Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zuzia Graszka
Zuzia Graszka , 7 lat

Rehabilitacja to codzienność, na którą brakuje pieniędzy. Pomóż!

Stan zdrowia Zuzi od początku budził mój niepokój. Córeczka urodziła się z obniżonym napięciem mięśniowym, a ja już wtedy bałam się, co jeszcze może przynieść przyszłość. Jak każda mama marzyłam o zdrowym dziecku, nie ze względu na siebie, ale ze względu na moją Zuzię. Los jednak okazał się dla nas mniej życzliwy… Zuzia zmaga się z autyzmem dziecięcym. Na nieprawidłowy rozwój córki uwagę zwróciła nasza pediatra. Zuzia mimo skończonych 2 lat nie mówiła i nie reagowała na imię. Prawie nie bawiła się zabawkami, a jeśli już to wszystko musiało być skrupulatnie ułożone. Wypracowane wcześniej umiejętności zaczęły zanikać… Jakby ktoś nagle zamienił wszystko. Nie tracąc czasu, konsultowaliśmy się z psychologiem, neurologopedą i psychiatrą. Krótka i jednoznaczna diagnoza - autyzm. Nie wiedzieliśmy do końca co to za choroba. Szukaliśmy informacji. Zaburzenia rozwoju i funkcjonowania ośrodka nerwowego. Brzmiało strasznie, ale zaczęliśmy działać. Niestety kilka miesięcy po tej diagnozie okazało się, że Zuzia ma także torbiel pajęczynówki lewego płata skroniowego… W styczniu 2021 roku lekarze również zdiagnozowali torbiele w szyszynce w mózgu. Bardzo dużo złych informacji jak na niespełna 4-letnie dziecko. Potrzebujemy kompleksowej rehabilitacji, by móc uratować Zuzię.  Autyzm zamknął Zuzannę w jej własnym świecie. W tym momencie widzimy powolną poprawę w funkcjonowaniu córki. Chodzi do przedszkola specjalnego, gdzie czuje się bardzo dobrze. Lubi kontakt z rówieśnikami. Niestety nadal nie mówi, jedynie pojedyncze wyrazy, takie jak mama, baba czy tata. Rzadko porozumiewa się wykorzystując gesty i mimikę twarzy. Większość swoich potrzeb komunikuje za pomocą wskazywania. Zbyt dużo bodźców utrudnia skupienie uwagi i dezorganizuje jej pracę.  Aby Zuzia mogła dorównać do swoich rówieśników, potrzebna jest dalsza specjalistyczna opieka oraz rehabilitacja, które wymagają poniesienia dużych kosztów finansowych. Dzięki poprzedniej pomocy Zuzia mogła uczestniczyć w rehabilitacji. Jestem za to z całego serca wdzięczna... Dało mi to ogromną nadzieję do dalszej walki! Chciałabym, by Zuzia miała jak najpiękniejsze i jednocześnie najłatwiejsze życie, a choroba na pewno nie ułatwi jej codzienności. To choroba pełna zagadek. Córeczka ma dopiero cztery latka, a rehabilitacja to jej codzienność. Jestem świadoma tego, że na autyzm nie ma lekarstwa. Jednak turnus rehabilitacyjny może sprawić, że Zuzia zrobi postępy, o których teraz nawet trudno marzyć. Jeśli pojawi się, choć cień szansy na lepsze życie Zuzi - zrobię wszystko by zawalczyć. Proszę, pomóż nam! Magdalena - mama Zuzi ––––––––––––––––––––– ➤ Licytacje dla Zuzi 

7 222,00 zł ( 47,63% )
Brakuje: 7 938,00 zł
Monika Morzyszek
Monika Morzyszek , 7 lat

Walka od pierwszego oddechu... Pomóż Monice!

