Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natan Cabaj
1 day left
Natan Cabaj , 3 years old

Natanka doświadczył już wiele zła! Nie pozwól, aby jego przyszłość była równie okrutna!

Jako mama piątki dzieci zawsze marzyłam tylko o jednym, aby każda z moich pociech urodziła się zdrowa. Doskonale wiedziałam, że jeśli jest ta najważniejsza wartość, to wszystko inne przyjdzie w swoim czasie. Nigdy nie przypuszczałam, że mój najmłodszy synek urodzi się z problemami, z którymi będzie musiał borykać się do końca życia! Kiedy byłam w 29. tygodniu ciąży, nagle poczułam silne skurcze. Niezwłocznie zadzwoniłam po pomoc. Czekałam z sercem w gardle na przyjazd pogotowia, przyrzekam, że trwało to całą wieczność! Tak bardzo bałam się o moje maleństwo. Kiedy pomoc dotarła na miejsce nie było czasu do stracenia, akcja porodowa musiała się odbyć w domu! Bardzo pragnęłam, aby mój synek mógł jeszcze podrosnąć pod moim sercem, jednak na to, nie było nawet cienia szansy. Nie miałam już praktycznie wód płodowych, w dodatku maluch był nieprawidłowo obrócony… Po ciężkim porodzie dokładnie 5 stycznia 2022 roku, na świat przyszedł mój malutki wojownik. Nie usłyszałam jego płaczu, nie zobaczyłam wymachujących nóżek i rączek. Przez dobrych kilka minut ogłuszała mnie cisza… Natanek urodził się w ciężkiej zamartwicy, lekarze musieli walczyć o jego życie. Gdy finalnie trafiliśmy do szpitala zaczął się istny wyścig z czasem. Tak bardzo się bałam, że synek nie da rady! Od razu został podłączony do respiratora. Moje matczyne serce pękało, gdy patrzyłam jak wielka maszyna kontroluje jego każdy oddech. Kiedy myślałam, że gorzej być nie może, okazało się, że lekarze wykryli u Natanka martwicze zapalenie jelita. Musiał przejść pilną operację. Miał wtedy zaledwie 14 dni i był taki malutki, że mógł nie przeżyć nawet podania znieczulenia!  Na szczęście zabieg się udał, a mój dzielny synek przez kolejne miesiące walczył o powrót do zdrowia. To był bardzo trudny czas. Codziennie krążyłam między szpitalem a domem. Musiałam opiekować się pozostałymi dziećmi i jednocześnie wpierać Natanka. Chciałabym móc powiedzieć, że na szczęście wszystko dobrze się skończyło i to, co złe mamy za sobą, jednak byłoby to kłamstwem… Natanek do dziś musi się mierzyć ze skutkami skrajnego wcześniactwa. Nadal nie może chodzić, ma silne przykurcze i nie jest w stanie wstać na pełnej stopie. Synek też mało mówi i nie rozwija się tak, jak jego rówieśnicy. Do tego, w maju 2023 roku otrzymaliśmy okrutną diagnozę – u mojego dziecka zostało wykryte dziecięce porażanie mózgowe. Aby Natan miał szansę rozwijać się i walczyć o swoją sprawną przyszłość, konieczna jest stała oraz intensywna rehabilitacja. Niestety samej jest mi niezwykle ciężko stawiać czoła ciągle rosnącym kosztom terapii i leczenia. Marzę, aby synek miał życie jak moje pozostałe dzieciaki, choć wiem, że nie jest to możliwe. Jednak póki jest nadzieja na lepsze jutro – będę walczyć, wierzę, że z Twoją pomocą! Proszę, wesprzyj Natanka w tej nierównej batalii!  Monika, mama Natanka

1 816,00 zł ( 17.06% )
Still needed: 8 823,00 zł
Victoria Madziara
Victoria Madziara , 10 years old

Dzieciństwo Victorii to ciągła walka o zdrowie – POMÓŻ!

