze ma czas”. Dziś jestem wdzięczna sobie, że nie odpuściłam. Zauważałam coraz więcej niepokojących symptomów. Córeczka, gdy miała 1,5 roku, nie chwytała żadnych przedmiotów, nie bawiła się, bardzo się izolowała. Rozpoczęłam jej wielokierunkową diagnostykę. Wyniki badań pozwoliły wykryć wiele schorzeń, które atakują jej mały organizm. Oleńka ma wrodzoną wadę genetyczną – delecję, czyli utratę fragmentu chromosomu 2. To bardzo rzadko występująca wada – w Polsce jedyna, na świecie w literaturze opisano zaledwie 30 przypadków. Z tego względu choroba nie ma nazwy.  Dodatkowo moja córka jest niepełnosprawna intelektualnie, cierpi na celiakię, ma astygmatyzm, zeza rozbieżnego oka prawego, nadpobudliwość, ADHD. Wyniki wielu badań pozwoliły wykryć również dysmorfię twarzy, zmiany w mózgu, opóźnienie rozwoju. Życie i zdrowie Oleńki jest tajemnicą, można spodziewać się wszystkiego. Nie wiemy kiedy, gdzie i jaki organ zostanie uszkodzony jako kolejny. Niestety gen, który jest u Oleńki uszkodzony – odpowiedzialny jest za prawidłowe funkcjonowanie nerek. Bardzo boję się dnia, w którym usłyszę, że nie dają już rady pracować. Ale nie nastawiamy się na najgorsze, walczymy każdego dnia, choć strach o córkę spędza mi sen z powiek. Obecnie Olka ma 5 lat i jest stale rehabilitowana. Jest również pod opieką wielu specjalistów. Nie wystarczyłoby mi palców u obu dłoni, aby wymienić wszystkich. Wiem, że rehabilitacja przynosi efekty, córka zaczęła chodzić, mówić. Wcześniej była wrażliwa na dźwięk i dotyk, teraz się to zmniejszyło. Leczenie odbywa się też poprzez ścisłą dietę bezglutenową, a także stałe podawanie leków. Ma również prowadzone terapie: logopedyczną, ruchową, psychologiczną, pedagogiczną,  hipoterapię i terapię wodną. Aleksandra każdego dnia dzielnie ćwiczy, walcząc tym samym o większą sprawność oraz samodzielność w przyszłości.  Boję się, że będę musiała zrezygnować z części terapii, bo nie mam na to funduszy. A tym samym narażę Olkę na cofnięcie się w rozwoju.  Mam też 16-letniego synka, który bardzo kocha Olę, pomaga jej w ćwiczeniach i stara się podnosić ją na duchu. To moje dwa największe skarby. Czasem tracę siły, próbując zrozumieć, dlaczego nas to spotyka. Ale wystarczy, że spojrzę na Olę, która mimo swojej choroby – kocha życie. Wtedy do mnie dociera, że moja malutka córeczka walczy, chce żyć i się rozwijać. I ja muszę być silna dla niej. Cieszę się, że turnusy i rehabilitacja przynoszą efekty. Hipoterapia działa świetnie na Olę – kontakt ze zwierzętami sprawia, że moja córeczka się wycisza i otwiera. Wykazuje coraz większą potrzebę obcowania również z ludźmi.  Wiem jednak, że przed nami długa i wymagająca droga. Nie poddajemy się, musimy walczyć. Zdrowie Oleńki jest dla mnie najważniejsze  i staram się robić wszystko, co w mojej mocy, aby miała szansę na szczęśliwe życie. Potrzebna jest mi Wasza pomoc – ludzi ogromnych serc. Bardzo prosimy o wsparcie. Aby Ola miała szansę na rozwój i poprawę zdrowia – musi się nieustannie rehabilitować na wielu płaszczyznach. Jest to niezwykle kosztowne. Mama Oli  ➡️ Aleksandra i jej świat 💚

29 741,00 zł ( 93,18% )
Brakuje: 2 174,00 zł
Agnieszka Sokołowska
Agnieszka Sokołowska , 29 lat

Proszę, pomóż mi odzyskać życie bez bólu!

