Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kamil Nowak
4 days left
Kamil Nowak , 3 years old

Codzienność to dla niego wyzwanie... Pomagamy Kamilkowi!

Dziękujemy Wam za dotychczasowe wsparcie! To wiele dla nas znaczy! Niestety, ostatnio odkryto nieprawidłowości w genach Kamilka, które są przyczyną jego dolegliwości. Teraz czeka nas dodatkowa diagnostyka oraz dalsze leczenie i rehabilitacja. Jeszcze raz proszę Was o pomoc! Nasza historia: Kamilek przyszedł na świat z wadą kości przedramienia. Było to widoczne już na pierwszy rzut oka, ale dla nas nie miało to znaczenia. Marzyliśmy jedynie o tym, żeby móc go przytulić i razem wrócić do domu! Niestety, pojawiły się dalsze komplikacje.... U naszego synka występuje opóźnienie psychoruchowe. Mimo że jesienią Kamil skończy 3 lata, to dalej ma problemy z mówieniem. Zaczął chodzić, dopiero w wieku 2 lat. Na szczęście, dzięki pracy z logopedą, od niedawna wypowiada pojedyncze słowa, a rehabilitacja pozwala mu zyskiwać większą sprawność. Niestety Kamil wciąż ma problemy z codziennym funkcjonowaniem. Nie wykonuje poleceń i nie jest w stanie zakomunikować nam swoich potrzeb. Codziennie uczymy się go zrozumieć i staramy się mu pomóc.  Przez problemy z koncentracją i agresją, rehabilitacja jest w jego przypadku prawdziwym wyzwaniem.  Wiele kłopotów sprawia również ręka Kamila. Niedługo czeka nas konsultacja, na której dowiemy się, czy będzie możliwe przeprowadzenie skomplikowanej operacji, która zapewni sprawność przedramienia. Obecnie rączka jest sprawna, ale w każdej chwili może się to zmienić... Nasz kochany chłopiec potrzebuje stałej rehabilitacji oraz dalszych badań. Odwiedzamy też wielu specjalistów, między innymi neurologa i ortopedę.  Razem z mężem robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby pomóc Kamilowi. Często kosztem wspólnego życia. Zrezygnowałam z pracy, żeby móc zajmować się synem. Mąż robi wszystko, żeby zapewnić nam godny byt. Boimy się, że jeśli teraz nie zawalczymy o Kamilka z całych sił, będzie mu gorzej w przyszłości, ból stanie się jeszcze większy… Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Koszty są ogromne! Jako kochający rodzice, chcemy zawalczyć o przyszłość Kamilka! Prosimy, pomóżcie nam w tym! Mama i tata Kamilka ➡️ licytacje Kamil Nowak

41 116,00 zł ( 11.48% )
Still needed: 316 803,00 zł
Amelka Napierała
Amelka Napierała , 3 years old

Gdy milczenie jest najgłośniejszym krzykiem o pomoc... Pomóż w walce z Zespołem Retta❗️

