Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Miłosz Wasilewski
Miłosz Wasilewski , 10 years old

Walka z SMA nadal trwa... Miłosz Cię potrzebuje!

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za dotychczasowe wsparcie! Wasza pomoc jest nieoceniona! Niestety, Miłosz nadal Was potrzebuje... Oto nasza historia: Kiedy usłyszeliśmy diagnozę – byłam zrozpaczona. Wtedy o chorobie nie mówiło się zbyt wiele, nie istniało skuteczne leczenie, nie było terapii. Miałam wrażenie, że w jednej chwili świat rozsypał się na kawałki… Mózg podpowiadał mi najgorsze wizje przyszłości, ale wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, by żadna z nich nie stała się rzeczywistością. Podjęliśmy trudne decyzje – całe życie zostało podporządkowane chorobie.  Miłoszek początkowo rozwijał się prawidłowo. Nic nie wskazywało na to, że w jego genach jest taka straszna choroba. Zaczęliśmy się niepokoić, kiedy zauważyliśmy, że synek boi się samodzielnie stanąć bez asekuracji i gdy zaczął nieprawidłowo chodzić. Po wielu badaniach i konsultacjach z lekarzami, otrzymaliśmy straszliwą diagnozę - SMA. Lekarze przewidywali, że mój synek nigdy nie stanie na własnych nogach. Ta choroba to dla wielu dzieci wyrok. Niestety, pomimo niewielkich sukcesów, już zawsze będziemy prowadzić trudną walkę. Miłosz potrzebuje pomocy tu i teraz!  Synek ma już 9 lat. Za nim tysiące godzin spędzonych na sali rehabilitacyjnej, operacje, kolejne dawki leku, który pozwala zahamować postęp choroby. Efekty widoczne są w codziennym funkcjonowaniu, ale już wielokrotnie przekonaliśmy się, że choroba jest bardzo podstępna – nie bez powodu jest określana mianem cichego zabójcy. Rozwój choroby doprowadził do tego, że u Miłosza pojawiła się skolioza, której rozwoju nie byliśmy w stanie zatrzymać. Przerażenie rosło, bo postępujące skrzywienie kręgosłupa powodowało ogromny ból i stanowiło realne zagrożenie dla mojego dziecka. Lekarze zadecydowali o natychmiastowej operacji. Trudno mi opisać to, co przeżyliśmy. Strach, nadzieja, rosnąca niepewność. Miałam wrażenie, że dostajemy od życia kolejny cios... Operacja była ratunkiem, ale przed nami kolejne wyzwania, bo teraz Miłoszek wymaga jeszcze intensywniejszej rehabilitacji, zakupu specjalistycznego sprzętu oraz zabezpieczenia w postaci leków i niezbędnych suplementów. Kwoty, których na ten moment potrzebujemy, liczą się w dziesiątkach tysięcy złotych. Świadomość tego, że stracimy coś ważnego przez brak środków, jest porażająca. Przez wiele lat robiliśmy wszystko, by zapewnić Miłoszkowi to, co niezbędne, ale znów choroba stawia przed nami mur. Obecnie Miłosz porusza się na wózku. Samodzielnie jest w stanie przejść jedynie niewielki dystans. Dzięki lekom choroba nie postępuje, ale synek stale rośnie… Ma przykurcze w biodrach i kolanach, przez co codzienna rehabilitacja jest niezbędna. Niedawno odebraliśmy pionizator, dzięki któremu możemy wypracowywać u Miłosza prawidłową postawę. Niestety, już teraz wiemy, że za kilka lat, konieczne będzie wykonanie drugiej operacji. Synek przebył już jedną stabilizację kręgosłupa, poprzez wstawianie prętów magnetycznych, które co jakiś czas jeździmy rozciągać.  Pręty w kręgosłupie sprawiają, że Miłosz ma duże ograniczenia w poruszaniu i codziennym funkcjonowaniu. Potrzebujemy Twojej pomocy! Tylko dalsza intensywna rehabilitacja, a za jakiś czas również i operacja, dają Miłoszkowi szansę na lepszą przyszłość… Patrzę na mojego syna i jedyne, co chciałabym mu obiecać to, że już nie będzie bolało. Niestety, nie mogę go o tym zapewnić. Wiem jednak, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by dać mu szansę. Proszę cię o maleńką iskierkę nadziei. Tylko i aż tyle. Rodzice Miłosza

1 650 zł
Patryk Wóz
Patryk Wóz , 12 years old

Patryk kryje pod tym uśmiechem wymagającą walkę o zdrowie. POMOCY!

