Serce Hani potrzebuje natychmiastowej pomocy
Dotarliśmy do Munster 8.01 wieczorem, przenocowaliśmy w hotelu. 9.01 rano zgłosiliśmy się na oddział. Wszystko przebiegało w miłej atmosferze. Dużo spokoju wnosi Pani Mila, która nas oprowadziła po oddziale i ze wszystkim zapoznała. 10.01 - dzień operacji Hani. Moja żona Edyta odprowadziła Haneczkę wraz z anestezjologiem na salę operacyjną. Możliwość bycia mamy z małą do momentu aż “odpłynęła” wprowadziło u mojej żony niesamowity spokój i w znacznym stopniu ukoiło nerwy. Telefon o tym, że operacja zakończyła się sukcesem, dostaliśmy około godziny 17:00 od Dr. Wiśniewskiego. Mocne przeżycie towarzyszyło nam również w momencie, jak pierwszy raz zobaczyliśmy Hanię w zwitku kabli i rurek zaraz po operacji. Kolejne, najważniejsze 24 godziny “PO” przeczekaliśmy w strachu, ale później było już tylko lepiej. Profesor Malec wraz z Docent Januszewską codziennie odwiedzali Hanię. Im mniej mówili, tym więcej wprowadzało to w nasze serca spokoju. Wystarczyło, że Profesor stojąc przy łóżeczku Hani pokiwał z aprobatą sam do siebie głową a nas od środka rozsadzała radość. Dużą dawkę optymizmu dostawaliśmy również od personelu oraz od rodziców dzieci, które leżały na oddziale, ale były już po swoich operacjach. Każdy razem z nami podkreślał, że przecież jesteśmy w najlepszych rękach na świecie! 18.01 Profesor Malec przyszedł do nas rano i zapytał jak się czuje Hania, odpowiedzieliśmy, że dobrze. Wtedy zapytał: to dlaczego jeszcze nie jedziecie do domu? To były najwspanialsze słowa, jakie mogliśmy usłyszeć. Rano 19.01 byliśmy już w drodze do domu. Pozdrawiam Radek i Edyta Owoc