Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Sanzar Sagangaliew
Sanzar Sagangaliew , 5 years old

Białaczka zabija mojego synka! Pomóż!

Z dnia na dzień zaczął się nasz koszmar. Z wesołego i energicznego dziecka, Sanzarka rozłożyła wysoka gorączka. Myśleliśmy, że to zwykłe przeziębienie, jednak potwornie się wtedy myliliśmy. Temperatura utrzymywała się kilka dni. Synek stał się ospały, nie pił, nie jadł, był bardzo słaby i blady. Byliśmy oszołomieni, gdy kolejnego dnia stan Sanzara się poprawił. Obudził się pełen sił, wtedy doczekaliśmy się badań krwi i wszystko stało się jasne. Krew synka była niemal biała, poziom hemoglobiny krytycznie niski. Szpital, hałas, strach. Pamiętam tylko tyle. Jestem lekarzem, wiedziałam, z czym mogą wiązać się takie wyniki, ale próbowałam zaklinać rzeczywistość. 17 kwietnia usłyszałam diagnozę. Ostra białaczka... Rak zabijał mojego małego synka, a ja nie mogłam mu pomóc! Wiedziałam, że w naszym kraju nie będą w stanie pomóc Sanzarowi, dlatego od razu szukałam ratunku poza jego granicami. Tak trafiliśmy do Turcji. Jesteśmy już po pierwszym bloku chemioterapii, czekamy na kolejny. Potrzebujemy tego leczenia jak nic innego na świecie, jednak pieniądze kończą się szybciej niż byśmy przewidywali. Błagam, proszę z całego serca o wsparcie! Sami nie jesteśmy w stanie temu podołać. Sanzarek ma dopiero dwa latka. Jest moją iskierką, największą radością. Błagam, nie mogę go stracić! Saida – mama Sanzara

3 002,00 zł ( 2.04% )
Still needed: 143 488,00 zł
Szymon Gmiterek
Szymon Gmiterek , 5 years old

Pomóż odnaleźć przyczynę problemów Szymka!

Szymek to mój ukochany jedyny synek. Jego problemy zaczęły się, gdy był jeszcze bardzo malutki. Po ukończonym roczku zauważyłam wiele niepokojących zachowań: zaciskanie zębów, nadmierne poruszanie główką, czy zaciskanie rączek. Zaczęłam poszukiwania przyczyny… Wielu lekarzy mówiło mi, że to wszystko w końcu samo przejdzie. Z czasem część objawów ustąpiła, jednak na ich miejsce zjawiły się zupełnie nowe problemy. U synka pojawiły się mimowolne tiki. Szymek podczas nadmiaru emocji pochylał się, podskakiwał, machał rączkami. Badanie eeg wskazało na padaczkę. Dalsze konsultacje neurologiczne dawały skrajne podejrzenia diagnoz. Czułam się bezradna… Na szczęście w końcu trafiłam z synkiem do psychiatry. Pół roku później, w wieku 5 lat u Szymka stwierdzono Zespół Aspergera. W końcu otrzymałam odpowiedź, co jest przyczyną martwiących mnie zachowań. Synek jest pod stałą opieką wielu specjalistów. Chodzi do przedszkola integracyjnego, gdzie ma kontakt z rówieśnikami. Niestety, nie rozumie, że różni się od innych dzieci i często ich zachowania sprawiają mu przykrość. Moje serce pęka, gdy widzę, jak Szymek przeżywa niektóre sytuacje. Ostatnio w życiu synka pojawiły się problemy zdrowotne. Szymek przeszedł poważną infekcję dróg oddechowych, bardzo długo dochodził do siebie.  Po przebytej chorobie zauważyłam, że tiki synka o wiele częściej występują. Do tego Szymek zaczął się jąkać! Lekarze zlecili mi rozbudowane badania diagnostyczne. Niestety ich koszt jest bardzo wysoki. Badania pozwoliłyby określić przyczynę nasilenia dolegliwości synka. Dzięki nim dowiem się, co mogę dalej robić, żeby Szymek jak najlepiej się rozwijał. Już teraz wydatki na specjalistów są ogromne. Nie mogę zrezygnować z terapii synka, są one koniecznym narzędziem do pracy z  jego problemami. Jako mama muszę zrobić wszystko, żeby moje dziecko miało szansę na dobre życie. Rozwój i zdrowie Szymonka są dla mnie najważniejsze na świecie. Bardzo Was proszę o wsparcie. Muszę odnaleźć przyczyny problemów mojego dziecka, żeby móc my zapewnić najlepszą możliwą przyszłość. Mama

