Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maryla Rutkowska
Maryla Rutkowska , 38 lat

Pomóż zatrzymać SLA!

To bardzo trudna dla nas wszystkich sytuacja i dlatego wymaga szczególnych działań. Nikt z nas nie mógł przypuszczać, że COVID był dopiero początkiem problemów Maryli. Już to, że tak ciężko przeszła zachorowanie, było dla nas szokiem, ale to, co wydarzyło się później...? To niemożliwe! Kto mógł się tego spodziewać po tak młodej przecież osobie. Maryla zachorowała na stwardnienie zanikowe boczne a choroba postępuje niezwykle szybko. Stwardnienie zanikowe boczne to przypadłość o podłożu neurologicznym, która powstaje w wyniku mniej lub bardziej rozległego uszkodzenia obwodowego i ośrodkowego neuronu ruchowego. Choroba zwiększa deficyty ruchowe, powodując stopniową utratę możliwości wykonywania podstawowych i precyzyjnych czynności. Osoby chorujące na SLA stają się niepełnosprawne – tracą mobilność, a ich mięśnie obumierają. Wiem, że nie damy rady wyleczyć Maryli, wiemy, że nie ma lekarstwa, które zatrzyma postępy choroby, jednak robimy, co tylko się da, by mimo wszystko ułatwić Maryli tak trudną codzienność. Maryla dochodziła do siebie bardzo wolno. Czuła, że dzieje się coś złego, że zamiast odzyskiwać, traci siły. Wszyscy myśleliśmy jednak, że to tylko powikłania po koronawirusie, że niedługo zapomnimy o problemach. Maryla zachorowała na stwardnienie zanikowe boczne, a okrutna choroba postępuje niezwykle szybko.  Stwardnienie zanikowe boczne to przypadłość o podłożu neurologicznym, która powstaje w wyniku mniej lub bardziej rozległego uszkodzenia obwodowego i ośrodkowego neuronu ruchowego. Choroba zwiększa deficyty ruchowe, powodując stopniową utratę możliwości wykonywania podstawowych i precyzyjnych czynności. Osoby chorujące na SLA stają się niepełnosprawne – tracą mobilność, a ich mięśnie obumierają. Maryla jest młodą żoną i mamą, ma dla kogo żyć! Uwielbia śpiewać, od kilku lat występowała w lokalnym zespole muzycznym. Dla nas - jest bardzo uczynną koleżanką. Nie możemy pozostać obojętni, sami jednak nie zdołamy jej uratować! Koszty związane z leczeniem i rehabilitacją są ogromne, dlatego zdecydowaliśmy się na ten krok i uruchomiliśmy zbiórkę. Prosimy, pomóż! --- Media o Maryli: https://bialystok.tvp.pl/57246711/wyscig-o-zdrowie

82 045 zł
Gabriel Napiórkowski
10 dni do końca
Gabriel Napiórkowski , 3 latka

Okrutna choroba zaatakowała mojego małego synka! Pomóż!

