Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Monika Maślany Bargieł
Monika Maślany Bargieł , 58 years old

Walka z nowotworem zamienia jej życie w cierpienie❗️Pomagamy Monice❗️

Monika to cudowna osoba, która nigdy nikomu nie odmówiła wsparcia. Po tym jak w ubiegłym roku zdiagnozowano u niej raka złośliwego piersi, walczymy z całych sił o jej powrót do zdrowia. Wcześniej była jak człowiek-orkiestra. Z chęcią pomagała każdemu, doradzała, załatwiała sprawy. Była i wciąż jest dla nas jak promyk słońca w najgorszą burzę. Kiedy skończyła 50 lat, co 2 lata regularnie badała się w mammobusie. W końcu wykryto u niej raka złośliwego piersi i natychmiast zgłosiła się na dalsze badania mammograficzne, USG i pełną diagnostykę.  Po wielu konsultacjach z onkologami i chirurgami 6 lutego zapadła decyzja o amputacji. Po zabiegu Monice przydzielono chemię, by nowotwór się nie rozprzestrzeniał. Obecnie Monika jest po 8 z 12-stu chemii. Każdego dnia czuje się osłabiona i wyniszczona chorobą, a wciąż z całych sił stara się nie tracić humoru. To kobieta nie do zdarcia, ale nawet ona nie jest w stanie sama zwyciężyć z tak okrutnym przeciwnikiem. Immunoterapia, chemia, podawane sterydy, dojazdy, leki… To wszystko to nie tylko ogromny wysiłek dla ciała Moniki. Ciągnące się za nią koszty z każdym dniem stają się murem nie do przeskoczenia i niosą za sobą strach o przyszłość. Dlatego zwracamy się z gorącą prośbą do Was, ludzi dobrej woli, o pomoc. Monika stara się uśmiechać i nie tracić ducha. Jednak widzimy, jak bardzo wyniszcza ją leczenie. Każde, nawet najmniejsze wsparcie, wpłata, udostępnienie czy dobre słowo jest tutaj na wagę złota. Razem możemy pomóc Moni wrócić do dawnej, ciepłej siebie. Przyjaciele i bliscy

4 898 zł
Witold Jaguścik
Witold Jaguścik , 15 years old

Pomóż złagodzić ból, pozwól zawalczyć o sprawność!

Najgorsze jest uczucie bezsilności. Świadomość, że możesz tak niewiele. Że nie jesteś w stanie zapewnić swojemu dziecku tego, co najważniejsze – zdrowia. Za każdym razem, gdy widzę ból w oczach syna, moje serce pęka. Robię co w mojej mocy, by mógł normalnie żyć, jednak to wszystko, to wciąż za mało... Witek nigdy nie będzie zdrowy. Nigdy nie osiągnie też pełnej sprawności. A ja jedyne co mogę, to zapewnić mu rehabilitację i wsparcie w tej krętej drodze do lepszej codzienności. Witek urodził się z dużą skoliozą rotacyjną. To niestety niejedyny problem. Synek dodatkowo zmaga się z wadą zgryzu, wadą wzroku i licznymi wadami wymowy. I choć walczymy z całych sił, wciąż jesteśmy krok za wszystkimi chorobami.... Robimy wszystko, aby syn mógł żyć jak jego rówieśnicy, bez barier i ograniczeń, które ciągle pojawiają się na jego drodze. Konieczna jest stała i intensywna terapia, która pozwala utrzymać cały organizm w jak najlepszej kondycji, dodatkowo liczne wizyty u specjalistów, kontrole i badania.  Wiemy jednak, że nie możemy się poddać, bo stawka jest największa – przyszłość naszego dziecka. Każda dodatkowa złotówka zbliży nas do zapewnienia synkowi beztroskiego dzieciństwa.  Aneta, mama

4 895 zł
Małgorzata Wieloch-Bubała
Małgorzata Wieloch-Bubała , 50 years old

Wakacje, które zamieniły się w koszmar... Pomagamy Małgosi!