Nasza córeczka nie zna beztroskiego dzieciństwa. Nie zna całodziennych zabaw ani zdartych od boiskowych gier kolan. Nasza córeczka nigdy nie będzie wiodła codzienności takiej, jak jej rówieśnicy, ale to nie znaczy, że nie warto walczyć. Na szali leży przecież zdrowie Moni! Córeczka od urodzenia zmaga się z niedowładem czterokończynowym. Pierwsze kroki zaczęła stawiać dopiero kiedy skończyła 26 miesięcy!  Dziś, po latach spędzonych na sali rehabilitacyjnej, jej chód wciąż jest chwiejny i niepewny. Monia nie potrafi biegać, skakać, wspinać się. Dodatkowo w wieku 3 lat wykryto u niej hipoplazję ciała modzelowatego, co częściowo wyjaśnia opóźnienie w rozwoju umysłowym. Córka pozostaje pod stałą opieką neurologa, lekarze rehabilitanta, okulisty, psychologa, kardiologa, genetyka, gastroenterologa, poradni metabolicznej i ortopedy. I mimo że tak wiele już przeszliśmy, przed nami wciąż długa i wyboista droga – proszę, przejdź ją z nami! Rodzice Moniki

2 951 zł
Szymon Parchan
Szymon Parchan , 5 lat

Przyszłość Szymonka może być lepsza! Pomożesz?

Wiadomość o nieuleczalnej choroba moje synka była tą najgorszą w życiu. Wiedziałam, że będę musiała zmierzyć się z bardzo trudnym przeciwnikiem. Jednak czego nie robi się dla ukochanego dziecka... Artrogrypoza – tak brzmi nasz wyrok. Choroba, która charakteryzuje się przykurczami stawów. Nóżki i rączki stają się sztywne, nie radzą sobie przy podstawowych czynnościach. Diagnozowana tuż po narodzinach, rozwijająca się jeszcze w życiu płodowym, okrutnie podstępna choroba. Pierwsze gipsy założono Szymonkowi, kiedy miał 5 dni... Był taki malutki, zupełnie bezbronny. Nie miał wpływu na to, że urodzi się chory. Czułam rozpacz i niesprawiedliwość. Narodziny dziecka miały być najszczęśliwszym momentem w moim życiu. Nowy etap, nowe wyzwania. Wiedziałam, że cierpi i tak bardzo chciałam mu pomóc! Tylko jak? Wobec choroby byliśmy bezsilni...  Pierwsze pół roku życia synka wiązało się z cotygodniową zmianą gipsów. Cały ten ból, ograniczenia i strach – wszystko po to, by przygotować go do operacji. Operacja stóp była jednak dopiero początkiem szpitalnej drogi…  Po niej przyszła kolej na leczenie zwichniętego biodra i sztywnego kolanka.  Synek niedawno skończył 2-latka, a tyle już przeszedł... Mimo wszystko nie poddamy się, nie możemy. Jego uśmiech jest lekiem na całe zło. Potrafi rozchmurzyć każdy najgorszy dzień. Za to jesteśmy mu wdzięczni najbardziej. Widzimy, jak ciężką pracę wykonuje podczas każdego najmniejszego ćwiczenia na rehabilitacji. Z jednej strony czujemy wzruszenie, z drugiej smutek i żal, że właśnie tak wygląda jego codzienność…  Na szali leży przyszłość Szymka, o którą będę walczyć ze wszystkich sił! Przygotowujemy się do kolejnej operacji. Nieprzerwanie trwa też intensywna rehabilitacja, która daje nam nadzieję na to, że synek postawi pierwsze kroki... Droga do sprawności jest długa, kręta i bardzo kosztowna. Dlatego z całego serca proszę, przejdź ją z Szymkiem i pomóż w walce o sprawność!  Emilia, mama

6 075 zł
Iwona Lipińska
8 dni do końca
Iwona Lipińska , 59 lat

O naszą mamę będziemy walczyć do samego końca! Prosimy, pomóż!

