Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Oskar Pawlik
Oskar Pawlik , 34 years old

Chciałbym jeszcze pożyć bez powikłań... Proszę, pomocy❗️

Chciałbym powiedzieć, że jest lepiej. Niestety, od ostatniej zbiórki mój stan zdrowia uległ pogorszeniu... Zwłaszcza kręgosłup. Dlatego postanowiłem znów poprosić o pomoc. Moja historia: Mam na imię Oskar i od urodzenia jestem osobą niepełnosprawną. Urodziłem się z porażeniem mózgowym, doświadczyłem już wielu operacji. Mimo że moje życie od początku nie jest łatwe, nie poddaję się! Pragnę wykorzystać każdą chwilę, wycisnąć z życia jak najwięcej. Ale w tym samym życiu muszę być rehabilitowany. Mój stan zdrowia stale się pogarsza. Kręgosłup jest w coraz gorszym stanie. Powoli nie daję już rady, ale też nie chcę się poddać, pragnę zachować jak największą sprawność i samodzielność! Niestety moja sytuacja rodzinna nie pozwala mi na wysokie koszty leczenia i rehabilitacji. Jedyny mój dochód to renta socjalna, z której muszę przeżyć cały miesiąc, wliczając w to również koszt leków, jakie zażywam na co dzień. Oczekiwanie na zabiegi, nawet te pilne to nawet roczny termin! A mam przepukliny kręgosłupowe z uciskiem na rdzeń. Muszę wykupywać pełnopłatne, drogie zabiegi. Bardzo liczę na Twoją pomoc. Każda wpłacona złotówka odgrywa ogromną rolę w dążeniu do tego, abym mógł poprzez rehabilitację odzyskiwać zdrowie i radość życia. Operacje mogą skutkować wieloma, strasznymi powikłaniami. A chciałbym jeszcze trochę pożyć bez zabiegów, dopóki nie jest to konieczne. Jestem pełen nadziei, że dzięki Twojej pomocy to się uda. Oskar

1 852 zł
Łukasz Zakliński
Łukasz Zakliński , 4 years old

By dzieciństwo nie zginęło w ciszy❗️Wesprzyj Łukaszka❗️

Łukasz urodził się zdrowy. Dopiero po jakimś czasie zauważyliśmy, że coś było nie tak. By zwrócić jego uwagę, trzeba było krzyczeć. Do tego doszły opóźnienia mowy i w końcu wizyta u lekarza nie pozostawiła nam złudzeń. Głuchota przewodzeniowa i czuciowo-nerwowa obustronna. Na początku Łukasz miał niedosłuch -70, obecnie jest to -80 dB. na obu uszach! Doszło do tego, że w lipcu przeszedł operację wszczepienia implantu. Ale to i tak nie wystarczyło. Potrzebny był również aparat, a oprócz niego stała, intensywna rehabilitacja i terapia logopedyczna. Przez niedosłuch słabo rozwija się mowa, a to ciągnie za sobą inne problemy – brak komunikacji, opóźniony rozwój… Jedno schorzenie decyduje o wszystkim. Na chwilę obecną korzystamy z refundowanej rehabilitacji oraz zajęć z logopedą w przedszkolu, ale to za mało, a nie jesteśmy w stanie zapewnić wnuczkowi także rehabilitacji prywatnej. Musiałam zrezygnować z pracy, ponieważ nie mogłam pogodzić jej z opieką, więc nie jesteśmy w stanie opłacić wizyty, która kosztuje jednorazowo ponad 200 złotych. Dlatego nie mam innego wyjścia jak zwrócić się z prośbą o pomoc. To wszystko jest bardzo trudne, czasem czuję, że błądzimy we mgle z nadzieją, że nie spadniemy w przepaść. Ale wierzę też, że jeszcze nie wszystko stracone i dopóki mam tę wiarę, będę robić wszystko, by Łukasz miał szansę na samodzielność. Proszę, pomóż mi w tym. Babcia

1 851 zł
Dorota Blige
Dorota Blige , 53 years old

Miastenia niszczy życie mojej mamy! Proszę o pomoc!