Choć ciąża przebiegała pomyślnie i nikt nie zauważył żadnych nieprawidłowości, synek urodził się chory. Jego rozwój na początku przebiegał prawidłowo, dopiero w 18. miesiącu życia zauważyłam, że coś jest nie tak. Niepokoiło mnie, że Patryk zaczynał chodzić, dopiero gdy skończył 18 miesięcy. Lekarze próbowali mnie uspokajać, że wszystko jest w porządku i każde dziecko rozwija się w swoim czasie. Ja jednak wiedziałam, że coś jest nie tak. Pani w przedszkolu zasugerowała mi, żebym udała się z Patrykiem do poradni psychologiczno – pedagogicznej. Skierowano synka na terapię ręki, bo nie był w stanie sam utrzymać kredki przez dłuższy czas. Dopiero wtedy zdiagnozowano u Patryka Dystrofię mięśniową Duchenne'a. Badania genetyczne były tylko formalnością. Choroba z dnia na dzień postępuje. Spowodowała, że od dwóch lat Patryk porusza się jedynie na wózku inwalidzkim. Musi mieć zajęcia indywidualne i szereg terapii, które mają mu pomóc w tej wymagającej codzienności. Patryk jest pod opieką wielu specjalistów – kardiologa, pulmonologa, neurologa i ortopedy. Przyjmuje sterydy, przez co stale przybiera na wadze.  Naszą codzienność bardzo ułatwiłoby krzesło schodowe. Patryk mógłby się spokojnie przemieszczać po domu. Teraz jest to niemożliwe. Bardzo prosimy o pomoc! Choroba i tak już odebrała synkowi zbyt wiele. Napawa nas duma, bo pomimo trudności, Patryk jest bardzo pogodnym i wesołym chłopcem. To daje nam motywację do dalszej walki. Pomożecie? Rodzice Patryka

1 642,00 zł ( 3.08% )
Still needed: 51 550,00 zł
Mikołaj Stadler
Mikołaj Stadler , 3 years old

Mikołaj wywalczył życie! Wciąż trwa walka o zdrowie!

Dziękuję za okazane wsparcie! Dzięki Wam udało się zebrać pieniądze potrzebne na turnus! Mikuś potrafi teraz ułożyć nóżki, jakby chciał zacząć pełzać! To jednak dopiero początek naszej drogi. Dlatego znów zwracam się z prośbą o pomoc. Nasza historia: Mikołaj w każdej chwili mógł odejść. Tak powiedzieli nam lekarze. Nie tego spodziewałam się jako świeżo upieczona mama. Łzy same ładowały się do oczu, ale mimo to musiałam być silna.  W 26. tygodniu ciąży przyjęto mnie na oddział z powodu nadciśnienia. Przez tydzień byłam leczona pod tym kątem. W 31. tygodniu mój organizm nie wytrzymał, był na skraju wytrzymałości – wyniki badań wyszły krytyczne. Lekarz zadecydował o natychmiastowym cesarskim cięciu. Nie dostałam Mikołaja w objęcia. Został przewieziony do innego szpitala, a ja dochodziłam do siebie, walcząc zaciekle o zdrowie po krwotoku wewnętrznym do brzucha. Po 4. tygodniach byłam już w stanie regularnie odwiedzać synka. Niestety nie czekały na mnie dobre wiadomości. Mikuś przeszedł sepsę. Jego główka była w coraz gorszym stanie. Komory mózgu zaczęły się poszerzać do tego stopnia, że dostał wylewu. Wszystko działo się tak szybko… Przeszedł też operację wycięcia części jelit, gdyż były zajęte przez martwicze zapalenie. Dzięki wsparciu, które otrzymaliśmy, mogliśmy już skorzystać z turnusu rehabilitacyjnego i powoli, powoli widzimy efekty. Mikuś dalej nie chodzi, nie siedzi, nie raczkuje, nie łapie rączkami zabawek i sam nie jest w stanie jeść, ale kiedy leży, jest w stanie ułożyć nóżki do pełzania! Ten mały-wielki sukces to początek drogi. Jedynym ratunkiem wciąż jest rehabilitacja – intensywna i regularna. Stąd prośba o pomoc. Tylko z Waszą pomocą będę w stanie opłacić niezbędne godziny zajęć.  Z góry dziękuję za Twoje otwarte serce! Patrycja, mama Mikołaja

1 642,00 zł ( 10.57% )
Still needed: 13 890,00 zł
Angelina Malyk
Angelina Malyk , 10 years old

Pomóż mi zawalczyć o lepsze życie mojej córki!

