Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Agnieszka Kryus
Agnieszka Kryus , 28 lat

Walczę o zdrowie i godne życie dla mojej rodziny!

Tak bardzo chciałabym obudzić się i poczuć, że w moim życiu jest wszystko tak, jak być powinno. Od tylu lat nie jest mi łatwo, cierpię z powodu przepukliny oponowo-rdzeniowej, a także pęcherza neurogennego. Po urodzeniu pierwszego dziecka nie jestem w stanie samodzielnie chodzić, moje nogi zastąpił wózek inwalidzki, a moje dzieci nie mają już w pełni sprawnej mamy, nie mają też w pełni zdrowego taty, ale mimo to nie mam żalu do losu, staram się cieszyć tym, co mam, a mam cudowną rodzinę, dla której codziennie rano wstaję z łóżka i podejmuję walkę o lepszą przyszłość.  Jedyne, o czym tak bardzo marzę to, by moje dzieci mogły godnie żyć, by nigdy w życiu nie poczuły się gorsze, by nigdy nawet nie pomyślały o tym, że w ich życiu czegoś brakuje, bo ich mama jest niepełnosprawna... Potrzebuję wsparcia dla siebie i moich dzieci. Proszę, pomóż!  Agnieszka

9 648,00 zł ( 18,13% )
Brakuje: 43 544,00 zł
Barbara Moczulska-Sulej
Barbara Moczulska-Sulej , 73 lata

Pijany kierowca potrącił Basię na pasach – pomóżmy jej wrócić do zdrowia!

Nasza Basia – kochana Żona, Mamusia, Babcia, Siostra, Koleżanka i Przyjaciółka. Zawsze wyrozumiała, cierpliwa i niesamowicie ciepła. Zawsze służyła dobrym słowem i wsparciem dla innych. Dobroć promieniowała od niej i przyciągała innych. Ostatnio spełniała się w roli Babci – takiej, która przytuli, otoczy opieką i bezwarunkową miłością, objaśni, na czym polega świat i zawsze znajdzie czas dla wnuków.  Jedna chwila zmieniła wszystko wywróciła jednak cały poukładany świat. Jedna chwila i kilka decyzji nieodpowiedzialnego człowieka... 27 kwietnia 2020 roku pijany kierowca z dużą prędkością potrącił Basię na przejściu dla pieszych. Nieprzytomna została przetransportowana śmigłowcem do szpitala na oddział intensywnej opieki. Doznała bardzo licznych złamań, w tym rąk, nóg, klatki piersiowej, kręgosłupa, miednicy, stłuczenia płuc oraz poważnego i rozległego urazu mózgowo-czaszkowego. Zapadła w śpiączkę... Wypadek miał miejsce w czasie, gdy szpitale były zamknięte dla odwiedzających. Spowodowało to, że długie tygodnie i miesiące spędzone samotnie w szpitalu, bez obecności najbliższych. Dzięki staraniom lekarzy wybudziła się ze śpiączki i odzyskała przytomność. Jednak liczne obrażenia spowodowały, że jest całkowicie zależna od innych. Od wypadku Basia nie chodzi, z pomocą innych może przemieszczać się tylko na wózku. Każdego dnia dziękujemy za to, że nadal jest z nami. Jednak poważny uraz mózgowo-czaszkowy utrudnia kontakt… A przecież jeszcze tak dobrze pamiętamy Basię sprzed wypadku. Rodzina zawsze była dla niej najważniejsza. Poza tym lubiła zajmować się ogrodnictwem – sadziła i z niezwykłą dbałością pielęgnowała kwiaty. Potrafiła odratować niemal każdy kwiat, który pod Jej skrzydłami rozkwitał. Kuchnia była jej żywiołem – lubiła gotować, nie tylko tradycyjnie. Eksperymentowała z nowymi potrawami i smakami. Jej soki, nalewki, konfitury miały rzesze fanów. Lubiła czytać i rozwiązywać krzyżówki. Otwarta na nowych ludzi i miejsca... Każdego dnia walczymy, aby chociaż cząstka dawnej Basi wróciła do nas, abyśmy mogli zobaczyć na jej twarzy uśmiech, porozmawiać. Tak ważne jest, aby pomóc jej pokonać strach, który wywołał wypadek, długie samotne miesiące spędzone w szpitalu oraz trudności związane z nową sytuacją. Tak bardzo ważne jest, aby powoli odzyskiwać dawną sprawność. Dlatego po ponad 5 miesiącach spędzonych w szpitalu konieczna jest dalsza specjalistyczna i niestety bardzo droga rehabilitacja.  Dlatego z całego serca prosimy, abyśmy mogli dalej walczyć o osobę, którą tak bardzo kochamy! Rodzina Basi

