Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Artur Dzienis
Artur Dzienis , 48 years old

Jeden wypadek przekreślił moje życie... Pomóż mi odzyskać sprawność!

Jestem Artur i mam 46 lat. Do niedawna wiodłem spokojne i dobre życie. Niestety, los nie raz potrafi nas zaskoczyć. Tak właśnie zaczęła się również moja historia...  W wyniku nieszczęśliwego wypadku samochodowego, w jednej sekundzie, z osoby zdrowej i pełnej życia, stałem się niepełnosprawny, przykuty do łóżka. Mój cały świat wywrócił się do góry nogami. Choć bardzo chciałbym cofnąć czas, wiem, że nic już tego nie zmieni… Do wypadku doszło nie z mojej winy. Pamiętam, że w tamtym momencie wjeżdżałem pod górę. Nie widziałem, co dokładnie dzieje się na drodze za górką –  to raczej normalne, gdy jesteś w takim położeniu. Po wjechaniu, przed moimi oczami nagle ukazał się srebrny samochód, który stał i tamował ruch na obu pasach. Musiałem podjąć natychmiastową decyzję. Szybko oceniłem, że mam za mało miejsca, żeby wyhamować i w niego nie uderzyć, więc postanowiłem zjechać na pobocze. Od tego momentu nic więcej nie pamiętam… Z zeznań świadków i policji, wiem, że udało mi się uniknąć zdarzenia. Niestety zjeżdżając na pobocze, uderzyłem w wycięte drzewo, przez które kilkukrotnie dachowałem. W jednym momencie znalazłem się w polu, przygnieciony samochodem… Sam, ponieważ starsza kobieta z drugiego auta po prostu odjechała…    Do szpitala trafiłem w ciężkim stanie. W wyniku wypadku doszło do złamania kręgosłupa piersiowego z porażeniem kończyn dolnych. Konieczna okazała się operacja odbarczenia elementów nerwowych kręgosłupa. Przez kolejne tygodnie walczyłem o powrót do zdrowia. Odkąd wyszedłem ze szpitala półtora miesiąca temu, jestem sam jak palec. Od stycznia powinienem otrzymać pomoc od MOPS-u, jednak to nic pewnego. W mojej trudnej codzienności przez pewien czas pomagała mi siostra, która przyjechała do Polski, by się mną zaopiekować. Na co dzień mieszka w Wielkiej Brytanii, dlatego jej dłuższy pobyt nie wchodzi w grę.   Jestem osobą niepełnosprawną o znacznym stopniu. Aby stanąć na nogi, potrzebuję regularnej i intensywnej rehabilitacji. Niestety nie mam wystarczających środków, by pokryć ją z własnych kieszeni. Rehabilitacja w szpitalu przynosiła efekty, które teraz, przez brak ćwiczeń z rehabilitantem, powoli zanikają. To bardzo ważne, bym nie zaprzepaścił swojej szansy na powrót do sprawności i ćwiczył dalej.  Powoli tracę nadzieję… Trudno pogodzić się z tą sytuacją. Dziś wiem, że tylko z Waszą pomocą powrót do zdrowia będzie możliwy. Każde wsparcie, każda złotówka jest dla mnie na wagę złota. Dziękuję. Artur

12 471 zł
Agata Kamzol
11 days left
Agata Kamzol , 21 years old

Dziewczynka, która nie miała prawa przeżyć... Agata znów prosi o Twoją pomoc!

