Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nikodem Wziontek
Nikodem Wziontek , 3 years old

Przez chorobę Nikoś traci dzieciństwo. Proszę, pomóż naszemu synkowi!

Nikoś ma dopiero dwa latka, a doświadczył więcej niż niejeden dorosły. Choć to wesoły, cudowny i bardzo mądry chłopczyk, od początku nie rozwijał się jak jego rówieśnicy. Zdiagnozowano u niego autyzm, ale to zaledwie wierzchołek góry jego problemów ze zdrowiem. To przecież tylko malutkie dziecko... Matka zawsze wie, kiedy coś złego dzieje się z jej dzieckiem. U nas nie było inaczej. Czułam, że z moim synkiem było coś nie tak. Badania nie pozostawiły żadnych złudzeń. Dostaliśmy diagnozę, która złamała nam serca, nie byliśmy przygotowani na taki los. Nie tak wyobrażaliśmy sobie życie naszego małego chłopczyka. Autyzmu nie da się przecież wyleczyć, będzie z nami na zawsze. Codziennie widzimy, jak choroba zabiera mu dzieciństwo, jak traci nabyte wcześniej umiejętności i zamyka się w świecie, który tworzy w swojej głowie. Walczymy o każdy jego uśmiech, o każde spojrzenie. Naszym największym marzeniem jest to, by w końcu usłyszeć długo wyczekiwane słowa: mama i tata oraz żeby Nikodem mógł bawić się ze swoim rodzeństwem. I po prostu, żeby był zdrowy! Nikoś ma potwierdzony autyzm, afazję rozwojową wrodzoną, dyslalię rozwojową całkowitą, hipotonię mięśniową twarzy, niedokształcenie mowy, nadwrażliwość słuchową, zaburzenia przetwarzania sensorycznego i wybiórczość pokarmową. To lista, z którą zmagamy się codziennie. Nasz mały chłopiec nie mówi, nie reaguje na polecenia, a każda próba nawiązania z nim kontaktu kończy się niepowodzeniem. Rokowania też są niepewne, nie wiemy, czy kiedykolwiek zacznie mówić. Żeby mu pomóc, Nikodem chodzi na prywatne zajęcia do psychologa, neurologa, neurologopedy, zajęcia SI, rehabilitację. Konieczne jest jeszcze wykonanie EEG głowy, bo lekarze podejrzewają, że krótko po porodzie doszło do wylewu. To badanie pozwoli nam zorientować się, jakie uszkodzenia mogły zajść w mózgu. Planujemy także wykonanie badań genetycznych WES, które pokażą nam, czy mamy do czynienia z autyzmem okołoporodowym, czy też genetycznym. Nigdy nie myśleliśmy, że będziemy musieli prosić obcych ludzi o pomoc, ale jeśli zmieni to życie naszego synka to proszę, nie zostawiajcie nas. Rodzice ➡️ Pomagamy Nikosiowi - LICYTACJE ➡️ Waleczny Nikoś

64 429,00 zł ( 30.28% )
Still needed: 148 337,00 zł
Ariana Zacharenka
Urgent!
Ariana Zacharenka , 8 years old

