Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Grzegorz Pędzich
Urgent!
Grzegorz Pędzich , 51 years old

Mój mąż walczy o życie ze złośliwym NOWOTWOREM❗️Ratunku❗️

Od 2021 roku trwa walka o życie i zdrowie mojego męża. Grzegorz już od pewnego czasu czuł się gorzej, ale lekarze nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, co się z nim dzieje. Do końca życia nie zapomnę dnia, w którym dowiedziałam się, że mój mąż musi walczyć z NOWOTWOREM! W krytycznym momencie Grzegorz schudł 20 kilogramów w ciągu 2 miesięcy. Nie był już w stanie nawet wstać z łóżka… Gdy wreszcie przeszedł szczegółowe badania, okazało się, że wszystkiemu winny jest złośliwy nowotwór okrężnicy! Nasz świat w jednej chwili rozpadł się na milion kawałeczków! Do tej pory ciężko mi uwierzyć, że to spotkało mojego ukochanego męża… Trzeba było jednak działać szybko! Grzegorz niemal natychmiast rozpoczął leczenie onkologiczne, które z początku przynosiło poprawę. Niedługo później przeszedł też operację. Przez nią konieczne było zrobienie przerwy w leczeniu, która spowodowała kolejne problemy… Dalsze badania wykazały, że na wątrobie męża pojawiły się przerzuty! To był dla nas kolejny, bolesny cios. Lekarze starali się znaleźć odpowiednie leczenie, jednak stan Grzegorza się nie poprawiał. Ta bezsilność była przytłaczająca… Obecnie żadna refundowana forma leczenia nie jest skuteczna w walce o zdrowie męża. Pojawiła się jednak ogromna nadzieja! Szansą może być połączenie dwóch, specjalistycznych leków! Ta wiadomość była dla nas jak promyk nadziei, który niestety szybko przygasł. Potrzebny lek jest nierefundowany i bardzo drogi. Miesięczny koszt leczenia znacznie przewyższa nasze możliwości finansowe. Chcę jednak zrobić wszystko, by ratować męża, dlatego proszę Was o pomoc! Błagam, wesprzyjcie nas w tej trudnej walce o życie Grzegorza! Bogusława, żona

38 975,00 zł ( 73.27% )
Still needed: 14 217,00 zł
Nicola Markowska
Nicola Markowska , 16 years old

Nasza córeczka walczy o swoją sprawność! Nicola potrzebuje jednak Waszej pomocy!

Życie jest nieprzewidywalne. Tak jak choroba naszej córki, która potrzebuje bardzo intensywnej rehabilitacji. Dziękujemy za Wasze dotychczasowe wsparcie, dobre słowo, które dawało nam nadzieję.  Musimy wznowić nasze wysiłki, a nawet je podwoić. Nicola ponownie Was potrzebuje! Nasza historia: Nasze dziecko jest niepełnosprawne od urodzenia. Zmaga się z wiotkością mięśni, niedowładem nóg, skoliozą oraz niepełnosprawnością intelektualną.  Hipotonia mięśniowa, czyli wiotkość mięśni występuje, gdy układ nerwowy nie współpracuje z układem mięśniowym. Z kolei niedowład nóg to osłabienie siły i ograniczenie ruchu w tej części ciała. Wynika on z uszkodzeń układu nerwowego. To wszystko brzmi tak skomplikowanie!  Ratunek jest jeden – rehabilitacja! Nie można czekać, nie można zwlekać, nie można się zastanawiać! Większość własnych funduszy wydajemy właśnie na nią, ale niestety to nie wystarcza! To ciągle za mało… Nicola jest coraz starsza, jej marzenia i pragnienia stają się coraz bardziej dojrzałe. W końcu to nastolatka, która już niedługo stanie się kobietą. Jej samodzielność i sprawność otworzą jej drzwi do większej niezależności! Dlatego bardzo prosimy o pomoc. Każda wpłata, każda złotówka jest dla Nicoli szansą na lepszą przyszłość. Proszę, podarujcie jej wiarę, że może być jeszcze dobrze! Rodzice

2 722 zł
Patryk i Martynka Olszewscy
Patryk i Martynka Olszewscy , 14 years old

Na tę śmiertelną chorobę cierpi tylko kilkoro dzieci. Dwoje z nich to rodzeństwo – Patryk i Martynka 🚨Potrzebne PILNE wsparcie❗️

