Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Agata Marczak
Agata Marczak , 19 lat

Matczyna miłość to za mało! Błagam, pomóż zawalczyć o przyszłość Agaty!

Moja córeczka nie wie, co to znaczy normalne dzieciństwo. Nigdy nie miała możliwości swobodnie bawić się z rówieśnikami, prowadzić długich rozmów z koleżankami. Nie wie co to sprawne i swobodne życie. Choroba odebrała jej najpiękniejsze lata życia… Teraz marzę o jednym – by moja prawie dorosła córka, mogła uśmiechać się i cieszyć z każdej drobnej rzeczy. By na jej twarzy nie pojawiały się łzy spowodowane bólem bezwładnego ciała.  Agatka na skutek niedotlenienia w trakcie porodu ma dziecięce porażenie mózgowe. Od samego początku wiedziałam, że muszę walczyć o sprawność mojego dziecka, że muszę dać jej znacznie więcej niż bezgraniczną miłość matki. Teraz gdy ma już 16 lat, zaczynam się bać, co będzie gdy ja stracę siły na opiekę i wsparcie… Dlatego muszę zrobić wszystko, by wesprzeć ją psychicznie, ale też zadbać o sferę fizyczną, która znacznie ułatwi codzienność.  Od trzech lat borykamy się nie tylko z MPD. W lipcu 2018 roku Agatka bardzo skarżyła się na ból zwichniętego biodra. Po wizycie u lekarza okazało się, że konieczna jest operacja –  operacja, która nie przyniosła oczekiwanych rezultatów... Jeszcze przed nią z moją pomocą stawała na nóżki, a nawet szła parę kroków. Uwielbiała bawić się i siadać przy drabince. Niestety, po tej operacji Agatka jest dzieckiem leżącym, co bardzo utrudnia każdy dzień.   Szukamy pomocy wszędzie, czekamy na termin kolejne operacji, która pomoże zapomnieć o skutkach poprzedniej. Jednak to właśnie w tym momencie najważniejsze są konsultacje z lekarzami i ciężka rehabilitacja, która każdego dnia generuje ogromne kwoty. Kwoty, które powoli stają się nie do zdobycia.  Jeśli przestaniemy walczyć, wszystko to co ciężko wypracowałyśmy przez lata, po prostu zniknie, a Agata już nigdy nie będzie miała możliwości, choć przez chwilę poczuć się jak zdrowa dziewczynka. Dlatego proszę Was, błagam – nie bądźcie obojętni i wesprzyjcie mnie w tej trudnej drodze do lepszego życia mojej córki!  Bogumiła - mama Agatki

4 559 zł
Tatiana Mykytyn
Tatiana Mykytyn , 24 lata

Wypadek zabrał mi samodzielność! Pomóż mi ją odzyskać!