6 390,00 zł ( 10,48% )
Brakuje: 54 568,00 zł
Stanisław, Joanna, Antoni, Urszula, Emilia Wierzbiccy
Stanisław, Joanna, Antoni, Urszula, Emilia Wierzbiccy , 10 lat

Przyszłość pod znakiem zapytania... Pomóż uratować rodzeństwo!

Chciałam zbudować dom wypełniony śmiechem i miłością. Chciałam zbudować dom, w którym będą działy się cuda, te wielkie i te malutkie. Chciałam za to wszystko dziękować i o nic nie musieć prosić. Tak bardzo chciałam, żeby moje życie wyglądało inaczej... Żeby życie moich dzieci było inne… Choroba genetyczna - to podejrzewają lekarze. Badania przeciągają się w nieskończoność, a my nie mamy czasu. Nie mogę płakać, muszę działać, bo moje dzieci mnie potrzebują. Ja jednak potrzebuję pomocy, by walczyć o ich zdrowie... Mam pięcioro dzieci, z których każde rozwija się nieprawidłowo. Kocham je nad życie i zrobiłabym dla nich wszystko, jednak wszystko to w naszym przypadku za mało. Tego co najważniejsze nie mogę im dać... Nie mogę dać im zdrowia. Dwoje najstarszych ma orzeczenie o niepełnosprawności z tytułu autyzmu, trzeci syn jest w trakcie uzyskiwania orzeczenia. Najmłodsze córki również są pod opieką specjalistów, u Emilki podejrzewamy porażenie mózgowe… Czas do postawienia prawidłowej diagnozy ma ogromne znaczenie, żeby można było odpowiednio szybko leczyć i reagować na nowe objawy, a także przedstawić pełną dokumentację medyczną na komisji ds. orzekania o niepełnosprawności. W tej chwili o diagnozę walczymy już 5 lat (od zachorowania najstarszego syna) i przez długi czas lekarze nas zbywali, bagatelizowali objawy i nie widzieli potrzeby diagnozy genetycznej.  Trwa rozszerzona diagnostyka pod kątem wad genetycznych, która mam wrażenie, się nie kończy. W naszym przypadku niezbędne jest wykonanie badania WES, niezwykle dokładnego i niezwykle drogiego badania.  Każdy nasz dzień to rygor większy niż na poligonie. Rehabilitacja, dodatkowe terapie, konsultacje i kolejne serie badań, do tego pandemia, która przesuwa wszystko w czasie. A my tego czasu nie mamy. Żeby walczyć, musimy wiedzieć, z czym przyszło nam się zmierzyć, czas ucieka nieubłaganie... Kilka dni temu niczym cios prosto w serce, spłynęła na nas kolejna wiadomość - u Antosia zdiagnozowano chorobę kości. Im szybciej dowiemy się, jaka jest to choroba, tym szybciej będziemy mogli zacząć działać. Każdy dzień bez diagnozy to bezpowrotnie zmarnowana szansa. Szansa na przyszłość moich dzieci, o którą muszę zawalczyć, za wszelką cenę. Potrzeby rosną, a pieniędzy zaczyna brakować... Dlatego piszę do Ciebie, dzielę się moją historią i proszę o pomoc. Proszę o pomoc, bo wiem, że sama nie uratuję moich największych skarbów. Proszę...

33 437 zł
Hubert Kucharczyk
Hubert Kucharczyk , 18 lat

Wypadek, który nie powinien wydarzyć się nigdy! Walczymy o protezę dla Huberta!