Nigdy nie zaponę tamtej tragicznej chwili. Chwili, w której omal nie straciłam córki… Przez dobę żyłam ze świadomością, że moja córka umarła, że nic nie dało się zrobić… Chciałam odebrać ciało Agatki. Zadzwoniłam do szpitala. Wtedy mi powiedzieli, że pojawiły się odruchy, że nadal mam dziecko! Chwila euforii została szybko ukrócona przez lekarzy: „Proszę się nie łudzić, to pewnie chwilowe, nic z tego nie będzie…”.  Tymczasem Agata żyje, choć to życie jest niezwykle trudne. Proszę, pomóż mojej córeczce do nas wrócić… 5 września 2016 roku zaczął się nasz koszmar. To był poniedziałek. Agatka poszła do szkoły, była wzorową uczennicą. Na ostatniej lekcji rozbolała ją głowa. Zadzwonili do mnie ze szkoły: „Proszę jak najszybciej przyjechać, Agata zemdlała. Karetka już jedzie...” Serce córki się zatrzymało, zaczęła umierać na moich oczach!  Odbarczanie mózgu niewiele pomogło i już kolejnego dnia konieczna była następna operacja. Po niej córeczka zapadła w głęboką śpiączkę, a nas – jej rodziców – pochłonęła najczarniejsza rozpacz. Jednak pomimo okrutnych prognoz, Agata wywalczyła swoje życie! Udar odebrał jej wiele lat, który mogłaby spędzić na szczęśliwym dorastaniu. Dzisiaj jedynie rehabilitacja daje nam jakąkolwiek nadzieję. Tylko dzięki niej dzisiaj jesteśmy tu, gdzie jesteśmy! Niestety, to ogromne koszty, z którymi musimy radzić sobie sami.  Opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem jest niezwykle kosztowna, pochłania wszystkie nasze pieniądze. Jednak nie możemy się zatrzymać, stracić tego, co już mamy! Proszę, pomóżcie Agatce, by mogła znów być zdrowa i szczęśliwa, jak przed udarem... Rodzice

12 212,00 zł ( 52.17% )
Still needed: 11 193,00 zł
Marcin Chrześcijański
1 day left
Marcin Chrześcijański , 18 years old

Pomóż Marcinowi odzyskać upragnioną sprawność!

Marcin to młody mężczyzna. Pełen energii, zawsze lubiany za swoją otwartość i poczucie humoru. Uwielbiał spędzać czas na świeżym powietrzu, łowić ryby i spotykać się ze znajomymi. Tak jak rówieśnicy miał plany i marzenia… Niestety wszystko zmienił nieszczęśliwy upadek! Nie wiem ile cierpienia jest w stanie udźwignąć jeden człowiek. Ale okrutny los z pewnością chce sprawdzić moje możliwości. Po śmierci męża wszystko musiałam wziąć na swoje barki. Jednak dzieci dawały mi ogromną siłę. Pogodziłam się z losem i z pokorą przyjęłam to, co mi pisane. Niestety nawet najwytrwalszym w boju, świat potrafi zawalić się na głowę… Nigdy nie zapomnę dnia, gdy nagle otrzymałam druzgoczącą informację o tym, że mój młodszy syn Marcin spadł z wysokości! Tak bardzo bałam się, że stracę kolejną najważniejszą osobę w moim życiu! Gdy dotarłam do szpitala usłyszałam od lekarzy, że syn jest w ogólnym stanie dobrym. Kamień spadł mi z serca i odczułam chwilową ulgę. Tymczasową, bo były też złe wieści. Marcin doznał złamania wybuchowego trzonu L1! Konieczna była pilna operacja, jednak nie rozwiązała ona wszystkich problemów. Syn do dziś zmaga się z niedowładem kończyn dolnych… Marcin ma szansę na powrót do sprawności, jednak wymaga to intensywnej rehabilitacji i wsparcia wielu specjalistów. A to niestety kosztuje majątek! Sama nie dam rady. Dlatego błagam Was o wsparcie! Syn nigdy nikomu nie odmawiał pomocy, a teraz pomocy potrzebuje on sam! Podarujcie mu szansę na lepszą przyszłość i odzyskanie upragnionej sprawności! Mama Marcina

8 838 zł
Ada Kubiak
Ada Kubiak , 25 years old

Ratujemy zdrowie Ady! Tak wiele już przeszła...