Błagamy o pomoc i wsparcie. Przez zlekceważenie wyników badań nasz maleńki Synek urodził się z poważnymi wadami. Toksoplazmoza wrodzona spowodowała duże zmiany neurologiczne: wodogłowie (zapalenie mózgu, zapalenie opon mózgowych), maleństwo traci także wzrok... Lekarze nie są w stanie powiedzieć, czy Gabryś będzie kiedyś chodził. Nasza sytuacja jako rodziców jest dramatyczna. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Ja zostałem z ze starszymi dziećmi w domu, a żona przebywa w szpitalu w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie z naszym maleńkim wojownikiem, który od pierwszych swoich dni musi walczyć o swoje kruche życie...  Kilka dni temu żona napisała kilka słów od siebie. To ona jest z Gabrysiem cały czas na oddziale i jej słowa najlepiej oddają to, z czym się mierzymy... "Kolejny dzień w murach szpitalnych Dorastanie w metalowym kojcu wśród przewodów i różnorodnych maszyn. Kolejne badania, które są obawą, co z nich wyniknie i siedzenie jak na tykającej bombie. Moje serce jest jak szkło, które rozpadło się na milion kawałków i próbuje się poskładać. Patrząc w oczy naszego synka Gabrysia, widzę swoje odbicie, jak w oceanie, który mnie pochłania, lecz nie dostrzega. Nie potrafię znieść tego uczucia, że nasz synek nigdy nas nie ujrzy, że nie zobaczy tego świata tak, jak powinien. Odczuwam strach, ból i bezradność Gdybym mogła oddałabym mu swoje oczy, żeby mógł poznać świat takim, jakim ja go widzę. Jeszcze ta świadomość, że Gabryś może być przykuty do łóżka, zwala mnie z nóg. Tak bardzo się BOJĘ o naszego synka, o to, co przyniesie jutro. Ciągły strach i patrzenie na swoje dziecko, jak cierpi - uczucie nie do opisania. Wiem, że nasze życie nie będzie wyglądało jak do dotychczas... Ciągłe wizyty lekarskie, pobyt w szpitalach, leczenie, rehabilitacje. Dlatego proszę was, kochani, żeby choć łatwiej było nam przejść przez to wszystko. Proszę o pomoc w imieniu Gabrysia, żeby mógł zacząć się rehabilitować, bo każdy dzień jest dla niego kluczowy!" Zebrane środki będą przeznaczone na rehabilitację Gabrysia w głównej mierze na ciężko dostępny lek ratujący jego życie! Synek przeszedł teraz następną operację, gdyż w jego główce zbierał się płyn rdzeniowo-mózgowy, który powodował duże ciśnienie w główce oraz okropny ból, na który nawet nie pomagała morfina... Nasze maleństwo ma dopiero miesiąc, a już musi znosić tyle cierpienia. Błagamy Was, pomóżcie nam! Tata Gabrysia

58 044 zł
Michał Jarosz
9 dni do końca
Michał Jarosz , 25 lat

Tragiczny wypadek odebrał Michałowi młodość - pomóż w walce o samodzielność!

Mam dopiero 22 lata. To nie jest wiek, w którym rezygnuje się z marzeń i planów na przyszłość. Po wypadku nie mogę być jednak niczego pewien. Zrozumiałem jaka jest cena kilku pechowych sekund i teraz wiem, że nic nie jest w stanie zastąpić mi zdrowia.  Jednego lipcowego dnia, tego roku, moja rzeczywistość zmieniła się nie do poznania. Byłem akurat w drodze na wakacje. Wystarczył jeden moment nieuwagi, chwila rozproszenia, a później miałem przed oczami już tylko ciemność. Kiedy obudziłem się w szpitalu, wiedziałem już, że nic nie jest takie jak wcześniej, że cudem przeżyłem. W wyniku wypadku doznałem złamania kręgosłupa i zmiażdżenia rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym. Przeszedłem skomplikowaną operację, która tak naprawdę uratowała mi życie.  Od sierpnia przebywam w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie codziennie walczę o powrót do jak największej sprawności. W wyniku poniesionych obrażeń nie mam czucia w nogach, jestem sparaliżowany od klatki piersiowej w dół. Mimo początkowych złych rokowań udało mi się jednak odzyskać władzę w rękach do nadgarstków, ustabilizować samodzielny oddech i zachować czucie w dłoni i palcach. Wciąż mam jednak trudności z chwytaniem przedmiotów w dłonie. Po kilku tygodniach systematycznych ćwiczeń potrafię sam siedzieć na wózku inwalidzkim i coraz lepiej się na nim poruszam, bez dodatkowej pomocy.  Zanim doszło do wypadku miałem odważne plany, co do swojej przyszłości. Przygotowywałem się do wstąpienia do wojska, a moim marzeniem było zostanie żołnierzem jednostek specjalnych. Być może właśnie dzięki wcześniejszym intensywnym treningom, pracy nad kondycją fizyczną i psychiczną, dzisiaj daję radę sprostać temu, co się wydarzyło. Chciałbym trwać w nadziei na to, że uda mi się zrealizować odłożone plany, że wypadek wszystkiego nie przekreślił.  Muszę sprostać temu, co się stało, nie ma innej drogi. Po powrocie z ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie przebywałem w ramach refundowanej opieki medycznej, czeka mnie kolejna długoletnia rehabilitacja. Muszę również dostosować mieszkanie do potrzeb osoby niepełnosprawnej, a także zakupić potrzebny sprzęt rehabilitacyjny. W związku z tym zwracam się do Was z ogromną prośbą o pomoc w zebraniu niezbędnych funduszy. Będę ogromnie wdzięczny za każdą wpłatę! Michał

