Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewa Lorek
Pilne!
Ewa Lorek , 66 lat

Ukochana Ewa walczy z GUZEM MÓZGU❗️Potrzebna PILNA pomoc❗️

Zwracam się do Was z prośbą o pomoc w niezwykle trudnej chwili. Moja kochana mama Ewa została zdiagnozowana z glejakiem, złośliwym nowotworem mózgu z kilkoma dużymi ogniskami. Glejak to jeden z najbardziej agresywnych rodzajów raka, który podstępnie rozwija się w komórkach glejowych w mózgu. Choroba ta niestety rozwija się szybko i wymaga intensywnego leczenia, które jest nie tylko wyczerpujące, ale i bardzo kosztowne. Wykryte zmiany są agresywne i dużych rozmiarów oraz powodują rozległy obrzęk i stan zapalny uciskający na kolejne obszary mózgu. Stopniowo zanika u mamy zdolność mówienia, poruszania się i wykonywania innych podstawowych czynności. Jest to druzgocące dla osoby, która 2 miesiące temu nie miała żadnych objawów. Wszystko nastąpiło tak gwałtownie i niespodziewanie... Nikt w Polsce nie chciał podjąć się leczenia operacyjnego zmian wykrytych u mamy. Byliśmy odsyłani kilkukrotnie z hasłem "nie da się" albo "nie operujemy takich zmian"... Aż znaleźliśmy jedynego neurochirurga, który guza usunie w całości. Mowa tu o dr. Witoldzie Libionce ze szpitala w Kluczborku. Operacja odbędzie się już w sierpniu – mamy bardzo mało czasu na zebranie potrzebnej kwoty, co spędza nam sen z powiek. Kwota zabiegu i późniejszego leczenia wraz z dojazdami, wizytami i opieką pooperacyjną to około 200 tys. zł. Obecnie mama przechodzi trudny czas, a my wraz z nią, bo nie ma nic gorszego niż patrzeć na cierpienie najbliższej osoby, dla której nie ma szans na ratunek. Mama walczy z chorobą, bólem i lękiem, nie porusza się, jest bardzo nerwowa, bo nie może się komunikować – guz uciska na ośrodki mowy w mózgu. Potrzebuje całodobowej opieki. Mama nie spożywa samodzielnie posiłków i trzeba pomagać jej we wszystkich czynnościach życia codziennego. Błagam wszystkich o pomoc dla mojej ukochanej mamy, która gaśnie z dnia na dzień. Proszę o pomoc nie tylko osoby zdrowe, ale też tych, którzy są w stanie zrozumieć nasze położenie, bo przechodzili przez coś podobnego w życiu. Mama zawsze była dla nas wsparciem i pomocą w każdej sprawie. Teraz jest całkowicie od nas zależna. Jest to dla nas tragedia – diagnoza była dla wszystkich nagłym szokiem i nigdy nie przypuszczalibyśmy, że taka sytuacja wydarzy się w naszym życiu. Proszenie o wsparcie jest dla nas niezwykle trudne, ale chcemy wspierać mamę w tej walce na wszystkie możliwe sposoby. Zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie finansowe, choć proszenie o pomoc nie przychodzi nam łatwo. Każda złotówka jest na wagę złota i przybliża nas do celu, jakim jest zapewnienie mamie najlepszej możliwej opieki i szansy na wyzdrowienie. Prosimy o każdą, nawet najmniejszą wpłatę, która przybliży nas do wspólnego celu. Jeżeli nie jesteś w stanie dołożyć swojej cegiełki w postaci materialnej, proszę udostępnij i poinformuj swoich bliskich o zbiórce – to nic nie kosztuje. Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy zdziałać więcej. Dziękujemy za każdą formę wsparcia – zarówno finansową, jak i za udostępnienie tej informacji dalej. Koszty leczenia znacząco przewyższają nasze możliwości finansowe. Jeśli nie zbierzemy odpowiedniej kwoty, to do szeregu obecnych problemów zdrowotnych dojdzie kolejny, czyli kredyt. Spłacenie takiej kwoty jest dla nas niewykonalne, zaś opieka nad mamą wymaga albo skorzystania z profesjonalnej pomocy, albo obecności kogoś z nas w domu. To z kolei oznacza rezygnację z pracy zawodowej, aby pomagać mamie w codziennym życiu. Każda wpłata przybliża do celu – uratowanie życia najważniejszej osobie w życiu, ukochanej mamy. Anna Elzanowska - córka

8 335,00 zł ( 3,91% )
Brakuje: 204 431,00 zł
Bartosz Czesnowicz
Bartosz Czesnowicz , 44 lata

Tylko kosztowna operacja daje mi szansę na złagodzenie skutków choroby! POMOCY!