Choć Amelka nie umiera, choroba i tak odbiera jej życie. Zespół Retta jest podstępny, nieprzewidywalny i okrutny – prowadzi nieubłaganie do całkowitego regresu nabytych umiejętności. Możecie usłyszeć, że chore dziewczynki określa się w różny sposób – „Żywe Lalki" czy też „Milczące Anioły". Dla nas Amelka nie jest jednak żadnym z nich... Jest naszym wyczekanym dzieckiem, które pokochaliśmy już w momencie, gdy zobaczyliśmy dwie kreski na teście ciążowym. To ukochana córeczka, którą mama Amelki nosiła pod sercem przez 9 miesięcy... To nasza Kruszynka, którą obiecaliśmy chronić i o którą nie przestaniemy nigdy walczyć... Zespół Retta. Ta diagnoza wiele zmieniła. Niedawno, bo dopiero na początku maja 2023 r., dowiedzieliśmy się, gdzie leży źródło problemów Amelki. Nasz pierwszy niepokój pojawił się, gdy miała zaledwie 6 miesięcy – wtedy jeszcze nie siadała, a całe jej ciało, rączki i nóżki coraz częściej drżały tak mocno, że nie można było tego zatrzymać! Pierwszym rozpoznaniem było obniżone napięcie mięśniowe. To jednak nie dawało nam spokoju. Szukaliśmy dalej. Amela przeszła wiele skomplikowanych badań, jednak dopiero badanie genetyczne WES przyniosło ostateczną odpowiedź. Smutek mieszał się wówczas z ulgą. Ciężko pogodzić się z myślą, że choroba własnego dziecka jest nieuleczalna. Z drugiej strony wiemy w końcu, w którym kierunku powinniśmy podążać.  Dzięki Waszej dotychczasowemu wsparciu mogliśmy objąć Amelkę specjalistyczną opieką. Żadne słowa nie są w stanie opisać, jak wiele to dla nas znaczy ani jak ogromne wzruszenie wywołuje w nas myśl, że Amelka poruszyła tak wiele dobrych serc… Chcielibyśmy Wam ogromnie podziękować za to, że jesteście z nami! Choroba jednak nie odpuszcza i nieustannie atakuje. Zespół Retta z każdym kolejnym dniem nieubłaganie zabiera nasze dziecko do swojego świata. Wyniki badań EEG się pogarszają – oznacza to, że praca mózgu Amelki już zwolniła. Córeczka nadal nie potrafi samodzielnie stać, nie potrafi sama chodzić. Z roku na rok staje się coraz starsza, przez co jest także coraz bardziej świadoma swoich ograniczeń. Serce nam pęka, widząc smutek na jej buźce, że nie może czegoś zrobić, że nie może się pobawić… Widzimy, jak tęsknym wzrokiem patrzy na inne biegające dzieci. Nie może jednak nawet poskarżyć się na swój los. Nie może opowiedzieć, jak bardzo jest jej przykro ani się wyżalić – tak jak inne chore dziewczynki jest przecież „Milczącym Aniołem”. Zanim pojawiły się pierwsze objawy choroby, Amelka rozwijała się jak każda inna dziewczynka. Był czas, gdy słyszeliśmy z jej ust „mamo” i „tato”. Teraz słyszymy tylko głuchą ciszę, która jest najgłośniejszym krzykiem o pomoc!  Światełkiem nadziei stała się najnowsza terapia genowa – osiągnięcie medycyny, które daje szansę chorym na Zespół Retta. Zła wiadomość jest taka, że ma ona być dostępna dopiero za 2-3 lata. Cudowna zaś, że przełom dzieje się na naszych oczach i jest już tak blisko!  Póki jednak nie nadejdzie, robimy wszystko, co w naszej mocy, by zadbać o naszą Kruszynkę jak najlepiej. Marzymy, że dzięki terapii genowej usłyszymy znowu to pierwsze „mamo”, to pierwsze „tato”. Do tego momentu córeczka uczy się komunikować poprzez cyberoko i mamy nadzieję, że już niedługo uda się nam porozumieć –  na razie chociaż w ten sposób. Niezwykle ważne jest, aby do czasu dopuszczenia terapii genowej zadbać o Amelkę na wszystkich możliwych polach. Suplementacja, rehabilitacja oraz regularne turnusy dają szansę na spowolnienie choroby i rozpoczęcie leczenia w jak najlepszej kondycji. Prosimy, nie opuszczajcie nas. Każda wpłata i udostępnienie zbiórki jest na wagę złota. Mówi się, że Zespół Retta zamienia chore dziewczynki w „żywe lalki”. My jednak codziennie widzimy, jak bardzo Amelka chce żyć, chce mówić, chce chodzić! Córeczka jest całym naszym światem i nigdy nie przestaniemy o nią walczyć. Prosimy, zawalczcie o nią z nami, jeszcze ten jeden raz… Rodzice Amelki

10 698,00 zł ( 20.11% )
Still needed: 42 494,00 zł
Waleria i Roman Prochko
Urgent!
Waleria i Roman Prochko , 16 years old

