Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Laura Gąsior
Laura Gąsior , 2 years old

Razem dla Laury – walczymy o sprawność naszej córeczki!

Walka o zdrowie Laury rozpoczęła się zaraz po narodzinach! Już w ciąży badania wykazały, że coś jest nie tak z lewym płucem i kiedy córeczka przyszła na świat stwierdzono torbielowatość płuc. Mieliśmy nadzieję, że na tym zakończą się problemy zdrowotne Laury, niestety stało się inaczej!  Gdy córka miała 7 miesięcy zdarzył się wypadek! Przechodziłam z małą Laurą w wózku przez pasy i zostałyśmy potrącone przez samochód osobowy! Wózek z córeczką znalazł się poza jezdnią i Laurka z niego nie wypadła, jednak miała mocno obite okolice oka. Ja znalazłam się pod samochodem, jednak na szczęście skończyło się to tylko skręconą kostką i siniakami. Przez jakiś czas wszystko było w porządku, niestety w trakcie nauki chodzenia u Laury zaczęły się problemy z prawidłowym poruszaniem się. Po licznych badaniach zdiagnozowano u niej dziecięce porażenie mózgowe połowicze! We wrześniu tego roku córeczka otrzymała orzeczenie o niepełnosprawności.  Laura uczęszcza na intensywną rehabilitację m.in. na turnusach oraz na wizytach u fizjoterapeutów aż do 4 razy w tygodniu. Korzysta też z zaopatrzenia medycznego: ortez na obie nóżki, butów do ortez i pasów derotacyjnych. Czeka nas teraz rozpoczęcie leczenia spastyki toksyną botulinową i dalsze rehabilitacje na oddziałach rehabilitacji neurologicznej. Chcielibyśmy również rozpocząć leczenie na turnusach uzdrowiskowych w celu zapewnienia córeczce prawidłowego rozwoju układu oddechowego.  Koszty stałego leczenia i rehabilitacji są naprawdę duże i boimy się, że niedługo przekroczą nasze możliwości finansowe… Będziemy ogromnie wdzięczni za wsparcie drogi do sprawności Laury! Dzięki Waszej pomocy córka będzie mogła rozwijać się prawidłowo! Rodzice

1 340 zł
Kasia Wegrzynek
Kasia Wegrzynek , 32 years old

Pomóż mi odzyskać dawne życie! Chcę stanąć na nogi!

Jestem przedszkolanką, lecz obecnie mój stan zdrowia nie pozwala mi wykonywać pracy, którą tak bardzo kocham. Choroba przez kilkanaście lat wyniszczyła mój organizm, ale nie złamała mojego ducha. Przede mną jeszcze całe życie, nie zamierzam się poddawać! Wszystko zaczęło się, gdy miałam 18 lat. To wtedy pojawiły się pierwsze problemy z pęcherzem. Ciężko mi zliczyć, jak wiele wizyt lekarskich odbyłam. Z czasem lista moich dolegliwości zaczęła się powiększać. W końcu pojawiły się trudności z chodzeniem, postępujący niedowład kończyn oraz zaburzenia równowagi.  Obecnie poruszam się na wózku inwalidzkim. Żywię się dojelitowo przez PEG oraz przeszłam zabieg założenia cystostomii. Jestem pod opieką wielu specjalistów: neurologa, urologa, kardiologa, endokrynologa, okulisty, hematolog i chirurga. Część z wizyt odbywam prywatnie, co generuje spore koszty. Wielu lekarzy zalecało mi wykonanie badania genetycznego, aby móc zdiagnozować chorobę. Wciąż oczekuję na wyniki… Mój stan zdrowia wciąż się pogarsza, a ja do dziś nie wiem, co jest tego przyczyną! Wynik badania jest konieczny do podjęcia dalszych działań. Jedyna możliwość na poprawę mojej sprawności to stała rehabilitacja. Jest to jednak ogromny wydatek. Same leki, środki i sprzęty medyczne pochłaniają sporą część budżetu domowego… Nie tracę jednak wiary. Lekarze i fizjoterapeuci są zgodni – dzięki ciężkiej pracy i motywacji, będę mogła ponownie stanąć na nogi.  A motywacji mi nie brakuje! Największą siłą napędową jest moja ukochana Julka. To ona każdego dnia daje mi siłę do walki i przypomina mi, że warto żyć! Z całego serca proszę Was o wsparcie. Każda wpłata to dla mnie iskierka nadziei! Katarzyna

