Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jadwiga Klicka
Pilne!
Jadwiga Klicka , 66 lat

RAK nie może wygrać❗️Podaj mi dłoń i pomóż zostać po stronie życia❗️

Kiedy sięgam pamięcią do początku choroby wraca do mnie silny ból i paraliżujący strach! Pod pachą wyczułam niepokojące zgrubienie i zapisałam się na USG. Badanie wykazało, że rosnący w węzłach chłonnych guz miał 5 cm średnicy i wymagał natychmiastowej konsultacji z chirurgiem! Wyniki biopsji były druzgocące – zaatakował mnie NOWOTWÓR! Guz niestety był zbyt duży, bym mogła poddać się operacji od razu. Określono więc typ i podtyp raka i przepisano mi hormonoterapię, dzięki której objętość guza zmniejszyła się o połowę. Po kilku miesiącach – w styczniu 2024 roku – przeszłam operację wycięcia części lewej piersi i 9 węzłów chłonnych, w których pojawiły się przerzuty.  Rak zaatakował tak duży obszar, że specjaliści zadecydowali o konieczności przyjęcia chemii i radioterapii. Chemioterapia była najtrudniejszym czasem w moim życiu… Nie poznawałam swojego odbicia w lustrze, a włosy wypadały mi garściami! Rak niszczył już nie tylko moje ciało, ale i psychikę!  Na szczęście udało mi się dotrwać do końca leczenia chemią i czekała mnie radioterapia. Ostatniego dnia naświetlań byłam na kontroli u lekarki prowadzącej, która nie miała dla mnie dobrych wiadomości: “Pani Jadwigo, ten rak daje duże ryzyko przerzutów. Jeśli ma być Pani bezpieczna, potrzebne jest jeszcze nierefundowane leczenie”. Wiedziałam, że ta terapia będzie kosztowna, jednak całościowa kwota po prostu zwaliła mnie z nóg. Miesięczny koszt leku to prawie 7 tysięcy złotych, a dwuletnie leczenie wyniesie ponad 170 tysięcy! Wszystkie moje nadzieje na wyzdrowienie legły w gruzach – po prostu nie posiadam takich pieniędzy!  Przeszłam już tak dużo… Nie mogłam się przecież poddać w takiej chwili… Postanowiłam zaufać w moc serc dobrych ludzi i zwrócić się po pomoc do Was! Nie jestem przyzwyczajona do proszenia o wsparcie – to zawsze ja wspierałam innych. Nadal opiekuję się moją mamą, która jest już w bardzo podeszłym wieku! Zrozumiałam jednak, że nie poradzę sobie sama! Od Waszego wsparcia zależy moje życie… Wierzę, że dzięki Wam będę mogła pożegnać okrutny nowotwór raz na zawsze! Z całego serca proszę o pomoc! Jadwiga

1 608,00 zł ( 0,89% )
Brakuje: 177 116,00 zł
Damian Prędota
Damian Prędota , 24 lata