Dokładnie 1 stycznia 2023 roku poczułem niepokojący, silny ból głowy.  Przez kolejne dni ból narastał, z czasem stał się nie do wytrzymania. Po tygodniu nieustępliwego cierpienia trafiłem do szpitala, gdzie szybko otrzymałem okrutną diagnozę… Niezwłocznie przewieziono mnie na oddział neurologiczny, gdzie specjaliści zlecali kolejne badania. Poza uporczywym bólem głowy nie miałem innych objawów, co dodatkowo dziwiło lekarzy. Gdy przyszły wyniki odwiedził mnie ordynator. Już po jego minie mogłem stwierdzić, że nie otrzymam dobrych wieści. Powiedział, że to STWARDNIENIE ROZSIANE. Byłem załamany! Kiedy wracałem ze szpitala do domu, wiedziałem, że moje życie się zmieni, ale nie sądziłem, że choroba zacznie się rozwijać tak szybko. Po pół roku od otrzymania diagnozy zacząłem odczuwać drżenie kończyn i głowy. Dziś jest ono nie do wytrzymania i uniemożliwia mi samodzielne funkcjonowanie. Każdy kolejny dzień to dla mnie wyzwanie. Wstaję tylko w ostateczności, staram się poruszać o chodziku, kulach, za pomocą elektrycznego wózka inwalidzkiego…  Dotychczas lekarze rozkładali ręce z niemocy, nie znaleźli odpowiedzi, dlaczego choroba postępuje u mnie tak szybko. Pojawiło się jednak światełko w tunelu. Mam szansę na przejście operacji wszczepienia do mózgu elektrody oraz czipu, który łagodziłby moje objawy nawet do 90%! Niestety taki zabieg jest niesamowicie drogi, a do tego nie mam zbyt wiele czasu, aby zdobyć środki.  Nie jest prosto prosić o pomoc, szczególnie kiedy jeszcze niedawno to ja starałem się pomagać innym. Niestety choroba postępuje w zawrotnym tempie i nie mam czasu do stracenia. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Wierzę, że są na tym świecie są ludzie, dla których mój los nie będzie obojętny. Każda złotówka jest ważna i daje mi szansę na lepsze życie! Bartek 

135 088,00 zł ( 90,7% )
Brakuje: 13 849,00 zł
Oliwier Bajur
Oliwier Bajur , 16 lat