3 000,00 zł ( 9.39% )
Still needed: 28 915,00 zł
Adrian Świderski
Adrian Świderski , 11 months old

Pomóżcie❗️Adrian potrzebuje pilnej rehabilitacji i leczenia 🚨

Nasz Adrianek urodził się 23 października 2023 roku. To był najszczęśliwszy dzień w naszym życiu, choć już wtedy wiedzieliśmy, że od swoich pierwszych chwil synek będzie musiał mierzyć się z chorobą… W 27. tygodniu ciąży dowiedzieliśmy się, że u naszego Adriana wykryto wodogłowie. Pech chciał, że postępowało tak szybko, że lekarze nie mogli przeprowadzić zabiegu w okresie prenatalnym.  Mimo tej poważnej diagnozy nie poddaliśmy się i podjęliśmy próbę kontynuacji ciąży. W szpitalu, po poszerzeniu diagnostyki dowiedzieliśmy się, że oprócz ciężkiego wodogłowia nasz synek ma wiele innych, niepokojących cech i nieprawidłowości.  Pod opieką personelu szpitala, pełni obaw i strachu, czekaliśmy na dzień, w którym go poznamy. Adrian po narodzinach otrzymał 9/10 punktów w skali Apgar. Tej samej doby trafił do kliniki Intensywnej Terapii wad wrodzonych noworodków. Tam też usłyszeliśmy, że rokowania dla naszego synka nie są najlepsze i że Adrianek będzie musiał przejść zabieg wstawienia zastawki. Dwa dni później był już po operacji. Stwierdzono u niego całą masę nieprawidłowości, między innymi – poszerzone szwy czaszkowe, przykurcz przeciwstawno – przywiedzeniowy – zgięciowy kciuków. Od początku był dokarmiany pozajelitowo. Nie miał odruchu ssania… Na szczęście dzięki upartości i sile naszego synka, stopniowo mogliśmy dokarmiać go butelką. Wtedy jednak pojawiły się problemy ze spadkiem saturacji…  Po jakimś czasie mogliśmy zabrać Adriana do domu. Synek wymaga częstych wizyt w szpitalu w Łodzi. Za kilka miesięcy będzie musiał przejść zabieg, aby jego kciuki pracowały prawidłowo. Niezbędna jest również stała, intensywna rehabilitacja! Adrian pod opieką hospicjum, dlatego nie możemy go zapisać na rehabilitację w ramach NFZ. Musimy realizować zajęcia prywatnie, co wiąże się z ogromnymi kosztami.  Bardzo potrzebujemy pomocy! Prosimy, otwórzcie swoje wielkie serca dla naszego synka! Z Waszą pomocą będzie miał szansę na lepszą przyszłość! Rodzice

3 000 zł
Marcel Świtkiewicz
Marcel Świtkiewicz , 3 years old

Teraz jest najlepszy moment, aby pomóc naszemu dziecku!

