Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nathaniel Pyrczak
Nathaniel Pyrczak , 12 years old

Koszmar, który się nie kończy... Nathaniel potrzebuje pomocy!

Przez 10 lat staraliśmy się o nasze ukochane dziecko, niestety podczas porodu przyszło nam się zmierzyć z chwilami grozy! Nathaniel urodził się poprzez cesarskie cięcie po 34. godzinach porodu naturalnego. Był owinięty pępowiną, zaczęło spadać mu tętno… Oboje stoczyliśmy koszmarną walkę o życie!  Tuż po narodzinach pojawiły się pierwsze straszliwe wieści. U synka zdiagnozowano refluks przełykowo-żołądkowy, hipotrofię, z czasem również szmery na sercu i ogniskową padaczkę wieku dziecięcego. To jednak nie koniec wszystkich diagnoz. Synek cierpi na choroby układu pokarmowego: jest po 3 biopsjach w kierunku choroby Hirschsprunga, ma wrodzoną wadę rozwojową jelit, dodatkową pętlę na esicy, IASA - achalazję zwieraczy wewnątrz odbytu, przewlekłe zaparcia i nie wypróżnia się samodzielnie.  Co trzy miesiące Nathaniel musi mieć wykonywane zabiegi w narkozie. Syn ma niewykształcone mięśnie dna miednicy, spowolnione opróżnianie żołądka, stany zapalne jelit z nieprawidłowymi kosmkami w biopsji, jest po zapaleniu trzustki i dwunastnicy oraz po przejściu wirusa mononukleozy. Nathaniel dziedziczy niski poziom czynnika VIII krzepnięcia, zdiagnozowano u niego genetyczną chorobę Von Willebranda, jest też w trakcie diagnostyki dziedziczenia trombofilii wrodzonej (zakrzepico-zatorowości). Syn ma niedobór insulinopodobnego czynnika hormonu wzrostu (IGF-1) i ketonurię.  W wykonanych ostatnio badaniach genetycznych WES stwierdzono patogenny wariant rzadkiego genu KCNQ2. U syna stwierdzono też mikrosomię, skoliozę kręgosłupa, szewską, zapadniętą klatkę piersiową, nietolerancję fruktozo-glukozy, alergie wziewne i pokarmowe. Nathaniela obserwuje się również w kierunku zespołu złego wchłaniania. Gdy słyszy się o tylu schorzeniach naraz, wszystko przyprawia o zawrót głowy! Nasza codzienność wiąże się z nieodłącznym strachem o jutro, o to, czy będziemy w stanie stawiać dalej czoła tym wszystkim przeciwnikom, którzy niszczą zdrowie mojego syna.  Nathaniel pozostaje pod opieką 14 specjalistów, jest leczony w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, oprócz tego odbywa regularną rehabilitację, ćwiczy mięśnie dna miednicy i zwieraczy metodą bio-feedback.  Ja niestety też nie cieszę się dobrym zdrowiem. Od wielu lat choruję na cukrzycę i mam problemy z sercem, a siostra Nathaniela cierpi na niskorosłość i celiakię. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim radzić. Każdy dzień zdaje się przytłaczać nas coraz bardziej, a koszty leczenia, wszystkich zabiegów, dojazdów, konsultacji i terapii są olbrzymie i nie jesteśmy w stanie samodzielnie wszystkiego opłacić. Jest bardzo trudno, codziennie modlimy się o poprawę, ale wiemy, że bez Was niewiele możemy zdziałać. Bardzo Was proszę o pomoc! Mama Nathaniela

4 390,00 zł ( 42.78% )
Still needed: 5 870,00 zł
Grzegorz Andrzejewski
Grzegorz Andrzejewski , 6 years old

Koszmarna choroba niszczy dzieciństwo Grzesia! Pomóż!

