Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Patryk Kabziński
Patryk Kabziński , 23 lata

Potrzebne pilne leczenie stomatologiczne dla Patryka!

Prawie 19 lat cierpienia i codziennej walki. Życie pełne przerażającej niepewności. Skąd brać siłę? Kogo się poradzić? Patryk jest jednym z czwórki, a zarazem najstarszym  zmagającym się z duplikacją genu MECP2 chorym w Polsce. Jego ciało niszczy nie tylko choroba… Przyjmowane przez lata leki doszczętnie zniszczyły jego uzębienie. Na tego przeciwnika nie ma złotego środka, nie ma lekarstwa. Patryk zmaga się z rzadką przypadłością, którą jest duplikacja genu MECP2. Wywołała ona u Patryka szereg schorzeń, rujnujących jego zdrowie. Patryk jest niepełnosprawny intelektualnie, nie mówi i cierpi na zaburzenia chodu. Prześladują go też nawracające infekcje dróg oddechowych.  Jedynym sposobem na utrzymanie Patryka w dobrej formie jest rehabilitacja. Wykańczająca, bolesna rehabilitacja. Ta refundowana, to jedynie kropla w morzu potrzeb. Od lat Patryk korzysta z pomocy prywatnych ośrodków, których usługi są szalenie drogie. Jednym z objawów duplikacji genu MECP2 u niektórych chorych jest padaczka. Cierpi na nią również Patryk. Podczas jednego z ataków stracił trzy zęby. Leki, które przyjmuje Patryk osłabiły jego dziąsła, spowodowały liczne ubytki i stany zapalne. Niewiele zatem potrzeba, żeby stracił też resztę uzębienia. Jeśli leczenie stomatologiczne nie zostanie podjęte szybko, utraty zębów nie uda się już zatrzymać. Udało nam się znaleźć odpowiednią klinikę, która podejmie się wykonania zabiegów. Niestety leczenie nie jest refundowane, więc koszty są ogromne. Pierwszy zabieg Patryk ma już za sobą. Udało się go sfinansować dzięki pomocy anonimowego darczyńcy. Udało się wykonać tomografię komputerową, usuwanie kamienia nazębnego, piaskowanie, polerowanie i fluoryzację. Teraz czeka go najtrudniejsze - leczenie prawie wszystkich zębów! Konieczne będzie też zastosowanie kosztownej narkozy, bo bez niej Patryk nie wytrzyma trudów zabiegu. Patryk do urodzenia zmaga się z ciężką chorobą, która uniemożliwia mu normalne życie. Przez chorobę cierpi praktycznie każdy aspekt jego życia. Nasza codzienność to ciągła walka - o sprawność Patryka, o środki na rehabilitację, o zapewnienie mu godnych warunków życia. A przede wszystkim o to, żeby na jego ustach, pomimo przeciwności, gościł uśmiech. A Wy możecie sprawić, że uśmiech Patryka będzie nie tylko szczery, ale także piękny, bez ubytków. Bliscy Patryka     ____________________________ WIĘCEJ INFORMACJI O PATRYKU ____________________________ Obserwuj profil Patryka na FACEBOOKU Możesz wesprzeć Patryka przez LICYTACJE

33 754,00 zł ( 30,86% )
Brakuje: 75 608,00 zł
Sebastian Orzechowski
Sebastian Orzechowski , 39 lat

By zwykła codzienność nie była tak dużym wyzwaniem...

