Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Basia Banasik
Basia Banasik , 65 years old

Zabieg, który doprowadził do tragedii... Pomóż Basi powrócić do zdrowia!

Może nie standardowy, jednak tylko zabieg, który doprowadził do tragedii… Jak to bywa w takich sytuacjach, pociąga ona za sobą całe mnóstwo zdarzeń, przed którymi musi stanąć nie tylko główny poszkodowany, ale cała jego rodzina… Moja mama Barbara chorowała na przepuklinę żołądkową. Powstaje ona po przesunięciu się górnej części żołądka do klatki piersiowej przez rozwór przełykowy, znajdujący się w przeponie. Niestety w jej przypadku standardowe leczenie w postaci diety i leków nie przynosiło rezultatów, dlatego zdecydowano się przeprowadzić zabieg. Przepuklina żołądkowa może nie być groźna, ale nieleczona może doprowadzić do wrzodów żołądka lub nawet nowotworu. Ta argumentacja ostatecznie przekonała nas, że jest to konieczne.  Niestety podczas zabiegu powstała perforacja przełyku! Jest to rzadki, lecz bardzo groźny stan chorobowy ze względu na towarzyszące powikłania septyczne, wśród których do najcięższych należy ropne zapalenie śródpiersia. Mimo postępów współczesnej medycyny, w tym rozwoju nowoczesnej diagnostyki, antybiotykoterapii oraz udoskonalenia techniki chirurgicznej, perforacje przełyku cechuje duża śmiertelność oceniana nawet na 12-48%! Tak bardzo bałem się i nadal boję o mamę!  W tej chwili jest osobą leżącą, przez co potrzebuje pełnej opieki. Sama nauka siadania i chodzenia stanowi dla niej ogromne wyzwanie, które wymaga specjalistycznej rehabilitacji. Bardzo proszę, pomóż mi ją opłacić… Tak bardzo chcę, aby najbliższa mi osoba, która dała mi życie, mogła być ze mną jak najdłużej. Uśmiechnięta, świadoma i… sprawna! Wojciech, syn Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

4 938,00 zł ( 38.68% )
Still needed: 7 828,00 zł
Wiktoria Graczkowska
Wiktoria Graczkowska , 5 years old

"Chciałabym móc zapewnić córce leczenie, chowam zakłopotanie i proszę o pomoc" - Mama...

Wiktoria — moja wymarzona, wyśniona i najcudowniejsza na świecie córka. Niestety, urodzona się w 33 tygodniu ciąży. Było to spowodowane moimi problemami z nadciśnieniem… 16 marca 2019 roku trafiłam do szpitala z powodu ciśnienia wynoszącego 200/140. Początkowo lekarze ustabilizowali sytuację, jednak 3 dni później doszło do cesarskiego cięcia. Od tego dnia nasze życie to walka o sprawność!  Wiktoria urodziła się zdecydowanie za szybko. Spowodowało to wiele komplikacji i zaburzeń. Początkowo leżała w inkubatorze, a jej stan był ciężki. Czas wtedy dłużył się okrutnie, w rozpaczy obserwowałam każdego dnia, jak moja mała dziewczynka walczy o życie. Nie mogłam w żaden sposób jej pomóc...  Nasze początki były naprawdę trudne. Wiele razy traciłam wszystkie siły i nerwy, bojąc się o swoją córeczkę. Musiałyśmy, szczególnie ja nauczyć się zupełnie nowego życia. Wejść w tryb, w którym zawsze będzie z nami choroba, ograniczenia i wyzwania.  Dziś Wiki jest 3,5-letnią dziewczynką, która przeszła za wiele. Dzięki leczeniu osiąga sukcesy. Być może małe, ale są! Mówi kilka słów takich jak: mama, tata, ciocia, nie, picie. Chodzi do przedszkola terapeutycznego, gdzie jest pod opieką specjalistów.  Dodatkowo ma ćwiczenia z logopedą I fizjoterapeutą. Chciałabym zapewnić jej jak najlepszy start, więc dodatkowo uczę ją samodzielności. Ale na dłuższą metę jest mi bardzo ciężko! Ze względu na ogromne koszty leczenia muszę wybierać między czasem z córką a pracą. Potrzebne są duże fundusze na opłacenie podstawowych potrzeb, ale potrzebna jestem też Wiktorii…  Marzę, żeby jechać z córką na turnus rehabilitacyjny, który w opiniach wielu osób daje niesamowite efekty. Pomimo tego, że zawsze starałam się być samodzielna i nikogo nie prosić o pomoc, to dla córki chowam wstyd w kieszeń i proszę. Przyszedł czas gdy sama nie dam rady!  Chciałabym i marzę o prostych rzeczach. O zdrowiu dla córki, o tym by nie cierpiała i miała większe szanse! O tym, by ktoś nam w tym pomógł...  Aleksandra, mama 

