Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Svitlana Polszykowa
Urgent!
Svitlana Polszykowa , 45 years old

Rak chce odebrać mamie życie❗️RATUNKU❗️

Kiedy po wybuchu wojny trafiłam do Polski, wydawało mi się, że wreszcie mogę czuć się bezpiecznie. Niestety, wkrótce okazało się, że czyha na mnie nowe niebezpieczeństwo... W moim ciele rozwija się rak piersi! Uciekłam z kraju w obawie przed utratą życia. Wiedziałam, że sytuacja jest tragiczna. Musiałam ratować siebie i moje wspaniałe dzieci. Bardzo je kocham i nie wyobrażam sobie, że mogłoby coś im się stać. Do niedawna pracowałam w przedszkolu, gdzie uczyłam maluchy tańca. Życie wreszcie się układało. Sytuacja niespodziewanie się zmieniła. Pewnego dnia wyczułam coś w piersi. Zmiana była podłużna. Przypominała pod skórą maleńki pasek. Byłam pewna, że to zwykłe otarcie, które za moment zniknie. Niestety, sytuacja nie ulegała poprawie. Wreszcie postanowiłam zgłosić się do ginekologa. Po badaniu piersi lekarz od razu skierował mnie na onkologię. Diagnoza okazała się okrutna... Nowotwór złośliwy piersi! W głowie kłębiły się najróżniejsze myśli... Ile mi pozostało? Jak będzie wyglądało moje życie? Czy umrę? Lekarze zalecili chemioterapię. Jej pierwszy cykl był wyczerpujący. Byłam blada i słaba. Myśl, że przede mną kolejne cztery, napawa mnie lękiem i smutkiem. Po chemii czeka mnie operacja usunięcia guza z piersi oraz radioterapia. Dodatkowo, specjaliści zastanawiają się, czy choroba ma podłoże genetyczne. Jeśli tak, oprócz operacji piersi trzeba będzie usunąć jajniki. Każdego dnia płaczę, zastanawiając się, ile jeszcze wytrzymam... Leczenie i rehabilitacja kosztują fortunę. Jestem w niezwykle trudnej sytuacji finansowej. Choroba pochłania masę pieniędzy, a na moim utrzymaniu mam jeszcze dziesięcioletniego synka. Codziennie zasypiam, zastanawiając się, co będzie, jeśli mnie zabraknie. Muszę walczyć o życie dla moich dzieci! Jeśli zechcecie pomóc mi w tej trudnej drodze, będę niezwykle wdzięczna. Nie będzie łatwo, ale nie mogę się poddać. Chcę jak najdłużej być w życiu moich synów. To mój matczyny obowiązek. Nie pozwól mi umrzeć! Pomóż! Svitlana

2 437 zł
Stanisław Pecka
Stanisław Pecka , 23 months old

Ratujemy oczka Stasia – Pomożesz❓

Nasz Stasiu urodził się w październiku 2022 roku. Jego poważne problemy rozpoczęły się gdy chłopczyk skończył pół roku. To wtedy rozpoczęła się nasza długa ścieżka diagnostyczna. Przeszliśmy przez gabinety licznych specjalistów, gdzie lekarze podejrzewali u Stasia nowotwór. Podczas jednego z pobytów usłyszeliśmy potwierdzenie diagnozy odwarstwienia siatkówki. Sprawa była bardzo rzadka i poważna. Zdecydowaliśmy, że polecimy skonsultować wyniki Stasia do Filadelfii, do jednego z najlepszych szpitali okulistycznych na świecie. Staś już miał trafić na stół operacyjny, jednakże ponownie okazało się, że rozpoznanie nie było trafne. Przeszliśmy naprawdę wiele, powoli tracąc nadzieję, że trafimy na odpowiednich lekarzy… Ostatecznie stwierdzono rzadką chorobę – młodzieńcze rozwarstwienie siatkówki w postaci niemowlęcej. Nasz synek nie widzi na lewe oko, w prawym na obecną chwilę nie jesteśmy w stanie zbadać ostrości.  Rozwarstwienie siatkówki jest schorzeniem nieoperacyjnym.  Jedyną nadzieją jest rehabilitacja oraz nauka funkcjonowania z tą poważną dysfunkcją. Nie pozostaje nam nic innego jak wierzyć w rozwój medycyny i wynalezienie terapii genowej, ale obecnie musimy ciężko pracować, aby dać Stasiowi szansę na dobre życie. Uczęszczamy regularnie na zajęcia WWR, jeździmy do najlepszych specjalistów na terapię wzroku, wizyty u tyflopedagogów, ortoptoptystów i częste kontrole okulistyczne. Każdego dnia boimy się o jego przyszłość… Choroba Stasia może prowadzić do odwarstwienia siatkówki, a nawet do całkowitej utraty wzroku. Niestety obawiamy się przy tym najgorszego – że choroba Stasia postępuje. Po raz kolejny czekamy, aż doktor w Filadelfii wyznaczy nam wizytę, w której stwierdzi, czy nie doszło do odwarstwienia siatkówki. Jeżeli tak jest, potrzebna będzie pilna operacja.  Potrzebujemy środków na leczenie w USA, wizyty kontrolne, koszty związane z dojazdem, doraźne wizyty u okulistów, sprzęt medyczny oraz dodatkową rehabilitację. Staś wymaga całodobowej opieki, dlatego tylko jeden z nas rodziców, może podjąć pracę zarobkową. Prosimy was o wsparcie, abyśmy mogli zapewnić Stasiowi warunki do prawidłowego rozwoju. Rodzice ➡️ Złotówka Za Kilometr - rowerowa akcja pomocy chorym dzieciom