Ile tragedii jest w stanie unieść jedna rodzina? Potrzebna pomoc❗️

Mam na imię Roman i jestem tatą Walerii. Moja córka urodziła się z Zespołem Downa. Każdy dzień jest dla nas wyzwaniem, ale też źródłem radości. Bo opieka nad Walerią wymaga stałego zaangażowania, a jej potrzeby zdrowotne i rehabilitacyjne są nieustanne… Córka przyszła na świat jako nasz mały cud. Jej życie jest pełne wyzwań, ale także radości. Każdy jej uśmiech i postęp daje nam siłę do dalszej walki. Codziennie staramy się, aby córka mogła rozwijać swoje umiejętności i cieszyć się pełnią życia. Rehabilitacja jest kluczowa dla jej rozwoju. Ale koszty związane z opieką i terapiami są ogromne, a nasze możliwości finansowe mocno ograniczone. Niestety, jakby problemów było mało w kwietniu 2024 roku sam musiałem zmierzyć się z okrutną diagnozą. Wszystko zaczęło się od nieustannego bólu brzucha, który z czasem stał się nie do zniesienia. Nie mogłem jeść, ani pić. W końcu trafiłem do szpitala, gdzie przeszedłem wszystkie konieczne badania. Diagnoza zapadła bardzo szybko. Okazało się, że to nowotwór złośliwy jelita grubego! Następnego dnia przeszedłem konieczną operację...  Obecnie jestem w trakcie leczenia. Nie wiem co będzie dalej. Staram się z wszystkich sił myśleć o mojej rodzinie i walczyć o powrót do zdrowia. Mam nadzieję, że szybko uda mi się wrócić do pracy, bo nie ukrywam, że nasza sytuacja jest ciężka, a Waleria potrzebuje stałego wsparcia wielu specjalistów, rehabilitacji i terapii. Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. Każda wpłata przybliża nas do celu, którym jest lepsze życie dla Walerii i moje pokonanie nowotworu. Z całego serca dziękuję za każdą formę wsparcia i za to, że jesteście z nami w tej niezwykle trudnej podróży. Roman, tata Walerii

5 419,00 zł ( 10.18% )
Still needed: 47 773,00 zł
Marcel Buczek
Urgent!
Marcel Buczek , 12 years old

Wesprzyj walkę Marcela❗️ Pomóż pokonać NOWOTWÓR!

Co robisz, gdy widzisz, jak Twoje dziecko płacze z bólu? Gdy lekarz mówi Ci, że ma nowotwór?! Gdy nie śpisz w nocy, bo boisz się kolejnego dnia? WALCZYSZ! Przytulasz i mówisz, że będzie dobrze! A później robisz wszystko, żeby tak było… Już w zeszłym roku Marcel skarżył się na ból nogi, jednak lekarze uspokajali nas, że to tylko bóle wzrostowe, że minie. Nie minęło! W styczniu kolano syna bardzo spuchło, a na jego nodze pojawiły się liczne zasinienia. Znów zapukaliśmy do drzwi gabinetu lekarskiego, jednak tym razem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej… Pediatra zlecił badania krwi i zdjęcie RTG. Po zapoznaniu się z  historią leczenia syna pilnie wysłał nas do ortopedy. Wtedy rozpoczął się nasz koszmar, a Marcelek trafił do piekła – za drzwi oddziału onkologii dziecięcej, prosto w objęcia nowotworu… Marcel jest w trakcie serii badań. Obecnie najważniejsze jest monitorowanie jego sytuacji w celu jak najszybszego wykrycia przerzutów, które mogą pojawić się w szpiku. Syn jest przerażony… Trudno mu zrozumieć, co właściwie stało się z jego życiem… Towarzyszący mu zespół Aspergera potęguje lęk przed niewiadomą…  Zła informacja jest taka, że nowotwór się rozrasta! 9 października mamy kolejną wizytę u ortopedy, po której lekarze zadecydują o losach Marcela. Wiemy, że konieczna będzie operacja, by usunąć zmiany. A później? Chemia? Radioterapia? Jeszcze boję się o tym myśleć… W oczekiwaniu na kluczowe leczenie Marcel musi korzystać z intensywnej rehabilitacji. Musi wzmocnić ciało, by było gotowe do dalszej, wyczerpującej walki! Potrzebuję Waszej pomocy, aby Marcel mógł stawić czoła temu potworowi, który zawładnął jego ciałem. Proszę, pomóżcie mi uwierzyć, że wszystko skończy się dobrze… mama, Dorota

1 551,00 zł ( 1.45% )
Still needed: 104 832,00 zł
Solomiia Pakolivecka
Urgent!
Solomiia Pakolivecka , 7 years old

HORROR returned! Don't let her die from cancer!

