Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zosia Salińska
Zosia Salińska , 2 latka

Marzę o tym, by moja córeczka stanęła na własnych nogach!

Zosia jest naszym pierwszym dzieckiem. Cała ciąża przebiegała wzorowo. Pierwszy raz miałam zostać mamą, więc każdego dnia uczyłam się czegoś nowego. Przygotowaliśmy z mężem ubranka, mebelki i zabawki. Życie zweryfikowało jednak nasze wyobrażenia. Na taki los nie mogła przygotować nas żadna, nawet najlepsza, książka.  Po porodzie Zosia wydawała się zupełnie zdrowa. My zaś martwiliśmy się powikłaniami poporodowymi, które mnie dotknęły. Miałam osłabione serce i urosepsę. Po zabiegach ratujących moje zdrowie, przez pewien czas nie mogłam nosić mojej córeczki, ale z mężem dawaliśmy sobie radę. Moje zdrowie wciąż nie jest idealne, ale ważniejsze jest dziecko. Teraz całą moją uwagę poświęcam Zosi. Wydawało się, że gdy już poczuję się lepiej, to kolejne miesiące życia z Zosieńką będą sielanką. Przez jakiś czas tak też było. Radosne, rumiane niemowlę, a wokół niego zachwycona rodzina. Obraz idealny. To zaczęło się jednak powoli zmieniać. Nasza dziewczynka bardzo późno zaczęła siadać, obracała się tylko w jedną stronę. Jeden z lekarzy stwierdził, że córka ma zbyt wzmożone napięcie mięśniowe. Chcąc dla niej jak najlepiej, wdrożyliśmy intensywną rehabilitację. Nasze starania nic jednak nie dały. Objawy zaczęły się nasilać. W końcu, po ponad roku rehabilitacji, otrzymaliśmy diagnozę. Nasza Zofia zmaga się z mózgowym dziecięcym porażeniem połowiczym. Ma niedowład lewostronny i asymetrię mięśni twarzy. Zosia nie chodzi i nie wiadomo, czy w ogóle kiedyś zacznie. Już teraz widać, że nie ma siły w mięśniach poniżej kolan. Możliwe, że w przyszłości potrzebne będą ortezy. Lekarze nie chcą nam niczego obiecywać, bo objawy mogą nasilać się z wiekiem. Jednak intensywna rehabilitacja może zdziałać wiele. Nie chcemy zaprzepaścić tej szansy, choć nie mamy żadnej pewności, co będzie dalej. Mimo wszystko warto chociaż spróbować… Obecnie, poza niedowładem lewej strony, nie widzimy innych zmian. Na twarzy jest on zauważalny tylko przez lekarzy. Przypadkowa osoba mogłaby się nie zorientować, bo są to subtelne objawy: opadający język na jedną stronę czy wzmożone ślinienie. Na szczęście wzrok jest w normie, nie wiem, jak będzie z mową. Na badanie rozwoju intelektualnego przyjdzie czas, gdy mała skończy dwa latka. Wszystko musimy regularnie kontrolować, bo zdrowie może się jej pogorszyć w błyskawicznym tempie.  Korzystamy z dwóch metod rehabilitacyjnych i ćwiczymy codziennie, nawet kilka razy dziennie. Zazwyczaj robię to sama, bo mój mąż Łukasz, tata Zosi pracuje na nasze utrzymanie. Muszę jednak konsultować się ze specjalistami, by nie zrobić naszej kruszynce krzywdy. Masaże też muszą się zmieniać, bo powinny one być dopasowane do aktualnego stanu.  Bardzo prosimy o pomoc w sfinansowaniu licznych rehabilitacji. Naszym największym marzeniem jest to, by Zosieńka stanęła na własnych nóżkach. Jeśli to będzie w ogóle możliwe, to tylko po wielomiesięcznej fizjoterapii. Sami nie damy sobie rady! Rodzice Aleksandra i Łukasz

28 563,00 zł ( 29,34% )
Brakuje: 68 778,00 zł
Piotr Kaźmierski
Piotr Kaźmierski , 3 latka

Walczymy o lepszą przyszłość Piotrka! Pomocy!