40 011,00 zł ( 28.54% )
Still needed: 100 151,00 zł
Fabian Kamiński
Fabian Kamiński , 4 years old

Fabian się nie poddaje, choć choroba nie odpuszcza... POMOCY!

Ciążą przebiegała książkowo, nie było żadnych niepokojących objawów, które mogłyby wskazywać, że dzieje się coś niedobrego. Byliśmy przeszczęśliwi, że powitamy na świecie naszego drugiego synka. Niestety szybko radość zamieniła się w strach, przerażenie i obawę o życie Fabianka. Synek urodził się 5 grudnia 2019 roku. Niestety po porodzie nie płakał, miał problemy ze ssaniem, przelewał się przez ręce… Każda mama po trudnym i wyczerpującym doświadczeniu, jakim jest poród, pragnie tylko jednego – usłyszeć płacz swojego dziecka, aby mieć pewność, że wszystko z nim w porządku. Ja niestety nie usłyszałam nic. W głowie pojawiło się mnóstwo obaw i strach, które próbowałam stłumić miłością i nadzieją, bo przecież synek był przy mnie, żył. Niestety okazało się, że Fabian nie przyszedł na świat sam. Razem z nim przyszła nieuleczalna choroba genetyczna – Zespół Pradera Williego. Nie ma na nią lekarstwa, nie można jej operować. Objawia się nieopanowanym poczuciem głodu, obniżonym napięciem mięśniowym i problemami z mową.  Wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, aby pomóc naszemu dziecku. Przez jakiś czas po porodzie, ze względu na wykonywane badania, Fabian musiał przebywać w szpitalu. Gdy mogliśmy go już zabrać do domu, od razu rozpoczęliśmy poszukiwania odpowiedniej dla synka rehabilitacji, by zapewnić mu możliwie najlepszy rozwój.  Niestety spadło na nas kolejne nieszczęście. W styczniu 2022 roku Fabian potrafił już przejść krótki dystans na czworaka, zaczynał podpierać się na kolanach. Widzieliśmy, że z każdą chwilą robi postępy. Jednak w lutym wszystko runęło, gdy zachorował na Covid-19. Przeszedł sepsę, był niewydolny krążeniowo i oddechowo. Byliśmy przerażeni, bardzo baliśmy się, że możemy go stracić. Mimo małych szans na przeżycie – Fabian wygrał. Jednak przez ten incydent stracił wszystkie swoje umiejętności, które na nowo musimy wypracować. Teraz przemieszcza się głównie pełzając… Dodatkowo choruję na padaczkę, nie mówi i ma wadę wzroku. Jest stale rehabilitowany. Uczęszczamy z nim na zajęcia z integracji sensorycznej, spotkania z psychologiem i neurologopedą. Niestety synuś nie może jeszcze pójść do przedszkola, ponieważ przez swoje problemy zdrowotne – boją się go przyjąć.  Ze względu na konieczność całodobowej opieki nad Fabiankiem, nie mogę podjąć żadnej pracy. Jedyną osobą, która zarabia, jest mój mąż. Niezwykle ciężko nam opłacić kosztowną rehabilitację, leczenie i zapewnić rodzinie wszystkie potrzeby. Fabianek ma starszego brata Gabrysia. Chłopcy są dla nas całym światem. Cieszymy się, widząc, że Fabian próbuje komunikować się z bratem i potrzebuje jego obecności. Gabryś jest dla Fabianka motorem napędowym w walce o zdrowie i sprawność. Marzymy, żeby nasz synek stanął na nogi… Musimy przestrzegać ścisłej diety, bo ze względu na chorobę genetyczną – Fabian może umrzeć z przejedzenia… Proszę, pomóżcie nam w tej trudnej codzienności. Tylko turnusy rehabilitacyjne mogą pomóc Fabiankowi stanąć na nogi. Rodzice i braciszek Fabiana Licytacje dla Fabianka 💚