W każdej chwili mogą pojawić się nowe ogniska choroby... Mam coraz mniej czasu❗️

Zanim opowiem swą historię walki z chorobą, krótko się przedstawię. Nazywam się Damian Prędota, mam 24 lata, jestem studentem z niepełnosprawnością w stopniu lekkim Politechniki Wrocławskiej na kierunku elektronika i telekomunikacja. Jestem członkiem studenckiej organizacji Niezależne Zrzeszenie Studentów oraz członkiem Uczelnianej Komisji Rewizyjnej NZS na Politechnice Wrocławskiej. Jako sportowiec godnie reprezentowałem moją uczelnię na Integracyjnych Mistrzostwach Polski i zdobyłem wiele medali m.in. złoty medal w szermierce na wózkach, brązowy medal w podnoszeniu ciężarów oraz 5 medali w parapływaniu. Sport w moim życiu jest bardzo ważny, daje mi radość z życia. Jestem społecznikiem i kocham pomagać, w 2023 roku Prezydent Wrocławia odznaczył mnie za moją działalność na rzecz osób niepełnosprawnych. Ironia losu, dzisiaj ja potrzebuję pomocy. Jestem ZNÓW chory na Zespół Cushinga wywołany złośliwym nowotworem neuroendokrynnym. Po raz pierwszy zachorowałem w 2022 roku. O ile dwa lata temu guza udało się w całości usunąć, ale kosztem III płata płuca prawego, przez co do końca życia będę się zmagał z problemami dotyczącymi układu oddechowego, to tym razem choroba powróciła niespodziewanie i ponownie przyczyną okazał się guz neuroendokrynny.  Tragizmu dodaje fakt, że poza głównym guzem zlokalizowano co najmniej dwa ogniska przerzutowe, gdzie jedno znajduje się w płucu lewym, a drugie pod krtanią. Jakby tego było mało to wciąż nie wiadomo, czy są to na pewno wszystkie ogniska.  Obecnie leczenie jest o wiele trudniejsze, a sama operacja wycięcia najbardziej podejrzanych zmian nowotworowych, z 3 października 2024 nie wystarcza, ponieważ szczegółowe badania wykazały, że komórki nowotworowe, choć aktualnie jeszcze nieaktywne, mogły się rozsiać po niemal całym organizmie i w każdej chwili mogą pojawić się kolejne ogniska w dużo poważniejszych dla przeżycia i funkcjonowania organizmu organach! Leczenie choroby znacznie się pokomplikowało, a szybki powrót do zdrowia jest obecnie wykluczony i jest niemożliwy bez podjęcia dalszego i profesjonalnego leczenia ukierunkowanego specjalnie na skuteczne wyleczenie z Zespołu Cushinga. Konieczne jest bowiem nie tylko zminimalizowanie objawów, ale też całkowita likwidacja przyczyny choroby. Zespół Cushinga utrudnia mi codzienne funkcjonowanie, a dwa lata temu o mało mnie nie zabił. Nikomu nie życzę zachorowania, bo dużym problemem są uciążliwe objawy. Zmagam się codziennie z takimi jak rozstępy, podwyższony kortyzol, spadki potasu, a przez co problemy z sercem i ciśnieniem krwi... Choroba spowodowała również anemię, nadal się zmagam z osłabieniem mięśniowym, miewam problemy ze snem oraz problemy psychiczne... Jeszcze do niedawna charakterystycznym objawem choroby było ,,wieczne” pragnienie i picie dużej ilości wody, nawet do 4,5 litra dziennie. Muszę pilnować regularnego przyjmowania leków hormonalnych i nie tylko, a do tego dochodzą jeszcze skutki leczenia pooperacyjnego, które także wpływa na organizm.  Niestety obecnie jestem jedynie na etapie leczenia objawów, a nie przyczyny, co jest w zupełności niewystarczające. Samo leczenie objawowe ma już skutki uboczne, co także jest uciążliwe. To wszystko sprawia, że bez podjęcia dalszego i profesjonalnego leczenia ukierunkowanego specjalnie na skuteczne wyleczenie przyczyny Zespołu Cushinga moje życie nigdy nie wróci do normy.  Zależy mi na całkowitym wyleczeniu i nie chciałbym do końca życia zmagać się z chorobą... By to osiągnąć, trzeba zlikwidować przyczynę, czyli guza neuroendokrynnego. Niestety leczenie znacznie przekracza mój budżet oraz budżet rodzinny. Dlatego nie mam wyboru jak poprosić o wsparcie w leczeniu i walce o zdrowie. Damian

13 726,00 zł ( 25,8% )
Brakuje: 39 466,00 zł
Patryk Mik
Patryk Mik , 10 lat

Marzenie o zdrowych nóżkach może się spełnić! Zobacz jak!