We thought we were going for another regular checkup. Meanwhile, on July 17, we received the worst news possible. It was a nightmare that happened for real. CANCER RECURRENCE. My daughter must fight for her life once again. The clinic in Barcelona sent us an expensive cost estimate. No reduction. The price to pay for Soloma's life is over 2.5 million zlotys! I am devastated and begging for help from whoever is reading my call for help...  My name is Oksana, and I am the mother of a 6-year-old Soloma, who was dying from cancer when we fled the war, which took our home and all we had. We entered the Barcelona clinic just in time for the treatment you, people with great hearts, donated to!  After a long, difficult battle with the disease, filled with pain, fear, and tears, we finally succeeded - the cancer was gone!  We came to live in Poland, where we started our new life. We thought the worst was over - the follow-up test results were perfect for 1.5 years. And then, everything changed. Neuroblastoma is called a child killer for a reason. The relapse is common and more aggressive - a child weakened by a previous long, strenuous treatment can barely take it. We have no idea how to deal with another cancer. We are completely devastated. MIBG, a nuclear scan test, showed two tumors above the collarbone and chest areas. Solomia, who is six years old, understood the diagnosis immediately and started crying uncontrollably. She kept saying that she wanted to go back home.  She tightly held my hand and wanted us to leave the hospital room - escape this nightmare. She cannot believe that cancer returned. So do we. We can see fear in her eyes again. The joy is gone.  We must start another fight to save our daughter's life. She already knows she must go through hell again.  Currently, we need at least 40.000 euro for surgery to remove the tumors. Next, there will be histopathology and a further treatment plan that involves chemotherapy, radiation therapy, immunochemotherapy, and immunotherapy. Their cost is enormous!  The surgery must be performed in a week! We don't have the required funds, though... The money from the previous fundraiser barely covered the first stage of treatment and follow-ups in Barcelona.  We used all our savings as well.  This fundraiser is our last resort, and the only solution for our girl.  Please, help us... When a price tag is put on a child's life, the parent has only two options - to pay or quit. How can I choose the latter - it would be a death sentence for Solomiia. Despite the heartless healthcare system, I need to give it a try and fight! We all do!  I am begging you...

1 618 217,00 zł ( 91.57% )
Still needed: 148 923,00 zł
Szczepan Skibniewski
13 days left
Szczepan Skibniewski , 45 years old

Maszyna wciągnęła i zmiażdżyła mu rękę – potrzebna proteza!