Kochani! Serdecznie dziękuję za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich etapach. Niestety nadal potrzebujemy pomocy. Błagam, zostańcie... Oto nasza historia: W naszym mieszkaniu, oprócz nas, mieszka też śmierć... Dzień po dniu umierają mięśnie mojej córeczki i synka, odbierając im władzę nad ciałem i czas, jakim jeszcze im pozostał... Pod naszym dachem nie słychać śmiechu dzieci, ale buczenie respiratora i płacz… Jest cichy, bo Patryś i Tynia słabną z dnia na dzień. Śmiertelna choroba dziecka to największy możliwy dramat. Gdy jednak atakuje dwoje ukochanych dzieci, masz wrażenie, że mieszkasz w piekle...  Problemy synka towarzyszą nam od jego pierwszych dni. Już sam poród był ciężki, jednak lekarze zapewniali nas, że dzięki ciężkiej pracy Patryś nadgoni swoich rówieśników. Tak się jednak nie stało. Stwierdzono u niego miopatię wrodzoną niecharakterystyczną z mutacją genu SEPN 1. Mięśnie słabną i dzień po dniu umierają. W Polsce choruje na nią tylko kilkoro dzieci. Dwoje z nich to właśnie mój syn i niestety również córeczka.  Bardzo baliśmy się mieć drugie dziecko. Chcieliśmy, żeby Patryś miał kogoś, kto pokocha go i pomoże, gdy nas zabraknie. Jednak strach, że historia się powtórzy, był silniejszy. Lekarze uspokajali, że prawdopodobieństwo, że Martynka też będzie chora, wynosi jakieś setne procenta. Statystyka zakpiła z nas okrutnie... Martynka urodziła się w ciężkiej zamartwicy, była reanimowana. Już chwilę po porodzie okazało się, że też jest chora.  Staramy się robić wszystko, by zapewnić dzieciom, choć namiastkę szczęśliwego dzieciństwa, ale jest nam potwornie ciężko...  Na szczęście dzięki wsparciu ludzi o wielkich sercach, mogliśmy przeprowadzić się do większego mieszkania. Tu jest nam zdecydowanie łatwiej, dzieci mają swoje pokoje i osobne pomieszczenie do rehabilitacji! Poprzednie mieszkanie było naszym więzieniem. Nie znajdujemy słów, które wyraziłyby naszą wdzięczność... Niestety dwoje chorych dzieci to podwójne koszty, które potrafią być zabójcze jak sama choroba… Patryk i Martynka niewyobrażalnie cierpią. Każdego dnia towarzyszy im ból, którego my w żaden sposób nie jesteśmy w stanie uśmierzyć... Patryś jest po operacji nóżki. Musi bardzo intensywnie ćwiczyć i uczęszczać na wymagającą rehabilitację... Choroba dzieci stale postępuje. W tym roku mamy już za sobą niezliczoną ilość konsultacji lekarskich i badań w miastach oddalonych od naszego miejsca zamieszkania. A to jeszcze nie koniec... Potrzebujemy funduszy na dojazdy do lekarzy i związane z nimi noclegi oraz turnusy rehabilitacyjne i kuracyjne. Jeden turnus dla dwójki dzieci to koszt ponad 20 000 ZŁOTYCH! Potrzebujemy około 5. takich turnusów rocznie... Specjalistyczny sprzęt, który ułatwiłby dzieciom codzienność, również generuje ogromne koszty. Dla nas są to kwoty zupełnie nieosiągalne. Musimy ponownie poprosić o wsparcie. Wasza pomoc jest nam niezwykle potrzebna... Proszę o ratunek. Tylko to mogę zrobić dla moich dzieci... Błagam, pomóż nam. Magda — mama Patryka i Tyni Facebook – Patryk i Martynka

74 673,00 zł ( 35.09% )
Still needed: 138 093,00 zł
Barbara Górska
Urgent!
Barbara Górska , 39 years old

