Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Franek Janczak
13:51:46  do końca
Franek Janczak , 8 lat

Franciszek ma marzenia do spełnienia, musimy tylko zawalczyć o jego zdrowie❗️

Franek skończył 6 lat, jest wspaniałym, uśmiechniętym chłopcem. Mówi o sobie, że jest „królem świata” i chciałby kiedyś zwiedzić kosmos. O ile to pierwsze to jego wybujała fantazja, to drugie może się spełnić, ale ma przed sobą trudną drogę do pokonania... W wieku 3 lat stwierdzono u niego całościowe zaburzenia rozwoju, czyli autyzm — a my z dnia na dzień musieliśmy nauczyć się, jak żyć w nowej rzeczywistości i pogodzić się z tym, że otacza go świat, którego on nie rozumie. Dodatkowo ma też zdiagnozowaną padaczkę, niedoczynność tarczycy, obniżone napięcie mięśniowe i obecnie jest pod opieką 9 poradni specjalistycznych. Nasza codzienność to wizyty i kontrole lekarskie, leki, badania i spotkania z terapeutami. Wymaga całodobowego wsparcia w codziennym funkcjonowaniu, gdyż nie rozumie zagrożeń i konsekwencji swoich zachowań. Potrzebuje regularnych terapii: psychologicznej, pedagogicznej, logopedycznej, ruchowej, integracji sensorycznej, bo wszystko, co udaje się wypracować każdego dnia, może się cofnąć. Dokładamy wszelkich starań, aby zapewnić mu wszystko, by mógł jak najlepiej się rozwijać i funkcjonować w otaczającym go świecie. To wiąże się z ogromnymi kosztami, które w dużej części ponosimy sami, ponieważ często musimy korzystać z odpłatnych konsultacji specjalistycznych i zajęć terapeutycznych. Jego przyszłość i rozwój zależne są w ogromnej mierze od rehabilitacji i stałego leczenia, dlatego prosimy o pomoc każdego, kto mógłby nas wesprzeć! Za okazaną pomoc serdecznie dziękujemy! Rodzice Franka

3 912 zł
Ludwik Sławiński
Ludwik Sławiński , 8 lat

Wyjątkowość, która stała się wyzwaniem... Pomóż!

Ludwik choruje na ultrarzadką mutację, która dotknęła niespełna 170 osób na całym świecie! To niezwykle wrażliwy chłopiec, a jego rozwój wymaga wsparcia w wielu obszarach m.in. poznawczym, społeczno-emocjonalnym i ruchowym. Od pierwszego dnia życia, nasz synek pozostaje pod opieką wielu poradni i grona specjalistów, którzy stawiają coraz to nowe diagnozy w czasie długich obserwacji i licznych hospitalizacji. Ludwik nie mówi. Oznacza to, iż wszystkie swoje myśli i pragnienia przekazuje nam za pomocą komunikacji alternatywnej. Nie potrafi też kucać, wspinać się i podejmować wielu innych, typowych dla 6-latka aktywności. Codziennie rano musi dać sobie chwilę na rozgrzanie mięśni, by nie upaść tuż przy łóżku, Gdyby jednak tak się stało prawdopodobnie i tak nie poczułby bólu. Jego próg jest niebezpiecznie wysoki. Ludwik ma też wyjątkowy sposób odczuwania ciepła: to, co nam wydaje się letnie, jego parzy. Nie może wytrzymać też w hałasie, tłumie i ciszy. Wszystkie te bodźce sprawiają mu fizyczny ból więc od lat, staramy się zapewnić mu jak najbardziej komfortowe warunki życia.  Na co dzień synek pozostaje pod opieką wielu specjalistów, którzy dokładają wszelkich starań, by jego rozwój szedł w dobrym kierunku. Robimy małe kroki, ale zaburzenia, które pojawiają się u Ludwisia, skutecznie je wydłużają. Oprócz ogólnego opóźnienia psychoruchowego Ludwik boryka się z zaburzeniami mózgu, widzenia, obniżonym napięciem mięśni, z którym walczymy od pierwszych dni jego życia, padaczką i niektórymi cechami ze spektrum autyzmu.  Synek nie widzi w 3D i ma dwa rodzaje zeza. Wszystkie diagnozy postawione zostały w czasie hospitalizacji, badań i wielogodzinnych obserwacji prowadzonych przez lekarzy wszelkich specjalizacji. Nasze wysiłki oraz terapie pochłaniają ogromne sumy pieniędzy, będziemy więc bardzo wdzięczni, jeśli zechcecie nas wesprzeć i wpłacić datek.  Wasze wsparcie będzie dla nas nieocenioną pomocą, a dzięki zgromadzonym środkom zapewnimy Ludkowi dodatkowe godziny terapii logopedycznej, psychologicznej, behawioralnej, terapii integracji sensorycznej, fizjoterapii, terapii chodu, ręki i hipoterapii.  Za każdą pomoc już teraz serdecznie dziękujemy! Ewa i Przemek, rodzice Ludwika LICYTUJ - WYSTAWIAJ - POMÓŻ