Gdy dwa lata temu zdecydowałam się na przyjazd do Polski, czułam, że świat stoi przede mną otworem. Zawsze byłam ambitna i pełna energii. Nigdy nie bałam się wyzwań, a takim niewątpliwie była przeprowadzka do obcego kraju, w którym jednak szybko poczułam się jak w domu. Ciężko pracowałam, aby poprawić sytuację finansową - moją i mojej rodziny. Nowy pracodawca zaufał mi oraz docenił moje zaangażowanie i znajomość języka polskiego. To była moja szansa na nowe, lepsze życie. Wszystko, co starałam się z mozołem budować, rozsypało się jak domek z kart tego pamiętnego, sierpniowego dnia. Udałam się wówczas na przejażdżkę motocyklową z przyjacielem. Jechałam jako pasażer. Takich przejażdżek było wcześniej wiele i zawsze były bezpieczne. Tym razem było jednak inaczej. Pomimo szoku zapamiętałam wiele szczegółów wypadku. Najpierw samochód, który wymusił pierwszeństwo i rozpaczliwa próba hamowania. Potworna siła uderzenia, która zrzuciła mnie na ziemię. Niewyraźna twarz osoby, która udzielała mi pierwszej pomocy, tamując krew. Wszystko działo się bardzo szybko. Nie wierzyłam, że to może być prawda. Kierowca motocykla zginął na miejscu – tę gorzką prawdę poznałam zaraz po przebudzeniu w szpitalnym łóżku. Kolejnym ciosem była świadomość, że ceną uratowania mojego życia była utrata prawej nogi. W jednej chwili mój świat się zawalił. Byłam sama w obcym kraju, bez kontaktu z bliskimi, bez nadziei i całkowicie niesamodzielna. W tych trudnych chwilach wspominałam moje dawne życie, gdy jako nastolatka uwielbiałam grać w piłkę i tańczyć. Kiedyś było to dla mnie normalne, a teraz stało się całkowicie niemożliwe.  Nadzieja na powrót do normalnego życia pojawiła się po konsultacji, w wyniku której zostałam zakwalifikowana do protezowania i rehabilitacji. Jedyną przeszkodą jest koszt leczenia, bo motywacji mi nie brakuje. Codziennie marzę o chwili, gdy w końcu przystąpię do ćwiczeń z fizjoterapeutą i gdy postawię pierwsze kroki dzięki nowej protezie. Moje życie się zawaliło, ale wiem, że nie mogę się poddać. Wypadek i wszystkie jego konsekwencje były dla mnie ogromnym ciosem, ale pomimo tego co się stało, muszę wierzyć, że wszystko, co najlepsze jest jeszcze przede mną. Wiem, że nigdy nie wrócę do pełnej sprawności, ale dzięki rehabilitacji i protezie będę mogła odzyskać swoją samodzielność. Nigdy nie bałam się wyzwań, więc i teraz nie dam się zatrzymać niepełnosprawności. Proszę Was o pomoc w odzyskaniu mojego życia! Z Waszą pomocą moje marzenia się spełnią! Tatiana

40 626,00 zł ( 21,83% )
Brakuje: 145 470,00 zł
Emilia Favarin
Emilia Favarin , 9 lat

Emilkę potrącił samochód! Potrzebna Twoja pomoc!

Rozpędzony samochód potrącił moją małą siostrzyczkę! Ten obraz wciąż i wciąż przewija się w mojej głowie... Przyjechałem niedługo później. Widziałem ją chwilę po wypadku... Podbiegłem do Emilki pierwszy, przypadkowy przechodzień zaczął reanimację. Kilka osób dzwoniło po karetkę, ja po śmigłowiec. Emilka umierała… Nasza mama akurat wracała z zakupów. Była świadkiem dramatu, który się toczył. Nasze serca pękły… Tamtego dnia, 4 czerwca 2020 roku, mogłem stracić moją pięcioletnią siostrę przez roztargnienie kobiety, która siedziała za kierownicą auta... Na szczęście ratownicy przybyli błyskawicznie. Udało im się przywrócić czynności życiowe. Akcja reanimacyjna trwała prawie dwie godziny. Dwie najdłuższe godziny naszego życia… Potem zabrali Emilkę do śmigłowca, do szpitala w Rzeszowie. By czwartek. Lekarze nie dawali nawet cienia nadziei. Mała miała mnóstwo krwiaków w mózgu, była cała połamana i poobijana. Mieliśmy pogodzić się z tym, że moja mała siostra umrze… Przez pandemię nie mogliśmy nawet iść do małej. Mama została wpuszczona tylko na chwilkę. Mogliśmy tylko czekać, a każda minuta ciągnęła się w nieskończoność. Każdy dźwięk telefonu powodował paraliż - a co, jeśli dzwonią z najgorszą informacją? W poniedziałek powiedzieli nam, że Emilka będzie żyła. Po 4 najgorszych dniach dostaliśmy nadzieję! Dzięki profesjonalizmowi lekarzy i ratowników Emilka przeżyła i dziś walczy o to, by stanąć na nogi, biegać, mówić, bawić się wraz z innymi dziećmi. Wiemy, że ma na to dużą szansę! Terapeuci są dobrej myśli. Dzięki intensywnej rehabilitacji moja siostra może być w pełni sprawna - tak jak przed tragedią... Przed wypadkiem Emilka miała marzenia. Była wszechstronnie utalentowana: chciała tańczyć, śpiewać, bardzo szybko się uczyła nowych rzeczy. Zawsze chciała dowiedzieć się jak najwięcej, wszystkiego się nauczyć, każdemu pomóc. Uwielbiała - tak jak wszystkie dzieci - bawić się, skakać na trampolinie w ogrodzie. Miała swój wymarzony domek do zabawy… Teraz to wszystko stoi puste, czekając, aż Emilka znów przyjdzie i swoim śmiechem i pytaniami wypełni przestrzeń. Jej ukochany piesek Charlie bardzo tęskni, my wszyscy tęsknimy… Proszę, w imieniu całej naszej rodziny, pomóż Emilce wrócić do zdrowia!   ➡️ Licytacje dla Emilki 