Dziękujemy za dotychczasową pomoc. Chociaż Adusia wygląda już na silną i zdrową, to choroba nadal władam jej całym życie... Błagam, zostań z nami i pomóż walczyć! Nasza historia: Budzę się z nadzieją, że to tylko koszmarny sen… Nic z tego. Ile nieszczęść może spaść na jednego człowieka? Ile cierpienia i bólu może znieść?  Razem z córką od wielu lat szukałam przyczyn zaburzeń immunologicznych i genetycznych, by w końcu usłyszeć druzgocącą diagnozę — padaczka. Gdy poznaliśmy przyczynę jej złego samopoczucia i mogliśmy zacząć leczenie, zdarzył się okropny wypadek!  To był Dzień Ojca. Adrianna myła włosy nad wanną, gdy nastąpił atak. Córka zsunęła się do wanny i po kilku minutach nieprzytomną znalazł ją tata. Adę udało się uratować, ale niedotlenienie trwało zbyt długo. Mózg został uszkodzony i do tej pory nie ma z nią kontaktu.  Trudno w tej beznadziei pozbierać myśli. Dzięki wielomiesięcznej fizjoterapii i pracy wielu lekarzy różnych specjalności Ada odzyskała część utraconych umiejętności. Uczyła się na nowo mówić, poruszać rękoma, siadać, chodzić... Jednak śpiączka to nie sen. Potrzebna jest cała gama wsparcia wielokierunkowego i bardzo żmudnej i systematycznej rehabilitacji. Jest to bardzo trudny i wymagający czas, w którym najważniejsza jest systematyczność. Brak rehabilitacji to ryzyko powrotu na wózek. Niestety, w przypadku Ady pozostała już tylko prywatna ścieżka leczenia. Nie mamy tylu środków...  Z całego serca prosimy o pomoc. Wierzę, że zapobiegniemy regresom. Wierzę, że Wami to się uda! Proszę, nie zostawiaj nas...  Agnieszka — mama

8 150,00 zł ( 10.94% )
Still needed: 66 319,00 zł
Łukasz Bojda
Łukasz Bojda , 20 years old

SMA pozbawia Łukasza sprawności! Ratuj!

Łukasz walczy z SMA od swoich trzecich urodzin. Nie zna innego życia niż to spędzone w gabinetach lekarskich i salach rehabilitacyjnych. Nasz syn wkracza w dorosłość. Pomóż mu w walce o lepszą przyszłość! Od chwili narodzin Łukasz był oczkiem w głowie całej rodziny. Uwielbiał biegać i bawić się od rana do wieczora. Zupełnie tak, jakby przeczuwał, że beztroskie dzieciństwo za chwilę bezpowrotnie minie… Wesoły chłopczyk z dnia na dzień zupełnie opadł z sił. Stronił od zabawy, ledwo trzymał się na nogach, często upadał. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Zaczęliśmy szukać ratunku na własną rękę. Neurolog, który przyjął nas prywatnie, od razu podejrzewał to, czego tak się baliśmy. Gdy usłyszeliśmy, że nasz syn może mieć rdzeniowy zanik mięśni, ugięły się pod nami kolana. Ta choroba powoli wyniszcza ciało, odbiera władzę w nogach i rękach. Obumierają mięśnie odpowiedzialne za przełykanie i oddychanie. Potem następuje to, o czym żaden rodzic nie chce myśleć... Nie było jednak czasu na rozpacz, trzeba było ratować Łukasza. Gdy zachorował, był malutki. Nie rozumiał, co się dzieje, dlaczego traci siły i jest coraz słabszy... Z czasem oswoił się z chorobą i cierpliwie znosił godziny męczącej rehabilitacji. Radziliśmy sobie, mimo przeciwności losu. Nikt z nas nie przewidział następnego ciosu. Gdy Łukasz skończył dwanaście lat, choroba zaatakowała ze zdwojoną mocą. Syn przestał chodzić, co go zupełnie załamało. Od tego czasu porusza się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Dzielnie znosi rehabilitację, jednak najważniejsze, by była ona częsta i systematyczna. Dojazd do ośrodka jest często kłopotliwy... Na szczęście, zebrane przez lata doświadczenie stwarza nową szansę! Zakup sprzętu rehabilitacyjnego do domu rozwiązałby wiele z naszych problemów. Ćwiczenia na nim przynoszą Łukaszowi ogromną ulgę i są koniecznością. Uzyskaliśmy już połowę środków z dofinansowania. Musimy uzbierać brakującą kwotę, by szansa nie przepadła. Niestety, potrzebujemy w tym Waszej pomocy! Jesteśmy wdzięczni za dotychczasowe wsparcie w poprzednich etapach. Napełniliście nasze serca nadzieją i pomogliście nam, gdy najbardziej tego potrzebowaliśmy. Walka trwa, a my nie zamierzamy się poddać! Musimy uratować syna… Prosimy, pomóżcie nam w tym zadaniu! Rodzice

