Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dominik Kaszubowski
6 dni do końca
Dominik Kaszubowski , 31 lat

28 lat i amputacja - nie chcę, by brak nogi zniszczył mi życie❗️Chcę znów wsiąść na rower...

Mam 28 lat i zamiast cieszyć się zdrowiem i żyć pełnią życia, stałem się osobą niepełnosprawną... Jestem po amputacji, straciłem nogę. Znalazłem się w sytuacji, w której muszę prosić o pomoc, bym jeszcze mógł korzystać z życia i mógł być samodzielnym człowiekiem. Mam na imię Dominik. Kiedy byłem małym chłopcem, okazało się, że choruję na cukrzycę... To ciężka choroba autoimmunologiczna - organizm nie produkuje insuliny, niezbędnej do regulacji poziomu cukru. Zbyt niski lub jego wysoki poziom może prowadzić do śpiączki, a nawet śmierci... Moja codzienność stała się podporządkowana walce z chorobą - mierzenie cukru, ważenie posiłków, lekarze, szpitale... Przez wiele lat uczyłem się żyć z chorobą i jakoś dawałem sobie radę. Skończyłem szkołę i zostałem monterem mechanikiem kadłubów okrętowych. Zatrudniłem się w stoczni i przez wiele lat tam pracowałem. Uwielbiałem sport - kajaki, łyżwy, jazdę na rowerze... Wydawało się, że czeka mnie dobra przyszłość. Niestety, podstępna choroba zaatakowała ponownie... Wysoki poziom cukru doprowadził do rozwinięcia się u mnie stopy cukrzycowej - dolegliwości, która występuje nawet u 10% diabetyków...  Doszło do infekcji i owrzodzenia nogi. Kiedy dolegliwości były już na tyle silne, że nie mogłem wytrzymać, na ratowanie nogi było już za późno. Lekarze zmuszeni byli amputować mi lewą nogę. To był dla mnie bardzo trudny czas... Wiedziałem, że nie wrócę już do stoczni i moje życie całkowicie się zmieni. Od roku jestem na rencie, ale jej wysokość w żaden sposób nie daje mi szans na utrzymanie się. Podjąłem się pracy jako stróż, aby cokolwiek dorobić do domowego budżetu. Niestety przez cukrzycę mam też retinopatię i bardzo słabo widzę. Mam dopiero 28 lat i przed sobą całe życie. Wiem, że proteza pozwoliłaby mi funkcjonować normalnie... O sporcie teraz mogę tylko pomarzyć... Jeśli miałbym jednak protezę, mógłbym wrócić do tego, co dawało mi największe szczęście. Mógłbym znowu wsiąść na rower, poczuć wiatr we włosach... O niczym innym nie marzę. Nie wspominając o tym, że dzięki protezie mógłbym wrócić do życia zawodowego i znowu być samodzielny. Koszt protezy jest niestety dla mnie zbyt wysoki. Nigdy nie sądziłem, że będę musiał prosić o pomoc, ale nie mam wyjścia. Znalazłem się w tragicznej sytuacji. Wierzę, że jeszcze mogę mieć dobre życie, potrzebuję tylko wsparcia i kredytu zaufania. Wierzę, że za całe dobro, które dostanę, będę mógł się odwdzięczyć.  Proszę o pomoc! Dominik

2 119,00 zł ( 3,21% )
Brakuje: 63 839,00 zł
Magdalena Zaremba
Magdalena Zaremba , 44 lata