24 812,00 zł ( 25.42% )
Still needed: 72 771,00 zł
Radosław Marański
13 days left
Radosław Marański , 37 years old

Tętniak, operacja, śpiączka... – Radek wciąż walczy o powrót do zdrowia❗️

English: 26.08.2021: Radek’s fight continues! Thanks to his titanic work and with the help of specialists, Radek advances every day with small heroic steps. Although he is still not fully conscious, we see more and more a smile on his face, especially when he sees his daughter Basia. He learned to eat with very little help, he looks at the pictures of his loved ones and carefully observes all the people and objects around him. We recognize more and more of Radek’s actions and behaviours before the illness, and we think behind all these advances are his emotions.  They are small steps, but for us they are great victories. That’s why we decided to beat the iron while it’s hot and give Radek another chance by putting him in a specialized rehabilitation center in Otwock, near Warsaw. Apart from classical therapies, this center offers mainly intensive methods based on polysensory stimulation,  advanced senses activation or the contribution of very varied stimuli, with the help of the most advanced tools in the field. But the most important thing is that Radek would be very close to his family and friends, who miss him very much.  Unfortunately, the monthly cost of this rehabilitation is about 25,000 zlotys, or 5,450€. Time flies and Radek needs it badly, so I ask you to help him and support him as soon as possible. I am sure we will help, and each of you will be making a small contribution. May the force be with us!  Justyna, his wife ____________ We just got back from vacation. It was a beautiful September, refreshed and happy with the time spent together, we made plans for the future, from time to time returning to our recent memories. The next day, Radek was working from home, and at one point he fell over. With that moment, our life turned into a nightmare that continues today... The ambulance took my husband to the hospital very quickly. The next day he underwent surgery to clip in a brain aneurysm. After two weeks in hospital, he was being prepared to come home. I was so happy that Radek is coming back to us, to me and our 2.5-year-old daughter. I wanted to believe that the worst was behind us, but as it turned out later, it was not so. Twenty minutes after trying to stand upright, he felt unwell and fell. Tests showed that the aneurysm was renewing. The next day, he underwent a second operation, and I was so afraid again, I was afraid that the holidays we had to spend were our last, beautiful, shared moments ... Radek is in a coma, and every day I want to believe that that our old lives will come back. In order not to lose the chance, the husband must go to a professional center, where he will be taken care of by specialists and qualified rehabilitation. The cost of such a stay is huge for me, and without it there is no chance that he would regain, at least partially, efficiency. Please help me save him! Justyna, Radek's wife French: 26.08.2021: Le combat de Radek continue! Grâce à un travail titanesque et avec l’aide de spécialistes, Radek avance chaque jour à petits pas héroïques. Bien qu’il ne soit toujours pas pleinement conscient, on voit de plus en plus souvent le sourire revenir sur son visage, surtout lorsqu’il voit sa fille Basia. Il a appris à manger avec très peu d’aide, il regarde les photos de ses proches et observe attentivement toutes les personnes et les objets autour de lui. Nous percevons de plus en plus de gestes et de comportements que Radek avait avant sa maladie, et nous pensons que derrière toutes ces avancées se trouvent les émotions qu’il porte au plus profond de lui-même. Ce sont de petits pas, mais pour nous ce sont de grandes victoires. C’est pourquoi nous avons décidé de battre le fer tant qu’il est chaud, de donner une nouvelle chance à Radek et de le mettre dans un centre de rééducation spécialisé à Otwock, près de Varsovie. Hormis