Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Monika Stolarczyk
Monika Stolarczyk , 33 lata

Walczę z chorobą, która zabiera mi sprawność. Pomóż!

Od kilku miesięcy codziennie rano zadaję sobie pytanie: czy będę w stanie sama wstać z łóżka? Czy będę w stanie coś zjeść? Czy będę w stanie samodzielnie się ubrać? Choroba zaatakowała nagle. Niemalże z dnia na dzień moje dłonie opuchły i nie byłam w stanie wykonać żadnej codziennej czynności.  Spełnił się jeden z najgorszych koszmarów, jaki mogłam sobie wyobrazić – niemożność używania rąk. Rozpoczęłam maraton po gabinetach lekarskich. Po kilku miesiącach okazało się, że choruje na nieokreślone zapalenie wielostawowe. Przede mną dalsza diagnostyka i kolejne wizyty u specjalistów. Obecnie jestem w trakcie leczenia zastrzykami i sterydem. Leki zadziałały na tyle, że znów mogę chodzić, a sprawność dłoni troszeczkę się poprawiła. Ból jest mniejszy, ale nigdy nie znika… Wyniki rezonansu są jednoznaczne – choroba zdążyła wyrządzić szkody. W lewej dłoni pojawiły się wysięki w stawach, uszkodzenie chrząstki trójkątnej. Przede mną diagnostyka stawów kolana. Niestety, choroba jest na tyle nieprzewidywalna, że nie da się jednoznacznie określić jakiego leczenia będę w najbliższej przyszłości potrzebować. Pewne jest jednak, że wymagam systematycznej rehabilitacji obu dłoni, a dokładniej nadgarstków, ponieważ stan zapalny przeniósł się symetrycznie na drugą rękę. Pierwsze dostępne terminy na NFZ są dopiero za 7 miesięcy… Pracuję nieprzerwanie od 21. roku życia. Od kilku miesięcy nie jestem w stanie normalnie funkcjonować i przebywam na zwolnieniu lekarskim. Wierzę, że rehabilitacja w połączeniu z leczeniem, które otrzymuje, pozwoli mi wrócić do pracy.  Obecnie nie stać mnie na opłacenie terapii, dlatego zwracam się do Was z ogromną próbą o wsparcie. Jest mi niezmiernie trudno zwrócić się do Was o pomoc. Błagam, pomóżcie mi opłacić rehabilitację i wrócić do normalnego życia.  Monika

1 012,00 zł ( 27,17% )
Brakuje: 2 712,00 zł
Aneta Świeca
Aneta Świeca , 48 lat

Nieszczęśliwy wypadek doprowadził do amputacji nogi! Pomocy!

W 1982 roku uległam wypadkowi, który pozbawił mnie nogi. Pomimo ciężkich chwil i trudności udało mi się przetrwać i funkcjonować dzięki protezie, którą noszę na lewej nodze. Niestety, po 15 latach użytkowania, moja obecna proteza uległa znacznemu zużyciu i potrzebuje pilnej wymiany. Koszt nowej protezy podudzia lewej nogi wyceniony przez protetyka, wynosi aż 95 900 złotych. Jest to suma, której niestety nie jestem w stanie pokryć ze względu na naszą trudną sytuację finansową. 13 lat temu mój mąż zginął w wypadku i od tamtego momentu samotnie wychowuję naszą córkę. Sprawia to, że nasza sytuacja finansowa jest niezwykle trudna, ponieważ muszę radzić sobie z ograniczonymi środkami, które otrzymujemy z renty. Pomimo tych trudności, angażuję się w wolontariat jako wychowawca na koloniach, prowadząc zajęcia sportowe dla dzieci. Jedynie dzięki protezie mogę być samodzielna, dlatego jest ona tak ważna dla mojego codziennego funkcjonowania.  Bardzo proszę o Wasze wsparcie w tej trudnej dla mnie sytuacji. Każda wpłata jest dla mnie ogromną ulgą i krokiem w stronę poprawy jakości życia – zakupu protezy. Z całego serca dziękuję za każdą okazaną pomoc. Aneta

1 035,00 zł ( 1,01% )
Brakuje: 100 987,00 zł
Maja Gorzula
Maja Gorzula , 5 lat

PILNE❗️ Powstrzymaj ból bezradności!