Po wypadku żyć trzeba uczyć się od nowa

Życie Magdy zmieniło się w jednej chwili – miała tylko 16 lat, gdy potrącił ją samochód. To zdarzenie zmieniło wszystko. Lekarze nie dawali jej szans, nie wierzyli, że wróci do zdrowia. Ona przeżyła, jednak nie jest już osobą, jaką była przed wypadkiem. Od tego dnia minęły 23 lata – choć złamania się zrosły, pozostał niedowład czterokończynowy. Otworzyła oczy i żyje, jednak uraz czaszkowo-mózgowy był rozległy i uczynił nieodwracalne uszkodzenia. Po wypadku, Magda, w wyniku wypadku zapadła w śpiączkę. Pozostała w niej 5 miesięcy, a kiedy się obudziła, nic nie było takie samo. Ona nie była taka sama. Dziewczyna, przed którą świat stał otworem, utraciła wszystko. Łącznie z samą sobą. Magda wracała ze szkoły, kiedy została potrącona przez samochód. Pojawił się znikąd. Lekarze nie wiedzieli, jakie będą konsekwencje wypadku. Nie mogli nawet zagwarantować, że dziewczyna kiedykolwiek odzyska świadomość. Rodzice czuwali przy niej przez niemal pół roku. Patrzyli na córkę i modlili się, aby się obudziła. Chcieli cofnąć czas, jak przez mgłę docierały do nich słowa lekarzy. Mówili o możliwych konsekwencjach, niepełnosprawności, kolejnych miesiącach śpiączki… Oni jednak nie słuchali. Kochali córkę ponad wszystko, chcieli tylko, aby do nich wróciła, spojrzała na nich oczami, w których widać byłoby blask życia. Ich życzenie się spełniło. Magda się obudziła. Był to sukces, a jednocześnie początek walki. Rodzice musieli zrozumieć, że ich córka jest teraz inna, że urazy, jakich doznała, zmieniły ją na zawsze. A przede wszystkim, że potrzebuje ich wsparcia bardziej niż kiedykolwiek. Liczne złamania nóg i rąk, a także obojczyka… To można było poskładać. Pozostał jednak niedowład czterokończynowy, natomiast stłuczenie pnia mózgu na zawsze odebrało Magdzie siłę władz umysłowych. Średnio raz w tygodniu nawiedza ją kolejna pozostałość po tragicznym zdarzeniu – padaczka pourazowa. Są to silne ataki poprzedzane aurą, czyli zaburzeniami świadomości, percepcji, halucynacjami, którym często towarzyszą wymioty. Dziś Magda ma 39 lata, zaniki pamięci i nie może na stałe uwolnić się od wózka inwalidzkiego. Nie pamięta wypadku ani tego, jaka była przedtem. Jedynie czasem wracają do niej wspomnienia dawnego życia. Rozpoznaje rodziców i bliskie osoby, zna swój plan dnia, wie, na co może sobie pozwolić. Dużo się uśmiecha i cieszy z drobiazgów. Nie cierpi. Nie rozpamiętuje. Przeszłość pozostaje dla niej tajemnicą. Tak naprawdę nie jest w pełni świadoma, co się wydarzyło, dlatego nie towarzyszy jej poczucie straty. Przeszła 7 operacji najbardziej uciążliwa jest padaczka pourazowa leczona jest w Olsztynie miała tam operacje przecięcie ciała modzelowatego. Cały czas jest pod kontrolą neurochirurga z Warszawy. Rozgoryczenie i poczucie niesprawiedliwości towarzyszy jednak jej rodzicom. Przez ostatnie 23 lata poznawali córkę na nowo, nauczyli się żyć z jej niepełnosprawnością i kochają ją równie mocno. Opiekują się nią i doceniają każdy wspólny rodzinny dzień. Wiedzą, że życie człowieka to wielka niewiadoma i jedna chwila może zmienić wszystko. Magda od lat uczęszcza na zajęcia rehabilitacyjne, dzięki którym sprawuje znaczną kontrolę nad własnym ciałem – udaje jej się stać, poruszać przy pomocy balkonika, samodzielnie wykonywać wiele ćwiczeń. Nigdy nie będzie w pełni samodzielna, jednak wieloletnia praca nad rozwojem psychoruchowym stanowi bardzo dobry grunt do dalszych ćwiczeń. Rodzice Magdy nie będą żyć wiecznie. Póki są, dla córki zrobią wszystko. Ich serca pękają na myśl o tym, że kiedyś odejdą i Magda zostanie sama. Właśnie dlatego proszą o pomoc w zebraniu środków na intensywną rehabilitację córki – ćwiczenia pozwalają na czynienie ogromnych postępów, a każda zdobyta umiejętność jest bezcenna. To jedyna szansa na to, by Magda zyskała niezbędą samodzielność. Prosimy, wesprzyjcie tę walkę!