Grzegorz od urodzenia cierpi na chorobę Hirschprunga, która zostawiła na jego ciele i psychice liczne blizny. Jego codzienność to ból brzucha, do kilkunastu niekontrolowanych wypróżnień dziennie. Liczne pobyty w szpitalu, zabiegi, operacje, a zwłaszcza ostatnia, polegająca na wycięciu 35 cm jelita i zamknięciu stomii przepełniły go strachem przed światem zewnętrznym, który blokuje jego rozwój i pracę nad uzyskaniem sprawności. Brak możliwości rozwoju wśród rówieśników, wakacji u dziadków bez rodziców, strach przed przebywaniem w większej grupie ludzi, paniczny lęk przed lekarzami czy służbą zdrowia to jedynie część problemów ze sfery psychologicznej, z którymi Grześ musi się zmierzyć. Grzesiek potrzebuje intensywnej opieki psychologa i fizjoterapeuty popartych aktywnością fizyczną i odpowiednią dietą. Nie wspominając o oczywistej opiece urologa i gastroenterologa. Dotychczas radziliśmy sobie z tym sami, ale widzimy, że potrzeby rosną, a budżet niestety nie... Pomimo że nasz cudowny i bystry chłopiec cierpi, to ma szczęście. Jego choroba, choć nieuleczalna, daje szansę na w miarę normalne funkcjonowanie i chcemy mu je zapewnić. Moglibyśmy wstawić tu zdjęcia umęczonego, obolałego chłopca, ale nie takim go widzimy i nie chcemy, byś Ty go takim poznał. Jeśli jesteś w stanie nam pomóc w tym, by ból i strach odeszły w niepamięć, będziemy więcej niż wdzięczni. Marta i Piotr, rodzice

4 389 zł
Dorota Szozda
Dorota Szozda , 58 years old

W drodze do lepszego jutra!

Uwielbiam podróże, spacery, sport. Do niedawna byłam bardzo aktywną osobą, która nie mogła usiedzieć w miejscu. Uwielbiałam zwiedzać nowe miasta, poznawać obce kultury, smakować regionalnych potraw. Jednak moje poukładane życie w jednej chwili runęło jak domek z kart. Nie mogłam niczego się spodziewać, przewidzieć, niczemu zapobiec. Wszystko przez udar, który przeszłam w czerwcu 2020 roku.  Pracowałam jako farmaceutka. Praca ta, sprawiała mi wiele radości. Codziennie pomagałam wielu osobom, często tym, którzy przechodzili ciężkie chwile. Wiedziałam, że to, co robię, ma sens i nawet krótka rozmowa może przynieść otuchę. Teraz znalazłam się po drugiej stronie i sama potrzebuję wsparcia. Tego dnia nie czułam się najlepiej. Ból głowy zrzuciłam na karb przemęczenia i pogody. Przy moim nadciśnieniu takie napady bólu nie raz już mi się zdarzały. Jednak gdy ból nie ustępował, a do tego doszedł niedowład lewej ręki i trudności z mówieniem, od razu pojechałam do szpitala. Wiedziałam, co się wydarzyło, ale bałam się to powiedzieć na głos. Myślałam, że to zaraz minie, że jeszcze dzisiaj wrócę do domu. Ze szpitala wyszłam dopiero po 3 tygodniach. Lekarze zdiagnozowali zawał mózgu spowodowany przez zator tętnic mózgowych. Od udaru minęło ponad pół roku, a ja nadal nie doszłam do siebie. Niedowład lewej ręki uniemożliwia mi wykonywanie podstawowych czynności - zrobienie sobie kanapki, zapięcie guzików, przejście kilku kroków to dla mnie ogromny wysiłek. Ostatnia rehabilitacja, na jaką mogłam sobie pozwolić była w sierpniu. Od tego czasu widzę, że z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Boję się, że wkrótce stanę się całkowicie zależna od mojej córki. Kiedyś cały świat stał przede mną otworem. Teraz mogę jedynie podróżować palcem po mapie. Moją pasją stało się oglądanie programów podróżniczych i czytanie książek, które pozwolą poznać kraje, których nie zdążyłam zobaczyć. Ze względu na moje zdrowie musiałam zmienić priorytety. Teraz, najbardziej marzę o powrocie do pełnej sprawności.  Tak wiele problemów i jedno rozwiązanie. Intensywna, żmudna rehabilitacja, która może zapewnić mi powrót do pełnej sprawności. Tylko codzienna praca może dać wymarzone efekty. Bardzo potrzebuje wsparcia, ponieważ rehabilitacja generuje ogromne koszty. Chciałabym obudzić się z tego koszmaru. Chciałabym zapomnieć o wszystkim, co przyniosły ostatnie miesiące. Chciałabym znów móc cieszyć się życiem, uśmiechać do lustra… Liczę, że z Twoją pomocą, moje życie znów będzie takie jak przed udarem. Dorota

4 381,00 zł ( 13.72% )
Still needed: 27 534,00 zł
Maciej Rauk
Maciej Rauk , 21 years old

Ból pokrzyżował moje plany, odebrał marzenia. Operacja jedyną szansą... Pomóż!