67 581,00 zł ( 67,86% )
Brakuje: 31 994,00 zł
Gracjana Szydlik
6 dni do końca
Gracjana Szydlik , 16 lat

Guz odebrał Gracjance radość z dorastania - pomóż jej w walce z chorobą!

Człowiekowi wydaje się, że ma w życiu problemy, dopóki nie zachoruje jego dziecko. Kiedy dowiadujesz się, że Twoja córka lub syn ma straszliwą chorobę, świat zatrzymuje się w miejscu. Gorzkie łzy napływają do oczu, zaczyna brakować Ci tchu, a serce pęka na pół... Wszystko inne w jednej sekundzie staje się po prostu błahe... Człowiek marzy o pieniądzach i podróżach, my dziś już wiemy, że szczęście to zdrowe dzieci.  Wszystko zaczęło się w piękny, słoneczny wakacyjny dzień. Nagle Gracjanka zaczęła słabiej widzieć na jedno oko. Pojawił się zez. Początkowo myśleliśmy, że może to tymczasowy objaw, spowodowany przemęczeniem. Nasza córka zawsze była żywiołowa i energiczna. Kochała aktywność – pływanie, rower, rolki. Sport od zawsze był jej największą pasją...  Niestety, odpoczynek nie przyniósł poprawy, a osłabienie wzroku zaczęło się nasilać. Szybko trafiliśmy do lekarza, który skierował Gracjankę na dalsze badania. Wierzyliśmy jednak, że wszystko będzie dobrze. Przecież problem ze wzrokiem, nie może zwiastować śmiertelnej choroby!  Tak bardzo się myliliśmy...  Dzień 19 lipca tego roku będziemy pamiętać do końca życia. Tego dnia dowiedzieliśmy się, że nasza córeczka ma krwawiącego naczyniaka jamistego, czyli nowotwór wywodzący się z naczyń krwionośnych. Byliśmy przerażeni...  Naczyniaki jamiste w głowie zalicza się do najbardziej niebezpiecznych, ponieważ ich pęknięcie może spowodować szereg komplikacji. Lekarze długo analizowali przypadek naszej córeczki. Przez najbliższe dni wykonywali kolejne szczegółowe badania, aż w końcu zapadła decyzja o przeprowadzeniu operacji.  Strasznie się baliśmy, ponieważ zabieg niósł za sobą duże ryzyko. Na szczęście guz został całkowicie usunięty. Jednak nie udało się uniknąć powstałych po operacji powikłań.  Obecnie Gracjanka cierpi z powodu niedowładu lewej strony twarzy, prawej strony ciała i zaburzeń wzroku. Dodatkowo, zaraz po operacji pojawiły się problemy z oddychaniem i przełykaniem, dlatego lekarze zdecydowali się na wykonanie tracheotomii. Córka mówi i wykonuje polecenia, niestety nie jest w stanie samodzielnie się poruszać. Mimo to Gracjana dzielnie walczy o swoje zdrowie. Od zawsze miała w sobie duszę sportowca, która nie pozwala jej się poddać. Dzięki temu widać już pierwsze efekty intensywnego leczenia i rehabilitacji.  Jednak to wciąż za mało. Aby Gracjana znów mogła w pełni realizować swoje pasje – pływać, jeździć na nartach, łyżwach, rowerze – potrzebuje większej ilości ćwiczeń i dalszego leczenia, które niestety jest bardzo kosztowne... Dlatego bardzo prosimy Was o pomoc. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę. Rodzice 

116 845 zł
Jurek Tanczuk
Jurek Tanczuk , 46 lat

Jedna chwila zniszczyła życie Jurka! Pomóż nam je odbudować!