Oliwier marzy, aby żyć jak inni... Potrzebna pomoc❗️

Ten dzień zostanie w mojej pamięci na zawsze. Dzień, kiedy poznałam mojego 1,5 rocznego synka. Był śmiech, łzy wzruszenia, wielka radość... To była jedna chwila, w której poczułam, że to moje dziecko. W tym dniu urodziłam go sercem. Stan zdrowia mojego dziecka niestety się pogarsza, a ja w dalszym ciągu szukam przyczyny. Błądzę w niewiedzy, rozmawiam z rodzicami chorych dzieci, słucham lekarzy, ale nie przynosi to rezultatów. Zespół Coffina-Lowry’ego jest bardzo rzadki i jeszcze dużo rzeczy jest w nim nieodkryte. Tak bardzo nie chciałabym słyszeć o pogorszeniu… Staram się każdego dnia robić wszystko, żeby syn był szczęśliwy i nie odczuwał swojej inności. Ostatnio nasiliły się bezdechy senne. Czuwałam i z lękiem spoglądałam, czy moje dziecko jeszcze oddycha. Wybudzałam się z przerażeniem, że następnym razem mogę już nie zdążyć. Zamierałam na kilka sekund, kiedy Oli przestawał oddychać, dusił się, nie mógł złapać powietrza… Saturacja spadała do 69%. Oliwier musi być podłączony do respiratora CPAP w czasie drzemek popołudniowych jak i w nocy. Dzięki temu będzie miał możliwość spokojnie oddychać podczas snu bez narażenia życia. Nie chcę myśleć, co by było gdyby… Pewnego dnia Oli miał tak mocne bóle brzucha, że spędziliśmy w szpitalu 14 dni. Z krwi wyszła borelioza, więc zostały przypisane antybiotyki, ale nadal nie wyjaśniono przyczyny bólu brzuszka. Zostaliśmy wypisani do domu, a parametry nie spadły do odpowiedniego poziomu. 1,5 tygodnia po wyjściu ze szpitala na wizycie prywatnej u gastrologa została postawiona diagnoza – refluks. Kiedy po prawie dwóch tygodniach pobytu w szpitalu podjęto decyzję o przeprowadzeniu gastroskopii, trzeba było ją bardzo szybko zakończyć z uwagi na zagrożenie życia Oliwierka. Walka o życie i zdrowie własnego dziecka jest przerażająca jak nic innego. Pojawiła się też kolejna odsłona choroby – katapleksja. Wtedy występuje całkowita utrata napięcia mięśniowego i Oliwier bezwładnie upada. Jesteśmy w trakcie szukania leku, który będzie odpowiedni. Na razie synek musi cały czas chodzić z kimś pod rękę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy atak nastąpi. Pogłębiła się też o kilka stopni kifoza. Oliwierkowi jest wciąż potrzebna ciągła i intensywna rehabilitacja ruchowa i umysłowa, aby chociaż utrzymać to, co przez lata wypracowaliśmy a jeśli Bóg da, nawet poprawić stan zdrowia. Nie wiem, co mam robić. Oliwier potrzebuje rehabilitacji, specjalnej suplementacji leków, a moje środki topnieją z dnia na dzień. Nie mamy marzeń na przyszłość. Już dawno o nich zapomnieliśmy – żyjemy, cieszymy się chwilą, bardzo dużo czasu spędzamy na rehabilitacjach i konsultacjach... Chcielibyśmy żyć normalnie. Tak jak każdy zdrowy człowiek Nie żałuję żadnej chwili, żadnej podjętej decyzji w moim życiu... Nic bym w nim nie zmieniła. Po prostu z całego serca pragnę, aby moje dziecko było szczęśliwe. Oddałabym za to wszystko, dlatego staram się każdego dnia być kilka kroków przed chorobą. Dziękuję za wsparcie, jakiego nam udzielacie i proszę o pochylenie się nad nami kolejny raz.  Bez Was zginiemy w tym świecie – Oliwier się cofnie w swoim rozwoju, a mi pęknie serce… Mama ➡️ Facebook

55 464,00 zł ( 52,13% )
Brakuje: 50 919,00 zł
Amelia i Kinga Bińczak
Amelia i Kinga Bińczak , 13 lat

Niewidzialna choroba i realna niepełnosprawność – Mama i córka potrzebują wsparcia❗️

Zakładając zbiórkę na rzecz córki, nigdy nie opowiadałam o sobie, ponieważ dobro dziecka była dla mnie najważniejsze. Dzisiaj jednak wiem, że mój stan zdrowia wpłynie również na Amelkę, dlatego muszę prosić o pomoc dla nas obu. Podstawowym schorzeniem, z jakim zmaga się moja córka, jest afazja motoryczna. W wieku 3-4 lat Amelka mówiła jedynie kilka podstawowych słów jak „mama", „tata". Oczywiście to wszystko powodowało problemy z komunikacją z rówieśnikami. Tak naprawdę wszyscy domownicy musieli nauczyć się jej języka. Miesiącami szukaliśmy odpowiedzi na pytanie, co tak naprawdę dolega Amelce. Na początku nie wiedziałam, co to tak naprawdę jest. Jednak teraz wiem, że jest to złodziej słów... Przechodziliśmy przez terapie psychologiczne, pedagogiczne i logopedyczne. Amelka posiada orzeczenie o kształceniu specjalnym oraz ma orzeczenie osobny niepełnosprawnej. Mimo tych trudności Amelka chodzi do szkoły. Problemów jest jednak więcej. Amelka przeszła zabieg podcięcia więzadła podjęzykowego. Stale jest pod opieką neurologa, ortopedy ze względu na skoliozę, okulisty, psychologa i logopedy. Kiedy inne dzieci idą do domu po szkole, Amelka idzie albo do logopedy, albo na rehabilitację, albo do lekarza. Jednak wiemy, że dzięki temu Amelka będzie mogła funkcjonować beż żadnych zmartwień. Ja, odkąd pamiętam, zmagam się z problemami zdrowotnymi – leczenie chirurgiczne, farmakologiczne... Pewnego dnia obudziłam się cała zesztywniała. Wszystkie stawy były popuchnięte, a każda kolejna noc przynosiła ból. Teraz już wiem, że to choroba Raynalda, a po szeregu badań wyszedł jeszcze toczeń. To choroba autoimmunologiczna. Ciągły ból i stany zapalne stały się dla mnie normą, ale 29 września 2023 szczególnie zapadnie mi w pamięci. Złamałam piszczel w 3 miejscach, kości strzałki i stawu skokowego. Po skomplikowanym zabiegu czucie w stopie jest znikome. Przez pół roku była osobą leżącą, a teraz poruszam się o kulach. Toczeń nie daje o sobie zapomnieć. Nie jestem mimo to zła na los, bo jakoś pogodziłam leczenie swoje i Amelki. Ale na tę chwilę potrzebuję dalszej diagnostyki, wizyt i rehabilitacji. Zwalają się na nasz koszty, z którymi już sobie nie poradzę. Walka o przyszłość córeczki też wiąże się z ogromnymi kosztami! Zrobiłabym wszystko dla mojego dziecka, ale choroba mi to uniemożliwia. Dlatego znów proszę o pomoc. Kinga