Chcę wychować moją ukochaną córkę. Czy zdążę?! Basia walczy z rakiem❗️

Niedługo minie 12 lat funkcjonowania z niechcianym lokatorem – rakiem jajnika. Funkcjonowania, bo ciężko jest nazwać to życiem. To jak siedzenie na tykającej bombie lub jazda na rollercoasterze tylko w uszkodzonym wagoniku… Błagam o pomoc. Tak bardzo chcę żyć, pomagać innym i dalej wychowywać moją ukochaną córkę! Niestety mój stan się drastycznie pogorszył... Ostatnia zaplanowana operacja nie doszła do skutku ze względu na zmianę przerzutową w śródpiersiu, znajdującą się przy tętnicy podobojczykowej. Istniało zbyt duże ryzyko… Muszę dalej szukać pomocy, bo rak niebezpiecznie panoszy się po moim ciele i daje przerzuty. Organizm nie daje już rady i jest coraz słabszy. Boję się, że to ostatni moment na działanie. Lata przyjmowania chemioterapii, radioterapia oraz niezliczona ilość środków przeciwbólowych mocno wyniszczyły mój organizm. Mimo strasznego bólu, zaawansowanej polineuropatii, częstych wymiotów oraz miliona innych dolegliwości, kocham i doceniam każdy dzień. Jestem potwornie zmęczona, wyniszczona i bezsilna, ale nadal tak bardzo nie chce wywiesić białej flagi. Jeszcze nie teraz… Chcę żyć dla mojej rodziny. Chciałabym móc zobaczyć, jak dorasta moja córka Jagoda, dojrzewa i układa sobie życie. Być obecna w jej przyszłości razem z moim kochanym mężem, który zawsze jest dla mnie nieocenionym wsparciem. Dziś Jagoda to już dzielna nastolatka, która nie pamięta, jak to jest mieć zdrową mamę. Gdy zachorowałam, moja córeczka miała tylko dwa latka.  Diagnoza spadła na mnie jak grom z jasnego nieba w 2012 roku, w najmniej oczekiwanym momencie. Dopiero założyłam rodzinę, urodziłam upragnione dziecko... Przeszłam ciężkie operacje i kilka cykli chemioterapii. Byłam na skraju, już czułam oddech śmierci…  Niedługo po diagnozie postanowiłam założyć stowarzyszenie Niebieski Motyl, które będzie pomagało kobietom takim jak ja – nagle wrzuconym w wir onkologicznego piekła. Robimy mnóstwo fantastycznych rzeczy: organizujemy badania diagnostyczne, kampanie informacyjne, warsztaty i zajęcia dla chorych, wsparcie psychologiczne, prawne, materialne i takie po prostu - ludzkie. Walczymy o lepszą opiekę onkologiczną i dostęp do leków. Dzięki temu, że pomagam innym, o wiele łatwiej mi znosić moją chorobę. Chociaż w domu mówią, że jestem cyborgiem, wcale tak nie jest. Jestem po prostu osobą, która nie poddaje się, choćby nie wiem co… Obecnie konsultuję się, gdzie tylko się da, nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Bierzemy pod uwagę nie tylko operację, ale także naświetlanie protonowe (ośrodki w Monachium i Pradze). Wszystko jednak wiąże się z ogromnymi kosztami, których nie jestem w stanie udźwignąć. Panicznie boję się, że jeśli teraz nie podejmę radykalnej próby zmierzenia się z chorobą, za kilka miesięcy może być już za późno. Wieloletnie, niekończące się leczenie wyniszczyło mój organizm do cna. I choć czasem z niemocy i ograniczeń mam ochotę wyć do księżyca, staram się żyć i cieszyć się każdym danym dniem, bo ponad wszystko kocham życie. Na tę chwilę nie znam konkretnej kwoty, jaka będzie potrzebna, żeby uratować mi życie.  Wiem jednak, że koszty tej walki są poza moimi możliwościami finansowymi, dlatego proszę Was wsparcie! Mam jeszcze tyle marzeń, tyle rzeczy do zrobienia. Wierzę, że przede mną dużo czasu i te marzenia zrealizuje. Tylko dzięki Waszym otwartym sercom będzie to możliwe. Basia ➡️ Facebook - Awantura o Basię ➡️ Licytacje na Facebooku

557 928,00 zł ( 34.96% )
Still needed: 1 037 817,00 zł
Alisa Isaieva
Urgent!
Alisa Isaieva , 13 years old