Już mija trzeci miesiąc, gdy tragiczny wypadek zrujnował życie mojego brata i jego rodziny. Jurek przyjechał z do Polski, by pracować i utrzymać swoją rodzinę. Nikt nie sądził, że plany i marzenia zamienią się najgorszy koszmar… Jurek był energicznym, pomocnym i pełnym życia mężczyzną. Był budowlańcem i jedynym żywicielem rodziny. 10 września w pracy spadł z wysokości trzeciego piętra. W ciężkim stanie został zabrany do szpitala, a lekarze nie dawali szans na przeżycie. Obrzęk i krwiaki mózgu, liczne złamania czaszki, kończyn, niewydolność oddechowo-krążeniowa… Dwa tygodnie śpiączki, 5 operacji.  Dla nas to był koniec świata. Nieprzespane noce, codzienne telefony, wizyty w szpitalu i ten ból niemocy –  nie do zniesienia. Lęk, który nie odpuszczał na minutę.  Po wielu tygodniach modlitw i starań stan Jurka zaczął się poprawiać. To, co było niemożliwe, zaczyna się dziać a lekarze przecierają oczy ze zdumienia. Jurek zaczął samodzielnie oddychać. Powoli wypowiada pierwsze słowa. Dalej jest odżywiany dojelitowo, więc walczymy o to, by odzyskał te najważniejsze i najbardziej podstawowe umiejętności do egzystencji. Ponieważ Jerzy był jedynym żywicielem rodziny, nie stać nas na pokrycie kosztów dalszej i niezbędnej rehabilitacji. Kwoty dalszego leczenia przekraczają nasze dochody – sami nigdy nie damy rady opłacić potrzeb związanych z jego powrotem do zdrowia. On walczy dla nas, dla swojej rodziny i musimy odpowiedzieć tym samym.  Mógł umrzeć, a on żyje! Każda złotówka jest szansą na to, że jego stan się z czasem się polepszy. Nie możemy stracić tej możliwości – błagamy, pomóż nam! rodzina Jurka

18 216,00 zł ( 24,6% )
Brakuje: 55 829,00 zł
Izabela Bilska
9 dni do końca
Izabela Bilska , 29 lat

Ciało, w którym wypadek uwięził Izę ... Na pomoc!

Czekam na nią, bo wiem, że wróci do mnie. Czekają na nią dzieci, którym udzielała korepetycji. Czeka cała rodzina, przyjaciele… I wszyscy wciąż nie możemy uwierzyć w to, co się wydarzyło. Dlaczego właśnie ona? Dlaczego nasza Iza?! Bardzo proszę, pomóżcie mojej córce. Niech jej życie nie kończy się w ten sposób… 30 lipca w okolicach Bełchatowa skończył się mój świat, choć dowiedziałam się o tym nie od razu. Moja córka miała tragiczny wypadek. Gdy się o tym dowiedziałam, poczułam, jak boli pękające serce. Jak nic innego na świecie…  Iza doznała rozległych, wielonarządowych obrażeń ciała. Przeżyła, ale do dziś jest w śpiączce. Lekarze określają jej stan jako ciężki, ale stabilny. Tylko to ma mi dawać nadzieję – że nie jest gorzej. A skoro tak, to może być lepiej! Rozpoczynamy intensywną rehabilitację w specjalistycznej klinice, do której wkrótce Iza zostanie przetransportowana ze szpitala. Tam ma większe szanse, a teraz czas jest kluczowy! Im szybciej po wypadku rozpocznie się intensywna rehabilitacja, tym lepsze efekty można osiągnąć. A cel mam jeden – żeby moja córka odzyskała swoje dawne życie, które tak bardzo kochała! Przecież ono musi wrócić… Iza ma dopiero 26 lat. Tak wiele planów i marzeń, których nie zdążyła zrealizować… Wiem, że wiele osób chce jej pomóc, bo wszyscy, którzy ją zdążyli poznać wiedzą, jak cudownym jest człowiekiem. A dla mnie przede wszystkim moją kochaną córką, którą prawie straciłam… Walczymy o jej przyszłość, dlatego bardzo proszę o wsparcie. Pobyt w klinice jest bardzo kosztowny. Miesiąc kosztuje 18 tysięcy złotych, a do tego dochodzą jeszcze koszty żywności dojelitowej, pampersów, środków higienicznych… Walka przed nami długa i trudna, ale ja wciąż nie tracę wiary, że będzie wygrana, a Iza do nas wróci! Bardzo proszę, pomóż nam… Edyta, mama Izy