43 966,00 zł ( 41.32% )
Still needed: 62 417,00 zł
Maksymilian Wolski
Maksymilian Wolski , 10 years old

Podaruj Maksiowi szansę na samodzielność❗️

Maks urodził się o 12 tygodni za wcześnie... Przyszedł na świat w 28 tygodniu ciąży, ważył tylko 1250 gramów, zaraz po porodzie stoczył walkę o życie... Ja mogłam się temu tylko bezsilnie przyglądać. Teraz Maks jest już dużym chłopcem, a mi powoli brakuje już siły. W wyniku komplikacji okołoporodowych i spowodowanego nimi niedotlenienia Maks cierpi na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe. Synek urodził się również z wrodzoną wadą nerek i bardzo dużą wadą wzroku. Całe życie Maksia to wizyty u lekarzy, badania, to też wiele bardzo wyczerpujących godzin rehabilitacji...  A tak wiele jeszcze przed nami... W rok od operacji, która nie odbyłaby się bez Waszego wsparcia, podwoił swoją wagę. Przez co mi jako mamie coraz ciężej go wnosić, zwłaszcza po schodach. Poprzednia jesień i zima były ostatnimi, gdy dałam radę go znieść po schodach. Dlatego schodołaz jest nam tak bardzo potrzebny. To teraz jedyny sposób, by ułatwić nam wyjścia z domu. Dzieci w wieku mojego synka swobodnie biegają, a my marzymy, by choć przez chwile postać, zrobić jeden krok. Takie urządzenie to ogromna pomoc w rehabilitacji, a przecież rehabilitacja to całe życie Maksia... Wciąż wierzymy, że Maksiu stanie na nóżkach, ale póki co jego życie w większej mierze toczy się na wózku inwalidzkim. Chcemy zapewnić mu minimum samodzielności, dlatego znów zbieramy na sprzęt rehabilitacyjny, który zapewni minimum samodzielności.  Proszę, pomóż nam! Mama Maksia, Patrycja

1 153,00 zł ( 6.26% )
Still needed: 17 252,00 zł
Zofia Janusz
Zofia Janusz , 9 years old

Zosia potrzebuje operacji serduszka❗️

    There are many photos of Zosia. Almost all of them are accompanied by her bright and candid smile. It seems as though she enjoys life just a bit more. For Zosia everything is an opportunity for expressing joy. She appreciates the smallest of kind gestures, leaves no smile unanswered and is always happy to share a cuddle. Zosia’s happiness and her parent’s joy about her existence are twofold. This is because Zosia was to have only five days to live once she was born…Zosia’s mom underwent some prenatal tests. The probability of a genetic defect was 1 in 6000, a very small chance, relief…  Additionally a maternal serum screening test was administered and after the results it was said that the parents can sleep sound and without any worries. This is how things remained for the next few months.         32nd week of pregnancy. It turns out that the little one is starting to rush trying to come into this world. Steroids are administered, but unfortunately some doubts regarding the baby’s health surface at the same time. A heart defect is suspected and further tests confirm it. Added to the heart defect diagnosis the parents receive news about an additional copy of chromosome 21. The baby will be born with Down syndrome. The words the parents hear are still a painful memory to this day: “It’s a lethal heart defect. Your child will live for three, maybe five days after it’s born. After that time the baby’s heart will stop beating”… For the next five weeks the parents lived with the certainty that their child will be born only for them to be able to welcome it, hold it in their arms… and say their goodbyes.Zosia was born on a Sunday. The day of her demise was roughly scheduled for Wednesday… thereafter postponed to Friday. Zosia’s mother signed herself out of the maternity ward to be able to spent Zosia’s entire life with her, a life to be counted in hours. But Zosia’s case highlights that predictions made even by the best professionals do not always turn out right. Zosia surprised everyone and during her fifth day of life together with her parents simply went home.A heart defect frequently accompanies the Down syndrome disorder. Unfortunately Zosia was not omitted by this. Zosia’s parents were working hard on making it possible for their daughter to be operated by the doctors they found trust in. Unfortunately apart from a single cardiac catheterization procedure any further surgical appointments turned out to be impossible to get. Zosia’s badly needed surgery should take place during her 8th month of life. Today Zosia has already been with us for 10 months. Zosia was fortunate enough to get a consultation with Prof. Dr. med. Malec and things worked out well; she has the chance to be operated on by one of the best heart surgeons in the world.In the end we don’t know who is more fortunate, Zosia for having her life or life for having Zosia, who with her big smile brightens even the cloudiest of days. Zosia has already once before surprised everyone. With the help and support of kind hearts Zosia will be able to undergo her surgery and… once again just simply go home.  

