Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Antoni Lenkiewicz
13:23:19  left
Antoni Lenkiewicz , 5 years old

WZNOWA❗️Maleńki Antoś walczy ze złośliwym nowotworem mózgu – RATUJ❗️

Gdy jest się rodzicem, najważniejsze jest, aby własne dziecko było zdrowe. Wszystko wali się w chwili, gdy dowiadujesz się o śmiertelnej chorobie, zagrażającej jego życiu… Pod koniec lutego nasz syn trafił do szpitala z podejrzeniem guza mózgu w części potylicznej. Mimo że wtedy było to jeszcze podejrzenie, byliśmy przerażeni! Każdy dzień, gdy czekaliśmy na ostateczną diagnozę, wydłużał się w nieskończoność…  Niestety przypuszczania lekarzy zostały potwierdzone. U Antosia zdiagnozowano  złośliwy nowotwór mózgu IV stopnia, a dokładnie Medulloblastomę – rdzeniaka zarodkowego!  Pustka. Po prostu jedna wielka pustka pojawiła się wówczas w naszych głowach. Po chwili tę ciszę przerwały najtragiczniejsze słowa, jakie kiedykolwiek usłyszeliśmy – życie naszego maleńkiego synka liczone jest w  godzinach i jak najszybciej trzeba wyciąć nowotwór!  1 marca pełni strachu, którego nie opiszą żadne słowa, czekaliśmy na szpitalnym korytarzu. Antoś przeszedł wtedy operację usunięcia guza, która na szczęście się powiodła!  Po kilku dniach rozpoczął się kolejny etap bitwy z chorobą, do której wykorzystano chemioterapię. Antoś musi przyjmować ją co 2-3 tygodnie. Potem czeka go radioterapia. Cały czas będzie musiał być po ścisłą kontrolą lekarza i przechodzić wiele badań. Całe leczenie może potrwać do 1,5 roku… Przed nami bardzo trudne miesiące i lata, ponieważ oprócz leczenia, trzeba będzie zapewnić Antkowi rehabilitację. Tylko ona pomoże mu  wrócić do swojego dawnego życia i sprawności.  Jesteśmy pełni nadziei. Ostatnie badanie rezonansem magnetycznym dało pozytywny obraz! Tak bardzo pragniemy, aby ten koszmar był już za nami! Teraz musimy skupić się na leczeniu i rehabilitacji naszego synka. Nie możemy pozwolić, aby doszło do wznowy! Nie możemy czekać, dzisiaj musimy zadbać o zdrowie i życie Antosia!  Dziękujemy za każdą, nawet najmniejszą wpłatę. To dla nas bardzo ważne! Prosimy, wspomóżcie Antka w procesie leczenia. To bystry, uśmiechnięty i waleczny chłopiec, który powinien mieć przed sobą całe życie! Rodzice Antosia ➡️ Licytacje dla Antosia