Dzieci takie jak Maja rodzą się bardzo rzadko, bo 1 na 40 tysięcy urodzeń. Rocznie w Polsce takich dzieci rodzi się zaledwie kilkoro. Przyczyna powstania wady jest nieznana i mogła przytrafić się każdemu, mi, Tobie lub komuś z Twojej rodziny… Ból i łzy złości, kiedy Maja kolejny raz bezradnie upada na twarz... To, co w życiu dziecka powinno być radością, dla naszej córeczki stało się barierą nie do pokonania! Jedna nóżka Mai jest krótsza o 7 cm! Wyobrażasz sobie taką różnicę?! Dzieci w jej wieku już samodzielnie chodzą, a nasza córeczka nie daje rady, przewraca się, płacze. Jej cierpienie rozdziera nam serca! Kość strzałkowa jest znacznie skrócona, przez co stopa nie jest stabilna, wygina się w każdą stronę. To prowadzi do koślawości i problemów z utrzymaniem równowagi.  Każdy przyszły rodzic, czekający na przyjście na świat swojego dziecka, jest przekonany, że to właśnie jego maleństwo będzie w pełni zdrowe i  sprawne, że za chwile zabierze je do domu, a świat od tego dnia będzie wypełniony miłością i szczęściem! Wiadomość o chorobie córeczki spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Maja urodziła się w dzień ojca, jako najwspanialszy prezent dla swoich rodziców.  Jest to bardzo rzadka wad wrodzona polegająca na niedorozwoju kości udowej, jak również wielopłaszczyznowej deformacji stawu biodrowego. W przypadku Mai mamy również do czynienia z mocno wygiętą kością udową, którą operacyjne trzeba wyprostować. Aktualnie nóżka lewa Mai jest o 4 cm krótsza od zdrowej, jednak zawsze już kość udowa będzie rosła wolniej, a co za tym idzie, nieleczony skrót nóżki w wieku nastoletnim wyniósłby około 20 cm!  Maja musi przejść serię ciężkich i bolesnych operacji oraz kilkukrotne wydłużanie nóżki specjalnymi aparatami oraz wieloletnią, ciągłą rehabilitację, żeby mogła w dorosłym życiu ciszyć się równymi nogami. Przeprowadzenie tych operacji sprawi, że w wieku kilkunastu lat Maja będzie już w pełni zdrowym i całkowicie sprawnym dzieckiem. Jedyną szansą na całkowite wyleczenie okazała się operacja u najlepszego lekarza na świecie dr. Paleya z Florydy, który ratuje dzieci takie jak Maja od amputacji nóżek! Zakwalifikował Maję do operacji stawu biodrowego i kolanowego. Operacje i rehabilitacja to ogromny koszt. Wiemy, że sami nie damy rady uzbierać wystarczających środków na pokrycie tych kosztów. My, jako rodzice prosimy o pomoc w zebraniu potrzebnych pieniążków, bo chociaż kwoty są ogromne, to one są jedyną przeszkodą do normalnego funkcjonowania naszej córki. Jesteśmy pełni nadziei i bardzo liczmy na wsparcie, w każdej formie. Jeżeli możecie pomóc nam sprawić, żeby Maja była zdrowa, to prosimy - zróbcie to dla niej, bo przecież Każdy rodzic chce patrzeć, jak jego dziecko chodzi, biega, jeździ na rowerze czy skacze na trampolinie. Chociaż naszym obowiązkiem, jako rodziców jest zebranie na leczenie córki, to największą walkę będzie musiała stoczyć Maja. Przez większość swojego życia będzie musiała stawać ramie w ramię z bólem, cierpieniem, nieustającą rehabilitacją, brakiem normalnego dzieciństwa i spojrzeniami innych. Ale wierzymy, że pewnego dnia powie do nas, że wszystkie te doświadczenia były warte tego, że teraz ma zdrowe, równe nogi! Z góry dziękujemy za wszystkie wpłaty. Zdrowa Maja będzie nam codziennie przypominać, o tym, jak bardzo wdzięczni jesteśmy każdemu z darczyńców, każdemu z Was! Rodzice Mai