Piotrek ma niespełna 2 lata, lecz jego dzieciństwo różni się od dzieciństwa rówieśników. Syn urodził się jako skrajny wcześniak w 27. tygodniu ciąży i nie ważył nawet kilograma. Jego malutkie, bezbronne ciałko nie było przygotowane do nagłego cesarskiego cięcia. Ale musiało ono zostać wykonane ze względu na niedotlenienie wewnątrzmaciczne.  Po porodzie doszło do kolejnych komplikacji – rozległego krwotoku dokomorowego trzeciego stopnia. W wyniku uszkodzenia mózgu wystąpiło wodogłowie pokrwotoczne. Tak bardzo się o niego baliśmy! Piotrek w ciągu pierwszych miesięcy przeszedł kilka operacji. Wszczepiono mu zbiornik Rickhama, zastawkę komorowo-otrzewnową oraz dokonano laseroterapię siatkówki w związku z retinopatią wcześniaczą.  Rokowania przy wypisie nie wyglądały optymistycznie. Lekarze nastawiali nas na fakt, że Piotrek będzie dzieckiem leżącym. Jednak po wyjściu ze szpitala nasz kochany chłopczyk dzielnie walczył o sprawność i robił postępy.  Radość nie trwała długo. Po kilku miesiącach kolejna diagnoza zwaliła nas z nóg. Zespół Westa! To ciężka odmiana padaczki, która odebrała Piotrowi efekty kilku miesięcy rehabilitacji. W międzyczasie przeszedł kolejną operację – wymianę drenu łączącego zastawkę z otrzewną. Ćwiczenia i terapie przynoszą efekty, lecz jego rozwój jest znacznie opóźniony. Piotr nie mówi, nie pełza, nie raczkuje, posadzony siedzi. Do samodzielnego poruszania się jeszcze daleka droga, ale wierzymy, że niedługo się uda. Piotrek jest najdzielniejszym i najsilniejszym dzieckiem, jakie można sobie wyobrazić!  Wierzymy, że uda mu się pokonać przeciwności. Ale do tego Piotr potrzebuje jeszcze więcej terapii, turnusów rehabilitacyjnych, sprzętu do rehabilitacji oraz nowych ortez. Wszystko to kosztuje jednak bardzo dużo. A do tego dochodzą jeszcze prywatne wizyty u wielu specjalistów m.in. neurologa, neurochirurga, neurologopedy, fizjoterapeuty, ortopedy. Rozpoczynamy też terapię karmienia o komunikacji alternatywnej. Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zechcesz dołożyć cegiełkę do naszej zbiórki. Dzięki temu będziemy mogli pomóc Piotrkowi postawić krok do samodzielności! Wierzymy, że będziecie z nami! Rodzice

17 181,00 zł ( 80,74% )
Brakuje: 4 096,00 zł
Nadia i Sveta Nowak
Pilne!
Nadia i Sveta Nowak , 14 lat

Trwa walka DZIELNYCH SIÓSTR o powrót do sprawności! POMOCY!

