Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Rychlik
Julia Rychlik , 3 years old

Julia przeszła przeszczep, gdy miała zaledwie roczek... Pomóż wygrać walkę o zdrowie!

Dzień, w którym Julia przyszła na świat, był niewątpliwie jednym z najszczęśliwszych w naszym życiu. Niestety, niedługo później nasza radość zaczęła mieszać się z ogromnym lękiem, gdy dowiedzieliśmy się, że zdrowie naszej córeczki jest zagrożone. Już po miesiącu od urodzenia zauważyliśmy, że żółtaczka, która pojawiła się po porodzie, nie ustępuje – a wręcz się nasila. Oczy i skóra naszej córki stawały się coraz bardziej żółte, co wzbudziło nasze zaniepokojenie. Wizyta u lekarza rodzinnego przyniosła szybką diagnozę – Julia urodziła się z atrezją dróg żółciowych. To był moment, który na zawsze pozostanie w naszej pamięci, moment ogromnej niepewności o przyszłość naszej córeczki. Ze względu na atrezję Julia musiała przejść we wczesnym dzieciństwie operację Kasai. Zabieg ten miał za zadanie opóźnić konieczność przeszczepu wątroby. Niestety, pomimo wszelkich starań lekarzy, nie udało się. Gdy Julia miała zaledwie rok i trzy miesiące, musiałam zostać dawcą wątroby dla naszej córeczki.  Niestety, w przyszłości Julcię czeka jeszcze jedna operacja – zszycia mięśni brzucha. Droga do zdrowia naszej córki jest długa, kręta i bardzo kosztowna. Koszty leków, regularnych kontroli szpitalnych, a także rehabilitacji są ogromne, a nam coraz ciężej jest udźwignąć tak duży ciężar finansowy samodzielnie.  Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc. Każda złotówka przekazana na rzecz Julii zbliży nas do realizacji marzenia o jej zdrowiu. Wierzymy, że dobro, jakie wysyłacie w świat, wróci z podwójną mocą. Rodzice

711 zł
Beata Leśniewska
Beata Leśniewska , 51 years old

Ilość chorób, które wykańczają przeraża! Pomóż!

Gdy spoglądam na mój szpitalny wypis, sama nie mogę uwierzyć w to, że można aż tak bardzo chorować. Ilość pozycji w rubryce rozpoznanie przekroczyła już okrągłą 20... Niewydolność serca, a także dwukrotny przeszczep nerki, to dopiero początek długiej listy. Choć jest mi tak bardzo trudno i choć tak bardzo boję się, że to wciąż nie koniec kolejnych diagnoz. Dializuję się trzy razy w tygodniu, nie jestem w stanie chodzić. Po dwukrotnych zachorowaniu na covid mam również uszkodzone płuco. Zły stan zdrowia spowodował, że potrzebuję koncentratora tlenu przez 24 godziny na dobę. Jednak nie tylko sprzęt medyczny jest mi potrzebny, by żyć. Leki, wizyty u specjalistów, dojazdy do nich, to wszystko sporo kosztuje. Dlatego zdecydowałam się prosić o pomoc. Każda złotówka jest dla mnie naprawdę ważna! Beata  

710 zł
Mariusz Siekierka
Mariusz Siekierka , 55 years old

Lista diagnoz nie ma końca... Błagam, pomóż mi radzić sobie z codziennością❗️

Mam 53 lata i orzeczoną niezdolność do samodzielnej egzystencji. Lista diagnoz pęka w szwach i moja codzienność skupia się wokół leczenia, rehabilitacji i okrutnego pytania: Ile jeszcze? Schizofrenia, zapalenie korzeni i splotów nerwowych, zapalenie stawów, choroba reumatyczna, encefalopatia toksyczna, padaczka, choroba Parkinsona, inne postacie tętniaka... Lista zdaje się nie mieć końca. Nie jestem w stanie pracować. Mimo chorób muszę radzić sobie sam, a najniższa renta nie wystarczy, by pokryć koszty leczenia, zabiegów i wizyt u specjalistów.  Każdy dzień to walka. Ze wszystkich sił staram się nie tracić nadziei, ale bezsilność niczym żelazne kajdany ciąży mi coraz bardziej. Dlatego zwracam się do Was o pomoc. Każde wsparcie, nawet najmniejsza wpłata znaczy dla mnie naprawdę dużo. Pomoże mi nie tylko stawić czoła wciąż rosnącym kosztom, ale odnaleźć spokój w tak trudnej dla mnie sytuacji... Z całego serca dziękuję za każdy gest dobrej woli i serca.  Mariusz