Ciężko nam uwierzyć w to co się stało. Ciężko oswoić się z myślą, że życie naszej ukochanej mamy już nigdy nie będzie takie samo. Nagłe zatrzymanie akcji serca i straszliwe powikłania odebrały jej dosłownie wszystko – zdrowie, sprawność, szczęście... Radosne chwile i bezpieczna codzienność minęły. Ciągle jednak wierzymy, że nie bezpowrotnie...  Nasza tragedia rozegrała się 01.06.2021 roku. Mama jak zawsze uszykowała się i wyszła do pracy. Jednak tym razem z niej nie wróciła... Podczas powrotu mamy do domu, doszło do trzykrotnego zatrzymania akcji serca. Przechodnie natychmiast rozpoczęli reanimację. Niestety, mimo to doszło do niedotlenienia mózgu. Mama w stanie ciężkim trafiła do szpitala, gdzie rozpoczęła się dramatyczna walka o jej życie, zdrowie i sprawność.  Początkowo lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie. Delikatnie zasugerowali, że to dobry moment na ostatnie pożegnanie... Nikt się tego nie spodziewał. Nie chcieliśmy w to wierzyć. To nie był odpowiedni czas – tak wiele jeszcze mieliśmy w planach... Nie mogliśmy pogodzić się z tym, że już nigdy z nią nie porozmawiamy, nigdy nie przytulimy, że już nigdy nie zobaczymy jej uśmiechu... To były najgorsze momenty naszego życia.  Jednak mimo tragicznych rokowań – mama dzielnie walczyła. Uciekła z objęć śmierci i do dziś jest z nami! To prawdziwy cud! Niestety, nasza ciężka walka wciąż trwa...  Chcąc walczyć o życie ukochanej mamy zaczęliśmy rozpaczliwie szukać pomocy. Trafiliśmy na prywatny ośrodek rehabilitacyjny, gdzie mamą mogą zająć się odpowiedni specjaliści. Terapia w tamtejszej placówce jest niesamowicie skuteczna. Koszty są jednak ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem... Dlatego jesteśmy tutaj i prosimy Cię o pomoc! Każda złotówka może być tą, która przywróci naszej mamie, choć część dawnych umiejętności... Błagamy Was o pomoc...  Dawid i Michalina 

2 278 zł
Luka Śnieżek
Luka Śnieżek , 8 lat

Afazja to nasz wróg! I Ty możesz pomóc Lukusiowi w nierównej walce!

Afazja nasz wróg! I Ty możesz pomóc Lukusiowi w nierównej walce. Luka jest naszym trzecim, najmłodszym dzieckiem. Podstawowym zaburzeniem naszego synka jest afazja motoryczna, w jego przypadku jest uszkodzony lewy płat czołowy mózgu. Ponadto Luka zmaga się z upośledzeniem słuchu przewodzeniowego i czuciowo nerwowego, zaburzeniami integracji sensorycznej, odruchów pierwotnych, zaburzeniami przetwarzania słuchowego oraz AZS. Synek jest pod opieką neurologa, neurologopedy, laryngologa, audiologa, fizjoterapeuty, psychologa, terapeuty SI oraz okulisty. Jego funkcjonowanie i przyszłość zależy przede wszystkim od profesjonalnej terapii, która zbliża go do samodzielności. Dla nas rodziców, to największe marzenie. Z całego serca dziękujemy za okazaną pomoc. Rodzice 

2 754,00 zł ( 5,75% )
Brakuje: 45 119,00 zł
Kamil Kutkowski
Kamil Kutkowski , 36 lat

"Przez COVID-19 doznałem udaru! Chcę wrócić do zdrowia i rodziny!" - dramatyczny apel taty dwójki dzieci!

