Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adam Szmigielski
Adam Szmigielski , 41 lat

Stan Adama pogarsza się każdego dnia ❗️Trwa nierówna walka na śmierć i życie

Boję się tego, że koniec nastąpi zanim zdążę zrealizować wszystkie plany i marzenia. Walczę o życie od lat, ale sytuacja wciąż się pogarsza… Jeśli stracę tę szansę, stracę wszystko!  Mukowiscydoza. Kiedy postawiono diagnozę, nie byłem pewny, z czym będę musiał się mierzyć. Do pewnego momentu myślałem, że wystarczy być zwyczajnie ostrożnym…  W pewnym momencie dotarło do mnie, że choroba to trudny i bezlitosny przeciwnik. Przez lata poznałem wszystkie jej oblicza, ale do niedawna mogłem prowadzić zwyczajne życie... Świadomość choroby dawała mi  motywację do tego, by każdy dzień wykorzystywać maksymanie. Długo powtarzałem sobie, że nic nie odkładam na później - w moim przypadku później mogło nigdy nie nadejść. Teraz mój stan zdaje się pogarszać z dnia na dzień… Po przebytym dwukrotnie koronawirusie, moje płuca są w tragicznym stanie. Oddech, który dla ciebie jest czymś całkowicie naturalnym, dla mnie staje się wyzwaniem.  Choroba odebrała mi nie tylko codzienność, ale także możliwość realizacji pasji: zwiedzanie świata, jazdy na motocyklu. Przez pandemię i postępującą chorobę zostałem zamknięty w więzieniu 4 ścian. To porażające, bo w tym momencie, gdyby nie internet całkowicie straciłbym możliwość kontaktu z rzeczywistością. To jednak nie jest najgorsze w tej historii. Najbardziej tragiczną informacją jest dla mnie to, że choroba postępuje w zastraszającym tempie, codzienne zabiegi nie przynoszą rezultatów, a jedynym ratunkiem jest dla mnie potwornie drogi lek, na który nie mam szans otrzymać refundacji. Cena za ratowanie przed śmiertelnym wyrokiem sięga prawie miliona złotych! Skąd mam wziąć takie środki? Jak ratować się przed uduszeniem? Potrzebuję pomocy! Nie za chwilę, nie kiedyś. Właśnie teraz! Każda pomocna dłoń jest dla mnie jak koło ratunkowe. Twoje wsparcie to dla mnie swobodny oddech i ucieczka przed śmiercią.  Od wielu lat prowadzę trudną batalię. Codziennie przyjmuję kilkadziesiąt leków, muszę wykonywać długie inhalacje i dbać o aktywność. Koszty leczenia są coraz wyższe, a mi brakuje środków. Terapia, z której korzystam obecnie nie przynosi oczekiwanych rezultatów… Śmierć zdaje się zaglądać mi przez ramię, ale ja wciąż nie straciłem nadziei. Proszę, podaruj mi jeszcze jedną szansę na życie! Od tego zależy moja przyszłość!

4 853,00 zł ( 0,48% )
Brakuje: 998 552,00 zł
Antoś i Antosia Koleśnikow
Antoś i Antosia Koleśnikow , 2 latka

By trudny start nie odebrał szans na życie i zdrowie... Pomóż rodzeństwu!