825 zł
Martin Zieliński i Nolan Kowalczyk
Martin Zieliński i Nolan Kowalczyk , 19 lat

Braterska walka o lepsze jutro! Pomóż!

Jestem samotną mamą dwóch synów – 17-letniego Martina z niepełnosprawnością, który ma głęboki niedosłuch na jedno i drugie ucho oraz 4-letniego Nolana, u którego stwierdzono afazję. Nasza codzienność zdominowana jest przez szereg niekończących się wizyt, kontroli w poradniach lekarskich i zajęć z wieloma specjalistami.  Pomimo trudności głęboko wierzę w to, że moje dzieci czeka dobre i szczęśliwe życie.  Starszy syn od lat uczęszcza do szkół specjalnych w Łodzi. Młodszy wymaga regularnych i systematycznych zajęć z logopedą. Niestety na te refundowane trzeba wiele czekać, a to najgorsze, co moglibyśmy w tej sytuacji zrobić. Prywatne zajęcia są jednak zbyt drogie, by pokryć je z własnej kieszeni. Do tej pory dawaliśmy radę sami, jednak rosnące wydatki związane z leczeniem chłopców mocno mnie obciążają. Opieka, wizyty, dojazd na zajęcia, a w końcu tak bardzo potrzebny apart słuchowy są już poza moimi możliwościami. Pomimo dofinansowania, które udało mi się zdobyć, nadal nie posiadam odpowiednich środków, by zakupić potrzebny sprzęt. Bez aparatu Martin nie słyszy i jest mu bardzo trudno funkcjonować. Dlatego dziś nie pozostaje mi nic innego, jak prosić Was o pomoc! Potrzebuję Waszego wsparcia jak nigdy wcześniej. Rosnące koszty zaczynają mnie przerażać, a ja muszę przecież zapewnić moim dzieciom odpowiednie warunki, aby mogły się dalej rozwijać. Każda złotówka będzie dla mnie ogromnym wsparciem!  Magdalena, mama 

600 zł
Aga Więckowska
Aga Więckowska , 28 lat

Choroba, która postępuje, ale nikt nie chce pomóc❗️Odmieńmy życie Agnieszki...