Osiem lat. Przez tyle czasu, byłem sprawnym człowiekiem. Dzieckiem, które o nic nie musiało się martwić. Chłopcem, który idzie na boisko, wiedząc, że czekają na niego koledzy, aby pograć w piłkę lub wspólnie pobawić się na placu zabaw. To były piękne lata beztroski. Teraz mam córeczkę, dla której zrobię wszystko. Bardzo bym chciał, żeby jej przyszłość była wspaniała, żeby wiedziała, że w każdej sytuacji może na mnie liczyć.  Cała moja historia z chorobą zaczęła się niewinnie - od chodzenia na palcach w wieku 8 lat. Tak mi było wygodnie, w pewnym momencie zacząłem chodzić i biegać w ten sposób, bez zastanawiania się, że nie stawiam kroków całą stopą. Szczerze mówiąc, nie myślałem, że może to zwiastować jakiekolwiek problemy. Z roku na rok moje mięśnie stawały się słabsze. Mięśnie pasa biodrowego, później barkowego przestawały prawidłowo funkcjonować… Czułem się coraz gorzej. Najprostsze czynności stawały się ogromnym wyzwaniem. Rodzice pojechali ze mną specjalistów i wtedy dowiedziałem się o chorobie.  Wciąż wierzę w to, że diagnoza nie musi być wyrokiem. Mam na imię Sebastian, mam 36 lat i choruję na dystrofię mięśniową LGMD2A.  Mam cudowną żonę i uroczą córeczkę. Dla nich zrobię wszystko, co tylko się da, aby zatrzymać postępy choroby. Przemieszczam się na wózku inwalidzkim. Nauczyłem się, że jest on moimi nogami, ale nie chcę dopuścić do tego, by dystrofia odebrała mi jeszcze więcej. W maju przeszedłem terapię komórkami macierzystymi. Teraz czeka mnie intensywna rehabilitacja, która mam nadzieję, sprawi, że będę mógł zrezygnować z wózka i wstanę na nogi o własnych siłach.  Na co dzień zajmuję się księgowością w warsztacie samochodowym. Motoryzacja od zawsze była moją pasją. Niestety, mimo że bardzo bym chciał, nie mogę podjąć się żadnej nowej pracy. Pozostała mi tylko praca biurowa.  W każdej sytuacji chcę być wsparciem dla mojej rodziny. Pierwszy krok wykonany - terapia komórkami macierzystymi. Teraz pozostała mi rehabilitacja. Miałem już kilkadziesiąt spotkań z fizjoterapeutą. Czuję się po nich bardzo dobrze i powoli zaczynam widzieć rezultaty. Niestety, koszty terapii, a także dalszej rehabilitacji są naprawdę duże, dlatego z całego serca proszę o wsparcie, dzięki któremu mogę zatrzymać chorobę. Chcę być silniejszy, dla siebie i dla rodziny - by zwykła codzienność nie była tak dużym wyzwaniem. Sebastian

33 703,00 zł ( 68,57% )
Brakuje: 15 446,00 zł
Ewa Zielińska
Ewa Zielińska , 3 latka

Ewcia walczy z wcześniactwem❗️Pomóż❗️

Ewa – to imię naszej wymarzonej i upragnionej córeczki. Szczęście z oczekiwania  przerwał nieoczekiwany, ratujący życie poród w 31 tygodniu ciąży.  Wcześniactwo ku naszej rozpaczy nie jest łaskawe dla Ewuni. Córeczka ma już roczek, a nadal nie wyraża chęci do aktywności typu raczkowanie, przemieszczanie się, nie siada. Od samego początku zmagamy się ze wzmożonym napięciem mięśniowym, a co za tym idzie, słabymi mięśniami w tułowiu. To jest największy problem, który hamuje kolejne aktywności.   Coraz bardziej u Ewci zauważalne jest opóźnienie rozwoju fizycznego. Ujawniła się spastyka, szczególnie prawej ręki. Ma również zeza zbieżnego. Przez te wszystkie choroby i zaburzenia nasza córeczka posiada orzeczenie o niepełnosprawności. Psychicznie rozwija się dobrze i jest radosnym, ciekawym świata dzieckiem, ale musimy pomóc jej w tym fizycznym rozwoju. Wiemy, że Ewa naprawdę ma szanse nadrobić braki i rozwijać się jak inne dzieci. Ostro działamy z rehabilitacją. Postępy są widoczne, jednak następują one bardzo powoli. Choć niecierpliwimy się, ciało potrzebuje sporo czasu na naukę i wzmocnienie. Pomocy dla córeczki szukaliśmy wszędzie. Obecnie rehabilitowana jest u dwóch fizjoterapeutów. Godzinna rehabilitacja ok. 150 zł. Bardzo chcielibyśmy jechać na prywatny turnus rehabilitacyjny, który dzięki intensywności i codziennych, kilkugodzinnych ćwiczeń, jeszcze bardziej pomoże naszej córeczce. Koszt wizyty u specjalisty od zeza to 300 zł. Prosimy o pomoc, ponieważ budżet domowy zaczyna się sypać…  Ewka od września pionizowana jest w ortezach. Naszym celem jest nauka chodu. Fizjoterapeuta dokładnie wytłumaczył, że jeśli dziecko pobudzane do przewracania na brzuszek, raczkowania, siadania, nie robi tego, przechodzimy w ćwiczeniach do pozycji wyższych, czyli stanie, chodzenie.  Ewa jest radosna i ciekawa świata. Walczymy o to, aby była zdrowa i mogła cieszyć się życiem jak inne dzieci. Każda przekazana przez Ciebie złotówka jest ogromną pomocą. Dzięki Tobie Ewcia ma szansę się rozwijać. Dziękujemy! Beata i Artur, rodzice 🎦 Zobacz filmik