Tego dnia dziewczynki miały spędzić beztroski, letni dzień nad wodą. Niestety, nad wodę nie dojechały, a przepięknie zapowiadający się dzień zamienił się w koszmar. W najczarniejszych snach bym się nie spodziewała, że moje córeczki spotka taka tragedia. Gdy odebrałam ten przerażający telefon, świat na chwilę się zatrzymał. Nie docierało do mnie to, co tak naprawdę się stało. Chciałam wierzyć, że to tylko zły, okropny sen. Niestety, moje nadzieje były złudne, moje córki naprawdę walczyły o życie. 10 lipca Nadia i Svetlana miały poważny wypadek samochodowy. Ten dzień niestety już na zawsze pozostanie w naszej pamięci, jako najgorszy w życiu. Nadia – starsza córka była w stanie krytycznym. Trafiła do szpitala z uszkodzoną aortą, połamaną miednicą, urazem śledziony i nerki. Została natychmiast zabrana na stół operacyjny, gdzie lekarze ratowali jej życie. Z kolei Svetlana, młodsza córeczka, trafiła do innego szpitala z połamaną szczęką i obrzękiem mózgu.  Nie czekając ani chwili rozdzieliliśmy się i pojechaliśmy do córek. Ja do jednego szpitala w Łodzi, partner do drugiego w Kielcach. Lekarze mówili, że gdyby dziewczynki zostały zabrane do jednego szpitala – Nadia mogłaby nie przeżyć. Miała zbyt rozległe obrażenia, dlatego od razu przetransportowano ją do innej placówki. To był najgorszy czas w naszym życiu. Dziewczynki mają dopiero 13 i 8 lat, a już przyszło im przeżywać tak dramatyczne chwile. Na szczęście czuwał nad nimi sztab lekarzy, którzy zrobili wszystko, co w ich mocy, żeby uratować ich zdrowie. A my, czuwając przy szpitalnych łóżkach, dbaliśmy, by bały się jak najmniej.  W międzyczasie rozpoczęliśmy remont mieszkania, aby dostosować je do nowych potrzeb dziewczynek. Nadia, ze względu na połamaną miednicę, musi poruszać się na wózku lub o kulach. Codziennie uczęszcza na rehabilitację. Svetlana z kolei jest po operacji szczęki i czeka ją długa fizjoterapia. Dziewczynki są bardzo radosne i towarzyskie, starają się radzić sobie z nową, wymagającą rzeczywistością, ale jest niezwykle trudno. Nadia uwielbiała grać w siatkówkę… Na ten moment jest to niemożliwe i przed nią bardzo długa droga i walka o powrót do sprawności. Svetlana przed wypadkiem swój wolny czas poświęcała na malowanie i taniec. Jej powrót do sprawności zajmie krócej, niż starszej siostrze, ale też musi się bardzo oszczędzać i uważać, ze względu na niedawno przebytą operację.  Mamy wielkie szczęście, bo w chwilach, gdy nie dajemy już rady, rodzina i znajomi mobilizują się do pomocy i wspierają nas w tym trudnym czasie. Niestety ze względu na to, że muszę na pełen etat zajmować się Nadią, która musiała mieć wprowadzone nauczanie domowe, nie mogę podjąć pracy. Svetlana jest na szczęście w lepszej formie i może uczęszczać do szkoły. Dziewczynki muszą być nieustannie, intensywnie rehabilitowane. Dojazdy, leki i rehabilitacja w jednej chwili pochłonęły wszystkie nasze oszczędności. A przed nami jeszcze długa droga do odzyskania sprawności. Pragniemy, aby z czasem ten tragiczny wypadek stał się tylko bolesnym wspomnieniem i nie odcisnął piętna na psychice Nadii i Svetlany.  Potrzebujemy pomocy, serce rozpada nam się na milion kawałków, gdy widzimy smutek w oczach dziewczynek. Są momenty, gdy Nadia po prostu siada i zaczyna płakać. Jest jej niesamowicie trudno pogodzić się z nową rzeczywistością. Młodsza córka radzi sobie lepiej, ze względu na to, że odniosła mniejsze obrażenia. Musimy jednak zrobić wszystko, by dziewczynki jak najszybciej wróciły do zdrowia, do swoich pasji i do beztroskiego dzieciństwa. Pomożesz nam? Rodzice Nadii i Svetlany

7 030 zł
Agnieszka Sajdak
Agnieszka Sajdak , 36 lat

To jak błędne koło, z którego nie wiem, jak się wydostać! Potrzebuję pomocy...

Do tej pory to ja byłam tą pomagającą. Dlatego teraz ogromnie ciężko mi stanąć po drugiej stronie. Sytuacja kryzysowa, w której właśnie się znalazłam, sprawiła, że odważyłam się poprosić o wsparcie.  Od 12. lat choruję na zaburzenia lękowe, natomiast od 6. lat posiadam z tego powodu orzeczenie o niepełnosprawności. Ciężko jest zrozumieć to wszystko osobom, które nie przeżywają tego stanu. To coś, czego nie da sie opisać słowami… Odczuwam ogromną blokadę przed opuszczeniem domu. Samotne wyjście w ogóle nie wchodzi w grę! Jeżeli już muszę, to tylko w asyście któregoś członka rodziny. Komunikacja miejska stała się już dla mnie zaledwie wspomnieniem. Aby dojechać do lekarza, muszę poprosić sąsiada, aby mnie zawiózł…  Jednak ostatnio nastąpiło mocne pogorszenie mojego stanu. Wspólnie z lekarzem zmieniamy mi co kilka tygodni leki, licząc, że w końcu któryś z nich przyniesie zauważalną poprawę. Obecnie w ogóle nie wychodzę z domu, więc psychoterapia, którą muszę kontynuować może się odbywać tylko online, czyli w pełni odpłatnie. Jest to koszt około 500 zł miesięcznie. Pracuję zdalnie, lecz moje wynagrodzenie to niewiele ponad najniższą krajową. Z wypłaty z ledwością wystarcza mi na podstawowe wydatki, a tutaj muszę przecież zadbać o własne zdrowie! To jak błędne koło, z którego nie wiem, jak się wydostać! W końcu postawiłam ten krok i proszę o pomoc. Z zebranych pieniędzy zostaną pokryte wszelkie medyczne koszty. To dla mnie bardzo ważne. Będę ogromnie wdzięczna za każde wsparcie.  Agnieszka