Moja córka urodziła się z poważnymi wadami serca, rozszczepem podniebienia i niedosłuchem. Lata dzieciństwa, które powinny być przepełnione beztroską spędza na szpitalnych korytarzach i w salach operacyjnych. Victoria ma teraz szansę na poprawę sprawności – pomożesz? Przed nami kolejne etapy leczenia: już niedługo córka przejdzie terapię hormonem wzrostu, a później czekają ją kolejne operacje i korekty podniebienia. Walka o zdrowie i sprawność Victorii to nie tylko ciągły strach, ale i ogromne koszty… Wiem jednak, że nie mogę się poddać i muszę zrobić wszystko, by jak najlepiej zadbać o rozwój córki!  Córka od urodzenia ma wadę słuchu stopnia umiarkowanego na lewe uszko i głębokiego na prawe. Ogromnym wsparciem będą dla niej aparaty słuchowe, które pozwolą jej na lepszą komunikację. Udało mi się uzyskać dofinansowanie na ich zakup, jednak nadal muszę dopłacić ponad 2 000 zł… Niestety, przekracza to obecnie moje możliwości finansowe.  Mimo niedosłuchu i dużych problemów z komunikacją werbalną, Victoria dobrze radzi sobie w szkole i jest bardzo ambitna. Obserwuję, jak bardzo chciałaby dorównać swoim rówieśnikom i ogromnie żałuję, że nie ma takich możliwości. Zakup aparatów słuchowych pozwoli choć trochę wyrównać jej szanse!  Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie – pomóżcie mi zapewnić Victorii wszystko, co najlepsze! Każda wpłata to cegiełka dołożona do walki o sprawność córki! Mama Victorii  

1 811,00 zł ( 70.9% )
Still needed: 743,00 zł
Maciek Golda
Maciek Golda , 8 years old

6 lat w złej diagnozie... Pomożesz nam sprostać nowej rzeczywistości?

Do 6 roku życia moje dziecko było błędnie zdiagnozowane. Walczyliśmy z jego trudnościami, a leczenie nie dawało oczekiwanych efektów. Nasza sytuacja okazała się o wiele trudniejsza...  Jestem mamą Maćka. Od pierwszych chwil jego życia walczyłam o każdą możliwość leczenia i rehabilitacji. Lekarze twierdzili, że wszelkie jego trudności wynikają z dziecięcego porażenia mózgowego.  Jeździliśmy do specjalistów, ale mimo upływu czasu w pewnych aspektach staliśmy w miejscu. Maciej nie mówił, tracił równowagę, był zupełnie niesamodzielny.  Wychowuję synka sama, więc sama również musiałam sprostać wszelkim wydatkom. Pracowałam i odłożyłam dużą kwotę, by pojechać za granicę, do specjalisty, który jako pierwszy otworzył nam oczy. To z czym mierzy się mój syn, to rzadka choroba genetyczna — zespół Angelmana.  Maciej ma teraz 8 lat, a o diagnozie dowiedziałam się gdy miał 6.  Dzieci z tą chorobą nazywane są ‚‚radosnymi marionetkami", bo słyną z permanentnego uśmiechu. Niestety, często upadają, rozwija się u nich skolioza, mają trudności ze snem, nie mówią. Ponadto są poważnie opóźnione w rozwoju, w porównaniu z rówieśnikami... Wraz z diagnozą zmieniliśmy tok leczenia. Doszły nowe lekarstwa, rehabilitacja i potrzeby. Na szczęście już wiem, czego mogę się spodziewać, o co nie łudzić, a co jeszcze zostało nam do wypracowania.  Komunikuję się z Maćkiem poprzez mówik lub wskazywanie palcem swoich potrzeb. Mój chłopiec jest zawsze uśmiechnięty i kocha życie, pomimo swoich trudności. Chciałabym jako mama zapewnić mu bezpieczną przyszłość. Chciałabym nadrobić stracony czas i powalczyć o jego sprawność.  Wszelkie formy rehabilitacji, turnusy, leki i specjaliści, to dla mnie samej bardzo duży wydatek. Dotychczas wiązałam koniec z końcem, dziś już z niektórych form leczenia muszę rezygnować, bo na wszystko mi nie starcza...  Zechcesz nam pomóc?  Mama Macieja

1 809,00 zł ( 23.29% )
Still needed: 5 957,00 zł
Agatka, Kuba i Ala Aleksandrowicz
Agatka, Kuba i Ala Aleksandrowicz , 4 years old

Rodzeństwo wspólnie walczy o własne zdrowie. Trzeba im pomóc!