70 709,00 zł ( 24,86% )
Brakuje: 213 653,00 zł
Mateusz Warakomski
Mateusz Warakomski , 32 lata

Dusza sportowca nie pozwala mi się poddać. Walczę o nową protezę!

Przez 26 lat myślałem, że mam wpływ na to jak wygląda moje życie. Tańczyłem, grałem w piłkę, miałem mnóstwo planów i sądziłem, że mam mnóstwo czasu na ich realizację. Wtedy nadszedł czerwiec 2017… Uległem wypadkowi w pracy, w wyniku którego straciłem nie tylko nogę, ale też wiarę w to, że nadejdzie lepsze jutro… Jak bardzo możesz zaplanować swoje życie? Przekonałem się na własnej skórze, że jest ono bardzo ulotne i w jednej chwili może zmienić się nie do poznania.  Podczas pracy w firmie zajmującej się konstrukcjami stalowymi, zostałem uderzony wózkiem do przewożenia materiałów. Doszło do natychmiastowej amputacji nogi powyżej kostki. Nie czułem bólu, jednak gdy zobaczyłem leżący przede mną fragment mojej nogi… Wpadłem w panikę. Wszystko działo się bardzo szybko. Czas ten pamiętam jak przez mgłę.  Przez pierwsze tygodnie byłem załamany. Nie potrafiłem wyobrazić sobie życia bez nogi. Przecież zawsze byłem sprawnym i aktywnym człowiekiem… A teraz? Teraz bałem się wyjścia ze szpitala i zderzenia z rzeczywistością. Przerażała mnie każda najmniejsza rzecz i oceniający wzrok ludzi. Nie wiedziałem jak mam sobie poradzić. Bardzo motywował mnie brat, któremu jestem wdzięczny za każde dobre słowo i pomocną dłoń. Niemal siłą zmuszał mnie do aktywności i kibicował moim postępom, nawet tym najmniejszym.  Czułem, że muszę zawalczyć o siebie. Za namową żony poszedłem na studia. Mechanika i budowa maszyn. Dla mnie to ważny sprawdzian zmierzenia się z niepełnosprawnością. Na zajęcia pojechałem samodzielnie, autobusem, o kulach. Taki powrót do normalnego życia sprawił, że wszystko zaczęło się układać.  Kolega namówił mnie do spróbowania swoich sił w drużynie Amp futbolu. Na początku byłem nastawiony dość sceptycznie, jednak zdecydowałem się spróbować. I to była jedna z najlepszych decyzji jakie podjąłem. Od 3 lat cały czas intensywnie biorę udział w treningach i meczach. Daje mi to niezwykłą radość i spełnienie. Jest odskocznią od codzienności, która w chwilach kryzysu potrafi przybić.  Dziś jest mi trudno wyobrazić sobie życie bez ruchu, bez sportu. Bardzo chciałbym zakupić profesjonalną protezę sportową nogi, dzięki której mógłbym robić to, co kocham. Niestety renta, z której na co dzień się utrzymuję, jest za niska, by pokryć jej koszty. Dlatego proszę Was o wsparcie! Chciałbym móc cieszyć się pełnią życia! Proszę, pomóż mi! Mateusz

9 974,00 zł ( 27,38% )
Brakuje: 26 441,00 zł
Konrad Berowski
9 dni do końca
Konrad Berowski , 23 lata