585 zł
Ola i Łukasz Narloch
Ola i Łukasz Narloch , 3 latka

Początek historii Oli i Łukasza jest smutny... Razem zawalczmy o ich lepszą przyszłość!

Ola i Łukasz są bliźniakami, a do tego skrajnymi wcześniakami. Od samego początku los niezwykle mocno ich doświadczył. Gdy patrzymy na ich bezbronne spojrzenia, ciężko jest pogodzić się ze świadomością, że życie potrafi być tak bardzo niesprawiedliwe.  Z drugiej strony los może nie jest aż tak okrutny. Dzieci nie są wprawdzie wychowywane przez swoich rodziców biologicznych, ale bezpieczny i kochający dom znalazły u nas, w rodzinie zastępczej.  Ola i Łukasz pojawili się w naszym życiu, gdy mieli zaledwie 5 miesięcy. Wtedy też poznaliśmy ich historię – historię, która nie miała szczęśliwego początku. Dzieci urodziły się w 32. tygodniu ciąży z powodu zakażenia wirusem COVID-19. Ola ważyła 1200 g i mierzyła 37 cm długości, a Łukasz ważył 1430 g i miał 43 cm długości. Wyobrażamy sobie, jak bardzo byli wtedy mali, drobni, delikatni i całkowicie bezbronni... Po urodzeniu spędzili w szpitalu 3 miesiące. W tamtym czasie Ola przeszła dokomorowy wylew krwi do mózgu pierwszego stopnia i posocznicę! Musiała zostać także poddana przetoczeniu krwi. Ola ma wadę wzroku na poziomie -2 dioptrie. Dodatkowo lekarze podejrzewają, że jej serduszko jest zbyt duże...  Łukasz z kolei cierpi na wzmożone napięcie mięśni i retinopatię wcześniaczą – ma zaćmę oraz wadę -2.5 w jednym oczku i + 2.5 w drugim. Ponadto przeszedł zabieg chirurgiczny na wnętrostwo. Musi być więc pod stałą kontrolą lekarza chirurga. U każdego z nich postawiono ponadto tę samą diagnozę – zespół FAS.  Bliźniaki są u nas od 5. miesiąca życia, a dziś mają już 2 lata. Wytworzyło się między nami przywiązanie, a my jesteśmy dla nich jak mama i tata. Nie ma możliwości, aby dzieci wróciły pod opiekę biologicznych rodziców, więc podjęliśmy decyzję, że na stałe chcemy zaopiekować się Olą i Łukaszkiem. Gdybyśmy teraz zostali rozdzieleni, dzieci przeżyłyby kolejną traumę!  Podjęliśmy także jeszcze jedną decyzję – chcemy zawalczyć o jak najlepszą przyszłość dla Oli i Łukasza. Wiemy, że przed nami jeszcze długa droga, aby wzmacniać nie tylko zdrowie, ale także sprawność i samodzielność naszych pociech.  Zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie w zapewnieniu naszym cudownym bliźniakom spokojnej przyszłości. Razem możemy dokonać tego cudu! Agnieszka i Artur, rodzice zastępczy ➡️ LICYTACJE GRUPY POMOCNI ZŁOTÓW

11 980,00 zł ( 52,13% )
Brakuje: 10 999,00 zł
Katarzyna Krawczyk
Katarzyna Krawczyk , 37 lat