Antoś jest naszym wymarzonym synkiem... Tak bardzo chcieliśmy mieć chłopca. Dwie nasze córeczki z ogromną niecierpliwością czekały na braciszka. Kiedy się udało, kiedy się dowiedzieliśmy, że na świecie pojawi się nasz synek, byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Nikt nie spodziewał się, że ta bańka szczęścia niedługo pryśnie i oboje naszych dzieci będą walczyć o swoją przyszłość. W 27. tygodniu ciąży trafiłam do szpitala z ostrym bólem brzucha... Bałam się, że coś jest nie tak - do terminu planowanego porodu zostały jeszcze niemal 3 miesiące... Niestety, okazało się, że nie można dłużej czekać. Lekarze podjęli decyzję o natychmiastowej operacji, żeby ratować naszego maluszka... Antoś urodził się więc w 27. tygodniu przez cesarskie cięcie. Był malutką kruszynką, zbyt słabą, by nawet płakać... Od razu trafił pod respirator i zaczął walkę o oddech, o życie, o każdą godzinę... Synek jest skrajnym wcześniakiem. Tak nazywa się dzieci, urodzone przed 32. tygodniem ciąży... Dzieci, obarczone często wadami, bo ich narządy nie zdążyły się jeszcze wykształcić, nie potrafią samodzielnie pracować... Niestety tak jest w przypadku Antosia. Synek ma wadę serca, nerek i krwiaka w główce... Myśleliśmy, że po narodzinach naszego synka szybko wrócimy z nim do domu, że będziemy mogli cieszyć się sobą... Że codziennie Antoś będzie zdobywać nowe umiejętności. Niestety synek leży w szpitalu, podłączony do respiratora... Jest w bardzo ciężkim stanie, a nasze serce łamią się, gdy widzimy, jak walczy... Z powodu bardzo kiepskich prób nerkowych nie można mu podać leku na serduszko, została operacja. Lekarze podejmą się jej, gdy tylko wyleczą infekcje. Niestety Antoś ma bardzo kiepską odporność i co chwilę choruje, co dodatkowo osłabia jego stan... Jego siostra Antosia to dziewczynka z charakterem, rezolutna 3latka. Uparta i stanowcza. Wszędzie jej pełno, ale przychodzą takie dni, jakby Tosi nie było... początkowo zdarzało się to nocą, po jakimś czasie nawet i w dzień zaczęło ja to bardzo drażnić. Od kilku tygodni borykamy się z krwawieniami z nosa, poszliśmy do lekarza, jedne badania, później kolejne aż w końcu prywatna wizyta u hematologa. Badania ogólne, sprawdzanie skóry i krótka, ale konkretna rozpiska z pilnymi skierowaniami. Terminy są naprawdę szybko, wyznaczone hematologa i kolejne badania mamy 12 marca, laryngologa mamy 19 marca. Kiedy Antosia słyszy o wizycie u lekarza, wpada szał, płacz, bo wie, że to kolejne kłucia w rączkę. Niestety, ostatnie wizyty były dla niej szczególnie stresujące i potrzebowała zdecydowanie więcej uwagi w dzień jak i w nocy. Córka obecnie musi przyjmować już leki.  Czekamy na to, aż będzie lepiej... Aż stan naszego synka się poprawi, aż Antosia będzie mogła cieszyć się zdrowiem. Już dziś wiemy, że dzieci będą musiały być pod opieką wielu specjalistów. Tylko kosztowna rehabilitacja i dalsze leczenie jest szansą na rozwój, na to, aby Antoś mógł w przyszłości dorównać swoim rówieśnikom. Każdy rodzic marzy, aby jego dziecko było piękne, uśmiechnięte, cieszyło się z życia i przede wszystkim było zdrowe... My nie jesteśmy inni, również pragniemy dla naszych maluchów tylko i wyłącznie tego... Dlatego już dziś prosimy Was o choćby złotówkę. Sami zrobiliśmy już, co mogliśmy, mając Was, możemy dać im lepsze jutro... Rodzice

32 376 zł
Piotr Mączyński
Piotr Mączyński , 49 lat

Piotr uległ wypadkowi podczas służby! Potrzebna rehabilitacja!