Życie mojego taty dotychczas kręciło się wokół innych. Był zawsze gotowy pomóc, podnieść bliskich na duchu, wesprzeć swoją wiedzą i siłą. Niestety okrutna tragedia przecięła jego życie na pół… Maszyna w pracy wciągnęła i zmiażdżyła jego prawą rękę!  Mój tata, Szczepan, odkąd pamiętam był osobą, której uśmiech rzadko kiedy schodził z twarzy. Nawet w najtrudniejszych chwilach był w stanie znaleźć pozytywy, tak aby podtrzymać nas, swoich bliskich, na duchu. Jedną z jego naczelnych wartości była pomoc innym. Ciężko mi nawet zliczyć, jak wiele dobra dla innych uczynił przez 45 lat swojego życia: co roku uczestniczy jako wolontariusz w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, regularnie wspiera różne akcje charytatywne, a szczególnie bliskie jego sercu jest dobro zwierząt.  Niestety, 3 lutego wydarzyła się tragedia, która zmusiła tatę do zatrzymania się… Tamtego dnia tata miał mieć wolne, planowaliśmy spędzić ten dzień rodzinnie, w domu. Jednak pech sprawił, że musiał jeszcze na chwilę pójść do pracy, dokończyć coś, czego nie zdążył zrobić w tygodniu. Kilka sekund zadecydowało, że życie mojego taty zmieniło się na zawsze! Wskutek nieszczęśliwego splotu wydarzeń podczas prac konserwacyjnych, fragment kurtki taty został wciągnięty do maszyny. Tata walczył z całych sił i próbował się wyswobodzić! Wszystko trwało dosłownie sekundy – MASZYNA WCIĄGNĘŁA CAŁĄ JEGO PRAWĄ RĘKĘ! Niestety, pomimo wielkiego wysiłku lekarzy, ręki mojego taty nie udało się uratować. Zniszczenia były zbyt obszerne, by cokolwiek dało się zrobić… Jedynym wyjściem była amputacja. Z dnia na dzień z osoby bardzo aktywnej, pełnosprawnej, stracił swoją dominującą, prawą rękę. Dla nas wszystkich jest to ogromny szok, ale tata postrzega to jako osobisty KONIEC ŚWIATA! Tata jest pod najlepszą możliwą opieką lekarzy i dzięki ich wysiłkom, będzie mógł częściowo powrócić do poprzedniego życia. Lekarze ocenili, że możliwe stanie się założenie protezy ręki, dzięki której będzie mógł wykonywać wiele czynności „po staremu”. Koszt protezy ręki jest dla naszej rodziny niewyobrażalny – to ponad 700 000 zł!  Takich oszczędności nie zebralibyśmy nawet pracując przez całe życie. Bardzo głęboko wierzymy, że mój tata wyjdzie z całej sytuacji silniejszy i w swoim życiu uczyni jeszcze wiele dobrego dla innych. Osoba, która całe swoje życie pomagała innym, teraz sama potrzebuje naszej pomocy. W imieniu mojego taty i całej naszej rodziny prosimy o pomoc i  dziękujemy Wam za każdą wpłaconą sumę i chęć pomocy! Ufamy, że jeszcze będzie przepięknie! Syn Dawid z rodziną

186 320,00 zł ( 25.23% )
Still needed: 551 934,00 zł
Leon Kot
Leon Kot , 3 years old

Równym krokiem w przyszłość małego Leonka! Twoja pomoc znów potrzebna!

Choć wiedzieliśmy, że Leon urodzi się wadą ortopedyczną, nie mieliśmy pojęcia jak będzie ona poważna oraz ile pieniędzy będzie potrzebne, by przywrócić mu sprawność…  Gdy synek się urodził, jego lewa nóżka była krótsza od prawej o 3,5 cm. Po czasie różnica ta zwiększyła się do 5 centymetrów! Baliśmy się o naszego synka, na szczęście konsultacje ze specjalistami w Paley Institute dały nam nadzieję na sprawną przyszłość Leonka.  Lekarze zaplanowali aż cztery operacje, które gwarantują normalny i prawidłowy rozwój Leonka. Dzięki ogromnemu wsparciu z Waszej strony udało nam się już zebrać część potrzebnej kwoty. 14 grudnia 2022 roku przeprowadzono pierwszą operację, która polegała na podwójnej osteotomii kości miednicy/biodra oraz kości udowej. Po wszystkim Leonkowi założono specjalny gips. Syn musi w nim być unieruchomiony aż do momentu, w którym możliwe będzie rozpoczęcie rehabilitacji. Najprawdopodobniej nastąpi to pod koniec stycznia. Za niecały rok, najpewniej na przełomie listopada i grudnia 2023 roku Leo przejdzie drugą operację, mającą na celu wydłużenie nóżki. Na ten moment zwracamy się do Was z kolejną prośbą o pomoc. Dzięki obecnej zbiórce, chcemy uzbierać kwotę potrzebną do opłacenia trzeciej zaplanowanej operacji Leonka.  Sami nie jesteśmy w stanie zebrać w krótkim czasie tak ogromnych pieniędzy. Prosimy o wsparcie, o pomoc, o udostępnianie. To największe wyzwanie w naszym życiu – wyzwanie, wobec którego sami jesteśmy bezradni. Na ten moment Leoś posiada bucik z podbiciem 6 cm, z którym na co dzień funkcjonuje. Niestety bez takiego obuwia nie jest w stanie samodzielnie chodzić. Różnica w długości nóżek jest już zbyt duża i każda próba chodzenia mogłaby uszkodzić kręgosłup synka. Nie możemy do tego dopuścić. Musimy zrobić wszystko, by zawalczyć o naszego chłopca! Wierzymy, że wkrótce będzie mógł cieszyć się pierwszymi samodzielnymi kroczkami… Kuba i Paulina – rodzice Leonka Wesprzyj zbiórkę poprzez licytacje: ➡️ Leon Zawodowiec i jego Mafia w walce o przejście życia równym krokiem! ➡️ Wyprawa rowerowa HEL(L) WEEK dla Leosia! Instagram Facebook