Kiedy moja córeczka przyszła na świat, ogromne szczęście wypełniło całe moje serce. Bardzo marzyłam o posiadaniu dziecka  – Angelina była odpowiedzią na moje prośby i pragnienia. Ze szpitala położniczego wypisano mnie z pozornie zdrowym dzieckiem. Niestety, już od pierwszego miesiąca życia u mojej córeczki zaczęły pojawiać się komplikacje… Angelina bardzo mało jadła i prawie nie spała. Z czasem zauważyłam, że również nie podnosi główki, nie siada, ani nie podejmuje próby chodzenia. Ciągle płakała i krzyczała. Nie rozumiałam, co się dzieje. Lekarze przepisywali wiele leków, które moje dziecko musiało przyjmować w ogromnych ilościach. Niestety nic nie pomagało – było tylko gorzej. Po wielu wizytach w różnych szpitalach, w wieku 8. miesięcy, udało się odkryć przyczynę tych wszystkich problemów – u Angeliny lekarze zdiagnozowali wrodzoną niedoczynność tarczycy, w wyjątkowo ciężkiej postaci. Jej organ nie rozwijał się prawidłowo i nie wytwarzał hormonów niezbędnych do funkcjonowania organizmu. Byłam załamana, była to kolejna ciężka dolegliwość, którą musiałam dopisać do już długiej listy schorzeń, z którymi się mierzyła. Niestety, na tym nasze problemy się nie skończyły… Z czasem okazało się, że układ nerwowy mojej córeczki jest uszkodzony organicznie. Obecnie Angelina mierzy się z niepełnosprawnością sprzężoną. Autyzm, niepełnosprawność ruchowa, opóźniony rozwój mowy i zaburzenia motoryczne, to kolejne schorzenia, które okrutny los rzucił niczym kłody pod jej nogi. Musiałam przejść długą i trudną drogę, walcząc o życie i zdrowie mojej córeczki. Angelina cały czas musi korzystać z leczenia, rehabilitacji i zajęć ze specjalistami. Całe moje życie jest poświęcone córce i jej lepszemu funkcjonowaniu. Dzięki wytrwałej walce udało nam się osiągnąć rezultaty, na które lekarze, na początku naszej drogi, nie dawali najmniejszych szans. Angelina jest pod opieką endokrynologa, neurologa, kardiologa, ortopedy i psychiatry. Na co dzień uczy się w szkole integracyjnej. Lekarze i rehabilitanci widzą duży potencjał i dają mojej córce perspektywę na lepszą przyszłość. Aby jednak jej stan się polepszał, a osiągnięte już sukcesy nie zostały utracone, konieczna jest stała i systematyczna rehabilitacja, która jest niesamowicie kosztowna. Bardzo pomocny byłby również turnus rehabilitacyjny. Niestety, jego koszt jest dla mnie nieosiągalny, za jeden wyjazd musiałabym zapłacić około 8-10 tysięcy złotych! A przecież powinno być ich wiele. Nie jestem w stanie zapewnić mojej córce niezbędnej rehabilitacji. Mimo wszystkich trudności, których doświadcza, bardzo się staram, aby Angelina miała normalne, szczęśliwe dzieciństwo. Drodzy Darczyńcy, bardzo proszę o wsparcie dla mojego dziecka! Każdy gest ma dla mnie wielkie znaczenie, bo daje ono szansę Angelinie na lepsze życie w przyszłości. Potrzeba niewiele, aby odmienić los mojego dziecka! Wiktoria, mama Angeliny