Jestem matką – to dla mnie wielka radość. Niestety na tym się kończą dobre wieści. Moje dzieci zmagają się z wieloma przeciwnikami, które zaatakowały m.in. ich mózgi i mięśnie. Moje serce, choć jest zdrowe, każdego dnia bardzo boli...   Nawet nie wiem, od czego zacząć. Mam w głowie jeden wielki mętlik. Aby to wszystko dobrze przedstawić, zacznę od początku.  Kuba ma 7 lat. Autyzm zamienił jego życie w jeden wielki lęk. Syn boi się niemal wszystkiego i często nie jestem w stanie nawet przewidzieć co wyprowadzi go z równowagi. To, jak się wtedy zachowuje, i co się z nim dzieje, wprawia mnie niejednokrotnie w osłupienie. Kiedyś ze stresu dostał zeza, innym razem tak dużej duszności, że baliśmy się, że zaraz przestanie oddychać. Potrafi krzyczeć i zatykać uszy, nie reagując na nasze próby uspokojenia go. W pewnym momencie jego zachowanie było na tyle niepokojące, a nowe dolegliwości coraz groźniejsze, że lekarze zaczęli podejrzewać guza. Na szczęście to nie nowotwór jest temu winien. Mój mały synek tak bardzo się stresuje, że dochodzi do zaburzeń psychosomatycznych – jego organizm sam siebie atakuje! Niestety nie wiadomo, skąd taka reakcja… Alicja jest rok młodsza od swojego brata i również zmaga się z wieloma diagnozami. Córeczka ma autyzm atypowy, afazję ruchową oraz obniżone napięcie mięśniowe. Urodziła się z sinicą, co już wskazywało na pewne problemy… Od 5 miesiąca życia poddawana jest intensywnej rehabilitacji. Przeszła także wylew, który uszkadzając jej mózg, doprowadził do zaburzeń napięcia mięśni i problemów emocjonalnych. Ala, podobnie jak jej brat, przejawia duży lęk. W sytuacjach, które są dla niej w jakiś sposób trudne, zaczyna wymiotować, krzyczeć albo całkowicie się wycofywać z kontaktów z innymi dziećmi, a nawet z nami. Do tego ma afazję, a więc nie mówi! W przedszkolu specjalnym, do którego uczęszcza razem z Kubusiem, objęta jest wsparciem psychologa, jednak tych spotkań jest zdecydowanie za mało… Najmłodsza córka ma 3 lata. Od urodzenia cierpi na obniżone napięcie mięśniowe. Zmiany niedotlenieniowo-niedokrwienne sprawiły, że prawa strona jej ciała jest lekko sparaliżowana. Agatka potrafi samodzielnie się poruszać, natomiast widać, że nie przychodzi jej to łatwo, a „noga zostaje jej z tyłu”. Lekarze podejrzewają autyzm… Robię, co mogę, aby zapewnić moim dzieciom jak najlepszą opiekę wielu lekarzy – neurologa, fizjoterapeuty, psychologa, psychiatry, pediatry, logopedy i terapeuty integracji sensorycznej. Wizyt, konsultacji medycznych oraz rehabilitacji jest tak dużo, że większość czasu spędzamy w gabinetach lekarskich, niżeli w domu. Jest bardzo ciężko. Żadne słowa chyba nie opiszą, co przeżywam... Póki moje dzieci są jeszcze małe, muszę działać jak najszybciej, aby zmniejszyć deficyty, które ich dotknęły. Koszty specjalistycznej pomocy są wysokie. Przy trójce dzieci stają się dla mnie ogromne, ciężkie do samodzielnego opłacenia.  Dlatego proszę Was, abyście zatrzymali się przy historii moich dzieci. One potrzebują stałej rehabilitacji i pomocy wielu lekarzy specjalistów. Bez Waszej pomocy ich przyszłość może być jeszcze bardziej okrutna. Nie mogę i nie chcę do tego dopuścić... 

