Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Igor Gałkiewicz
Igor Gałkiewicz , 12 lat

Igorek wciąż walczy o lepszą przyszłość - pomóż mu!

Igorek urodził się 12 grudnia 2011. Choruje na epilepsję oraz ma zdiagnozowany opóźniony rozwój psychoruchowy. Mimo swojej niepełnosprawności jest bardzo pogodnym, wesołym i ruchliwym dzieckiem. Igorek potrzebuje dużo wsparcia i pomocy w codziennym funkcjonowaniu, ponieważ nie potrafi sam zgłaszać swoich potrzeb, nie mówi, nie je samodzielnie, nie zgłasza swoich potrzeb fizjologicznych, dlatego nadal wymaga noszenia pampersów. Nasz synek chętnie uczestniczy w zajęciach wspomagających jego rozwój. Chcielibyśmy, aby w przyszłości Igorek mógł być samodzielny i mógł funkcjonować jak inne zdrowe dzieci. Bez codziennej walki, nie będzie to możliwe!  Koszty rehabilitacji, sprzętu pomocniczego i rehabilitacyjnego oraz zaspokajania potrzeb chorego dziecka są bardzo wysokie. Cytując Jana Pawła II „Wczo­raj do Ciebie nie na­leży. Jut­ro niepew­ne. Tyl­ko dziś jest twoje.” Mamy świadomość, że dając teraz synowi jak najwięcej zewnętrznych bodźców, stymulujących Jego rozwój dajemy mu szansę na lepsze życie. Paulina, mama ➡️ Historia Igorka - Facebook

1 415 zł
Wiktoria Kubiak
3 dni do końca
Wiktoria Kubiak , 22 lata

Chłoniak nie odpuszcza - zabija❗️Ratuj życie Wiktorii!

Mam na imię Wiktoria, mam 19 lat. Tuż przed maturą okazało się, że muszę zdać trudniejszy egzamin, do którego nie można się przygotować... Egzamin z walki o własne życie. W kwietniu otrzymałam diagnozę, która wtedy brzmiała jak wyrok - chłoniak Hodgkinga w IV, czyli najgorszym stopniu zaawansowania. Rzadko występujący nowotwór... Całe życie wywróciło mi się do góry nogami... Zamiast cieszyć się tym, że jestem absolwentką liceum, że czeka mnie dorosłość, musiałam podjąć walkę o to, by w ogóle nastąpiła... Czekał mnie długi pobyt w szpitalu, cykle ciężkiej chemioterapii, izolacja... Nie tak wyobrażałam sobie swoją życie po maturze. Miało być w nim rozpoczęcie wymarzonych studiów, przeprowadzka do Warszawy, podjęcie pierwszej pracy... Wszystkie plany i marzenia legły w gruzach. Niestety, chłoniak okazał się bardzo trudnym przeciwnikiem, a walka z nim okupiona była bólem, strachem i wielką tęsknotą za domem... Podjęte niemal natychmiast leczenie zawiodło. Chemioterapia wyniszczyła mój organizm, a nowotwór nadal mnie zabijał. Było coraz gorzej! 12 sierpnia przestały pracować nerki, mój stan był bardzo ciężki, ale nie przestałam walczyć... Dopadła mnie sepsa. Kiedy już myślałam, że wychodzę na prostą, usłyszałam od lekarzy najgorsze słowa - WZNOWA! Pojawiły się nowe ogniska, a stare uaktywniły.  Nowy Rok rozpoczęłam nowym leczeniem. Jestem pewna, że nie zabraknie mi determinacji. Nie pozwoli mi na to moja harcerska dusza. W 2013 dołączyłam do drużyny harcerskiej "Płomień", po niecałym roku złożyłam przyrzeczenie, a po kilku latach zostałam zastępową w tej drużynie. W 2019 roku razem z przyjaciółką postanowiłyśmy otworzyć własną gromadę "Łowcy Gwiazd". Dzięki harcerstwu poznałam wiele wspaniałych osób i nauczyłam się bardzo dużo, w znacznym stopniu to ZHP ukształtowało mnie i mój charakter.  Mam jeszcze siłę do walki, potrzebuję jednak Waszego wsparcia... Koszty są ogromne, czas ucieka… A nie widać końca wydatków na leczenie. Mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół, którzy wspierają mnie cały czas, ale przy tak dużych kosztach nasze środki to zaledwie kropla w morzu potrzeb.  Bez Was nie dam rady - nie zdążę. Proszę o pomoc, mam dopiero 19 lat, przede mną całe życie... Wiktoria