4 935 zł
Kornel Wilczewski
Kornel Wilczewski , 9 years old

Straciłam jednego synka… A teraz z całych sił walczę o zdrowie drugiego. Pomocy!

Ciąża bliźniacza była naszym podwójnym szczęściem. Myśleliśmy o imionach dla dwóch chłopców, szykowaliśmy pokoik dla dwóch synów, kupowaliśmy podwójne ubranka. Ruchy, które czułam, powodowały, że o nic się nie martwiłam. Każda wizyta u ginekologa kończyła się samymi dobrymi informacjami. Mój świat się zawalił, kiedy usłyszałam słowa lekarza na sali porodowej.  Cała ciąża przebiegała bez najmniejszych problemów. Oczywiście, wiadomość o bliźniakach bardzo mnie zaskoczyła, jednak szybko przegoniłam myśli, że mogłabym sobie nie poradzić. Razem z mężem ogromnie cieszyłam się z takiego przebiegu zdarzeń. Do końca ciąży byłam pewna, że urodzę dwójkę wspaniałych, zdrowych chłopców. Inne myśli nie pojawiały się w mojej głowie. Kiedy zaczęła się akcja porodowa, powiedziano mi, że od dwóch tygodni jeden z bliźniaków nie żyje. To był pierwszy, bardzo mocny cios w serce. Po chwili kolejny. Lekarze zdiagnozowali, że drugi syn urodził się z wadą wrodzoną. Nagle straciłam kontakt z rzeczywistością. Nie docierały do mnie już żadne informacje. Potrzebowałam czasu na uspokojenie, zanim rozpoczęłam jakiekolwiek rozmowy.  Okazało się, że Kornel ma agenezję ciała modzelowatego, czyli brak przedsionka komory mózgu. Oprócz tego wykryto padaczkę i zespół Arnolda Chiariego, charakteryzujący się zbyt małą objętością czaszki. Każda nowa diagnoza bardzo mnie załamywała. Nie wiedziałam, czy po wszystkim, co się stało dam radę znaleźć w sobie siłę. Dodatkowo dowiedziałam się o nanosomii, która jest związana ze zmniejszonym wydzielaniem hormonu wzrostu. Mimo że mój synek ma 6 lat jego kości, są rozwinięte jak u chłopca trzyletniego.  Kiedy przytuliłam Kornela wszystkie obawy związane z tym, że sobie nie poradzę, zniknęły. Wiedziałam, że muszę walczyć. Że mój synek potrzebuje ogromnego wsparcia w walce o zdrowie. Przez całe swoje króciutkie życie Kornel zwiedził już naprawdę wiele klinik i szpitali. Jego codzienność to stała opieka lekarzy i pokonywanie trudności, które zesłał na niego los. Liczne wizyty bardzo często są dla nas pasmem złych informacji. Czekam na czasy, w których będziemy otrzymywać już tylko dobre wieści.  Luty 2021 był dla nas bardzo trudny. Syn miał robiony rezonans magnetyczny, w którym wykryto u niego dwa guzy w główce. Największym ryzykiem jest przemieszczenie się ich w dół, na kręgosłup, ponieważ to spowodowałoby brak możliwości chodzenia. Kiedy myślałam, że ta wiadomość już nic złego nie przyniesie, w kwietniu otrzymaliśmy kolejny szok. Stan Kornela znacznie się pogorszył. Okazało się, że ma uszkodzony nerw mózgu, który odpowiada za funkcjonowanie oka i jego ruchy. Dostaliśmy też skierowanie do neurochirurga. W najbliższym czasie Kornela czeka operacja. Mimo że Kornel przeszedł już wiele operacji i był na licznych wizytach u specjalistów, to dopiero początek żmudnej i bardzo trudnej dla nas podróży. Mojego syna czeka wiele kolejnych zabiegów i rehabilitacji. Mamy ogromną nadzieję, że dzięki Twojemu wsparciu będzie mi łatwiej zapewnić synowi lepszą przyszłość. Dla nas każda wpłata jest bardzo cenna. Z góry dziękuję za okazane dobro! Mama Kornela, Anita