33 347 zł
Krzyś Przybylski
Krzyś Przybylski , 11 lat

4 x Dycha dla Krzycha – zbieramy razem na Kolorowe Turnusy!

Mimo że Krzyś to uśmiechnięty dziesięciolatek, autyzm zamyka go w swoim świecie, a my chcemy zrobić wszystko, żeby w jak największym stopniu dzielić z nim nasz wspaniały świat. To nie jest proste zadanie, dlatego zbieramy drużynę do zadań specjalnych. Liczymy na Was! Walczymy już od ładnych kilku lat, ale jesteśmy też świadomi, że autyzm to stan „na zawsze” i tylko nasza ciężka i niestety kosztowna praca, może pomóc Krzysiowi w usamodzielnianiu się na tyle, na ile to tylko możliwe. Jesteśmy gotowi na każdą walkę.   Jednak bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie zapewnić Krzysiowi tyle wsparcia, ile byśmy chcieli i tyle ile nasz mały człowiek  potrzebuje... Turnusy terapeutyczne, to cel naszej zbiórki. Chcielibyśmy, aby Krzyś mógł w nich aktywnie i REGULARNIE uczestniczyć, bo w połączeniu z codzienną terapią, są krokami milowym w jego rozwoju. Wiemy, że to działa! Całą resztę staramy się zająć, ale na turnusy zaczyna jednak brakować w budżecie... Autyzmu nie widać, ale to nasze życie i nasza codzienność. Sporo czasu zajęło nam nauczenie się funkcjonowanie z autyzmem w tle, na tyle dobrze, żeby nasze życie wyglądało w miarę normalnie. Krzyś zmaga się wieloma sprzężeniami – chorobami towarzyszącymi i uwierzcie nie jest to łatwe. Ani dla niego, ani dla nas. Jest dzieckiem niemówiącym, które nie odczuwa potrzeby komunikacji. Pojawiają się pojedyncze słowa, ale przed nami jeszcze wiele pracy i tak naprawdę nie wiemy, czy ta mowa się pojawi.  Ma wybiórczość pokarmową, jedzenie napadowe i ogromną nadwrażliwość sensoryczną (ma bardzo wyczulony węch). Każdy posiłek zaczyna od powąchania i jeśli coś nie zagra, nie ma możliwości, żeby zjadł. Dużo pracujemy także nad emocjami, bo każdy pobyt w nowym miejscu, to wyzwanie.  Na co dzień Krzyś uczęszcza do szkoły specjalnej, chodzi do niej z radością i uśmiechem. Po szkole ma dodatkowe zajęcia: logopedię, hipoterapię, terapię psychologiczną, terapię pedagogiczną, terapię integracji sensorycznej, zajęcia na basenie.  Wiele potrzeb naszego dziecka zaspokajamy własnymi siłami, szanując każdą złotówkę. Jednak koszt turnusów rehabilitacyjnych przerósł nasze możliwości finansowe. Regularny udział w takiej skoncentrowanej formie terapii, to dla Krzysia najlepsza forma wspomagania! Każda, podarowana Krzysiowi złotówka, to inwestycja w fantastycznego młodego człowieka, który każdemu dookoła daje mnóstwo dobrej energii i uśmiechu. Wierzymy, że dobro wraca! Rodzice Krzysia Dycha dla Krzycha - licytacje

33 335,00 zł ( 78,33% )
Brakuje: 9 219,00 zł
Antoś i Antosia Koleśnikow
Antoś i Antosia Koleśnikow , 2 latka

By trudny start nie odebrał szans na życie i zdrowie... Pomóż rodzeństwu!