2 025 zł
Łukasz Gładysiak
Łukasz Gładysiak , 39 lat

Każdy dzień jest walką o sprawność – wesprzyj Łukasza!

Od lat każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem. Lista diagnoz lekarskich się nie kończy, a moje życie wypełnia leczenie i rehablitacja. Nie mogę jednak się poddać – mam dla kogo walczyć! Od dzieciństwa zmagam się ze zwyrodnieniem stawów kolanowych, które znacznie utrudnia mi chodzenie. Cierpię także na otyłość olbrzymią, która wiąże się z nadciśnieniem tętniczym, niedoczynnością tarczycy, zwyrodnieniem stawów biodrowych i cukrzycą.  Jestem pod stałą kontrolą specjalistów – obecnie muszę przyjmować nierefundowane leki, których cena to ponad 600 zł miesięcznie. Powinienem uczęszczać także na intensywną rehabilitację, jednak nie mam na to środków finansowych... W styczniu na komisji lekarskiej otrzymałem orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy. Już wcześniej było mi trudno... To niemożliwe, żebym samodzielnie udźwignął ciężar finansowy wizyt lekarskich, leków i rehabilitacji. To wszystko sprawiło, że przez chwilę zupełnie się załamałem… Jednak wiem, że nie mogę się poddać! Moją motywacją do walki o zdrowie są ukochane dzieci. To dla nich muszę być jak najdłużej sprawny. Chcę obserwować jak dorastają i być zawsze przy nich, kiedy będą potrzebować mojej pomocy.  Bardzo proszę Was o pomoc. Dalsze leczenie i rehabilitacja są niezbędne, żeby poprawić mój stan zdrowia. Każda darowizna to dla mnie promyk nadziei na lepsze jutro!  Łukasz

348 zł
Anna Kuźnar
Anna Kuźnar , 66 lat

Anna mogła umrzeć przez ukąszenie kleszcza – POMOCY❗️

Rok temu w naszym życiu wydarzyła się tragedia. Jeden malutki pajęczak zniszczył życie mojej żony! Z pozoru zupełnie niewinne ukąszenie kleszcza doprowadziło do dramatu, którego nie sposób opisać słowami… Ania to niezwykle dobra, ciepła i radosna osoba, która zawsze stawiała potrzeby innych ponad swoje własne. Rok temu na spacerze z psami Anię ugryzł zakażony kleszcz. Nikt z nas nie przypuszczał, że ta chwila zmieni jej życie w piekło. Choroba zaczęła się niewinnie – przez cały miesiąc Ania miała objawy grypy. Myśleliśmy, że to nic poważnego i szybko przejdzie. Niestety, to był dopiero początek koszmaru... Okazało się, że w ciele Ani rozwija się kleszczowe zapalenie mózgu, które doprowadziło do całkowitego paraliżu ciała! Moja ukochana żona spędziła dwa miesiące na OIOMie walcząc o życie. Trzykrotnie była bliska śmierci, a lekarze dawali jej minimalne szanse na powrót do zdrowia.  Dzięki niezwykłej sile, woli życia i ogromnej walce całej rodziny, Ania przetrwała. Jednak teraz czeka ją długa i trudna rehabilitacja. Żona jest sparaliżowana czterokończynowo, nie może oddychać samodzielnie i potrzebuje całodobowej opieki. Ma też uszkodzone płuca i przełyk, więc jest karmiona przez PEG. Publiczne placówki rehabilitacyjne nie zapewniają niestety dostępu do respiratora, a ośrodki z respiratorem nie mają profesjonalnej rehabilitacji neurologicznej. Tym samym koło się zamyka... Pozostają nam prywatne ośrodki rehabilitacyjne, w których miesięczne koszty opieki sięgają nawet 40 tysięcy złotych! To dla nas ogromne obciążenie emocjonalne i finansowe. Wierzymy jednak, że z Waszą pomocą możemy dać Ani szansę chociaż na odrobinę samodzielnego funkcjonowania. Przez prawie rok widzi tylko szpitalne ściany, a my pragniemy dać jej szansę na powrót do domu. Każda złotówka, każde słowo wsparcia, każde udostępnienie tego apelu, przynosi nam nadzieję na lepsze jutro i wiarę, że znajdziemy drogę wyjścia z tego koszmaru. Z całego serca dziękujemy za Waszą życzliwość i wsparcie. Mąż Bogdan i rodzina Ani