68 520 zł
Jarosław Jabłoński
Jarosław Jabłoński , 58 lat

Cukrzyca pozbawiła mnie nogi. Dziś walczę o lepsze jutro, proszę, pomóż mi...

Nazywam się Jarek Jabłoński. Od niedawna jestem na rencie inwalidzkiej. Mój staż pracy to 36 lat. Od 10 lat zmagam się z licznymi schorzeniami m.in. cukrzycą i miażdżycą tętnic. Przeszedłem kilka zabiegów operacyjnych, po których zawsze wracałem do pracy zawodowej. Niestety, po ostatnim zabiegu amputacji lewej nogi w obrębie uda sytuacja się skomplikowała – zostałem inwalidą. W tym momencie zachwiało to moim życiem. Miałem dwa wyjścia: załamać się albo podjąć walkę. Wybrałem to drugie i postanowiłem znowu stanąć na nogi, wrócić do pracy i normalnego życia. Ten cel można osiągnąć poprzez czynną rehabilitację i zakup dobrej jakości protezy. Po przeanalizowaniu wszystkich możliwych środków i moich skromnych oszczędności będzie mi brakowało i tak ok. 20 tysięcy złotych. W związku z wyżej wymienioną sytuacją zdecydowałem się poprosić o Waszą pomoc. Jarek

1 275,00 zł ( 11,41% )
Brakuje: 9 896,00 zł
Ireneusz Sienkiewicz
Ireneusz Sienkiewicz , 51 lat

Pomóż nam odzyskać nadzieję na przyszłość! Pomóż Irkowi!

Nowy Rok, niestety, nie zaczął się dobrze dla mnie i mojej rodziny, dlatego jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Przedstawię pokrótce swoją sytuację. Od 2007 roku oboje wspólnie z mężem walczymy z losem i jego przeciwnościami. Problemy u mojego męża Irka zaczęły się, kiedy przyszła diagnoza: zapalenie trzustki, co później okazało się gorszym wyrokiem: zapalenie trzustki autoimmunologiczne. Choroba przez wiele lat powodowała bardzo bolesne ataki, które wykluczały nas z życia przez kilka dni. Z czasem doszły kolejne schorzenia, takie jak: cukrzyca insulinozależna, choroba wrzodowa żołądka, zapalenie przełyku, kamica pęcherzyka żółciowego, ECPW. Irek musiał być poddany także operacji poszerzenia przełyku.  Dodatkowo przez kolejne lata zdiagnozowano także: torbiel tarczycy i nerki, problemy z kręgosłupem i polineuropatie. Do  grudnia 2021 roku radziliśmy sobie z tym wszystkim w lepszy, bądź gorszy sposób, starałam się nie poddawać, tylko walczyć z przeciwieństwami losu. Najgorszy zwrot nastąpił jednak niedawno, dokładnie pierwszego dnia Bożego Narodzenia, gdy u Irka doszło do udaru niedokrwiennego mózgu, co spowodowało paraliż prawej strony ciała, który uniemożliwia normalne, codzienne funkcjonowanie. Irkowi, aby mógł powrócić do pełnej sprawności fizycznej, niezbędna jest rehabilitacja, która niesie za sobą ogromne koszty, znacznie przewyższające nasze możliwości.  Dodatkowo pandemia utrudniała możliwość działania w ramach uznanych jako standardowe, czyli korzystanie z państwowej służby zdrowia, a bardzo długi czas oczekiwania działał na naszą niekorzyść. Szukam każdego rozwiązania, żeby tylko wesprzeć męża w jego powrocie do zdrowia, do normalności. Każde z powyższych schorzeń niesie za sobą nowe leki, nowe badania, kolejne zalecenia dietetyczne, co wiąże się z ogromnym wydatkiem. Podjęłam decyzję, która nie przyszła mi łatwo, bo jestem osobą, która od zawsze, nawet w najtrudniejszych momentach życia, starała się udźwignąć wszystko samodzielnie. Jednak tym razem doszłam do prawdziwej ściany, dlatego już się nie wstydzę, tylko szczerze proszę ludzi o dobrym sercu o wsparcie, abym mogła pomóc Irkowi. Po prostu wesprzeć go w tej nierównej walce. Jak widać, nasze życie nie jest usłane różami. Wiedziałam ze mamy dwa wyjścia kiedy przez te lata słyszeliśmy co chwile nowe diagnoz – albo się poddać i pogodzić się z tym, co przygotował dla nas los, albo się zbuntować. Zbuntować i walczyć, by zabrać czas i co tylko możliwe tym wszystkim chorobom. Mimo że jest nam bardzo ciężko, postanowiliśmy podjąć rękawice i dlatego Was proszę o pomoc w tej nierównej walce. Liczy się każda złotówka, chcę wierzyć, że razem jesteśmy w stanie przywrócić sens i chęć życia Irkowi. Będę wdzięczna za każdy gest pomocy. Z góry bardzo dziękuję za każde, najmniejsze nawet wsparcie! Renata, żona Irka