Antoś jest naszym wymarzonym synkiem... Tak bardzo chcieliśmy mieć chłopca. Dwie nasze córeczki z ogromną niecierpliwością czekały na braciszka. Kiedy się udało, kiedy się dowiedzieliśmy, że na świecie pojawi się nasz synek, byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Nikt nie spodziewał się, że ta bańka szczęścia niedługo pryśnie i oboje naszych dzieci będą walczyć o swoją przyszłość. W 27. tygodniu ciąży trafiłam do szpitala z ostrym bólem brzucha... Bałam się, że coś jest nie tak - do terminu planowanego porodu zostały jeszcze niemal 3 miesiące... Niestety, okazało się, że nie można dłużej czekać. Lekarze podjęli decyzję o natychmiastowej operacji, żeby ratować naszego maluszka... Antoś urodził się więc w 27. tygodniu przez cesarskie cięcie. Był malutką kruszynką, zbyt słabą, by nawet płakać... Od razu trafił pod respirator i zaczął walkę o oddech, o życie, o każdą godzinę... Synek jest skrajnym wcześniakiem. Tak nazywa się dzieci, urodzone przed 32. tygodniem ciąży... Dzieci, obarczone często wadami, bo ich narządy nie zdążyły się jeszcze wykształcić, nie potrafią samodzielnie pracować... Niestety tak jest w przypadku Antosia. Synek ma wadę serca, nerek i krwiaka w główce... Myśleliśmy, że po narodzinach naszego synka szybko wrócimy z nim do domu, że będziemy mogli cieszyć się sobą... Że codziennie Antoś będzie zdobywać nowe umiejętności. Niestety synek leży w szpitalu, podłączony do respiratora... Jest w bardzo ciężkim stanie, a nasze serce łamią się, gdy widzimy, jak walczy... Z powodu bardzo kiepskich prób nerkowych nie można mu podać leku na serduszko, została operacja. Lekarze podejmą się jej, gdy tylko wyleczą infekcje. Niestety Antoś ma bardzo kiepską odporność i co chwilę choruje, co dodatkowo osłabia jego stan... Jego siostra Antosia to dziewczynka z charakterem, rezolutna 3latka. Uparta i stanowcza. Wszędzie jej pełno, ale przychodzą takie dni, jakby Tosi nie było... początkowo zdarzało się to nocą, po jakimś czasie nawet i w dzień zaczęło ja to bardzo drażnić. Od kilku tygodni borykamy się z krwawieniami z nosa, poszliśmy do lekarza, jedne badania, później kolejne aż w końcu prywatna wizyta u hematologa. Badania ogólne, sprawdzanie skóry i krótka, ale konkretna rozpiska z pilnymi skierowaniami. Terminy są naprawdę szybko, wyznaczone hematologa i kolejne badania mamy 12 marca, laryngologa mamy 19 marca. Kiedy Antosia słyszy o wizycie u lekarza, wpada szał, płacz, bo wie, że to kolejne kłucia w rączkę. Niestety, ostatnie wizyty były dla niej szczególnie stresujące i potrzebowała zdecydowanie więcej uwagi w dzień jak i w nocy. Córka obecnie musi przyjmować już leki.  Czekamy na to, aż będzie lepiej... Aż stan naszego synka się poprawi, aż Antosia będzie mogła cieszyć się zdrowiem. Już dziś wiemy, że dzieci będą musiały być pod opieką wielu specjalistów. Tylko kosztowna rehabilitacja i dalsze leczenie jest szansą na rozwój, na to, aby Antoś mógł w przyszłości dorównać swoim rówieśnikom. Każdy rodzic marzy, aby jego dziecko było piękne, uśmiechnięte, cieszyło się z życia i przede wszystkim było zdrowe... My nie jesteśmy inni, również pragniemy dla naszych maluchów tylko i wyłącznie tego... Dlatego już dziś prosimy Was o choćby złotówkę. Sami zrobiliśmy już, co mogliśmy, mając Was, możemy dać im lepsze jutro... Rodzice