7 876,00 zł ( 38.96% )
Still needed: 12 337,00 zł
Dorota Trzeciak
Dorota Trzeciak , 61 years old

Odkąd skończyła 30 lat – walczy ze stwardnieniem rozsianym❗️Potrzebne wsparcie 🚨

Mam na imię Dorota i mam 61 lat. Kiedyś moje życie wyglądało normalnie, byłam krawcową, opiekowałam się dziećmi, patrząc, jak dorastają... Niestety wszystko zawaliło się prawie 30 lat temu... Zbierałam się do pracy i nagle straciłam wzrok. Lekarz natychmiast wysłał mnie do szpitala z przypuszczeniem nieuleczalnej, przewlekłej choroby, jaką jest stwardnienie rozsiane. Dzięki pomocy lekarskiej i zastosowaniu bardzo silnych sterydów mój wzrok udało się przywrócić, natomiast diagnoza brzmiała jak wyrok... Od tamtych chwil mój stan zdrowia tylko się pogarsza, codzienność stała się niezwykle trudna, bardzo potrzebuję pomocy! Musiałam zrezygnować z pracy ze względu na niedowład rąk, ale bardzo zależało mi na normalnym życiu, więc postanowiłam otworzyć sklep, który pomagał mi w utrzymywaniu kontaktów z ludźmi. Pomimo niesprawnych rąk mogłam być w ruchu i czuć się potrzebna. Po kilku latach choroba zaatakowała jednak również nogi. Najpierw starałam się chodzić o kulach, później o balkoniku, aż w końcu nastąpiło nieuniknione i zostałam przykuta do wózka, na którym jestem do dziś. Niecałe 20 lat temu zostałam zmuszona zamknąć mój sklep, stan zdrowia nie pozwalał na dalsze funkcjonowanie w ten sposób. Od 10. lat moje życie jest szare i monotonne, jestem skazana na swoje cztery ściany i pomoc dzieci... Rok temu samodzielnie nie byłam w stanie wstać z łóżka, tylko dzięki pomocy bliskich mogłam przesiąść się na wózek. Nadal staram się walczyć i chociaż odrobinę poprawiać swoją sprawność, ale moje ciało jest bardzo słabe. Dzięki pomocy sprzętów dla niepełnosprawnych mogę codziennie rano unieść się sama, chociaż kosztuje mnie to niewyobrażalnie wiele wysiłku! Przez to wszystko czuje się ciężarem dla mojej rodziny. W 2009. roku zostałam babcią. Jak każda matka chciałam być oparciem dla swojej córki i bawić się z wnukami, ale moje słabnące ciało mi to uniemożliwiło. Powoli traciłam nadzieję, zaczęłam godzić się z myślą, że już zawsze będę skazana na całkowitą pomoc innych przy najprostszych czynnościach. Całe szczęście odnalazłam światełko w tunelu! Kombinezon rehabilitacyjny. Mogłam sprawdzić, w jaki sposób ten sprzęt zadziała na mój organizm i efekty po godzinie testowania były dla mnie zdumiewające! Moje ciało się rozluźniło, mogłam wstać, wyprostować się, a przejście kilku kroków było zdecydowanie łatwiejsze. Efekt utrzymywał się przez 48 godzin, był to czas, w którym czułam się dużo lepiej. Odzyskałam wiarę w samodzielne funkcjonowanie! Poczułam, że dzięki regularnemu używaniu kombinezonu będę mogła zabrać moje wnuki na wycieczkę rowerową! Niestety kombinezon kosztuje 30 tysięcy, dla mnie to nieosiągalna kwota, dlatego muszę poprosić o Wasze wsparcie. Choroba ogranicza mnie każdego dnia... Z Waszą pomocą, moje życie stanie się piękniejsze i bardziej kolorowe! Dzięki Wam będę mogła wrócić do sprawności! Zdaje sobie sprawę, że to ogromna kwota, ale jesteście Państwo moją jedyną nadzieją. Za okazanie serca, ogromnie Wam DZIĘKUJE! Dorota  