3 767,00 zł ( 24,58% )
Brakuje: 11 553,00 zł
Krzysiu Kisiel
Krzysiu Kisiel , 18 lat

Walkę na ringu zamienił na walkę o zdrowie. Pomóż!

Mój syn Krzysztof trenował boks olimpijski, był dobrze zapowiadającym się sportowcem. Dziesięć miesięcy temu przed treningiem robiąc rozgrzewkę, biegnąc, uderzył kolanem z dużą siłą w metalowy słup. Po uderzeniu upadł i nie mógł już samodzielnie iść, powodem tego był bardzo mocny ból kolana. Krzysztof miał kilka razy ściąganą krew z kolana, miał wykonane badanie USG, po którym został skierowany na rehabilitację, która nie dała żadnych efektów. Kolano nadal bolało i boli do dzisiejszego dnia nawet po przejściu kilku metrów z pokoju do toalety. Ból jest mniejszy od tego z dnia wypadku, ale cały czas mu towarzyszy i co jakiś czas przeskakuje mu rzepka w kolanie. Dopiero po wykonaniu badania rezonansem magnetycznym okazało się, że w kolanie jest wiele zmian, a najgorsze z nich to wada stawu rzepkowo - udowego oraz uszkodzenia chrzęstno-kostne po przebytym zwichnięciu bocznym i powrocie rzepki. Wysięk i przerost maziówki. Po zapoznaniu się z wynikiem badań najpierw profesor a później doktor chirurg-ortopeda stwierdzili, że konieczna jest operacja wstawienia implantów, ale dopiero kiedy syn przestanie rosnąć. Na tę chwilę trzeba wykonać artroskopową rekonstrukcję więzadła rzepkowo-udowego poprzez wstawienie "kotwiczki". Operacja pozwoli Krzysiowi normalnie funkcjonować, bez bólu i bez przeskakiwania rzepki. Syn jest bardzo aktywnym dzieckiem. Od najmłodszych lat trenował spory walki takie jak karate, zapasy a najdłużej boks. Chodził też po górach, uprawiał wspinaczkę górską. Często jeździł na nartach i snowboardzie. Teraz nie może nawet stać na bramce podczas gry z kolegami na boisku. Ale najgorsze jest to, że ból mu towarzyszy przez cały czas przy chodzeniu. Koszt operacji to najprawdopodobniej 7000 złotych, to dla mnie zdecydowanie za dużo. Na operacje finansowaną z NFZ trzeba czekać aż 3 lata! Dlatego zwracam się z wielką prośbą do Państwa o pomoc w uzbieraniu potrzebnej kwoty na operację dla Krzysia. Sylwia, mama

11 207 zł
Oliwia Przybylska
Oliwia Przybylska , 4 latka

Oliwka zasługuje na życie bez bólu - ratujmy jej chory kręgosłup!

Jest jeszcze taka malutka. Codziennie obserwuję jej zmagania z własnym ciałem i podziwiam, jak wielka siła drzemie w mojej córeczce. Nie chcę jednak, by musiała walczyć przez całe swoje życie. By nie wiedziała, co oznacza dzień bez bólu...  Oliwka urodziła się z wadą serduszka, słuchu, a także skoliozą, która wciąż nie odpuszcza. Już w trzecim miesiącu życia córeczka przeszła operację serca. Wiem jednak, że na tym nie skończyły się nasze pobyty w szpitalu. Oliwka będzie potrzebować operacji kręgosłupa, która może się odbyć, gdy skończy trzy latka. Nie możemy jednak siedzieć bezczynnie i patrzeć, jak choroba zadaje coraz więcej bólu... Oli rośnie, jej ciało, kończyny, wszystko się wydłuża, a jednocześnie skolioza postępuje. Nie chcemy doprowadzić do tego, by było za późno, By kości poprzebijały narządy wewnętrzne lub skórę naszej małej Oliwki...  Córka potrzebuje wielu zajęć wspomagających jej rozwój, a także rehabilitacji i aparatów słuchowych. Droga, którą mamy przed sobą nie będzie łatwa, jednak dla córeczki jestem gotowa podjąć każdy krok, który sprawi, że jej życie będzie po prostu lepsze. Koszty związane z tą walką stale rosną, dlatego proszę, pomóż... Same nie damy rady. Potrzebujemy wsparcia i wielu dobrych serc, które dadzą nam nadzieję na lepsze jutro!  Agnieszka, mama