Piotrek to mój ukochany mąż. Mamy dwie wspaniałe córki. Nigdy nie przypuszczałam, że będę musiała zakładać zbiórkę na ratowanie zdrowia najważniejszej dla mnie osoby. Mąż od 22 lat pracuje jako funkcjonariusz policji i instruktor nauki jazdy. Swój zawód wykonywał zawsze z pełnym zaangażowaniem, pomagając ludziom i dbając o ich bezpieczeństwo. W opinii kolegów i przełożonych uznawany był za jednego z najlepszych policjantów, który bez wahania podejmował się trudnych zadań. Mąż od najmłodszych lat interesował się motoryzacją. Jego miłością były motocykle. Niestety, 13 września 2021 roku, będąc na służbie, uległ wypadkowi na motocyklu, uderzył w samochód ciężarowy, który zajechał mu drogę. Piotrek doznał szeregu bardzo poważnych obrażeń w tym płuc i kręgosłupa oraz niezliczonej liczby złamań, uszkodzeń ścięgien. Przez trzy miesiące przebywał na oddziale intensywnej terapii, gdzie trwała walka o jego życie. Przez połamane żebra i uraz klatki piersiowej i przepony, w pierwszej dobie po wypadku niemożliwa była operacja kręgosłupa. Nacisk na rdzeń kręgowy spowodował brak czucia od pasa w dół…  Lekarze mówią, że jest szansa na powrót do zdrowia, że Piotrek jeszcze kiedyś zrobi samodzielny krok. Jednak nie stanie się to bez specjalistycznej rehabilitacji. Tylko ona da możliwość przywrócenie męża do samodzielności, jednak wiąże się to z bardzo dużymi kosztami i długim czasem leczenia. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by uzbierać potrzebne środki, ale już teraz wiemy, że bez pomocy innych nie damy rady,  Pomimo całej tej sytuacji Piotr nie poddaje się i chce walczyć o siebie, lecz bez wsparcia droga do osiągnięcia celu będzie znacznie trudniejsza. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie mojego męża i pokazanie mu, ile ma wokół siebie dobrych ludzi, którzy czekają na jego powrót do zdrowia! Razem możemy zdziałać cuda! Żona Piotrka - Marzena z córkami MEDIA O PIOTRZE ➤ lodz.se.pl – Policjant z Opoczna ledwo uszedł z życiem. Teraz czeka go długa rehabilitacja ➤ opoczno.naszemiasto.pl – Trwa zbiórka pieniędzy na rehabilitację policjanta, który uległ wypadkowi w czasie służby  

139 024,00 zł ( 69,63% )
Brakuje: 60 615,00 zł
Emilia Jaksa
Emilia Jaksa , 45 lat

❗️Samotna mama kontra rak piersi! Pomóż!

Mam 42 lata i chorobę, która niszczy moją codzienność. Mam też dwie córki które bardzo mnie potrzebują. Chcę być dla nich oparciem, chcę widzieć, jak się rozwijają i szczęśliwie kroczą przez życie. Mój każdy dzień to strach, że w pewnym momencie nie będzie mnie obok nich.   Październik 2019 roku już na zawsze pozostanie w mojej pamięci, jako miesiąc naznaczony lękiem. To właśnie wtedy usłyszałam okrutną diagnozę, która zwaliła mnie z nóg. Okazało się, że w moim ciele ukrył się rak piersi. Paskudna choroba, która zasiała spustoszenie w moim organizmie i grozę w życiu mojej całej rodziny.  Przeszłam amputacje piersi i leczenie. Chciałam wierzyć, że to koniec tej okrutnej przygody… Że jestem już zdrowa i mogę dalej w pełni cieszyć się życiem. Niestety, los chciał dla mnie inaczej. Zadrwił ze mnie kolejny raz. We wrześniu 2021 roku zachorowałam ponownie. Jestem już po operacji i w trakcie chemioterapii, a po niej nastąpi radioterapia. Moje dwie córeczki wychowuje sama i dla nich muszę walczyć każdego dnia! Zdaję sobie sprawę, z jak trudnym przeciwnikiem się mierzę. Nie chcę, by choroba mnie pokonała, nie może! Chcę przestać się bać… Chcę po prostu wygrać najtrudniejszą życiową walkę! Przeszłam liczne operacje, po których wierzyłam, że ten koszmar się skończy, niestety, on wciąż trwa, a moje potrzeby rosną każdego dnia.  Przez nawrót choroby jestem na zwolnieniu lekarskim. Kończą się moje oszczędności, a liczba wizyt lekarskich, czy rachunków z apteki ciągle wzrasta. Boje się, że pewnego dnia nie będę miała jak zapłacić za leki ratujące życie, za codzienne domowe opłaty…  Czasami brakuje mi słów. Opowiadam moją historię i zastanawiam czy, czy to wszystko dzieje się naprawdę, czy może to jednak zły sen. Nie spodziewałam się, że spotka mnie coś tak strasznego, że powrócę do onkologicznego piekła. wiem, że każda przekazana kwota pomoże mi kontynuować leczenie, pomoże być przy moich dzieciach. One jeszcze tak długo będą mnie potrzebować! Proszę, nie bądź obojętny i pomóż mi... Emilia ➤ Licytacje dla Emilii