les thérapies classiques de rééducation, ce centre offre surtout des méthodes intensives basées sur la stimulation polysensorielle, l’activation poussée des sens ou encore l’apport de stimuli très varié, avec l’aide des outils les plus avancés dans le domaine. Mais le plus important c’est que Radek se rapprocherait beaucoup de sa famille et de ses amis, à qui il manque énormément. Malheureusement, le coût mensuel de cette rééducation est d’environ 25000 zlotys, soit 5450€. Le temps passe vite et Radek en a énormément besoin, alors je vous demande de l’aider et de le soutenir au plus vite. Je suis convaincue que nous l’aiderons, et chacun de vous apportera sa petite brique. Que la force soit avec nous ! Justyna, son épouse ____________ Description de la cagnotte : Octobre 2020 Radek est mon mari, le père de notre fille, qui a moins de trois ans, un homme merveilleux et bon. Un homme dont la vie tient désormais à un fil. C’était en septembre 2020. La veille, nous étions revenus de vacances, reposés et heureux du temps que nous avions passé ensemble. Le lendemain, Radek était en télétravail. À un moment donné, de manière complètement inattendue, il est tombé. A ce moment-là, nos vies se sont transformées en cauchemar qui dure jusqu’à aujourd’hui… La voiture conduisit immédiatement mon mari à l’hôpital. Sur place, il s’est avéré que Radek avait une rupture d’anévrisme dont nous ignorions totalement l’existence. Nous n’avons pas du tout conscience qu’une bombe à retardement se trouvait dans sa tête, prête à exploser à tout moment. Radek n’a que 33 ans, il ne s’était jamais plaint d’un mal de tête plus poussé. Qui pouvait savoir que nous faisions face à une telle tragédie… Le lendemain, Radek a subi une opération de cale de l’anévrisme cérébral. Après deux semaines de séjour à l’hôpital, il était prêt à revenir à la maison. J’étais tellement contente qu’il revienne vers nous, vers moi et vers notre Basia, qui demandait sans cesse comment se sentait son papa. Je voulais croire que le pire était derrière nous, mais malheureusement, le destin allait nous proposer quelque chose d’encore pire… Le jour prévu de sa sortie de l’hôpital, les médecins ont tenté de remettre Radek sur pied. Malheureusement, après 20 minutes debout, il se sentit à nouveau très mal et chuta. La peur revint… un examen complémentaire montra que l’anévrisme avait repris. Le jour suivant, il subit une seconde opération, et je commençais de plus en plus à me déliter, en me disant que les vacances que nous venions de passer étaient nos derniers beaux moments... Depuis l’opération, Radek est dans le coma, mais je veux croire chaque jour que notre ancienne vie va revenir. Pour que l’on mette toutes les chances de notre côté, mon mari doit se rendre dans un centre professionnel où des spécialistes qualifiés s’occuperont de lui. Le coût d’un tel séjour est énorme pour moi, mais sans ça, il n’y a aucune chance réelle qu’il retrouve, bien que partiellement, sa forme physique et mentale. Radek a démontré tout au long de sa vie comment on pouvait voir le besoin dans la foule de personnes seules et dans le besoin. Il a toujours été le premier à aider les autres. Il était heureux à chaque instant avec notre fille. Il vivait pleinement sa vie entre sa maison, son travail, ses rêves et l’aide aux autres. Aujourd’hui, il a besoin de soins, car il fait face à une maladie grave qui nous prive tous de joie... Radek a déjà lutté avec sa propre douleur, son sentiment d’impuissance et prouvé que sa force et sa volonté de lutter pour la vie peuvent soulever des montagnes. Maintenant, il doit rendre son destin aux mains des autres – thérapeutes, infirmières, médecins, psychologues, qui lui enseignent un retour progressif à la vie quotidienne. Aidez-moi à sauver mon mari et le père de notre fille ! Justyna, son épouse  

15 369,00 zł ( 10.03% )
Still needed: 137 823,00 zł
Stanisław Laurman
Stanisław Laurman , 18 years old

Tragiczny wypadek odmienił wszystko... Trwa walka o zdrowie i sprawność Stasia!