Kilka lat temu moje życie zaczęło się zmieniać w sposób, którego nigdy bym się nie spodziewał. Zaczęło się niewinnie – od lekkiego bólu w nodze. Podejrzewano naderwanie mięśnia, ale z czasem ból stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Dla kogoś, kto zawsze był aktywny fizycznie, to był prawdziwy koszmar. Załamałem sie... Ból nie dawał mi spokoju. Zaczęła się seria badań. Rentgen wykazał, że coś jest nie tak, ale diagnoza nie była jednoznaczna. Kolejnym krokiem był rezonans biodra, który ujawnił zapalenie maziówki stawowej, obecność ciał obcych, torbiele i początki podchrzęstnych zmian zwyrodnieniowych panewki stawowej. Lekarze zaproponowali terapię lekami, mając nadzieję, że to przyniesie poprawę. Po trzech miesiącach kontrolne badania nie wykazały żadnej zmiany. Leczenie u pierwszego ortopedy zakończyło się, gdyż nie mógł mi już bardziej pomóc. Zostałem skierowany do innego specjalisty, gdzie potwierdzono, że staw biodrowy wymaga dokładnego oczyszczenia i zbadania. Nie mogłem zwlekać z leczeniem, mogłoby to doprowadzić do konieczności wszczepienia endoprotezy biodra. Czas był moim największym wrogiem. W końcu ortopeda wskazał specjalistę w prywatnej klinice, która specjalizuje się w precyzyjnych operacjach artroskopii biodra. Tam potwierdzono konieczność operacji. Wyznaczono termin i ustalono koszt operacji, który znacznie przekraczał moje możliwości finansowe. Niestety potrzebuję też środków dodatkowo na pokrycie podróży oraz dalszej  rehabilitacji.  Ból pokrzyżował moje plany, odebrał marzenia. Całe moje życie było związane ze sportem. Od najmłodszych lat grałem w piłkę nożną, potem przerzuciłem się na koszykówkę. Sport był dla mnie wszystkim – pasją, odskocznią, stylem życia. Diagnoza wykluczyła mnie z jakiejkolwiek aktywności fizycznej, co było dla mnie ogromnym ciosem. Operacja to dla mnie szansa na powrót do normalności, na realizację marzeń, które teraz wydają się tak odległe. Wiem, że czeka mnie długa i trudna droga do pełnej sprawności, ale jestem gotów podjąć to wyzwanie. Niestety, koszty operacji, a następnie rehabilitacji są dla mnie ogromnym obciążeniem. Dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza pomoc, przybliży mnie do powrotu do zdrowia i do życia, które kocham. Wasza pomoc daje mi nadzieję, że będę mógł znów biegać, grać i cieszyć się każdym dniem. Maciej

4 380,00 zł ( 20.58% )
Still needed: 16 897,00 zł
Izabela Beus
Urgent!
10 days left
Izabela Beus , 43 years old