4 935 zł
Zofia Redestowicz
1 day left
Zofia Redestowicz , 8 years old

Nie pozwól, by choroby zawładnęły życiem małej Zosi – pomóż!

Jestem mamą prawie 6-letniej Zofii. Rezolutnej i mądrej dziewczynki kochającej zwierzęta. Mamą, która zrobi wszystko dla swojej córeczki, zapuka do każdych drzwi – by tylko znaleźć dla niej pomoc! Życie postawiło nam pod nogami wiele kłód, jednak nie poddamy się. Przezwyciężymy wszystkie trudności, dla niej… Sytuacja, w której znalazła się cała nasza rodzina to walka, której po prostu nie możemy przegrać! Zosia zawsze odstawała od grupy dzieci z którymi dorastała. Rozwijała się wolniej, później postawiła swoje pierwsze kroki, później wypowiedziała pierwsze słowa. Próbowaliśmy pomocy zewsząd, aby sprawdzić, w czym jest problem.  Dopiero w tym roku udało nam się po wielkokrotnych wycieczkach do specjalistów zdiagnozować córkę. Zosią jest w spektrum autyzmu, ma zaburzenia sensoryczne, potrzebuje pomocy logopedycznej, zajęć TUS oraz terapii Tomatisa. Czy to koniec problemów naszej córeczki? Niestety, życie przygotowało dla nas jeszcze jedną niespodziankę… W zeszłym roku usłyszeliśmy jeszcze gorszą diagnozę. U Zosi rozpoznano rzadką chorobę nowotworową - mastocytozę. W związku z chorobą musimy mieć zawsze przy sobie adrenalinę i kontrolować zmiany skórne na ciele. Każde zaniedbanie może prowadzić do tragicznych skutków... Co miesiąc na terapie i zajęcia córki wydajemy około 1200 zł. Oboje z mężem pracujemy, mamy jeszcze jedno dziecko. Nasze oszczędności przestają wystarczać. Na wszystkie wizyty lekarskie musimy jeździć prywatnie ze względu na długi czas oczekiwania. A my musimy zapewnić jej jak najlepszą przyszłość! Czujemy niesprawiedliwość losu, ale nie poddajemy się, walczymy do końca. Mimo tego ogromnego zmęczenia, przy życiu wciąż trzyma nas nadzieja, że kiedyś przyjdzie ten dzień, gdy nasza córeczka po prostu będzie bezpieczna i szczęśliwa! Rodzice Zosi

4 934 zł
Edyta Jurczyk
3 days left
Edyta Jurczyk , 54 years old

Choroba Huntingtona to nasze rodzinne przekleństwo! Pomóż z nią wygrać!

