Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Monika Halamus
Pilne!
4 dni do końca
Monika Halamus , 42 lata

❗️Samotna matka w starciu z nowotworem - ratujmy życie Moniki!

Mam na imię Monika. Jestem mamą, samotnie wychowującą 3,5-letniego syna Wojtusia. Bałam się bólu, choroby, ale teraz wiem, że to nie one są najgorsze... Najgorszy jest właśnie strach. Co się stanie, jeśli przegram z nowotworem? Jeśli mnie zabraknie? Kto wtedy zajmie się moim synkiem...? Czy Wojtusia czeka życie bez mamy? Rok 2017 okazał się przełomowy w moim życiu... Z jednej strony był najpiękniejszy - zostałam mamą! Urodziłam synka, który nadał życiu wyższy cel, większy sens... Moje życie stało się wspaniałe, pełniejsze. A potem dowiedziałam się, że mogę je stracić... Że jestem chora, śmiertelnie. Pojawienie się Wojtusia i szczęście, jakie czułam, okrutny los postanowił zrównoważyć chorobą nowotworową i rozpaczą... Beztroską radość z macierzyństwa zabrał mi paraliżujący strach. Chłoniak Hodgina... Rzadki nowotwór krwi, atakujący głównie osoby młode, w trzeciej dekadzie życia... Osoby takie jak ja. Najpierw atakuje węzły chłonne, a potem często daje przerzuty. Choroba nie mogła wybrać gorszego momentu... Właśnie zostałam mamą, byłam potrzebna Wojtusiowi! Często wyobrażałam sobie początek moje macierzyństwa, ale w najgorszych koszmarach nie sądziłam, że jego scenerią będzie oddział onkologii... Że w ramionach, zamiast ukochanego dziecka, będę mieć rurki, prowadzące do kroplówki z sączącą się chemią... Okrutna diagnoza przewróciła moje życie do góry nogami. Lustrzanym odbiciem choroby jest samotność i tęsknota... Nie ból, ale rozłąka z synkiem jest w chorowaniu najgorsza. I strach, bo nowotwór nie odpuszcza... Chemioterapia nie przyniosła oczekiwanego rezultatu, autoprzeszczep szpiku też zawiódł. Zamiast nadziei przyszedł strach, jeszcze gorszy niż przedtem... Od narodzin Wojtusia trwa moja walka z chorobą, walka na śmierć i życie. Po nieudanym przeszczepie czekało mnie znów kolejne pół roku leczenia i chemia, przygotowująca do kolejnego przeszczepu. Szczęście w nieszczęściu, że znalazł się dawca... 8 czerwca 2020 przeszłam kolejny przeszczep. Po miesiącu w izolacji wreszcie wróciłam do domu, do synka. Jednak na tym moja walka o życie się nie kończy... Przyjmuję leki, które mają zapobiec odrzuceniu przeszczepu. Cały czas jeżdżę na konsultacje i badania, co generuje ogromne koszty. Koszty, których sama nie jestem już w stanie ponosić, utrzymuję się jedynie z renty chorobowej w wysokości 1247 zł miesięcznie, a mam jeszcze malutkie dziecko... Proszę Cię, pomóż mi! Tak bardzo potrzebuję wsparcia, by raz na zawsze pozbyć się nowotworu... Mam synka, jestem mamą, chcę żyć. Błagam - uratuj mnie. Monika