Mam na imię Kamil, mam 33 lata, jestem mężem i tatą dwójki dzieci. Synek ma dwadzieścia miesięcy, drugie nasze maleństwo urodzi się za kilka tygodni. Znalazłem się w tak trudnym momencie życia, że potrzebuję Waszej pomocy... Oto moja historia. Mój stan zdrowia zrujnował wirus, z którym od niemal dwóch lat walczy cały świat... Niestety, również i mnie dotknęło przekleństwo, jakim jest COVID-19. Zakażenie koronawirusem spowodowało, że zaczęła mi spadać saturacja... Pojawiły się problemy z oddychaniem. Mój stan był kiepski, dlatego trafiłem do szpitala. Pomimo szybkiego leczenia - zastosowania tlenoterapii wysokoprzepływowej oraz leków przeciwzakrzepowych - doszło do załamania stanu zdrowia. Doznałem udaru niedokrwiennego lewostronnego. Mam porażoną nogę, rękę oraz nerw twarzowy. Poza tym wystąpiła u mnie głęboka afazja ruchowa, na skutek której utraciłem zdolność wypowiadania się.  Znalazłem się na oddziale neurologicznym z pododdziałami udarowymi... Kiedy najgorsze niebezpieczeństwo minęło, zakwalifikowano mnie na dalszą rehabilitację neurologiczną - myślałem, że teraz będzie już tylko lepiej... Wydawało się, że wygrałem walkę o życie i będę mógł rozpocząć walkę o sprawność. Niestety, pandemia znów dała mi się we znaki... Po dwóch tygodniach pobytu oddział zamknięto z powodu wystąpienia koronawirusa wśród pacjentów. Szpital nie zapewnił mi innej placówki w celu kontynuacji leczenia. Kwestia dalszej rehabilitacji spadła na mnie i moją ciężarną żonę. Mamy malutkiego synka, żona jest w ósmym miesiącu ciąży... Między innymi z tego powodu mój powrót do zdrowia jest priorytetem. Dzieci i żona mnie potrzebują, muszę zrobić wszystko, żeby znów być sprawnym człowiekiem. Chcę być wsparciem, a nie ciężarem. Potrzebna jest mi rehabilitacja oraz zajęcia z logopedą i fizjoterapeutą. Poza tym czeka mnie wiele wizyt u innych specjalistów (neurolog, kardiolog, pulmonolog, chirurg naczyniowy) w celu leczenia powikłań... Lekarze powiedzieli mi, że rehabilitacja może potrwać do roku, a to na pewno będzie się wiązało z wysokimi kosztami leczenia. Dlatego też każda złotówka jest na wagę złota, a właściwie zdrowia... Bardzo proszę o pomoc w imieniu swoim i mojej rodziny. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie. Kamil

71 627 zł
Dariusz Szczęsny
Dariusz Szczęsny , 55 lat

Choroba, która odbiera sprawność, pamięć, mowę... Pomocy!

Od początku mojej choroby mija już prawie sześć lat. Choć minęło tyle czasu, wciąż dokładnie nie wiem, co dokładnie jest jej przyczyną. Lekarze robią co mogą, lecz zaburzenia mowy, chodu i pamięci postępują… Nie ma chyba badań, których bym nie robił. Od specjalistycznych badań neurologicznych, genetycznych, szukania przyczyny w boreliozie, nowotworów, chorób krążenia i stwardnienia rozsianego. Ostateczna diagnoza to właściwie nazwa zmian zachodzących ośrodkowym układzie nerwowym: wieloogniskowe zmiany demielinizacyjne o nieznanej etiologii, z podejrzeniem zespołu móżdżkowego. Na własną ręką próbuję opłacać rehabilitację i potrzebne leki, lecz koszta są zbyt duże w stosunku do moich potrzeb.  Choroba powoli ogranicza mnie, coraz mocniej dając się we znaki. Byłem nauczycielem, pracowałem z młodzieżą przez wiele lat. Dzisiaj nie jestem w stanie dłużej wykonywać swojego zawodu. Jest to niezwykle trudne, ponieważ objawy choroby budzą podejrzenia i pokątne śmiechy, jakobym był pod wpływem alkoholu. Jest to strasznie przykre, zwłaszcza że jestem absolutnie bezradny… Ostatnie lata bardzo mocno odbiły się na moim życiu zawodowym i rodzinnym. Jest po prostu ciężko i gdyby nie wsparcie najbliższych, zupełnie nie dałbym rady. Dzisiaj jestem w takim momencie, w którym wiem, że bez wsparcia finansowego nie dam rady.  Trzymam się nadziei z całych sił. Być może padnie diagnoza przyczyny mojej choroby, a na nią lek. Lek, który zatrzyma postęp choroby lub zupełnie ją pokona. Muszę w to wierzyć. Dariusz