220 230 zł
Beata Olewska
Urgent!
Beata Olewska , 52 years old

Światełko nadziei w walce ze złośliwym nowotworem mózgu – Pomagamy Beacie❗️

Piszę do Was z sercem pełnym wdzięczności, ale także z prośbą o wsparcie w tej trudnej dla mnie chwili. Niespodziewanie stanęłam w obliczu ogromnego wyzwania zdrowotnego. Niespodziewanie, ponieważ szanse, że to spotka właśnie mnie, były ślepym trafem. Bardzo pechowym. Pewnego dnia, po powrocie z wycieczki, na zwykłym spacerze z psami nagle straciłam władzę w mięśniach. Udało mi się zachować przytomność, ale nie byłam w stanie mówić. Jakoś udało mi się zadzwonić do męża i pojedynczymi słowami powiedzieć gdzie jestem. Jak się potem okazało, nieświadomie podałam złą lokalizację. Po raz kolejny „jakoś” dotarłam do domu. Wcześniej mąż wezwał karetkę, więc po krótkim czasie przewieziono mnie na oddział. Początkowe badania nie wykazały nic poważnego, ale nie daliśmy za wygraną, w końcu takie sytuacje nie są normalne. Pogłębiona diagnostyka i naprawdę cudowna opieka lekarzy zaprowadziła nas w końcu do diagnozy. A ta zwaliła z nóg – nowotwór złośliwy mózgu. Szanse były dosłownie losowe. Nikt z mojej rodziny nie chorował, więc po prostu miałam okrutnego pecha. Początki były trudne. Ciężko było poradzić sobie z tą informacją, ale starałam się nie tracić wiary ani determinacji do walki. Niedługo po diagnozie przeszłam kilkugodzinną operację usunięcia guza. Okazało się jednak, że pozostały korzenie, a one mogą doprowadzić do nawrotu. Dzisiaj wciąż męczą mnie silne bóle głowy, osłabienia i nawracające w kierunku choroby myśli. Ale nie poddaję się. Nie zamierzałam nawet na chwilę i całą rodziną szukaliśmy kolejnych kroków w walce o uratowane życie. I tu pojawiło się światełko nadziei. Dowiedzieliśmy się o kompleksowym leczeniu w klinice w Niemczech. Podawany ten lek jest w stanie sprawić, by mózg „uczył się” rozpoznawać guza. Odważyliśmy się podjąć leczenia i teraz czekają nas jego koszty. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Szereg dobrych serc, jakie się teraz wokół mnie pojawiły, sprawił, że na nowo wierzę w dobroć ludzi. Wiem, że nawet w obliczu takiej tragedii ważna jest wola walki, a tej mi nie brakuje. Tak jak optymizmu, że ta pechowa walka zakończy się największym happy endem. Ale do tego potrzeba mi jeszcze trochę wsparcia. Beata Apel Beaty: Apel córki Beaty:

132 954,00 zł ( 35.7% )
Still needed: 239 387,00 zł
Wioletta Gil
Urgent!
Wioletta Gil , 19 years old

Onkologia zamiast matury – 19-letnia Wiola walczy z glejakiem❗️Pomocy!

Witam wszystkich ludzi dobrej woli i wielkiego serca. Mam na imię Wiolka i wraz z całą moją rodziną zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie finansowe. Przyszło mi zmagać się z prawdziwym potworem - glejakiem mózgu. Walczę z nim i bardzo potrzebuję Waszej pomocy... Mam dopiero 18 lat, uczę się w IV klasie I Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki w Myślenicach. Myślałam, że jedynym moim przeciwnikiem, z którym będę musiała się zmierzyć w tym roku, będzie egzamin maturalny, lecz los chciał inaczej... Do września żyłam jak wszyscy rówieśnicy w moim wieku... Tak było aż do pewnej niedzieli. Podczas powrotu ze spotkania ze znajomymi doznałam napadu padaczkowego. Szybko trafiłam do szpitala, gdzie po badaniach usłyszałam paraliżującą mnie diagnozę: GUZ MÓZGU! I tak rozpoczęła się moja jakże trudna walka z niewidzialnym wrogiem... Na co dzień wychowuję się z czworgiem mojego rodzeństwa, z którym jestem bardzo zżyta. Do momentu, kiedy choroba odebrała mi energię i część sprawności (cierpię na niedowład lewostronny, będący skutkiem guza) działałam aktywnie w Scholi „Jedność”, śpiewając i grając na instrumentach: gitarze, wiolonczeli oraz akordeonie. W wolnym czasie chętnie pomagałam młodszym koleżankom, rozbudzając w nich pasję gry na gitarze. Nie wyobrażałam sobie też mojej podróży przez życie bez czynnego brania udziału w wolontariacie. Działałam jako wolontariuszka, odwiedzając szpitale i dzieci na onkologii, pomagając im znieść trud pobytu w szpitalu... Trud, którego doświadczam teraz osobiście jako osoba, która sama zmaga się z chorobą nowotworową. Moje życie było w ostatnim czasie piękne, bardzo aktywne i beztroskie, pełne nowych „zajawek”, pasji, w otoczeniu kochającej rodziny, przyjaciół i znajomych... I to wszystko próbuje mi odebrać glejak, który podstępnie i nieoczekiwanie wdarł się do mojej głowy! Glejak to jeden z najbardziej agresywnych i niebezpiecznych nowotworów mózgu... Ponieważ nie widzę innego wyjścia, jak podjęcie WALKI z tym trudnym przeciwnikiem i WYGRANIE JEJ, muszę prosić Was, kochani, o pomoc! Środki ze zbiórki, którą organizuję wraz z moimi najbliższymi, zostaną w całości przeznaczone na moje leczenie i wszystkie potrzeby z tym związane - terapię, leki, wizyty lekarskie, rehabilitację itp. Niestety, to wszystko generuje ogromne koszty... PROSZĘ, POMÓŻCIE MI od nowa rozpalić w sobie chęć i nadzieję na lepsze jutro, w gronie rodziny, przyjaciół i całego otaczającego mnie świata! Pomóżcie mi wyzdrowieć i żyć! Wierzę, że dobro ma ogromną moc i wraca ze zdwojoną siłą! Dziękuję za każde wsparcie i za każdą Waszą pomoc. Wasza Wiolka