Codziennie mamy nadzieję, że dziś będzie ten dzień, w którym nasz synek zawoła: „Mamo, tato!”. I choć jeszcze nie padły te upragnione słowa, wierzymy, że nadejdzie ta piękna chwila. Marcel nie mówi, nie reaguje na polecenia, a nawet na własne imię. Jest nadpobudliwy i agresywny, a każda próba nawiązania z nim kontaktu wzrokowego kończy się niepowodzeniem. Często dochodzi do sytuacji, że nie daje się wziąć w ramiona, przytulić i uspokoić. Wrażliwość na dotyk jest kolejnym ciężarem, który mu doskwiera.  Widzieliśmy, że z Marcelem dzieje się coś niepokojącego. Przeprowadzone badania nie pozostawiły złudzeń, a diagnoza ukłuła nas prosto w serce… Nasze dziecko ma autyzm wczesnodziecięcy, czyli całościowe zaburzenie rozwojowe.  Ten stan sam nie minie, a zachowanie synka nie zmieni się z dnia na dzień. To nie jest choroba, która zniknie po zażyciu kilku tabletek. Marcel, a my wraz z nim, musimy nauczyć się żyć z autyzmem i krok po kroku zmniejszać jego negatywny wpływ na życie naszego małego synka.  Mimo że w październiki skończy 3 lata, nadal chodzi w pieluszce. Je tylko to, co już zna, a nowe potrawy wzbudzają w nim strach! Nie wierzyliśmy, że nawet jedzenie może wywoływać tak wielki lęk! Musimy przeciwdziałać, póki Marcel jest jeszcze mały. To najlepszy czas, aby pomoc okazała się skuteczna. Z zaleceń lekarzy wynika, że trzeba zakupić sprzęt do integracji sensorycznej i sprzęt do rehabilitacji. W naszym grafiku musi znaleźć się także stałe miejsce na rehabilitację, logopedię, terapię behawioralną i integracji sensorycznej.  Z dniem pierwszego września nasz synek stanie się przedszkolakiem. Znaleźliśmy specjalne przedszkole, aby zapewnić mu jak najlepsze warunki do rozwoju i nawiązywania pierwszych relacji rówieśniczych. Mamy w sobie dużo nadziei... Przed nami długa droga, nie wiemy jak Marcel będzie funkcjonował w ciągu miesiąca i roku. Jednak pomimo tych trudności chcemy, aby czuł się kochany i bezpieczny. Wasza pomoc zostanie przeznaczona na zakup sprzętu integracyjno-sensorycznego, sprzętu rehabilitacyjnego oraz wizyt u specjalistów, aby pomóc w lepszym funkcjonowaniu Marcelka.  Nie poddamy się i będziemy walczyć o naszego syneczka. Prosimy o pomoc, każda wpłata zbliża nas do celu.  Rodzice

3 000 zł
Anna Augustyniuk
Anna Augustyniuk , 41 years old

Ból nie opuszcza mnie nawet na chwilę❗️POMÓŻ!

Nigdy nikogo nie prosiłam o pomoc ani wsparcie. Starałam się wiązać koniec z końcem, utrzymywałam się samodzielnie z pracy zawodowej i świadczeń przyznawanych z powodu opieki nad niepełnosprawnym synem. Niestety po czasie choroba dopadła również i mnie… Proszę, zatrzymaj się, zapoznaj się z moją historią. Od trzech lat chorowałam początkowo na rwę kulszową i rwę barkową oraz depresję. Choroby te uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie i życie. Codziennie towarzyszy mi niewyobrażalny ból, który dotyka kości, stawów i mięśni. W czerwcu tego roku okazało się, że diagnoza nie była dobrze postawiona. Cierpię na zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa, zespoły korzeniowe z nawracającymi epizodami rwy kulszowej i barkowej i przepuklinę krążka międzykręgowego. Wprowadzono leczenie, które nie przynosi oczekiwanych skutków. Ból nie opuszcza mnie nawet na chwilę. Potrzebuje środków na leki, rehabilitację oraz dojazdy związane z leczeniem – mieszkam na wsi, 12 km od miasta, co generuje dodatkowe koszty. Utrzymuje się wyłącznie z renty chorobowej i zasiłku pielęgnacyjnego, co daje łączną kwotę 1300 zł miesięcznie.... Mieszkam sama. Mam wrażenie, że z każdym dniem mój stan zdrowia się pogarsza. Bywa, że przestaję samodzielnie chodzić i muszę asekurować się ścian. Z powodu problemów zdrowotnych nie mogę podjąć pracy, by zarobić na swoje utrzymanie. Odczuwam to jako osobistą klęskę życiową. Był czas, kiedy w nastoletnich latach uczestniczyłam w organizacjach dobroczynnych i udzielałam się charytatywnie – niosłam pomoc potrzebującym. Dziś sama potrzebuję pomocy finansowej na zakup leków, pokrycie terapii i rehabilitacji. To wszystko jest niezbędne, bym mogła odzyskać swoją sprawność i samodzielność.  Pragnę odbyć skuteczną rehabilitację i kontynuować leczenie. Usprawnić chodzenie i w jak najwyższym stopniu poprawić kondycję fizyczną i psychiczną, a w przyszłości podjąć pracę. Każda, nawet najmniejsza wpłata będzie dla mnie niezwykle cenna. Proszę, nie przechodźcie obojętnie obok mojej trudnej sytuacji. Anna