Patryś przeszedł tak wiele w tak młodym wieku, a dolegliwości zasiały ogromne spustoszenie w jego ciele. Mimo to myślałam, że to koniec złych wieści. Niestety, okazało się, że los napisał dla nas inny, okrutny scenariusz... Mój syn Patryk to skrajny wcześniak. Urodził się w 6 miesiącu ciąży i już w swoich pierwszych dniach stoczył walkę o życie. Po cesarskim cięciu natychmiast trafił pod respirator. Przeszedł 3 operacje na jelitach oraz operację na oczkach… Potem doszło do wylewów krwi do mózgu IV stopnia. W wieku 2 lat lekarze potwierdzili u mojego synka MPD, czyli Mózgowe Porażenie Dziecięce – postać czterokończynowa spastyczna. To zespół zaburzeń, który objawia się napięciem i porażeniem mięśniowym, a także upośledzeniem zdolności koordynacyjnych. Okazało się, że u Patryka powstało najprawdopodobniej przez wylewy do mózgu. To nie był jednak koniec… Gdy synek miał 4 lata, zaczęła się u niego padaczka lekkoodporna, a z czasem, przez MPD – doszło u niego do podwichnięcia biodra. Wzmożone napięcie niemal dosłownie wypchnęło jego kości. Codzienne zmagania były nie do opisania. Okropny ból towarzyszył mojemu synowi w każdej chwili... Tak brzmi nasza historia. Historia pełna bólu i cierpienia dziecka oraz złamanego serca jego matki, która nie może zabrać od niego tej choroby. Ale w tej walce pojawiło się światełko nadziei – armia dobrych serc, dzięki której mogliśmy opłacić drogą i skomplikowaną operację ortopedyczną! Zabieg się udał. BÓL ZNIKNĄŁ! Nie opiszę słowami, jaka to była dla mnie ulga, kiedy nie musiałam już oglądać buzi Patrysia wykrzywionej w grymasie. Ale jak w każdej walce o sprawność, to był tylko jeden z etapów. Teraz czeka nas usunięcie implantów wewnętrznych po operacji oraz wielopoziomowe podanie botoksu w mięśnie, a następnie turnus rehabilitacyjny. To kolejne koszty, których natłok przytłacza nas codziennie. Ale poprzednia zbiórka pokazała nam, że walka ma sens i że jesteśmy na dobrej drodze. Dziś znów przychodzę do Was z prośbą, byście wsparli naszą zbiórkę. Zabieg usunięcia implantów to normalne następstwo operacji, ale też bardzo kosztowne, zwłaszcza w połączeniu z następującą rehabilitacją. Każde wsparcie jest nieocenione i pozwoli nam przejść tę drogę z nadzieją, że na jej końcu czeka upragniona sprawność mojego synka. Marta, mama Patryka ➡️ Patryk - maleńki wojownik

5 219,00 zł ( 16,64% )
Brakuje: 26 143,00 zł
Sławomir Gryta
Sławomir Gryta , 49 lat

Ogień strawił nasz dom! Mieszkamy teraz całą rodziną w jednym pomieszczeniu...

Było przed 23:00, szykowaliśmy się z żoną do snu. Nagle dotarł do nas zapach dymu… Żona chciała przewietrzyć dom i otworzyła okno balkonowe. Wtedy zobaczyła, że pali się nasz dach! Wybiegliśmy natychmiast z domu w tym, co mieliśmy na sobie! Od razu wezwałem straż, ale próbowałem też sam ugasić pożar. Niestety, ogień szybko się rozprzestrzenił i akcja trwała do trzeciej nad ranem. Spaleniu uległa konstrukcja dachu, sam dach, całe poddasze i wszystko, co się tam znajdowało. Spaliły się sprzęty, meble, odzież i buty...  W trakcie akcji strażacy musieli wybić okna i reszta domu została zalana. Meble, łóżka, podłogi – wszystko do wymiany. Część instalacji również... Sufity i ściany zostały okopcone i przesiąkły brudną, śmierdzącą wodą. W domu, który latem malowaliśmy nie da się teraz mieszkać. A przecież jeszcze wcześniej dom przeszedł generalny remont! Wszystkie instalacje zostały wymienione, wstawione nowe okna i drzwi. Zmieniliśmy dach, położyliśmy ocieplenia i izolacje. Niestety, teraz dach trzeba rozebrać i postawić nowy, a zbliża się zima. Koszt remontu oszacowano na  ponad 250 tysięcy złotych, nie licząc spalonych rzeczy! Mieszkamy obecnie w jednym pomieszczeniu z żoną, babcią i dwoma synami w wieku szkolnym, a starszy ma orzeczenie o kształceniu specjalnym. Kredyt zaciągnięty na remont będziemy spłacać przez następnych kilkanaście lat. Nie potrafimy patrzeć z optymizmem w przyszłość… Bardzo prosimy więc Was o pomoc. Każda wpłata będzie dla nas ogromnym wsparciem w odbudowie tego, co odebrał nam ogień! Dziękujemy! W imieniu całej rodziny – Sławomir