648 163 zł
Michał Łuczak
Urgent!
Michał Łuczak , 38 years old

Oko w oko ze śmiercią❗️Bez Was Michał nie ma żadnych szans!

Grudzień 2019, wszyscy szykują się do Świąt, a w rodzinie Michała kolejny dramat... Po śmierci Taty, Profesora Jacka Łuczaka, Michał sam był bliski śmierci. Zaatakowały go duszności, a saturacje gwałtownie spadły. Wciąż żyje, dzięki szybkiej reakcji pielęgniarki i lekarki z hospicjum...  Michałowi wykonano tracheotomię i podłączono respirator – to uratowało mu życie! Teraz najbardziej potrzebna jest pomoc, bo z dnia na dzień Michał jest słabszy... Powrót do domu i kolejny etap w życiu naznaczonym cierpieniem. Dzięki Wam ten dzielny chłopak wciąż z uporem walczy o życie! Teraz, żyć, by zostać ze swoją córeczką, Michał musi zacząć nową terapię - Bio-immunologiczną, terapię, która opiera się na badaniach naukowych, sprawdza się w przypadku chorób auto immunologicznych, i przyniosła poprawę u kilku innych pacjentów.  „Proszę Cię, żeby w opisie było: wiem, że choroba pojawiła się po to, żeby pokazać, że będę pierwszym człowiekiem na świecie, który zostanie wyleczony. I jak będę zdrowy mam założyć fundację, która będzie leczyć pozostałych pacjentów z tą chorobą. Wiem, że to jest mój cel. Potrzebuję tylko Waszej pomocy, aby go zrealizować. Dobro zawsze wraca z nawiązką. Obiecałem córce, że zabiorę ją na koncert Metallica. Basiu popraw tylko gramatykę. I jakbyś mogła, to daj to na początku, lub na końcu.” – poprawiłam. I daję na początku. Bo dopóki Michał może dzielić się swoimi myślami chcę, by apel zaczynał się nim, jego emocjami, marzeniem, celem.   Prof. Jacek Łuczak część życia poświęcił, by wraz z garstką cudownych ludzi stworzyć niesamowite miejsce - Hospicjum Palium, gdzie ból „złych rokowań” łagodzony jest przy pomocy troskliwej opieki i odpowiedniej wiedzy medycznej. Mówimy, że karma wraca. Dobre uczynki, jak tarcza ochronna osłaniają to, co najcenniejsze. Ale los nie bywa sprawiedliwy. Zdarza się, że doświadcza nagle, niespodziewanie, okrutnie. Michał Łuczak, syn profesora, niedługo skończy 30 lat. Dwa lata temu zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje szybko. Michał jednak nie poddaje się, walczy. Postanowił zostać pierwszym człowiekiem, który wygra z tą okrutną chorobą. Michał został uwięziony we własnym ciele, które odmawia wszystkiego. A przecież kiedyś było zupełnie inaczej. Zawsze uśmiechnięty, otoczony przyjaciółmi współzałożyciel zespołu muzycznego. Po studiach na poznańskiej politechnice rozwijał firmę i jednocześnie sprawował rolę troskliwego ojca dla swojej ukochanej córeczki. W maju „coś” zaczęło się dziać. Lekki niedowład prawej nogi. Potem niemoc sięgnęła po rękę. Z jednej strony ciała osłabienie przeszło na drugą. Październik był miesiącem ostatecznej diagnozy. SLA – stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje nadzwyczaj szybko, ma postać bardzo agresywną.   Michał daje z siebie wszystko mimo, że cierpi z powodu skurczy wszystkich mięśni. Doprowadzając do porażenia nerwów odbiera władzę nad ciałem, ale nie hamuje bólu.  Niezdolny do samodzielnego funkcjonowania Michał walczy z całych sił.  Michał oddycha już przez rurę od respiratora – standardowy scenariusz dalszych wydarzeń zwaliłby z nóg każdego bohatera. Kiedy choroba obejmuje mięśnie międzyżebrowe i przeponę, doprowadza do niewydolności oddechowej, a w konsekwencji do śmierci przez uduszenie. Była już wielotygodniowa antybiotykoterapia w celu wykluczenia boreliozy. Była nadzieja włożona w zabieg komórkami macierzystymi. Pozostała ostatnia szansa. Bardzo gorąco prosimy Was o pomoc -zgodnie z wolą Ś.P. profesora Jacka Łuczaka, lekarza o wielkim sercu, założyciela Hospicjum Palium, ojca Michała, w imieniu jego córeczki, mamy, rodzeństwa Heleny i Bartosza, ukochanej Cristine i wszystkich oddanych bez reszty Michałowi. Nadzieja umiera ostatnia! Michał przed śmiercią taty napisał – Myślałem, że wyzdrowiejesz, życie jest okrutne. A ja, jego brat Bartek, odpowiedziałem mu – Życie potrafi być okrutne, ale miłość zawsze wygrywa... Taka była wola taty... Ta zbiórka to ostatnie, co może zrobić dla swojego syna... ––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki  

