Synek był jeszcze mały, gdy doznał wylewu krwi do mózgu❗️ Nadal potrzebna jest pomoc!
Potrzeby narastają, a my próbujemy zrobić wszystko, aby zapewnić naszemu dziecku odpowiednie wsparcie. Niestety, koszty są coraz większe i znacznie przekraczają nasze możliwości… Martwimy się co będzie dalej. Prosimy o pomoc! Nasza historia: Pewnego dnia, drzemka Sebastiana trwała dłużej niż zwykle. Przestraszyliśmy się, bo nie mogliśmy dobudzić synka. Nagle dostał silnych drgawek, a oczy wywróciły się, pokazując same białka. Byliśmy przerażeni i baliśmy się, że stracimy go na zawsze... Gdy Sebastianek przyszedł na świat, życie pokazało oblicze, którego wcześniej nie znaliśmy… W trakcie porodu pojawiły się komplikacje, Sebastian przestał oddychać. Wszystko wokół działo się szybko. Bardzo czekaliśmy na moment, gdy weźmiemy w ramiona synka i będziemy mogli go przytulić. Pierwszy miesiąc po wyjściu ze szpitala, Sebuś był bardzo płaczliwy i niespokojny. Próbowaliśmy wszystkich możliwych sposobów, ale żaden nie przynosił ukojenia. Wizyty lekarskie również nie rozwiązywały problemu. Martwiliśmy się, bo nie wiedzieliśmy, jak pomóc własnemu dziecku. Prawda wyszła na jaw, gdy jego życie wisiało na włosku. Przeprowadzone badania w szpitalu wykazały wylew krwi do mózgu, skrzepy, wodogłowie pokrwotoczne oraz napady padaczkowe w wyniku tak rozległych i niewykrytych uszkodzeń główki. Przeszedł aż siedem operacji, w tym założenie zastawki w mózgu. Nie mieliśmy pojęcia, w jaki sposób synek będzie się rozwijał. Natomiast wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by ratować go przed konsekwencjami tych strasznych wydarzeń. Przez cały czas staraliśmy się zapewnić synkowi jak najlepszą opiekę wielu specjalistów. Aż w końcu przyszedł ten dzień, kiedy stanęliśmy przed okropnym wyborem, z których zajęć musimy zrezygnować! Brak funduszy sprawił, że nie jesteśmy już w stanie zapewnić wieloaspektowej pomocy naszemu dziecku. Musieliśmy więc zrezygnować z rehabilitacji, aby Sebastian mógł chodzić na zajęcia z integracji sensorycznej. Koszty po prostu nas przerosły… Synek ma słabe rączki, a jego chód jest chwiejny. Niestety rozwój intelektualny także jest opóźniony, a Sebuś nie jest świadomy do końca otoczenia… Jednak naszym największym wrogiem jest padaczka. Każdy napad niesie ze sobą ryzyko negatywnego wpływu na dalszy rozwój oraz porażenia jego malutkiego ciała! Życie bardzo nas doświadczyło, a choroba syna wszystko skomplikowała. Mieliśmy nadzieję, że sami zdołamy zapewnić naszemu dziecku jak najlepszą pomoc i terapię, ale rzeczywistość nas przerosła. Nie cofniemy czasu, ale możemy i chcemy walczyć o zdrowie naszego synka. Każda złotówka to zaplanowanie terapii na dłuższy okres czasu i szybsze postępy. Wierzymy, że jeszcze uda się odwrócić skutki tych koszmarnych wydarzeń! Prosimy, zostańcie z nami! Rodzice Sebastianka