30 981 zł
Kuba Bogdan
Kuba Bogdan , 15 lat

Straszliwa i nieuleczalna choroba zamieniła życie Kuby w koszmar❗️RATUNKU❗️

Kuba to 14-letni syn mojej siostry, u którego kilka lat temu zdiagnozowano wrzodziejące zapalenie jelita grubego. To rzadka i straszliwa choroba o nieznanej przyczynie, której nie da się wyleczyć. Czasem może nastąpić remisja, ale najczęściej kończy się całkowitym usunięciem jelita i dożywotnim życiem ze stomią... Są choroby mniej lub bardziej wstydliwe, ale te wstydliwe też istnieją i nie można udawać, że ich nie ma... Jak opisać prostymi słowami objawy, abyście wiedzieli o co w tym chodzi? Chyba tak najbardziej po ludzku, bez mądrych określeń. Kuba od ostatnich 4 lat nie może pójść do szkoły, nie może wyjść z domu ani ruszyć się gdziekolwiek... Jego ciało nie potrafi kontrolować wypróżniania. Każda choroba ma swoje poziomy – Kuba zmaga się z tym najwyższym i najbardziej zaawansowanym. Cały czas szpitale, badania, wyjazdy i niekończące się wydatki idące w tysiącach złotych. Kuba ma indywidualne nauczanie w domu, bo już nie może wyjść prawie nigdzie. W szkole droga z klasy do toalety jest nie do przebrnięcia. Ciężko jest słuchać historii o tym, jak dziecko w Waszej rodzinie jest w szpitalu na badaniach i przypadkowo ma przebite sondą jelito. Ciężko wyobrazić sobie dramat matki, która patrzy i słyszy, jak jej dziecko przez kilka godzin zwija się z bólu i krzyczy, że chce umrzeć, aby już tylko nie bolało. Ciężko opisać rozpacz, gdy po tych kilku godzinach piekła w szpitalu, pielęgniarki wiozące jej syna na salę operacyjną płakały, że to chyba jego ostatnia droga… Jak podczas operacji lekarze wyciągali z brzucha jelita i milimetr po milimetrze szukali dziury. Tego dnia życie Kuby uratowało jedynie to, że nic nie jadł i jelito było puste. Kuba przyjmuje już drugi lek biologiczny, bo jego choroba jest tak zaawansowana, że pierwszy przestał działać, a leczenie sterydami po pół roku doprowadziło go do insulinooporności. Przy tak zaawansowanym stadium nie można mu podać sterydu, który zawsze zadziała, bo dziecko dostanie cukrzycy. Nawet ja – dorosły mężczyzna – płaczę, gdy Wam to wszystko piszę. To jest tak przykre i tak mocno gdzieś w środku boli. Tak bardzo, że gdyby to tylko było możliwe, zająłbym miejsce Kuby i cały ten ból wziął na siebie. Jest młodym chłopakiem – to  nieludzkie, że musi tak potwornie cierpieć…  Koszmar zdaje się nie mieć końca, a sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna. Zaledwie kilka miesięcy temu Kuba zauważył, że na nodze pod kolanem robi mu się jakaś gula, która bardzo go boli. Kolejna wizyta u lekarza, prześwietlenia i diagnoza – wyrośl kostna. Następnego guza Kuba wyczuł ostatnio na łopatce. Wiemy, że nie mamy czasu do stracenia, konieczna jest natychmiastowa diagnostyka! Niestety, koszty leczenia wrzodziejącego zapalenia jelita grubego, profilaktyki, wizyt u specjalistów oraz dalszej diagnostyki w kierunku nowotworu  – są niezwykle kosztowne. Każdego dnia marzymy, że w końcu uda się nam przerwać ten koszmar. Wierzymy, że pomimo całego tego bólu, łez i cierpienia przyjdzie dzień, w którym Kuba będzie mógł żyć tak, jak każdy z nas. Z całego serca proszę Was o pomoc i ratunek dla mojego siostrzeńca! Dziękuję za każde okazane nam wsparcie! Andrzej

27 606 zł
Miłosz Rogowski
Miłosz Rogowski , 2 latka

Nasz syn ma rzadką chorobę genetyczną! Prosimy o pomoc!