Z poprzedniego etapu moja mam mogła sfinansować część leków i 2-3 wizyty u lekarza. Bardzo dziękujemy za tę pomoc! Niestety walka nadal trwa. Moja mam potrzebuję stałego wsparcia w opłacaniu leczenia. Będę wdzięczny za każdą złotówkę.  Poznaj historię Doroty: Dorota to mama i żona. Niczego nie brakowałoby jej do szczęścia, gdyby choroba nie zabrała jej radości i chęci do życia... W dniu narodzin upragnionej córki, na którą z upragnieniem czekała, miastenia ujawniła swoją moc. Życie mojej mamy przemieniło się w piekło i walką o każdy dzień, o każdy oddech oraz codzienność bez bólu. Miastenia jest podstępną chorobą autoimmunologiczną, która atakuje mięśnie. Codzienność to najgorszy koszmar. Mama nie może jeść żadnych pokarmów przez trudności w przełykaniu. Miastenia atakuje wszystkie mięśnie gładkie i zabiera jej całkowicie sprawność. Ma trudności z poruszaniem się, trudno przejść jej nawet 50 m, bo ciało odmawia posłuszeństwa.  Choroba atakuje całe ciało, a nawet oczy, na które mama ledwo widzi. We wszystkich czynnościach potrzebuje opieki innych. Jej życie to wegetacja. Niestety o całkowitym wyleczeniu nie ma mowy. Jednak przy wdrożeniu odpowiednich leków i terapii może dojść do remisji.  Niestety medykamenty, leczenie, dojazdy do prywatnych lekarzy, suplementy, rehabilitacja przekracza możliwości finansowe moje i mojej rodziny. Proszę, pomóż zawalczyć o lepsze jutro mojej mamy! Szymon, syn Doroty

1 849 zł
Wiktoria Nitkowska
Wiktoria Nitkowska , 20 years old

Wiktoria każdego dnia walczy o sprawność! Ratunku!