106 310,00 zł ( 45.42% )
Still needed: 127 733,00 zł
Marcel Szela
Urgent!
Marcel Szela , 7 years old

DRAMAT dziecka❗️ Marcelek nagle stracił wzrok! POMOCY!

Ta zbiórka jest wyjątkowo pilna! Koszmar który wydarzył się w tej rodzinie, jest trudny nawet do opisania! Każdy kto ma dziecko wie, że ta historia to najgorszy koszmar rodzica! Marcelek stracił Wzrok – ma 6 lat, jest małym przerażonym chłopcem, którego nagle otoczyła ciemność! Bez ostrzeżenia jednego dnia zniknęły wszystkie obrazy w jego życiu! Trudno nawet wyobrazić sobie tę panikę i przerażenie, jakie może czuć dziecko, które straciło wzrok w ciągu kilku minut! Słowa, które wypowiedział Marcelek, wciąż brzmią w uszach – Mamusiu, ja nic nie widzę!  Tego dnia odebrałam telefon z zerówki, że musimy odebrać wcześniej synka, bo źle się czuje i ma gorączkę! Zwyczajny telefon, po którym człowiek zwalnia się z pracy i jedzie po dziecko, spodziewając się zwykłej  infekcji. W tym wypadku od tego telefonu zaczęło się piekło, które trwa do dzisiaj.  Wieczorem gorączka u mojego synka sięgała już 40 stopni, a leki na obniżenie nie działały. Lekarz przepisał antybiotyk, ale stan Marcelka się cały czas pogarszał! Pojawił się rumień guzowaty, który lekarzowi pierwszego kontaktu nie dawał spokoju. Zmiana skórna nie wyglądała jak zwyczajna alergia na lek… Po dwóch dniach trafiliśmy do szpitala. Sytuacja stawała się coraz bardziej dynamiczna! Pierwsza diagnoza jaką stwierdzono to grypa typu A. W tamtym momencie wskaźnik zapalny CRP był już bardzo wysoki! Tego samego dnia po południu mój synek w jednej chwili stracił wzrok! Byliśmy przerażeni! 6-latek, który przestaje widzieć, jest przerażony. Marcelek płakał, nie wiedział, co się dzieje, a my nie umieliśmy go uspokoić , bo sami byliśmy totalnie przerażeni!  Lekarze, którzy zbadali Marcelka, stwierdzili, że to normalne, brzy tak ostrym przebiegu grypy i musimy to przeczekać! Ale jak można przeczekać całkowitą utratę wzroku u dziecka. Marcelek miał ogromne źrenice i skarżył się na potężny ból głowy, a my mieliśmy czekać? Sytuacja pogarszała się z godziny na godzinę. Żadne leki nie mogły uśmierzyć bólu głowy, aż w końcu nastąpił atak! Marcelek stracił przytomność, a jego serduszko się zatrzymało! Po masażu serca Marcelek trafił na OIOM – to wszystko, co się działo było jak jakiś najstraszniejszy koszmar z którego człowiek nie może się wybudzić. Na OIOMie skonsultowano Marcelka z okulistą, który powiedział najstraszniejsze na świecie!  W oczach są liczne wylewy krwotoczne, siatkówki są odklejone – państwa synek ma zniszczone oczy!  W tamtej chwili brano jeszcze pod uwagę dwie opcje – zapalenie opon mózgowych, albo białaczkę! Takie podejrzenie to kolejny cios dla rodziców. Marcelka przygotowywano do rezonansu, który niestety nie został od razuwykonany. Podano sterydy na zapalenie opon mózgowych i kazano czekać. Byliśmy załamani! Stan naszego synka wciąż był bardzo ciężki, zmiany zakrzepowe nie wchłaniały się, Marcelek kompletnie nic nie widział, a my mieliśmy czekać? 5 stycznia synek dostał silnego zapalenia spojówek. Sytuacja, zamiast się poprawiać, stawała się coraz bardziej skomplikowana. Wtedy przekierowano nas z Bydgoszczy do Poznania. W tamtej chwili ciśnienie w oczkach naszego syna było już bardzo wysokie, co utrudniało wszelkie działania lekarzy. Wykonano zabieg wiktrektomii po którym ostatecznie skreślono szanse Marcelka na odzyskanie wzroku! Dla rodzica taka informacja to jak najczarniejszy sen, który może się przyśnić! Szukaliśmy ratunku i trafiliśmy na okulistykę do Łodzi. Tam niestety też nikt nie potrafił nam pomóc, ale dostaliśmy nadzieję – pierwsze światełko w tym strasznym tunelu złych wydarzeń. W klinice w Turcji operują takie dzieci jak Marcelek! Oznacza t, że jest szansa na odzyskanie wzroku. W tej chwili dla naszego dziecka jest to jak odzyskanie życia, które stracił! Warunek jest jeden – musimy dostać się do tureckiej kliniki jak najszybciej.  Piękne niebieskie oczy Marcelka są teraz czarne i bez życia! Musimy zrobić wszystko by cofnąć czas i przywrócić naszemu dziecku wzrok, który stracił!  Jedyną przeszkodą są duże pieniądze, które musimy wpłacić do kliniki! Jeśli się spóźnimy zmiany, które wciąż zachodzą w oczach naszego synka, będą już nieodwracalne! Błagam, Was jako matka dziecka, które każdego dnia czeka, na to, aż ten koszmar się skończy. Pomóżcie odzyskać Marcelkowi wzrok! To dla niego jedyna szansa, by jego życie mogło wrócić do stanu sprzed choroby! Mama