6 027 zł
Marcin Ramecki
Marcin Ramecki , 50 lat

Rehabilitacja dla Marcina jest niezbędna do życia, tak jak oddychanie! Wesprzyj!

Osiemnaście lat temu życie naszego syna legło w gruzach. Marcin był studentem na Politechnice Łódzkiej, zakochanym w narzeczonej, pełnym pomysłów i planów na życie. Był, bo dzisiaj jego codziennością jest wózek, rehabilitacja, zależność od drugiego człowieka. Wypadek komunikacyjny spowodował, że w jednej chwili runęły wszystkie plany i marzenia. Był zdolnym, utalentowanym chłopakiem – fotografował, miał zdolności plastyczne, realizował się w sporcie. Dzisiaj najmniejszy ruch ręką, a nawet odwrócenie głowy jest niezmiernie trudnym wyzwaniem. Rehabilitacja jest konieczna, by jego mięśnie nie przestały pracować. Przykurcze i napięcie całego ciała powoduje ból, deformuje nogi, ręce, kręgosłup i narządy wewnętrzne. W jego stanie rehabilitacja jest tak ważna jak dla każdego człowieka oddychanie. Niestety, nie jest za darmo... Wsparcie fizjoterapeutów i innych specjalistów to tysiące złotych. Grube tysiące, których nie mamy. Dbamy o syna najlepiej jak potrafimy, ale koszt tak ważnych zajęć jest poza naszymi możliwościami finansowymi. Życie Marcina, naszego dorosłego już dziecka jest dla nas najważniejsze. Zawsze będzie naszym dzieckiem i zawsze z taką samą miłością będziemy się o niego troszczyć i dbać. Ma tylko nas, a my wierzymy, że nasza opieka przyniesie mu ukojenie od bólu. rodzice Marcina

4 188,00 zł ( 19,11% )
Brakuje: 17 727,00 zł
Przemysław Wielosiński
Przemysław Wielosiński , 36 lat

Młody tata walczy o życie❗️Czerniak chce rozdzielić rodzinę, pomóż!

Jestem Przemek, mam 33 lata, żonę i trójkę dzieci. Niedawno, zaledwie w sierpniu, dowiedziałem się, że mam raka! Czerniak jest śmiertelnym zagrożeniem, ale ja się nie poddam, nie pozwolę, żeby mnie zabił! Rozpocząłem leczenie, ale lekarze mówią, że potrzebna będzie jeszcze operacja, za którą muszę sam zapłacić. To duże pieniądze, dlatego bardzo proszę o pomoc.  Na ramieniu miałem znamię. Wydawało się zwykłe, jednak w pewnym momencie zaczęło dziać się z nim coś dziwnego. Okazało się, że to czerniak złośliwy skóry. Nowotwór, który chce rozdzielić moją rodzinę, zabrać mnie żonie i dzieciom… Leczenie rozpoczęło się od razu po usłyszeniu diagnozy. Nie mieliśmy czasu na rozpacz, trzeba było stanąć do walki o moje życie. Leczenie, konsultacje, kolejne badania i niekończące się podróże do szpitala wypełniają nasz harmonogram po brzegi. Wszystkie nasze siły, całą nadzieję pokładamy w terapii, jednak mimo że nie brakuje nam motywacji do ciągłej walki, to brakuje nam pieniędzy...  Wcześniej pracowałem na budowie, radziliśmy sobie, jak mogliśmy. Ale teraz przez leczenie nie mam jak zarabiać, a moja rodzina znalazła się w bardzo trudnej sytuacji…  Nie wiem jeszcze, ile będzie kosztować operacja, prawdopodobnie ok. 60 tysięcy złotych. Do tego dochodzą inne koszty związane z leczeniem, bo chociaż jest refundowane, dochodzą kolejne wydatki. Każda złotówka jest ważna, dlatego proszę o wszelkie możliwe wsparcie, o udostępnienie mojego apelu. Jestem jeszcze młodym człowiekiem, chcę żyć, dla żony, dla moich dzieci, być z nimi jak najdłużej… Proszę, pomóż mi.  Przemek