Staś, nasz kochany syn, 30 maja 2023 roku przeżył poważny wypadek samochodowy. Wtedy rozpoczął się nasz koszmar i walka o ukochane dziecko. W wyniku tego tragicznego wydarzenia, Staś doznał poważnego urazu wielonarządowego, który spowodował liczne obrażenia, w tym uraz mózgu. Jego stan był krytyczny. Wymagał natychmiastowej hospitalizacji i zaawansowanego leczenia. Jego sprawność i zdrowie stały pod ogromnym znakiem zapytania. Staś to niesamowity, radosny chłopak o wielu pasjach. Uwielbia sport, aktywność fizyczną, chodził na siłownię i grał w piłkę nożną. Ma tylko 17 lat, a już przyszło mu toczyć wymagającą walkę o odzyskanie dawnego życia i sprawności. Na szczęście nie opuszcza go wiara, że jeszcze będzie dobrze, że stanie na nogi i będzie mógł znów szczęśliwie żyć. Stał się symbolem pozytywnego nastawienia do życia i serca pełnego dobroci. Staś przez 3 tygodnie po wypadku przebywał w śpiączce farmakologicznej, później miesiąc na oddziale intensywnej terapii. Gdy jego stan był stabilny, lekarze zdecydowali, żeby przenieść go na oddział rehabilitacji powypadkowej. Od dwóch miesięcy przebywa w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym w Krakowie, gdzie dzielnie walczy o swoją sprawność. Przez pewien czas Staś miał trudności z przełykaniem i jedzeniem, co wymusiło tymczasowe założenie tracheostomii. Jest już dużo lepiej, widzimy poprawę, lecz syn nadal ma niedowład prawostronny kończyn, trudności w ruchach gałki ocznej i problem z połykaniem. Pomału zaczyna chodzić, ale przed nim jeszcze długa droga do odzyskania dawnego życia. Jego ręka nadal jest sparaliżowana.  Potrzebujemy waszego wsparcia, aby pomóc Stasiowi w pokonaniu trudności, które postawiło na jego drodze życie. Niezależnie od tego, czy to będzie niewielka suma – każda wpłata ma ogromne znaczenie. To, co dla Was wydaje się drobne, może przyczynić się do wielkiej zmiany w życiu naszego syna. Liczymy, że otworzycie dla Stasia swoje wielkie serca! Dziękujemy za Waszą pomoc i wsparcie. Wspólnie możemy zdziałać cuda! Rodzice Stasia ➡️ Licytacje: Razem dla Stasia!

243 433,00 zł ( 63.56% )
Still needed: 139 546,00 zł
Waleria i Roman Prochko
Urgent!
Waleria i Roman Prochko , 16 years old

Ile tragedii jest w stanie unieść jedna rodzina? Potrzebna pomoc❗️

Mam na imię Roman i jestem tatą Walerii. Moja córka urodziła się z Zespołem Downa. Każdy dzień jest dla nas wyzwaniem, ale też źródłem radości. Bo opieka nad Walerią wymaga stałego zaangażowania, a jej potrzeby zdrowotne i rehabilitacyjne są nieustanne… Córka przyszła na świat jako nasz mały cud. Jej życie jest pełne wyzwań, ale także radości. Każdy jej uśmiech i postęp daje nam siłę do dalszej walki. Codziennie staramy się, aby córka mogła rozwijać swoje umiejętności i cieszyć się pełnią życia. Rehabilitacja jest kluczowa dla jej rozwoju. Ale koszty związane z opieką i terapiami są ogromne, a nasze możliwości finansowe mocno ograniczone. Niestety, jakby problemów było mało w kwietniu 2024 roku sam musiałem zmierzyć się z okrutną diagnozą. Wszystko zaczęło się od nieustannego bólu brzucha, który z czasem stał się nie do zniesienia. Nie mogłem jeść, ani pić. W końcu trafiłem do szpitala, gdzie przeszedłem wszystkie konieczne badania. Diagnoza zapadła bardzo szybko. Okazało się, że to nowotwór złośliwy jelita grubego! Następnego dnia przeszedłem konieczną operację...  Obecnie jestem w trakcie leczenia. Nie wiem co będzie dalej. Staram się z wszystkich sił myśleć o mojej rodzinie i walczyć o powrót do zdrowia. Mam nadzieję, że szybko uda mi się wrócić do pracy, bo nie ukrywam, że nasza sytuacja jest ciężka, a Waleria potrzebuje stałego wsparcia wielu specjalistów, rehabilitacji i terapii. Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. Każda wpłata przybliża nas do celu, którym jest lepsze życie dla Walerii i moje pokonanie nowotworu. Z całego serca dziękuję za każdą formę wsparcia i za to, że jesteście z nami w tej niezwykle trudnej podróży. Roman, tata Walerii

