Młoda mama toczy walkę z chłoniakiem – potrzebna pomoc❗️
Moje życie od urodzenia nie należało do najłatwiejszych… Kiedy miałam kilka miesięcy, opiekę nade mną przejęła 67–letnia babcia. Wychowała mnie na silną i samodzielną kobietę, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Dwa lata temu ja sama zostałam mamą cudownego chłopca! Miałam nadzieję, że czekają nas lata pełne radości. Niestety, w marcu tego roku moje życie wywróciło się do góry nogami… Od jakiegoś czasu bolał mnie kręgosłup. Poszłam do lekarza rodzinnego, który skierował mnie na RTG. Podczas badania wykryto u mnie guza w śródpiersiu. Niedługo później sama zauważyłam dużego guza na szyi, nad prawym obojczykiem. Trafiłam na SOR, gdzie skierowano mnie pilnie do poradni chirurgii onkologicznej w celu pobrania węzła chłonnego do biopsji. To wtedy usłyszałam po raz pierwszy „podejrzenie chłoniaka”... Byłam w szoku, a w głowie miałam milion różnych myśli i pytań. Chłoniak? Co to jest? Ja, chora? Nie mogłam w to uwierzyć. Przez całe życie bardzo rzadko chorowałam. Zaczęłam czytać o chłoniaku i zobaczyłam słowo: NOWOTWÓR. Zamurowało mnie. Miałam nadzieję, że zrobią mi biopsję i okaże się, że ta diagnoza to pomyłka! Przez 3 tygodnie czekałam na termin biopsji, później kolejne 2 tygodnie na wynik. W trakcie przeszłam przez mnóstwo wizyt u lekarzy, badań, pobytów w szpitalu. Nowa rzeczywistość dobijała mnie nawet bardziej niż samo podejrzenie choroby, bo nigdy nie miałam problemów ze zdrowiem. W końcu przyszły wyniki badań… Czarno na białym napisano: nowotwór złośliwy chłoniak Hodgkina. Załamałam się! Nie wiem jak bym sobie poradziła, gdyby nie wsparcie moich bliskich! Pod koniec maja przeszłam przez pierwszą chemioterapię, a mam ich zaplanowanych aż 12. Bardzo ciężko zniosłam początki leczenia, ale staram się być silna. Po drugiej chemii zaczęły wypadać mi włosy, więc je ścięłam. Nie ubolewam nad tym jakoś bardzo, chociaż czasem tęsknię za dawną sobą. Włosy były moim największym atutem... Wiem, że przede mną jeszcze długa droga do zdrowia, ale nie zamierzam się poddać. Mam dla kogo walczyć i żyć. Czekają na mnie ukochany mąż i synek! Chociaż strach towarzyszy mi od marca dzień w dzień, to pilnuję, żeby nie przejął mojego życia w całości. Wiem, że jestem silna, a dzięki tym doświadczeniom będę jeszcze silniejsza. Potrzebuję jednak Waszej pomocy! Zawsze radziłam sobie ze wszystkim sama, ale w tym przypadku nie dam rady. Wraz z mężem nie byliśmy gotowi na tak duże wydatki, jakimi są koszty leczenia i dojazdu do Instytutu Onkologicznego. Nie mogę już patrzeć na to, jak mój mąż fizycznie wykańcza się w pracy, żeby tylko nam na wszystko starczyło. Nie prosił mnie o to, ale chciałabym go odciążyć, bo widzę jak jest mu ciężko. Z całego serca proszę Was o pomoc! Walczę nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla mojego synka – chcę obserwować, jak dorasta i rozwija się, dzięki matczynej miłości! Za każde wsparcie będę ogromnie wdzięczna. Razem naprawdę możemy więcej! Magda