Gdy wypadek odbiera młodość i niszczy życie

Trudno pogodzić się z utratą sprawności, jeszcze trudniej zrobić to, gdy nie było się sprawcą wypadku, który ją zabrał... Konrad ma tylko 19 lat. Powinien mieć przed sobą całe życie. Niestety, jedna chwila sprawiła, że wszystko się zmieniło, a ten młody chłopak musiał walczyć o to, by przeżyć. To miał być zwyczajny początek dnia. Nic nie zapowiadało tragedii. Konrad wraz z bratem i kolegami wracali z pracy, gdy auto wpadło w poślizg, spowodowany zbyt dużą prędkością. Uderzyło bokiem w słup trakcji kolejowej. To właśnie Konrad siedział z tej strony. W tragicznym stanie trafił do szpitala, gdzie przeszedł szereg skomplikowanych operacji, a jego życie było zagrożone. Miał pękniętą czaszkę, szczękę, kości oczodołowe, policzkowe, kość żuchwową, a także uszkodzone płuca, zapadniętą klatkę piersiową i liczne krwiaki. Dziś stan Konrada jest niezwykle ciężki, ale stabilny. Doszło do rozległych urazów wielonarządowych. Jego rodzina i znajomi nadal nie wierzą w to, co się stało – pamiętają Konrada jako pełnego życia, zawsze chętnego do pomocy, energicznego człowieka. Chcieliby, żeby to był tylko zły sen, koszmar, z którego się obudzą, ale niestety – tak wygląda ich nowa rzeczywistość. Lekarze nie wiedzą, jakich efektów można się spodziewać. Póki co, Konrad musi nauczyć się korzystać z wózka inwalidzkiego i walczyć o utraconą sprawność fizyczną. To ogromne wyzwanie, jednak jest nadzieja – trzymiesięczny, intensywny turnus rehabilitacyjny w specjalistycznym ośrodku to szansa na to, by naprawić to, co zniszczył tragiczny wypadek. Podobno wiara czyni cuda, dlatego w nic tak bardzo nie wierzymy, jak w powrót Konrada do sprawności. Długa i kosztowna rehabilitacja to jedyne, co może sprawić, że Konrad wróci do zdrowia i samodzielnego życia. Prosimy o pomoc!

8 387,00 zł ( 9,87% )
Brakuje: 76 507,00 zł
Julia Stefaniak
9 dni do końca
Julia Stefaniak , 13 lat

By nie stracić wiary w to, że nadejdzie lepsza przyszłość

Dziewięć naznaczonych cierpieniem lat... To ponad trzy tysiące dni, a każdy z nich jest nierówną walką z chorobą. Z przeciwnikiem okrutnym, zabierającym marzenia, siły i przyszłość. Dzieciństwo mojej córki nigdy nie było beztroskie, a moje serce pęka, kiedy myślę o tym, ile nieszczęść spotkało kogoś, kogo kocham najbardziej – moje dziecko. Julka zmaga się z artrogrypozą, wrodzoną sztywnością stawów. Ma założoną rurkę tracheostomijną, oddychanie umożliwia jej respirator, jedzenie – PEG. Choroba zaatakowała niemal całe ciało Julci – ręce, nogi, spowodowała zapadnięcie klatki piersiowej, deformacje kręgosłupa. To rozległe uszkodzenia, które zadają mojej córce ból i skazują ją na niepełnosprawność. Jakby krzywdy było mało, Julka przeszła rozległy udar, który zniszczył wszystko, na co przez lata pracowaliśmy... Jej dominująca i bardziej sprawna prawa ręka, całkowicie odmówiła posłuszeństwa. Pozostała tylko lewa rączka, od zawsze słabsza, którą tak ciężko było się Julce posługiwać... Córeczka nie chodzi, z trudem siedzi bez podparcia. Swoje dni spędza w pozycji leżącej. Tak się bawi, uczy, poznaje cały świat. W zeszłym roku przeszła operację kręgosłupa, polegającą na wszczepieniu prętów magnetycznych, która niestety się nie powiodła. Julka jest chętna do nauki, do poznawania świata. Lubi spacery i podróże w nieznane, jednak nie jest w stanie zbyt długo przebywać w jednej pozycji ani skupić uwagi na jednej rzeczy. Niestety, córka jest już na tyle duża, że dostrzega i bardzo przeżywa to, że różni się od innych dzieci. Coraz bardziej denerwuje ją to, że nie może wstać, wziąć czegoś w ręce, robić tego, na co ma chęć. Widzę, że chciałaby żyć normalnie, biegać i bawić się, jak jej rówieśnicy. Julka jest więźniem swojego ciała, pozostaje całkowicie zależna od innych. Czas płynie nieubłaganie. Córeczka coraz bardziej cierpi przez to, jak bardzo ogranicza ją los. A ja cierpię razem z nią... Jak każda matka, chciałabym przychylić jej nieba, jednak sama nie jestem w stanie zrobić nic, poza opieką. Dla Julki najważniejsza jest intensywna, systematyczna rehabilitacja, której koszt przewyższa możliwości finansowe naszej rodziny. Proszę, pomóż mi zawalczyć o przyszłość mojego dziecka! Ula, mama Julki