To miały być niezapomniane wakacje. I będą. Niestety z zupełnie innych względów niż początkowo zakładaliśmy.  O wakacjach 2019 roku nasza rodzina chciałaby zwyczajnie zapomnieć. Wymarzony czas odpoczynku i relaksu zamienił się w koszmar. I choć od tych wydarzeń minęło wiele miesięcy, wciąż pamiętam niemalże każdy szczegół. Najgorsze jest jednak to, że zabrakło choćby jednego sygnału alarmowego, który mógłby nam pomóc zapobiec tej tragedii. Małgosia zawsze była uśmiechnięta, pełna energii i otwarta. Czasem śmialiśmy się całą rodziną, że jej mocy wystarczyłoby spokojnie na dwie osoby. Wtedy nie byliśmy jeszcze w stanie przewidzieć, że stanie się coś takiego, że siły nagle się skończą, a ciało odmówi posłuszeństwa. Udar. To słowo do tej pory budzi gęsią skórkę. To wydarzenie spowodowało, że życie mojej żony początkowo stanęło pod znakiem zapytania - ciężko było przewidzieć skutki i reakcję organizmu na tak ogromne obciążenie.  Minął jeden rok, w tym roku minie kolejny, a przed Małgosią wciąż stawiane są nowe wyzwania, bo ze skutkami udaru wciąż nie udało nam się rozprawić. Pomimo nieustannej rehabilitacji ciało wciąż nie jest w pełni sprawne. Lewa strona jest bardzo słaba, przez co Małgosi przy próbach samodzielnego wstawania czy chodzenia brakuje stabilizacji, a to wpływa na znaczne ograniczenie możliwości wykonania, chociażby niewielkich postępów. Dla Małgosi to niezwykle trudne i frustrujące - w momencie, gdy tysiąc razy próbuje wykonać jeden ruch, a ostatecznie i tak próba jest nieudana…  Cała rodzina zaangażowała się w walkę. Wszyscy jesteśmy w tym procesie, walczymy o rehabilitację, wspieramy walkę Gosi, ale w obecnej sytuacji jesteśmy skazani na porażkę, bo stała terapia to ogromne koszty, a ta zapewniona w ramach NFZ jest niewystarczająca i nie daje takich rezultatów, jakie moglibyśmy osiągnąć w innych warunkach. Stając przed kolejnymi wyzwaniami i wydatkami, musieliśmy podjąć decyzję o tym, by prosić o pomoc. Ciągle mamy wiarę w to, że udar nie oznacza końca sprawności, końca ważnego etapu, jakim jest samodzielne życie.  Twoja pomoc to nadzieja dla Małgosi, ale też dla całej naszej rodziny. Nie spodziewałem się, że kiedyś stanę przed takim wyzwaniem, ale wiem, że przede mną bardzo ważne zadanie.  Zmagam się z chorobą córki, z chorobą żony. Niestety, czasem kiedy wszystko się wali, trzeba stanąć na wysokości zadania. Świadomość tego, że przyszłość mogłaby tak wyglądać jest dla mnie druzgocąca.  Przysięgałem żonie, że będę przy niej w zdrowiu i chorobie. Chcę dotrzymać danego słowa. Nie tylko z poczucia obowiązku. I chciałbym zrealizować nasze małe, wielkie marzenie - o tym, że ruszymy jeszcze na wakacje, które sprawią, że zamkniemy najtrudniejszy etap życia, raz na zawsze. 

4 893,00 zł ( 17.34% )
Still needed: 23 320,00 zł
Sandra Wierzbińska
Sandra Wierzbińska , 9 years old

Droga do rozwoju, droga do szczęścia!

Jestem mamą trójki dzieci ze spektrum autyzmu. Moje pociechy są dla mnie całym światem. Ich zdrowie i przyszłość stawiam ponad wszystko... Niestety funkcjonowanie córki wymaga zwiększenia pomocy rehabilitacyjnej i wprowadzenia zajęć z psychoterapeutą. Niepełnosprawność najbardziej zaatakowała Sandrę, której każdy dzień jest jeszcze trudniejszy, niż jej rodzeństwa. Nasza codzienność jest naprawdę trudna, dlatego znalazłam się w punkcie, w którym jestem zmuszona poprosić o Twoje wsparcie. Wychowuję dzieci samotnie, nie mogę pracować zawodowo, ponieważ cały swój czas, poświęcam właśnie im. Sandra potrzebuje długich godzin rehabilitacji, terapii SI, wizyt u psychiatry. Chciałabym również zakupić sprzęt do rehabilitacji domowej, aby jak najskuteczniej walczyć o rozwój córeczki. Niestety sama nie jestem w stanie opłacić niezbędnego leczenia, dlatego bardzo proszę o Twoją pomoc. Każda złotówka da nam nadzieję na lepsze jutro! Mama Sandry

4 880 zł
Andrzej Łapiński
14 days left
Andrzej Łapiński , 53 years old

Andrzej potrzebuje naszego wsparcia, by móc o siebie zawalczyć!