WZNOWA BIAŁACZKI❗️Pomóż wyrwać Arianę z onkologicznego piekła – RATUJ❗️

„Pani córka ma nowotwór” – wraz z tymi słowami onkologa rozpadł się nasz świat. W jednej krótkiej chwili skończyło się szczęśliwe dzieciństwo mojego dziecka, a rozpoczęła rozpaczliwa walka o życie. Bezpieczny domowy pokoik zastąpiła zimna szpitalna sala, a przez żyły Arianki popłynęła paląca chemia.  Córeczka leżała na łóżku wstrząsana wymiotami, a z jej zlanej potem główki wypadały kolejne włoski. Żadne dziecko nie powinno nigdy tak potwornie cierpieć… Mogłam jedynie ocierać jej łzy i obiecywać, że cały ten koszmar już niedługo się skończy. Sama jednak drżałam ze strachu.  Nasz koszmar zaczął się w 2019 roku. Arianka nagle zaczęła źle się czuć, bolały ją nóżki i dużo schudła. Byłam bardzo zaniepokojona i natychmiast udałam się z córką do lekarza rodzinnego. Wynik badań nie przyniosły dobrych wieści – zostałyśmy skierowane na oddział onkologii dziecięcej z podejrzeniem nowotworu. Tak bardzo chciałam wierzyć, ze to jakaś potworna pomyłka… No bo jak? Takie tragedie zawsze dotykają innych i dzieją się gdzieś daleko… Moje dziecko przecież tylko źle się czuje, Arianka nie może umrzeć! Gdy trafiłyśmy na oddział onkologii, powitał nas widok wychudzonych dzieci z łysymi główkami, często już zbyt słabych, by chodzić. Przy łóżkach pociech czuwali rodzice z oczami pełnymi łez. Chciałam wziąć córeczkę w ramiona i uciec jak najdalej. Wiedziałam jednak, że muszę być silna – dla Arianki.  Lekarze zdecydowali o pobraniu szpiku do badań. Ich wyniki brzmiały jak wyrok śmierci wydany na moją Kruszynkę! Ostra białaczka limfoblastyczna przyszła po życie Ariany. Nie było chwili do stracenia, córka natychmiast rozpoczęła chemioterapię oraz leczenie hormonami. Walczyliśmy o życie mojego dziecka ponad rok – który dla nas wydawał się wiecznością. Stał się jednak cud, usłyszeliśmy te słowa, na które tak bardzo czekałyśmy – remisja. Po mojej twarzy popłynęły łzy ulgi… Pokonałyśmy białaczkę, moja córka będzie żyć… 2 lata. Tyle trwało nasze szczęście. 11.01.2024 roku koszmar powrócił ze zdwojoną mocą. WZNOWA! Arianka znowu trafiła do onkologicznego piekła, a ja z całych sił starałam się ją z niego wyrwać. Tym razem walka z zabójczym nowotworem okazała się być  jeszcze trudniejsza. Córeczka musiała otrzymać mocniejszą chemię niż ostatnio oraz dodatkowo przejść przeszczep szpiku! Parę tygodni po transplantacji Ariana wróciła do domu. Wciąż jednak jest niezwykle osłabiona. Ze względu na chorobę i niską odporność nie może przebywać w pokoju z dwójką braci, dlatego musieliśmy przenieść się do innego mieszkania, w którym będzie mogła być odizolowana. Arianka co tydzień musi jeździć do szpitala. Niestety, koszty związane z leczeniem, rehabilitacją oraz dostosowaniem mieszkania są niezwykle wysokie.  Proszę, pomóż mojej córeczce wygrać tę najważniejszą walkę – o zdrowie i ŻYCIE! Wpłać chociaż złotówkę i wesprzyj Ariankę w starciu ze wznową białaczki.  Mama

3 094,00 zł ( 3.23% )
Still needed: 92 651,00 zł
Jan Stankiewicz
Urgent!
Jan Stankiewicz , 4 years old

PILNE❗️Wznowa rzadkiego nowotworu u Jasia❗️Okrutna mutacja wyniszcza małego chłopca❗️