101 011 zł
Natalia i Wiktoria Pokorskie
Natalia i Wiktoria Pokorskie , 9 lat

Dwie siostry, jedna wada - nie pozwól, by świat dziewczynek ogarnęła ciemność!

Natalia i Wiktoria - prawie siedmioletnie siostry bliźniaczki do Rodzinnego Domu Dziecka w Lubczynie trafiły w styczniu 2021 roku. Otrzymały w nim miłość, czułość, troskę i wytrwałość rodziców zastępczych w dążeniu do zminimalizowaniu skutków chorób, z którymi się borykają. Na skutek wcześniactwa obie dziewczynki są obciążone wieloma poważnymi chorobami. Obecnie największym problem zdrowotnym obu dziewczynek, które wymaga natychmiastowego działania, jest bardzo poważna wada wzroku polegająca na niedowidzeniu u jednej w ok. 50%, a u drugiej w ok 60%. W przypadku braku właściwej korekcji i terapii oczu, wady będą dalej postępować, co doprowadzi do całkowitej utraty wzroku. Oprócz tego, dziewczynki, mają wiele innych poważnych wad wrodzonych wymagających systematycznych konsultacji z lekarzami specjalistami. Jedna z dziewczynek ma tylko jedną nerkę a jej siostra bliźniaczka ma 2 śledziony. Ośrodki leczenia znajdują się daleko od miejsca zamieszkania dziewczynek, a to wszystko przekłada się na horrendalne koszty terapii. Szczegółowy opis: Dziewczynki mają nadwzroczność i astygmatyzm, które muszą być stopniowo korygowane poprzez m.in.: zmianę szkieł co kilka miesięcy, zasłanianie oka naprzemiennie. Niezbędna jest systematyczna rehabilitacja oka u optometrysty, a najbliższe Centrum Terapii Widzenia jest w Zgierzu (oddalone ok. 140 km od miejsca zamieszkania). Rehabilitacja ma spowodować, że mięśnie oka zaczną lepiej pracować i wada wzroku nie będzie postępowała, a jest szansa, że wzrok się nawet poprawi. Wzrok dziewczynek jest zagrożony przede wszystkim dlatego, że są wcześniakami i mają inne wrodzone choroby. Jedna z dziewczynek ma tylko jedną nerkę, zaś druga dziewczynka dwie śledziony. Ośrodki leczenia znajdują się daleko od miejsca zamieszkania dziewczynek, a to wszystko przekłada się na horrendalne koszty terapii. Rehabilitacja ma spowodować, że mięśnie oka zaczną lepiej pracować i wada wzroku nie będzie postępowała, a jest szansa, że wzrok się nawet poprawi.  Miesięczny, przybliżony koszt leczenia dziewczynek to ok. 2000 zł, który rocznie wzrasta do ogromnych kwot. Są to koszty, które przewyższają możliwości domu dziecka, w którym znajdują się siostry. Prosimy, pomóż Natalce i Wiktorii. Daj dziewczynkom szansę na odzyskanie sprawności!  

18 162 zł
Marcin Domański
Marcin Domański , 48 lat

Tętniak odebrał tacie sprawność! Proszę, pomóż mu wrócić do dawnego życia!