Mam na imię Agnieszka. Od wielu lat toczę codzienną walkę z bólem, którego źródła nikt nie potrafił znaleźć. Przez ten czas słyszałam, że wymyślam i nic mi nie dolega, ale rzeczywistość była zupełnie inna. Każdy dzień to walka z niesamowitym bólem brzucha, wzdęciami i zaparciami, które uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie. Wszystko zaczęło się w 2009 roku, kiedy pierwszy raz poczułam okropny ból – kolkę uniemożliwiającą normalne funkcjonowanie. Po czasie przeszła, jednak ataki pojawiały się coraz częściej. Do tego dochodziły wzdęcia i kilkudniowe lub kilkunastodniowe zaparcia, na które nie pomagały żadne środki przeczyszczające. Mój brzuch puchnie do takiego stopnia, że wyglądam, jakbym była w ciąży. Te dolegliwości zamknęły mnie w czterech ścianach, odcinając od świata i ludzi, których kocham. Przez lata konsultowałam się z dziesiątkami lekarzy, wydałam mnóstwo pieniędzy na badania i leki, ale nikt nie potrafił mi pomóc. W 2021 roku wykryto u mnie SIBO, które było leczone 3 razy, jednak bez poprawy. Objawy coraz bardziej się nasilały. To było nie do zniesienia! Dopiero po wielu latach cierpienia dowiedziałam się, że przyczyną moich problemów jest endometrioza z adenomiozą. Rezonans magnetyczny potwierdził diagnozę – zmiany umiejscowione zaszyjkowo, powodujące zrost esicy z otrzewną, co tłumaczy moje objawy. Co gorsza, dowiedziałam się, że jedynym sposobem wyleczenia adenomiozy jest usunięcie macicy. Te choroby niszczą moje ciało i odbierają mi radość z życia. Uniemożliwiają treningi, normalną aktywność, jazdę na rowerze czy przemieszczanie się. Aktualne leczenie zachowawcze nie daje ulgi, a wręcz powoduje większy dyskomfort – krwawienia kilka razy w miesiącu, brak energii do życia i nasilenie objawów jelitowych. Dzisiaj wiem już, że muszę wykonać operację usunięcia ognisk. Diagnoza była jak wyrok – jedyną szansą na normalne życie jest operacja, której koszt to aż 50 000 złotych! Niestety, nie jestem w stanie uzbierać tej kwoty w tak krótkim czasie, a operacja musi odbyć się już w styczniu 2025 roku. Każdy dzień zwłoki to dla mnie więcej bólu, więcej cierpienia i mniej nadziei na lepsze jutro. Chcę znów cieszyć się życiem, wrócić do sportu, który kocham, i po prostu żyć bez bólu! Koszty operacji, konsultacji dietetyka, fizjoterapeuty uroginekologicznego, badań i wizyt lekarskich są ogromne. Wierzę jednak, że z Twoją pomocą uda mi się zebrać potrzebne środki. Trudno mi prosić o pomoc, bo zwykle to ja wspierałam różne zbiórki i nigdy nie sądziłam, że sama będę potrzebować pomocy. Nie mam jednak innego wyjścia… Proszę, pomóż mi uzbierać pieniądze na tę operację. Będę wdzięczna za każdą złotówkę, przybliżającą mnie do dnia, w którym obudzę się bez bólu. Agnieszka

15 735,00 zł ( 24,65% )
Brakuje: 48 095,00 zł
Szymon Hennig
9 dni do końca
Szymon Hennig , 20 lat

By nigdy nie zgasła nadzieja... Pomagamy Szymonowi!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie! Wierzę, że jeszcze raz wspomożecie mojego syna! Proszę, bądźcie z Szymonem! Nasz historia Szymon w tym roku skończył 19 lat. Jest pogodnym chłopcem, zawsze chętnym do współpracy i pomocy. W swoim życiu mierzy się jednak z wieloma problemami zdrowotnymi… Na przyjście na świat Szymona czekaliśmy bardzo długo. Lekarze z podjęciem decyzji o porodzie czekali do ostatniej chwili... Niestety, syn urodził się z niedotlenieniem mózgu, guzem i padaczką, a także z dodatkowymi palcami u prawej dłoni. Pierwszą operację częściowego usunięcia wroga przeszedł w wieku 3 lat, drugą w wieku 7 lat. 1,5 miesiąca w warszawskim szpitalu, tydzień w śpiączce... 7 dni, które trwały całą wieczność. Mogło zdarzyć się tak naprawdę wszystko. Razem z otwarciem przez Szymona oczu przyszła informacja o powikłaniach. Niedowład prawej strony i umiarkowana niepełnosprawność umysłowa… Taka wiadomość dla rodziców to jak wyrok. Jesteśmy już 12 lat po operacji guza. Syn wymaga ciągłej, intensywnej rehabilitacji, zarówno ruchowej jak i logopedycznej. Ma cukrzycę, systematycznie zażywa lekarstwa i zastrzyki. Potrzebuje stałej opieki specjalistów. Wszystko to daje Szymkowi możliwość samodzielnego poruszania się i funkcjonowania wśród rówieśników w szkole specjalnej.  Niestety dalej odczuwamy skutki pandemii. Szymon stał się bardziej nerwowy i niecierpliwy. Dodatkowo pojawił się u niego zanik mięśni na plecach… Jako matka pragnę pomagać synowi, jak tylko mogę. Koszty są jednak ogromne! Pieniądze ze zbiórki chciałabym przeznaczyć na turnusy rehabilitacyjne, wizyty lekarskie oraz zakup środków pomocniczych. Proszę o pomoc, o każdą złotówkę, dzięki której będzie nam łatwiej przetrwać ten trudny czas! Kazimiera, mama Szymona

12 167,00 zł ( 38,12% )
Brakuje: 19 748,00 zł