Nasz koszmar rozpoczął się we wrześniu 2022 roku od objawów, jak się później okazało, moczówki prostej. Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie! Hospitalizacja. Rezonans mózgu w trybie pilnym. I szok: w główce naszego synka wykryto zmiany nowotworowe! Diagnoza, którą postawili lekarze nas przeraziła: histiocytoza z komórek Langerhansa! To rzadkie schorzenie, zaliczane do chorób nowotworowych. Rozrosty komórek mogą pojawiać się w wielu różnych narządach i układach! Skierowano nas do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie podczas dalszej diagnostyki okazało się, że oprócz zmian w mózgu u Jasia zostały wykryte guzy w kościach udowych! Ogarnęła nas rozpacz! Marzyliśmy, by móc zabrać naszego malutkiego synka jak najdalej stąd, daleko od posępnych murów szpitala. To było jednak niemożliwe – walka o życie Jasia się rozpoczęła, a my musieliśmy stawić czoła chorobie! Jaś rozpoczął leczenie pierwszej linii według protokołu, czyli chemioterapię i sterydoterapię. Codziennie musiał przyjmować hormon, który przysadka mózgowa przestała produkować. Z tego okresu pamiętamy głównie ciągłą kontrolę ilości wypitych płynów, podczas gdy Jasiowi towarzyszyło niedające się ugasić pragnienie. Guz w prawej kości udowej zareagował na leczenie i po rocznym leczeniu był w fazie remisji. Niestety, zmiany w mózgu nie ulegały poprawie... Komórki nowotworowe nieodwracalnie zniszczyły część przysadki mózgowej, która została po prostu pożarta przez chorobę!  Lekarze nie są w stanie określić, czy nie doszło do jeszcze groźniejszych zmian w mózgu. Zaś moczówka, z którą Jaś zmaga się od początku choroby, zostanie z nim na zawsze... Poruszamy się więc zupełnie po omacku – nie wiemy czy Jaś będzie prawidłowo się rozwijał i rósł. Myśleliśmy, że już nie może być gorzej. Że nasz synek wyczerpał już limit zdrowotnych problemów. Nie mogliśmy się bardziej pomylić!  Kontrolne badania po zakończeniu leczenia pierwszej linii wykazały, że doszło do WZNOWY! Nawrót pojawił się jeszcze w trakcie chemioterapii! Tym razem choroba zaatakowała obie nóżki z nawet większą dynamiką i złośliwością. W zaledwie kilka miesięcy guzy urosły do rozmiarów – 2,6 cm x 0,6cm (prawa nóżka) oraz 3,6cmx 0,6cm (lewa nóżka).  Podjęliśmy decyzję o przeniesieniu Jasia do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, gdzie pracuje zespół specjalizujący się w walce z histiocytozą. Lekarze z Instytutu współpracują także z wiodącym ośrodkiem onkologicznym w USA. Jaś jest po biopsji szpiku, w trakcie bardzo szczegółowej diagnostyki, również z wykorzystaniem badań molekularnych. Obecnie nasz synek przechodzi już kolejną w jego życiu chemioterapię, tym razem celowaną. Choroba Jasia jest bardzo skomplikowana i nieprzewidywalna! Mutacje genów, które posiada synek są powodem gorszego rokowania... Przebieg choroby jest złośliwszy, a ryzyko jej wznowy dużo wyższe. Lekarze ostrzegają nas, że mogą pojawić sie problemy z wątrobą i naszemu dziecku grozi wtedy PRZESZCZEP! Jaś jest obecnie (pomijając stałe leczenie onkologiczne oraz obszerną diagnostykę onkologiczną) pod opieką endokrynologa, kardiologa, neurologa, neurologopedy oraz fizjoterapeuty. Część kosztów związanych z leczeniem musimy pokryć sami. Każda pomoc będzie dla nas ogromnym wsparciem! Musimy być przygotowani na powikłania występujące nawet kilka lat po zakończonym leczeniu, z czego najcięższe to choroby neurodegeneracyjne oraz inny typ nowotworu. Walczymy z całych sił o życie naszego dziecka i jakość tego życia w przyszłości, ale sami sobie nie poradzimy! Kolejny raz wkraczamy z Jasiem do onkologicznego piekła – błagamy o wsparcie na tej trudnej drodze!  Rodzice Jasia ▶️ Licytacje dla Jasia na Facebooku

26 247,00 zł ( 13.12% )
Still needed: 173 753,00 zł
Grzegorz Fit
Grzegorz Fit , 41 years old