126 486 zł
Dawid Burakowski
Dawid Burakowski , 39 lat

Ta choroba zabrała nam już tak wiele... Pomóż uratować Dawida!

To był letni, wakacyjny dzień w otoczeniu pięknych polskich gór. Nic nie zapowiadało, że krótki  wypad Dawida zakończy się walką o życie. W drugim dniu wyjazdu mój Dawid zaczął odczuwać pierwsze, dziwne symptomy – wtedy jeszcze wydawało się, że nie jest to nic niepokojącego. Dawid zgłaszał ból prawej strony ciała oraz ograniczenie ruchomości i odczucie braku siły w prawej ręce. Niestety ból się nasilał i trzeba było skrócić wyjazd, żeby wyjaśnić powód odczuwanych objawów. Wkrótce pojawiła się wysoka gorączka, a ograniczenie ruchomości oraz odczucie niedowładu prawej strony ciała postępowały. W takim stanie Dawid trafił do szpitala, najpierw na oddział neurologii. W ciągu dwóch dni Dawid z energicznego, aktywnego, śledzącego nowinki technologiczne oraz w pełni zdrowego mężczyzny stał się bezradnym pacjentem, a jego stan ciągle się pogarszał... Następnego dnia został przeniesiony na oddział intensywnej terapii z powodu zagrażającej życiu niewydolności oddechowej. Zaburzenia neurologiczne o charakterze niedowładu nerwów czaszkowych i porażenia wiotkiego szybko narastały. Lekarze długo walczyli o życie Dawida zanim ustalili czym spowodowana jest cała lista objawów: 40-stopniowa gorączka, niedowład prawej kończyny górnej, dyzartria (zaburzenia mowy) i dysfagia (zaburzenia przełykania) oraz podwójne widzenie. Lecz koszmar dopiero się zaczynał, a kolejne dni przynosiły tylko następne złe informacje. Obrzęk mózgu, śpiączka mózgowa, porażenie czterokończynowe oraz konieczność zrobienia tracheotomii – to tylko kilka terminów medycznych, które zburzyły świat. Po kilkunastu dniach udało się określić przyczynę: Zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego spowodowane wirusem odkleszczowego zapalenia mózgu z neuroboreliozą oraz ostrą niewydolnością oddechową. W ciągu dwóch ostatnich miesięcy lekarze robili co w ich mocy, żeby ustabilizować stan Dawida. Teraz zacznie się kolejna walka dla niego i o niego - o to aby mógł samodzielnie jeść i pić, mówić, czytać, poruszać się, a co najważniejsze wrócić do cieszenia się życiem jak wtedy  w górach. W tej walce musimy sięgnąć po wszystkie dostępne terapie, aby ułatwić Dawidowi powrót do sprawności. Im szybciej ją rozpoczniemy, tym lepsze efekty będziemy w stanie uzyskać. Ta walka wiąże się niestety z bardzo bolesną, długą i kosztowną rehabilitacją dlatego bardzo potrzebna jest pomoc!

112 100,00 zł ( 83,29% )
Brakuje: 22 475,00 zł
Eugeniusz Jaroch
Eugeniusz Jaroch , 70 lat

To mogło zdarzyć się każdemu! Walczymy o szansę dla ukochanego taty i dziadka!