Minęło już tyle czasu od zdarzenia, które chciałabym wymazać z pamięci, od wypadku, przez który Hubert stracił prawą dłoń... Wybuch petardy, kilka sekund, a może nawet i nie, zadecydowały o całej przyszłości mojego dziecka. Dzisiaj o niczym tak bardzo nie marzę, jak o tym, by Hubert na nowo zaczął się uśmiechać, czuć, że jest takim samym nastolatkiem, jak jego koledzy. By jego plany i marzenia, których tak wiele w tak młodej głowie, mógł jeszcze zrealizować.  Wierzę, że to, co dobre jeszcze przed nim. Jestem prawie pewna, że z pomocą dobrych ludzi uda się, a Hubert znów będzie sprawnym nastolatkiem. W dniu, w którym stracił dłoń, wszystko legło w gruzach. Od tylu miesięcy próbuje się z nich podnieść, by na nowo zbudować swój świat. Dziś znalazłam się w momencie, w którym sama nie jestem w stanie mu pomóc... Czuję koszmarną bezsilność, na myśl o kwocie, którą trzeba zdobyć na protezę dłoni. Proszę o pomoc, bo na niczym tak bardzo mi nie zależy, jak na tym, by moje dziecko było szczęśliwe! Alicja - mama Huberta 

17 555,00 zł ( 6,34% )
Brakuje: 259 041,00 zł
Tomasz Bejtlich
Tomasz Bejtlich , 40 lat

Najpierw białaczka, potem sepsa i amputacja - Tomek walczy z całych sił! Pomóż!

Ile nieszczęść może spaść na jednego, niewinnego człowieka? Jak wiele brutalnych diagnoz może przyjąć jedna osoba? Tomek od urodzenia nie słyszy. Nie to jednak jest najtrudniejsze… Kilka lat temu u Tomka zdiagnozowano białaczkę, kilka lat później wdała się sepsa, doszło do martwicy. By ratować życie, trzeba było amputować obie nogi… Dzisiaj jedyną szansą na powrót do funkcjonowania są protezy... Trudno wyobrazić sobie stres, jaki przeżywa rodzina i pacjent trafiający w ciężkim stanie na oddział ratunkowy. Niewyobrażalne są emocje towarzyszące przez kilka dni walki o życie. Każdemu towarzyszy strach, dezorientacja. W głowie rodzi się milion pytań... A co jeśli na te pytania nie ma kto odpowiedzieć? Co jeśli nie ma nikogo, kto zrozumie co nas dręczy? Poza stresem związanym z samym pobytem w szpitalu dochodzi wielki problem komunikacyjny. A w takich momentach decyzje trzeba podejmować błyskawicznie… Tomek od urodzenia jest niesłyszący, podobnie jak jego rodzice. 7 lat temu przeszedł ostrą białaczkę szpikową i przyjął przeszczep szpiku. Po długiej walce można było powiedzieć, że wygrał. Niestety w 2019 roku wróciło bardzo złe samopoczucie, pojawiły się bóle kończyn, gorączki. Na szczęście Tomek tego nie zbagatelizował. W wakacje 2019 roku trafił z powrotem pod opiekę lekarzy... W szpitalu okazało się, że narastała ciężka sepsa, czyli bardzo silna reakcja organizmu na zakażenie. Przez kolejne dni lekarzom nie udawało się ustabilizować jego stanu. Wdała się martwica... Po czterech dniach od momentu, gdy trafił na SOR, lekarze podjęli decyzję o amputacji nóg. To nadal nie pomogło, dlatego zdecydowano o reamputacji. W wyniku tego Tomek obie kończyny ma amputowane na wysokości uda. Obecnie kikuty są już zagojone i gotowe, by nosić protezy. Na te nie ma jednak pieniędzy...  Tomek zawsze był bardzo aktywny. Mimo tego, jak ciężko jest osobom głuchoniemym, wyprowadził się z domu i stał się samodzielny. Pracował między innymi jako oświetleniowiec...  Po raz kolejny życie Tomka pokazało swoje okrutne oblicze. On się nie poddaje i chce na nowo być aktywny. Do tego potrzebne są protezy nóg. Te kosztują przeszło 300 tysięcy złotych. Refundacja NFZ to zaledwie 11 tysięcy. Tylko pomoc i wsparcie dobrych ludzi zapewni mu nowy start! Prosimy, pomóż... Przyjaciele Tomka

22 118,00 zł ( 6,83% )
Brakuje: 301 595,00 zł
Filipek Poser
Filipek Poser , 5 lat

Co się dzieje z Filipkiem? Pomóż poznać diagnozę i ratuj przyszłość!