16 060 zł
Dominika Dziuba
Dominika Dziuba

Nie pozwól, by niepełnosprawność zamknęła Dominikę w domu!

Czternaście lat temu zostałam mamą Dominiki. Przyjście na świat córeczki było obciążone niedotlenieniem, zamartwicą głowy i twarzy. Ilość chorób współistniejących oraz porażenie mózgowe mojej córeczki na zawsze zmieniły tory naszego życia. Nie ma magicznej pigułki ani lekarstwa, która zakończyłaby cierpienia mojej córki. Jedyne co to regularna rehabilitacja i terapia, która zapobiega wtórnej niepełnosprawności. Mimo to Dominika nigdy samodzielnie nie postawi kroku, nie ubierze się sama, nie zje. Nie będzie podbierać moich kosmetyków i pożyczać bluzek.  Każde wyjście na zewnątrz to nie lada wyprawa. Ubranie Domi przy jej wysokim napięciu i atetozie potrafi trwać niesamowicie długo, a ja czuję jakbym wykonała ciężką, fizyczną pracę. Do wyjścia na dwór dzielą nas schody, które pokonuję znosząc Dominikę na rękach. Gdy była młodsza, było oczywiście lżej. Dominika rośnie, jest coraz cięższa, a ja nie daję rady. Zdarzają się dni, kiedy muszę odpuścić i zostajemy w domu. Z wiekiem dokuczają mi różne schorzenia, kręgosłup odmawia posłuszeństwa.  Jednym ratunkiem jest dla nas montaż windy. Całościowy koszt zakupu i montażu to około 88 tysięcy złotych. Są to dla mnie nieosiągalne pieniądze. Być może uda się pozyskać jakąś część kwoty do refundacji, lecz decyzje w tej sprawie zapadną dopiero w przyszłym roku. Bez windy zostaniemy uwięzione w domu. Zbiórka i prośba o wsparcie jest moim jedynym ratunkiem na zakup niezbędnego urządzenia. Pomoże nam ono normalnie żyć, ułatwi codzienne załatwianie zwykłych spraw.  Przed nami wciąż długa droga, na której chciałabym zobaczyć bezpieczną przyszłość dla mojej córki. Teraz jestem dla niej wszystkim. Dominika uwielbia spacery, które za każdym razem wywołują szeroki, piękny uśmiech na jej twarzy. Kocha jeździć do szkoły i kontakt z rówieśnikami. Jednak każde wyjście jest obarczone bólem i trudem.  Kasia – mama Domi

6 496,00 zł ( 6,95% )
Brakuje: 86 970,00 zł
Paweł Tomczak
Paweł Tomczak , 47 lat

"W zdrowiu i w chorobie, aż do śmierci..." – żona Pawła bardzo prosi o pomoc!