8 732,00 zł ( 14,39% )
Brakuje: 51 907,00 zł
Wojciech Grzybek
Wojciech Grzybek , 33 lata

Cudem uniknąłem amputacji – wciąż jednak walczę o sprawność...

Jedna chwila zamieniła moje dotychczasowe życie nieustającą walkę o sprawność Jeszcze na początku tego roku nie pomyślałbym nawet, że moja pełna samodzielność stanie pod znakiem zapytania. Aż do dnia, w którym zdarzył się wypadek, w którym moja ręka została dosłownie zmiażdżona, a ja cudem uniknąłem amputacji. To, co się stało, pozostawiło bardzo duży ślad na moim zdrowiu i do dziś walczę, by móc odzyskać sprawność w ręku... Od kilku lat pracuję w dużej firmie produkcyjnej w swoim mieście jako operator maszyn poligraficznych. 21 lipca tego roku zajmowałem się wykrawaniem określonego wzoru w arkuszu kartonowym. Nie wiem, jak doszło do wypadku, nie pamiętam tamtej chwili, która doprowadziła mnie do niepełnosprawności. To były sekundy... Pamiętam jedynie ogromny ból w ręce, ale jak do niego doszło, dowiedziałem się dopiero w szpitalu. W jednej chwili mój łokieć praktycznie został zmiażdżony... Doszło do między innymi do wieloodłamowych złamań kości łokciowej, promieniowej i ramiennej oraz licznych przemieszczeń. Lekarze natychmiast zdecydowali się na operację, która ratowała mnie przed amputacją prawej ręki. Za mną długie tygodnie bólu. Do dziś jednak nie czuję części palców i spodu ręki. Podczas operacji założono mi metalowe zespolenia i dopiero za kilka tygodni dowiem się, czy mam szanse na zginanie ręki. Dziś o niczym nie marzę tak bardzo, jak o tym, bym znów był sprawny, bym mógł wrócić do pracy i był niezależnym człowiekiem. Wiem, że przede mną długa droga, droga ku sprawności, droga ciężka, wymagająca ode mnie wielu godzin, dni i miesięcy intensywnej rehabilitacji. Nie mogę się zatrzymać, muszę nią podążać, ponieważ na jej końcu czeka na mnie upragniony cel – sprawność. Proszę, pomóż mi przez nią przejść! Wojtek

15 313,00 zł ( 30,27% )
Brakuje: 35 262,00 zł
Monika Loll-Kozłowska
1 dzień do końca
Monika Loll-Kozłowska , 48 lat

Zapomnieć o bólu i znów żyć...