Z całego serca dziękuję Wam za okazane przed laty wsparcie. Niestety, nie udało się zebrać niezbędnej kwoty i szansa na operację przepadła... Moja walka wciąż jednak trwa i po raz kolejny muszę poprosić Was o pomoc...  Moja historia: Moją tragedię zobaczysz od razu. To moje kalectwo – krótka noga zwisająca bezwładnie obok tej zdrowej. Kiedy przyjrzysz się bliżej, zobaczysz jeszcze więcej – głębokie i długie blizny. To ślady po operacjach, „pamiątki” po bólu, który stał się moim dzieciństwem. Bólu, który pójdzie na marne, jeśli teraz nie poddam się operacji. Ile kroków robisz dziennie? Kilka tysięcy? Może czasem kilkanaście? Ja nie zrobię żadnego. Jeśli, spróbuję, upadnę. Moja prawa noga nie dosięga ziemi – jest o dwadzieścia centymetrów krótsza od lewej. Jestem chora od urodzenia. Kilkanaście lat żyję z bólem. Nie ma dnia i nie ma nocy, podczas których nie czułabym przeszywającego bólu. Staram się uczyć z tym żyć, ale ból to nie jest coś, do czego można się przyzwyczaić... Wiktoria – mama wybrała dla mnie imię, które oznacza zwycięstwo, bo przyjście na świat córeczki było najpiękniejszą wygraną w jej życiu. Zawsze mówiła mi, że pierwszy wspólny miesiąc w domu był inny, niż dotychczas, piękniejszy. Z każdym tygodniem przybywało mi kilka centymetrów. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie prawa nóżka, która nie nadążała za lewą. Przy różnicy kilku milimetrów nikt nie zwracał na to uwagi. Później milimetry zamieniły się w centymetry. Ubranka w coraz większych rozmiarach coraz bardziej zwisały na mojej prawej nodze. Kiedy próbowałam raczkować, widać było, że się chwieję, że prawa kończyna jest słabsza – tak, jakby zupełnie zapomniała o tym, że musi rosnąć. Pierwszą operację w swoim życiu pamiętam, jak przez mgłę. Miałam 4 lata, kiedy musiałam przejść zabieg korekty stopy. W pamięci mam kilka przebłysków – lekarzy, którzy ciągle pojawiali się w pobliżu i rozmawiali z moją mamą, to, że po operacji długo nie mogłam ruszać nogą i to, że mama ciągle musiała mi zmieniać opatrunki. Kolejną operację pamiętam już dobrze, chociaż wolałabym jej  nie pamiętać wcale… Skończyłam 8 lat – można już było rozpocząć wydłużanie nogi. Przecięto mi wtedy kość udową i założono aparat Ilizarowa. Dla mnie – aparat tortur. Kilka metalowych kółek i drutów, w których jak w więzieniu zamknięta była moja noga. Kości przebito na wylot 40 drutami, które poskręcano ze sobą za pomocą specjalnych śrub. Z ran lała się krew i ropa. W końcu doszło do zapalenia kości. To było cierpienie, którego moja mama nie byłaby w stanie znieść bez pomocy psychologa. Krzyczałyśmy razem – mama z rozpaczy i bezsilności, ja z bólu. Metalowe obręcze były ciężkie i kilka razy szersze niż noga, ale bez nich ostatecznie straciłabym szansę na sprawność. Po operacji najtrudniejszy był powrót do domu. Mama musiała codziennie lekko popuścić jedną śrubkę, a drugą przykręcić. Wszystko po to, by nie dopuścić do przedwczesnego zrośnięcia się kości, która cały czas się nadbudowywała. W taki sposób urosła o 6 cm. 6 cm okupione bólem, tak silnym, jakby jakaś ogromna siła miażdżyła kości, jakby zaraz miały się połamać, pokruszyć na małe kawałki. Po dwóch latach operację trzeba było powtórzyć. Noga znowu przestała nadążać i konieczne było ponowne założenie aparatu. Tym razem przecięto kość podudzia. Każda z tych operacji była jak powrót do więzienia, w którym skazany poddawany jest torturom. Każdy drut wbity w kości znów powodował ból nie do zniesienia. Nie dało się ruszyć, bo każdy ruch podrażniał rany. Przez kilka miesięcy udało się wydłużyć nogę o kolejne 5 cm. Łącznie z wcześniejszą operacją o 11. Boję się. Każdego dnia panicznie boję się o swoją przyszłość. Boję się bólu, a najbardziej tego, że będzie bolało coraz bardziej. W walce o lepsze jutro potrzebuję regularnej rehabilitacji, stałej opieki specjalistów oraz dalszego leczenia. W przyszłości niezbędne będzie także przeprowadzenie nierefundowanej operacji stopy. Niestety, wszystko to związane jest z ogromnymi kosztami, których nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie... To moje życie, moja młodość. Nie chcę spędzić tego czasu na szpitalnym łóżku, zwijając się z bólu. Chcę normalnie żyć! Moją jedyną szansą jesteś Ty. Twoja pomoc i dobre serce są w stanie ocalić moją przyszłość i uwolnić mnie od bólu. Błagam Cię o pomoc... Wiktoria