22 807,00 zł ( 7,14% )
Brakuje: 296 342,00 zł
Mateusz Trokowski
Mateusz Trokowski , 32 lata

Walka Mateusza trwa od narodzin! Potrzebne wsparcie!

Staram się prowadzić życie typowego trzydziestolatka i cieszyć się z każdego dnia. Niestety, rzeczywistość nigdy nie była mi przychylna. Od urodzenia tkwię w szponach chorób i niepełnosprawności! Kiedy byłem małym chłopcem, każda wizyta u lekarza przynosiła nową diagnozę… Mózgowe porażenie dziecięce, skolioza, padaczka, oczopląs, czy wady serca – teczka mojej dokumentacji medycznej stawała się coraz grubsza… Zawsze mogłem liczyć na wsparcie mojej rodziny, jednak codzienność była dla nas wszystkich bardzo trudna. Do trzeciego roku życia lekarze przewidywali, że nigdy nie będę mógł chodzić o własnych siłach. Ta przerażająca diagnoza wypełniała naszą rzeczywistość rozpaczą. Zapisany na intensywne zajęcia rehabilitacyjne, wreszcie samodzielnie postawiłem kilka kroków. Mama często wspomina, że był to jeden z najpiękniejszych momentów w jej życiu. Wysiłki raz po raz przynosiły oczekiwane rezultaty, jednak problemy stale narastały. Czekały mnie operacje serca, dalsza farmakoterapia oraz ćwiczenia, mające na celu osiągnięcie sprawności. Bywały momenty, w których czułem, że to wszystko za bardzo mnie przytłacza… Nie mogłem zrozumieć, dlaczego mnie to spotkało… Trudności z poruszaniem się nie są moimi jedynymi problemami. Deformacja klatki znacznie ogranicza mi pobór powietrza. Moje płuca mają 25% pojemności… Nie wiem, jakie to uczucie oddychać pełną piersią. Gdyby nie koncentrator tlenu, prawdopodobnie nie dałbym rady! Ratunek przynosi rehabilitacja oraz ćwiczenia oddechowe, które wykonuję podczas amatorskiego śpiewania. To coś, co sprawia mi niebywałą radość. Muzyka, która mnie otacza, jest dla mnie ukojeniem w trudnych momentach. Bardzo chciałbym poczuć ją całym sobą na koncertach ulubionych wykonawców. Niestety, nie jest to możliwe… Przeszkodą jest padaczka. Migające światła niemal zawsze kończą się jej atakami. Choroba ta doskwiera mi także przy zmianach pogody. Wszystko to powoduje, że każdy dzień może być dla mnie okrutnym zagrożeniem. Oprócz muzyki wielką pasją jest dla mnie żużel. Pamiętam moment, kiedy pierwszy raz znalazłem się na stadionie. Pomyślałem, że właśnie w tym miejscu mogę odpocząć od smutnej codzienności. Nie wyobrażam sobie, że nie mógłbym dojść tam o własnych siłach. Lekarze mówią, że tylko codzienna rehabilitacja jest w stanie mi to zapewnić. Spotkania generują jednak przygniatające mnie koszty… Każdy dzień jest dla mnie walką. Nie znam innej rzeczywistości. Choć często brak mi sił, nie zamierzam poddać się nigdy! Potrzebna mi w tym jednak Wasza pomoc! Mateusz

6 521 zł
Nikola Krysiak
Nikola Krysiak , 17 lat

Walka o sprawność nie ustaje – pomóż Nikoli!