Nasz urlop zamienił życie męża w KOSZMAR... Ratunku❗️

3 sierpnia 2024 roku świat mojego męża nagle się zatrzymał. To miał być zwykły, miły wieczór spędzony w gronie przyjaciół w przydomowym basenie. Letni odpoczynek w jacuzzi i chwilowe odcięcie od codziennych obowiązków, okazało się być początkiem koszmaru, który trwa do dziś... Grzegorz, ukochany mąż oraz tata dwójki malutkich dzieci, w ciągu kilku sekund stracił zdrowie i dotychczasowe życie. Niefortunne wejście do wody sprawiło, że doznał ciężkiego urazu kręgosłupa szyjnego. To doprowadziło do paraliżu wszystkich kończyn oraz niewydolności oddechowej. Każdy dzień od tego nieszczęśliwego wypadku to wyczerpująca walka o jego życie na oddziale intensywnej terapii. Z bólem przyglądam się, jak los odebrał mojemu mężowi wszystko, to co kochał – pracę, służbę w ochotniczej straży pożarnej i możliwość wykonywania najprostszych czynności... To jednak dopiero początek trudnej drogi, która przed nami. Czeka go długa, kosztowna rehabilitacja, leczenie i całodobowa opieka, bez której Grzesiu nie jest w stanie sobie poradzić. Mój mąż, który zawsze był człowiekiem o wielkim sercu, pełnym życia i chęci do niesienia innym pomocy, stracił niemal wszystko w okamgnieniu. Nikt z nas nie spodziewał się, że tak długo oczekiwany wypoczynek może przynieść nieoczekiwane i brutalne konsekwencje.  Grzegorz od zawsze był uczynny i chętnie pomagał innym. Ochoczo niósł wsparcie w każde miejsce, gdzie go brakowało. Teraz to my mamy szansę odwdzięczyć się mu za wszystko, co dla nas robił. Bez Waszego zaangażowania nie jestem jednak w stanie zapewnić Grzesiowi niezbędnego leczenia oraz rehabilitacji, które dałyby szansę na powrót do życia, które tak kochał. Ich koszta wykraczają poza moje możliwości... Proszę Was, z całego serca, pomóżcie mi zawalczyć o życie Grzegorza. Wierzę, że razem możemy dokonać cudu i pozwolić mu powrócić do rodziny, która na niego czeka – do mnie, do naszej córeczki Poli i synka Maksyma.  Basia, żona Grzegorza