Pierwszy raz o chorobie Huntingtona usłyszałam w 2006 roku, kiedy taką diagnozę postawiono mojej mamie. Byłam wtedy przerażona, a jednocześnie zupełnie nieświadoma tego, co nas czeka... W ciągu czterech lat nasz bezlitosny przeciwnik energiczną kobietę zmienił w pacjentkę wymagającą całodobowej opieki. Po kolejnych czterech latach mama przegrała walkę. Zmarła. Niedługo później taką samą walkę przegrało jej rodzeństwo... Nie mogę wyrzucić z głowy obrazu tego, co choroba robiła z moją mamą... Jak paraliżowała jej nerwy, każdego dnia zabierając więcej i więcej. Jak drobne problemy z koordynacją zamieniła w niemożliwość samodzielnego poruszania się, przełykania.  Na końcu straciła mowę oraz cechy poznawcze. 2 lata przed śmiercią nastąpił  zanik mózgu... Kiedy w 2017 roku straciłam męża, a stan mojego zdrowia znacznie się pogorszył, przez myśl nie przeszło mi, że rodzinna klątwa dotknęła także mnie. Złość i wycofanie przerodziły się w stany depresyjne. Zauważyłam, że coraz częściej mam problem z utrzymaniem równowagi, pojawiło się drżenie rąk i bóle głowy. Diagnozę usłyszałam dopiero rok temu. Koszmar się spełnił. Podczas walki z chorobą mojej mamy o leczeniu dowiedziałam się wszystkiego. Wszędzie słyszałam jednak  "nie ma leku, nie możemy pomóc". Przez prawie 10 lat wiele się w tym temacie jednak zmieniło. Trafiłam na klinikę, która dała mi światełko w tunelu – leczenie przy pomocy wszczepienia do mózgu stymulatora, który pobudzi uszkodzone komórki nerwowe i pozwoli zatrzymać chorobę! Niestety, koszt operacji jest ogromny! Przeżyłam całą chorobę matki, jej śmierć. Nie chcę umierać, jeszcze za wcześnie, mam dla kogo żyć! 5-letnia Maja, bo tak ma na imię moja wnuczka, daje mi motywację! Niestety wiem, że sama nie zdołam zdobyć tak ogromnych pieniędzy. Dlatego proszę – pomóż mi! Edyta

4 924,00 zł ( 4.02% )
Still needed: 117 417,00 zł
Maciej Łuszczyński
Maciej Łuszczyński , 28 years old

Zamknięty w swoim ciele... Pomóż Maćkowi do nas wrócić!

Jak szybko może zmienić się życie? Potrzeba lat, miesięcy, godzin? W naszym przypadku wystarczyła chwila, mrugnięcie okiem... Maciek dopiero wkroczył w dorosłe życie, miał już tyle planów i marzeń w zanadrzu, a wszystko musiało zejść na boczny tor… We wrześniu 2015 roku, w wyniku nagłego zatrzymania krążenia Maciek trafił na SOR, a następnie oddział intensywnej terapii. Doszło do ostrej niewydolności oddechowej, a w konsekwencji do rozległego i nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. Złe wiadomości spływały do nas lawinowo.  Zaledwie kilka dni wcześniej nie podejrzewałbym, że mój brat będzie musiał stoczyć walkę o swoje życie. Bałem się, czy Maciek to wytrzyma, czy uda mu się wybrać tę potworną batalię. Chciałem wtedy usłyszeć chociaż jedno dobre słowo, tymczasem wiadomość od lekarzy zwaliła mnie z nóg. Stan Maćka był krytyczny.  Do końca wierzyłem, że się nie podda, że znajdzie w sobie siłę, by przetrwać to wszystko. Poczułem niewyobrażalną ulgę, gdy okazało się, że najtrudniejsze już minęło i Maciek będzie mógł rozpocząć walkę o sprawność. W wyniku niedotlenienia, zatrzymania krążenia i uszkodzenia mózgu, brat nie widzi, stwierdzono u niego również niedowład czterokończynowy z silną spastyką, czyli bolesnymi przykurczami. Obecnie Maciek ma już 25 lat i nie wyobraża sobie życia wyłącznie w czterech ścianach. Chciałbym, żeby brat mógł się chociaż samodzielnie przekręcić na bok, utrzymać pozycję siedzącą i samemu jeść. Rehabilitacja pozwala stopniowo poprawiać komfort jego życia i stan psychiczny.  Sami nie damy rady mu pomóc. Nie ma cudownego leku, złotego środka, szansą dla Maćka jest jedynie intensywna i żmudna rehabilitacja. Koszt pobytu w specjalistycznym ośrodku jest jednak horrendalnie wysoki, dlatego prosimy o wsparcie, które jest dla nas ostatnią deską ratunku!  Brat Maćka

4 920,00 zł ( 3.82% )
Still needed: 123 698,00 zł
Daniel Hrycyk
Daniel Hrycyk , 8 years old

Dzięki Tobie będę miał szansę na samodzielny oddech!