Żyłem normalne. Pracowałem i byłem samodzielny. Często przebywałem wśród ludzi, zresztą wymagała tego moja praca... Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że życie może zmienić się w tak krótkim czasie i na taką skalę... Przez kilkanaście lat pracowałem na poczcie jako kurier. Spełniałem się w niej, mogłem ją wykonywać, dziś jeszcze bardziej to doceniam!  Po zachorowaniu na astmę oskrzelową, sarkoidozę, nadciśnienie i problemy ortopedyczne ze stawami odszedłem. Przemieszczanie się było na tyle utrudnione... Nie miałem wyjścia. Niestety życie dalej mnie nie rozpieszczało i wszystkie nieszczęścia działy się lawinowo. Skręciłem już po raz kolejny staw skokowy. Na domiar złego zaraziłem się wirusem covid 19. Od tamtej pory i lawinowo spadających na mój organizm diagnoz i chorób mój stan zdrowia się pogorszył... Od czerwca 2022 mam przyznany umiarkowany stopień niepełnosprawności, a przynajmniej do czerwca 2024 żyję z zasiłku! 719 zł to wszystkie pieniądze, które wpływają na moje konto każdego miesiąca! Opłacam jak każdy z nas czynsz, gaz — muszę gdzieś mieszkać. Do tego dochodzą wydatki na leki i właściwie nie zostaje mi już nic, nawet na jedzenie...  Chodzę o kulach, mam problem z poruszaniem się, lekarze do chwili obecnej nie zdiagnozowali przyczyny choroby... Przede mną kolejne wydatki — wizyty u specjalistów, dojazdy, zakup wózka inwalidzkiego... Nie chcę rezygnować z siebie i ze swojego zdrowia.  Proszę, jeśli możesz... Pomóż mi walczyć o jutro! Andrzej  

4 879 zł
Staś Wiśniewski
Staś Wiśniewski , 10 years old

Staś walczy o sprawność i potrzebuje Twojej pomocy! Wesprzyj go!

Staś choruje na mózgowe porażenie dziecięce, które jest konsekwencją skrajnego wcześniactwa. Syn nie widzi, nie chodzi, ma założoną rurkę tracheostomijną i gastrostomię od 3 miesiąca życia. Walka o jego sprawność się nie kończy! Ogromnym wsparciem dla synka są turnusy rehabilitacyjne w klinice doktora Vela – to dzięki Waszej pomocy Staś mógł na nich osiągnąć progres. Niestety, wciąż zmagamy się z postępującą skoliozą i kifozą drugiego stopnia. Tylko dzięki regularnej rehabilitacji syn zachowuje swoją sprawność fizyczną. Potrafi samodzielnie przekręcić się z boku na bok oraz z pleców na brzuch i z powrotem. Ostatnio dzięki wzmocnieniu rak i grzbietu stara się samodzielnie podnosić do siadu! Są to umiejętności, które utracił wraz ze wzrostem i postępująca skoliozą, ale regularna rehabilitacja pomaga mu je odzyskać! Aktualnie jesteśmy w trakcie kolejnego turnusu rehabilitacyjnego. Niestety, środki powoli się kończą… Zdecydowaliśmy się ponownie poprosić Was o pomoc w opłaceniu kolejnych turnusów rehabilitacyjnych u dr Vela (koszt jednego turnusu to około 12,5 tysiąca złotych), wizyt w instytucie dr Paleya oraz niezbędnych środków zaopatrzenia medycznego. W niedalekiej przyszłości czeka nas też zmiana ortez, które należy wymieniać raz do roku, a koszt to kolejnych kilka tysięcy. Nasz syn jest pogodnym, kochanym chłopcem, który wycierpiał już wystarczająco dużo… Staś uwielbia wyzwania, dlatego prosimy – podarujcie mu szansę na dalszą rehabilitację i jak najlepsze życie! Chcemy, żeby synek zdobywał kolejne kroki milowe na miarę swoich możliwości. Będziemy Wam ogromnie wdzięczni! Rodzice Stasia

4 879,00 zł ( 3.52% )
Still needed: 133 419,00 zł
Mateusz Jarząbek
Mateusz Jarząbek , 21 years old

Zachorowałem, gdy miałem zaledwie 3 lata – od tamtej pory cały czas walczę o sprawność! Proszę, pomóż!