161 189,00 zł ( 64.6% )
Still needed: 88 294,00 zł
Antoni Wawak
Antoni Wawak , 3 years old

Tak wiele chorób w jednym małym Antosiu❗️Walczymy o lepsze jutro!

Antoś to nasz drugi, wymarzony synek, na którego narodziny czekaliśmy z niecierpliwością. Nie spodziewaliśmy się, że jeszcze w ciąży dowiemy się o tym, jak bardzo chore jest nasze dziecko… Czy można się na to przygotować? Baliśmy i wciąż boimy się o przyszłość Antosia. Zrobimy jednak wszystko, by była jak najlepsza. Potrzebujemy jednak Twojej pomocy… Ciąża przebiegała bardzo dobrze, aż do 6 miesiąca. Wtedy wykryto u synka wodogłowie. To był szok… Zaczęły się serie badań, wyjazdy do Katowic, by ustalić, czy poza wodogłowiem pojawią się jeszcze inne wady rozwojowe. Potem były coraz gorsze wiadomości…  Potwierdzono hipoplazję robaka móżdżku, brak ciała modzelowatego. Rezonans magnetyczny wskazał na nieprawidłową budowę kory mózgu. Pozostało nam czekać na poród, choć szczęśliwy czas oczekiwania zastąpił trudny do opisania strach… Antoś przyszedł na świat drogą cesarskiego cięcia, a chwilę potem został zabrany na OIOM. Dochodziły kolejne dramatyczne diagnozy: wodonercze, moczowód olbrzymi III i V stopnia. Synek został zacewnikowany. Nie miałam możliwości mieć go przy sobie, tulić i karmić. Jedyne co mogłam zrobić, to odwiedzać go w obecności pielęgniarek. Jeśli jego stan na to pozwalał, brałam synka w ramiona i powtarzałam, jak bardzo jest kochany… Po kilku dniach Antoś został przewieziony do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Ligocie. Tam odbyła się pierwsza operacja – do główki synka wszczepiono specjalną zastawkę. Potem kolejne zabiegi i pobyty w szpitalach. Aż dwa razy Antoś miał poważne zakażenie dróg moczowych – urosepsę! Konieczne było przetaczanie krwi. Pierwsze 2 miesiące życia synek spędził w szpitalu. Dojeżdżaliśmy tam każdego dnia, by choć pół godziny dziennie być przy nim – tylko na tyle pozwalał nam personel szpitala. Do dziś z trwogą wspominamy tamten czas, pełen bólu, cierpienia, bezradności i strachu. W każdej chwili modliliśmy się, by jak najszybciej mógł być w domu, z rodziną, która tak na niego czekała… Zanim synek wyszedł ze szpitala, po kolejnych tygodniach spędzonych na oddziale nefrologii, musiałam nauczyć się wszystkiego, by samodzielnie zajmować się nim w domu. Dzień opuszczenia szpitalnych murów był chyba najszczęśliwym w naszym życiu. Radość jednak nie trwała długo…  Po 5 dniach znów jechaliśmy do szpitala z kolejnym zakażeniem dróg moczowych. Od tamtego czasu powtarzało się to jeszcze kilka razy, za każdym razem strach był tak samo duży… Antoś jest pod opieką wielu specjalistów. Konieczne są konsultacje neurologiczne, nefrologiczne, neurochirurgiczne, urologiczne, kardiologiczne, audiologiczne, genetyczne, wizyty w poradni preluksacyjnej. Antoś potrzebuje też wizyt u neurologopedy, terapii oczu, licznych rehabilitacji metodą Vojty i Bobaty, które są dla nas światełkiem w tunelu i dają nadzieję na to, że nasz synek będzie się rozwijał, stanie kiedyś o własnych siłach i powie do nas “mamo” i “tato”... Robimy wszystko, żeby Antoś robił postępy. Nie ma dnia bez rehabilitacji, tygodnia bez wizyty u specjalistów. Mimo że jest znacznie opóźniony psychoruchowo, cieszymy się z małych rzeczy, które osiąga. Ma coraz więcej siły i potrafi samodzielnie utrzymać główkę, reaguje na nasze twarze i głosy. Uśmiecha się do nas, co więcej – dwa dni przed ukończeniem 9 miesięcy zaśmiał się na głos! Jego śmiech doprowadził nas do łez wzruszenia i szczęścia, bo widzimy, że robi kolejny krok do przodu, a rehabilitacje przynoszą efekty! Pieniądze ze zbiórki pozwolą nam pokryć koszty niektórych konsultacji, częstych wyjazdów do szpitala, prywatnych badań i rehabilitacji, bez których nasz kochany synek nie ma szans na prawidłowy rozwój... Z całego serca dziękujemy za pomoc, Paulina i Mateusz – rodzice Antosia