1 809 zł
Dominik Tiurmorezow
Dominik Tiurmorezow , 5 years old

Dominik nie jest gorszy, ma po prostu autyzm❗️Pomóż nam walczyć o jego przyszłość...

Chcemy, by nasze dziecko czuło się bezpiecznie. Chcemy móc działać, ratować go z każdej opresji, dbać każdego dnia o jego przyszłość. Niestety, wiele zależy od dostępnych środków. Nasza miłość to nie wszystko, gdy w grę wchodzi autyzm... Dominik zaniepokoił Panie w żłobku. Mówiły o braku kontaktu wzrokowego. Wczesna i pierwsza diagnoza wykazała, że nie musimy mieć obaw. Jednak po roku Dominik zaniepokoił również nas...  Przestał reagować na swoje imię, miał spięte mięśnie, mało mówił, cofał się w swoim rozwoju. Z czasem przestał zupełnie mówić oraz jeść i ubierać się samodzielnie. Wszystko, czego do tej pory się nauczył, ulatniało się z każdym dniem...  Świadomość i przeżywanie tego z dzieckiem rozrywa serce rodzica. Coś okrutnie okrada naszego chłopca! Obdziera go na naszych oczach...  Dziś już wiemy, że diagnoza to autyzm. Niestety niewiele refundacji i instytucji jest w stanie nam pomóc. W tej chwili żaden ze żłobków i przedszkoli nie chce nas przyjąć. Wszystkie bliskie nam miejsca są przepełnione.... Dominik ma orzeczenie o kształceniu specjalnym czy wczesnym wspomaganiu rozwoju. Niestety, obecnie nic z tego nie wynika w praktyce.  Ponadto wszystkie specjalistyczne badania są po naszej stronie. Ich koszty liczą się w tysiącach złotych. Nie możemy co miesiąc wybierać leczenia, a utrzymania czy wydatków na jedzenie...  Chcielibyśmy zbierać fundusze na prywatną terapię i leczenie, które potrzebne jest teraz i już. Autyzm nie czeka na dobrą porę, okrada nasze dziecko każdego dnia... Terapię SI mamy wyznaczoną dopiero na koniec czerwca.  Prosimy o wsparcie naszej codzienności. Dominik to chłopiec, który jak każde inne dziecko zasługuje na opiekę. Nie jest w niczym gorszy! Ma po prostu autyzm...  Rodzice

1 805 zł
Pawełek Machnik
Pawełek Machnik , 12 years old

Każdy z nas może sprawić, że codzienność Pawła będzie łatwiejsza!

Walka o sprawność Pawła trwa nadal. Każdego dnia pokonujemy przeszkody, które stale pojawiają się na naszej drodze. Mój syn rośnie, a wraz z nim zwiększają się jego potrzeby… Dziękuję za dotychczasową pomoc. Dzięki Wam moje dziecko doświadczyło wiele dobra.  Nasza historia:  Paweł od urodzenia zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Diagnoza uniemożliwia mu samodzielne poruszanie się, dlatego przemieszcza się jedynie na wózku inwalidzkim.  Mój syn ma wzmożone napięcie mięśniowe, dlatego praca pod okiem rehabilitantów skupia się na likwidowaniu bolesnych przykurczy oraz wzmacnianiu lewej nogi. Mimo choroby, która zawładnęła naszą codziennością, Paweł stara się czerpać z życia jak najwięcej radości.  Robię co tylko można, aby zaspokoić wszelkie potrzeby własnego dziecka. Ostatnio udało mi się zakupić z własnych środków urządzenie multifunkcyjne, które jest jednocześnie krzesełkiem i pionizatorem. Jego koszt wyniósł 19 tysięcy, co znacznie nadszarpnęło domowy budżet.  Paweł jest dzieckiem poruszającym się na wózku inwalidzkim. Ma 11 lat i przenoszenie go na fotelik samochodowy przy każdym wyjeździe sprawia mi coraz większą trudność. Sama borykam się ze strasznymi bólami kręgosłupa, które coraz bardziej wszystko utrudniają.  Jedynym rozwiązaniem naszego problemu jest zakup samochodu przystosowanego do osoby niepełnosprawnej. Niestety kwota ponad 70 tysięcy złotych zwala mnie z nóg! Nie jestem w stanie uzbierać tak wielkiej kwoty! Kolejny raz proszę o Waszą pomoc. Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą wpłatę. Wierzę, że razem uda nam się dokonać cudu, który teraz jest dla mnie nieosiągalny. Ewelina, mama