5 419,00 zł ( 10.18% )
Still needed: 47 773,00 zł
Mariusz Dębowski
Urgent!
Mariusz Dębowski , 45 years old

Stwardnienie rozsiane zatrzymało i zmieniło moje życie... Choroba postępuje w ZASTRASZAJĄCYM TEMPIE❗️

Stwardnienie rozsiane. Nigdy nie zapomnę momentu, w którym usłyszałem tę diagnozę. Wiedziałem, że ta nieuleczalna choroba naznaczy całe moje życie. Przez ponad dekadę stawiałem jej czoła i walczyłem z całych sił o sprawność. Niestety, w ciągu ostatniego roku stwardnienie rozsiane postępuje w zastraszającym tempie, odbierając mi wszystko po kolei… W 2012 roku zauważyłem, że jedna z moich stóp bardzo opada przy chodzeniu, nie byłem w stanie nad nią zapanować. Coraz częściej zahaczałem nią o przedmioty i przewracałem się. Szukając pomocy, zdecydowałem się skonsultować z lekarzem. Już podczas pierwszego kontaktu z internistą usłyszałem, że przyczyna może być bardzo poważna.  Doskonale pamiętam niepokój lekarza po pierwszym badaniu oraz to, co mi wtedy powiedział… „Pan sobie nie zdaje sprawy z tego, jak bardzo może być chory”. Niedługo później przyszło mi się niestety o tym przekonać.   Otrzymałem skierowanie do neurologa, który potwierdził najgorsze przypuszczenia: stwardnienie rozsiane. Szok, niedowierzanie i przerażenie, które mi wtedy towarzyszyły – zapamiętam do końca życia. Ze względu na agresywny przebieg choroby już 2 lata po diagnozie zostałem zakwalifikowany do specjalnego programu lekowego. Dodatkowo raz do roku byłem przyjmowany na oddział szpitalny, gdzie podawano mi sterydy, by zmniejszyć stan zapalny wywołany przez stwardnienie rozsiane. Przez ponad dekadę dzięki leczeniu udawało się panować nad chorobą i normalnie żyć… Niestety, w lipcu 2023 roku w trakcie corocznego pobytu w szpitalu lekarze zauważyli coś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Leki przestały działać. Moje życie załamało się po raz drugi. Prawa strona ciała właściwie całkowicie odmówiła mi posłuszeństwa. Miałem coraz większe problemy z chodzeniem, musiałem poruszać się o lasce. Nie mogłem nic nosić, potrzebowałem pomocy drugiej osoby w codziennym funkcjonowaniu.  Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogłem korzystać z rehabilitacji, za co dziękuję Wam z całego serca. Niestety, choroba wciąż postępuje i odbiera mi coraz więcej – przyszła teraz także po mięśnie lewej strony ciała. Już praktycznie nie mogę się poruszać, nie mogę wyjść z domu... Moje mięśnie są  niesamowicie napięte, codziennie czuję ogromny ból. Tracę czucie w rękach, nogi są ociężałe i do tego spastyka… Nie da się opisać jakim koszmarem jest życie z tą chorobą. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej znosić to wszystko… Ostatkami sił staram się nie załamywać i łapać strzępków nadziei. Lekarze szukają sposobu, by jakkolwiek mi pomóc, jednak na razie jedyną szansą na utrzymanie, choćby częściowej, sprawności są intensywne turnusy rehabilitacyjne. Niestety, ich koszt jest ogromny, a ja nie jestem w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego sam. Z całego serca proszę Was, nie opuszczajcie mnie w tej dramatycznej sytuacji. Nie pozwólcie mi się poddać, nie pozwólcie przegrać tej walki. Ja tak bardzo chcę móc chodzić, wyjść z domu, po prostu żyć… Proszę Was o pomoc – każda, choćby najmniejsza wpłata, to dla mnie ogromna szansa na zahamowanie postępu choroby! Mariusz ➡️ Mariusz Dębowski walczy ze stwardnieniem rozsianym ➡️ Relacja walki Mariusza z chorobą na Tik Toku ➡️ Licytacje Allegro