❗️Nowotwór, udar i skutki uboczne po leczeniu! Tego jest już zbyt dużo❗️

Chciałabym napisać, że moja historia zakończyła się dobrze, a strach o własne życie w końcu mnie opuścił. Niestety nadal nie mogę tego zrobić… Dziękuję, że pomagaliście mi przy poprzedniej zbiórce. Dzisiaj ponownie staję przed Wami, ponieważ choroba nadal nie została pokonana… Moja historia:  Z moim schorzeniem żyje 1 osoba na dwa miliony… Dlaczego los wybrał akurat mnie? Gdy kilka lat temu dowiedziałam się, że choruję na złośliwy nowotwór kości czaszki i twarzy – struniak stoku, lekarze powiedzieli mi, że będę żyć jeszcze maksymalnie 10 lat… Ale ja nie planuję się poddać! Moja córeczka Nikola, mój największy skarb, nie może wychowywać się bez mamy!  Przeziębienie, antybiotyk i walka z niekończącą się chorobą. Na samym początku nie spodziewałam się, że to wszystko jest oznaką tak trudnego przeciwnika, z którym przyjdzie mi się pojedynkować. Upadek w pracy spowodował wizytę w szpitalu, dzięki której poznałam prawdziwą nazwę choroby. Tomograf, rezonans magnetyczny, oddział neurologii i diagnoza – struniak stoku. Usłyszałam, że jestem "wyjątkowa", ale dlaczego los postanowił powiedzieć mi o tym w tak potworny sposób?! Dlaczego dał mi tak wyjątkowo okrutną chorobę? Nowotwór złośliwy, na który nie ma leku… Przeszłam dwie operacje, protonoterapię, ból niemal niemożliwy do przeżycia i niepewność, która każdego dnia zabierała mi coraz więcej sił. Niestety po pewnym czasie wystąpił nawrót choroby, który wiązał się z dotkliwymi konsekwencjami. Zaatakowana została przysadka mózgowa, odpowiedzialna za tak bardzo ważne funkcje hormonalne w naszym organizmie. Kiedy juz miałam nadzieję, że sytuacja się stabilizuje, nastąpił kolejny cios. Rosnąca frustracja nie miała końca! W 2022 roku przyszły zawroty głowy, jednak wtedy jeszcze nie wiedziałam, że stanie się jeszcze gorsze. Trafiłam do laryngologa i okazało się, że mam okropne zrosty w zatokach po dwóch poprzednich operacjach nowotworu! Zatoki są zniszczone. Musiałam przejść kolejny zabieg. Tym razem usunięcia zrostów, żeby oddychać w miarę normalnie i żeby ustąpiły bóle głowy. Zabieg został przeprowadzony, jednak bóle głowy tak się nasilały, że wróciłam do laryngologa...  Dostałam skierowanie na tomograf zatok, jednak nie doczekałam do otrzymania wyniku. 13 grudnia 2022 r. silny, kilkutygodniowy ból głowy zakończył się UDAREM!  Spędziłam kolejne tygodnie w szpitalu. Tętnice w moim mózgu zanikają, co jest najgorsze! Okazało się, że to stenoza popromienna. Jestem pierwszą i jedyną osobą w Polsce, która po radioterapii protonowej ma taki skutek uboczny leczenia nowotworu. Aż brak mi słów… W maju 2023 Dzień Matki spędziłam w szpitalu, z dala od mojej ukochanej córeczki. Lekarze przeprowadzili przeszczep tętnicy mózgowej. Operacja była bardzo trudna i ciężka, ale niestety kolejna tętnica w mózgu zanika. Czekają mnie kolejne badania i dalsze leczenie. Boję się, ale i tym razem nie zmierzam się poddać! Bedę walczyć dalej, bo mam największą na świecie motywację – własne dziecko! Siły, motywacji i wytrwałości mi nie brakuje. Jedyną przeszkodą są środki finansowe – teraz tylko one mogą zapewnić mi powrót do zdrowia! Proszę, pomóż mi dalej być mamą dla mojej córeczki! Izabela 

4 380 zł
Joanna Wocial
Joanna Wocial , 45 years old

Operacja to moja ostatnia nadzieja na sprawność! Błagam o pomoc!

Moje życie to pasmo operacji, zabiegów i rehabilitacji. Nie wiem jak to jest żyć bez bólu, bo nigdy takiego życia nie miałam. Miałam 16 lat, kiedy nieudana operacja posadziła mnie na wózku... Na NFZ nikt nie chce podjąć się operacji przywracającej sprawność! Jedynie lekarze z European Paley Institute zakwalifikowali mnie do operacji, po której mogę samodzielnie chodzić. Tylko tam dostałam szansę. Nigdzie indziej... Niestety – muszę za nią zapłacić ogromne pieniądze! Do szesnastego roku życia Asia chodziła sama. Było jej trochę trudniej, niż innym, ale przynajmniej nie było wózka. Niepełnosprawność postępowała, kawałek po kawałku odbierała władzę w nogach. Im była starsza, tym było więcej bólu. Był płacz i poczucie niesprawiedliwości... Po raz pierwszy zdecydowano się na operację, kiedy Asia miała jedenaście lat. Choroba nie dawała wyboru. Trzeba było operować obie nogi, zlikwidować przykurcze, które pojawiły się pod kolanami. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że przed sobą Asia będzie miała ostatnie 5 lat samodzielnego chodzenia. Staw biodrowy bolał coraz bardziej – tak, że nie dało się już wytrzymać z bólu. Kolejna operacja ostatecznie odebrała jej samodzielność. Próba naprawienia stawu biodrowego posadziła mnie na wózku. Ból nie zniknął – towarzyszył przez kolejne 10 lat. Nadzieja na zdrowie zamieniła się w konieczność pogodzenia z niepełnosprawnością. Dowiedziałam się, że dawne życie sprzed operacji nigdy już nie wróci, że niektóre marzenia, plany pozostaną niespełnione – wspomina Asia. Do tej pory wracam wspomnieniami do czasu sprzed operacji. Co by było, gdyby nie została niewłaściwie przeprowadzona? Może teraz normalnie bym chodziła…  Dzisiaj, po wielu latach cierpienia, wróciła nadzieja! Lekarze z European Paley Institute, po przyjrzeniu się mojej historii i całej dokumentacji, zakwalifikowali mnie do operacji, po której znów będę mogła chodzić. To jedyne miejsce, które zgodziło się mi pomóc! To moja jedyna nadzieja!  Obecnie w codziennym funkcjonowaniu pomaga mi mama. Niestety jest coraz starsza, ma coraz mniej sił. Operacja to moja nadzieja na odzyskanie samodzielności, pierwsze kroki po tylu latach i odciążenie mamy. Błagam Was o pomoc, o szansę na sprawność i życie bez bólu! Joanna