32 376 zł
Elżbieta Tomczyk
Elżbieta Tomczyk , 66 lat

Walczę z rakiem! Dłużej już nie dam rady, dlatego błagam o pomoc!

Jestem Ela. Mam 64 lata. Jestem żoną fantastycznego i kochającego mężczyzny i mamą dwóch dorosłych pięknych dziewczyn. Chcę z nimi być jak najdłużej. Chcę żyć z całych sił, bo świat jest taki piękny! Pomóżcie mi - proszę. Całe życie zawodowe spędziłam trzymając w ramionach nowo narodzone dzieci, opiekując się nimi na oddziale noworodków w Sieradzu jako pielęgniarka, doglądając nocami i dniami by zdrowo i radośnie wchodziły w życie, były rozkoszą swoich rodziców. Do dziś czuję wdzięczność i życzliwość osób, z którymi pracowałam.  Rozumiecie teraz, jak bardzo porywa mnie życie? Dlatego proszę Was o ratunek! Za moim uśmiechem kryje się jedenaście lat walki z rakiem, której towarzyszy lęk, przerażenie, złość, rozczarowanie, cierpienie. Ale także wiara i nadzieja w dobroć ludzi, którzy wesprą mnie finansowo,  bym mogła łagodzić ból choroby rehabilitacją i leczeniem nierefundowanym i bym mogła znów chodzić, bo teraz jestem na wózku... Oto historia mojej choroby:  W 2011 roku wykryto u mnie mięśniakomięsaka gładkokomórkowego pleomorficznego krezki jelita. Po operacji usunięcia guza w czerwcu 2011, przez kilka miesięcy otrzymywałam chemioterapię adjuwantową, a następnie wróciłam do pracy w szpitalu.  W 2014 pojawił się przerzut w wątrobie, co oznaczało kolejną operację i chemioterapię.  W 2018 zidentyfikowano kolejne przerzuty do kręgosłupa i płuc. Otrzymałam kolejną chemioterapię i radioterapię. Z uwagi na dalszą progresję choroby w płucach, kręgosłupie i wątrobie zmieniono terapię na II linię leczenia choroby rozsianej za pomocą specjalistycznego leku. Jednak i to leczenie nie dało spodziewanych rezultatów. Od początku lutego 2021 roku podjęłam kolejne leczenie, jednak ten lek wywoływał bardzo dużą toksyczność wątroby i został odstawiony przez lekarza prowadzącego.  Czerwiec 2021 był dla mnie przerażający – zmiany nowotworowe w kręgosłupie nasiliły się do tego stopnia, że utraciłam władzę w nogach. Ból i cierpienie jest na tyle duże, że trudno mi się poruszać nawet na wózku i jestem całkowicie uzależniona od osób trzecich.  19 lipca 2021 przeszłam operację usunięcia części nowotworu przy kręgosłupie w Narodowym Instytucie Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Operacja nie dała spodziewanych rezultatów: odciążenia kręgosłupa i powrotu do możliwości chodzenia.  Ale ja wierzę, że na zdrowie składają się też te „nadprzyrodzone” siły, zbudowane z ludzkiej życzliwości, pomocy, kochającej rodziny, przyjaciół, cudownych sąsiadów – wstanę, będę jeszcze pielęgnować z mężem nasz ukochany ogródek  mamy oboje na tym punkcie fioła, a z córkami wypiję  w nim kawę w upalne lato. Tylko pomóżcie mi proszę przetrwać ten proces powrotu do zdrowia. Leczenie i rehabilitacja są bardzo kosztowne i przekraczają moje możliwości finansowe. Zbiórka pieniędzy pomogłaby w leczeniu. Bardzo proszę Was o pomoc!  