Nie jest ważne, ile mamy lat – dopóki mamy rodziców, jesteśmy dziećmi. Przedstawiam Wam mojego kochanego tatę,  ukochanego dziadka moich dwóch córeczek.  Zawsze uśmiechnięty, radosny, aktywny, z głową pełną pomysłów i pełen pasji. Mój autorytet, życiowa mądrość, wsparcie i podpora. Był okazem zdrowia, nic nie zapowiadało tego, co się wydarzy!  Pewnej nocy niespodziewany ból nogi wyrwał go ze snu. Był tak dotkliwy, że tata natychmiast pojechał do szpitala.  Diagnoza - tętniak. Trzy operacje ratujące nogę... Niestety nie udało się przywrócić krążenia.  To był cios, bo diagnoza oznaczało jedno – tata straci nogę... Konieczna była amputacja na wysokości uda.  Mój tata całe życie był aktywny zawodowo. Teraz jest na zasłużonej emeryturze, a to powoduje, że już nie jest przydatny naszemu państwu i społeczeństwu… Mimo że ciężko pracował całe życie, teraz nie przysługuje mu dofinansowanie protezy!  Emeryt nie podlega dofinansowaniu z PFRON... Musimy zdobyć na nią środki sami.  A koszty są bardzo wysokie...  Stąd mój apel o pomoc w przywróceniu mojemu kochanemu tacie możliwości normalnego funkcjonowania i zakupu protezy,  dzięki której wróci do aktywności i będzie mógł cieszyć się pełnią życia na nowo! Koszt protezy właściwie całej nogi jest bardzo wysoki, do tego dochodzi rehabilitacja, dlatego serdecznie prosimy o wsparcie. Marzymy o tym, aby Tata znów poszedł z nami na spacer...

29 686,00 zł ( 10,68% )
Brakuje: 248 176,00 zł
Konstancja Przybyszewska Paweł Ossowski
Konstancja Przybyszewska Paweł Ossowski , 11 lat

By wywalczyć lepszą przyszłość! Pomagamy Pawłowi i Konstancji!

Konstancja i Pawełek, to rodzeństwo, które na co dzień zmaga się z trudnościami. Ich dzieciństwo nie jest tak beztroskie, jak te innych, zdrowych dzieci.  Historia Konstancji: już będąc w brzuchu mamy, bardzo spieszyło jej się na świat. Ciąża od samego początku była trudna i zagrożona.  Gdy w końcu przyszła na świat przyniosła ogrom szczęścia. Radość ta nie trwała niestety długo. U córki zdiagnozowano fenyloketonurię. Spędziłyśmy w szpitalu na oddziale metabolicznym wiele tygodni, a diagnoza cały czas była niepewna.  Córka z biegiem czasu, na co dzień i w przedszkolu zupełnie sobie nie radziła. Po odwiedzeniu specjalistów dostaliśmy kolejne diagnozy – autyzm, lekki niedowład nóg, stopy końsko-szpotawe. Konstancja mimo biegu lat nadal ma wiele trudności, z codziennymi czynnościami, sprawnością, mówi niewyraźnie. Uczęszcza do szkoły specjalnej i nosi obuwie ortopedyczne, które sprawia ból. Przed nami jeszcze wiele badań, rehabilitacji i zajęć terapeutycznych, których koszty znacznie przewyższają nasz budżet domowy. Brat Konstancji ma również podejrzenie autyzmu. Wizyt u specjalistów potrzebuje zatem już dwójka z trójki rodzeństwa. Ich zdrowie jest najważniejsze, ale niestety pochłania nasz budżet w mgnieniu oka.  Wiemy, że autyzmu nie można wyleczyć, ale możemy zrobić wszystko, żeby zapewnić Konstancji i Pawełkowi odpowiednie warunki do rozwoju i jak najlepszą przyszłość. Dlatego prosimy o pomoc, każda złotówka pozwoli nam walczyć! Mama  

257 zł