1 804,00 zł ( 2.42% )
Still needed: 72 665,00 zł
Lenka Staś
Lenka Staś , 9 years old

Bardzo rzadka choroba Lenki nie pozwala jej normalnie żyć – POMOCY❗️

Lenka nie zna beztroski dzieciństwa. Nie bawi się z innymi dziećmi, nie wie co to zwykła radość z życia. Bo dla niej to ciągła walka o zdrowie. Odkąd skończyła kilka miesięcy jest rehabilitowana, ma przeprowadzane zabiegi, odbywa turnusy rehabilitacyjne... Cała ciąża z Lenką przebiegała bez komplikacji. Każda wizyta u pediatry była pozytywna, córka była „wzorem zdrowia”. Niestety do czasu. W pewnym momencie zauważyliśmy, że im Lenka była starsza, tym wolniej się rozwijała. Przed jej pierwszymi urodzinami, dowiedzieliśmy się, że u córki podejrzewana jest nieuleczalna choroba genetyczna – Zespół Angelmana! Złe wieści spadały na nas jak lawina. Wtedy nikt z nas nie myślał już o wyprawianiu roczku i świętowaniu. Zamiast tego był strach o życie naszego dziecka. Nie wierzyliśmy… Jak mieliśmy pogodzić się z tym, że z każdym rokiem jej życia przybywało będzie objawów? Chcieliśmy sobie wmówić, że opis choroby nie pasuje do naszej córeczki. Dokładnie tydzień przed Bożym Narodzeniem, dostaliśmy telefon z poradni genetycznej o potrzebie wizyty. Tata Lenki poszedł sam po odbiór wyników. Diagnoza potwierdziła się jednoznacznie – Zespół Angelmana, najgorsza odmiana… Tamte święta Bożego Narodzenia zapamiętaliśmy jako najgorsze w życiu. A horror dopiero miał się zacząć… Rehabilitacja dwa razy w tygodniu, basen, logopeda, psycholog, integracja sensoryczna, ciągłe dojazdy 6 dni w tygodniu, zmęczenie – mając chore dziecko, nie można bezczynnie patrzeć, jak choroba niszczy jego życie! Z czasem doszły ataki padaczki... Za pierwszym razem nie wiedzieliśmy, co robić, baliśmy, że Lenka się udusi. Staliśmy przerażeni nad jej łóżeczkiem, czekając na przyjazd karetki. W szpitalu jej stan się poprawił. Niestety ataki zaczęły się powtarzać, a każdy z nich zabierał Lence część sprawności. Liczyliśmy na lek, ale padaczka okazała się być lekooporna – leki nie przynoszą spodziewanych efektów… Jedyne, co pomaga Lence, to systematyczna rehabilitacja. Dzięki Waszej pomocy córeczka miała zapewnione wsparcie wielu specjalistów. Fizjoterapia i tlenoterapia, pozytywnie wpływają na jej układ nerwowy, poznawczy i cały organizm. Dotlenienie powoduje, że napady są mniejsze, ustępują objawy neurologiczne, zwiększa się odporność córki. Poza tym Lena uczęszcza na hipoterapię, terapię w wodzie, do logopedy, na terapię ręki, masaże twarzy. Przyjmuje  suplementy i leki.  Codzienne ćwiczenia przynoszą efekty. Lena samodzielnie pokonuje krótkie dystanse, próbuje sama jeść.  Jednak zaburzenia równowagi umożliwiają jej jeszcze chodzenie po schodach czy bieganie. Nie wiemy, czy kiedykolwiek będzie jeździć na rowerze, skakać jak inne dzieci. Z powodu zaburzeń koordynacji i problemów neurologicznych nie potrafi samodzielnie jeść, ubierać się, jest całkowicie zależna od nas.  Największym problemem pozostaje komunikacja werbalna. Córka porozumiewa się w sposób alternatywny. Potrafi pokazać, że jest głodna, ale nie wiemy, na co ma ochotę… Pokazuje, że chce gdzieś iść, ale nie wiemy, w jakim celu. Wierzymy, że będzie lepiej, pytanie tylko, kiedy… Niestety – nigdy nie usłyszymy od Lenki słodkiego dziecięcego głosu. Nasza córeczka prawdopodobnie nigdy nie wypowie słowa. Będąc rodzicem dziecka z chorobą trzeba zaciekle walczyć. Wspaniali ludzie już raz nam pomogli i nie zapomnimy o tym do końca życia. Niestety, aby Lenka mogła się dalej rozwijać, musimy poprosić o pomoc jeszcze raz. Bez Was nie zbierzemy tak ogromnej kwoty na leczenie... Rodzice Lenki