Miłosz urodził się w 2021 r. Od pierwszych tygodni po urodzeniu mierzy się z problemami zdrowotnymi. Przez pierwsze 1,5 roku był trzykrotnie hospitalizowany, wprowadzany w narkozę, miał wykonywany szereg badań, lecz żaden ze specjalistów nie był w stanie podać konkretnej diagnozy...  Dopiero gdy w maju tego roku otrzymaliśmy wyniki badań genetycznych, diagnoza okazała się bardzo poważna – ultrarzadka, nieuleczalna choroba genetyczna Pelizaeusa-Merzbachera (PMD). Jeden przypadek tej choroby występuje na około 400 tys. urodzeń!  Niestety możemy stosować wyłącznie leczenie objawowe, terapia choroby jest wielokierunkowa. Objawy, w zależności od postaci, mogą być różne. Obecnie Miłoszek nie siedzi i nie stoi samodzielnie, nie chodzi, ma obniżone napięcie mięśniowe, a do tego dochodzą problemy ze wzrokiem, takie jak: oczopląs, zez i astygmatyzm. Wymaga opieki genetycznej, neurologicznej, okulistycznej, ortoptycznej, logopedycznej, fizjoterapeutycznej, pulmonologicznej oraz gastroenterologicznej. Miłosz jest pod opieką specjalistów na terenie całego kraju. W większości są to wizyty prywatne. Korzystamy z kilku metod rehabilitacji: NDT Bobath, Medek, rozważamy wprowadzenie metody Vojty. W codziennym życiu wspieramy się sprzętami rehabilitacyjnymi: pionizatorem, ortezami, kamizelką SPIO i wieloma innymi. Tylko na część z tych urządzeń otrzymujemy dofinansowanie. Miłosz przynajmniej cztery razy w roku powinien uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych. Ponieważ wiedza na temat choroby i metod wspierania w jej leczeniu jest dość mała, bardzo istotny jest jak najkrótszy czas, aby wprowadzić i zintensyfikować rehabilitację. Roczny koszt leczenia Miłoszka to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Efekty turnusu rehabilitacyjnego motywują nas, rodziców, do wyciągnięcia ręki z prośbą o wsparcie i pomoc finansową. Szansą na pokrycie kosztów leczenia oraz rehabilitacji mogą być środki zgromadzone na zbiórce dla naszego synka. Dlatego prosimy o każdą, nawet najdrobniejszą pomoc! Rodzice Miłoszka

27 465 zł
Paulina Telega
Paulina Telega , 25 lat

Paulina wypadła z 6 piętra❗️ Pomóż jej wrócić do sprawności!

Jest środa, dzień nieróżniący wydawałoby się od setek innych zwykłych dni, aż do tamtej chwili. Dramatycznej chwili... Paulina na skutek wypadku spadła z wysokości 6 piętra. Szpital, śpiączka, walka i strach... Tamta środa zmieniła nasze życie i choć chciałabym cofnąć czas, nie da się. Dzisiaj proszę o pomoc dla mojej córki, bo tylko jak najszybciej rozpoczęta rehabilitacja da jej szanse na powrót do zdrowia! Paulina ma 22 lata. To młoda, zdolna, ambitna dziewczyna kochająca życie, najsilniejsza wojowniczka, jaką znam, dziewczyna o wielkim sercu, która zawsze chętnie pomagała innym w potrzebie, a teraz sama potrzebuje wsparcia i wiary. To mentalne i emocjonalne zapewniamy jej na co dzień, jako najbliżsi – rodzina i przyjaciele. Paulina ma szczęście, bo otaczają ją cudowni ludzie. Potrzebuje jednak wsparcia, by móc do nas wrócić... Zaraz po wypadku moja córka przeszła kilka skomplikowanych operacji ratujących życie. Wtedy jej znajomi oddali aż 50 litrów krwi, by pomóc Paulinie i innym walczącym o zdrowie i życie.  Paulina doznała wielonarządowych urazów i wielu złamań. Lekarze nie dawali jej właściwie szans na przeżycie. Jednak ona tak bardzo chciała żyć! Zadziwiła wszystkich, przetrwała, wybudziła się ze śpiączki! Dziś po kilku tygodniach od wypadku Paulina jest już w pełni świadoma, reaguje na bodźce, uśmiecha się, pokazuje nam, że chce walczyć o swoje życie! I tutaj w tej historii pojawiasz się Ty. Jeśli dotarłeś, aż do tej części już wiem, że nie obojętne jest dla Ciebie, co stanie się dalej. Paulina potrzebuje wsparcia w intensywnej i jak najszybszej rehabilitacji, aby odzyskała pełną sprawność, ale koszty rehabilitacji są bardzo wysokie. Otrzymaliśmy kosztorys na 25-dniowy turnus intensywnej rehabilitacji w ośrodku Votum, który daje mojej córce szansę na powrót do sprawności. Jednak to dopiero początek walki, a koszty na pewno znacznie wzrosną w kolejnych miesiącach... Wiem, że wielki wojownik widoczny w oczach Pauliny na co dzień, od kiedy się przebudziła, cały czas tam jest! W każdym uśmiechu pokazuje nam, że chce walczyć, choć jeszcze nie może mówić. Jednak w imieniu Paulinki, jej przyjaciół i swoim, jako mamy, z całego serca zwracam się do Ciebie z prośbą o pomoc i najmniejszą nawet wpłatę. Za wszystko z całego serca dziękujemy.  Bożena, mama Pauliny