Co się dzieje Filipkowi? Dlaczego przestał się rozwijać? Skąd wzięła się padaczka? Do dziś tego nie wiemy. Walczymy o diagnozę, by móc rozpocząć właściwie leczenie. Tymczasem odbijamy się od ściany, do ściany… Filipek musi jak najszybciej przejść szczegółowe badania genetyczne, za które musimy zapłacić sami. Bardzo proszę - pomóż mi walczyć o mojego synka, dopóki jeszcze nie jest za późno! Każda mama marzy o zdrowym dziecku, każda chce dla niego jak najlepszej przyszłości - pięknej i bezpiecznej. Przed pierwsze 4 miesiące życia mojego synka myślałam, że mam szczęście - ciąża przebiegała prawidłowo, Filipek był okazem zdrowia. A potem nagle wszystko się skończyło… Synek nie rozwijał się tak, jak starszy brat w jego wieku. Nie podnosił główki, nie chwytał zabawek. Był zupełnie wiotki, nie miał sił ruszać rączkami i nóżkami. Dostaliśmy skierowanie do neurologa, a tam podejrzenie pierwszej choroby - SMA. Ziemia usunęła się spod stóp… Jednak badania genetyczne wykluczyły rdzeniowy zanik mięśni. Ulga przyszła tylko na chwilę. Nadal nie wiedzieliśmy, co jest synkowi. Był kwiecień 2020 roku. W lipcu przyszła padaczka. U Filipka objawiała się zawieszeniem - nagle tracił kontakt ze światem, wpatrywał się tylko w jeden punkt. Wtedy przez jego mózg przechodziły tysiące wyładowań… Na razie pomagają leki. Jak długo to będzie trwało? Nie wiadomo. Mijają kolejne miesiące, a my nie znamy diagnozy, nie wiemy, jak leczyć Filipka. Synek do tej pory nie chodzi, nie jest w stanie nawet samodzielnie siedzieć, mam problem, by nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Widzę, że każdego dnia cierpi, a ja tak bardzo chciałabym mu pomóc! Od tak dawna szukam odpowiedzi, co jest mojemu dziecku, szukam sposobu, by postawić właściwą diagnozę i rozpocząć odpowiednie leczenie, takie, które sprawi, że Filipek zacznie robić postępy.  Dziś jedyne, czego mogę być pewna to to, że bardzo chcę uratować przyszłość syna! Cały czas czekam na ostateczne potwierdzenie padaczki, która już sieje spustoszenie w główce. Wiem, że badania, leczenie, a także rehabilitacja pociągną za sobą ogromne koszty, dlatego już teraz proszę o pomoc, by moje dziecko miało szansę na odpowiedni rozwój. Za wszystko z całego serca dziękuje.  Klaudia - mama Filipa

40 535 zł
Jadwiga Basia Trepanowska
Jadwiga Basia Trepanowska , 48 lat

Walczę z przerzutami raka piersi do kości❗️Mogę umrzeć w każdej chwili... Ratuj❗️