1 801,00 zł ( 1.69% )
Still needed: 104 582,00 zł
Ola Katana
Ola Katana , 15 months old

Wesprzyj rozwój małej Oli i daj szansę na lepsze jutro!

O tym, że córeczka urodzi się z Zespołem Downa, dowiedzieliśmy się już w pierwszym trymestrze ciąży. Świadomie podjęliśmy decyzję, że chcemy dać jej szansę na szczęśliwe i pełne miłości życie. Ola jest cudownym dzieckiem, lecz potrzebuje stałego wsparcia w rozwoju… Ola nie ma jeszcze roczku, a ze względu na problemy ze zdrowiem musiała spędzić już 1,5 miesiąca w szpitalu. Mimo to nie poddajemy się i codziennie otaczamy ją najlepszą opieką, jaką możemy. Wiemy, że wsparcia będzie potrzebowała przez całe swoje życie, więc od pierwszych dni życia córeczki pragniemy zadbać o jej jak najlepszą przyszłość. Aktualnie 2 razy w tygodniu korzystamy z zajęć z fizjoterapeutą, a codziennie ćwiczymy z Olą także w domu. Aby wesprzeć prawidłowy rozwój mowy, rozpoczynamy również terapię u logopedy. Córeczka wymaga także stałej opieki specjalistów. Niestety, wszystko to wiąże się z wysokimi kosztami.  Prosimy o wsparcie dla naszej córeczki. Wierzymy, że możemy podarować jej szanse na lepszą przyszłość. Potrzebujemy jednak do tego odrobiny Waszego wsparcia. Z góry dziękujemy za każdy gest dobroci dla Oli! Rodzice

1 801 zł
Jadwiga Kleczkowska
Jadwiga Kleczkowska , 60 years old

Los dla Jadwigi był okrutny. Zbyt okrutny... Kiedyś pomagała innym - dziś czas na nas!