10 768,00 zł ( 8.43% )
Still needed: 116 892,00 zł
Anielka Ojczyk
Anielka Ojczyk , 2 months old

Mózg rośnie, a czaszka nie! Pomóż malutkiej Anielce!

Z początku ciąża z Anielką przebiegała bardzo dobrze, badania połówkowe wyszły prawidłowo. Niestety pod koniec ciąży wyszły nieprawidłowości i okazało się, że główka córeczki jest zbyt mała… Anielka urodziła się z małogłowiem spowodowanym kraniosynostozą, czyli przedwczesnym zrośnięciem szwów czaszkowych. Dla nas, rodziców, córeczka była idealna, wyglądała jak mały aniołek! Wiedzieliśmy jednak, że jej zdrowie jest zagrożone… Mózg córeczki rozwija się i rośnie, a jej czaszka już niedługo może go nie pomieścić! Lekarze zadecydowali, że jak najszybciej trzeba przeprowadzić operację otwarcia szwów czaszki, aby zrobić miejsce dla rosnącego mózgu. Zabieg jest refundowany i został zaplanowany na październik, jednak pojawiła się ogromna przeszkoda… Zaraz po operacji Anielka będzie wymagać kaskoterapii – dla córeczki zostanie zaprojektowany specjalny kask, który zapobiegnie zrostowi szwów i sprawi, że kości czaszki będą rosły w dobrym kierunku. Niestety, Anielka będzie zbyt mała, by zakwalifikować się do częściowej refundacji opłaty za kask z funduszu i musimy opłacić to samodzielnie... Dla naszej sześcioosobowej rodziny to za mało czasu, abyśmy sami uzbierali potrzebną kwotę, dlatego prosimy Was o pomoc! Operacja musi odbyć się jak najszybciej, aby mózg mógł rozwijać się i rosnąć prawidłowo. Liczy się każdy dzień – musimy zawalczyć o zdrowie Anielki! Prosimy, pomóżcie! Rodzice

