Żyje, choć nikt nie dawał jej już szans. Trwa walka ze złośliwym nowotworem❗️
Mój świat się rozpadł, gdy otrzymałam druzgocącą diagnozę pod koniec stycznia. Do dziś nie mogę w to uwierzyć, choć jedyne, co mi pozostało, to walczyć do utraty sił i modlić się o wygraną z tym potwornym przeciwnikiem… Cztery miesiące przed diagnozą, we wrześniu 2022 roku, w środku nieustających ataków rakietowych w naszym rodzinnym mieście Charków, podjęłam trudną decyzję o ucieczce z moją mamą do Rygi w poszukiwaniu bezpieczeństwa i schronienia. Przez tygodnie żyliśmy w strachu, ukrywając się w piwnicach, gdy nad nami szalały ostrza artyleryjskie i ataki rakietowe. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść... Diagnozę postawiono mi w łotewskim szpitalu onkologicznym, gdzie czekałam trzy tygodnie na rozpoczęcie leczenia. Zdiagnozowano nowotwór złośliwy żołądka, który w tamtym momencie był już na bardzo zaawansowanym etapie. Było już za późno na leczenie – skierowano mnie na opiekę paliatywną. Niestety, brak leczenia oznaczał dla mnie nieuchronny wyrok śmierci... Jestem ogromnie wdzięczna moim przyjaciołom i rodzinie, którzy tak szybko zareagowali i przenieśli mnie do szpitala w Turcji. Plan leczenia okazał się skuteczny, odzyskałam siły, apetyt, ale co najważniejsze — szansę, by dalej żyć. Miałam 26 cykli chemioterapii, a teraz rozpoczęłam terapię immunologiczną. ➡️ ZOBACZ WZRUSZAJĄCY FILMIK ZROBIONY PRZEZ CÓRKĘ LENY Niestety, po pokryciu wszystkich rocznych wydatków, wyczerpaliśmy fundusze rodzinne... Opiekuje się mną 85-letnia mama, która sama jest bardzo słaba… Nie wystarczy nam pieniędzy na dalsze leczenie, łagodzenie skutków ubocznych, zakwaterowanie i opiekę. Jestem zmuszona prosić o wsparcie. Sama nie dam rady… Przed chorobą prowadziłam aktywny tryb życia: narty zjazdowe, kitesurfing, zaliczałam wielodniowe wyprawy... Teraz jest ciężko w to uwierzyć... Najbardziej na świecie lubiłam pracować z ludźmi. Marzyłam, żeby zostać babcią i mieć już własne wnuki. Choroba spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, nie zważając na moje plany, nadzieje, modlitwy, czas z rodziną, którego wierzyłam, że mam jeszcze mnóstwo… Głównym celem leczenia jest zmniejszenie guza, żeby pojawiła się możliwość przeprowadzenia operacji. Niestety pojawił się problem z nogami, są bardzo spuchnięte, nie mogę chodzić, ale mimo to, jestem ogromnie wdzięczna, że mogę dalej żyć. Proszę, nie pozwól mi odejść. Nie pozwól zwyciężyć chorobie! Lena