26 261,00 zł ( 40,48% )
Brakuje: 38 607,00 zł
Maksio Krawczyk
Maksio Krawczyk , 11 lat

DOSŁOWNIE z dnia na dzień choroba zabrała mu sprawność - POMÓŻ wrócić Maksiowi❗️

Dziękujemy, że zatrzymała/eś się tutaj na chwilę, abyśmy mogli opowiedzieć Ci historię Maksa. Jest to pogodny, radosny, z głową pełną marzeń chłopiec. Miał tyle planów... Nie wiedział jednak, że wszystko ma się tak drastycznie zmienić. W marcu tego roku syn przeszedł grypę jelitową, po której nie mijało zmęczenie. Dnia 16 marca b.r. obudził się z boleściami całego ciała. Nie wiedział co się z nim dzieje... Powoli tracił napięcie w mięśniach. Zmartwieni tym woziliśmy go od przychodni do szpitala i nikt nie był w stanie podać prawidłowej diagnozy! A Maks był coraz słabszy. W końcu podjęto decyzję o poszerzeniu diagnostyki w Centrum Zdrowia Matki Polki.  I wtedy zaczęła się nasza największa tragedia!  Po przewiezieniu Maksia do Łodzi spadła nagle saturacja i synek zatrzymał się oddechowo 2 razy; był reanimowany i zaintubowany. Przewieziono go na OIOM dziecięcy gdzie spędził 3 tygodnie. Przez 10 dni lekarze nie byli w stanie zdiagnozować Maksia. Dopiero szereg różnych badań i konsylium lekarskie orzekło o Zespole Guillaina-Barrego. Podstępnej i rzadkiej chorobie, polineuropatii zapalnej. Zespół ten ma podłoże autoimmunologiczne, gdzie układ odpornościowy wyzwala szkodliwą odpowiedź w kierunku nerwów, przyczyniając się do ich postępującego niszczenia! Choroba rozwija się bardzo szybko, w ciągu kilku dni, tygodni — u Maksia to były godziny. Wobec braku poprawy stanu zdrowia zastosowano oczyszczanie osocza oraz wlewy dożylne immunoglobulin, aby zahamować aktywność niepożądanych autoprzeciwciał i zatrzymać reakcje zapalne. W wyniku podjętego leczenia następuje powolna poprawa stanu zdrowia. Obecnie Maksio jest od intubowany, oddycha samodzielnie i przebywa na oddziale neurologii dziecięcej w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki, gdzie jest nadal leczony. Choroba ta jest bardzo bolesna, a powrót do zdrowia jest długotrwałym procesem, w którym podstawą jest regularna rehabilitacja. To wymaga ogromnych środków finansowych, które potrzebne są już w tej chwili, aby Maksio mógł skupić się na regenerowaniu organizmu w procesie zdrowienia... Zwracamy się dziś do Ciebie z serdeczną prośbą, aby wspomóc Maksia w drodze powrotu do zdrowia. To wszystko stało się tak nagle...  Chcielibyśmy móc z nim wyjść na powietrze, znów beztrosko planować atrakcje wraz z rodzeństwem. Po prostu wrócić znów razem z nim do jego dzieciństwa!  Rodzice Maksia Joanna i Krzysztof 

25 685 zł
Sylwester Barcicki
Sylwester Barcicki , 70 lat

Kolejne choroby odbierały mi sprawność, ale wciąż się nie poddaję..