1 640 zł
Asia Kwiatkowska
Asia Kwiatkowska , 40 years old

Walczyłam o życie i córkę – Kolejny etap walki o sprawność❗️

Wasze dotychczasowe wsparcie jest dla mnie nieocenione! W poprzednich latach udało mi się dzięki zbiórce kupić wózek inwalidzki i uczestniczyć przez rok w rehabilitacji poprawiającej moją sprawność. Niestety, los sprawił, że muszę po raz kolejny prosić Was o pomoc! Moja historia: Moja biologiczna matka zostawiła mnie w szpitalu, mam dziecięce porażenie mózgowe, sąd chciał odebrać mi córeczkę… Moje życie nie jest usłane różami, a raczej cały czas muszę pokonywać przeszkody. Walczę, ale bez rehabilitacji domowej i dalszej rehabilitacji jestem bez szans. Mam zaledwie 38 lat, ale w życiu przeżyłam więcej niż niejeden 50-latek.W szpitalu zostałam porzucona. Jako maleństwo, dla którego liczy się tylko dotyk matki, nie miałam przy sobie nikogo bliskiego. Widocznie tak miało być, ponieważ adoptowali mnie najukochańsi ludzie na świecie – moi rodzice. Zaczęłam układać sobie życie. Oprócz tego, że mam niedowład prawej części ciała, jestem samodzielna. Poznałam mężczyznę, z którym chciałam spędzić całe życie. Zaszłam w ciążę i… wszystko zaczęło się sypać. Moje małżeństwo się skończyło, a ja zostałam z moim największym skarbem – córeczką Wiktorią. Blisko 2 lata trwała batalia, w trakcie której nie poddawałam się w walce o moją córeczkę. Nie bez powodu ma na imię Wiktoria – bo to moje zwycięstwo! Doskonale daję sobie radę z opieką. Po mieście poruszam się dzięki elektrycznemu wózkowi, który udało mi się zakupić dzięki Wam i Waszemu wsparciu! Za to do końca życia będę wdzięczna! Obecnie staram się uzbierać środki, by przedłużyć okres rehabilitacji. Koszt rocznej współpracy ze specjalistą rehabilitantem fizjoterapeutą to 20 000 złotych!  Nie mogę liczyć na refundację NFZ w takim zakresie, a liczba zabiegów refundowanych jest zbyt mała, by poprawić stan mojego zdrowia. Przeszłam w życiu już wiele, ale nadal mówię, że jestem szczęśliwa. Teraz mam kochającego męża, najukochańszą na świecie córeczkę. Proszę Cię! Chcę pozostać samodzielna – do bycia najlepszą mamą nie są potrzebne sprawne nogi, ale chciałabym móc być przy Wiktorii zawsze, gdy mnie będzie potrzebować – do tego potrzebuję dalszej rehabilitacji. Asia

1 637,00 zł ( 7.69% )
Still needed: 19 640,00 zł
Maria Węgrzyn
5 days left
Maria Węgrzyn , 61 years old

Ta okrutna choroba zabiera wszystko❗️ Pomóż mi walczyć...

Mam na imię Maria. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy żyłam normalnie. Pracowałam, dużo pływałam i spotykałam innych ludzi. Dokładnie 10 lat temu otrzymałam potworną diagnozę, która to wszystko mi odebrała. Nie mam już siły walczyć sama. Błagam o pomoc! W 2014 roku rozpoznano u mnie ciężką postać rzadkiej choroby autoimmunologicznej – miastenii gravis. Miastenia upośledza pracę mięśni szkieletowych. Atakuje mięśnie oczu, krtani i kończyn, co sprawia, że nie mogę się poruszać, jeść, oddychać…  Gdy długo stoję, mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa i potrzebuję pomocy w najprostszych czynnościach. Głowa opada bezwładnie, bo kark nie ma siły jej dźwigać. Mogę jeść tylko zblendowane posiłki. Dłużej niż zazwyczaj muszę być wtedy podłączona pod respirator. Niemal całą dobę. Mimo dobrej saturacji nie mogę oddychać, bo zapadają się mięśnie krtani i klatki piersiowej! Niewydolność oddechową potęgują powikłania po leczeniu złośliwego nowotworu – grasiczaka. Przez większość dnia jestem przykuta do łóżka i maszyn wspomagających oddychanie. Moja szansa na lepsze funkcjonowanie rozpadła się w pył – leczenie biologiczne, które mi pomagało, zostało wycofane.  Jestem więźniem własnego ciała. Mimo że z powodu bólu pleców i nóg pilnie potrzebuję rehabilitacji, nikt mnie na nią nie przyjmie, przez dużą niewydolność płuc. Nadzieją dla mnie jest fizjoterapia w wodzie, jednak powinnam na nią dojeżdżać transportem medycznym. To wszystko niestety kosztuje… Mieszkam z córką, która troszczy się o mnie, jak gdybym to ja była jej dzieckiem… Każdego miesiąca wydaję mnóstwo pieniędzy na lekarstwa. Cierpię też z powodu choroby zwyrodnieniowej stawów, astmy oskrzelowej i artropatii. Nasze mieszkanie, zwłaszcza łazienka, wymaga gruntownego remontu, bym mogła w choć części być samodzielna. Mam nadzieję, że usłyszycie mój krzyk, który kieruję do Was z najgłębszej otchłani rozpaczy. Przez wiele lat próbowałam radzić sobie sama. Prawda jest jednak okrutna – dłużej nie dam rady. Proszę, pomóżcie… Maria

1 637,00 zł ( 4.39% )
Still needed: 35 598,00 zł
Kubuś Homa
Kubuś Homa , 6 months old

Bez rehabilitacji nie ma szans na rozwój❗️Wspieramy malutkiego Kubusia!