Zawsze najważniejsze były dla mnie moje dzieci. Życie nas nie rozpieszczało... Kilka miesięcy temu w pożarze spłonął i uległ zniszczeniu nasz komin  Gdy myślałam, że najgorsze za nami, wykryto u mnie nowotwór złośliwy piersi z  przerzutami do węzłów chłonnych... Muszę walczyć o życie dla siebie i moich dzieci. Mam na imię Jadwiga, ale na co dzień posługuję się drugim imieniem - wszyscy mówią na mnie Basia. Niestety, los nigdy nie był dla nas łaskawy. Moje dzieci również mają problemy ze zdrowiem. Pomagam im, jak mogę. Są całym moim życiem... Moim największym szczęściem i najlepszym, co mnie spotkało. Oddałabym własne życie, żeby je ratować. Ciężko być samodzielnym rodzicem, a ja niestety znacznie podupadłam na zdrowiu... Najpierw zaczęłam zmagać się z zespołem cieśni nadgarstka i chorobą stawów... Czekało mnie leczenie i zabieg rąk, ale odkładałam to ze względu na naszą trudną sytuację finansową. Nie sądziłam, że lada dzień jeszcze się pogorszy. Miałam proste marzenia - praca i zaspokojenie podstawowych potrzeb, tak, by starczyło na jedzenie, opał i leczenie dzieci... Niestety stało się inaczej. Rok 2021 jest do tej pory najgorszym w moim życiu... Kilka miesięcy temu w naszym domu zapalił się komin. Pożar... Całkowitemu zniszczeniu uległ komin, a wskutek gaszenia uległ zniszczeniu pokój  Myślałam, że to już najgorsze, co mogło spotkać moją rodzinę... Nasz świat zawalił się jednak po raz drugi, gdy okazało się, że zachorowałam. Nowotwór złośliwy piersi z przerzutami - usłyszałam kilka tygodni temu... Na początku nie wierzyłam, że los jest taki bezlitosny i że zesłał na naszą rodzinę kolejny dramat... Zaczęła się rozpaczliwa walka o życie. Natychmiast rozpoczęłam chemioterapię. Przebyłam jednak tylko 8 sesji z proponowanych 16. Moja wątroba już nie wytrzymywała. Powikłania wymusiły ostatecznie przerwanie leczenia. Dzisiaj stan mojego zdrowia jest bardzo zły... Przeszłam już zabieg mastektomii, wycięcia węzłów chłonnych, usunięcia jajników, jajowodów oraz polipów. Z powodu komplikacji po zabiegu usunięcia piersi okazało się, że będzie wymagana jeszcze jedna operacja. Dodatkowo przechodzę jeszcze hormonoterapię. Muszę brać leki, utrzymywać ścisłą dietę, po chemii wystąpiła neuropatia. Sen z powiek spędzają mi koszty dojazdów do szpitala, trzeba było też wyremontować spalony dom, warunki dla osoby po chemii muszą być sterylne...      Niestety, w 2021 roku pojawiły się przerzuty do kości w kilku miejscach. Największa zmiana ma 4 centymetry i znajduje się na mostku. Rak zjada mi żebra, miednicę... Przyjmuję leki oraz zastrzyki, jednym z nich jest nierefundowany zastrzyk, za który muszę zapłacić 900 złotych co miesiąc. Do tego dochodzi koszt leczenia powikłań, dieta, niezbędne suplementy.  Utrzymuje się tylko z renty. Moje leczenie będzie trwało do końca życia - zostało mi tylko leczenie paliatywne, to IV, najbardziej zaawansowane i najgorsze stadium raka.  Te wszystkie nieszczęścia i przeciwności losu oraz choroba, która z każdym dniem coraz bardziej niszczy mój organizm, sprawiły, że bez wsparcia nie jestem w stanie sobie poradzić. Nie wiem, co powiedzieć moim kochanym dzieciom! Koszty leczenia przerastają moje możliwości finansowe. To, że nie mogę spełnić podstawowych potrzeb mojej rodziny, wywołuje we mnie rozpacz nie do opisania!  Marzę o tym, aby wyzdrowieć, aby pracować, abyśmy mogli gdzie mieszkać i co jeść. Marzę o tym, aby być z moimi dziećmi, aby żyć... Rzeczy tak zwykłe, dla mnie tak trudne do osiągnięcia. Z całego serca proszę o pomoc!

27 393,00 zł ( 57,22% )
Brakuje: 20 480,00 zł
Michalina Syrocka
Michalina Syrocka , 9 lat

Nim zabraknie nadziei...