42 353,00 zł ( 66,35% )
Brakuje: 21 477,00 zł
Franek Miksa
Pilne!
Franek Miksa , 7 lat

Tym razem nowotwór też nas nie pokona❗️Pomóż nam walczyć o zdrowie Frania❗️

Rodzice zawsze martwią się o swoje dziecko. Boją się czy będzie zdrowe, czy sobie poradzi i nie zrobi krzywdy… Nasze zmartwienia dotyczące Frania osiągnęły jednak skalę, jakiej się nie spodziewaliśmy. Boimy się każdego dnia o jego życie…  Franio zaczął mieć dość nietypowe objawy. Wychyloną głowę, złą postawę, zaburzenia równowagi aż po niedowład połowy ciała. Droga w szpitalu była wręcz lawinowa… Pierwszy rezonans dał nam już odpowiedź — nowotwór. Wszystko działo się bardzo szybko, w zatrważającym tempie.   Franio trafił na blok operacyjny. W ogromnym strachu czekaliśmy 6 godzin na wieści o powodzeniu. Operacja wycięcia guza zabrała mu sprawność i normalne życie. Wiele miesięcy trwał powrót do odpowiedniego funkcjonowania. Marzyliśmy, by ten koszmar nie wrócił. Niestety, operacja dotyczyła rdzenia kręgowego. Wiedzieliśmy, że objawy, ból, pamięć o zabiegu będzie nam o sobie przypominała. I to się sprawdziło. Guz wrócił po roku. W tym samym miejscu… Wycięcie i ta sama operacja nie będzie już jedynym rozwiązaniem. Podjęliśmy się jej, ale czekamy na kolejne kroki, a są nimi te najstraszniejsze dla nas. LECZENIE ONKOLOGICZNE.  Franek jest małym bohaterem. Dużo rozumie, szybko się regeneruje, ale jego życie nie jest już takie same. Zupełnie tego po nim nie widać, ale ma orzeczenie o niepełnosprawności — często traci równowagę, ciężko mu biegać, bawić się w tempie innych dzieci.  Pęka nam serce, bo chcielibyśmy dla niego innego dzieciństwa. Franio mówiący świadomie ‚‚mam raka” kruszy nasze serca. Nasz synek bardzo szybko dojrzał — marzymy, by zwrócić mu dzieciństwo.  Chcemy zapewnić mu leczenie, rehabilitacje, dojazdy i potrzebne leki oraz środki — chcemy chronić tego małego człowieka! Pomożesz nam?  Rodzice    

20 487 zł
Sławomir Zagóra
Sławomir Zagóra , 55 lat

By móc opuścić cztery ściany, bez obaw, że nie zdążę wrócić na czas...