1 849 zł
Alicja Wawrzyńczak
Alicja Wawrzyńczak , 30 years old

Alicja TRACI WZROK❗️Pomóżmy uzbierać środki na leczenie❗️

Jestem Alicja i z dnia na dzień wszystko zaczęło się u mnie zmieniać. Z krainy czarów, w krainę ciemności... TRACĘ WZROK! W wieku 29 lat dotknęła mnie choroba, która każdego dnia okrada mnie z możliwości widzenia i swobodnego funkcjonowania. Choruję na zaćmę. Moje widzenie w lewym oku się pogorszyło, a choroba szybko postępuje. Obudziłam się i zauważyłam, że światy jest jakby za mgłą. Kolejne tygodnie tylko utwierdzały mnie w tym, że coś się dzieje...  Wychowuję dwójkę dzieci, przy których moja uwaga jest szczególnie potrzebna. Chciałabym towarzyszyć im w każdych czynnościach. Chciałabym zapewniać im bezpieczeństwo.  Tak widzę jednym okiem: Marzę o tym, by odzyskać prawidłowe widzenie! Po wielu wizytach i badaniach lekarze zaproponowali mi na to sposób. Wszczepienie najlepszej oferowanej soczewki. Soczewka jest trójogniskowa, zaprojektowana dla osób z zaćmą, takich jak ja! Zabieg wszczepienia jej jest bardzo ważny i kosztowny. Soczewkę wybieram raz, na całe życie! Niestety biorąc pod uwagę jej koszt, a życie codzienne, nie mogę sobie na to pozwolić, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. To moja jedyna szansa, by móc widzieć świat!  Proszę o wsparcie... Alicja 

1 847 zł
Kacper Kasprzak
Kacper Kasprzak , 5 years old

Przez chorobę nie możemy się porozumieć z własnym dzieckiem... POMOCY!

Kiedy usłyszeliśmy, że istnieje wyłącznie 50% szansy na to, że nasz synek się urodzi, nasz świat się załamał. Ciąża okazała się być zagrożona… Musiałam walczyć o życie Kacperka! Kiedy tylko wzięliśmy go w ramiona, poczuliśmy wypełniające nas szczęście. Niestety, nie mogło ono trwać długo… O problemach Kacperka dowiedzieliśmy się już w 10. tygodniu ciąży, podczas rutynowego badania USG. To był dla nas ogromny cios. Pierwsze dziecko, tak bardzo wyczekane – nie rozumieliśmy, dlaczego akurat nas to spotyka... Kiedy pojawiło się krwawienie, rozpoczął się nasz największy koszmar. Nie mogliśmy stracić naszego dziecka!   Ostatecznie walka o życie Kacperka okazała się zwycięska! Niestety, potwierdziło się to, co mówili lekarze... Synek urodził się z obustronnym rozszczepem wargi i podniebienia. Od razu po porodzie, został przeniesiony na specjalny oddział, gdzie musiał nauczyć się jeść. Synek przeszedł trzy poważne operacje, pierwszą z nich gdy miał zaledwie 3 miesiące! Dzięki odpowiedniej terapii i szybkiej interwencji medycznej Kacperek może już normalnie jeść. Niestety, pozostał ogromny problem z mową synka. Ma już 5 lat i nadal nie może wypowiedzieć słowa TATA… Zostaliśmy poinformowani przez specjalistów, że praca nad mową naszego synka będzie bardzo długa. Kacper ma ogromny problem z wypowiadaniem dźwięcznych spółgłosek, takich jak B, T czy K, przez co trudno go zrozumieć. Od początku roku w końcu mógł rozpocząć przedszkole. Widzimy, jak bardzo chce mieć kontakt z ludźmi, ale jest to dla niego niezmiernie problematyczne. Coraz częściej się zamyka lub szuka naszej pomocy… Musimy zawalczyć, aby nasz synek mógł w przyszłości mówić i normalnie żyć. Niestety, liczne wizyty u specjalistów, regularna terapia u logopedy czy elektrostymulacje generują ogromne koszty, które bardzo obciążają nasz budżet… W przyszłości Kacperka czeka jeszcze jedna operacja – faryngoplastyka. Wiemy, że nasza droga jest bardzo wyboista, ale nie możemy się poddać. Tylko z waszą pomocą, będziemy mogli walczyć dalej o sprawność dla naszego synka. Bardzo prosimy o wsparcie i każdą, nawet najmniejszą pomoc. Rodzice

1 842 zł
Marta Boska
Marta Boska , 39 years old

Każdego dnia walczę o swoje zdrowie i życie bez bólu! Pomóż!