Jak grom z jasnego nieba! W wieku 21 lat otrzymałam diagnozę — stwardnienie rozsiane. Niewiele wiedząc o tej chorobie — ze szpitala wyszłam już inna... Od tamtej pory minęło 6 lat, a ja już powoli zapominam o tej radości, która towarzyszyła wchodzącej w dorosłość, pełnej planów i marzeń kobiecie. SM, bo taki skrót nosi stwardnienie rozsiane, dawało o sobie znać w okresie edukacji w liceum. Chodząc po różnych specjalistach, nie przyszło mi do głowy, aby udać się do neurologa. Mózg — to ten organ nieprawidłowo "kierował" innymi narządami aż doszłam do punktu, w którym utrudnia codzienne funkcjonowanie. Ból żołądka jakbym miała wrzody, nietrzymanie moczu, depresja, ataki lęku i panika aż po drżenie kończyn... Stwardnienie rozsiane ma niezliczoną ilość twarzy. Każdy chory to inna walka i inne dolegliwości! W mojej walce zaczęłam przegrywać. Dlatego zgłaszam się o pomoc. Brak stałej pracy, ciągłe koszta — psychoterapia, psychiatra, suplementy, leki i pampersy. Leczenie to nieodłączny element i ogromny koszt w moim życiu, a na wsparcie nie mogę liczyć od strony państwa. Choroba odbiera mi samodzielność i niezależność i środki do życia. Ze względu na kondycję oczu i dłoni właściwie zaczynam być niezdolna do pracy. Jestem tatuatorką, to moja pasja i jedyny zawód, który potrafię wykonywać. Tylko co z tego, jeśli ciało odmawia posłuszeństwa? Codziennie się boję! Boję o przyszłość, o to, czy nie czuć za mną nieprzyjemnego zapachu, o to, czy za parę chwil nie pojawi się rzut i (znowu) nie wyłączy oczu poprzez zapalenie nerwu twarzowego. Stwardnienie rozsiane jest nieprzewidywalne, nieuleczalne i jeszcze za mało nieznane. Wiem, że obecnie muszę skupić się na zdrowiu psychicznym... By dalej walczyć.  Państwo nie pomogło mi po diagnozie, a wręcz kazano czekać na kolejne rzuty by "uzupełnić dokumentację". Nie spełniałam warunków, których jest po prostu dużo, by dostać się do kolejki na program lekowy. Z kolei, jeśli będę czekała, choroba nie zrobi tego samego. SM rozwija się nieprzerwanie, z dnia na dzień. U każdego w innym tempie, w innych płaszczyznach mózgu, z innymi dolegliwościami. U mnie układ moczowy już w wieku 19 lat utrudniał życie... Jest tylko gorzej! Bałam się wszystkiego i byłam w tym sama. Wyjechałam do Anglii gdzie przyjmuję co 6-tygodni wlewy leku. Jednak i tutaj, ta choroba była niewystarczająca, by dostać status osoby niepełnosprawnej.  Skutki choroby bywają niewidoczne gołym okiem... Dlatego słyszę: "Taka młoda a windą?", "czym się tak zmęczyłaś, jeszcze rano", "nie przesadzasz czasem?". "To toaleta dla niepełnosprawnych! Czemu ją zajmujesz!"... Ludzie oceniają, nie często kpią, bo przecież nie widać. Boli to i osłabia, ale jeszcze nie tracąc wiary w ludzi — proszę o pomoc. Może ktoś z Państwa, kto poznał moją historię, zechce pomóc mi w mojej codzienności, obarczonej ciężarem choroby! Proszę... Aga