58 146 zł
Antek Pietrzak
Antek Pietrzak , 6 years old

❗️Daliśmy mu nowy dom i miłość – Wciąż walczymy o zdrowie Antka❗️

Nikt na niego nie czekał. Nikt nie cieszył się z jego pojawienia na świecie. W szpitalu był sam. Bez żadnej rodziny, z ogromnym rachunkiem do zapłacenia. Ale pokochaliśmy go od pierwszego wejrzenia. Daliśmy dom, nazwisko, rodzinę i nieskończenie wiele ciepła. Antoś urodził się 2 miesiące za wcześnie w zamartwicy z niedotlenieniem. W pierwszych godzinach stoczył walkę na śmierć i życie. Przeżył cudem… W wieku 8 miesięcy neurolog postawiła diagnozę — mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe. Powiedziała, że nigdy nie będzie chodził, chwytał, całe życie będzie zależny od innych... My się jednak nie poddawaliśmy! Odwiedzaliśmy go codziennie w szpitalu. Zapoznawanie się z dzieciątkiem w towarzystwie personelu. My nieznający się na dzieciach totalnie i Antoś malutki tak bardzo, że żona, widząc go pierwszy raz, powtarzała to kilka razy w kółko. W końcu zabraliśmy Antka do domu. Radość ogromna, nasze dziecko wymarzone. Zaczęła się walka. Dzięki wsparciu ze zbiórek udało nam się odbyć terapię komórkami macierzystymi w Bangkoku, kontynuować rehabilitacje, terapie, masaże, ćwiczenia wzroku, słuchu. Wyprawy na drugi koniec miasta, od wizyty do wizyty. Wszystko po to, żeby mu pomóc. Wszystko po to, żeby spróbować odzyskać jak najwięcej z utraconego zdrowia… Antoś płaci ogromną cenę za nieswoje błędy, a my kochamy go nad życie. To uczucie w połączeniu z niesamowitą siłą naszego synka sprawiło, że zdarzył się cud. Dziecko, które miało być leżące, zaczęło samo siadać, raczkować, interesować się światem i nami. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, a z nami rehabilitanci i lekarze. Każdego dnia walczymy o kolejne postępy. Ten rok był dla nas i Antka przełomowy. Dziękujemy Wam z całego serca za pomoc w spełnianiu marzeń Antosia i naszych. Po udanej fibrotomii  we wrześniu i intensywnej rehabilitacji Antoś nie dość, że zaczął chodzić to jeszcze zbiega z i pod górkę, przekracza progi, wchodzi i schodzi ze schodów, tańczy i każdego dnia nas zaskakuje! Każda nowa umiejętność to dla niego mega radość i duma! Antek jest najdzielniejszym i najbardziej upartym małym mężczyzną, jakiego znamy. Upada, potyka się, ale wstaje i dzielnie idzie naprzód. Udało nam się w tym roku zrobić 3 turnusy wyjazdowe, ale rehabilitacja trwa cały czas. Antoś zszedł też zupełnie z leków na padaczkę i mamy nadzieję, że ona nigdy nie wróci. Dla mnie największą radością jest to, że Antoś po 6 latach powiedział „mama”  i teraz to słowo jest przez niego powtarzane 1000 razy dziennie, a ja mam łzy w oczach! Wciąż walczymy o mowę i to na niej oraz na intensywnej rehabilitacji chcielibyśmy się teraz skupić. W planach mamy turnusy, rehabilitację logopedyczną, zakup specjalnego roweru... Wszystko przed nami, ale przyszłość maluje się w barwach nadziei. Zrobimy wszystko, żeby pomóc naszemu synowi, ale finansowo sami tego nie udźwigniemy. Kochani po raz kolejny prosimy Was o pomoc finansową w realizacji marzeń naszego niezłomnego cudownego synka, który swoim uśmiechem i determinacją mógłby obdarować cały świat. Rodzice, Anna i Artur ➡️ Możesz pomóc, biorąc udział w LICYTACJACH

5 652,00 zł ( 6.43% )
Still needed: 82 221,00 zł
Agata Śmigielska
Agata Śmigielska , 29 years old

Agata walczy z rakiem❗️Bądź dla niej wsparciem w drodze do zdrowia!