7 445 zł
Dominik Szatkowski
Dominik Szatkowski , 7 years old

Rehabilitacja ratunkiem dla naszego synka! Pomóż mu!

Niedawno otrzymaliśmy druzgocącą wiadomość – u naszego kilkuletniego synka zdiagnozowano ultrarzadką, chorobę genetyczną, jaką jest ataksja teleangiektazja. To brutalne schorzenie, które z czasem prowadzi do postępującego osłabienia mięśni, problemów z koordynacją, a w przyszłości może poważnie ograniczyć jego zdolność do samodzielnego funkcjonowania. Każdy rodzic wie, że nie ma nic bardziej bolesnego niż patrzenie na cierpienie własnego dziecka. Nasz syn jest pełnym życia, uśmiechniętym chłopcem, który zawsze potrafi rozświetlić nawet najciemniejszy dzień. Teraz jednak stajemy przed trudnym wyzwaniem – musimy walczyć z tą bezlitosną chorobą, by dać mu jak najwięcej radości i szans na normalne dzieciństwo. Przed nami wizyta u genetyka, by przejść przez szczegółową rozmowę. Musimy jak najszybciej się dowiedzieć, co można zrobić, by opóźnić postęp tej choroby. Wiemy na pewno, że nie będzie to ani łatwe, ani tanie... Kosztowna rehabilitacja jest jedyną nadzieją na spowolnienie jej objawów i utrzymanie naszego synka w jak najlepszym stanie. Błagamy o Wasze wsparcie. Każda złotówka, każde udostępnienie tej zbiórki daje nam szansę na walkę o lepsze jutro dla naszego dziecka. Chcemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby choroba nie odebrała radości z życia naszemu synowi! Dziękujemy za każdą pomoc, modlitwę i ciepłe słowo. Niech Wasze dobro stanie się naszym najcenniejszym darem w tej ciężkiej batalii. Razem możemy więcej! Rodzice Dominika ➡️ Dominik i jego walka z ataksją teleangiektazją

9 000 zł
Abduś Azamov
Urgent!
Abduś Azamov , 13 years old

Stan jest KRYTYCZNY❗️Bez natychmiastowej pomocy nasz synek UMRZE, ratunku!