17 783,00 zł ( 83.57% )
Still needed: 3 494,00 zł
Franciszek Winiarczyk
Urgent!
Franciszek Winiarczyk , 4 years old

🚨Wielki guz w głowie małego Frania! Potrzebna pomoc, by ratować chłopca!

Złośliwy rozległy nowotwór mózgu – wraz z tymi słowami rozpoczął się dramat! Nasz mały synek Franek ma tylko 2 latka, a toczy walkę o swoje życie! Dzięki Wam wysłaliśmy już próbki guza do badań do kliniki w Heidelbergu i teraz czekamy na wyniki! Już dziś wiemy jednak, że jedyną możliwą ścieżką będzie prawdopodobnie leczenie poza granicami Polski. Ile będzie kosztować? Wstępne szacunki mówią nawet o milionie złotych, dlatego już teraz ruszamy ze zbiórką na ten cel! Prosimy, poznaj naszą historię i pomóż nam ratować Frania! Pod koniec grudnia zeszłego roku zabraliśmy Franka do neurologa. Zaniepokoił nas fakt, że synek przechyla główkę w prawą stronę i nie trzyma równowagi. Jego nóżki odmawiały mu posłuszeństwa, przewracał się. Wcześniej pełen energii i roześmiany, teraz marudny i nieobecny – jak nie on… Pani neurolog w trybie pilnym skierowała nas na rezonans. Po wykonaniu tomografu w szpitalu nasz świat się rozpadł. Lekarze wykryli w główce Frania rozległego guza, który otacza pień mózgu i rdzeń kręgowy. Nikt nie jest gotowy na takie słowa. Nogi mieliśmy jak z waty, musieliśmy natychmiast usiąść. Nie mogliśmy uwierzyć, jakim cudem tak pogodne i pełne energii dziecko może mieć taką straszną diagnozę!  Kolejnego dnia Franek miał operację, której nawet nie byliśmy sobie w stanie wyobrazić — odbarczenie, polegające na chirurgicznym zdjęciu fragmentu pokrywy czaszki. Na szczęście operacja przebiegła bez większych komplikacji. Mimo bólu pooperacyjnego Franuś dzielił się z nami uśmiechem. To silny chłopak, jesteśmy z niego bardzo dumni! Po kilku dniach od operacji synek stanął na nóżki sam, jednak nie daje rady poruszać się bez czyjejś pomocy.  Podczas operacji lekarze wykonali biopsję. Jej wynik nie pozostawił już żadnych złudzeń… Okazało się, że jest to złośliwy rozległy nowotwór astroglejowy. Niestety nie nadaje się do usunięcia chirurgicznego ze względu na rozmiar i lokalizację. Ponownie świat nam się zawalił. Dlaczego to spotkało nasze ukochane dziecko!? W rezonansie wyszło, że guz powoduje ucisk na przestrzenie płytowe, przez co ryzyko wodogłowia jest bardzo wysokie. Ponadto nowotwór sięga już do 5 kręgu szyjnego! Trafiliśmy na onkologię. Franek aktualnie przyjmuje chemioterapię. Przez obustronne porażenie fałdów głosowych, lekarze musieli założyć mu rurkę tracheotomijną. Pierwsze co przyszło nam na myśl, to to, że od naszego synka przez bardzo długi czas nie usłyszymy ani jednego słowa. Po wybudzeniu Frania serce mi pękło. Płacz, przerażenie, nie mogłam znieść faktu, że Franio próbuje coś powiedzieć, a nie może. Z bólem patrzyłam, jak maluch męczy się, nie rozumie, co się dzieje.  Zaczęliśmy szukać jak najlepszej pomocy w walce z tak koszmarnie trudnym przeciwnikiem! Postanowiliśmy zlecić badania molekularne guza w Heidelbergu. Stało się to możliwe dzięki Wam – ludziom o wielkich sercach, którzy postanowili nam pomóc. Badania pozwolą poznać lepiej nowotwór i znaleźć ścieżkę leczenia.  Przerażeni, ale i pełni nadziei czekamy na wyniki badań guza i kosztorys dalszego leczenie Frania. Jako rodzice zrobimy wszystko, aby ratować życie naszego synka, dlatego prosimy Was o pomoc w tej niezwykle trudnej walce! Bądź z nami, by ocalić Frania! Rodzice Franka ➡️ Facebook: Wielki guz w głowie małego Franka. Błagamy o pomoc ➡️ Licytacje dla Franka Winiarczyka