32 282 zł
Kacper Ścierwicki
Kacper Ścierwicki , 18 lat

Kacper miał udar w wieku 16 lat... Do dziś walczy z jego skutkami!

Jednego dnia masz w domu zdrowe, pełne energii, wysportowane dziecko, które coraz częściej snuje swoje plany na przyszłość. Następnego zamartwiasz się, czy przeżyje, czy się obudzi i czy powiesz jak bardzo je kochasz...  12 lutego 2022 roku nasz syn Kacper doznał udaru niedokrwiennego mózgu! Choroba spadła na nas zupełnie niespodziewanie... Przecież udar kojarzy się przede wszystkimi z dorosłymi i starszymi osobami.  Zdrowy, wysportowany chłopak, piłkarz, nagle trafił w ciężkim stanie do szpitala. Najpierw OIOM, śpiączka farmakologiczna, walka o życie. To były dwa najdłuższe tygodnie w naszym życiu. Wypełnione ciągłą, niekończącą się niepewnością. Potem długi pobyt na oddziale neurologicznym, gdzie lekarze zdiagnozowali całkowite porażanie lewej strony ciała Kacpra... Walka naszego synka trwa do dziś. Kacper jest już w znacznie lepszym stanie. Mówi i chodzi z lekką pomocą, pociągając nogą. Najgorzej sytuacja wygląda z ręką. Niestety noga i twarz również wymagają rehabilitacji. Mimo iż Kacper posiada orzeczenie o niepełnosprawności, to i tak czekamy, a czas gra na naszą niekorzyść.  Uzyskanie terminu na rehabilitację z funduszu wiąże się z oczekiwaniem, nawet kilkuletnim. A w sytuacji mojego syna bardzo liczy się czas. Chcielibyśmy zapewnić mu jak najlepszą rehabilitację, dostępną od teraz, od zaraz. Prywatnie jednak wiąże się to z olbrzymimi kosztami. Dodatkowo biorąc pod uwagę, że nie jest to kwestia jednorazowego turnusu, na taką rehabilitację potrzeba dużo pieniędzy. Kacper ma szansę na odzyskanie sprawności, ale potrzebuje szybko dobrej neurologicznej rehabilitacji. Prosimy, pomóż nam ją zapewnić! Syn ma dopiero 16 lat, całe życie przed sobą! Musi wrócić do sprawności! Rodzice Kacpra

31 153 zł
Bogdan Idzik
13 dni do końca
Bogdan Idzik , 62 lata

Jedna noc zmieniła całe życie Bogdana. Proszę – pomóż!

Znamy się z Bogdanem 40 lat. To wspaniały i kochający mąż i ojciec. Najlepszy przyjaciel… Tym bardziej ciężko mi zrozumieć, że całe życie ukochanego, ale też naszej rodziny, zmieniło się w jedną noc. Dlatego teraz jestem tu, pisząc te słowa z nadzieją, że po przeczytaniu mojego apelu wesprzesz te niesamowicie trudną walkę o powrót do normalnego życia…  17 czerwca 2022 podczas urodzin przyjaciela, u męża doszło do rozległego udaru mózgu. Po całonocnej walce lekarzy o jego życie ostatecznie badania wykazały rozległe ognisko niedokrwienne w lewej półkuli mózgu z cechami obrzęku. Bogdan po tygodniu wybudził się ze śpiączki, jednak rozległa afazja mieszana, jak i masywny niedowład kończyn prawych do dzisiaj nie pozwalają na samodzielne funkcjonowanie. Bogdan obecnie pomimo miesięcy rehabilitacji, nie chodzi i nie mówi, ma sparaliżowaną prawą rękę i nogę. Dlatego teraz oprócz opieki, którą mu zapewniam 24 godziny na dobę, chciałabym ofiarować mu najlepszą rehabilitację, która pomoże w powrocie do sprawności i zdrowia. Z uwagi na fakt, że Bogdan prowadził własną jednoosobową działalność gospodarczą, ze względu na jego chorobę nasze możliwości finansowe zostały mocno ograniczone.  Ze łzami w oczach oglądam wspólne zdjęcia… Wspominam czas, w którym oboje byliśmy szczęśliwi, pełni życia. W głowie nie pojawiała się myśl o chorobie, utracie sprawności i dotychczasowych umiejętności. To wszystko stało się tak nagle, szybko, bez uprzedzenia…  Mimo trudów dnia codziennego chcemy walczyć ile sił. By to, co zniknęło, zostało nam oddane. Bogdan zasługuje na wszystko, co najlepsze… Proszę, dajmy mu razem tę szansę. Kochająca żona i córka.