Wciąż marzymy o dniu, kiedy nasza córeczka będzie sprawniejszym dzieckiem. W odważnej wyobraźni potrafimy nawet zobaczyć, jak stawia swój pierwszy samodzielny krok... Trudne to do wytłumaczenia prawda? Mały samodzielny krok, taki prosty, zwyczajny. Dokładnie taki sam, jaki zrobiłeś dzisiaj, wstając z łóżka, lub po prostu idąc po kawę... Tak bardzo boli świadomość, że ten krok u naszego dziecka może się nigdy nie zdarzyć. Michasia urodziła się w 34. tygodniu ciąży. Tak wczesny poród nie zwiastował nic dobrego... Wcześniaki już na starcie życia mają bardzo mocno pod górkę. Zaburzenia oddychania, niewydolność oddechowa, niedokrwistość, niedomykalność zastawki aortalnej... Jedna zła informacja goniła kolejną, jeszcze gorszą... Michasia ma dziecięce porażenie mózgowe. Chorobę, schorzenie, które otrzymuje się od losu w prezencie na resztę życia. Nie można od niego uciec, ani z niej jakkolwiek wyzdrowieć. Dla naszej córeczki nawet najprostsze czynności są niemożliwe do wykonania - utrzymanie główki, samodzielne siedzenie, chwytanie zabawek.   Terapia komórkami macierzystymi to być może jedyna szansa na to, żeby choć w małym stopniu naprawić zniszczenia w mózgu, które dokonały się 5 lat temu. Szansa, byśmy mogli usłyszeć pierwsze słowo córeczki, może przyczynić się do obniżenia napięcia mięśniowego. Takie małe, proste sprawy - dla nas niesamowicie istotne. Niestety, już teraz wiemy, że koszt takiej terapii będzie bardzo wysoki. Dlatego uruchomiliśmy tę zbiórkę, opowiadamy Ci swoją trudną historię i prosimy... Prosimy, pomóż nam zawalczyć o lepsze życie Michasi! Rodzice

12 326 zł
Krzysztof Stępowski
14 dni do końca
Krzysztof Stępowski , 66 lat

Panu Krzysztofowi amputowano obie nogi❗️Potrzebna pomoc, by dobre życie mogło trwać!

Trzy lata temu utraciłem obie nogi. Zabrała mi je podstępna choroba - miażdżyca. Udało mi się ocalić życie, ale straciłem sprawność... Zostałem więźniem we własnym domu. Potrzebuję Twojej pomocy... Wiem, że już nigdy nie uda mi się poczuć ziemi pod nogami, wiem, że amputacja jest nieodwracalna, ale to nie znaczy, że zamknę się w czterech ścianach, czekając na to co nieuchronne... Przez 15 lat wykonywałem pracę, która kochałem. Byłem traktorzystą i kombajnistą. Tęsknię za warkotem maszyny, za widokiem przestworzy, rozpościerającym się przed oczami, za poczuciem wolności... Choroba, a później amputacja oznaczała dla mnie wyrok. Odebrała mi możliwość wykonywania swojej pracy, która dawała mi nie tylko możliwość utrzymania się, ale i wiele radości. Nie ukrywam, że często były momenty, w których odechciewało mi się żyć. Utrata nóg spowodowała, że po prostu się załamałem. Brakowało mi nadziei, że los jeszcze się do mnie uśmiechnie. Dobijało mnie, że już na zawsze będę niepełnosprawny, zdany na łaskę innych. Na szczęście miałem wokół siebie bliskich, to było dla mnie zbawienne. Dzięki mojej cudownej żonie nie zapomniałem o swojej pasji, wędkarstwie, które sprawia, że widzę sens w tak trudnej codzienności.  Nie tracę nadziei, że czeka mnie szczęśliwe życie, mimo że nie zawsze jest łatwo. Całymi dniami siedzę w domu. Tak bardzo chciałbym chociaż wyjść na balkon... Zobaczyć, co dzieje się na osiedlu, porozmawiać z sąsiadami. Niestety drzwi balkonowe są zbyt wąskie, by zmieścił się w nich wózek inwalidzki. Trzeba je wymienić, abym znów mógł korzystać z balkonu. To byłoby dla mnie jedyne okno na świat... Tak tęsknię za rozmowami, za powiewem świeżego powietrza. Wysoki próg sprawia, że nawet w słoneczne dni, jedyne, co mi pozostaje, to obserwować świat w progu balkonu... Bardzo mnie to smuci. Moim marzeniem jest też nowy elektryczny wózek inwalidzki, dzięki któremu spełniłbym swoje marzenie o samodzielności... Mógłbym znów pojechać do lekarza, na zakupy. Bardzo chciałbym wierzyć, że jeszcze wiele szczęśliwego życia przede mną. Do każdego, kto mi pomoże w tej trudnej sytuacji, kieruję ogromny uśmiech i wdzięczność... Krzysztof

9 282,00 zł ( 45,14% )
Brakuje: 11 279,00 zł