3 779 zł
Kacper Gibała
Kacper Gibała , 5 lat

Nowotwór to okrutny przeciwnik. Pomóż Kacperkowi z nim walczyć!

Żyliśmy normalnie, skromnie, ale szczęśliwe. My dwoje i malutkie dzieci – chłopcy, Kacperek i Karolek. Spełnione marzenie wielu, nasze także. Jednak to zwykłe życie docenia się bardziej, gdy zostanie utracone… A my je straciliśmy z chwilą diagnozy Kacpra. Dziś walczymy z najgorszym wrogiem i bardzo prosimy o wsparcie.  W listopadzie ubiegłego roku usłyszeliśmy, że guz, który rozwija się na twarzy Kacperka, to nowotwór! Do końca mieliśmy nadzieję, że to coś innego. Przecież kto zakłada najgorsze? Kto podejrzewa, że ta okrutna choroba dotknie właśnie jego dziecko!? Kacperek ma dopiero 2,5 roku. Wiemy, że kolejne miesiące będą walką… Musimy zrobić wszystko, by wyrwać synka z sidła nowotworu. Nie będzie to łatwe. On już zostawił piętno, ale nie pozwolimy mu zabrać życia. W połowie grudnia Kacperek przeszedł operację usunięcia guza wraz z rekonstrukcją lewej strony szczęki. Gdy jechał na salę, bałam się jak nigdy wcześniej. Po operacji powstała blizna, która przypomina o horrorze. Ale ten się jeszcze nie skończył. W miarę jak synek będzie rósł, potrzebne będą kolejne operacje, a po nich konsultacje, badania i tak wciąż i wciąż. Jest nam ciężko, zwłaszcza że dopiero co zaczęliśmy naszą walkę. Ze względu na chorobe synka nie mogą iść do pracy. Żyjemy z najniższej krajowej pensji i dodatków i do tej pory sobie radziliśmy, ale teraz, choć to trudne, prosimy o pomoc. Zebrane środki pozwolą nam opłacać dalekie dojazdy do specjalistów, kolejne kontrole, leczenie i rehabilitację.  Kacperek wymaga stałej opieki i wsparcia ze względu na to, co przeszedł i co jeszcze go czeka. Długa droga przed nami, ale wierzymy, że ją przejdziemy, a synek wyzdrowieje. Bardzo proszę o każdą nawet najmniejszą pomoc. Będziemy bardzo wdzięczni za okazane wsparcie.