Wada genetyczna skazała nasze dziecko na potworne cierpienie❗️ Błagamy, RATUJ❗️

Od wielu lat marzyliśmy o dziewczynce. Naprawdę nie mogliśmy się doczekać naszej Aliseczki. Modliłam się do Boga, żeby zesłał mi córeczkę. Kiedy byłam w ciąży i powiedziano mi, że będzie dziewczynka, nasze szczęście z mężem nie miało granic. Śniło mi się, że biorąc ją za rączkę, pokażę jej cały świat! Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna... Alisa ma 10 lat i przez cały ten czas walczymy o jej życie. Córeczka urodziła się w ósmym miesiącu ciąży. Zaraz po urodzeniu Alisa nie mogąc samodzielnie oddychać, została zabrana na oddział intensywnej terapii, gdzie przez cztery dni była pod respiratorem, a potem miesiąc na oddziale wcześniaków. Niestety, wkrótce zauważyłam, że Alisa przestała jeść. Zaczęto ją badać i otrzymaliśmy dramatyczną diagnozę. Zaproponowano nam pozostawienie jej, mówiąc, że Alisa będzie "roślinką". Nie mogliśmy tego zaakceptować i dlatego krok po kroku zaczęliśmy ratować naszą małą, długo wyczekiwaną dziewczynkę. W wieku trzech miesięcy córeczka przeszła traumatyczną operację rozdzielenia dwóch z trzech szwów czaszkowych (kraniostenoza), która jednocześnie wiązała się z dużą utratą krwi. Nikt wtedy  nie dawał nam gwarancji na pomyślny efekt tego zabiegu. W tym samym okresie zainstalowano jej rurkę tracheotomijną, gdyż nie można było przeprowadzić intubacji w tradycyjny sposób. Dwa miesiące później Alisie zainstalowano bocznik do odprowadzania płynu mózgowo-rdzeniowego. To był początek naszej walki o naszą dziewczynkę. Ona jednak przeżyła i to było dla nas najważniejsze. Po powrocie do domu zajmowaliśmy się rehabilitacją nieprzerwanie do trzech lat, co dało małe, ale widoczne efekty. Po pół roku Alisa zaczęła utrzymywać główkę,  a w wieku dziewięciu miesięcy już siadała. Mając 1,5-roczku, w końcu zaczęła chodzić. Każde zwycięstwo przychodziło z wielkim trudem, przyjmowane jako szczęście ze łzami radości w oczach. W wieku dwóch lat Alisa znała wszystkie kolory, litery, cyfry, budowała piramidy, rozwiązywała łamigłówki. To był początek naszego szczęścia... ale nie trwało to długo. Do naszego domu zawitała wojna, gdyż mieszkaliśmy w Donbasie. Zostawiliśmy wszystko, mieszkanie, dobrą pracę i zabierając ze sobą dokumenty i kilka rzeczy i w 2014 roku w obecności świstu separatystycznych kul opuściliśmy rodzinne miasto. Wtedy wydawało się, że nie na długo… Niestety  okazało się jednak, że na zawsze. Po zmianie klimatu Alisa zaczęła chorować na zapalenie płuc. W 2016 roku z powodu zapalenia płuc córeczka doświadczyła czterech śpiączek. Traciłam swoją dziewczynkę cztery razy. A ona, dzięki Bogu, przeżyła. Po przebytych śpiączkach Alisa przestała chodzić. Po przejściu wielu rehabilitacji córeczka rozpoczęła ponownie chodzić dopiero po dziesięciu miesiącach, lecz tylko przy pomocy chodzika. W tym samym okresie zauważyliśmy, że u Alisy zaczęła się rozwijać skolioza. Przeszliśmy dużo rehabilitacji, ale niestety straciliśmy tylko czas. Kąt skrzywienia był krytyczny i konieczna była operacja. W naszym kraju - Ukrainie- nam jej odmówiono. Ratunek znaleźliśmy w 2019 roku w Niemczech, gdzie zaproponowano leczenie w dwóch etapach. Pierwszy to operacja odbarczenia tylnego dołu czaszki, która została wykonana w klinice Helios. Druga to rekonstrukcja kręgosłupa, która miała być przeprowadzona w 2020 roku w tej samej klinice. Niestety pandemia zniweczyła wszystkie nasze plany. Klinika została zamknięta dla pacjentów zagranicznych. Znowu rozpoczęliśmy poszukiwanie wybawienia dla naszej córki... Stan Alisy pogorszył się, przestała chodzić nawet z pomocą chodzika. Z trzeciego typu skolioza urosła do czwartego. Po długich poszukiwaniach w końcu znaleźliśmy klinikę, która zgodziła się nam pomóc. To jest klinika Sant Joan de Deu w Barcelonie.   12 lipca 2021 r. przyjechaliśmy do kliniki, a 9 września wykonano pierwszą operację kręgosłupa. Był to ten brakujący drugi etap. Alisie została zainstalowana konstrukcja do pomocy wzrostu. Operacja została pomyślnie zakończona. Podczas pobytu w klinice Alisa przeszła wiele badań, które wykazały, że córka wymaga dalszego leczenia. Następnym krokiem było włączenie córeczce nocnego oddychania przy pomocy respiratora, ponieważ Alisa nie może jeszcze w pełni oddychać i wydychać powietrze. Podczas pobytu w klinice Alisie zostało dobrane leczenie, które przyniosło jej pozytywne efekty. Alisa sporo przybrała na wadze. Zaczęła w końcu oddychać  bez użycia tlenu. Jesteśmy bardzo zdeterminowani i wiemy, że nie wolno nam się zatrzymać, bo wtedy stracimy efekty poprawy jej stanu zdrowia, które już osiągnęła. Córeczka marzy o samodzielnym chodzeniu, tak jak to było wcześniej. Niestety, koszty leczenia zagranicznego są ogromne, a Alisa wymaga operacji rozciągania środkowej części twarzy, plastyki otwartego ciemiączka na czaszce oraz operacji ortopedycznej stawów biodrowych... Sami sobie nie poradzimy. Potrzebujemy wsparcia innych dobrych i wrażliwych ludzi spełnić marzenie Alisy... Czasu pozostało nam niewiele, dopóki jeszcze fizjologia pozwala nam cokolwiek uratować! To dla nas bardzo ważne, musimy zdążyć! Proszę, pomóżcie nam uratować naszą córeczkę... Żeby mogła stać na własnych nogach i samej pójść do szkoły, uczyć się ze wszystkimi dziećmi. Doświadczyć życia bez bólu fizycznego i psychicznego. Rodzice