16 969 zł
Wojtek Maczugowski
Wojtek Maczugowski , 14 lat

Wojtek chciałby wrócić na boisko... Pomóż mu spełnić to marzenie❗️

Czasem trudno pogodzić się z tym, jak bardzo niesprawiedliwy potrafi być los. Zwłaszcza gdy postanawia wejść do twojego życia zupełnie niespodziewanie i mocno w nim namieszać. Gdy zaczęły pojawiać się pierwsze niepokojące objawy u Wojtka, nikt z nas nie przypuszczał jeszcze, że w tak krótkim czasie odbierze nam tak wiele. Gdy Wojtek przyszedł na świat, byłam najszczęśliwsza i niesamowicie dumna. Co prawda już wtedy pojawiły się pierwsze problemy – u synka stwierdzono obniżone napięcie mięśniowe. Jednak od pierwszych miesięcy staraliśmy się robić wszystko, by Wojtek mógł jak najlepiej się rozwijać. Regularnie uczęszczaliśmy na fizjoterapię. Wspieraliśmy aktywność fizyczną syna, chodziliśmy z nim na basen, na zajęcia z piłki nożnej. Mijały kolejne lata i wszystko było dobrze. Wojtek pokochał sport, zaczął trenować piłkę nożną, był naprawdę bardzo dobry i ze swoją drużyną odnosił liczne sukcesy. Z czasem jednak, gdy skończył 10 lat, zauważyliśmy, że szybciej męczy się podczas treningów, ma mniej siły i specyficznie się porusza. Podczas jednej z wizyt u ortopedy okazało się, że w kościach lewej nogi są niepokojące zmiany i pęknięcia. Początkowo uznano, że w wyniku przeciążenia doszło do powolnego złamania nogi. Niestety, wkrótce lekarze zaczęli podejrzewać, że przyczyna może być zupełnie inna. Usłyszeliśmy, że Wojtek może mieć wadę kości piszczelowej i strzałkowej lewej nogi – wrodzony staw rzekomy. Byliśmy załamani i nie mogliśmy zrozumieć, jak to jest możliwe, że przez tyle lat, nikt wcześniej nam o tym nie powiedział… Od razu rozpoczęliśmy leczenie. Przez ostatnie trzy lata synek przeszedł kilka operacji kości piszczelowej i strzałkowej, przeszczep szpiku z biodra do kości nogi. Ostatnia operacja odbyła się w styczniu, była bardzo obciążająca, trwała ponad 5 godzin, w jej trakcie doszło do zaburzeń rytmu serca. Wojtek po raz trzeci ma założony na nogę zewnętrzny stabilizator TSF typu Ilizarow, który uniemożliwia mu normalne funkcjonowanie. W wyniku operacji jego lewa noga jest krótsza aż o 5 cm! Doszło również do skrzywienia kręgosłupa i miednicy oraz deformacji stopy. Wojtek wymaga rehabilitacji i sprzętu ortopedycznego. Jego największą pasją jest sport – przed chorobą nie wyobrażał sobie życia bez aktywności fizycznej, grał w piłkę nożną, koszykówkę, jeździł na gokartach i osiągał wiele sukcesów. Choroba zabrała mu to, co kochał najbardziej. Chcemy walczyć o jego powrót do sprawności, by mógł normalnie funkcjonować. Jedyną szansą na to, jest regularna i intensywna rehabilitacja. Wasze wsparcie da nam siłę i nadzieję na lepszą przyszłość! Każdego, kto mógłby podzielić się z nami swoim procentem z podatku, prosimy o pomoc! Agnieszka i Kamil, rodzice Wojtka

3 511 zł
Piotruś Chwiłka
Piotruś Chwiłka , 9 lat

Deficyty mowy wpływają na cały jego rozwój... Pomóżmy mu to naprawić!

Ciąża z Piotrusiem przebiegała prawidłowo. Czułam, że mogę być spokojna, bo już przez to przechodziłam – w domu miałam już dwójkę starszych dzieci. Jednak nie spodziewałam się, że jego pojawienie się na świecie będzie przebiegało tak błyskawicznie! Na tyle szybko, że jadąc na salę porodową, połowa jego główki już była na świecie… Prawdopodobnie ucisk główki i dłuższe niedotlenienie spowodowały mikrouszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego. To z kolei doprowadziło, że Piotruś jest dzieckiem z afazją.  Po wypowiedzeniu przez synka pierwszej sylaby zanikł u niego całkowicie głos! Taki stan trwał kilka miesięcy. Potem zaczynał od zera – od głużenia, gaworzenia. Jego kontakt z rodziną i otoczeniem odbywał się wyłącznie za pomocą gestów. Dopiero po dwóch latach zaczęły pojawiać się pierwsze głoski. Przed ukończeniem trzeciego roku życia próbował mówić mama, co niestety brzmiało jak "me", "mem". Okazało się, że z uwagi na słabe napięcie mięśniowe wymaga fizjoterapii. W związku z tym dwukrotnie był przez cały rok na dziennym oddziale rehabilitacji. Do tego miał zaburzenia równowagi. Bez przerwy się o coś obijał, przewracał. Rehabilitacja dużo mu pomogła, choć z potrzeby ciągłego stymulowania jest bardzo nadruchliwy, co jest dużym utrudnieniem w jego codziennym funkcjonowaniu.  Pierwszy rok w przedszkolu był dla synka trudny. Przez to, że nikt go nie rozumiał, izolował się od grupy rówieśników. Pomimo tego Piotruś jest bardzo otwartym dzieckiem i bardzo ciekawym świata. Dzięki temu nie zrażają go jego deficyty.  Posługując się wyłącznie gestami, rozwinął bardzo wyobraźnię. W końcu musiał się bardzo natrudzić, by znaleźć sposób na przekazanie, o co mu chodzi. W wieku czterech lat zaczął powoli mówić...  Niestety nie wychodziło mu to tak dobrze, jakby chciał, co powodowało u niego frustrację. Ciągle wspomagał się gestami, gdyż jego mowa była niezrozumiała.  Mimo intensywnej terapii logopedycznej nie zapisywały się u niego prawidłowe wzorce mówienia. Dodatkowo pojawiły się problemy z pamięcią. Później doszły do tego zaburzenia przetwarzania słuchowego. Poza tym słuchając obuusznie ma niedosłuch w lewym uchu. To z kolei zaostrza jego problemy z koncentracją i skupieniem uwagi. Leki, które bierze na pamięć, przepisane przez neurologa, wzmagają w nim jeszcze większą nadruchliwość. Bardzo to utrudnia pracowanie z synkiem.  Te wszystkie problemy z pamięcią, mową bezdźwięczną i inne nasunęły niestety konieczność odroczenia synka od obowiązku szkolnego, gdyż wszelkie problemy przeniosłyby się z niekorzyścią na naukę czytania i pisania. Aktualnie Piotrek korzysta z pomocy logopedów, pedagogów, psychologa i do niedawna fizjoterapeuty. Foniatra niedawno stwierdziła u synka SLI. To wszystko sprawia, że nasz budżet nie jest w stanie się spiąć.  Bardzo proszę o pomoc. Mowa generuje postępy, jakie możemy poczynić. Bez niej nie ma szans na takie życie jak jego rówieśnicy… Agnieszka, mama