50 984 zł
Sandra Skręta
Sandra Skręta , 13 lat

Śmiertelny wirus zniszczył małe życie❗️Sandra potrzebuje Twojej pomocy!

Sandra była zdrową, cudowną dziewczynką. Była... Zachwycała wszystkim swoimi postępami. Siedziała, raczkowała, chodziła. Kiedyś... W ciągu jednego dnia wszystko się zmieniło. Poszliśmy na sanki. Podczas zabawy zaatakował ją wirus, który zajął cały mózg. Prawie ją zabił. Sandra cudem przeżyła… Nie jest już jednak sobą. Mieliśmy córeczkę, która chodziła, która biegała, która mówiła… Dziś to tylko wspomnienie, sama myśl o nim boli. Chcemy tylko jednego – by to odzyskać… Potrzebujemy szansy, którą tylko Ty możesz nam dać. Szansy, by nasza córeczka była choć w małej mierze taka jak przedtem… Przyszła na świat 9 sierpnia 2011 roku. Okaz zdrowia, 10 punktów w skali Apgar. Rozwijała się książkowo, miała pół roczku, gdy zaczęła raczkować i siadać, roczek, gdy zaczęła chodzić, mówiła pojedyncze słowa… „Mama, „tata” – najpiękniejsze z nich. Okaz zdrowia, żadnych problemów. Nic nie zapowiadało tragedii. Nic. Przeziębienie, zapalenie oskrzeli, antybiotyk… Sandra była słaba, miała obniżoną odporność. Miało być lepiej, było coraz gorzej… Nie chciała wstawać z łóżka. Była nieprzytomna, markotna. Cały czas spała. Lekarz stwierdził zapalenie gardła, odesłał nas z kwitkiem. Sandra spała cały dzień, całą noc… Rano była tak senna, że nie chciała nawet wziąć leków. Leciała nam przez ręce. Wezwałam karetkę. W szpitalu stwierdzili zapalenie opon mózgowych, wsadzili nas z powrotem do karetki, mieliśmy jechać do Łodzi. Tam na naszych oczach Sandra zaczęła umierać. Nasza córeczka zapadła w śpiączkę. Przestała oddychać. Została zaintubowana.  Dziś wiemy, że  nasza córeczka uciekła wtedy grabarzowi spod łopaty. Kilka godzin później i nie byłoby jej już z nami. Bylibyśmy rodzicami, których dziecko umarło na ich rękach. Sama myśl o tym sprawia dziś, że jest nam słabo, zapiera nam dech. Sandra miała ostre, rozsiane wirusowe zapalenie mózgu. Gdyby nie nadszedł ratunek, to byłby koniec. Lekarze podejrzewają, że wirus przyszedł po prostu z powietrza, tak się zdarza arcyrzadko, trzeba mieć wyjątkowego pecha… Była gdzieś na zewnątrz, miała obniżoną odporność, wirus zaatakował ją… I chciał zabić. Sandra miała zajęty cały mózg. Pień, rdzeń, móżdżek… 24 dni była w śpiączce, walczyła. Dzień zlewał się z nocą, nic nie miało znaczenia, tylko ona, czy jeszcze oddycha, czy ma szansę. Sandra przeżyła, wybudzono ją ze śpiączki… Myśleliśmy, że będziemy czuć radość, ale przygniotła nas rozpacz. Nasz córeczka nie umiała podnieść główki, nie ruszała rączkami, nóżkami, nie mówiła… Patrzyła na nas i nie poznawała nas, swoich rodziców… Leżała nieruchomo jak lalka. Lekarze pocieszali nas, że mózg małego dziecka się regeneruje. Nikt nie umiał jednak powiedzieć, kiedy i czy w ogóle Sandra wróci do siebie. Od 2013 – 9 lat – codziennie walczymy o to, by pomóc naszemu dziecku. Sandra ma uszkodzony mózg, padaczkę, wadę wzroku, porażenie czterokończynowe… Gdy wyszliśmy ze szpitala, jej ręce i nóżki były niesprawne, nie umiała nawet jeść. Od razu zaczęliśmy rehabilitację. Po pół roku zaczęła trzymać głowę, coraz lepiej posługiwać się rączkami, niestety do dziś nie chodzi. Córeczka jest przykuta do wózka inwalidzkiego. Jest też spastyczna, trzeba bardzo uważać, gdy się jej dotyka, nosi… Przez nieuwagę można jej coś złamać. Pojawiła się skolioza - jest tak duża, że kwalifikuje się do operacji. Podwichnięte są też bioderka... Nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy Sandra kiedykolwiek wstanie z wózka inwalidzkiego. Robimy jednak, co możemy, walczymy. Jesteśmy pod opieką neurologa, ortopedy, okulisty, stomatologa, pedagoga, psychologa, logopedy rehabilitanta. Sandra ma orzeczenie o lekkim stopniu niepełnosprawności intelektualnej... Wciąż potrzebuje leczenia i rehabilitacji. Aby wyjść z domu, musimy nosić córkę na rękach, a Sandra robi się coraz większa i cięższa... Tak samo z wejściem. Osobno znosimy też wózek. Niestety, 9 stopni schodów stają się coraz trudniejszą przeszkodą do pokonania... Noszenie córki to ogromne obciążenie dla kręgosłupa i rąk. Chcielibyśmy zamontować windę, która rozwiązałaby ten problem... Musimy też przystosować łazienkę do potrzeb Sandry - niestety drzwi są tak małe, że wózek się w niej nie mieści. Prosimy o pomoc, z góry dziękując za każdą złotówkę, która da szansę Sandrze i pomoże wymazać tamten koszmarny dzień. Tylko to nam zostało. Innej szansy nie mamy. Tak bardzo chcemy znów zobaczyć, jak ona chodzi…