Daniel jest naszym jedynym synem. Z niecierpliwością czekaliśmy na niego i odliczaliśmy miesiące, tygodnie i dni do naszego spotkania. Nie przypuszczaliśmy jednak, że od pierwszych sekund jego życia rozpocznie się walka, aby to życie utrzymał… Daniel nie oddychał! Tuż po porodzie dziecko powinno krzyczeć, a nasz syn nie mógł wziąć własnego oddechu! Lekarze cudem go odratowali i natychmiast przewieźli karetką do większego szpitala. Po drodze jego serduszko zatrzymało się aż dwa razy! Cieszyliśmy się, że zostaniemy rodzicami. W tamtej chwili byliśmy przerażeni świadomością, że w każdym momencie możemy stracić własne dziecko! To był jeden wielki koszmar składający się ze strachu, paniki, bezsilności i poczucia niesprawiedliwości. Ale działać trzeba było dalej… Kolejny miesiąc spędziliśmy w szpitalu. Daniel nie mógł samodzielnie oddychać, musiał zostać podłączony pod respirator. Lekarze walczyli o niego z całych sił, aż w końcu usłyszeliśmy upragnione słowa: „Jest już dobrze. Możecie wrócić do domu”.  Lęk powoli zanikał, a my staraliśmy się otrząsnąć z tych bolesnych wspomnień. Nie było nam jednak dane zaznać spokoju. Gdy Daniel skończył 6 miesięcy, wszystko wróciło niczym bumerang! Synek nie potrafił utrzymać główki, bardzo wyginał się do tyłu. Wiedzieliśmy, że dzieje się coś niedobrego! Po kolejnych miesiącach spędzanych w szpitalach i w gabinetach lekarskich, poznaliśmy diagnozę. Źródłem problemów okazała się mikrocefalia oraz wrodzone wady rozwojowe! Daniel miał wtedy zaledwie rok. Od tamtej pory nieustannie toczymy walkę o szczęśliwą przyszłość syna. Przez lata dobre momenty przeplatały się z gorszymi. Jednak w 2022 r. nasz świat ponownie się zatrzymał! Syn dostał ataku z zatrzymaniem oddechu! Znowu wylądował pod respiratorem, jednak tym razem to nie wystarczyło. Konieczna okazała się  tracheostomia, którą ma do dzisiaj! Nie możemy pozwolić, aby choroba jeszcze bardziej hamowała rozwój naszego dziecka! Pragniemy, aby Daniel zaczął samodzielnie oddychać i stanął o własnych siłach na nogi. Leczenie i rehabilitacja wymagają ogromnych wydatków, których my, jego rodzice, nie jesteśmy w stanie pokryć. Prosimy, pomóżcie nam w walce o własne dziecko! Rodzice

4 906,00 zł ( 16.05% )
Still needed: 25 654,00 zł
Julia Kiryjczuk
Julia Kiryjczuk , 37 years old