395 zł
Sławomir Kuczyński
Sławomir Kuczyński , 66 lat

By przeciwności nie odebrały szansy na sprawną przyszłość Sławka!

Ile przeciwności może spaść na jednego człowieka? Sławek niczym sobie na to nie zasłużył. Dwadzieścia lat temu mąż został ofiarą pobicia, co poskutkowało rozległym uszkodzeniem mózgu i wielu innych narządów. Musiał wtedy przejść skomplikowaną operację - kraniotomię. Od tamtego momentu trwa jego walka o odzyskanie sprawności… Sławek wymaga stałej opieki, ponieważ nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Z biegiem lat jego stan jedynie się pogarsza. W międzyczasie zdiagnozowano u niego parkinsonizm wtórny oraz padaczkę. Gdy myśleliśmy, że gorzej już być nie może, mąż złamał biodro. To całkowicie wykluczyło go z życia. Stał się osobą leżącą, potrzebującą całodobowej opieki, chociażby przy podstawowych czynnościach takich, jak karmienie czy kąpiel.  Przez te wszystkie lata radziliśmy sobie jakoś sami, ale przez obecną sytuację - rosnące ceny, większe zapotrzebowanie na środki medyczne, leki, rehabilitację i opiekę lekarską, nie jestem już w stanie sama prowadzić gospodarstwa i zapewniać mężowi odpowiednią opiekę jednocześnie. Właśnie dlatego, zwracam się do Was z olbrzymią prośbą o wsparcie nas w tej trudnej sytuacji, aby Sławek mógł dalej walczyć o zdrowie i sprawność!  Urszula, żona Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

1 231,00 zł ( 11,57% )
Brakuje: 9 408,00 zł
Julia Brzozowska
Julia Brzozowska , 3 latka

Oszukać przeznaczenie... Wspomóż walkę Julki o życie i zdrowie!