Agata jest moją najwspanialszą żoną i mamą naszej ukochanej, 1,5-rocznej córeczki Laury, którą kocha z całych sił. Od zawsze marzyła, żeby zostać pielęgniarką. W końcu poszła do wymarzonej pracy i wydawało się, że dalej będzie już tylko pięknie! A wtedy życie zmieniło się w koszmar… Lekarz wypowiedział słowa, które brzmiały jak wyrok. Codzienność wywróciła się do góry nogami… Właśnie zostaliśmy rodzicami. Staliśmy się odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale też za naszą córeczkę. I wtedy jak grom spadła na nas informacja o nowotworze… W kwietniu tego roku Agatka usłyszała diagnozę – złośliwy rak żołądka, najgorszy stopień złośliwości. Świat stanął w miejscu… Zadawaliśmy sobie tylko jedno pytanie: dlaczego to dotknęło akurat nas?! Przecież moja żona ma dopiero 27 lat! Poczucie szoku i niesprawiedliwości przygniata… Pierwsze dni w nowej, onkologicznej rzeczywistości to był koszmar… Jeden wielki płacz, miliardy myśli kołatających się po głowie. Wiedzieliśmy, że są ciężkie choroby, ale nigdy nie dopuszczaliśmy do siebie świadomości, że przecież to może spotkać każdego – także nas… A kiedy to właśnie ciebie i twoją rodzinę trafia coś takiego, jest bezsilność, pustka, smutek… Własne myśli porażają, nie pozwalają spać… Po pierwszym szoku zaczęliśmy oswajać myśl o chorobie. Było już wsparcie, rozmowy i chęć działania. Pojawiły się osoby, które bardzo nam pomogły, a których właściwie nie znaliśmy! Ich obecność sprawiła, że odzyskaliśmy nadzieję i siłę do walki.  Od razu rozpoczęliśmy walkę i zbieranie potrzebnych informacji, rozpoczęliśmy walkę z tym „dziadem”. Musieliśmy oswoić potwora. Przyświecała nam i wciąż przyświeca myśl o naszej córce – obiecaliśmy jej w końcu, że będzie miała wszystko, co dobre. A los teraz chce pokrzyżować nam plany… Nie pozwolimy mu na to! Nastawiamy się pozytywnie do działania. Nie możemy przegrać wojny! Agata ma za sobą pierwszą chemię. I pierwszą bitwę…  Pojawiły się pierwsze schody – okazało się, że sonda dojelitowa była umieszczona w żołądku, nie w jelicie, przez co żona cały czas wymiotowała. Nie przyjmowała posiłków, jej organizm stał się bardzo osłabiony! 17 kwietnia trafiła na oddział onkologiczny z podejrzeniem sepsy.  Częste wizyty w szpitalach, u lekarzy, dojazdy, pochłaniają bardzo dużą część naszych oszczędności. Przed nami kolejne dalekie wyjazdy na konsultacje oraz leczenie. Jest to zbyt duże obciążenie dla naszej rodziny. I trudno nam prosić o pomoc, ale w tej sytuacji nie mamy wyjścia… Do tej pory zawsze razem z Agatką pomagaliśmy. Wybraliśmy zawody, w których praca często ratuje życie! A teraz to my prosimy o wsparcie. Nie sądziliśmy, że znajdziemy się w tym miejscu, po drugiej stronie. Dziś wiemy, że każdy może, w każdej chwili. Wtedy pomoc drugiego człowieka jest niezbędna… Dlatego bardzo prosimy o wsparcie. I z góry dziękujemy. Wierzymy, że dobro wraca! Mariusz, mąż Agaty

56 302,00 zł ( 66.15% )
Still needed: 28 805,00 zł
Ada Pilarska
Ada Pilarska , 22 years old

Trwa walka o sprawność i... marzenia! Wesprzyj rehabilitację Ady!

Mam na imię Adriana. Mam 22 lata i pasję, bez której nie wyobrażam sobie już życia! W 2018 roku po raz pierwszy weszłam na lód i od tamtej chwili łyżwiarstwo figurowe całkowicie mnie pochłonęło! Z zaoszczędzonych pieniędzy kupiłam łyżwy i intensywnie ćwiczyłam pod okiem trenera. Każdy trening dodawał mi skrzydeł i szybko osiągnęłam poziom, który pozwolił mi startować w zawodach. Czułam, że to początek czegoś wielkiego! Niestety, los miał dla mnie inne plany... Tego lata wszystko runęło... Dobrze pamiętam dzień, w którym zdarzył się wypadek. Przygotowywałam się do obozu – wydarzenia, na które czekałam od miesięcy. Rozgrzałam się i wjechałam na lód. Moja łyżwa odmówiła posłuszeństwa, a ja nie miałam szansy zareagować. Poczułam, jak noga nienaturalnie się przekręca, a zaraz potem uderzyłam o taflę. Nie mogłam się podnieść. Potrzebowałam pomocy, by trafić do wyjścia… Jestem przyzwyczajona do cierpienia. Upadki to nieodłączna część łyżwiarstwa figurowego. Byłam przekonana, że tylko naciągnięcie nogi i że za 2 tygodnie pojadę na obóz, na który tak czekałam. Lekarze mieli dla mnie jednak zupełnie inne informacje… Na SORZE zrobiono mi prześwietlenie i tomograf. Poważne złamanie z przemieszczeniem i uszkodzeniem więzozrostu – trudno było mu uwierzyć w tę diagnozę. Zamiast na obóz, trafiłam w ręce chirurgów. Operacja była długa i skomplikowana. Ból, który towarzyszył mi, gdy znieczulenie przestało działać, był przerażający! Teraz w kostce mam śruby i płytkę, które mają na celu zespolić złamania i które za około rok najprawdopodobniej trzeba będzie usunąć. Najgorsze już minęło. Obecnie potrzebuję kosztownej i intensywnej rehabilitacji, która pomoże mi odzyskać sprawność. Bardzo ciężko żyje mi się bez łyżew i jedyne, o czym marzę to wrócić na lód. Jestem studentką, a moja rodzina nie ma wystarczająco środków, aby zapewnić potrzebną rehabilitację. Upadnij siedem razy, ale wstań osiem – pewnie każdy sportowiec zna to powiedzenie. Będę wdzięczna, jeśli pomożecie mi się podnieść i wrócić mi na lodowisko – do miejsca, w którym zostawiłam SERCE! Adriana  