6 881 zł
Wiktoria Kulfan
Wiktoria Kulfan , 8 lat

Niezwykle rzadka choroba nie pozwala Wiktorii się uśmiechać! Ratuj!

Nie było łatwo pogodzić się z diagnozą, która w jednej chwili zawładnęła codziennością naszej córeczki. Z początku nie wiedzieliśmy z czym będziemy musieli walczyć. Nazwa schorzenia niewiele nam mówiła. Dopiero z czasem zaczęliśmy dowiadywać się więcej, poznaliśmy lepiej przeciwnika, z którym zmaga się Wiktoria… Córeczka ma 5 lat, ale jej codzienność nie przypomina cudownej, beztroskiej bajki. U Wiktorii zdiagnozowano rzadko występujący zespół Moebiusa. Są to wady wrodzone powodujące szereg zaburzeń neurologicznych. Najbardziej charakterystycznym objawem jest porażenie ruchów mięśni mimicznych. Wiktoria nie może się uśmiechać, marszczyć brwi, ma astygmatyzm i nadwzroczność. Niestety, rozwój psychoruchowy córeczki również jest opóźniony, dlatego tak ważna jest codzienna rehabilitacja. Zajęcia pod okiem logopedy i fizjoterapeuty przynoszą coraz lepsze efekty. Nie możemy przerywać terapii, aby córka nie straciła poczynionych postępów. Dzięki ćwiczeniom Wikusia może już domykać oczka, jej mowa też jest coraz lepsza.  Z nadzieją patrzymy w przyszłość, wierząc, że szansa na lepsze jutro naszej córki jest w zasięgu ręki. Wiktoria ma brata - Szymka, który wspiera siostrzyczkę na każdym kroku.  Zdajemy sobie sprawę z tego, że walka Wiktorii będzie trwać jeszcze bardzo długo. Właśnie dlatego każda złotówka, każde wsparcie jest dla nas niezwykle pomocne i sprawia, że nasza córeczka otrzymuje szansę na dalszy rozwój! Rodzice Wiktorii

36 337,00 zł ( 47,43% )
Brakuje: 40 259,00 zł
Jacek Ordakowski
Jacek Ordakowski , 48 lat

Udar prawie zabrał ojca piątki dzieci. Teraz walczymy o jego sprawność – pomożesz?