4 375,00 zł ( 1.88% )
Still needed: 227 622,00 zł
Ernest Przestrzelski-Mikulski i Oskar Mikulski-Greczan
Ernest Przestrzelski-Mikulski i Oskar Mikulski-Greczan , 14 months old

Chłopcy od urodzenia walczą o sprawność i lepszą przyszłość❗️ Pomożesz im❓

Gorsze od cierpienia ukochanego dziecka jest tylko to, gdy cierpi dwójka… Na co dzień musimy mierzyć się z wieloma przeciwnościami, które rzuca na drogę moich synków los. Nie poddajemy się, ale jest bardzo ciężko. Jestem mamą dwóch wspaniałych chłopców – 3-letniego Oskara i 4-miesięcznego Ernesta. Synkowie są moim oczkiem w głowie, każdego dnia robię wszystko, by mieli szansę na możliwie jak najlepsze dzieciństwo. Niestety moja ogromna miłość nie zdołała uchronić ich przed problemami zdrowotnymi, z którymi walczymy każdego dnia. W trakcie badań przeprowadzonych w ciąży u mojego starszego synka zauważono powiększone miedniczki nerkowe, a jego waga była zbyt niska w stosunku do stopnia zaawansowania ciąży. Żadnych innych wad nie wykryto…  Tuż po urodzeniu zaczęły się jednak pojawiać kolejne nieprawidłowości. Oskar ważył niespełna 2270 gramów. Niemal od razu po porodzie poinformowano mnie o jego wzmożonym napięciu mięśniowym. Wdał się również stan zapalny pępuszka. Po przeprowadzonych badaniach potwierdzono wzmożone napięcie oraz problem z nerkami, a po konsultacji nefrologicznej okazało się, że ma trzeci stopień refluksu moczowodowo – pęcherzowego. Wdrożono leczenie farmakologiczne, które stosujemy do dziś. Niestety z biegiem czasu dochodziły kolejne diagnozy... Ze szpitala wyszliśmy z masą skierowań do specjalistów takich jak nefrolog, kardiolog, neurolog, gastrolog, do poradni metabolicznej oraz endokrynologicznej i na rehabilitację. Niestety kolejki do specjalistów są długie, a mój syn potrzebuje pomocy na już. Co za tym idzie – większość wizyt odbywamy prywatnie. Koszty są ogromne.  Niestety mój młodszy synek również każdego dnia mierzy się z wieloma trudnościami. Już w ciąży wiedziałam, że Ernest ma nieprawidłowy kształt główki. Po urodzeniu okazało się, że synek ma wzmożone napięcie mięśniowe i zaburzenia układu nerwowego. Prawdopodobnie ma problemy również z serduszkiem, jesteśmy w trakcie diagnozowania. Od grudnia Ernest jest badany również pod kątem kraniosynostozy. To wiąże się z ciągłą rehabilitacją, częstymi wizytami u psychologa, neurologopedy i wielu innych specjalistów. Być może Ernest będzie musiał mieć przeprowadzoną operację, co będzie generowało kolejne koszty, obawy i strach…  Jakby zmartwień i wycieczek do lekarzy już z dwojgiem pociech wciąż było mało, kilka miesięcy temu u mojego starszego synka Oskara stwierdzono autyzm dziecięcy. Oskar nie mówi, przez większość czasu ma otwartą buźkę w związku z problemem opanowania sztuki oddychania przez nosek. Występuje u niego również agresja – rzuca zabawkami, stuka głową o podłogę, rwie karki, gryzie książeczki… Jest nam bardzo trudno… Większość wizyt, których chłopcy stale potrzebują, odbywa się prywatnie ze względu na gigantyczne kolejki NFZ. Koszty zapewnienia dostatniego życia moim synom przekraczają moje możliwości finansowe… Ze względu na opiekę nad Oskarem i Ernestem nie jestem w stanie podjąć pracy na pełen etat. Robię wszystko, by moje dzieci mogły rozwijać się możliwie jak najlepiej. Potrzebuję jednak pomocy – każda cegiełka będzie dla mnie na wagę złota.  Mama Oskara i Ernesta