31 029,00 zł ( 23,6% )
Brakuje: 100 418,00 zł
Monika Halamus
Pilne!
4 dni do końca
Monika Halamus , 42 lata

❗️Samotna matka w starciu z nowotworem - ratujmy życie Moniki!

Mam na imię Monika. Jestem mamą, samotnie wychowującą 3,5-letniego syna Wojtusia. Bałam się bólu, choroby, ale teraz wiem, że to nie one są najgorsze... Najgorszy jest właśnie strach. Co się stanie, jeśli przegram z nowotworem? Jeśli mnie zabraknie? Kto wtedy zajmie się moim synkiem...? Czy Wojtusia czeka życie bez mamy? Rok 2017 okazał się przełomowy w moim życiu... Z jednej strony był najpiękniejszy - zostałam mamą! Urodziłam synka, który nadał życiu wyższy cel, większy sens... Moje życie stało się wspaniałe, pełniejsze. A potem dowiedziałam się, że mogę je stracić... Że jestem chora, śmiertelnie. Pojawienie się Wojtusia i szczęście, jakie czułam, okrutny los postanowił zrównoważyć chorobą nowotworową i rozpaczą... Beztroską radość z macierzyństwa zabrał mi paraliżujący strach. Chłoniak Hodgina... Rzadki nowotwór krwi, atakujący głównie osoby młode, w trzeciej dekadzie życia... Osoby takie jak ja. Najpierw atakuje węzły chłonne, a potem często daje przerzuty. Choroba nie mogła wybrać gorszego momentu... Właśnie zostałam mamą, byłam potrzebna Wojtusiowi! Często wyobrażałam sobie początek moje macierzyństwa, ale w najgorszych koszmarach nie sądziłam, że jego scenerią będzie oddział onkologii... Że w ramionach, zamiast ukochanego dziecka, będę mieć rurki, prowadzące do kroplówki z sączącą się chemią... Okrutna diagnoza przewróciła moje życie do góry nogami. Lustrzanym odbiciem choroby jest samotność i tęsknota... Nie ból, ale rozłąka z synkiem jest w chorowaniu najgorsza. I strach, bo nowotwór nie odpuszcza... Chemioterapia nie przyniosła oczekiwanego rezultatu, autoprzeszczep szpiku też zawiódł. Zamiast nadziei przyszedł strach, jeszcze gorszy niż przedtem... Od narodzin Wojtusia trwa moja walka z chorobą, walka na śmierć i życie. Po nieudanym przeszczepie czekało mnie znów kolejne pół roku leczenia i chemia, przygotowująca do kolejnego przeszczepu. Szczęście w nieszczęściu, że znalazł się dawca... 8 czerwca 2020 przeszłam kolejny przeszczep. Po miesiącu w izolacji wreszcie wróciłam do domu, do synka. Jednak na tym moja walka o życie się nie kończy... Przyjmuję leki, które mają zapobiec odrzuceniu przeszczepu. Cały czas jeżdżę na konsultacje i badania, co generuje ogromne koszty. Koszty, których sama nie jestem już w stanie ponosić, utrzymuję się jedynie z renty chorobowej w wysokości 1247 zł miesięcznie, a mam jeszcze malutkie dziecko... Proszę Cię, pomóż mi! Tak bardzo potrzebuję wsparcia, by raz na zawsze pozbyć się nowotworu... Mam synka, jestem mamą, chcę żyć. Błagam - uratuj mnie. Monika

30 981 zł