Nie pamiętam, jak to jest być zdrowym – od 3. roku życia zmagam się z chorobą Charcota-Mariego-Tootha. Ta ciężka choroba stopniowo osłabia moje mięśnie i ogranicza możliwość normalnego funkcjonowania. Dziś, stojąc u progu dorosłości, walczę o samodzielność, ale potrzebuję Waszej pomocy, aby stawić czoła tej wyniszczającej chorobie. Przeszedłem już wiele zabiegów, które miały na celu poprawić moją sprawność i umożliwić mi chodzenie. Ostatnia, poważna operacja stabilizacji stóp, była kluczowa, aby dać mi szansę na dalsze poruszanie się. Teraz stoję przed kolejnym wyzwaniem – intensywną rehabilitacją i zakupem niezbędnego sprzętu, które pomogą mi zachować jak największą sprawność. Niestety, koszty z tym związane są bardzo wysokie i przewyższają moje możliwości finansowe.  Bez ciągłej rehabilitacji choroba będzie postępować jeszcze szybciej, a ja mogę stracić możliwość chodzenia. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Każda wpłata, bez względu na wysokość, jest dla mnie ogromnym krokiem naprzód i daje mi szansę na lepsze jutro. Proszę, pomóżcie mi w walce o zdrowie i sprawność. Razem możemy osiągnąć naprawdę wiele! Mateusz

4 870 zł
Alicja Kozielec
Alicja Kozielec , 6 years old

Choroba serca odcisnęła piętno na dzieciństwie Ali. Pomóżmy!

Najtrudniejszych momentów w naszym życiu nie da się w żaden sposób przewidzieć. Nasza córeczka przyszła na świat jako zdrowe dziecko. Gdy skończyła dwa miesiące, nieoczekiwanie przyszło nam się zmierzyć z prawdziwym koszmarem na jawie…  U córeczki doszło do zapalenia mięśnia sercowego i ciężkiej niewydolności oddechowej. Alicja spędziła kilka miesięcy na oddziale intensywnej terapii. W jej serduszku doszło do poważnych uszkodzeń, a lewa komora przestała funkcjonować! Córeczka miała podłączoną specjalną pompę, która musiała wspomagać pracę serca! Byłam przerażona! Bałam się, że ją stracę! Podczas operacji i próby ratowania serca doszło do wylewu, który spowodował u Ali niepełnosprawność ruchową i rozwojową. Wydawało się, że najgorszy moment już za nami, niestety, rozpoczęł się kolejny etap tej wymagającej drogi... Córeczka jest po przeszczepie serca, ale wciąż walczy z konsekwencjami wszystkich komplikacji. Obecnie Ala ma 4,5 roku, ale pod względem rozwoju jest na etapie 9-miesięcznego dziecka. Co więcej, po wylewie córeczka straciła wzrok. Walczymy o to, by Ala mogła postawić swoje pierwsze kroki. Córka jest żywiona przez sondę, ale jest to bardzo uciążliwe, dlatego zależy nam również na tym, by nauczyć ją samodzielnie jeść. Musimy jak najszybciej poddać córeczkę dalszemu leczeniu i rehabilitacji, dzięki którym będzie mogła walczyć o swoje zdrowie i jak największą sprawność. Bardzo prosimy Was o wsparcie, które da jej szansę na spokojną przyszłość! Żaneta, mama