Okrutny i niesprawiedliwy los skazał naszą córkę na cierpienie. Choroba postępuje od lat i nie mamy już nadziei, że Nikola kiedykolwiek wstanie z wózka. Cały czas zadajemy sobie pytanie – co zrobić, by miała siłę do walki o sprawność? Nikola cierpi na postępującą ataksję móżdżkową – jej codzienność po brzegi wypełniają kolejne konsultacje, badania i rehabilitacje. Od kilku lat porusza się wyłącznie na wózku. Z początku wierzyliśmy, że to chwilowy problem. Że córeczka odzyska siły i stanie na nogi, jednak dni zamieniały się w tygodnie, tygodnie w miesiące, a sytuacja, zamiast się poprawiać, jest coraz gorsza... Szarą codzienność Nikoli rozświetlają turnusy rehabilitacyjne. Na każdy wyjazd czeka z niecierpliwością i planuje wizyty u ulubionych specjalistów. Przed nami obecnie dwa turnusy – w czerwcu i listopadzie. Niestety, nasza sytuacja finansowa nie pozwala na opłacenie ich w całości… Już raz udowodniliście, jak wielka moc drzemie w Waszych sercach – dzięki Wam udało się sfinansować zakup wózka dla Nikoli.  Zwracamy się do Was ponownie z prośbą o pomoc! Nie wyobrażamy sobie odebrać Nikoli szansy na rozwój, którą dają jej wyjazdy rehabilitacyjne. Zrobimy wszystko, by na twarzy naszej córki zagościł uśmiech! Rodzice

492,00 zł ( 9,24% )
Brakuje: 4 828,00 zł
Filip Konopka
Filip Konopka , 4 latka

„Czekam na dzień, kiedy synek powie, że mnie kocha…” – pomóż w walce o zdrowie Filipa!

Mój synek jest małym, kochanym chłopcem. Dzień jego urodzin był najszczęśliwszym dniem mojego życia! Nie mogłam się doczekać, aż zabiorę go do domu. Chciałam zapewnić mu wspaniałe dzieciństwo i tylko patrzeć jak rośnie! Filipek rozwijał się dobrze, jego zachowanie właściwie nie różniło się od innych niemowlaków, uśmiechał się i gaworzył. Nigdy nie zapomnę tego cudownego dnia, kiedy po raz pierwszy usłyszałam słowo „mama”! Chyba każda kobieta marzy o tym momencie! Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w przyszłości może się to już nie powtórzyć…  Wróciłam do pracy, kiedy Filip miał roczek. Ciężko było mi rozstać się z synkiem, z którym do tej pory mogłam spędzać całe dnie. Jednak po trzech miesiącach zaczęło dziać się coś niepokojącego – u Filipka zaczęła zanikać mowa! Byłam bardzo zaniepokojona, bałam się, że to skutek tej nagłej rozłąki. Natychmiast zaczęłam szukać pomocy u specjalistów! Byliśmy z synkiem u różnych lekarzy, aż zostaliśmy skierowani na konsultację z psychiatrą. Już na pierwszej wizycie dowiedziałam się, że Filip ma autyzm! To był dla mnie kompletny szok, nie mogłam w to uwierzyć! Przecież tak dobrze się rozwijał… Ta informacja była jak grom z jasnego nieba! Nasze szczęśliwe, spokojne życie zostało zburzone! Od diagnozy minęło już trochę czasu, a ja ciągle staram się, by synek miał jak najlepsze dzieciństwo. Każdy dzień to walka o sprawność i rozwój Filipka. Regularnie jeździmy na zajęcia wczesnego wspomagania rozwoju. Niestety, dojazd to aż 100 kilometrów w jedną stronę! Nic jednak nie stanie mi na przeszkodzie w walce o przyszłość mojego dziecka! Dzięki ciężkiej pracy, jaką synek wkłada w zajęcia, obserwuję ogromne postępy w jego rozwoju. Wiele czasu poświęcam też na powtarzanie z nim ćwiczeń w domu. Filip coraz lepiej radzi sobie ze wskazywaniem liczb i kolorów, ale wiem, że przed nami jeszcze ogrom pracy… Cały czas powtarzam synkowi, że go kocham, ale czy kiedyś sam będzie potrafił powiedzieć mi to samo? Jedyną szansą, by tak się stało jest kontynuowanie specjalistycznych zajęć. Nie mogę dopuścić do regresu! Refundowane terapie to kropla w morzu potrzeb, a te nierefundowane są bardzo kosztowne… Proszę, pomóżcie mi w tej trudnej walce o lepszą przyszłość Filipa! Kamila, mama

398 zł