846 197 zł
Mikołaj Kuśmirek
Mikołaj Kuśmirek , 7 years old

Wyrok na całe życie... Wesprzyj walkę Mikołaja!

Chociaż tak bardzo byśmy chcieli, wiemy, że choroby Mikołaja nie da się wyleczyć. Choćbyśmy zrobili wszystko, co w naszej mocy, to nadal będzie za mało. Nasz synek ma zaledwie 5 lat i choruje na rzadką chorobę genetyczną – zespół Angelmana. Mikołaj nie mówi, nie chodzi samodzielnie, ma całościowe zaburzenie rozwojowe. Każdy dzień to dla niego nieustanna walka i cierpienie…   Mikuś przyszedł na świat, jako zdrowy chłopiec – dostał 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy przeszczęśliwi, gdy w końcu mogliśmy powitać go na świecie. Niestety, z godziny na godzinę nasza radość malała. Mikołaj prawie w ogóle nie płakał, był niezwykle spokojny, jak na niemowlaka. Najczęściej leżał w bezruchu i patrzył w przestrzeń. Bardzo nas to zaniepokoiło. Będąc jeszcze w szpitalu, synek był badany, jednak wyniki nic nie wskazywały. Lekarze cały czas uspokajali nas, mówiąc, że trafił nam się wyjątkowo spokojny chłopiec i jest to powód do radości, a nie zmartwień.  Tak też zrobiliśmy… Staraliśmy się cieszyć każdym dniem. Pełni dobrych nadziei wróciliśmy z synkiem do domu.  Niestety kolejne miesiące tylko utwierdziły nas w tym, że Mikołaj nie rozwija się prawidłowo. Synek nie przekręcał się z boku na bok, nie trzymał główki, w ogóle się nie poruszał. Bardzo baliśmy się o jego zdrowie. Lekarze dalej uważali, że wszystko jest w porządku, jednak my czuliśmy, że to nie może być prawda.  Gdy Mikuś ukończył roczek, skierowano nas na badania genetyczne. Tam wykluczono rdzeniowy zanik mięśni. Cieszyliśmy się z tej diagnozy, jednak dalej martwiło nas to, że nie wiemy, co dolega naszemu synkowi. Postanowiliśmy zmienić poradnię genetyczną i szukać odpowiedzi gdzie indziej.  To była dobra decyzja.  Kolejne badania nie pozostawiały już żadnych wątpliwości. Mikołaj choruje na bardzo ciężką i nieuleczalną chorobę genetyczną – zespół Angelmana. Objawia się ona głównie poprzez niepełnosprawność intelektualną, ataksję oraz padaczkę. Obecnie synek ma 5 lat i wciąż nie jest samodzielny. Nie mówi, ale staramy się porozumiewać z nim np. poprzez gesty, spojrzenia czy dotyk. Rozwój ruchowy jest znacznie opóźniony. Synek porusza się głównie na kolanach, choć dzięki rehabilitacji jest duża szansa, że w przyszłości będzie chodził!  Pomimo wszystkich przeciwności losu Mikuś jest niezwykle pogodnym i wesołym dzieckiem. Tak naprawdę uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Uwielbia też chodzić do przedszkola i bawić się z innymi dziećmi. Razem z mężem staramy się z całych sił, by miał szczęśliwe dzieciństwo. Wiemy, że przez całe życie będzie musiał mierzyć się z konsekwencjami tej nieuleczalnej choroby. Jedyne co możemy dla niego zrobić, to zapewnić mu odpowiednie leczenie. Mikołaj jest rehabilitowany 3 razy w tygodniu w przedszkolu oraz codziennie w domu przez nas samych. Dodatkowo zabieramy go na turnusy rehabilitacyjne, które już przynoszą pierwsze efekty. Od ostatniego wyjazdu synek nauczył się łączyć rączki i klaskać.  Tylko dzięki regularnym ćwiczeniom, możemy zapewnić mu w miarę normalną przyszłość. To nasze największe marzenie. Niestety, koszty leczenia są zatrważająco duże. Jeden wyjazd na turnus rehabilitacyjny wynosi około 8 500 złotych! To znacznie przekracza nasze możliwości finansowe.  Dlatego prosimy Was o pomoc! Nie tracimy nadziei, że dzięki ludziom o wielkim sercu, nasz Mikuś będzie miał szansę na dalszy rozwój.  Dziękujemy za każde wsparcie! Izabela i Krzysztof, rodzice Mikołaja