Po nieudanych operacjach została mi tylko rehabilitacja – Pomocy❗️

Mam na imię Katarzyna, od dziecka poruszam się na wózku inwalidzkim i wymagam ciągłej rehabilitacji. Jako noworodek uległam wypadkowi, co spowodowało uszkodzenie rdzenia szyjnego. Późna diagnoza spowodowała wyprowadzenie skoliozy piersiowej. W 2015 roku przeszłam operację korekcji skoliozy, która nie powiodła się po dwóch kolejnych próbach. Pozostała tylko stała rehabilitacja i wizyty u specjalistów, na które głównie przeznaczam środki zgromadzone na koncie zbiórki. Późne zdiagnozowanie urazu spowodowało znaczną skoliozę. Jestem też cewnikowana z powodu neurogennego pęcherza, a od prawie dwóch lat noszę cewnik na stałe. Po konsultacjach w 2011 roku okazało się, że skolioza była powodem krwiaka – pajęczaka na odcinku szyjnym, którego nie zdiagnozowano w wieku dziecięcym. Krwiak usunięto operacyjnie we Wrocławiu. W maju 2017 roku przeszłam zabieg usunięcia implantów, ponieważ mój organizm odrzucał je z powodu zakażenia. Od tamtej pory jedynie ponownie noszę gorset ortopedyczny. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. O sprawność walczę całe życie. Nie brakuje mi woli, sił, ani wsparcia. Ale okazało się, że największą przeszkodą są pieniądze. Wierzę, że z pomocą ludzi o dobrych sercach uda mi się ją pokonać. Kasia

1 931,00 zł ( 4,53% )
Brakuje: 40 623,00 zł
Sawa Bragin
Pilne!
Sawa Bragin , 5 lat

Czy zdążymy uzbierać kwotę do operacji? Coraz mniej czasu!

Nie mogłam zajść w ciążę przez 7 lat. Musiałam przejść trudną drogę, aby mieć dziecko. Przeszłam 3 zabiegi in vitro, dwie laparoskopie. Usunięto mi nawet jajowód. Kiedy się w końcu poddałam, zaszłam w ciążę.  Przez cały ten czas byłam bardzo ostrożna, wykonałam wszystkie testy, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Nie miałam porannych mdłości, obrzęków, ucisków. Według USG, badań przesiewowych oraz testów synek rósł i rozwijał się wzorowo. W 39. tygodniu urodził się mój synek. Do 6. miesiąca Sawa był okazem zdrowia. Wszystko zmieniło się po szczepieniach. W 7. miesiącu jego rozwój zatrzymał się, nogi stały się jak z kamienia. Neurolog zapewniła mnie, że mój syn jest po prostu pulchny i leniwy, stąd opóźnienie w rozwoju. Prędzej czy później dogoni rówieśników.  Ale dni mijały, a Sawa nadal nie chodził ani nie raczkował. Kilkukrotnie zmienialiśmy neurologów, a każdy z nich przypisywał inne leczenie. Ostateczna diagnoza powaliła mnie z nóg –  mózgowe porażenie dziecięce. Do dziś te słowa dudnią mi w uszach… Dudnią też pytania: Dlaczego tak późno otrzymaliśmy rozpoznania? Dlaczego dowiedziałam się dopiero gdy skończył rok i 8 miesięcy? Czy mogłabym wywalczyć więcej? Nigdy się nie dowiem. Moje życie podzieliło się na „przed" i „po" diagnozie. Zaczęły się codzienne zmagania, fizjoterapia, fizykoterapia, basen, masaże, akupunktura, zakładanie gipsów na nogi itp. Próbowaliśmy rozmaitych technik leczenia i rehabilitacji w różnych ośrodkach. Ból, łzy, poświęcony czas i pieniądze nie poszły na marne. Sawa zaczął samodzielnie chodzić. W wieku 3 lat spastyczność nóg wzrosła, a Sawa miał coraz większe trudności z samodzielnym stawianiem kroków. Aby uniknąć utraty umiejętności samodzielnego chodzenia, 18 listopada 2021 r. Sawa  przeszedł operację SDR u słynnego doktora Parka w Ameryce, która pozwala pozbyć się spastyczności nóg. Obecnie Sawa przechodzi przez najtrudniejszy i najważniejszy etap na drodze do wyzdrowienia – dalsze leczenie i rehabilitacja. Niestety na naszej drodze stanęły kolejne przeszkody. Sawa ma problemy ortopedyczne. Przykurcze, deformacja nóg, skrócone mięśnie uniemożliwiają mu chodzenie. Coraz częściej potrzebuje pomocy, ciągle upada, gdyż chodzi wyłącznie na palcach. Mięśnie Sawy nie nadążają za wzrostem jego kości. Obecnie pilnie potrzebuje operacji ortopedycznej stóp, która jest zaplanowana na 12 września 2023 r. Operacja umożliwi mu rozciągnięcie bioder, wyprostowanie kolan, samodzielne chodzenie bez żadnego wsparcia, zwiększy wytrzymałość i ogólną mobilność. Lekarz zaleca nam operację SPML, ponieważ SDR i SPML wzajemnie się uzupełniają i razem zapewniają dobre wyniki.  Sawa osiągnął już tak wiele… Bez operacji ortopedycznej nóg rokowania dla życia Sawy są bardzo złe. Oznacza to utratę możliwości samodzielnego chodzenia. Dlatego błagam o pomoc w zbiórce! Nie wiem, dlaczego Bóg zsyła na mnie takie próby, ale wiem, że jako matka samotnie wychowująca trójkę dzieci muszę zrobić dla mojego syna wszystko, co możliwe i niemożliwe… Anastazja, mama Sawy