111 467,00 zł ( 49.41% )
Still needed: 114 110,00 zł
Anielka Ojczyk
Anielka Ojczyk , 2 months old

Mózg rośnie, a czaszka nie! Pomóż malutkiej Anielce!

Z początku ciąża z Anielką przebiegała bardzo dobrze, badania połówkowe wyszły prawidłowo. Niestety pod koniec ciąży wyszły nieprawidłowości i okazało się, że główka córeczki jest zbyt mała… Anielka urodziła się z małogłowiem spowodowanym kraniosynostozą, czyli przedwczesnym zrośnięciem szwów czaszkowych. Dla nas, rodziców, córeczka była idealna, wyglądała jak mały aniołek! Wiedzieliśmy jednak, że jej zdrowie jest zagrożone… Mózg córeczki rozwija się i rośnie, a jej czaszka już niedługo może go nie pomieścić! Lekarze zadecydowali, że jak najszybciej trzeba przeprowadzić operację otwarcia szwów czaszki, aby zrobić miejsce dla rosnącego mózgu. Zabieg jest refundowany i został zaplanowany na październik, jednak pojawiła się ogromna przeszkoda… Zaraz po operacji Anielka będzie wymagać kaskoterapii – dla córeczki zostanie zaprojektowany specjalny kask, który zapobiegnie zrostowi szwów i sprawi, że kości czaszki będą rosły w dobrym kierunku. Niestety, Anielka będzie zbyt mała, by zakwalifikować się do częściowej refundacji opłaty za kask z funduszu i musimy opłacić to samodzielnie... Dla naszej sześcioosobowej rodziny to za mało czasu, abyśmy sami uzbierali potrzebną kwotę, dlatego prosimy Was o pomoc! Operacja musi odbyć się jak najszybciej, aby mózg mógł rozwijać się i rosnąć prawidłowo. Liczy się każdy dzień – musimy zawalczyć o zdrowie Anielki! Prosimy, pomóżcie! Rodzice

17 784,00 zł ( 83.58% )
Still needed: 3 493,00 zł
Filip Bieś
Filip Bieś , 3 years old