4 869 zł
Agnieszka Łazowska
Urgent!
Agnieszka Łazowska , 44 years old

Proszę, pomóż mi zdążyć nim RAK ZNOWU MNIE ZAATAKUJE❗️

Chcę żyć dla dzieci, dla moich bliskich, dla siebie. Nie poddałam się i nadal zamierzam walczyć z nowotworem. Muszę jednak powiedzieć prawdę: sama nie wygram pojedynku, w którym stawką jest moje życie i przyszłość moich dzieci bez mamy… Boję się, tak bardzo się boję. Znowu musiałam założyć zbiórkę i znowu pragnę prosić Was o pomoc. Błagam, nie pozwólcie, aby moje dotychczasowe zmagania poszły na marne… Moja historia: Był początek czerwca 2021 r., planowaliśmy wyjazd nad ukochane morze, dzieci odliczały dni do początku wakacji. Nagle szok… Znalazłam guza w piersi. Wielokrotnie sprawdzałam, czy naprawdę tam jest… Był. Wyraźny, twardy, nieruchomy. Zimny dreszcz przerażenia przeszedł moje ciało...  Szybko zaczęłam działać. Najpierw lekarz rodzinny, a potem od razu Centrum Onkologii. Badania i potworny wynik. Następnie biopsja gruboigłowa i diagnoza, która zaparła mi dech – nowotwór złośliwy piersi typu Her2 trzykrotnie dodatni. Jest to najbardziej agresywna postać raka, którą charakteryzuje szybki rozwój i wzrost guza, wysoka tendencja do przerzutów w krótkim czasie i niewielkie okresy remisji choroby. Przez chwilę myślałam, że to wyrok. Postanowiłam, że sie poddam! Chciałam żyć. Mam cudowne dzieci, pasjonującą pracę i wiele marzeń do spełnienia. Po wielu badaniach i konsyliach rozpoczęłam leczenie.  Najpierw była chemia przedoperacyjna, którą znosiłam bardzo źle. Po każdym wlewie przez 7-10 dni męczyły mnie mdłości i wymioty. Wyniki morfologii spadały, trzy razy dokonywano transfuzji krwi. Byłam tak słaba, że mdlałam. Nie mogłam postawić ani jednego kroku bez pomocy drugiej osoby...  Byłam jednak gotowa znieść to wszystko, aby dać sobie szanse na życie. Następnym krokiem była operacja – mastektomia z rekonstrukcją. Potem kilka miesięcy immunoterapii herceptyną.  Niestety po podaniu ¾ zaleconej ilości dawek tego leku, pojawiła się u mnie reakcja alergiczna. Moje życie było zagrożone, dlatego kuracja została przerwana przed końcem leczenia. Wiąże się z tym jednak ryzyko pojawienia się przerzutów lub wznowy! Rozpoczęłam pięcioletnie leczenie antyhormonami, ale bardzo krótko cieszyłam się spokojem. Podczas USG wykryto guza w drugiej piersi! Znowu paniczny strach ścisnął moje gardło. Znowu pojawiła się karuzela myśli: „Czy i tym razem mi się uda?”, „Dlaczego moje dzieci znowu muszą przez to przechodzić?”, „Czy jeżeli odejdę, dzieci dadzą sobie radę?”. Na każde z tych pytań bałam się odpowiadać nawet sama przed sobą… A rzeczywistość coraz bardziej mnie przygniatała – guz zaczął rosnąć! Moje załamanie jest jeszcze większe, bo na razie lekarze każą mi czekać! Przypuszczają, że guz jest jeszcze łagodny, ale nie zrobiono biopsji, aby to potwierdzić! Kazano mi czekać, sprawdzać i… To wszystko! Oznacza to, że na razie nie mogę liczyć na żadną pomoc! Jestem zła, zrozpaczona i przerażona! To mieszanka uczuć, które ciężko opanować. Wiem jedno – nie mogę czekać, aż guz stanie się złośliwy! Muszę działać już teraz, aby nie dopuścić do najgorszego! Boję się kolejnej chemii i ryzyka pojawienia się przerzutów. Nie wiem, czy mój osłabiony organizm poradzi sobie z kolejną wyczerpującą kuracją. Ja po prostu mogę nie przeżyć kolejnego leczenia! Najlepsze wyjście, to profilaktyczna mastektomia zrobiona już teraz, póki guz jest jeszcze łagodny. Pragnę budzić się bez strachu, wychować dzieci i patrzeć jak dorastają. Każdego dnia chcę uśmiechać się do Julki i Adasia, przytulać ich mocno i mówić jak bardzo ich kocham. Proszę, pomóc mi spełnić moje marzenia... Agnieszka

4 869,00 zł ( 16.95% )
Still needed: 23 855,00 zł