Przez tyle lat nie było mi łatwo w życiu. Kolejne diagnozy w końcu zaczęły mnie przygniatać i nie pozwoliły spojrzeć na przyszłość w jasnych barwach. Cukrzyca, nadciśnienie, ból kręgosłupa, niewydolność serca, a na końcu jeszcze udar… Straciłem zdrowie i możliwość normalnego funkcjonowania, a razem z nimi również nadzieję na jakąkolwiek poprawę. Czynności, które kiedyś wydawały mi się błahostką dziś są dla mnie nieosiągalne, zupełnie niemożliwe do wykonania. To świadomość, która przeraża mnie każdego dnia… Z powodu powikłań cukrzycowych i przebytego zakażenia straciłem nogę. W tym samym momencie moje życie właściwie się zatrzymało. Podjąłem walkę i od wielu lat staram się o jak największe postępy podczas rehabilitacji, ale wiele rzeczy wciąż mnie przerasta. Kiedy korzystam z aktualnej protezy, nie mogę jednocześnie używać rąk, ponieważ podpieram się na kulach. Coś udaje się, ale zawsze kosztem czegoś. Nie poddaję się jednak, bo wierzę, że moja praca i wysiłek, który wkładam w codzienną walkę w końcu przyniosą poprawę.  Od kiedy pamiętam starałem się być jak najbardziej samodzielny, dlatego teraz tak bardzo boli mnie myśl, że inne osoby muszą się mną opiekować i pomagać mi w prostych czynnościach. Aby móc sprawnie funkcjonować potrzebuję lepszej protezy, takiej, która zapewni mi stabilną i poprawną pozycję stojącą. Nigdy nie sądziłem, że moim największym marzeniem będzie to, by móc samodzielnie przygotować posiłek, wziąć kąpiel czy po prostu wyjść z domu, ale życie wystawiło mnie na tę potworną próbę i z całych sił staram się wszystkiemu sprostać.  Zakup specjalistycznej protezy przekracza moje możliwości finansowe i samodzielnie nie jestem w stanie uzbierać potrzebnej kwoty. Nie chcę jednak tracić szansy na samodzielność, dlatego bardzo Was proszę o pomoc. Wierzę, że dzięki wsparciu uda mi się wywalczyć lepsze jutro… Sylwester

25 421,00 zł ( 14,68% )
Brakuje: 147 707,00 zł
Julia Ochterska
Julia Ochterska , 7 lat

❗️Wyrwana z rąk śmierci, walczy o każdy dzień - pomóż Julce wygrać z nieludzkim bólem!

Nasze córeczki urodziły się miesiąc przed czasem. Julcia praktycznie nie żyła. Przyszła na świat w ciężkiej zamartwicy i nie oddychała. Lekarze cudem przywrócili jej bicie serca... Po 5 dniach otrzymaliśmy telefon, aby przyjechać i się z nią pożegnać. Nasze serca pękły... Tak zaczęła się nasza walka, która trwa do dziś... Walka o to każdy dzień życia maleństwa wyrwanego z rąk śmierci. Julcia nie siedzi samodzielnie, nie czworakuje, ani nie chodzi... Do tego doszły nam problemy z biodrami. Operacja musi odbyć się jak najszybciej! Inaczej Julcia skazana będzie na ciągłe cierpienie... Nie mogę już dłużej patrzeć na jej ból! Pomocy... Siostra bliźniaczka Julci, Polcia, urodziła się zdrowa. Julka nie miała tyle szczęścia... Myślałam, że umrze. Jej stan był tragiczny. Małe, bezbronne życie wisiało na włosku i w każdej chwili miało się skończyć. Przez kilka kolejnych tygodni balansowaliśmy z naszą córeczką na granicy, za którą czeka śmierć. Lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie. Po 50 dobach wyszliśmy ze szpitala prosto do hospicjum Gajusz. Lekarze określili jej stan jako paliatywny, hospicyjny. My się jednak nie poddawaliśmy. Skutki zamartwicy i niedotlenienia sprawiły, że Julka będzie do końca życia niepełnosprawna. Z każdym miesiącem dystans między dziewczynkami niestety się powiększa. Pola jest świetną terapeutką dla swojej o minutę starszej siostry i świata poza nią nie widzi. Wspólnymi zabawami motywuje Julkę do podejmowania wysiłku i jak najlepszego rozwoju. Niestety to jednak za mało... Chore ciało Julki jest jej najgorszym wrogiem... Córeczka ma Mózgowe Porażenie Dziecięce, sama nie siedzi, nie porusza się na czworakach, nie chodzi... Pola tymczasem skacze i biega, przemierzając świat na własnych nóżkach. Julcia jest zależna od naszej pomocy i wymaga specjalistycznej opieki... Do wszystkich dolegliwości córeczki doszły problemy z biodrami. Niestety podwichnięte biodra sprawiają Julci straszny ból! Operacja musi się odbyć jak najszybciej, by nie narażać Julci na dłuższe cierpienie... Bez niej nie ma szans, by Julcia zrobiła jakiekolwiek postępy. Po operacji konieczna będzie systematyczna rehabilitacja, którą zapewni nam instytut doktora Paley'a, w którym to Julcia ma przejść operację.  Niestety koszt operacji jest ogromny. Do tego dochodzi jeszcze koszt pobytu na miejscu w Warszawie. Na szczęście dzięki Wam już raz przekonaliśmy się, że dla ludzi o wielkich sercach nie ma rzeczy niemożliwych! Pierwsza zbiórka dla Julci zakończyła się sukcesem. Dziś bardzo wierzymy w to, że i tym razem pasek na zbiórce naszej córeczki zazieleni się dobrocią. Bardzo prosimy o pomoc, aby zaoszczędzić bólu naszemu maleństwu... Rodzice Julii 