710 zł
Franek Molak
9 days left
Franek Molak , 5 years old

Franio uwięziony w SIDŁACH AUTYZMU! Pomożesz?

Niestety ciąża i okres przed narodzinami mojego ukochanego synka nie należały do najprostszych. Miałam w tamtym czasie dużo stresu, cierpiałam na niedokrwistość, potrzebna była transfuzja krwi… Leczyłam też kamienie nerkowe, nie było mi łatwo… Starałam się jednak żyć nadzieją, że mój synek urodzi się zdrowy i nie odczuje problemów, które mi w tamtym momencie towarzyszyły. Gdy Franek przyszedł na świat, byłam najszczęśliwszą kobietą i mamą na świecie. Towarzyszył mi jednak też paraliżujący strach, bo synek był owinięty pępowiną i przez parę sekund nie oddychał. Ale był ze mną, przeżył i mogłam schronić go w swoich ramionach. Wiedziałam, że zadbam, by miał piękne, szczęśliwe dzieciństwo. Niestety cichy towarzysz, nieprzyjaciel, który zaatakował moje dziecko, pokrzyżował mi plany… Do 2 roku życia synek był radosnym, zdrowym dzieckiem. Nasze szczęście nie trwało jednak zbyt długo. Gdy tylko skończył 2 lata, jego zachowanie i rozwój uległy zmianie, niestety na gorsze… Nie nawiązywał kontaktu wzrokowego, bywał agresywny, nie bawił się z innymi dziećmi. Bardzo ciężko było mu się skoncentrować, usiedzieć w ciszy i w jednym miejscu.  Od razu rozpoczęliśmy intensywne badania, które niestety nie przyniosły dobrych wieści. Okazało się, że za zachowanie synka odpowiedzialny jest autyzm, który zaatakował moje dziecko i sprawił, że Franio zmienił się nie do poznania… Ta wiadomość mną wstrząsnęła, lecz byłam pewna, ze nie pozostaje nic innego, jak wesprzeć go w tej nierównej walce. Pomimo intensywnej rehabilitacji i leczenia – stan syna trwa do teraz. Do tej pory nie padło z jego ust ani jedno słowo. Marzę, by w końcu usłyszeć upragnione „Mamo”...  Franio porozumiewa się wyłącznie poprzez kierowanie mojej dłoni w dane miejsce bądź na dany przedmiot. Niestety cierpi również na cytomegalię –  wirusa, przez którego ma bardzo niską odporność, co wiąże się z częstymi infekcjami oraz wielorazowymi pobytami u lekarzy.  Obecnie synek uczęszcza do Przedszkola Terapeutycznego, gdzie ma wsparcie psychologów, logopedów, pedagogów i fizjoterapeutów. Jest również pod opieką psychiatry, neurologa, oraz otolaryngologa, z uwagi na stale powiększające się migdałki. Jestem przy nadziei, iż syn zacznie robić postępy, by móc być samodzielnym i radzić sobie w życiu codziennym. Niestety, aby tak się stało, potrzebna jest rehabilitacja, wizyty u lekarzy i sprzęt do rehabilitacji, które są bardzo kosztowne. Nasza trudna walka trwa cały czas. Synek stał się bardzo wrażliwy na hałas, musi nosić słuchawki wyciszające. Zdarzało się też, że był agresywny wobec innych dzieci w przedszkolu, ale również wobec samego siebie… Często uderzał główką w podłogę lub szczypał się po buźce, gdy coś działo się nie po jego myśli. Dlatego musieliśmy wprowadzić leczenie farmakologiczne, które ma go wyciszać.  Widzę światełko w tunelu. Każdego wieczora śpiewam Frankowi, licząc, że zacznie mnie naśladować. Moje marzenie pomału się spełnia. Synek, choć nie potrafi mówić, nuci melodie, które mu prezentuję. To dla mnie krok naprzód, nadzieja, że będzie coraz lepiej… Jednak aby tak się stało, potrzebujemy Waszego wsparcia. Wierzę, że otworzycie dla nas swoje wielkie serca i pomożecie pokonać wroga, który sieje spustoszenie w małym organizmie mojego kochanego synka… Mama - Natalia