Mam na imię Sławek. W zeszłym roku skończyłem 51 lat. Niestety na co dzień muszę zmagać się z chorobą, która utrudnia i ogranicza moje życie. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że historii takich, jak moja jest mnóstwo, że wiele osób stawia czoła przeciwnościom, często ponad ich siły, że nieustannie walczą o to, by wyrwać dla siebie chociaż skrawek lepszego jutra.  POChP - tak w skrócie wygląda diagnoza, która codziennie wzbudza we mnie poczucie bezsilności. W rozwinięciu brzmi jednak znacznie groźniej - przewlekła obturacyjna choroba płuc czyli podstępny przeciwnik, który przez wiele lat nie daje żadnych objawów, aby później każdy wdech i wydech stał się udręką, a organizm nękały ciągłe duszności, ucisk w klatce piersiowej i potworny kaszel. W takich momentach człowiek zdaje sobie sprawę, że jest kompletnie bezradny.  Choroba ta w zaostrzonej wersji niesie nieodwracalne zmiany. Nie da się jej pokonać. Można jedynie nauczyć się z nią żyć i wspomagać funkcjonowanie organizmu sprzętem produkującym tlen. Dzięki Państwa pomocy niedawno udało mi się zakupić stacjonarny koncentrator tlenu. Nie przewidziałem jednak, że sprzęt ten przywiąże mnie na stałe do czterech ścian. W obawie o stan zdrowia nie oddalam się na więcej niż 500 metrów. Gdy dowiedziałem się, że istnieją koncentratory przenośne na nowo wstąpiła we mnie nadzieja. Ucieszyłem się, ponieważ mógłbym wtedy funkcjonować jak inni, zdrowi ludzie, wybrać się poza centrum miasta, zaczerpnąć świeżego powietrza.  Koszt takiego sprzętu to jednak kilkanaście tysięcy złotych i samodzielnie nie jestem w stanie uzbierać takiej kwoty. Wierzę, że z Państwa pomocą jeszcze uda się zrealizować moje marzenie, że będę mógł opuścić chociaż na chwilę cztery ściany bez obaw, że nie zdążę wrócić na czas. Mając przenośny koncentrator tlenu miałbym szansę żyć prawie normalnie, chociaż te kilka godzin spędzić poza domem, zobaczyć piękno lata, przyrodę, innych ludzi. Dziękuję za to, co już mam, za Wasze serce, za Wasze wsparcie i to, że jesteście, jednocześnie nieśmiało proszę o dalszą pomoc.  Sławek

4 237,00 zł ( 33,18% )
Brakuje: 8 529,00 zł
Rafał Żwański
Rafał Żwański , 21 lat

Prosimy, pomóżcie naszemu synowi znów stanąć na nogi!

Rafał to energiczny i pogodny 18-letni chłopak. Jego największą pasją są komputery, dlatego marzy o tym, by w przyszłości pracować jako informatyk wojskowy. Jakiś czas temu wszystkie plany  musiały jednak zejść na boczny tor... Codziennie słyszymy za oknem jadące na sygnale karetki. To często znak, że ktoś bardzo potrzebuje pomocy, a jego życie jest w dużym zagrożeniu. Jednak już po kilku chwilach zapominamy o tym, nasz dzień toczy się dalej. Raczej nikt się nie zastanawia - kim jest potrzebujący, co czuje jego rodzina, jak bardzo potrzebują pomocy i dobrych wieści,  które mogą przekazać jedynie medycy...  Informacja o tym, że Rafał uległ poważnemu wypadkowi wzbudziła w nas paraliżujący strach. Dzięki pomocy lekarzy nasz syn uniknął amputacji nogi, jednak obrażenia, których doznał były bardzo rozległe. Niestety, mimo mijających tygodni Rafał wciąż nie ma czucia w prawej ręce i potrzebuje naszej pomocy przy codziennych czynnościach.  Mimo XXI wieku wciąż nie wymyślono lepszej i skuteczniejszej metody usprawniania uszkodzonego ciała, jak rehabilitacja. Wiemy, że aby syn odzyskał sprawność potrzebuje niezwykle intensywnej i bardzo długiej rehabilitacji. Nauka chodu, pionizacja pod okiem ortopedy i wiele innych A za wszystko trzeba zapłacić, bo terminy NFZ sa niewiarygodnie odległe. Dlatego zwracamy się do Państwa z ogromną prośbą o pomoc w zebraniu środków na turnus rehabilitacyjny dla Rafała. Każdy pomocny gest ma dla nas ogromne znaczenie! Rodzice Rafała