25 030,00 zł ( 14,27% )
Brakuje: 150 355,00 zł
Julia Brzozowska
Julia Brzozowska , 3 latka

Oszukać przeznaczenie... Wspomóż walkę Julki o życie i zdrowie!

Julka urodziła się jako najmłodsza z rodzeństwa. Fakt, że jestem w ciąży, był dla nas sporym zaskoczeniem, jednak cieszyliśmy się, że nasza rodzina znów się powiększy. Czekaliśmy na narodziny małej księżniczki i wiedzieliśmy, że będzie naszym oczkiem w głowie. Dlatego to, co stało się później, tak bardzo złamało nam serca… Córeczka urodziła się w ciężkiej zamartwicy i niedotlenieniu. Jej stan fachowo określono jako encefalopatia niedotlenieniowo-niedokrwienna. Jest to trwałe uszkodzenie mózgu noworodka spowodowane niedoborem tlenu i ograniczonym przepływem krwi do mózgu w okresie okołoporodowym. Charakteryzuje się trudnościami z podjęciem i utrzymaniem własnego oddechu oraz obecnością od pierwszej doby życia zespołu neurologicznego pod postacią zaburzeń świadomości, obniżenia napięcia mięśniowego i drgawek. Julka otrzymała najpierw 2, a potem 4 punkty na 10 w skali Apgar… Lekarze od razu zdecydowali się na przewiezienie jej do szpitala Matki Polki w Łodzi. Tam była wielokrotnie intubowana oraz reanimowana. Jej stan był bardzo ciężki! Lekarze nie dawali jej żadnych szans… Sytuacja była na tyle tragiczna, że sugerowano nam odłączenie jej od respiratora!  Nie zgodziliśmy się na to. Nie mogliśmy. To nasza córeczka i chcieliśmy o nią walczyć, ratować ją do samego końca! I wtedy wydarzył się prawdziwy cud! Córeczka delikatnie chwyciła mnie za mały palec! To był znak. Od tego momentu jej stan powolutku zaczął się poprawiać. Ostatecznie spędziła miesiąc na Oddziale Neonatologi, gdzie przeszła operację usunięcia krwiaka z główki. Później trafiła na Oddział Dziecięcy szpitala w Skierniewicach. Tam uczyłyśmy się siebie nawzajem, a Julka każdego dnia pokazywała nam, że walczy, bo chce z nami być! Jej schorzenia wymagają specjalistycznego sprzętu, który jest bardzo kosztowny. Dlatego cieszyliśmy się, gdy po powrocie do domu udało nam się uzyskać pomoc Hospicjum, pod którego opieką byliśmy przez rok. Dzięki temu Julka miała możliwość korzystania z wielu udogodnień w swoim trudnym życiu, bez konieczności jeżdżenia po szpitalach. Przy ich wsparciu mieliśmy zapewnione leki, sprzęt medyczny, w tym sondy pokarmowe, przez które Julka musi być cały czas karmiona.  Oprócz tego córeczka miała zapewnioną rehabilitację, która jest jej niezbędna. To była dla nas niesamowita pomoc, za którą byliśmy bardzo wdzięczni!. Niestety nic nie trwa wiecznie i już dłużej nie są w stanie nam pomóc… Obecnie stoimy przed koniecznością zakupu bardzo drogiego sprzętu, niezbędnego do funkcjonowania Julki. Do tego leki, rehabilitacje, które wyczerpują nasze zasoby finansowe. Proszę, pomóż nam. Każda złotówka przekazana naszej Julce jest dla nas na wagę złota. Monika, mama