8 875 zł
Emilka Walendziak
Emilka Walendziak , 10 lat

Jak wygląda życie po piekle? Wesprzyj dalszą walkę Emilki❗️

Dzień, w którym wszystko się zaczęło, boleśnie zapisał się w naszej pamięci. Krzyk „mamo”, pierwszy atak padaczki, szpital. Diagnoza, która brzmiała jak wyrok: złośliwy guz mózgu. Operacja, wyniszczająca chemia i radioterapia — tak rozpoczęła się walka naszej córki, Emilki. Walka na śmierć i życie. Guz trzeba było usunąć jak najszybciej! Pierwsza operacja trwała 9 godzin. Udało się wyciąć zmianę, ale choroba nie odpuszczała. Emilka przeszła pięć cykli chemii, 30 naświetlań, kolejne cztery cykle… Walczyła jak prawdziwa bohaterka. Niestety, potwór powrócił. Wznowa! Lekarze w Polsce nie mieli już dla nas ratunku. Wtedy podjęliśmy decyzję, która uratowała jej życie — leczenie w Wiedniu. Tam, dzięki Waszej pomocy córeczka przeszła kolejne operacje i specjalistyczne leczenie celowane. To dało niesamowite rezultaty. Dziś Emilka jest czysta, bez oznak nowotworu. Ale czy to koniec walki? Niestety nie. Rok temu córka przeszła ostatnią operację, która przyniosła trudne powikłania. Emilką przez miesiąc wstrząsały silne ataki padaczki. Leżała na oiomie… Napady padaczki spowodowały afazję — córka do dziś ma problemy z niewyraźną mową. Każde słowo, które udaje się jej wypowiedzieć, to efekt ciężkiej pracy i ogromnej determinacji. Co więcej, jej stan musi być stale monitorowany. Raz na dwa miesiące jedziemy na kontrolę do Wiednia. Tamtejsi lekarze są naszą nadzieją, że choroba nie wróci. Koszty nas przerastają. Dojazdy, rezonanse, konsultacje — to wszystko liczymy w tysiącach złotych. Sami nie damy rady.  Prosimy o Twoją pomoc – naszą szansę na przyszłość bez strachu, bez bólu i bez łez. Tylko razem możemy wygrać tę walkę. Emilka ma dopiero 10 lat. Przed nią całe życie, które wciąż możemy uratować... Rodzice

12 062,00 zł ( 5,66% )
Brakuje: 200 704,00 zł
Oliwier Wyszyński
Pilne!
Oliwier Wyszyński , 2 latka