6 187,00 zł ( 9,45% )
Brakuje: 59 239,00 zł
Olek Stolarek
Olek Stolarek , 12 lat

Tylko jeden lek może powstrzymać rozrost guzów w ciele mojego synka❗️Pomocy❗️

Olek, mój syn, choruje na neurofibromatozę typu 2 i jest pierwszym dzieckiem w Polsce, które przyjmuje lek hamujący wzrost guzów. Trudno uwierzyć, że chłopiec, który ma za sobą tak wiele operacji wycięcia guzów nowotworowych i miesiące spędzone w szpitalach, może mieć w sobie tyle energii i radości. Muszę zrobić wszystko, by dalej mógł żyć i dlatego proszę Was o pomoc! Oluś urodził się z NF2, czyli neurofibromatozą, ciężką genetyczną chorobą. W głowie synka wykryto niezłośliwy guz mózgu (oponiak), który odrasta średnio raz w roku! Za każdym razem po operacji pojawia się nadzieja, która znika po kilku miesiącach wraz ze słowami lekarza: “guz odrósł do pierwotnych rozmiarów”. Oprócz tego u Olka pojawiają się nerwiaki – w brzuszku, na plecach i uszach, co w przyszłości może doprowadzić do utraty słuchu...  Każda kolejna operacja była coraz większym zagrożeniem dla życia mojego syna. Musiałam więc zrobić wszystko, by znaleźć inny sposób, by mu pomóc! Zaczęłam działać w amerykańskiej fundacji, pracującej nad terapią genową dla chorych na NF2. Po wielu latach starań udało mi się uzyskać zgodę na leczenie Olusia lekiem, który hamuje wzrost guzów w głowie, kręgosłupie oraz w uszach. Mój syn jest pierwszym dzieckiem w Polsce, które przyjmuje tę terapię!  To dopiero początek, ale efekty są piorunujące! Synek ma obecnie w mózgu 4 guzy – dotychczas bardzo szybko rosły, a teraz przestały się powiększać! Przecierałam oczy ze zdumienia, gdy zobaczyłam wyniki rezonansu! Czy to oznacza, że jest dla mojego syna nadzieja na przyszłość?  Niestety, terapia jest nierefundowana i bardzo droga. Roczna kuracja kosztuje ponad 100 000 zł! To wręcz niewyobrażalna dla mnie kwota, ale finanse nie mogą stanąć na drodze Olka do zdrowia! Każda dawka leku jest ogromnie ważna – jeśli syn nie dostanie leku może to grozić trwałym kalectwem i zagrażać jego życiu... Proszę więc Was o pomoc! Kilka lat temu spotkaliśmy się z ogromną życzliwością i dzięki Waszemu wsparciu mogłam zadbać o zdrowie Olka. Dziś proszę o pomoc kolejny raz – dla mojego syna, ale i dla wszystkich dzieci, które w przyszłości może będą miały szansę na leczenie!  Anna, mama Olka

9 723,00 zł ( 9,13% )
Brakuje: 96 660,00 zł
Jakub Podlasek
Pilne!
Jakub Podlasek , 6 lat