5 541,00 zł ( 16.85% )
Still needed: 27 332,00 zł
Weronika Tumialis
Urgent!
Weronika Tumialis , 18 years old

Ratuj Weronikę❗️ Jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie❗️

Lek musi być podany jak najszybciej. Nie możemy czekać, nie możemy przekładać terminu. Od tego zależy życie mojej córki! Podczas rutynowych badań lekarz wykrył u Weroniki najpierw anemię plastyczną, a następnie po wielu badaniach ciężką postać niedokrwistości aplastycznej, zwaną inaczej aplazją szpiku. Ta choroba dotyka zaledwie 1. osobę na milion! W jednej sekundzie świat naszej rodziny wywrócił się do góry nogami. Życie mojej córki jest realnie zagrożone. Weronika już 2,5 miesiąca leży w szpitalu na oddziale onkologii i hematologii. Do domu przyjeżdża na krótkie przepustki i to jedynie wtedy, gdy wyniki badań na to pozwalają. W wyrwaniu się z czterech białych ścian przeszkadzają też ciągle podłączone kroplówki… Jednak są one niezbędne – przetaczanie krwi i leki podtrzymują moją córkę przy życiu. Mimo wielu badań nie znamy podłoża choroby. Lekarze wykluczyli aspekty nowotworowe. Jednak i bez tego choroba jest śmiertelna. Mamy tu do czynienia z brakiem krzepliwości krwi. Moja córka doznaje duszności, zawrotów głowy, ropnych zmian skórnych. Najgorsze są wybroczyny i siniaki wewnątrzskórne. W krytycznej sytuacji może dojść do krwotoku mózgowego, który prowadzi do śmierci. Taka sytuacja jest nie do przewidzenia. Może się wydarzyć w każdym momencie. To dlatego podanie leku jest tak pilne.  Leczenie jest bardzo kosztowne, nierefundowane. Lekarze zdecydowali o podaniu Weronice tymoglobuliny pochodzenia końskiego. Jednak by tak się stało, musimy zebrać tę zatrważającą sumę sięgającą prawie 50 tys. złotych. Sam nie damy rady jej zgromadzić. Jestem bezradny i zagubiony. Twoje wsparcie to moja ostatnia deska ratunku. Moja córka jest przecież taka młoda. 16 lat – tak mało, tak wiele życia przed nią... Przecież to dziecko ma tyle planów i marzeń. Weronika poszła do wymarzonego liceum o profilu wojskowym, jest w drugiej klasie. Tak bardzo chce wrócić do szkoły… Nie mogę jej zawieść. Proszę, pomóż mi. Liczy się każda złotówka!  Marek, tata Weroniki

5 376,00 zł ( 11.14% )
Still needed: 42 880,00 zł
Bruno Widzisz-Kubasiewicz
Bruno Widzisz-Kubasiewicz , 3 years old

Ile cierpienia może znieść małe, niewinne dziecko? Bruno Cię potrzebuje!