16 664,00 zł ( 16,14% )
Brakuje: 86 574,00 zł
Rozalka Bobko
Rozalka Bobko , 5 lat

Skóra delikatna jak motyl, paląca piekielnym ogniem... Rozalka cierpi, pomóż❗️

Rozalka urodziła się z rzadką chorobą genetyczną – pęcherzowym oddzielaniem się naskórka. Kiedy 16 września 2019 roku przyszła na świat, na stopach i dłoniach brakowało jej skóry… Tak bardzo płakała, tak niesamowicie cierpiała. Jej ból łamał nasze serca. Pomimo że od tego momentu minęło już kilka lat, Rozalka do dzisiaj musi walczyć o swoje zdrowie. W trakcie ciąży nie wiedzieliśmy, że Rozalka choruje, więc tym bardziej pierwsze chwile naszego dziecka na tym świecie były dramatyczne. Nie mieliśmy pojęcia, co się dzieje! Od razu po urodzeniu, córeczka została zabrana do szpitala oddalonego o 200 kilometrów… Przez trzy doby, Rozalka nie widziała mamy. Na szczęście, chociaż ja – jej tata mogłem być razem z nią.  Moja Rozalka to mój motylek – nazywamy ją tak z żoną i dwiema córkami, bo jej skóra jest taka delikatna. Każdy dotyk powoduje u niej bolesne pęcherze na całym ciele, a nawet w jamie ustnej, przełyku i oczach! Rany goją się bardzo długo... Życie mojej córeczki to ciągła walka z cierpieniem.  Niestety, gdy rany się zagoją – powstają po nich blizny, powodujące przykurcze mięśni! Dlatego Rozalka potrzebuje stałej rehabilitacji. Nasza codzienność to też częste zmiany opatrunków i wizyty u specjalistów. Jeszcze do niedawna myślałem, że Rozalce nie można pomóc bardziej, niż to robimy do tej pory – głównie opatrunkami, maściami, rehabilitacją. Medycyna jednak wciąż się rozwija! Niedawno w USA zatwierdzono pierwszy lek, który może pomóc naszej córeczce! Być może wkrótce będzie on dostępny również w Europie. Czekamy na to z niecierpliwością i na pewno będziemy informować na bieżąco, jeśli dla Rozalki pojawi się taka możliwość leczenia.  Nasza córeczka potrzebuje sprzymierzeńców w swojej walce. Mimo okrutnej choroby Rozalka jest bardzo dzielna! Staramy się, by jej życie i dzieciństwo było jak najlepsze, jak najszczęśliwsze.  Bardzo proszę o wsparcie mojej dzielnej dziewczynki. Choroba powoduje okropne cierpienie, ale my robimy wszystko, by jej w nim ulżyć. Będzie nam łatwiej z Waszą pomocą… Daniel, tata

122 817 zł
Kacperek Kołosowski
Kacperek Kołosowski , 5 lat

Ciężko mu nawet oddychać... – Pomóż Kacperkowi!