24 941,00 zł ( 78,14% )
Brakuje: 6 974,00 zł
Teresa Jędraszek
Teresa Jędraszek , 50 lat

NAGŁY UDAR odebrał dawne, szczęśliwe życie❗️Potrzebna pomoc❗️

To była zwyczajna sobota, nic nie wskazywało, że za chwilę wydarzy się taka tragedia. Mama gotowała obiad i nagle upadła na podłogę. Uratował ją 16-letni syn, który natychmiast zareagował. Zauważył, że mama nie mogła ścisnąć jego dłoni lewą ręką i miała niewyraźną mowę. Natychmiast wezwał pogotowie. 23 września 2023 roku nasza mama, z niezależnej, samodzielnej i twardo stąpającej po ziemi kobiety, stała się ciężko chorą, sparaliżowaną osobą. Tego dnia musiała stoczyć ostrą walkę o życie. Doznała udaru niedokrwiennego z obrzękiem mózgu. Nie udało się przeprowadzić zabiegu usunięcia zakrzepu, mama musiała przejść rozległy udar w warunkach szpitalnych.  Jeszcze w sobotę została przewieziona ze szpitala w Bełchatowie do Łodzi. Otworzyła jedno oko i coś niewyraźnie powiedziała. Była bardzo słaba… W tej chwili pękły nam serca. Chwilę później usłyszeliśmy od lekarza, że jej stan jest bardzo poważny, że teraz będzie przechodzić udar i nic się nie można z tym zrobić. Jej życie było zagrożone, a my czuliśmy, jak wali nam się świat. To był najgorszy czas naszego życia, lekarze codziennie powtarzali, że jest bardzo ciężko i mama walczy o swoje życie. Najgorszy był brak możliwości pomocy i czekanie na cud, że mama przeżyje i jakoś z tego wyjdzie. Tydzień po udarze obchodziła swoje 49. urodziny. Nie mogła zrozumieć, dlaczego w tak młodym wieku spotkała ją taka tragedia. To był dla niej wielki cios… Obrzęk mózgu w końcu zaczął ustępować. Mama borykała się z ogromną spastycznością, co było niepokojącym objawem, który negatywnie wpływał na możliwość rehabilitacji. Na szczęście, po ponad 2 tygodniach, spastyczność zaczęła ustępować i nastąpiła poprawa. Kończyny nie są już sztywne, można je rehabilitować. To ogromny postęp! Mama obecnie przebywa w szpitalu na oddziale rehabilitacyjnym. Ma niedowład lewej strony, wymaga długotrwałej rehabilitacji, żeby móc wrócić do samodzielności. Przed chorobą była bardzo pracowitą osobą, uwielbiała jeździć samochodem, była niezależna. Czuła się młodo, miała całe życie przed sobą. W wolnym czasie lubiła czytać. Chciała żyć na swoich zasadach i umiała być konsekwentna w celach, które sobie stawiała. Teraz z powodu choroby, jej marzeniem jest samodzielne wyjście na spacer. Pomóżcie naszej mamie poczuć się znowu niezależną, młodą kobietą. Czekają ją miesiące rehabilitacji, ale liczymy, ze dzięki wsparciu i jej silnemu charakterowi, znowu pokaże, jaką jest silną kobietą i znowu będzie mogła być niezależna. Serdecznie dziękujemy za każde, nawet najdrobniejsze wsparcie.  Córka Ewa z rodziną

24 830,00 zł ( 7,29% )
Brakuje: 315 766,00 zł