7 385,00 zł ( 69.41% )
Still needed: 3 254,00 zł
Grzegorz Pędzich
Urgent!
Grzegorz Pędzich , 51 years old

Mój mąż walczy o życie ze złośliwym NOWOTWOREM❗️Ratunku❗️

Od 2021 roku trwa walka o życie i zdrowie mojego męża. Grzegorz już od pewnego czasu czuł się gorzej, ale lekarze nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, co się z nim dzieje. Do końca życia nie zapomnę dnia, w którym dowiedziałam się, że mój mąż musi walczyć z NOWOTWOREM! W krytycznym momencie Grzegorz schudł 20 kilogramów w ciągu 2 miesięcy. Nie był już w stanie nawet wstać z łóżka… Gdy wreszcie przeszedł szczegółowe badania, okazało się, że wszystkiemu winny jest złośliwy nowotwór okrężnicy! Nasz świat w jednej chwili rozpadł się na milion kawałeczków! Do tej pory ciężko mi uwierzyć, że to spotkało mojego ukochanego męża… Trzeba było jednak działać szybko! Grzegorz niemal natychmiast rozpoczął leczenie onkologiczne, które z początku przynosiło poprawę. Niedługo później przeszedł też operację. Przez nią konieczne było zrobienie przerwy w leczeniu, która spowodowała kolejne problemy… Dalsze badania wykazały, że na wątrobie męża pojawiły się przerzuty! To był dla nas kolejny, bolesny cios. Lekarze starali się znaleźć odpowiednie leczenie, jednak stan Grzegorza się nie poprawiał. Ta bezsilność była przytłaczająca… Obecnie żadna refundowana forma leczenia nie jest skuteczna w walce o zdrowie męża. Pojawiła się jednak ogromna nadzieja! Szansą może być połączenie dwóch, specjalistycznych leków! Ta wiadomość była dla nas jak promyk nadziei, który niestety szybko przygasł. Potrzebny lek jest nierefundowany i bardzo drogi. Miesięczny koszt leczenia znacznie przewyższa nasze możliwości finansowe. Chcę jednak zrobić wszystko, by ratować męża, dlatego proszę Was o pomoc! Błagam, wesprzyjcie nas w tej trudnej walce o życie Grzegorza! Bogusława, żona

38 975,00 zł ( 73.27% )
Still needed: 14 217,00 zł
Oluś Łopato
Urgent!
Oluś Łopato , 4 years old