Jestem osobą mocno schorowaną. To trwa to już tyle lat, że nie pamiętam, jak to jest być zdrową. Dodatkowo co rusz rzucane mam przez życie kłody pod nogi. Jestem już u kresu sił… Wszystko zaczęło się 30 lat temu, kiedy urodziłam najmłodszą córkę. Przy porodzie nastąpiły komplikacje i lekarze musieli wykonać cesarskie cięcie. Zszywając mnie, przyszyli jajowód do jelita! Skutki tego była katastrofalne już wtedy, ale niestety trwają one do dziś… Wycięto mi połowę jelito, wszyto worek, a potem wyjęto. Po porodzie, zamiast tulić swoje dziecko, byłam przykuta do łóżka. 10 miesięcy leżałam w szpitalu, nie znając własnego dziecka! Nie dość, że cierpiałam fizycznie, to przechodziłam też katusze psychiczne… Moje matczyne serce wyło z rozpaczy! Kolejne lata przynosiły mi następne ciosy tak wielkie, że nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego to wszystko przytrafiło się właśnie mnie! Zawsze starałam się ludziom pomagać i to w sposób bardzo realny, rzeczowy wręcz. Mąż pracował za granicą, ja wychowywałam nasze trzy córki i dorabiałam nieformalnie jako telefonistka – dysponentka w radiu taxi. Mimo że nam się nigdy nie przelewało, to wiązaliśmy jakoś koniec z końcem i potrafiłam dzielić się tym, co mamy z innymi. Dziś mam nadzieję, że karma wróci i inni pomogą również mi… Przez jakiś czas wychowywałam moje wnuki. Jedna z moich córek niestety mocno się pogubiła w życiu. Bardzo mocno. Nie potrafiła między innymi być matką. Ja niestety nie byłam formalnie rodziną zastępczą dla moich wnuków. Nie mogłam, bo byłam zbyt schorowana! Gdyby nie to, być może tragedia, która nas spotkała, nigdy by się nie wydarzyła! Przez 4 lata byłam jak mama dla mojego wnuczka. Po tym czasie moja córka zabrała go jednak do siebie. Miała do tego pełne prawo, bo była jego prawomocnym opiekunem. Przez myśl mi nie przeszło, że wydarzy się aż taka tragedia... W dniu 5. urodzin mój śliczny, cudowny chłopiec – mój wnuczek został zamordowany przez własną matkę… To był moment, w którym rozpadłam się na milion kawałków. Równocześnie straciłam dwie bliskie mi osoby… Nawet teraz, po tylu latach nie jestem w sanie o tym spokojnie mówić i pisać. Żal, rozgoryczenie, smutek rozdzierają moje serce. W głowie kołacze cały czas jedna myśl – gdybym była zdrowa, to być może to by się nigdy nie wydarzyło… Tragedie, które mnie dotknęły, nie pozostały bez wpływu na moje zdrowie. Przeszłam w sumie trzy udary mózgu, choruję na cukrzycę oraz zmagam się z niewydolnością serca i płuca. Mam poważne zmiany kręgosłupa, które powodują u mnie problemy z chodzeniem. W związku z tym poruszam się przy balkoniku. Dzięki niemu mam możliwość wyjścia z domu. Bez niego byłabym zamknięta w czterech ścianach… To jednak nie wszystko. Uległam również wypadkowi, w wyniku którego mam złamanie przezkrętarzowe kości udowej prawej. Przekręciło mi się całe biodro! Miałam założone 28 szwów, 3 śruby i płyto-śrubę. Niestety kość nie chce się zrosnąć, a płyta w biodrze uciska na jelita, przez co jeszcze bardziej cierpię! Moja gastroenterolog rozkłada ręce, bo wyczerpaliśmy wszystkie dostępne metody leczenia. Badania typu kolonoskopia nie wchodzą w grę, bo jest obawa, że rozerwą mi jelita… Na domiar złego uznano mnie za osobę niepełnosprawną najpierw w stopniu znacznym, a później w umiarkowanym, choć mój stan zdrowia przecież nie uległ poprawie… Co rusz muszę walczyć z przeciwnościami losu. Jestem tym taka zmęczona! Odbijam się od drzwi różnych instytucji, aby uzyskać pomoc. Odebrano mi rentę, magicznie „uzdrowiono”, zabrano refundację na insulinę i wiele innych rzeczy… Jedyna moja nadzieja jest w Was – ludziach o złotych sercach. Rodzina niestety nie jest w stanie mi pomóc. Mąż niedawno zmarł, jedna córka mieszka daleko, druga ma niepełnosprawne dziecko i walczy jak lwica, by przywrócić mu zdrowie, trzecia odbywa karę… Utrzymuję się z renty i zasiłku pielęgnacyjnego. Miesięczna kwota moich dochodów jest zaledwie trzycyfrowa… Proszę, pomóżcie mi dalej się leczyć! Powoli tracę wiarę, że uda mi się wykupić leki, pójść prywatnie do lekarza… Tak bardzo tego potrzebuję, aby móc dalej w miarę funkcjonować!  Mimo że z jednej strony los tak bardzo odbiera mi siłę do życia, to  z drugiej strony nie chcę jeszcze umierać… Będę niewiarygodnie wdzięczna, jeśli zechcesz mi pomóc i wesprzesz moją zbiórkę. Jadwiga   

1 800 zł