6 lat walki po dramatycznym udarze – Pomóż Julii wrócić do normalności❗️

Razem z żoną jesteśmy już na emeryturze. Ale wszystko odeszło na bok, kiedy 12 lutego 2018 roku nasza córka Julia doznała lewostronnego, niedokrwiennego udaru mózgu. Dorosła kobieta nagle potrzebowała wsparcia w codziennym funkcjonowaniu. Jako rodzice, nie zastanawialiśmy się nawet na chwilę nad tym, co zrobić. Życie Julii było zagrożone, ale na szczęście przeżyła. Niestety, efektem był całkowity prawostronny niedowład, upośledzenie mowy i wzroku. Zaczęliśmy więc rehabilitację, skupiliśmy się całkowicie na tym, by pomóc naszej jedynej córce wrócić do zdrowia i po tych 6 latach rehabilitacji nastąpiła poprawa. Wszyscy ciężko pracowaliśmy, zwłaszcza Julia. Pracy wymagał nie tylko jej stan fizyczny, ale też umysłowy. Ćwiczyła ciało, ale też rozwiązywała krzyżówki, dużo czytała i teraz, mimo luk w pamięci, jej umysł wraca do działania. Jako rodzice jesteśmy z niej niesamowicie dumni. Zawsze pozostanie naszym dzieckiem, zawsze będziemy ją wspierać. Kiedy dostała udaru, wszystko odłożyliśmy na bok. Liczyło się jej życie i teraz, po sześciu latach możemy powiedzieć, że ta ciężka praca przyniosła efekty i Julia wraca na prostą. Ale to nie koniec. Najgorszym tematem jest wciąż prawa ręka. To na niej się teraz skupiamy, bo nawet mimo malutkich postępów, nie spełnia swojej roli nawet w małym zakresie. Julia może nią poruszać, ale jej nie zaciśnie. Dlatego staramy się między innymi o specjalne ortezy wspomagające dłoń i korzystamy z programu ostrzykiwania toksyną, by zmniejszyć przykurcze. Córka przemieszcza się całkowicie sama. To naprawdę ogromny sukces, patrząc na to jak dramatyczna była jej sytuacja, ale jest zagrożenie, że jej wciąż niepewny chód może w przyszłości skutkować zwyrodnieniem kręgosłupa i stawów biodrowych.  W ciągu tych 6 lat otrzymaliśmy wiele pomocy. Wspólnymi siłami udało nam się ocalić życie Julii i walczyć o jej sprawność. Wciąż robimy wszystko w ramach możliwości finansowych i refundacji, żeby postawić ją na nogi. By w przyszłości, kiedy nas już nie będzie, Julia dała sobie radę. Każde wsparcie jest dla nas na wagę złota i pomoże nam dalej walczyć o Julię. Rodzice

4 905 zł
Monika Maślany Bargieł
Monika Maślany Bargieł , 58 years old

Walka z nowotworem zamienia jej życie w cierpienie❗️Pomagamy Monice❗️

Monika to cudowna osoba, która nigdy nikomu nie odmówiła wsparcia. Po tym jak w ubiegłym roku zdiagnozowano u niej raka złośliwego piersi, walczymy z całych sił o jej powrót do zdrowia. Wcześniej była jak człowiek-orkiestra. Z chęcią pomagała każdemu, doradzała, załatwiała sprawy. Była i wciąż jest dla nas jak promyk słońca w najgorszą burzę. Kiedy skończyła 50 lat, co 2 lata regularnie badała się w mammobusie. W końcu wykryto u niej raka złośliwego piersi i natychmiast zgłosiła się na dalsze badania mammograficzne, USG i pełną diagnostykę.  Po wielu konsultacjach z onkologami i chirurgami 6 lutego zapadła decyzja o amputacji. Po zabiegu Monice przydzielono chemię, by nowotwór się nie rozprzestrzeniał. Obecnie Monika jest po 8 z 12-stu chemii. Każdego dnia czuje się osłabiona i wyniszczona chorobą, a wciąż z całych sił stara się nie tracić humoru. To kobieta nie do zdarcia, ale nawet ona nie jest w stanie sama zwyciężyć z tak okrutnym przeciwnikiem. Immunoterapia, chemia, podawane sterydy, dojazdy, leki… To wszystko to nie tylko ogromny wysiłek dla ciała Moniki. Ciągnące się za nią koszty z każdym dniem stają się murem nie do przeskoczenia i niosą za sobą strach o przyszłość. Dlatego zwracamy się z gorącą prośbą do Was, ludzi dobrej woli, o pomoc. Monika stara się uśmiechać i nie tracić ducha. Jednak widzimy, jak bardzo wyniszcza ją leczenie. Każde, nawet najmniejsze wsparcie, wpłata, udostępnienie czy dobre słowo jest tutaj na wagę złota. Razem możemy pomóc Moni wrócić do dawnej, ciepłej siebie. Przyjaciele i bliscy

4 898 zł