Marcin to mój ukochany tata. Wspaniały i dobry człowiek, który zawsze przy mnie był, uczył i pokazywał jak cieszyć się z życia. Kiedyś zawsze radosny, pogodny i nieustannie uśmiechnięty. Teraz – przykuty do łóżka, z grymasem na twarzy i gasnącym w oczach blaskiem. Jedynym ratunkiem jest dla niego  kosztowne leczenie i rehabilitacja…  Jeszcze do niedawna tata żył na pełnych obrotach. Spełniał się w roli wspaniałego męża i cudownego ojca. Niestety nagle, bez żadnego ostrzeżenia spadła na nas tragedia, która zmieniła wszystko. 12 sierpnia zawalił się dosłownie cały nasz świat… Tata źle się poczuł. Jak się za chwilę okazało powodem jego złego samopoczucia był pęknięty tętniak tętnicy kręgowej, który spowodował rozległy krwotok podpajęczynówkowy. Podczas transportu do szpitala tata dostał silnego ataku padaczki. Niemal natychmiastowo przeprowadzono operację embolizacji pękniętego tętniaka, po której niespodziewanie pojawiło się wodogłowie.  Wkrótce tata musiał przejść kolejne zabiegi ratujące życie, w tym poważną operację implantacji zastawki komorowo-otrzewnowej. Niestety i tym razem pojawiły się komplikacje. Na skutek przebytych operacji doszło do rozległego udaru pnia mózgu. Wszystko działo się tak szybko, a my byliśmy całkowicie bezradni.... Nie mogliśmy uwierzyć w to, co się działo. Byliśmy przerażeni, zdezorientowani.  Przecież jeszcze wczoraj było wszystko dobrze. Tata śmiał się i snuł plany na resztę wakacji. A nagle, w mgnieniu oka jego bezwładne ciało znalazło się na szpitalnym łóżku, a rokowania były tragiczne. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na przeżycie.... Tata nie był w stanie samodzielnie funkcjonować, a jego życie podtrzymywała aparatura...  Mimo to, on dzielnie walczył. Minęło kilka ciężkich dni, które przyniosły cud. Tata przeżył. Jednak udar był na tyle poważny, że zabrał mu kontrolę nad ciałem, mowę, sprawność… Tata odzyskała świadomość, jednak nie jest samodzielny, nie ma pamięci wstecznej, leży w łóżku i wymaga całodobowej opieki. Dodatkowo codziennie musi być odsysany, aby nie dostał zapalenia płuc. Kiedy jego stan się ustabilizował, tata przeszedł zabieg tracheotomii, dzięki której może swobodnie oddychać. Obecnie karmiony jest przez sondę nosowo-żołądkową oraz kroplówki, ponieważ udar uniemożliwił mu przełykanie. W niedalekiej przyszłości zostanie założony PEG (przetoka żołądkowa). Każdy dzień to ciężka walka. Z godną podziwu determinacją tata walczy o dawne życie. Niestety, to nie wystarczy. Jedną szansą, aby wrócić do pełni sił fizycznych i umysłowych jest wdrożenie intensywnej, wielostronnej  rehabilitacji oraz leczenia.  Koszty są jednak ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Im szybciej rozpoczniemy specjalistyczną rehabilitację, tym większa szansa na sprawność! Dla taty jestem w stanie poruszyć niebo i ziemię, by w końcu zakończyć pasmo jego udręk i niekończącego się smutku. Chcę by w końcu po półrocznym pobycie w szpitalu wrócił do nas, do domu. Przez całe życie to on opiekował się mną, teraz przyszedł czas, aby za te wszystkie lata się odwdzięczyć....  Proszę, pomóżcie nam...  Córka, Zuzia

5 023 zł
Czesław Bajzert
Czesław Bajzert , 65 lat

Zawał i wypadek w sanatorium - dość już tragedii❗️Pomóż Cześkowi wrócić do zdrowia i rodziny!