POMOCY! Mój mały synek musi walczyć z okrutnym przeciwnikiem…

Jeszcze do niedawna mój mały synek bawił się, śmiał i biegał. Dziś jego codzienność to szpitalne mury. Kuba jest taki malutki… Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo jest chory. Okrutny los podarował mu czas spędzony w szpitalu, dziesiątki badań i trudną walkę o życie. Nie możemy się poddać! Kubuś urodził się zdrowy. Nigdy nie miał żadnych poważnych problemów. Zdarzały się przeziębienia i infekcje, ale to przecież normalne u małych dzieci. Niestety, wszystko zmieniło się w listopadzie 2023 roku. Gorączka nie opuszczała mojego synka przez ponad tydzień, wiedziałam, że to coś poważnego! Od razu udaliśmy się do lekarza. Poprosiłam o zrobienie dodatkowych badań krwi. Niby zwykłe objawy – gorączka, osłabienie, ale matka wyczuwa, gdy coś jest nie tak…  Wyniki wykazały czterokrotnie podwyższone białe krwinki! Zostaliśmy skierowani do szpitala z podejrzeniem białaczki. Przez kolejne dni przeżywaliśmy koszmar. Niestety, okazało się, że to był dopiero początek naszej tragedii... Podczas prześwietlenia lekarze wykryli niepokojący cień pod płucem. Kolejne tygodnie napawały nas strachem, czekaliśmy na ostateczną diagnozę. Kiedy przyszły wyniki, moje matczyne serce zostało rozdarte na strzępy… Nawet w najgorszych myślach nie przypuszczałam, że mój mały synek może być aż tak chory! U Kubusia wykryli chłoniaka Hodgkina. Beztroskie życie mojego dziecka, w tak krótkim czasie, diametralnie się zmieniło. Pierwsze dwa miesiące od diagnozy musieliśmy spędzić w szpitalu w Warszawie. Kubuś od razu został poddany pilnemu i agresywnemu leczeniu. Zaczął przyjmować sterydy oraz chemię. Po pierwszej fazie terapii wypadły mu wszystkie włoski – jego organizm został bardzo osłabiony. Do tej pory był taki żywy, pogodny… A teraz? Choroba zabrała mu wszystko to, co najpiękniejsze. Ciężko mi patrzeć na to, jak bardzo cierpi. W tak krótkim czasie przeszedł tak wiele. Przez trzy miesiące miał podawaną chemię CODZIENNIE. Ile jeszcze może znieść tak małe dziecko?  Obecnie żyjemy z dnia na dzień, ciężko jest przewidzieć kolejny ruch choroby Kubusia. Lekarze twierdzą, że ma szansę wrócić do zdrowia. Niestety, aby do tego doszło, musi być poddawany agresywnemu leczeniu, które zabiera mu całą energię. Kubuś jest bardzo osłabiony, narzeka na ból nóżek, brakuje mu motywacji… Razem z mężem wiemy, że musimy myśleć pozytywnie, ale to wszystko spadło na nas tak nagle! W domu czeka na Kubusia rodzeństwo, które tęskni za bratem i naszym normalnym życiem.  Nie wiem jeszcze, jak będzie wyglądała dalsza droga po zdrowie Kubusia. Niestety wiem już, że nie będzie ona łatwa. Lekarze zapowiadają kolejne chemioterapie, radioterapie oraz terapię sterydami. Naszych wydatków z każdym dniem przybywa.  Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o wsparcie dla mojego Kubusia. Wierzę, że wraz z pomocą ludzi dobrego serca, uda nam się pokonać tę okropną chorobę. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas niezwykle ważna! Mama Kubusia

11 152 zł
Kacper Hyży
Kacper Hyży , 4 latka

Pełni wiary i nadziei prosimy o wsparcie dla naszego synka!

Kacperek był niemowlakiem, kiedy poczuliśmy pierwszy niepokój. Nasz synek prężył się i nie chciał się przytulać. Z czasem jego wzrok stał się unikający i nie mogliśmy nawiązać z nim kontaktu wzrokowego! Synek został objęty rehabilitacją, a my z niecierpliwością czekaliśmy na postępy w jego rozwoju. Jednak, gdy skończył 2 lata, znowu dostrzegliśmy pewne niepokojące zachowania.  Kacper często nie potrafił zapanować nad swoimi emocjami, zwłaszcza nad złością. Jego reakcje były gwałtowne, a my widzieliśmy, że nie potrafi zrozumieć i poradzić sobie z tymi wszystkimi uczuciami. Dodatkowo pojawiła się wielka wybiórczość pokarmowa.  Wszystko skłoniło nas do udania się do poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie poradzono nam wykonanie diagnostyki w kierunku autyzmu. Późniejsze otrzymane wyniki dały potwierdzenie.  Zapewniliśmy synkowi udział w zajęciach ze wczesnego wspomagania rozwoju oraz z integracji sensorycznej. Niestety każde z nich odbywa się tylko raz w tygodniu, co jest zdecydowanie za rzadko.  Cały czas trwają także badania układu trawiennego, ponieważ Kacperek zmaga się z bólami brzuszka, zaparciami oraz biegunkami. To kolejne zmartwienie, któremu musimy postawić czoła.  Musimy skupić się na wieloaspektowej pomocy naszemu dziecku. Potrzebne są częste i regularne zajęcia terapeutyczne, rehabilitacja, konsultacje dietetyczne, a także wsparcie medyczne. Pełni wiary i nadziei prosimy dziś o wsparcie dla naszego synka. Już teraz dziękujemy za poświęcony czas i będziemy wdzięczni na nawet symboliczną wpłatę.  Rodzice Kacperka

1 190 zł