703 zł
Vadym Myriuszczenko
Vadym Myriuszczenko , 56 years old

W jego życiu toczą się DWIE WOJNY - ta w kraju i ta z nowotworem... POMOCY❗️

Diagnoza zapadła jeszcze w Mariupolu, w styczniu 2021 roku. Do tamtej pory wiódł całkiem normalne życie. I nagle, z dnia na dzień wszystko się rozsypało. A choroba nie była jego jedynym zmartwieniem...  Ogromnym wstrząsem dla Vadyma była informacja o ciężkiej chorobie, z która przyszło mu się zmierzyć. Zanim to się stało, pracował jako kierownik restauracji. Był silnym i energicznym człowiekiem. Jak usłyszał swoją diagnozę, wszystko się zmieniło.   Nowotwór złośliwy gruczołu krokowego. Vadymowi wyznaczono terapię hormonami, która miała powstrzymać chorobę. Po roku zaczęła się wojna. Bitwa o Mariupol zrównała miasto z ziemią. Vadym prawie stracił życie podczas jednego z bombardowań... W lipcu 2022 uciekł do Polski i mimo diagnozy, musiał zacząć zarabiać na życie ciężką pracą fizyczną — pracował na budowie. W marcu 2023 jego stan nagle się pogorszył. Pojawiły się przeżuty. Lekarze zakazali mu pracy i wyznaczyli  chemioterapię, na którą składa się 8 sesji. Po niej, na Vadyma czeka radioterapia — oczywiście, jeśli chemioterapia zadziała. Do tej pory przeszedł 5 podań i nie przestał wierzyć! On bardzo chce żyć, pracować, być. Istnieje jeszcze długa lista rzeczy, których nie zdążył zrobić. Godnie znosi wszystkie cierpienia, związane z jego sytuacją i stanem zdrowia, ma w sobie wiele pokory! Ale jednemu nie jest w stanie zapobiec. Na coś nie ma wpływu. Nie jest w stanie samodzielnie opłacić rachunków za leki, które lekarze mu regularnie wypisują.   Bardzo proszę wszystkich pomóc. Nowotwór nie daje za wygraną... Na drodze po zdrowie stają pieniądze, to naprawdę niesprawiedliwe...  Olek

703 zł
Leon Gaca
Leon Gaca , 7 years old

Chcemy zrobić wszystko, by choroba nie zamknęła go w swoim świecie!

Po wielu konsultacjach ze specjalistami, trudnych momentach, silnych emocjach, nasze dziecko otrzymało diagnozę: zaburzenia ze spektrum zespołu Aspergera. Nieproszony gość, który zostanie na zawsze...  Jako rodzice dokładamy wszelkich starań, aby umożliwiać mu harmonijny rozwój i uczestniczymy w różnych terapiach takich jak trening umiejętności społecznych, zajęcia z psychologiem i logopedą. Chcielibyśmy skorzystać także z turnusu rehabilitacyjnego, dedykowanego dzieciom z zespołem Aspergera, ale jego koszty są bardzo wysokie. W związku z tym, po sugestiach znajomych, postanowiliśmy zgłosić się do fundacji i ludzi o dobrych sercach! Koszt takiego turnusu jest kolosalny, to 10900 zł. Natomiast jego działanie również wiele zmienia, jest niesamowicie skuteczny. Chcielibyśmy zacząć stymulować rozwój naszego dziecka jak najszybciej, by efekty były lepsze. Im szybciej zaczniemy, tym większe mamy szansę na jego lepszą przyszłość. Bardzo prosimy o wsparcie, to dla nas ogromnie ważne — to kwestia lepszej przyszłości, zdrowia i samodzielności naszego dziecka! Rodzice