Moje życie całkowicie zostało podporządkowane chorobie. Jeszcze kilka lat temu pracowałam, byłam bardzo aktywną osobą, a teraz cierpię każdego dnia. Dzisiaj marzę o jednym – o życiu bez potwornego bólu. Proszę, pomóż mi w tym... 14 marca 2018 roku tę datę zapamiętam do końca życia. Tego dnia wykonano mi zabieg stabilizacji kręgosłupa odcinka lędźwiowego. Od samego początku podejrzewałam, że coś poszło nie tak. Przy prawidłowo wykonanym zabiegu, pacjenta pionizuje się jeszcze tego samego dnia, ja dwa dni po operacji wciąż nie mogłam się ruszyć. Leki pomagały uśmierzyć ból, ale kiedy je odstawiłam, wszystko wracało. Mimo woli walki, rehabilitacja nie przynosiła efektów i minął bardzo długi czas, zanim zaczęłam samodzielnie chodzić. Okazało się, że w następstwie źle wykonanej operacji stabilizacji uszkodzony został korzeń rdzeniowy i sploty nerwowe, które uściśnięte i obrzęknięte były przyczyną nowych bóli. Mimo przyjmowania silnych leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych są takie dni, że nie jestem w stanie wstać z łóżka. Moje całe życie zostało podporządkowane bólowi. Brakuje mi już sił... Ból i cierpienie, każdego dnia próbuje pozbawić mnie nadziei. Wierzę, że jeszcze nie wszystko stracone. Nie dam jednak rady zrobić tego bez Twojej pomocy. Proszę, bądź ze mną w tej ciężkiej walce...

6 527,00 zł ( 31,95% )
Brakuje: 13 899,00 zł
Wiesław Izbiński
Wiesław Izbiński , 44 lata

Bo sprawne życie można jeszcze odzyskać

Nasza tragedia rozegrała się 21 stycznia 2020 roku. Mąż jak co dzień wyszedł do pracy, z której już nie wrócił... Uległ wypadkowi samochodowemu. Uderzenie było bardzo mocne. Mąż znajdował się wewnątrz doszczętnie zmiażdżonego wraku samochodu. Był ciężko ranny. Strażacy przy użyciu narzędzi hydraulicznych wydobyli go z pojazdu i przekazali załodze pogotowia ratunkowego. W szpitalu znalazł się szybko i trafił prosto na blok operacyjny. Na karcie wypisu można przeczytać: „W trakcie zabiegu pacjent w stanie skrajnie ciężkim w niewyrównanym wstrząsie mieszanym z nieoznaczalnym ciśnieniem tętniczym (…) Stan pacjenta krytyczny: niewybudzony ze znieczulenia ogólnego, niewydolny krążeniowo, niewydolny oddechowo” Wiesław doznał urazu wielonarządowego. Miał uszkodzoną przeponę, wątrobę, jelita, otwarte złamanie kości udowej, liczne złamania miednicy, stłuczenie serca, stłuczenie płuc, złamanie stopy, zwichnięcia stawów, wieloodłamowe złamanie łokcia ze zmiażdżeniem odłamów. Liczne krwiaki tkanek miękkich całego ciała. Łącznie przeszedł kilkanaście operacji. Nieustannie walczył. Zmagał się z zakażeniami, wstrząsami septycznymi i cierpieniem... Na OiOM-ie spędził 77 dni, a następnie został przekazany na kolejne szpitalne oddziały. Czas pandemii jest dla wszystkich trudny dla nas szczególnie. W szpitalach zakazano odwiedzin. Mąż walczył samotnie... Po ponad 6 miesiącach został wypisany ze szpitala i trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Oczywiście wiąże się to z niesłychanie dużymi kosztami. Koronawirus i postawa niektórych osób bardzo wydłuża wszelkie postępowania, więc musimy, póki co, sami opłacać faktury za pobyt męża. Roczna rehabilitacja to ogromny koszt. W ośrodku Wiesio ma wszystko, czego potrzebuje. Pomoc, ćwiczenia, masaże. Widzimy niesamowite efekty i to napędza nas do dalszej pracy. Zaczęliśmy wierzyć, że wszystko dobrze się skończy, a ten trudny czas będzie dla nas tylko wspomnieniem. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Nie możemy tracić więcej czasu – Wiesław musi stanąć na nogi! Żona Wiesława, Magdalena --- Pragniemy poinformować, że rodzina śp. Bartosza Henicza postanowiła przekazać środki, których pan Bartosz nie zdążył wykorzystać, na leczenie i rehabilitację Wiesia, za co serdecznie dziękujemy. 

138 776,00 zł ( 67,12% )
Brakuje: 67 978,00 zł