Julka urodziła się jako najmłodsza z rodzeństwa. Fakt, że jestem w ciąży, był dla nas sporym zaskoczeniem, jednak cieszyliśmy się, że nasza rodzina znów się powiększy. Czekaliśmy na narodziny małej księżniczki i wiedzieliśmy, że będzie naszym oczkiem w głowie. Dlatego to, co stało się później, tak bardzo złamało nam serca… Córeczka urodziła się w ciężkiej zamartwicy i niedotlenieniu. Jej stan fachowo określono jako encefalopatia niedotlenieniowo-niedokrwienna. Jest to trwałe uszkodzenie mózgu noworodka spowodowane niedoborem tlenu i ograniczonym przepływem krwi do mózgu w okresie okołoporodowym. Charakteryzuje się trudnościami z podjęciem i utrzymaniem własnego oddechu oraz obecnością od pierwszej doby życia zespołu neurologicznego pod postacią zaburzeń świadomości, obniżenia napięcia mięśniowego i drgawek. Julka otrzymała najpierw 2, a potem 4 punkty na 10 w skali Apgar… Lekarze od razu zdecydowali się na przewiezienie jej do szpitala Matki Polki w Łodzi. Tam była wielokrotnie intubowana oraz reanimowana. Jej stan był bardzo ciężki! Lekarze nie dawali jej żadnych szans… Sytuacja była na tyle tragiczna, że sugerowano nam odłączenie jej od respiratora!  Nie zgodziliśmy się na to. Nie mogliśmy. To nasza córeczka i chcieliśmy o nią walczyć, ratować ją do samego końca! I wtedy wydarzył się prawdziwy cud! Córeczka delikatnie chwyciła mnie za mały palec! To był znak. Od tego momentu jej stan powolutku zaczął się poprawiać. Ostatecznie spędziła miesiąc na Oddziale Neonatologi, gdzie przeszła operację usunięcia krwiaka z główki. Później trafiła na Oddział Dziecięcy szpitala w Skierniewicach. Tam uczyłyśmy się siebie nawzajem, a Julka każdego dnia pokazywała nam, że walczy, bo chce z nami być! Jej schorzenia wymagają specjalistycznego sprzętu, który jest bardzo kosztowny. Dlatego cieszyliśmy się, gdy po powrocie do domu udało nam się uzyskać pomoc Hospicjum, pod którego opieką byliśmy przez rok. Dzięki temu Julka miała możliwość korzystania z wielu udogodnień w swoim trudnym życiu, bez konieczności jeżdżenia po szpitalach. Przy ich wsparciu mieliśmy zapewnione leki, sprzęt medyczny, w tym sondy pokarmowe, przez które Julka musi być cały czas karmiona.  Oprócz tego córeczka miała zapewnioną rehabilitację, która jest jej niezbędna. To była dla nas niesamowita pomoc, za którą byliśmy bardzo wdzięczni!. Niestety nic nie trwa wiecznie i już dłużej nie są w stanie nam pomóc… Obecnie stoimy przed koniecznością zakupu bardzo drogiego sprzętu, niezbędnego do funkcjonowania Julki. Do tego leki, rehabilitacje, które wyczerpują nasze zasoby finansowe. Proszę, pomóż nam. Każda złotówka przekazana naszej Julce jest dla nas na wagę złota. Monika, mama

24 941,00 zł ( 78,14% )
Brakuje: 6 974,00 zł
Jan Woźniak
Jan Woźniak , 2 latka

Jasiu jest zbyt mały, aby samemu walczyć z tyloma chorobami!

Jasiu ma zaledwie 9 miesięcy i wiele schorzeń, z którymi przyszło mu się zmagać na początku jego życiowej drogi… Nie wiemy, dlaczego tak jest. Wiemy jednak, że trzeba działać jak najszybciej! Synek posiada orzeczenie o niepełnosprawności, ma uszkodzenie genu FGFR3 achondroplazje/ hipochondroplazja, zespół Crouzona oraz niskie napięcie mięśniowe. Niewiarygodne jak w tak małym człowieku, jeszcze niemowlaku, może mieścić się tyle chorób! Zwłaszcza choroby genetyczne sprawiają, że wielokrotnie bledniemy ze strachu… Janek wymaga stałej kontroli wielu specjalistów. Przed nim jeszcze kosztowne leczenie oraz kolejne wizyty lekarskie, które są niezwykle stresujące – dla niego, jak i dla nas.  Jeżeli to możliwe, wesprzyj nas w tej ciężkiej walce o nasze dziecko. Każda pomoc będzie dla nas niezwykle cenna. Rodzice Janka ➡️ Weź udział w licytacji!

5 894 zł