Jesteśmy rodzicami, którzy stoją w obliczu najgorszego dramatu, jaki może spotkać człowieka - śmiertelnej choroby własnego dziecka... Desperacko walczymy o jego życie 12 lat. Przez ten czas byliśmy na wielu pogrzebach dzieci, które nasz synek znał z oddziału, których życia przedwcześnie skończyła choroba. Widzieliśmy rozpacz ich rodziców... Śmierć dotyka swoimi wykręconymi szponami również naszego synka, dlatego, zdesperowani i bezsilni, prosimy Cię o pomoc! 12 lat temu spełniło się nasze największe marzenie - zostaliśmy rodzicami. Syn był spełnieniem naszych snów... Wydawało się, że urodził się zupełnie zdrowy. Wróciliśmy do domu w trójkę i nie dowierzaliśmy własnemu szczęściu. Z troską opiekowaliśmy się naszą malutką, kruchą istotką... Wszystko było wspaniałe, nawet nieprzespane noce nie wydawały się dużym zmartwieniem. Niestety, wkrótce wszystko się zmieniło... Nasz synek nie miał w ogóle apetytu... Wydawał się bardzo słaby, cały czas płakał, a potem nawet nie miał na to siły. Zaniepokojeni, zaczęliśmy bić na alarm... Przyjęto nas do szpitala, zaczęły się badania. Lekarze wiedzieli już, że coś mu dolega... Czekaliśmy na diagnozę, nie spodziewaliśmy się jednak, że będzie taka... Opuszczając szpital położniczy, niepokoiło nas tylko jedno - synek miał niespotykany odcień skóry, wydawało się lekko żółta. Lekarze jednak powiedzieli, że to nic złego - wszystkie parametry i badania wyszły prawidłowo i wykluczyli wszystkie choroby. Niestety nasza intuicja rodzicielska nas wtedy nie zawiodła... Przeżyliśmy najszczęśliwsze pół roku w naszym życiu, a potem, w ciągu jednego wieczora, bajka zamieniła się w najczarniejszy koszmar... Okazało się, że nasz syn cierpi na talasemię - genetyczną chorobę krwi.  Organizm Abdulka nie wytwarza odpowiedniej ilości hemoglobiny, niezbędnej do prawidłowego rozwoju...  Hemoglobina przenosi tlen i umożliwia właściwe funkcjonowanie komórek. Jej brak powoduje wady rozwojowe, zaburzenie życiowych procesów, a w najcięższych przypadkach po prostu śmierć, do której prowadzi niewydolne serce... Co czuje się w takich chwilach, kiedy słyszy się, że Twoje dziecko jest chore na chorobę, która powoli i boleśnie je zabija...? My mieliśmy wrażenie, że ktoś odciął nam dopływ tlenu... Nie mieliśmy czym oddychać, rozpacz i strach wypełniły wszystko, pojawiły się w naszym życiu i są do dziś. Nasz syn ma najcięższą postać tej choroby, od początku kazano nam się liczyć z najgorszym... Postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, żeby go ratować, że nie pozwolimy mu umrzeć! Już wtedy mówiono nam, że leczenie będzie trudne i długie... Nie mieliśmy jednak pojęcia, jak ciężko będzie, że przez 12 lat choroba będzie deptać nam po piętach, że nasz syn przez 12 lat będzie torturowany ciągłymi transfuzjami krwi, że nie będzie mieć dzieciństwa, że lepiej niż dom będzie znać szpital... Niestety stan Abdula pogarsza się, jest coraz słabszy, narządy coraz gorzej funkcjonują, a my jesteśmy bezsilni. Kiedy synowi zaczęły puchnąć nóżki, spuchła buzia, a parametry pracy serca spadły do zagrażających życiu, wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej czekać... Przyjechaliśmy do szpitala w Turcji, tutaj Abdul ma jeszcze szansę... Przejdzie przeszczep szpiku, to jedyna szansa na uratowanie życia. Zaczęliśmy leczenie, chociaż nasz syn jest tu prywatnym pacjentem, za wszystko trzeba płacić... Nasza rodzina sprzedała wszystko, co mieliśmy: mieszkanie, samochód, aby opłacić drogie leczenie przez 12 lat. A teraz mamy szansę uratować życie naszego synka, a nie mamy już pieniędzy... Nie możemy pozwolić mu umrzeć! Wskaźniki badań syna są krytyczne, lekarze powiedzieli nam, że jest bardzo źle... Abdul może umrzeć w dowolnym momencie. Musimy działać szybko! Trwają przygotowania do przeszczepu, dawca szpiku już się znalazł w międzynarodowej bazie - mamy ogromne szczęście, że będzie to osoba z Polski. Niestety, sama procedura jest bardzo kosztowna... Jesteśmy uzależnieni od pieniędzy, których nie mamy! Ścigamy się z czasem... Szpital robi, co może, aby stan naszego synka się polepszył i nadawał się do przeszczepu. Procedura rozpocznie się, gdy zbierzemy pieniądze. Błagamy Cię, pomóż ratować naszego syna, tak bardzo chcemy go uratować ze szponów śmierci, modlimy się za każdego Anioła Stróża, który da naszemu synowi szansę na życie! Z wyrazami szacunku i prośbą o pomoc,  Rodzice

94 632,00 zł ( 19.64% )
Still needed: 387 002,00 zł
Grzegorz Jamnicki
Grzegorz Jamnicki , 41 years old

Po wypadku nikt nie dawał mu szans... Dla Grzegorza wciąż jest nadzieja!