22 575,00 zł ( 7.07% )
Still needed: 296 574,00 zł
Adam Węgierski
Adam Węgierski , 33 years old

Dla moich dzieci muszę walczyć! To leczenie to moja ogromna szansa!

Miałem plany, chciałem się rozwijać, podróżować, pokazywać dzieciom świat... Niestety, zamiast tego wszystkiego muszę uczyć się na nowo żyć i każdego dnia walczyć o sprawność. W jeden dzień moje marzenia runęły, niczym domek z kart… Wypadek bezpowrotnie zmienił moje życie. Po upadku z rusztowania doszło u mnie do bardzo poważnego uszkodzenia rdzenia kręgowego. Jestem sparaliżowany od klatki piersiowej w dół oraz mam spastyczność, która nie pozwala mi wykonywać najprostszych czynności. Nie mogę nawet sam przesiąść się z łóżka na wózek, umyć, ubrać... To, czy jeszcze kiedyś będę chodził, zależy od długotrwałej rehabilitacji. Od ponad 4 lat nieprzerwanie ćwiczę i pracuję z fizjoterapeutami. Jest to bardzo kosztowne, jednak konieczne dla osiągania postępów. Moją ogromną nadzieją jest operacja w Bangkoku, która polega na wszczepieniu stymulatora oraz leczeniu komórkami macierzystymi. Ma to na celu poprawę funkcji motorycznych oraz zmniejszenie napięcia spastycznego i bólu neuropatycznego.  Wierzę, że leczenie może znacząco podnieść komfort fizyczny i psychiczny mojego dalszego życia. Jestem mężem i ojcem trójki małych dzieci, którzy są moim całym życiem i największą motywacją. Dopóki jest nadzieja, to na pewno się nie poddam. Dla moich bliskich będę walczyć. Każda wpłata to dla mnie nieoceniona pomoc! Adam

7 002,00 zł ( 1.35% )
Still needed: 509 777,00 zł
Dawid Selke
2 days left
Dawid Selke , 32 years old