Ile tragedii może spaść na jednego człowieka? Czesiek przeżył ich już tak wiele... Najpierw zawał serca, a potem, gdy walczył o powrót do zdrowia, tragiczny w skutkach wypadek w sanatorium! Po tych dramatycznych wydarzeniach nie mógł chodzić i mówić... Trwa walka o powrót do zdrowia, wciąż potrzebujemy jednak Twojej pomocy! Emeryturę mieliśmy zaplanowaną w każdym calu. Mieliśmy mieć wreszcie czas dla siebie, pasji, działki i rodziny. Niczym niezakłócony czas... Niestety los zweryfikował nasze plany. 2019 rok okazał się dla nas tragiczny w skutkach... Dzień zaczął się każdy jak inny, skończył dramatyczną walką o życie. Czesiek przeszedł zawał serca... W jednej chwili wszystko było w porządku, w drugiej nagle oszołomił go ból, nie mógł oddychać... W szpitalu okazało się, że to zawał serca. Liczyła się każda chwila... To były straszne chwile, pełne lęku o życie najważniejszej osoby na świecie... Czesiek okazał się jednak bardzo dzielny i silny. Przed chorobą serca był pełen chęci do życia, aktywny, energiczny. Lubił pracę w ogrodzie, był zawsze pomocny dla rodziny i znajomych. Dzięki temu gdy sam znalazł się w ciężkiej sytuacji, mógł liczyć na wsparcie innych. Wiedzieliśmy, ze zawał to nie koniec życia... Wierzyliśmy, że to tylko chwilowe problemy, które wspólnie przezwyciężymy. Po zawale i koronografii, chcąc wrócić do lepszej formy, Czesław jeździł na rowerze i starał się być jeszcze bardziej aktywny, aby utrzymać formę. Aby całkowicie wrócić do zdrowia, dostał też skierowanie do szpitala sanatoryjnego na rehabilitację. Wyjechał pełen nadziei, że wróci i odzyska dawną formę... Niestety - stało się inaczej. Nie mam pojęcia, co się stało. Dostałam tylko informację, że Czesiek miał wypadek. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach mąż doznał bardzo silnego urazu głowy.... To doprowadziło do ogromnego spustoszenia w organizmie - pęknięcie podstawy czaszki, obrzęk mózgu, liczne krwiaki... Kiedy go zobaczyłam, ogarnęła mnie rozpacz. Mój energiczny, towarzyski mąż był tylko wspomnieniem... Czesiek nie mógł chodzić, nie mógł mówić, nie wykonywał samodzielnie żadnych czynności... Spotkała nas kolejna tragedia! By wrócić do zdrowia i nas - swojej rodziny - Czesiek potrzebuje dalszej rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna. Niestety nie ma innego sposobu na powrót do sprawności. Dzięki rehabilitacji stan Cześka na szczęście bardzo się poprawia... Na początku nie mówił, teraz już wypowiada pełne zdania, jest z nim kontakt, potrafi sygnalizować wszystkie swoje potrzeby.  Jest też bardzo uczuciowy i wyraża wiele emocji. Dzielnie dąży do wyznaczonego celu. Jest lepiej, ale przed nami jeszcze daleka droga... By wrócić do zdrowia i nas - swojej rodziny - Czesiek potrzebuje dalszej rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna. Niestety nie ma innego sposobu na powrót do sprawności. Dzięki Wam Czesiek mógł rozpocząć rehabilitację i jego stan na szczęście bardzo się poprawia... Wypowiada pełne zdania, jest z nim kontakt, potrafi sygnalizować wszystkie swoje potrzeby. Jest też bardzo uczuciowy i wyraża wiele emocji. Dzielnie dąży do wyznaczonego celu. Jest lepiej, ale przed nami jeszcze daleka droga... Teraz najważniejsza jest pionizacja - to, by wzmocnić mięśnie Cześka, by pracował nad postawą i stanął na nogi. Sama nie jestem w stanie udźwignąć tego wydatku, jakim jest rehabilitacja męża, dlatego pełna wiary w dobre serca ludzi zwracam się po raz drugi o Twoją pomoc. Nie bądź obojętny! Pomóż nam, błagam Cię... Żona Czesława ⬇️ Czesław dziękuje za Waszą pomoc!  

6 020,00 zł ( 8,77% )
Brakuje: 62 600,00 zł
Zachary Król
Zachary Król , 7 lat

Zachary w objęciach autyzmu - pomóż chłopcu się uwolnić!