6 214,00 zł ( 9,71% )
Brakuje: 57 746,00 zł
Mateusz Gwizdała
Mateusz Gwizdała , 12 lat

Nadzieja silniejsza od cierpienia... Pomagamy Mateuszowi!

Nikt nie potrafił zdiagnozować choroby naszego synka Mateusza. Osiem lat czekaliśmy na rozpoznanie – osiem lat bólu, prób pomocy i nieświadomości jakim zagrożeniem dla życia Mateusza jest choroba Hirschsprunga.  Nieprawidłowe unerwienie jelita spowodowało spustoszenie w organizmie mojego dziecka. Choroba poważnie zaburza naturalną perystaltykę jelit, co uniemożliwia regularne usuwanie resztek pokarmowych. Bolesną i wręcz śmiertelną konsekwencją są rozwijające się stany zapalne. Wieloetapowa operacja –  w tym usunięcie 45 cm jelita i założenie kolostomii miała przywrócić ciągłość pokarmową. Niestety plan leczenia nie idzie tak jak zakładano ze względu na nieoczekiwane komplikacje.  Półtora roku po operacji Mateuszek znowu uskarżal się na silne bóle brzucha, pojawiła się wysoka gorączka, a badania krwi wskazały wysoki stan zapalny. Strasznie się o niego baliśmy, nie chcieliśmy jechać do szpitala, ale nie było innego wyjścia. Mateusz ponownie trafił na stół operacyjny – doszło do rozlanego zapalenia i perforacji jelita. Lekarze z miejsca podjęli kolejną trudną, lecz ratującą życie decyzję o wyłonieniu ileostomii z jelita cienkiego. W związku z jego aktualnym stanem i leczeniem stanu zapalnego Mati bardzo schudł. Jego dziesięcioletnie ciało to dosłownie kości i skóra. Mając 140 cm wzrostu waży zaledwie 23 kg! Zaburzone wchłanianie składników odżywczych, witamin, minerałów –  to wszystko dodatkowo bardzo osłabia jego organizm. Lekarze mówią, że powinny być jeszcze dwie operacje, lecz ostatni proces leczenia pokazał nam jak dynamiczna i nieprzewidywalna jest choroba.  Najważniejsze co możemy teraz zrobić to wdrożyć zalecane leczenie, specjalistyczną rehabilitację, masaże, osteopatię, suplementację. Wszystko po to, by wzmocnić jego organizm przed kolejnymi ingerencjami chirurgicznymi, by nie stracił odporności. Wszystko wymaga szczegółowych konsultacji oraz regularnych badań.  Bardzo wierzymy, że to leczenie zakończy się pełnym sukcesem i nasz Mati w końcu będzie mógł wrócić do normalnego życia. Jako dziesięciolatek bardzo tęskni do kolegów, do szkoły, do prostych zabaw jak jazda na hulajnodze czy gra w piłkę. Teraz każdy ruch jest dla niego śmiertelnym zagrożeniem. Wierzymy, że otrzymane wsparcie pomoże nam z każdym dniem stawiać na nogi naszego ukochanego synka. Ewa i Damian – rodzice Mateusza ➡️  Licytacje dla Matiego