Jego życie w ułamku sekundy zostało zburzone❗️POMOCY❗️

Dawid był lubianym, pełnym energii i pasji nauczycielem historii. Uwielbiał naukę, zamierzał kształcić się dalej i wciąż rozwijać swoje kompetencje. Niestety los miał dla niego inne plany. Zamiast walczyć o dalsze wykształcenie, dziś Dawid walczy o życie… Od dłuższego czasu syn skarżył się na silne bóle głowy, ale leki przepisane przez lekarzy na szczęście przynosiły poprawę. 3 lata temu Dawid zachorował na cukrzycę, był pod stałą kontrolą specjalistów i mógł normalnie funkcjonować. Niestety nagle jego życie zmieniło się o 180 stopni. W lipcu, o 3 nad ranem mojego męża obudziły dziwne odgłosy z pokoju syna. Od razu pobiegł, by sprawdzić, co się dzieje. Dawid siedział na fotelu, myśląc, że spadł mu cukier – chciał przyjąć insulinę. Niestety jak się później okazało – sytuacja była dużo poważniejsza. Karetka zabrała naszego syna do szpitala w bardzo złym stanie. Wprowadzono Dawida w stan śpiączki farmakologicznej, w której tak naprawdę przebywa do dziś. Nie ma z nim kontaktu.  U syna zdiagnozowano rozlane uszkodzenia centralnego układu nerwowego na skutek hipoksemii oraz długotrwałej hipoglikemii, ślepotę korową, ropień płuca prawego, padaczkę i dekompensację cukrzycy typu I. Lekarze kilkukrotnie próbowali go wybudzić, niestety syn nie odzyskał pełnej świadomości. W międzyczasie przebył również zapalenie płuc. Najważniejsze jest, żeby jak najszybciej zapewnić mu intensywną rehabilitację. Tylko ona daje mu szansę na odzyskanie dawnego życia. Pomożecie nam? Leczenie i rehabilitacja generują koszty, na które nie byliśmy przygotowani. Prosimy, pomóżcie nam uratować syna. Mama Dawida

33 866 zł
Filip Namysłowski
Filip Namysłowski , 7 years old

Filip – gladiator, który został niewolnikiem własnego ciała. Pomoc ponownie potrzebna!

Jestem ogromnie wdzięczna za to, że pomagaliście i pomagacie Filipkowi! Dziękuję ze wzruszeniem za każdą wyciągniętą do nas pomocną dłoń. Dzięki poprzedniej zbiórce zakupiliśmy kilka specjalistycznych sprzętów, w tym wózek. Nasza historia Filip ma 6 lat i cierpi na genetyczną chorobę o nazwie – Zespół Lescha-Nyhana. Wszystko, co udało się nam osiągnąć w zakresie rozwoju, to zasługa systematycznej, ciężkiej pracy Filipa i specjalistów. Nasz wojownik jest dzieckiem głównie leżącym, więc cały czas musimy dbać o kondycję jego mięśni, stawów, kręgosłupa. Wypracowaliśmy system edukacji i komunikacji, dzięki czemu pojawiły się pierwsze, liczne słowa.  Filip z dnia na dzień zmienia się, rośnie, przez co boryka się z coraz to nowymi problemami. Ma kłopoty gastryczne, ograniczenia ruchowe, słabą odporność (dodatkowo nawracające afty i jęczmień) oraz problemy ze wzrokiem.  Choroba, na którą cierpi nasz synek, jest nieuleczalna. Jedyne, co możemy zrobić to dbać o jego komfort psychiczny i fizyczny. W odpowiedniej chwili podać lek przeciwbólowy lub udać się do szpitala. Filip nie powie, co go boli... Nie powie, co by mu pomogło... W ostatnich miesiącach choroba pokazała dodatkowe objawy, o których wcześniej czytaliśmy i liczyliśmy, że u syna nie wystąpią. Chodzi o zachowania autoagresywne… Trudno znieść ten widok i emocje, jakie nam wtedy towarzyszą. Choroba zaskakuje nas każdego dnia. Nasz budżet nie jest w stanie pokryć wszystkich potrzeb Filipa. Dlatego założyliśmy zbiórkę, żeby nasz bohater mógł mieć zapewnioną najlepszą opiekę specjalistyczną, leki, badania oraz rehabilitacje. Dzięki Waszemu wsparciu nasz zeszłoroczny cel został osiągnięty. Nie możemy pozwolić na przerwę, brak rozwoju, czy regres u naszego gladiatora. Dlatego prosimy, pomóżcie mu w walce! Razem możemy więcej! Pomimo ciężaru życia, Filipek potrafi cieszyć się z wszystkich pozytywnych rzeczy i zarażać swym uśmiechem innych. Wiemy doskonale, że jest mnóstwo innych zbiórek, że chciałoby się pomóc każdemu... Pamiętajcie, że nawet jedna złotówka wpłacona przez odpowiednią ilość osób sprawia, że jesteśmy bliżej celu. Z góry dziękujemy za wsparcie! Rodzice

21 771,00 zł ( 13.76% )
Still needed: 136 442,00 zł