Zdrowy chłopiec, 10 punktów w skali Apgar. Jego maleńkie, delikatne rączki zaciśnięte na moim palcu – dnia, w którym Kubuś pojawił się na świecie, nie zapomnę nigdy. Nieskończone, czyste szczęście szybko zmieniło się w paraliżujący strach i żal do okrutnego losu… Od samego początku Kubuś zmagał się z niedokrwistością i niedoborem żelaza. Przyjmował leki, dokładnie według zaleceń lekarzy. 15 czerwca 2024 roku moje życie pierwszy raz się zawaliło... Z przerażeniem odkryłam na klatce piersiowej mojego synka ciemne zasinienia. Nie było żadnego upadku, żadnego uderzenia… Trafiliśmy do szpitala, ale po badaniach odesłano nas do domu. Kilka dni później Kubuś przeszedł kwalifikację do szczepienia – znów bez żadnych podejrzeń. Dokładnie 11 dni później rozpętało się piekło! Bezbronnym ciałem mojego synka zaczęły wstrząsać drgawki. Wszystko potoczyło się błyskawicznie – szpital, badania i pilny transport karetką do innej placówki. Kubusia przyjęto na oddziale intensywnej terapii, jego stan był krytyczny i lekarze zadecydowali o wprowadzeniu mojego maluszka w stan śpiączki farmakologicznej! W mózgu Kubusia wykryto zmiany, które okazały się niemal wyrokiem dla jego dalszego rozwoju… Jak przez mgłę pamiętam słowa lekarzy – „synek dzielnie walczy, ale potrzebne jest przetoczenie krwi i osocza”. Później ponowne przetoczenie…  Respirator... Długo nie było żadnych dobrych informacji o moim Kubusiu. Do tej pory nie wiem, co wywołało tę katastrofę… Mam nadzieję, że najgorsze już za nami. Kubuś jest już w domu ze swoim stęsknionym rodzeństwem i walczy ze skutkami tych tragicznych wydarzeń. Jego trudna droga po zdrowie dopiero się zaczyna... Przestał wodzić oczkami, dlatego muszę zbadać jego wzrok. Ma osłabioną prawą stronę ciała i by mieć szansę na dalszy rozwój, potrzebuje intensywnej rehabilitacji! Państwo refunduje część opieki, ale to kropla w morzu potrzeb. Uszkodzenia mózgu są ogromne, a Kubuś wymaga nieustannych konsultacji, specjalistycznych badań i przede wszystkim regularnej, systematycznej fizjoterapii. Proszę, z całego serca – pomóżcie mi uratować przyszłość mojego synka, zanim zostanie całkowicie zaprzepaszczona… Ewa, mama

1 636 zł
Emilia Sawkiewicz
2 days left
Emilia Sawkiewicz , 6 years old

Emilka zamknięta w świecie autyzmu... POMÓŻ!