Gdy w nocy obudził mnie krzyk, paniczne wołanie mojego męża o pomoc, wiedział, że stało się coś strasznego. Jednak nie przypuszczałam, że ta tragedia w tak dużym stopniu dotknie całą naszą rodzinę. Jacek był zawsze bardzo pogodną i oddaną rodzinie osobą. Dla niego nie miały miejsca rzeczy niemożliwe, nie bał się niczego. Przy nim człowiek czuł się bezpiecznie. Bardzo lubił sport. Każdego dnia spędzał aktywnie czas z dziećmi. Nigdy nie narzekał, w każdym momencie był gotowy do pomocy innym. Teraz stanął w miejscu, w którym bez wsparcia nie da rady…  11 sierpnia, w nocy, do życia męża wdarł się udar. Nie można było podać leków, które mogłyby cofnąć skutki niedotlenienia mózgu. Wynikiem tego jest zatkana lewa, główna tętnica szyjna. przez co wystąpił prawostronny niedowład ciała i głęboka afazja. Mąż nie mówi, nie potrafi czytać, ma problemy z pamięcią i rozumieniem.  Rokowania były tragiczne. W pierwszej dobie lekarze przygotowywali mnie na jego śmierć albo całkowity paraliż. Była to jedna z najgorszych wiadomości jaką usłyszałam w całym moim życiu.  Podczas wypisu ze szpitala rokowano bardzo długą i kosztowną rehabilitację fizjoterapeutyczną oraz paraliż w znacznym stopniu, który zostanie do końca życia – również się nie sprawdziło. Jacek zrobił ogromne postępy w ośrodku rehabilitacyjnym. Jednak bardzo dużym ograniczeniem cały czas jest afazja, która stwarza problemy z rozumieniem męża i innymi pokrewnymi czynnościami.  Nie mamy oszczędności, a Jacek był jedynym żywicielem rodziny. Jedyną nadzieją na stopniowe zwalczanie obecnej niepełnosprawności Jacka jest długa i kosztowna rehabilitacja neurologopdyczna oraz fizjoterapeutyczna. Obecnie Jacek uczy się wszystkiego od początku – gdzie jest kolano, głowa, włosy, do czego służy łyżka, długopis, kartka papieru…  Cała nasza rodzina, Rysio, Kasia, Hania, Stasio, Polcia i ja, wierzymy mocno w męża. Jednak bez wsparcia finansowego to się nie uda. Dlatego prosimy, nie bądź obojętny i pomóż! Iwona, żona    

62 189 zł
Marcel Dybek
Marcel Dybek , 17 lat

Wypadek, śpiączka, a teraz walka o sprawność! Błagam, pomóż Marcelowi!

Mój syn Marcel ma jeszcze szansę na sprawną przyszłość. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której spędzi resztę życia na wózku… Jeden pechowy dzień nie może przekreślić tych wszystkich dobrych momentów, które są dopiero przed nim. Jest na to zdecydowanie za młody!  Wakacje – beztroski czas, o którym marzy każde dziecko, na które czeka i odlicza dni. W życiu mojego syna jedna chwila doprowadziła do tragedii, z której konsekwencjami walczymy do teraz.  4 sierpnia, pamiętny dzień. Marcel jechał na rowerze, przechodził przez ulicę, kiedy został potrącony przez samochód.  W trybie natychmiastowym trafił do szpitala, gdzie lekarze ratowali jego zdrowie i życie. Przez trzy tygodnie przebywał w śpiączce. To były najdłuższe dni w moim życiu. Podłączony do aparatur, z rurką tracheotomijna dzięki której mógł oddychać. Dni oczekiwania na dobrą wiadomość, na moment, kiedy Marcel otworzy oczy… Dopiero za czwartym razem udało się go wybudzić. A po ponad miesięcznym pobycie w szpitalu udało się wrócić do domu!  Skutkiem wypadku jest podkurcz mięśni, całkowicie wygięta stopa, a także brak możliwości samodzielnego poruszania się. Dziś Marcel przemieszcza się na wózku. Lekarza dają duże szanse na to, że stanie na własnych nogach. To trzyma go przy życiu. daje ogromną nadzieję i wolę walki. Jestem bardzo dumna i poruszona, że mój syn jest tak silny i dojrzały.  Marcel powinien jak najszybciej rozpocząć rehabilitację. Był nawet w refundowanej placówce, jednak nie spełniała ona warunków sanitarnych, a sprawa została zgłoszona do sanepidu.  Marcel musi być rehabilitowany! Jest jeszcze taki młody, ma szansę odzyskać sprawność, jednak uciekający czas jest naszym wrogiem. Prosimy o pomoc, o wsparcie, które może dać mu szanse na samodzielność... Justyna, mama

15 967 zł