Od ŚMIERCI dzieliły go dni❗️2-letni Oliś walczy z GUZEM MÓZGU – RATUNKU❗️

Z bólem serca spoglądam na łysą główkę naszego Olisia, którą od kilku miesięcy “zdobi” ogromna blizna – medal nierównej walki ze śmiertelną chorobą. Za nami niepoliczone litry chemii, radioterapia, morze wylanych łez, a nowotwór wciąż zadaje nowe ciosy.  Przed diagnozą Oliwierek był energicznym, uśmiechniętym chłopcem, okazem zdrowia. Wszystko zmieniło się nagle, gdy pod koniec lutego zauważyliśmy u niego zachwiania równowagi, potykanie się, chodzenie przy ścianie. Fizjoterapeuta zasugerował problem neurologiczny. Pediatra nie widziała nic niepokojącego i zleciła jedynie badania krwi i wizytę u okulisty. Neurolog również nie widział nic złego. Zlecone USG szwów czaszkowych okazało się być w porządku… Nam jednak trudno było uwierzyć w to, że NIC się nie dzieje. Zabraliśmy Oliwiera do szpitala. Nie myliliśmy się. Wykonana tomografia przyniosła tragiczne wieści – guz wielkości mandarynki umiejscowiony w móżdżku! Nasz świat runął... To, co dzieje się w sercu i głowie w takiej chwili jest nie do opisania. Po rezonansie magnetycznym podjęto decyzję o natychmiastowej operacji. Nie było nawet czasu na biopsję, bo jak się okazało Oliwierek trafił do szpitala w ostatniej chwili! Ciśnienie wewnątrzczaszkowe, wodogłowie… Kilka dni dzieliło go od ŚMIERCI! 6-ścio godzinna operacja uratowała jego życie. Choć lekarzom udało się wyciąć prawie całego guza, operacja doprowadziła do poważnych powikłań. Oliwierek był kilka dni w śpiączce. Gdy już ustabilizowano jego stan dostaliśmy kolejny cios – zespół tylnojamowy… Nasz rozgadany chłopczyk nie mówi, nie śmieje się, nie przełyka śliny, nie otwiera oczu, nie rusza lewą częścią ciała, nie chodzi… W nas tli się nadzieja, że nowotwór okaże się niezłośliwy. Wyrok – medulloblastoma IV stopnia. Z uwagi na wiek rokowania nie są zbyt pomyślne. Oliwierek z neurochirurgii trafia na onkologię, a my zamieszkujemy w szpitalu. Drżymy o niego i o nasze nienarodzone dziecko – chwilę przed diagnozą dowiedzieliśmy się o drugiej ciąży. Czy w takim stresie uda się utrzymać ciążę? Czy Oliś pozna swoją siostrzyczkę? Wylewamy morze łez, ale staramy się z całych sił nie tracić nadziei i wierzyć, że pokonamy nowotwór i w końcu wrócimy do domu z dwójką dzieci. Oliwierek całkiem dobrze znosi chemię. Zaczyna robić postępy, pojawiają się pierwsze słowa, uśmiech, pierwsze próby samodzielnego jedzenia, lewa rączka powoli się uruchamia… Odzyskujemy nadzieję i cieszymy się z każdego małego kroczku do przodu. W dzień drugich urodzin naszego skarba dostajemy informację, że nie jest to medulloblastoma, a AT/RT. Szanse Olisia drastycznie spadają! To jeden z najrzadszych i najbardziej agresywnych nowotworów OUN u dzieci. Trzeba zmienić leczenie na bardziej agresywne. Słyszymy, że nasze dziecko może zabić nie tyle nowotwór, co samo leczenie! Ponownie upadamy… Akceptacja nowej diagnozy nie przychodzi nam łatwo, ale co możemy zrobić? Wciąż liczymy na cud. Kolejne cykle chemioterapii są dla Olisia bardzo trudne. Spadają leukocyty, płytki krwi, hemoglobina. Konieczne są liczne transfuzje. Nasze dziecko cierpi, codziennie na to patrzymy i tak niewiele możemy zrobić, żeby mu pomóc. Ponownie zbiera się płyn mózgowo-rdzeniowy konieczna jest operacja wszczepienia zastawki regulującej płyn mózgowo-rdzeniowy. Słabe wyniki i stan Olisia nie pozwala nam na powrót do domu. Dni, zamieniają się w miesiące, pragniemy chociaż na kilka dni zabrać Oliwierka do domu, dać mu radość z pobytu w swoim domu, ale stale coś staje na przeszkodzie. Oliwierek wciąż nie chodzi, wymaga intensywnej rehabilitacji. Do tej pory przetrwał 8 cykli chemioterapii, 6 tygodni radioterapii, a przed nami kolejne cykle chemii, które zaplanowane są na najbliższy rok. A co jeśli leczenie przestanie działać? A co jeśli będzie wznowa? Od 8 miesięcy praktycznie mieszkamy w szpitalu. Na co dzień spotykamy rodziny, dla których wyczerpały się już możliwości leczenia w Polsce. Boimy się, że to spotka również nas. A wtedy każdy dzień zwłoki będzie grał na naszą niekorzyść... Dlatego już dziś uruchamiamy zbiórkę. Potrzebujemy Waszego wsparcia w opłaceniu leczenia, rehabilitacji oraz konsultacji lekarskich. Obiecaliśmy sobie i Olisiowi, że poruszymy niebo i ziemię, by wygrał tę walkę... Zrozpaczeni rodzice – Daria i Arek