2 995 zł
Maja Wróblewska
5 days left
Maja Wróblewska , 5 years old

Kiedy świat przykrywa mrok... Pomóż Mai się w nim odnaleźć!

Dziękujemy za pomoc, każde dobre słowo i szczodry gest, którymi obdarzyliście nas tak licznie podczas trwania poprzedniej zbiórki. Jesteśmy niesamowicie wzruszeni, jak wiele dobra uczyniliście dla naszej Majeczki!  Jak wiecie wada, z którą zmaga się nasza córeczka, jest nieuleczalna, a jedynym rozwiązaniem pozostaje specjalistyczna i kosztowna rehabilitacja. Dziś pełni nadziei ponownie prosimy Was o wsparcie w naszej walce! Poznaj historię Mai: Przeraża mnie ciemność, przeraża mnie to, że moja córka mogłaby w niej żyć. Tak bardzo chcę, żeby była sprawna, szczęśliwa, samodzielna. Tak bardzo chcę, by miała dobre życie, ale jak mam o to walczyć? Jak mam wygrać z okrutnym losem? Maja urodziła się jako zdrowa dziewczynka. Wydawało się, że nie będzie żadnych powodów do niepokoju. Wszystko zmieniło się, gdy córeczka skończyła 3 miesiące. Zgłosiliśmy się najpierw do lekarza pierwszego kontaktu, a następnie zostaliśmy skierowani do okulistki. Pani doktor stwierdziła wtedy u Mai oczopląs. Już wtedy diagnoza wzbudziła w nas spory niepokój. Musieliśmy poddać córeczkę dalszym badaniom. Wyniki tomografu sprawiły, że ugięły się pode mną kolana. U Mai zdiagnozowano wrodzoną wadę – hipoplazję nerwów wzrokowych, czyli ich zanik. W pierwszej chwili pojawił się jedynie lament i płacz. Nie mogłam pogodzić się z faktem, że córeczka być może nigdy nie zobaczy, jak wygląda jej mama i tata. Nie dopuszczałam do siebie takiej myśli.  Kolejny cios przyszedł chwilę później, gdy okazało się, że wada Mai jest nieoperacyjna. Jedyną szansą na walkę o wzrok jest nieustanna rehabilitacja. To nasza nadzieja, której trzymamy się każdego dnia. Od początku staraliśmy się zapewnić córce jak najlepsze warunki do walki o sprawność. Musieliśmy dostosować zabawki, misie, specjalne tablice tak, aby miały biały, czarny i kontrastowy kolor. Maja w domu porusza się swobodnie, ponieważ zna wszystko na pamięć. Cały czas myślę jednak o tym, czy poradzi sobie na zewnątrz, czy będzie w stanie bezpiecznie przekroczyć przejście dla pieszych. Niezwykle pomocne okazały się zajęcia w specjalistycznym ośrodku, gdzie Majeczka uczy się samodzielności oraz wykorzystywania pozostałych zmysłów w codziennym funkcjonowaniu. Dzięki pomocy wykwalifikowanych osób jesteśmy w stanie walczyć również z własnym lękiem o to, jak córeczka poradzi sobie w przyszłości. Potrzeby wciąż rosną, a wiem, że musimy zrobić wszystko, by pomóc naszej córeczce. Powoli stajemy się jednak bezradni! Nadzieję na kontynuowanie walki z chorobą córeczki daje dalsza rehabilitacja i korzystanie ze specjalistycznych sprzętów. Bardzo prosimy o pomoc! Rodzice Mai

2 991 zł
Regina Szymańska
12 days left
Regina Szymańska , 57 years old

Nie mam już sił, by walczyć sama... Pomocy!