Udar krwotoczny był dopiero początkiem tragedii, jaka spotkała mojego męża i naszą rodzinę… Prawdziwy horror przeżył w szpitalu, na oddziale neurologii. To tam doprowadzili mojego męża na skraj przetrwania. Był niedożywiony, z ogromnymi odleżynami, w których zalęgły się już bakterie. Ciągle mi mówili, żebym nie przychodziła każdego dnia, że to bez sensu, bo Paweł i tak umrze. Przetrwałam to wszystko tylko dlatego, że ciągle wierzyłam w mojego męża…  Paweł jest z nami, ale nasza codzienność to bardzo trudna walka. Jednak nie poddaję się, bo jak obiecałam, składając przysięgę małżeńską – w zdrowiu i w chorobie, aż do śmierci. Proszę, pomóżcie mojemu mężowi, pomóżcie nam... Nasza historia: 1 września 2018 roku skończył się mój świat. Nagle zostaliśmy z synem zupełnie sami... Tego dnia mój mąż Paweł doznał udaru krwotocznego. Rano jak zwykle poszedł do pracy, a stamtąd karetka zabrała go do szpitala… Diagnoza była straszna – udar krwotoczny do pnia mózgu z przebiciem do układu komorowego. Usłyszałam od lekarzy, że spotkało go najgorsze, co mogło go spotkać. Nie można było operować, Paweł i tak by nie przeżył operacji. Od razu powiedziano mi, że mam pogodzić się z najgorszym. Mój mąż miał tego nie przeżyć... W Łodzi nie było miejsc na intensywnej terapii, przewieźli więc Pawła do Pabianic. Ordynator uratował mojemu mężowi życie, za co będę mu wdzięczna do końca moich dni! Po 49 dniach przenieśli jednak Pawła na oddział neurologiczny. Na początku się cieszyłam - lżejszy oddział, więc to dobry znak! Niestety, bardzo się myliłam… Tam przeżyliśmy piekło. To, że mąż przetrwał, jest prawdziwym cudem… Od pierwszych dni słyszałam, że lepiej by było, gdyby Paweł umarł – i dla niego, i dla mnie. Pani doktor powiedziała mi wprost: “Niech pani idzie do domu i zajmie się synem, zanim codziennie tu siedzieć i płakać. Mąż i tak nie przeżyje”. Jak można coś takiego powiedzieć?! Wtedy moja rozpacz była jeszcze większa, ale nie mogłam się poddać. Przychodziłam do męża każdego dnia, bo po prostu bardzo się o niego bałam. Chudł w oczach! Widziałam, że obiad stał na parapecie, zimny. Cewnik zagięty, cała pościel była w moczu… Biegałam po szpitalu, szukając pomocy, ale za każdym razem odbijałam się od ściany i spotykałam z nieprzyjemnościami. Nie pisałam żadnych oficjalnych skarg, bo wiedziałam, że to się zemści na Pawle, a to jego dobro było najważniejsze… Gdy w końcu trafiliśmy do Zgierza - cudownego ośrodka, wszyscy byli w szoku - mąż miał odleżyny, w których były bakterie! Dopiero tutaj wyszło na jaw, jak bardzo zaniedbali Pawła. Tutaj dostaliśmy opiekę i ogromną dawkę motywacji. Każdego dnia lekarze powtarzają, że mam się nie poddawać, że na pewno będzie lepiej, że Paweł ma ogromny potencjał! Mąż walczy o każdy dzień, a ja razem z nim. Teraz wciąż najważniejsza jest rehabilitacja, niezwykle kosztowna. Na szczęście przynosi rezultaty! Dziś jedyne, co mogę zrobić, to być przy mężu każdego dnia. Dużo do niego mówię, pokazuję, wspólnie słuchamy muzyki, ćwiczymy, ale to wciąż za mało. Paweł wymaga intensywnej rehabilitacji, na którą mnie nie stać. Dzięki pierwszej zbiórce udało nam się sfinansować kolejne miesiące, dzięki którym Paweł zrobił znaczne postępy. Środki się jednak wyczerpały, a Paweł przecież nie wyzdrowieje z dnia na dzień... Szukam pomocy wszędzie, pukam do każdych drzwi. Nie poddam się, choć nasza codzienność jest bardzo trudna. Proszę, pomóżcie Pawłowi wrócić do zdrowia, do rodziny… Beata, żona Pawła

26 751,00 zł ( 51,31% )
Brakuje: 25 377,00 zł