32 188 zł
Lucyna Morawska
Lucyna Morawska , 56 lat

Powódź zniszczyła nasz rodzinny dom! Prosimy o wsparcie!

Nikt się nie spodziewał, że skutki powodzi będą tak dotkliwe. Tragiczny widok naszego rodzinnego domu po zalaniu na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Wciąż nie wierzymy, że jedna doba przyniosła tak olbrzymie straty. Ewakuowaliśmy się w ostatniej chwili, znajdując schronienie u znajomych, mieszkających kilometr od domu. Poziom wody był tak duży, że trzeba było pojechać do nich traktorem. Samochodu nie dałoby się odpalić. Po dobie pełnej stresu o nasze bezpieczne miejsce przyszedł czas, by ocenić straty. Drzwi ledwo dało się otworzyć. Wszędzie było błoto i zanieczyszczenia. Nie wiedzieliśmy, od czego zacząć porządki. Musieliśmy wyrzucić rozpadające się meble oraz podłogę. Osuszyć i odkazić cały budynek. Najbardziej ucierpiała sypialnia – materac był cały nasiąknięty wodą, a panele same odchodziły od podłogi. Na szczęście dom da się uratować. Niestety, koszt remontu wszystkich pomieszczeń oraz zakupu nowych mebli jest bardzo duży. Jeśli jesteście gotowi pomóc, będziemy niezwykle wdzięczni! Rodzina Morawskich

71 zł
Marcelina Michta
Pilne!
Marcelina Michta , 24 lata

BIAŁACZKA okazała się oporna na leczenie❗️TRACIŁAM wzrok❗️POMÓŻ❗️

Widziałam strach w oczach lekarzy. Chemioterapia nie działała, a wyniki krwi były coraz gorsze. Czułam, że śmierć się zbliża. BIAŁACZKA zniszczyła moje postrzeganie świata. Już nic nigdy nie będzie takie samo… O chorobie dowiedziałam się z dnia na dzień. Z początku myślałam, że mam coś z tarczycą. Od miesięcy byłam ospała, osłabiona i obolała. Stwierdziłam, że najwyższy czas zrobić badania krwi i gastroskopię. Ich wynik okazał się moim największym życiowym koszmarem. Przerażona wysłałam go mojej przyjaciółce, Dominice, która studiuje medycynę. Zadzwoniła do mnie z prośbą o ich pilne powtórzenie. Jej głos drżał. MODLIŁYŚMY SIĘ, że ktoś w laboratorium się pomylił. Byłam przerażona. Płakałam w objęciach mojej drugiej przyjaciółki, Julii. Następny dzień przyniósł to, czego każda z nas obawiała się najbardziej. Dominika powiedziała, że mam białaczkę. Wynik potwierdziła jej wykładowczyni. Od razu skierowały mnie na SOR. 23 lutego 2024 roku trafiłam na oddział hematologii. Lekarze sprawdzali kondycję mojej skóry, szukając siniaków. Nie wierzyli, że czuję się dobrze, skoro moje wyniki były w OPŁAKANYM STANIE. Kolejne badania odsłoniły całą prawdę. Choruję na ostrą białaczkę szpikową – nowotwór złośliwy krwi. Po kilku dniach miałam zacząć chemioterapię. Wiedziałam, że wypadną mi włosy. Jestem fryzjerką. Od zawsze uważałam je za bardzo ważny atrybut. Bardzo bałam się tego widoku, więc poprosiłam Dominikę o to, by ogoliła mi głowę. Przyjaźnimy się od dzieciństwa. Zaczęłam też pracę nad wymodelowaniem mojej własnej peruki. Pierwszy cykl chemioterapii nie zadziałał. Białaczka okazała się oporna na leczenie. Po drugiej i trzeciej serii czułam się FATALNIE. Antybiotyki nie poprawiały mojego stanu. Noc w noc gorączkowałam. Na mojej skórze pojawiła się wysypka. Ręka z wkłuciem bardzo mnie bolała. Ulgę przynosiło mi tworzenie obrazów i rozmowy z bliskimi. Pewnego dnia mój pokój odwiedzili lekarze. Powiedzieli mi, że planują przeszczep szpiku, nawet jeśli chemia nie zadziała. Nie mieli wyjścia. Na szczęście zdarzył się cud. Kolejny cykl poprawił moje wyniki, a przeszczep mógł być bezpieczny. Szpik przekazał mi mój brat. Do końca życia będę mu za to wdzięczna. Bez mojej wspaniałej rodziny i kochanych przyjaciół nie dałabym rady. Bezpośrednio po nim było mi bardzo ciężko. Miałam podrażniony przewód pokarmowy, policzki i język. Nie chciało mi się jeść i rozmawiać. TRACIŁAM WZROK. Na szczęście mój stan się poprawił. Nie wiem jednak, co przyniesie przyszłość… Kolejne miesiące są priorytetowe. Wiem jednak, że białaczka będzie ze mną już ZAWSZE. Zbieram na kolejne kontrolne wizyty i badania. Jeśli zechcesz mi pomóc. Będę niezwykle wdzięczna. Marcelina