Bruno tak dużo już wycierpiał. Od sierpnia 2023 roku przebywa w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci prowadzonym przez siostry zakonne. Jest to chłopiec bardzo radosny i cieszący się życiem mimo swojej choroby, która każdego dnia mu cząstkę jego samego. Bruno ma rozpoznaną chorobę genetyczną: deficyt dehydrogenazy 2-metylo 3-hydroksybutyrylo CoA. Jest również obserwowany pod kątem niedosłuchu i niedowidzenia. Gdy u dziecka z tą chorobą pojawia się gorączka, wymioty lub brak apetytu – wchłanianie glukozy zostaje upośledzone, a jej poziom spada. Dochodzi wtedy do nieodwracalnego uszkodzenia komórek nerwowych i mózgu, a czasami nawet zgonu! Ile cierpienia może znieść małe, niewinne dziecko? Każdemu z nas zależny, by dla Bruna był to wyjątkowy czas, by mógł cieszyć się każdą chwilą. Dziękujemy za każdy gest dobra i życzliwości już otrzymany i każdy przyszły. Intensywna rehabilitacja, dodatkowe zajęcia i odpowiedni tryb życia mogą przyhamować rozwój choroby! Obecnie Bruno potrzebuje intensywnej rehabilitacji i stymulacji. Byliśmy już na pierwszych zajęciach rehabilitacji metodą Wojty! Wymaga to dużo wysiłku, ale Bruno się nie poddaję. Jeśli możesz udostępnić, bardzo proszę. Koszt trzech spotkań w tygodniu to 600 złotych, na miesiąc wychodzi około 2400 złotych. Rocznie cena takiej rehabilitacji to prawie 30 tysięcy! A chcielibyśmy skorzystać z dodatkowej rehabilitacji wzmacniającej, usprawniającej, zajęć na basenie, turnusów... Czeka nas też badanie słuchu i wzroku, by mieć pewność diagnostyczną. Prosimy o pomoc i wsparcie dla Bruna. Wspólnie jeszcze raz możemy podarować mu szansę na lepsze jutro. Sprawmy, by rósł, wiedząc, że na świecie jest jeszcze wielu ludzi, dla których jego los nie jest obojętny… Dziękujemy za każdy gest dobra i życzliwości. Siostra zakonna, Mariola ➡️ Facebook – Bruno i jego świat 

4 947,00 zł ( 4.65% )
Still needed: 101 436,00 zł
Mariusz Karaś
Mariusz Karaś , 45 years old

Zbyt młody, by choroba mogła uwięzić go w domu. Pomagamy Mariuszowi!

Od wielu lat choruję – najpierw nowotwór wątroby, później wielopoziomowa dyskopatia kręgosłupa i martwica kości udowych. Przeszedłem już wiele operacji, w tym usunięcie guza wątroby, trzy operacje kręgosłupa, cztery operację biodra, gdzie wystąpiły powikłania po wszczepieniu endoprotezy. Żyję niemal w ciągłym bólu. To wszystko spowodowało u mnie depresję, na którą również się leczę. Obecnie poruszam się na wózku inwalidzkim i przy pomocy kul łokciowych. Nie jestem w stanie sam wykonywać czynności dnia codziennego, nie mogę sobie sam przenieść szklanki z herbatą, przygotować posiłków, zrobić zakupów, czy posprzątać. Od 2012 roku właściwie większość czasu spędziłem w łóżku. W czasie, kiedy byłem w lepszej kondycji, starałem się pracować i studiować. Dzisiaj moja sytuacja jest dosyć trudna, ponieważ mój stan zdrowia uniemożliwia mi podjęcie pracy zarobkowej, a minimalna renta z ZUS jest niewystarczająca, by oprócz utrzymania się opłacić bieżące rachunki, kupić leki i pokryć pozostałe koszty leczenia takie jak dojazdy do lekarzy, szpitali i na rehabilitację.  Zawsze chętnie pomagałem ludziom, dziś sam potrzebuję wsparcia. Pragnę jeszcze stanąć na własnych nogach i wrócić do pracy, robię wszystko, co w mojej mocy, by tak właśnie się stało. Pomoc życzliwych ludzi sprawi, że cały proces przywracania mnie do sprawności będzie szybszy a moje życie łatwiejsze. Mariusz

4 459 zł