Choroba niszczy, jest źródłem strachu, bólu, cierpienia. A ze zdrowiem, wiadomo... Człowiek docenia dopiero wtedy, kiedy straci.  3 lata temu zdiagnozowano u mnie nowotwór. Załamałam się, byłam rozgoryczona, ale wiedziałam, że muszę walczyć. Przeżyłam strach i ból, przeżyłam niepewność i nieśmiało odbudowywałam swoją nadzieję na przyszłość... Jednak los zdecydował się zadać mi kolejny okrutny los. Złamałam kość podudzia, przez co dwukrotnie musiałam być operowana. Mój osłabiony organizm jest już u kresu wytrzymałości!  Dom, który powinien być moim azylem, stwarza teraz niebezpieczeństwo. To stare budownictwo, moje mieszkanie znajduje się na pierwszym piętrze i nie mam łazienki, a toaleta jest na parterze, dlatego muszę korzystać z toalety turystycznej. Mieszkam w malutkiej miejscowości, gdzie nawet nie ma taksówki, a ja nie posiadam prawa jazdy. Wszyscy lekarze, szpitale, specjaliści są daleko stąd i jedyną szansą na transport jest dobra wola sąsiada, a wiadomo przecież, że samochód na wodę nie jeździ. Zakup leków, konsultacje medyczne i cała walka o moje zdrowie kosztuje mnie nie tylko ogrom siły, ale także pieniędzy, których już nie mam... Nie mogę wciąż walczyć sama, dlatego proszę - pomóż mi! Każda złotówka jest na wagę złota. Za każde wsparcie będę dozgonnie wdzięczna.  Regina 

2 990 zł
Wojciech Hajduk
Wojciech Hajduk , 9 years old

Babcia wychowuje wnuczków! Wojtuś, gdy miał 3 miesiące został pobity

Wojtuś urodził się jako zdrowy chłopiec. Jednak ten stan zmieniła dramatyczna sytuacja. Gdy miał 3 miesiące, został pobity przez konkubenta swojej mamy. W krytycznym stanie trafił na OIOM. Zdrowy chłopczyk, który dostał 10 punktów w skali Apgar, w jednej chwili stał się niepełnosprawny. Wojtuś choruje na dziecięce porażenie mózgowe i obniżone napięcie mięśniowe. Często się potyka i niepewnie chodzi. Przez pierwsze lata życia musiałam nosić go na rękach. Teraz nie byłoby to już możliwe. Wnuczek przeszedł pod moją opiekę, gdy miał półtora roku. Wraz z nim wychowuję starszego brata Wojtusia – Pawła, który również mierzy się z chorobami tj. astmą oskrzelową i zaburzeniem emocji.  Wojtuś dodatkowo cierpi na  bardzo dużą krótkowzroczność oraz hemofilię typu A. Przy każdej wizycie kontrolnej okazuje się, że wzrok jeszcze bardziej się pogarsza. Obecnie jest na poziomie -7! Przez tak mocną wadę można go nazwać dzieckiem niedowidzącym. Niestety z czasem będzie tylko gorzej. Rodzice nie interesują się swoimi dziećmi, a mnie nie stać na wszystkie niezbędne zajęcia, terapie i rehabilitacje. Bardzo proszę Cię o pomoc. Chcę zapewnić chłopcom jak najlepsze leczenie. Iwona, babcia

2 988 zł
Bartuś Kowol
Bartuś Kowol , 13 years old

Na tę chorobę cierpi tylko 350 chłopców na świecie❗️Pomagamy Bartusiowi!