78 827 zł
Izabela Pędziwiatr
7 dni do końca
Izabela Pędziwiatr , 47 lat

Rak nie może wygrać! Pomóż!

W grudniu, przed samymi świętami dostałam rozpoznanie złośliwego nowotworu piersi. Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Leczenie już się rozpoczęło i potrwa tak długo, jak długo będę w stanie walczyć. A ja łatwo się nie poddaję... Nigdy nie myślałam, że stanę twarzą w twarz z nowotworem, że zostanę pacjentką onkologiczną. Wszystko wywróciło się do góry nogami. Leczenie zablokowało mi możliwość pracy, którą uwielbiałam. Była dla mnie drugim domem. Straciłam nie tylko możliwość bycia wśród ludzi, realizowania się, ale przede wszystkim bezpieczeństwo finansowe. Zbiórka i wasze wsparcie zapewni mi niezbędną pomoc medyczną związaną z leczeniem – ze wszystkimi jego skutkami. Przede mną długie i trudne leczenie. Nie chcę, traktować nowotworu jak wyroku śmierci. Chcę wykorzystać wszystkie szanse, które pozwolą mi wyzdrowieć. Dać nadzieję innym kobietom, że ten czas może być mimo wszystko dobry. Ja wierzę, że ten rok będzie dla mnie rokiem wygranym z rakiem. Iza

8 436 zł
Julia Seliga
Julia Seliga , 9 lat

Potworna droga po lepsze jutro!

Od samego początku życie Julki nie należało do łatwych. Córka urodziła się z ciężką zamartwicą. Dostała tylko 2 punkty w skali Apgar. Zdiagnozowano u niej encefalopatię niedotleniowo - niedokrwienną oraz obustronne zmiany w płatach ciemieniowych i potylicznych. Od lutego 2021 roku Julcia choruje na padaczkę ogniskową (objawową). Niestety na obecną chwilę nie udało się jeszcze znaleźć leku. Choroba ta bardzo utrudnia funkcjonowanie córki. Nie może uczestniczyć w wielu zajęciach ze względu na codzienne niekontrolowane napady (przewracanie się). Dlatego jest to dla nas obecnie największy priorytet! Szukamy wciąż nowych możliwości i nie poddajemy się. Znaleźliśmy turnus rehabilitacyjny dla dzieci z opóźnieniem psychoruchowym i padaczką. Turnus taki jest bardzo kosztowny i potrzebujemy wsparcia, aby Julka mogła uczestniczyć w takim turnusie.     Oprócz tego Julcia jest uśmiechnięta i kochającą swoich rodziców dziewczynką. Natomiast potrzebuje stałej rehabilitacji i leczenia, aby żyć i funkcjonować jak jej zdrowi rówieśnicy. Apelujemy o pomoc dla Julki poprzez podarowanie 1 % z podatku oraz darowizn. Dziękujemy!

3 877,00 zł ( 42,87% )
Brakuje: 5 166,00 zł