Pierwsze oznaki, że z Zacharym dzieje się coś złego, pojawiły się, gdy był już w przedszkolu. Pani przedszkolanka zasugerowała, że rozwój i zachowanie mojego synka odbiegają od innych dzieci. Niezwłocznie udaliśmy się do specjalisty, który szybko postawił diagnozę. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam, że mój synek cierpi na autyzm... By jak najlepiej zaopiekować się dzieckiem i zadbać o jego rozwój, przeniosłam go do przedszkola integracyjnego. Zachary bardzo cieszy się z poznania nowych przyjaciół. Terapia z psychologiem, zajęcia z integracji sensorycznej, rehabilitacje i hipoterapia to teraz nasza codzienność. Moim największym marzeniem jest, aby w przyszłości osiągnął jak największą samodzielność. Niestety, turnusy rehabilitacyjne są niezwykle drogie. Będę bardzo wdzięczna za każde wsparcie! Nie mogę pozwolić, by pieniądze zadecydowały o zdrowiu i przyszłości mojego dziecka! Bogusława, mama

3 747 zł
Monika Wiśniewska
Monika Wiśniewska , 42 lata

Nowotwór kolejny raz brutalnie atakuje Monikę. Potrzebne wsparcie!

Nawrót choroby brzmi jak przeklęty wyrok. Gdy już masz nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że jesteś zdrowa i będziesz żyć – znowu stajesz w szpitalnym korytarzu, trzymając diagnozę w dłoniach, a łzy spływają po policzkach. Czy to się kiedyś skończy? Nie proszę o nic innego… Chcę być po prostu zdrową i silną mamą dla mojego synka!  W 2004 roku spadło na mnie ogromne brzemię, z którym usilnie walczę do dziś. Wykryto u mnie guza mózgu – oponiaka atypowego. Szybka diagnostyka i reakcja lekarzy spowodowały, że guz został usunięty w całości. Miałam wrażenie, że w tak krótki czasie narodziłam się na nowo. Sielanka nie trwała jednak długo…  3 lata później usłyszałam tą samą przerażającą diagnozę... Guz znów się pojawił, odrósł, a walkę trzeba zacząć od nowa. Wiedziałam już, co mnie czeka. Pomimo wielu obaw wierzyłam, że znów uda mi się pokonać nowotwór. Przeszłam kolejną operację i radioterapię. Udało się. Wróciłam do domu, żyłam!  To nie był łatwy czas, ale czułam ogromną wdzięczność za życie. Wiedziałam, że dzięki temu będę mogła spełnić moje największe marzenie, jakim było bycie mamą. Niestety, zamiast w radości oczekiwać narodzin dziecka, mój dramat powrócił. Kolejny raz poczułam się jak w horrorze… Moje życie jest permanentnie wystawione na próbę. Przy którejś z wielu tomografii okazało się, że zło uderzyło z podwójną mocą. Obecnie guz umiejscowił się w okolicach lewego oczodołu, wzdłuż nerwu wzrokowego. Grozi mi utrata oka. Co gorsza, lekarze znaleźli kolejną zmianę, tym razem w nosie. Po przeprowadzonej biopsji wynik histopatologii wskazuje na złośliwego raka skóry – czerniaka.  W moim organizmie tyka wiele bomb. Pisząc to, patrzę na mojego synka i bardzo się boję. On mnie potrzebuje. Jest moim całym światem, a ja jego. Nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy nie być razem, choć na chwilę, a co dopiero na zawsze!  Czekają mnie kolejne dwie operacje. Strach to mój nieodzowny życiowy towarzysz. Z powodu choroby, leczę się psychiatrycznie na depresję od około 6 lat. Brakuje mi już sił do walki, ale mam dla kogo żyć. Mam malutkiego Antosia, którego kocham nad życie! Nie wiem, co mnie czeka jutro. To wielki znak zapytania. Staram się żyć każdą chwilą, ocierać łzy i nie pokazywać przerażenia. Mimo to szczerze wierzę, że Twoja pomoc jest w stanie uratować mi życie! Każda złotówka da mi siłę do dalszej walki i pozwoli wytrwać w tym naprawdę ciężkim czasie!  Monika

1 938 zł