Kochani! Dziękuję Wam za całe dotychczasowe wsparcie! Dzięki temu mogłam otrzymać niezbędne wsparcie specjalistów i konieczne terapie. Wiem, że z Waszą pomocą będę mogła kontynuować niezbędną rehabilitację, dlatego ponownie proszę Was o pomoc! Poznaj moją historię: Problemy z miesiączką miałam praktycznie od początku. Z biegiem lat problem narastał aż do momentu, gdy operacja okazała się niezbędna.  Laparoskopię – usunięcie torbieli jajnika prawego lekarze przeprowadzili, gdy miałam 26 lat. Po 7. latach kolejna operacja – usunięcie prawego jajnika. Po każdej operacji słyszałam „ma pani bardzo dużo zrostów” i co dalej? NIC. Z problemem zostałam sama. Bóle i problemy zdrowotne kierowały mnie do takich specjalistów jak: ginekolog, gastrolog, neurolog (migreny), reumatolog, ortopeda. Różne zabiegi, badania, różne diagnozy, różne leki, farmakologia leczenia doraźnego. Leczenie metodami niekonwencjonalnymi, preparaty, zioła, terapie manualne, masaże... Wszystko to dawało ulgę tylko na chwilę. Kolejne potknięcia, kolejne porażki, rozczarowania. Nieudane próby zajścia w ciąże… Doprowadziło mnie to do depresji i stanów lękowych. W międzyczasie okropny ból i cierpienie oraz brak przyczyny. Zapewne moja katorga trwałaby w najlepsze, gdybym nie usłyszała o lekarzu, leczącym ciężkie przypadki endometriozy. Cudem udało mi się zapisać na termin wizyty.  Na miejscu otrzymałam diagnozę: adenomioza trzonu macicy, endometrioza zaszyjkowo-odbytnicza, przymacicza, ogromne guzy jajników, torbiele, zrosty liczne, guz odbytniczy 4x2 cm, który krytycznie zwęża światło jelita. Przeszłam operację. Zostały usunięte WSZYSTKIE ogniska endometriozy – macica, jajniki, jajowód prawy i lewy, resekcja odcinka odbytnicy oraz krętniczo-kątnicza. Uwolniono masywne zrosty, przede wszystkim pęcherz moczowy. Zastosowano też profilaktykę przeciwzrostową i drenaż jamy otrzewnej. Obecnie wymagam dalszej rehabilitacji – fizjoterapii, wizyt u uroginekologa, psychologa, dietetyka, wizyt w innych ośrodkach np. w komorze normobarycznej, aby powrócić do pełni zdrowia i przywrócić organom funkcjonalność. Jestem osobą samotną, utrzymuje się tylko z mojej pensji, dlatego ciężko mi wygospodarować niezbędne kwoty. Jeszcze raz proszę o pomoc! Z całego serca zwracam się o pomoc. Już nie raz pokazaliście mi, jak wielkie macie serca. Wiem, że razem z Wami będę mogła dalej walczyć o swoje zdrowie. Marta

1 842,00 zł ( 34.62% )
Still needed: 3 478,00 zł
Szymon Bogusiewicz
Szymon Bogusiewicz , 12 years old

By życie z cukrzycą nie oznaczało codzienności pełnej ograniczeń!