141 349 zł
Przemysław Żukowski
7 days left
Przemysław Żukowski , 42 years old

Wygrałem ze śmiercią dwa razy! Teraz walczę, by odzyskać życie, jakie znałem!

Miałem 35 lat, gdy moje życie się zakończyło. Życie, jakie znałem i lubiłem - stabilne, przewidywalne, z planami do zrealizowania. Nigdy bym nie pomyślał, że coś może pójść nie tak. Choroby przecież dotykają ludzi starszych, schorowanych. Nic bardziej mylnego - we wrześniu 2017 roku wszystko, co do tej pory było na wyciągnięcie ręki, stało się nieosiągalne… Dzień rozpoczął się zwyczajnie - ogarnąłem się rano i poszedłem do pracy. Zacząłem się trochę gorzej czuć... W pewnym momencie było już tak źle, że wezwano pogotowie. Doszło do dwukrotnego krwotoku mózgowego. Dwukrotnie też musiała być robiona resuscytacja. Chociaż moje życie zostało uratowane, zupełnie wywróciło się do góry nogami.  Jestem w 100% zależny od drugiego człowieka. Zachowałem pełną świadomość - widzę, czuję, pamiętam, myślę logicznie. Nie mogę jednak samodzielnie się poruszać. Ciężko mi utrzymać głowę bez podparcia - mięśnie karku i barków nie mają siły jej unieść. Nogi są porażone, stopy zdeformowane - bez specjalnego pionizatora, ortez i wsparcia nie jestem w stanie na nich stanąć. Ręce odzyskują sprawność, ale wciąż są zbyt słabe, bym mógł zrobić sobie kanapkę, pójść do toalety czy się ubrać. Wylew odebrał mi mowę. Powrót do wymawiania pojedynczych sylab trwał długo, ale to konieczne, by budować słowa a z czasem pełne zdania. Swobodną komunikację umożliwia mi wskazywanie liter alfabetu.  Mam jednak siłę, by walczyć o swoje zdrowie i sprawność. Wspiera mnie rodzina, szczególnie brat. Wokół mnie są specjaliści, dzięki którym mój stan z dnia na dzień się poprawia. Widzę te efekty i to one dają mi wiarę na powrót do zdrowia. Nie wyobrażam sobie, by przerwać terapię. Niestety, topniejący budżet urealnia ten strach  Boję się, że nie będę miał z czego zapłacić za kolejną rehabilitację. Że efekty, które są wynikiem wieloletniej pracy, bólu, pracy często ponad siły - będą zaprzepaszczone. Proszę, pomóż wrócić do zdrowia. Każda złotówka zwiększa moje szanse. Każda wpłata daje mi siłę, by pokonywać ból i przeszkody, narzucane przez moje ciało. Przemysław

99 290,00 zł ( 100.16% )