Nasz synek jest wyjątkowy nie tylko dla nas, ale i dla medycyny. Bartuś cierpi na chorobę, na którą choruje tylko 350 dzieci na całym świecie... Zespół Allana-Herndona-Dudleya jest rzadkim zaburzeniem rozwoju mózgu, występuje wyłącznie u chłopców. Gdyby Bartuś urodził się jako dziewczynka, byłby zupełnie zdrowy. Nigdy nie spodziewaliśmy się, że będziemy na tej stronie... Że będziemy musieli prosić o pomoc, że nasz syn okaże się tak ciężko chory... Że będzie jednym z 350 chłopców, zmagających się z rzadką chorobą genetyczną. Dlaczego my, dlaczego nasze dziecko...? Nie znamy odpowiedzi. Kiedy Bartuś się urodził, nic nie wskazywało na to, że jest chory... Byliśmy przekonani, że powitaliśmy na świecie zdrowego synka. Mamy jeszcze starszą córeczkę. Byliśmy bardzo szczęśliwi... Przez 5 cudownych, beztroskich miesięcy nikt nie podejrzewał, że nasz synek ma nieuleczalną wadę genetyczną… Gdzieś w piękne codzienne życie wkradł się jednak strach. Martwiliśmy się, bo widzieliśmy, że Bartuś nie rozwija się tak, jak nasza córeczka, gdy była w jego wieku. Zaczęliśmy szukać odpowiedzi, co mu dolega… Nie spodziewaliśmy się jednak tego, co usłyszymy. Wszyscy w naszej rodzinie są zdrowi. Poza Bartusiem. Diagnoza była dla nas ciosem… Nigdy w życiu nie słyszeliśmy nawet o tym zespole genetycznym. Nie słyszała o nim nawet większość lekarzy. Życie dzieli się na pół – to, co było wcześniej, zniknęło, przestało mieć znaczenie. Zaczął się nowy rozdział – trudny, pełen bólu i łez, w którym każdy dzień jest podporządkowany Bartusiowi, jego chorobie i szukaniu ratunku. Nasz synek ma mutację w genie, odpowiedzialnym za przekazywanie hormonu tarczycy (T3) do komórek nerwowych. Z powodu mutacji mózg przestaje się rozwijać. To prowadzi do ciężkiej niepełnosprawności – zarówno fizycznej, jak i umysłowej… T3 gromadzi się we krwi, co prowadzi do uszkodzenia niektórych narządów… Dzieje się tak tylko u chłopców. Nasz synek nie siedzi sam, nie chodzi, nie je samodzielnie… Ma słabe napięcie mięśniowe i niedorozwój wielu mięśni. Niedawno zdiagnozowano u niego padaczkę. Synek ma ogromne zaburzenia mowy i ograniczoną zdolność komunikowania się. Jest chłopcem leżącym, wyraża uczucia płaczem, śmiechem lub krzykiem. Bartuś posiada specjalistyczny wózek inwalidzki, jest dokarmiany dojelitowo. Przyjmuje wiele leków. Synek jest w pełni zależny od nas i naszej pomocy. Każdy nasz dzień to ciągła walka o zdrowie syna. Musimy być maksymalnie skoncentrowani, nie ma miejsca na żaden błąd… Mógłby skończyć się tragicznie. Nie ukrywamy, że jest nam ciężko - opieka nad chorym dzieckiem wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń. Dla Bartka zrobimy jednak wszystko. Jesteśmy zdeterminowani poruszyć niebo i ziemię, aby prosić dobrych i życzliwych ludzi o pomoc. Nie chcemy dopuścić, aby Bartka coś bolało oraz by jego kondycja się pogorszyła. Bartek wymaga intensywnej rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna i coraz trudniej jest nam ją opłacać… Aby zapewnić synkowi jak najlepszą przyszłość, bardzo prosimy o Wasze wsparcie. Naszą ogromną wdzięczność wyrażamy w modlitwie, prosząc Pana, by obdarzył Was swoją miłością i hojnie wynagrodził łaskami Wasz dar serca… To pojedyncze akty dobroci wspólnie tworzą wielkie dobro. Prosimy o pomoc… Rodzice Bartusia

2 988 zł