Życie Szymona już nigdy nie będzie smakowało tak samo. Wszystko, co zje, będzie musiało być starannie wyliczone, a słodkości już zawsze będą miały nutkę goryczy. Goryczy spowodowanej strachem, czy insulina niebezpiecznie nie wzrośnie, powodując zagrożenie dla jego zdrowia.  Mój syn choruje na cukrzycę typu 1 - insulinozależną. Jego układ odpornościowy zwraca się przeciwko własnym tkanką i komórką powodując w organizmie ogromne zniszczenia. Atakuje trzustkę, która odpowiada za prawidłowe wydzielanie insuliny. Cukier we krwi niebezpiecznie rośnie i może spowodować tragiczne skutki. Nawet najmniejsze zaniedbanie, chwila zapomnienia, mogą sprawić, że Szymonowi stanie się trwała krzywda. Nie mogę do tego dopuścić. Każdego dnia boję się o jego zdrowie i życie.  Syn chce normalnie żyć, cieszyć się szczęśliwym dzieciństwem. Jednak wahania poziomu cukru są częste, mogą prowadzić do hiperglikemii. Obecnie Szymon posiada pompę insulinową z drenem. Dren łączy wkłucie z pompą. Syn często nim zahacza o różne przedmioty, zdarza się, że wyrywa przez to wkłucie i trzeba założyć nowe. Dodatkowo w drenie często tworzą się pęcherzyki powietrza, które blokują przepływ insuliny. Wywołuje to bardzo wysoki poziom niebezpiecznej glikemii. Wszystko to bardzo utrudnia codzienne funkcjonowanie Szymona. Jemu odbiera beztroskie dzieciństwo, a mnie wypełnia strachem, czy na pewno wszystko z nim w porządku. Znalazłam rozwiązanie, które podaruje nam obojgu odrobinę wytchnienia.  Pragnę uzbierać środki na nowoczesną pompę insulinową, która składa się z pilota i podów. Pody zakłada się np. na ramię, brzuch, udo, a pilotem podaje insulinę do posiłków, wprowadza korekty, ustawia bazę. Sama pompa to koszt około 2900 zł. Największym problemem finansowy jest jednak jej utrzymanie. Pody należy wymieniać co 3 dni, a ich miesięczny koszt to ponad 1500 zł. Rocznie to ogromne wydatki, na które nie jestem w stanie sobie pozwolić. Nowa pompa oznaczałaby większe bezpieczeństwo dla mojego dziecka, swobodę i wolność. Wszystko to, czego tak bardzo mu dziś brakuje... Ewa, mama

1 841,00 zł ( 9.49% )
Still needed: 17 551,00 zł
Marlena Bajor
Marlena Bajor , 33 years old

Trwa walka o zdrowie i sprawność! Marlena potrzebuje Twojej pomocy ❗️

Chciałabym móc w pełni zająć się córką, oddać jej wszystko, sprawić, by była zdrowa. Niestety, jak pomóc ukochanemu dziecku, gdy samemu trzeba walczyć o zdrowie i sprawność? Spotkały nas dwie tragedie. To, że mamy siebie, to nasz jedyny ratunek. Pomożesz? Jestem osobą niepełnosprawną z orzeczonym umiarkowanym stopniem niepełnosprawności. Cierpię na Zespół Arnolda Chariego, jamistość rdzenia, astmę, nadciśnienie tętnicze. Przeszłam również boreliozę i tachykardię. Czy jest limit nieszczęść, które mogą spaść na jednego człowieka? W moim przypadku niestety nie. Problemy się piętrzą, walka o zdrowie jest coraz trudniejsza, a pieniędzy brakuje... Niestety ze względu na swój stan zdrowia, nie mogę podjąć żadnej pracy.  Wychowuję wspaniałą córeczkę, która niestety również jest chora. Chciałabym dać jej wszystko, zapewnić prawidłowy rozwój, szczęśliwe dzieciństwo. Niestety los jest okrutny, a nasza walka niezwykle trudna.  Wymagam intensywnej rehabilitacji, wyjazdów na turnusy, wizyty lekarskie, leczenie. Niestety wszystko, co niezbędne, jest również niezwykle kosztowne. Ciężko zadbać o jedną chorą osobę. Sytuacja znacząco się pogarsza, gdy trzeba walczyć o siebie i zdrowie własnego dziecka. Potrzebuję pomocy! Dla Ciebie być może będzie to mały gest, dla mnie szansa na sprawność i lepszą przyszłość. Proszę, otwórz swoje ogromne serce.  Marlena

1 832 zł