Los nie szczędził mu trudnych doświadczeń, a jednak Grzesiu zawsze we wszystkim i wszystkich chciał widzieć dobro… Nigdy nikomu nie odmawiał, a choć sam niewiele miał, dzielił się tym, czym mógł, wierząc, że dobro powróci.  Od początku zmagał się z przeciwnościami - przez brak słuchu miał do pokonania wiele barier niemalże na każdym etapie. A jednak to realizacja największego marzenia mojego syna stała się przyczyną tragedii całej rodziny. Skuter. Dla jednych coś, co mogą mieć tak zwyczajnie, na wyciągnięcie ręki. Dla Grzegorza było to marzenie, na którego spełnienie długo pracował. Kiedy widziałam jego zaangażowanie, czasem czułam wzruszenie. Podziwiałam upór i konsekwencje mojego syna, który pokonał wiele barier walcząc o przyszłość. Urodził się z obustronnym niedosłuchem. Mogłoby się wydawać, że potraktuje to jako pretekst do poszukiwania wsparcia innych, ale nic bardziej mylnego. To on poświęcał się dla ludzi. Pomaganie było jak jego drugie imię. Kochał i ludzi i zwierzęta. Jego pasją było wędkarstwo. Gdy nie było Grześka w domu należało go szukać nad stawem lub rzeką. Tam odnajdował spokój i spełnienie.  Jak każdy miał na przyszłość plany i marzenia. Jak niewielu zdawał się żyć pełnią życia i cieszyć z tego, co dostał od losu. Aż do tego dnia, który uświadomił nam, jak wielki może być strach… W lipcu Grzegorz uległ nieszczęśliwemu wypadkowi - podczas przejażdżki skuterem, dosłownie na krótką chwilę stracił panowanie nad pojazdem. Kilka sekund zadecydowało o tym, jak będzie wyglądała przyszłość. Coś się skończyło. Niektórzy mówią, że bezpowrotnie, ale ciężko nam w to uwierzyć. Poważny uraz głowy. Nikt nigdy nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji, szans, tworzyć scenariusza na przyszłość. Grzesio wygrał walkę o życie. Nasza radość nie miała granic, ale pozostaliśmy z poważnym wyzwaniem, bo wciąż bezskutecznie próbujemy się przebić przez barierę spowodowaną przez skutki wypadku. Mimo walki ze wszystkich sił wciąż mamy wrażenie, że poruszamy się za wolno.  Wiem i wierzę, że Grzegorz ma przed sobą przyszłość znacznie lepszą niż rzeczywistość, w której funkcjonuje obecnie. Myśl o tym, że muszę go ratować wciąż przewija się w mojej głowie. Niestety, zawsze towarzyszy jej bolesna świadomość, że na pomoc brakuje środków. Przed nami ogromne wydatki związane z zakupem sprzętu, rehabilitacją i remontem domu, tak by przestrzeń była dostosowana do jego potrzeb. By wśród najbliższych mógł dochodzić do formy i znów mieć nadzieję na jutro. Pomóż nam! Bez ciebie i twojego wsparcia nie mamy szans zawalczyć o przyszłość i zdrowie. Proszę, ta historia się nie może tak po prostu skończyć…  Bardzo tęsknię za jego uśmiechem, za jego energią. Chciałabym usiąść obok niego przy stawie i patrzeć na tę skupioną minę, kiedy łowił ryby. Tak wiele rzeczy mam mu jeszcze do powiedzenia… Proszę, pomóż nam sprowadzić Grzesia, do świata, w którym czeka na niego mnóstwo życzliwych ludzi. On swojej szansy nigdy nie zmarnuje!  ____ By wesprzeć zbiórkę można wziąć udział w licytacjach prowadzonych na Facebooku w grupie: Budzimy Grzesia Jamnickiego z Okulic ( Sobótka)  

89 629,00 zł ( 61.47% )
Still needed: 56 159,00 zł