4 375,00 zł ( 20.56% )
Still needed: 16 902,00 zł
Katarzyna Wiszniewska
9 days left
Katarzyna Wiszniewska , 22 years old

Codzienność nie powinna być udręką – dla nikogo... Pomagamy Kasi!

Kasia w przyszłym roku skończy 20 lat. Jej rówieśniczki kończą szkoły, zaczynają studia, pracę, zakochują się i wyprowadzają z domu. Kasia też kończy szkołę – szkołę, w której uczy się rozpoznawać zapachy, dźwięki i kształty. Nigdy nie wyjedzie na studia, ani nie pójdzie do pracy. Jesteśmy nierozłączne, inaczej – córka nie miałaby żadnych szans na przeżycie. Kachna urodziła się z porażeniem mózgowym. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak będzie wyglądało nasze życie. Pamiętam tylko, że byłam przerażona – pełna obaw i niepewności. Starałam się dbać o nią jak najlepiej, by niczego jej nie brakowało.  Kasia ma niepełnosprawność intelektualną w stopniu znacznym, co oznacza, że jej możliwości rozumienia są na mniej więcej na poziomie trzyletniego dziecka. Porażenie mózgowe przede wszystkim zaburza rozwój ruchowy. Moja Kasia nie chodzi, samodzielnie nie wstanie, ani nie usiądzie. Jest niewidoma, a od lat męczą ją ataki epilepsji.  Od paru lat jesteśmy całkiem same. Mój mąż, tata Kasi zmarł. Jest mi ciężko… Spiąć cały budżet wraz z potrzebami Kasi, które różnią się od potrzeb przeciętnego dwudziestolatka. Zakup leków, niezbędnych środków higienicznych, rehabilitacji czy sprzętów ortopedycznych. Nie wszystko jest refundowane, a to, co jest zwyczajnie nie wystarcza. Każda złotówka, to przede wszystkim oddech ulgi – że nie zabraknie na podstawowe sprawy, że nie trzeba kombinować…  Zależy mi na tym, by córka mogła przede wszystkim godnie żyć. Sama nie jest w stanie o siebie zadbać, o swoje podstawowe potrzeby. Póki żyję, póki mogę się nią opiekować, chcę oszczędzić jej zbędnego cierpienia. Jola, mama Kasi

4 370 zł
Dominik Kłos
Dominik Kłos , 35 years old

Moje ciało mnie nie słucha! Pomóż, proszę!

Kiedyś żyłem w ciągłym ruchu. Dziś problem sprawia mi założenie skarpet. Choroba stopniowo zabierała mi coraz więcej i więcej, z aktywnego człowieka zmieniła mnie w pacjenta potrzebującego pomocy... Gdy skończyłem 22 lata, zaczęły się moje problemy ze zdrowiem. Okazało się, że choruje na genetyczne zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa (ZZSK). Obecnie mam 33 lata, a moje życie toczy się na szpitalnych salach. Konsultacje, badania i przeciągające się w nieskończoność pobyty w szpitalach wypełniają mój kalendarz po brzegi. Próbowałem wszystkiego. Podejmowałem każdą metodę leczenia, która dawała mi jakąkolwiek nadzieję, wszystkie jednak zawiodły. Szansą jest dla mnie operacja, a po niej wieloetapowe leczenie i rehabilitacja. Proszę, pomóż mi! Dominik

4 370 zł