27 220,00 zł ( 50.16% )
Still needed: 27 036,00 zł
Szymon Dziadek
Urgent!
Szymon Dziadek , 7 years old

WZNOWA❗️Mamy krytycznie mało czasu, by uratować Szymka – POMÓŻ NAM, PROSZĘ❗️

PILNE! Rodzice Szymusia usłyszeli słowo, którego najbardziej się bali – WZNOWA! Krótko po tym dowiedzieli się, że dla ich ukochanego synka nie ma już ratunku w Polsce! Teraz jedyną szansą na uratowanie jego życia jest potwornie drogie leczenie w Wiedniu. Potrzebujemy pełnej mobilizacji – 7-letniemu Szymkowi grozi śmierć! W czerwcu tego roku przy badaniach kontrolnych okazało się, że guz mózgu – medulloblastoma, którego już raz pokonał, wrócił i to w gorszej odsłonie! U Szymona pojawił się duży guz w środkowej części głowy wraz z wieloma ogniskami rozsianymi w obu półkulach mózgu. Leczenie w Polsce może jedynie przedłużyć jego życie o kilka tygodni… Jedyną szansą na wyleczenie (a nie przedłużenie życia) jest pobyt w klinice w Wiedniu i zastosowanie terapii, która polega codziennym podaniu leków bezpośrednio do mózgu Szymona. Jest to leczenie długotrwałe i bardzo kosztowne. Niestety nikt takiej terapii w Polsce nie refunduje, więc środki musimy zebrać we własnym zakresie. A bez zastosowania leczenia, nasz synek po prostu umrze... Dlatego kierujemy ten apel do Was – wszystkich ludzi o wielkim sercu, niezależnie czy się znamy, czy dopiero przyjdzie nam się poznać. Dziś potrzebujemy Waszej obecności i wsparcia w drużynie Szymona! Wiemy, jak wielką macie moc, wiemy, że możemy na Was liczyć. To dzięki Wam Szymek mógł przejść protonoterapię w Essen i wygrać z chorobą. Dziś, nie mamy wątpliwości, że będzie tak samo! Kwotę, którą musimy przeznaczyć na leczenie to 1 MLN złotych! Wiemy, że nie damy rady sami tego zrobić dlatego liczymy, prosimy i wierzymy w Waszą pomoc. Za każdą przekazaną złotówkę, która zbliży Szymona do rozpoczęcia leczenia w klinice w Wiedniu będziemy bardzo wdzięczni! Aldona i Michał Dziadek, rodzice Szymona ➡️ Śledź losy Szymona na Facebooku – Team Szymon Na prośbę rodziców Fabianka – podopiecznego Fundacji oraz za zgodą Zarządu Fundacji Siepomaga na subkonto Szymonka przekazaliśmy niewykorzystane 400 000 zł. O tyle też zmniejszamy kwotę do zebrania na zbiórce.