702,00 zł ( 5.67% )
Still needed: 11 661,00 zł
Kamil Talaska
Kamil Talaska , 35 years old

Jego serce nagle po prostu się zatrzymało❗️Rozpaczliwe błaganie o pomoc❗️

29 czerwca tego roku, czyli 18 dni przed tragedią wzięliśmy ślub. To miesiąc miodowy, który spędzam przy jego łóżku w szpitalu... 17 lipca 2024. Noc przed godziną 2:00. Obudził mnie dziwny oddech mojego męża Kamila. Do dziś słyszę w głowie to, co na początku powiedział ratownik: „Pani mąż nie żyje.” Ale na szczęście serce podjęło pracę. Kamil wrócił do nas dopiero po 65 minutach trwającej reanimacji. Najdłuższych minutach mojego życia. Dałabym wiele, by po prostu wymazać ten dzień z pamięci. Po wykonaniu wszystkich badań w szpitalu w Sosnowcu okazało się, że serce Kamila jest uszkodzone i to dlatego nagle przestało bić. Na domiar złego, podczas pobytu nerki przestawały pracować, mąż miał bardzo poważne zapalenie płuc i o mały włos otarłby się o sepsę. Był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej, oddychał za niego respirator. Widok był okropny… Silny mężczyzna, mój ukochany, leżał bez ruchu w otoczeniu pikającej aparatury. Walczył, a ja mogłam tylko trzymać go za rękę i prosić, by się nie poddawał. Po 2 dniach podjęto decyzję o przewiezieniu Kamila na oddział OIOM do Siemianowic Śląskich, gdzie ma najlepszą opiekę lekarską i pielęgniarską. Tomograf komputerowy pokazał obrzęk śródczaszkowy, dlatego mąż był utrzymywany dalej w śpiączce.  5 sierpnia po kolejnym TK obraz się troszkę poprawił. Kamil walczył – nerki podjęły pracę, zwalczył zapalenie płuc, a serce pompuje krew i przeszczep nie będzie konieczny! Jednak Kamil wciąż się nie wybudził. Jest w śpiączce mózgowej, nie reaguje na otoczenie ani nie ma z nim kontaktu. Ja też codziennie walczę, stymuluję, trzymam się nadziei, że uda mi się do niego dotrzeć. Czytam, śpiewam, opowiadam, puszczam nagrania z dziećmi, puszczam jego ulubioną muzykę. Wierzę, że będziemy razem. Musimy walczyć, modlić się i czekać na ten upragniony dzień. Jesteśmy rodziną patchworkową, bardzo się kochamy i wierzę, że przeżyjemy wspólnie bardzo długie i szczęśliwe lata. Kamil jest tatą cudownych córek: Mii i Zuzi, wujkiem dla moich dzieci: Piotrusia i Oliwii. Dzieciaki bardzo tęsknią za tatą i wujkiem a ja za moim mężem. Mia to nasza wspólna córeczka, ma dopiero 3.5 roku i codziennie prosi, aby tata przyjechał, bo bardzo go kocha i chciałaby się przywitać z tatusiem ich codziennym rytuałem witania. Wiara napędza do działania. Do walki o wybudzenie, doprowadzenie do normalności i odzyskanie człowieka bardzo lubianego, chętnego do pomocy, bardzo sumiennego i dokładnego. Jest kochającym mężem, tatą, wujkiem, synem, zięciem, bratem i przyjacielem… MUSI do nas wrócić! Jednak bez wsparcia finansowego nie jestem w stanie zapewnić mu należytej opieki i rehabilitacji. Koszty leczenia przekraczają moje możliwości, zwłaszcza że pod opieką mam trójkę małych dzieci. Dlatego zwracam się do Państwa i błagam o choćby najmniejszą pomoc. Wszyscy razem możemy zawalczyć o niego. O mojego, o naszego Kamila. Wiem, że Kamil podziękuje Wam wszystkim osobiście, jak tylko się wybudzi i wróci do nas. Ja już na tym etapie jestem wdzięczna za każdą złotówkę przekazaną na jego leczenie. Żona Ania