Życie bez rąk blokuje rozwój Filipka... Potrzebna KOLEJNA operacja❗️

Każdego dnia, bez chwili przerwy robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby naszemu dziecku niczego nie brakowało. Niestety, tego czego teraz najbardziej potrzebuje, nie jesteśmy w stanie dać — zdrowie, które uwarunkuje jego przyszłość. To dla nas, rodziców największy egzamin. Kolejne operacje dają nadzieję, że pewnego dnia jeszcze będzie dobrze, ale cena tej nadziei wciąż jest przerażająca. Nasz synek urodził się z niewykształconymi rączkami. Żadne badanie USG nie wykazało wad. Wszystkie kończyły się potwierdzeniem, że dziecko rozwija się prawidłowo. Mając w domu zdrową córeczkę, nie spodziewaliśmy się komplikacji.  Po porodzie usłyszałam, że jednak coś jest nie tak. Okazało się, że Filipek ma niewykształcone obie rączki, przez co jego codzienność stała się prawdziwym wyzwaniem.  Wiedzieliśmy, że bez sprawnych rączek synek będzie niepełnosprawny do końca życia! Każda czynność będzie trudna, a z czasem nawet nieosiągalna. Nie mogliśmy pozwolić, aby nasz syn musiał w przyszłości cierpieć. Dlatego postanowiliśmy działać… Byliśmy na konsultacji u Dr. Paleya, gdy Filipek miał dwa miesiące. Lekarz zaproponował wtedy operację, która może pomóc w jego usprawnieniu.  Dzięki wsparciu poprzedniego etapu zbiórki udało nam się przejść operację w Instytucie Paleya, ale planowana jest już TRZECIA operacja. Filipek będzie miał operowany mały paluszek tak, by zrobić większą przestrzeń między palcami. Filipek potrzebuje asysty w każdej czynności. Życie bez rączek jest niezwykle trudne, ale tez niebezpieczne. Jeden nieuważny ruch może doprowadzić do krzywdy lub nawet tragedii.  Wady niosą za sobą wiele konsekwencji, w tym opóźnienia jego rozwoju. Dziś Filipek wciąż nie chodzi samodzielnie – porusza się, staje przy krześle czy wszystkie inne czynności wykonuje z naszą pomocą. Niestety, koszt wszystkich skomplikowanych zabiegów wciąż jest ogromny. Jest nam bardzo przykro, bo pomimo wielu starań zdecydowanie przerasta to nasze możliwości finansowe. Nie mamy szans sami zdobyć tak ogromnej kwoty! Dlatego znów błagamy o pomoc. To jedyna szansa na lepszy start naszego dziecka…  Rodzice

110 093,00 zł ( 56.6% )
Still needed: 84 410,00 zł
Wojtek Zommer
5 days left
Wojtek Zommer , 4 years old

Pragniemy, aby Wojtuś usłyszał: "Synku, kochamy Cię!" – jedyną nadzieją operacja!