Emilcia to nasza ukochana córeczka. Do pierwszego roku życia jej rozwój przebiegał książkowo. Nagle przestała bawić się z innymi dziećmi, zaczęła unikać kontaktów z ludźmi. Zamknęła się w swoim świecie, do którego nikogo nie chce wpuścić. Pierwsze obawy zostały stłumione, nierozpoznane. Mówiliśmy: taki jej urok! Mieliśmy nadzieję, że wyrośnie. Gdy Emilka poszła do przedszkola, nauczycielki zwróciły nam uwagę na niepokojące zachowania. Zaczęliśmy szukać pomocy. Był to dopiero początek problemów… Nasza córka w wieku 3,5 lat nadal nie mówiła i nie rozumiała nawet najprostszych poleceń. Bardzo trudno było z nią nawiązać kontakt wzrokowy. Wciąż chodziła na palcach. Najwięcej zmartwień doświadczyliśmy, gdy nasze dziecko zupełnie straciło apetyt. Córka nie chciała niczego jeść. Jej głównym posiłkiem była sucha bułka. Emilka w wieku czterech lat otrzymała diagnozę: „całościowe zaburzenia rozwoju ze spektrum autyzmu”. Towarzyszyło nam tak wiele emocji… Z jednej strony – strach, smutek, złość i żal. Jednak z drugiej strony, te słowa dają nam nadzieję. Emilka jest jeszcze mała, a wczesna diagnoza jest szansą na rozpoczęcie działań i zajęć wspierających jej rozwój. Córeczka ma w sobie wiele różnych emocji, które zmieniają się z minuty na minutę. Nie potrafi poradzić sobie ze złością, która coraz częściej przejmuje nad nią kontrolę. Chcielibyśmy móc jej zapewnić dodatkowe psychologiczne wsparcie. Również my, jako rodzice potrzebujemy takiej pomocy, by wiedzieć, jak zrozumieć naszą córeczkę. Niestety, to wszystko jest bardzo kosztowne… W walce o przyszłość Emilci bardzo ważne są kompleksowe terapie: zajęcia ze wczesnego wspomagania rozwoju, integracja sensoryczna, terapia umiejętności społecznych, stała współpraca z logopedą, psychologiem. Kwoty są ogromne, zdecydowanie przekraczają nasze możliwości finansowe. Przed nami długa droga. Nie wiemy, jak córka będzie funkcjonowała  za miesiąc, za rok, czy za pięć lat. Mimo wszystko dokładamy wszelkich starań, by już dzisiaj budować Emilce dobrą przyszłość. Mamy lepsze i gorsze dni, ale nie poddajemy się. Każdy dzień to maleńki krok do przodu. Robimy dla naszego dziecka już tak wiele, lecz wciąż mamy poczucie, że to za mało… Wesprzyj nas nawet najmniejszą kwotą! Rodzice

1 635 zł
Dariusz Kiełbik
Dariusz Kiełbik , 59 years old

Skutki wypadku nie mogą zamknąć mnie w domu! Pomóż wrócić mi do samodzielności...

Nikt nie wie, co może go czekać w życiu. Jednego dnia jesteśmy zdrowi, szczęśliwi, cieszymy się z pogody, z otaczającego nas świata. Innego pada deszcz i najbardziej błahe sprawy potrafią nas wyprowadzić z równowagi. Dzisiaj wiem, co oznacza cieszyć się z małych rzeczy...  Rok temu uległem tragicznemu, nagłemu wypadkowi. Właściwie w kilka sekund stałem się osobą niepełnosprawną. Do tej pory mam uszkodzony kręgosłup w odcinku Th10 i th11 ze spastycznym, niedowładem kończyn dolnych. Ponadto z mielopatią z powodu krytycznej stenozy kanału kręgowego oraz z zaburzeniami adaptacyjnymi. Lekarze na razie nie dają mi żadnej nadziei, że czucie w nogach wróci. Nerwy przy kręgosłupie są tak pozrywane, że połączenie ich, nawet specjalistycznie i podczas skomplikowanej operacji, będzie niemożliwe.  Problemy z chodem, niepełnosprawność, orzeczenie i nadal ciągnący się za mną kiepski stan zdrowia próbują zamknąć mnie w domu... Brałem udział z refundowanej rehabilitacji, niestety wykorzystałem już wszystkie dni i godziny na sali ćwiczeń. Teraz pozostaje mi czekać na kolejną możliwość. Jestem świadomy ile trwa oczekiwanie na leczenie w przypadku NFZ... Niestety na prywatne ośrodki, turnusy, czy stałą, domową rehabilitację nie mam środków.  Żyję z renty, żyję sam. Poruszam się niepewnie przy pomocy chodzika. Jestem młody i pełen wiary, że jeszcze kiedyś może być pięknie! Chciałbym tego...  Staram się wychodzić do ludzi na tyle, w jakim stopniu pomagają mi nogi. Mam niezdolność do jakiejkolwiek pracy do końca 2023 roku i mam nadzieję, że nie będzie ona przedłużona. Chciałbym móc zarabiać, godnie żyć i sam dbać o siebie, ale na razie — muszę prosić o wsparcie!  Nie jest to dla mnie łatwa decyzja, wiem jak wiele cierpienia jest wśród podopiecznych fundacji. Często czytam, jak ciężko chorują małe dzieci... Dzisiaj staje obok, tam samo potrzebując pomocy... Proszę, daj mi nadzieję! Dariusz

1 633 zł