117 762,00 zł ( 18.44% )
Still needed: 520 536,00 zł
Antoś Kidoń
Urgent!
Antoś Kidoń , 10 months old

Okrutny nowotwór chce odebrać nam synka! Jedyną nadzieją przeszczep! Ratunku!

Historia z najgorszych koszmarów zaczęła stawać się brutalną rzeczywistością, gdy choroba zaatakowała nasz cenny skarb – ukochanego synka. Piekło zaczęło się od druzgocącej diagnozy brzmiącej jak jednoznaczny wyrok – w ciele Antosia rozwija się nowotwór wątroby. Od tamtej pory widok cierpiącego syna rani nas jak cierń, a niewiadoma, co przyniesie jutro, nie pozwala spać... Po przerażających słowach lekarzy nasze życie zmieniło się nie do poznania. Mamy za sobą krótki, ale intensywny okres usłany strachem oraz ogromnym cierpieniem. Wszystko zaczęło się zaledwie półtora miesiąca temu – Antoś przestał jeść, narzekał na ból brzucha, a dotknięcie go sprawiało mu ogromny ból. Trwało to jakiś czas, więc pojechaliśmy do szpitala w Kaliszu, aby zweryfikować jego stan zdrowia. Tam padły słowa, które zrujnowały nasze plany, a spokojna rzeczywistość rozsypała się w drobny mak – Wasz synek ma GUZA! Nowotwór postępuje szybko – Antoś w ciągu doby spuchł przez zbierające się w jego organizmie płyny. Po oddziale w Kaliszu przeniesiono go do szpitala w Poznaniu, gdzie synek przeszedł jeden cykl chemioterapii. Dzięki nim jego stan się w niewielkim stopniu się poprawił, ale to nie koniec koszmaru – czeka go skomplikowana operacja. Antoś nie skończył jeszcze roczku, a choroba, która okrutnie rozgościła się w jego organizmie, odebrała nam resztki nadziei na jego spokojne życie. Mój syn choruje na wątrobiaka zarodkowego (Hepablostoma). Brakuje nam słów, które potrafią opisać rozpacz, rozdzierającą nasze serca. Nasze dziecko obecnie przebywa w specjalistycznej klinice w Warszawie, gdzie jest poddawane intensywnemu leczeniu chemioterapią. Ma za sobą w tej placówce już 5 cykli. Przed nami jeszcze trudniejszy etap – Antoś będzie musiał przejść PRZESZCZEP WĄTROBY, który jest zaplanowany na 17 września. Ciągle drżymy o jego przyszłość. Niestety, życie zdaje się być dla naszej rodziny coraz bardziej okrutne. Znaleźliśmy się w sytuacji, na którą nie byliśmy przygotowani – zarówno psychicznie, jak i finansowo. Nie możemy się jednak poddać – przed nami najważniejsze działania, czyli proces leczenia Antosia. Niestety, ja – ojciec –  nie mogę wrócić do pracy, ponieważ muszę być przy synku każdego dnia. Nasze oszczędności są na wyczerpaniu, a koszty leczenia oraz koniecznej rehabilitacji po operacji nas przerastają.  Błagamy z całego serca o Wasze wsparcie. Każda wpłata jest dla nas największym darem ludzkiej dobroci. Codziennie budzimy się z nadzieją, że nasz synek w końcu pozbędzie się okrutnego przeciwnika z organizmu i będzie mógł spokojnie się żyć, odpoczywając od szpitalnych ścian. Dziękujemy za każdą pomoc oraz dobre słowo. Rodzice Antosia

4 192 zł