Jak trudno wyrazić wdzięczność… Wasza pomoc przerosła moje najśmielsze oczekiwania! W zaledwie kilka dni pasek się zazielenił – DZIĘKUJĘ. To cudowne, jakim dobrem obdarzyliście mojego synka.  Postanowiliśmy działać dalej i zoptymalizować leczenie Kacperka. Dzięki Wam mamy już fundusze na codzienne zajęcia u neurologopedy, terapię SI dwa razy w tygodniu i zajęcia z sensoryki. To ogromny sukces. Ten etap otworzyliśmy na turnusy rehabilitacyjne, które dają szybkie kolosalne postępy. Dziękujemy za każde otwarte serce! Poznaj historię Kacperka: Kacperek cierpi na afazję. Występuje u niego całkowity brak komunikacji werbalnej. Porozumiewa się z nami głównie za pomocą gestów, mimiki, postawy ciała. Jego kilka pojedynczych słów, jest niezrozumiałych dla otoczenia.  U mojego synka wykryto zaburzenia przetwarzania słuchowego. Rozumie nasze polecenia, jednak trzeba zazwyczaj powtórzyć je kilka razy. Zaburzenia czynnościowe, takie jak oddychanie, połykanie, żucie niosą za sobą u niego całą kaskadę zaburzeń poznawczych jak i morfologicznych twarzy. Jest już po wycięciu trzeciego migdała, a czeka go jeszcze w najbliższym czasie zabieg skrócenia wędzidełka języka. Kacpruś cierpi na zaburzenia integracji sensomotorycznej. Ma problem z planowaniem ruchowym, koordynacją wzrokowo-ruchową, separacją ruchów.  Duża część trudności widocznych u syna wynika z zakłóceń w odbiorze i przetwarzaniu bodźców sensorycznych pochodzących głównie z układów bazowych: przedsionkowego, prioprioceptywnego o charakterze podwrażliwości. Zmaga się również z nadwrażliwością dotykową, przez co często jest nerwowy. Przez swoją nadruchliwość i obniżoną koncentrację ciężko mu się skupić. Obniżony próg bólu wskazuje na zaburzenia czucia głębokiego. Do tego dochodzi jeszcze astma oskrzelowa i alergie, które dodatkowo utrudniają mu funkcjonowanie, gdyż przez kilka miesięcy w roku ma zatkany, swędzący nosek i kaszel.  Kacperek jest kochanym, uśmiechniętym, pogodnym dzieckiem, które bardzo, ale to bardzo chciałoby już mówić. Niestety bez intensywnej terapii nie ruszy do przodu, a wręcz przeciwnie. Kacper potrzebuje na już skrócenia wędzidełka języka, elektrostymulacji, intensywnej terapii neurologopedycznej i senso-motorycznej, fizjoterapii, Tomatis, EEG Biofeedback, potrzebuje także stymulatorów MFS. Kacper przyjmuje na stałe leki na astmę i alergię. Jest pod stałą opieką alergologa, pulmonologa, neurologa i psychiatry. Co pół roku jeździmy na badania kontrolne do Karpacza. Synek ma także przepisane przez neurologa leki na poprawę pracy mózgu.  Koszty leczenia syna, a nawet same codzienne dojazdy na terapię, zaczęły nas przerastać. Codzienne życie, utrzymanie 5-osobowej rodziny w tych czasach jest bardzo drogie. Zaczyna nam brakować funduszy na przywrócenie Kacperkowi zdrowia, aby miał szansę dogonić rówieśników. Jesteśmy zmuszeni prosić Państwa o pomoc, bo niestety nasza służba zdrowia nie jest w stanie nam pomóc. Kacper w ramach zajęć wczesnego wspomagania rozwoju, tzw. WWR ma dostać kilka darmowych wizyt u specjalistów. Jest to jednak kropla w morzu jego potrzeb... Obecnie synek posiada już orzeczenie o niepełnosprawności.  Kacper potrzebuje kosztownych turnusów rehabilitacyjnych, których koszt jest ogromny. Turnus z mikropolaryzacją mózgu to koszt prawie 18 000 zł. Turnus dla dzieci z zaburzeniami sensomotorycznymi to prawie 12 000 zł. Na takich turnusach zabiegi i ćwiczenia trwają kilka godzin dziennie, dlatego przy tak intensywnej pracy efekty są kolosalne. Już pomogliście uzbierać nam środki na codziennie zajęcia. Wierzę, że i tym razem się uda! Karolina, mama

64 291,00 zł ( 69,46% )
Brakuje: 28 263,00 zł