Nadszedł ten wyczekiwany przez nas dzień. Dzień narodzin naszego synka. Pamiętamy wszystkie uczucia, które wtedy nam towarzyszyły: podekscytowanie, radość, motyle w brzuchu i szczęście. Tak, Wojtuś jest naszym szczęściem. Byliśmy wzruszeni, że w końcu na świat przyszedł ten mały promyk słońca rozświetlający nasze życie. Kiedy wzięliśmy Wojtka na ręce, żeby go utulić, uświadomiliśmy sobie, że niestety nasze dziecko nie urodziło się w pełni zdrowe…  Wojtek, nasz 4-letni syn, to prawdziwy wulkan energii. Jest wesoły i roześmiany. Niestety urodził się z zarośniętym przewodem słuchowym oraz niewykształconą całkowicie małżowiną uszną. Ciężko mu zrozumieć innych. Piękny świat otaczających go dźwięków dociera do niego tylko z jednej strony.  Przez pewien czas sprawne było tylko prawe ucho. Mieliśmy nadzieję, że na tym się zakończy. Niestety, myliliśmy się...  Powstające w prawym uszku przewlekłe zapalenie oraz przerost migdałka sprawiają, że Wojtek przestaje słyszeć również na prawe ucho...  Serce nam pęka na milion kawałków kiedy widzimy, jak nasze dziecko męczy się, by dotknąć tym zmysłem rzeczywistości. Mamy takie malutkie marzenie, w którym Wojtuś usłyszy nasze: „Kochamy Cię”. Jedynym ratunkiem  jest operacja w USA... Dla nas choroba Wojtusia była przykrym zaskoczeniem, ponieważ z czasem zrozumieliśmy, z jakim cierpieniem nasze maleństwo będzie się zmagać. Wojtek przyszedł na świat w lutym 2020 roku. Cała ciąża przebiegała prawidłowo i nic nie wskazywało na to, by miało być inaczej.   Od 9. miesiąca życia nosi specjalny aparat słuchowy na przewodnictwo kostne. Regularnie bierze  udział w specjalistycznych terapiach mowy i rozwoju. Nam, jako rodzicom, bardzo zależało na rozwoju synka, więc pracujemy z nim codziennie. Nigdy się nie poddamy! W Polsce nie możemy liczyć na pomoc w zoperowaniu wady, jaką ma Wojtek. Jednak, jak się dowiedzieliśmy, skutecznie operuje się ją w USA. Dzięki operacji za oceanem Wojtek stanie się zupełnie zdrowym chłopcem, będzie mógł słyszeć oraz rozwijać się jak każde dziecko. Nadzieja nie gaśnie, kiedy mamy świadomość, że istnieje opcja ratunku dla naszego Wojtusia. Niestety tylko w Stanach… Przed nami długa droga, ale z pięknym oraz realnym celem. Nie możemy liczyć na żadną refundację. Nie spoczniemy jednak i będziemy walczyć do końca o zdrowie oraz przyszłość synka. Chcemy, żeby Wojtek mógł żyć, słyszeć i mówić jak inne zdrowe dzieci. Bardzo prosimy o pomoc. Będziemy wdzięczni za każde, nawet najmniejsze wsparcie. “Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od wsparcia dla innych” Mahatma Gandhi Dagmara i Szymon, rodzice ➡️ Licytacje: Uszko Wojtusia - spełnijmy marzenie! ➡️ Śledź relację ze zbiórki - Uszko Wojtusia

134 450,00 zł ( 50.55% )
Still needed: 131 508,00 zł
Monika Sochaczewska
6 days left
Monika Sochaczewska , 45 years old

Codziennie walczę z nieuleczalną chorobą... Pomóż mi jak najdłużej zachować sprawność❗️

Moje problemy ze zdrowiem zaczęły się już we wczesnej dorosłości. Od ponad 20 lat zmagam się z wielopoziomową dyskopatią kręgosłupa. Niestety, parę miesięcy temu usłyszałam kolejną diagnozę, która sprawiła, że każdy kolejny dzień stał się walką o jak najdłuższe zachowanie sprawności…  Ze względu na dyskopatię kręgosłupa na przestrzeni lat przeszłam dwie operacje odcinka szyjnego, wstawiono mi także trzy implanty. Kiedy parę miesięcy temu moje nogi zaczęły trząść się przy schodzeniu ze schodów, natychmiast zaczęłam szukać pomocy. Lekarze przez długi czas myśleli, że musiało dojść do uszkodzenia rdzenia. Niestety, wyniki badań przyniosły wstrząsającą diagnozę – stwardnienie zanikowe boczne (SLA).  Choroba ta jest nieuleczalna i postępująca. W przebiegu SLA dochodzi do stopniowego osłabiania sprawności ruchowej, a w kolejnych etapach – do całkowitego paraliżu. Już w tym momencie poruszanie stało się dla mnie nie lada wyzwaniem. Nie jestem w stanie wyjść sama do sklepu, posprzątać mieszkania czy pozmywać. Ze względu na stan zdrowia nie mogę zbyt długo stać ani nawet siedzieć. W codziennym funkcjonowaniu potrzebuję wsparcia drugiej osoby. Poruszam się o lasce, a w przyszłości niezbędny będzie także zakup wózka inwalidzkiego. Aktualnie utrzymuję się z renty, ponieważ choroby uniemożliwiają mi podjęcie pracy. Pomimo tak ogromnego ciosu, staram się nie załamywać. Wiem, że choroba jest nieuleczalna i z czasem będzie postępować. Chcę jednak walczyć o to, by jak najdłużej zachować sprawność. By jak najdłużej móc być z moim mężem i córką. Do tego potrzebuję regularnej i intensywnej rehabilitacji oraz specjalistycznych turnusów. Niestety, są one bardzo kosztowne.  Proszę, wesprzyjcie mnie w walce z chorobą. Każda wpłata to dla mnie ogromna pomoc i nadzieja na lepsze jutro. Wierzę, że dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą. Monika

53 242,00 zł ( 100.09% )