701,00 zł ( 0.41% )
Still needed: 169 512,00 zł
Wiktor Załóg
Wiktor Załóg , 6 years old

To nie koszmar, z którego można się wybudzić – Wiktor potrzebuje wsparcia❗️

Nieocenione wsparcie pozwoliło nam walczyć o zdrowie Wiktorka! Dzisiaj synek idzie już do szkoły i w codzienności z chorobą znów potrzebujemy pomocy. Tym razem na zakup pompy. Nasza historia: Jedzenie już nigdy nie będzie dla Wiktorka przyjemnością, bo zawsze będzie wiązało się z diagnozą. W przypadku cukrzycy każdy posiłek trzeba dokładnie zważyć, policzyć w nim węglowodany, tłuszcze i białka. Trzeba też obliczyć podawana regularnie dawki insuliny, które są jednocześnie ratunkiem i przekleństwem, bo wiążą się z nieustanną kontrolą…  Od kiedy poznaliśmy diagnozę synka, wiemy, że nie możemy pozwolić na jakiekolwiek odstępstwa od normy czy spontaniczność, bo to wszystko wiąże się z potwornym ryzykiem. To okropne uczucie. Chciałabym, aby ta choroba była tylko koszmarem, z którego można się wybudzić, by nikomu się nie przytrafiła. Pamiętam, jak z bólem serca patrzyłam na mamy, które szczęśliwie spędzają wolny czas z dziećmi w kawiarniach czy restauracjach. Takie miejsca dla mnie i dla Wiktorka wciąż są poza zasięgiem. Choroba odebrała nam nawet takie codzienne przyjemności.  Wraz z pojawieniem się diagnozy w nasze życie już na zawsze wdarł się i rozgościł nieustanny strach. Każdego dnia martwię się o zdrowie synka, czuwam przy nim nie tylko w ciągu dnia, ale też w nocy, bojąc się, że zasłabnie.  Nie mogę również patrzeć na cierpienie mojego synka związane z ciągłymi pomiarami cukru i wkłuciami, które musimy zmieniać co kilka dni.  Walce z chorobą podporządkowaliśmy wszystko, ale czasem zwyczajnie tęsknimy za normalnością. Brakuje nam po prostu spokoju i możliwości ucieczki od tego wszystkiego. Wiktor ma już 6 lat. W szkole jego choroba sprawi więcej problemów. Wkłucia, ciągła kontrola tego co je i co może robić zamiast zwykłej codzienności i zabawy z rówieśnikami. Dlatego bardzo chcielibyśmy zakupić nowoczesną pompę kompatybilną z telefonem. Taka pompa sama robi korekty i nie trzeba jej kalibrować. To mogłoby zapewnić Wiktorkowi bezpieczeństwo. Synek wciąż na nas liczy, a my nie chcemy go zawieść. Proszę, pomóż! Karina, mama

700 zł
Tomasz Wolan
Tomasz Wolan , 45 years old

Kiedy codzienność jest udręką...

Jestem w wieku, w którym niełatwo prosi się o pomoc. Właściwie nie wiem, czy w życiu człowieka przychodzi moment, kiedy proszenie nie jest już problemem... Jednak ja jestem jeszcze młody, a jedyne o czym marzę, to bym mógł normalnie żyć! Od lat zmagam się z chorobami kręgosłupa. Dokładnie rozpoznano: dyskopatię, chorobę krążka międzykręgowego, zaburzenia korzeni rdzeniowych i splotów nerwowych. Diagnozy można by wymieniać i wymieniać, a każda z nich to nie tylko kolejne kartki w niekończącej się historii moich chorób, ale też strach i niepewność. Sen z powiek spędza mi pytanie, czy sobie poradzę. Ile jeszcze będę w stanie znieść. Nie wiem, wiem tylko, że się nie poddam! Leczenie i rehabilitacja pochłaniają ogromne środki, dlatego proszę – pomóż mi! Tomasz

699 zł