Złośliwy nowotwór zaatakował Olusia❗️Gigantyczna cena za życie – POMOCY❗️

Oluś ma neuroblastomę – złośliwy nowotwór, który zabija połowę chorujących na niego dzieci! Jeszcze nie oswoiliśmy się z tą myślą, a już trafiliśmy na onkologiczne pole walki! Nagle naszym domem został szpital i wszystko wywróciło się do góry nogami… Z całego serca proszę o pomoc w walce o życie mojego synka. Lekarz polecił nam jak najszybciej zacząć zbiórkę, bo przed nami koszmarnie ciężka, długa i kosztowna droga… Swoje 3 urodziny pod koniec czerwca – pierwsze świadomie obchodzone – Oluś spędził na oddziale onkologii w szczecińskim szpitalu. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej poszłam z synkiem do lekarza z powodu utrzymującej się gorączki. Dziś jesteśmy już w trakcie chemioterapii – kto mógł wtedy przypuszczać, że podejrzenie infekcji zmieniło się nagle w walkę o życie mojego synka! Lekarz powiedział, że jest gorzej, niż podejrzewał na początku… Oluś ma neuroblastomę z przerzutami do węzłów chłonnych! Nowotwór zaatakował też szpik kostny! Podczas tej samej rozmowy przyznał – jest ryzyko, że za jakiś czas nie będą mogli nam zaproponować już żadnej nowej metody leczenia. Ich możliwości się skończą, dlatego lepiej jak najszybciej założyć zbiórkę na leczenie zagraniczne, szczepionkę przeciw wznowie oraz dalszą rehabilitację i drogie leki. Dlatego teraz piszę do Was – pełna strachu i obaw, porzuciwszy wszelkie opory, by dać synkowi nadzieję na życie…  Nie było wcześniej żadnych objawów… Nagle zadzwonili ze żłobka, żeby zabrać synka, bo ma gorączkę. Nic nadzwyczajnego – dzieci często łapią infekcję. Ale nie było żadnych innych objawów, tylko ta gorączka, która nie chciała ustąpić… Potem wszystko działo się błyskawicznie – USG brzuszka, nagła cisza, zaniepokojona twarz specjalistki i dramatyczna odpowiedź na moje pytanie, co się dzieje, co tam widzi – “Jest guz. Duży”. Świat się zawalił…  Obecnie Oluś jest w trakcie intensywnej chemioterapii, następnie czeka nas usunięcie guza wielkości 7 x 8 cm, który zajmuję większość jego brzuszka. Przeszczep megachemia i przeszczep szpiku... Co dalej? Tego dziś nie wie nikt… Pozostaje nam czekać. Nawet jeśli leczenie protokołem w Polsce przyniesie oczekiwane skutki, to będzie bardzo kosztowne. Po nim będzie nas czekać długa i równie kosztowna rehabilitacja. Oluś to bardzo żywy i wesoły chłopiec, nawet tutaj - na oddziale onkologii dziecięcej w Szczecinie, dobry humor go nie opuszcza. Cieszymy się z tego, że nie cierpi, nie czuje bólu. Przynajmniej na razie… Wiemy, że potem może być różnie. Może być bardzo źle… Nie poddajemy się, walczymy. Prosimy o każdą możliwą pomoc, każdą złotówkę… Ja za chwilę będę musiała zrezygnować z pracy, bo przed nami długie miesiące ciężkiego leczenia w szpitalach w całej Polsce – każdy etap będzie gdzie indziej. Już jest ciężko, a będzie jeszcze gorzej…  Z całego serca z góry dziękujemy za pomoc Olusiowi. Rodzice ➡️ Strona na FB: ONKO świat Olusia ➡️ Licytacje dla Olusia 14.12.23: Otrzymaliśmy kosztorys leczenia przeciwko wznowie neuroblastomy. To gigantyczna kwota – samo leczenie może sięgnąć 2 milionów złotych! A do tego dochodzą dodatkowe koszty leczenia, przelotu, rehabilitacji... Pomoc dla Olusia PILNIE potrzeba!

2 119 325,00 zł ( 90.55% )
Still needed: 221 100,00 zł