23 057 zł
Dariusz Kosek
Dariusz Kosek , 28 lat

Okrutny wypadek odebrał Dariuszowi WSZYSTKO❗️Pomocy❗️

Darek to młody, 28-letni chłopak, który od lat prowadził własną firmę budowlaną i miał liczne grono przyjaciół. Uwielbiał podróże, był w wielu miejscach, jednak to tuż obok jego domu wydarzyła się straszna TRAGEDIA! W czerwcu 2024 roku Darek uległ wypadkowi samochodowemu. Jego stan był tak poważny, że musiał zostać przetransportowany helikopterem do szpitala! Nie było wiadomo, czy z tego wyjdzie. Miał aksonalny uraz mózgu, złamanie drugiego kręgu szyjnego oraz liczne urazy narządów klatki piersiowej. Tak bardzo się baliśmy, że nasz Darek umrze… Lekarze robili wszystko, co w ich mocy, by go uratować. Sytuacja była dramatyczna, nasz strach narastał z każdą kolejną minutą, ale udało się! To był prawdziwy cud, że Darek z tego wyszedł. Niestety, jego przyszłość nadal stoi pod znakiem zapytania… W tej chwili lekarze nie są w stanie nam zbyt wiele powiedzieć. Nie wiedzą, co będzie dalej i jakie będą długofalowe konsekwencje wielomiejscowych urazów. Darek na razie przebywa w śpiączce pourazowej, a gdy się z niej wybudzi, czeka go długi i trudny proces powrotu do zdrowia. Nie możemy czekać! Już dzisiaj wiemy, że Darek będzie potrzebował wielu rehabilitacji i pomocy specjalistów. To jedyna szansa na odzyskanie tego, co tak bezlitośnie zabrał mu wypadek. Przed nim jeszcze całe życie, wiele niezrealizowanych marzeń i planów… Nie chcemy siedzieć bezczynnie, dlatego postanowiliśmy założyć zbiórkę.  Zrobimy wszystko, żeby pomóc Darkowi, ale sami nie damy rady. Rehabilitacje i wizyty u specjalistów wygenerują ogromne koszty, których nie jesteśmy w stanie pokryć. Potrzebujemy Waszego wsparcia. Każda, nawet najmniejsza wpłata ma ogromne znaczenie! Rodzina Darka

20 005 zł