Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojciech Hadyniak
Wojciech Hadyniak , 69 years old

Tata nie może wstać z łóżka po udarze... Pomóż❗️

Tata przeszedł już wcześniej 2 udary. Za każdym razem wychodził obronną ręką… i wszystko było dobrze. Do czasu. To była chwila – bardzo krótka chwila, a tak wiele zmieniła w życiu całej naszej rodziny. Pod koniec lipca tata dostał udaru tym razem wraz z wylewem krwi do mózgu. Ta wybuchowa mieszanka spowodowała spustoszenie w organizmie. Teraz próbujemy odzyskać każdą możliwą umiejętność.  Dotychczas tata poruszał się o balkoniku, był kontaktowy i na swój sposób energiczny. Całym sobą wspierał moją mamę, która porusza się przy pomocy wózka inwalidzkiego ze względu na amputację obu nóg. Sytuacji nie polepsza fakt, że nie widzi na jedno oko.  Udar doprowadził u taty do lewostronnego niedowładu i spowolnionej mowy. 11 dni przebywał na oddziale udarowym. Potem przez tydzień na rehabilitacyjnym, gdzie ku naszej ogromnej radości wypracował m.in. samodzielne picie kawy z kubka. Niestety drobna infekcja przerodziła się w zapalenie płuc, które zostawiło po sobie bezdech, wykluczający go z dalszej rehabilitacji w szpitalu. Choroba zaprzepaściła też wypracowane umiejętności podczas tej tygodniowej rehabilitacji. Dziś tata jest już w domu i na własną rękę muszę organizować dla niego leczenie. Jednak nie stać mnie na prywatnych fizjoterapeutów i rehabilitantów, których godzin pracy potrafi kosztować ponad 300 zł. Obecnie ćwiczę z tatą sam, ale wiem, że potrzebna jest mu profesjonalna pomoc… Leki potrafią kosztować łącznie prawie tysiąc złotych miesięcznie. Nie jestem w stanie wszystkiego opłacić z pensji wynoszącej 3 tysiące złotych. Wcześniej zbiórka prowadzona była na wsparcie rodziców. Niestety 17. lutego doszło do tragedii, moja mama odeszła. Teraz musimy walczyć bez niej...  Proszę, pomóż! Im szybciej tata wróci do sprawności, tym szybciej powstaniemy z kolan i będziemy w stanie dalej samodzielnie funkcjonować. Nasza rodzina stara się z całych sił, niestety system socjalny i urzędowy zawiódł po całości, dlatego z całego serca proszę o każdą złotówkę dla mojego taty Wojtka, żeby mógł zanucić wnukom kołysankę, którą nucił mi i mojemu rodzeństwu. Dziękuję za okazane serce! Damian

4 495,00 zł ( 14.08% )
Still needed: 27 420,00 zł
Alicja Warcaba i Monika Dorożyńska-Śmiałek
Alicja Warcaba i Monika Dorożyńska-Śmiałek , 10 years old

Alicja choruje na SMA! Dzięki Twojej pomocy ma szansę na sprawność!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie Alicji! To wiele dla mnie znaczy! Niestety muszę jeszcze raz prosić Was o pomoc... Chcemy zebrać środki na zakup specjalnej platformy wibracyjnej, która pomoże mojej córce w skuteczniejszej walce o sprawność! Nasz historia: Choroba Alicji zabrała już tak wiele. Dziecięca radość i możliwości przeplatają się z wieloma ograniczaniami. Córka choruje na SMA — rdzeniowy zanik mięśni.  Problemy z chodzeniem, mniejsza sprawność rąk i problemy ze słuchem to jej codzienność. Jej nadzieją na lepszą przyszłość jest ciągła rehabilitacja i wsparcie rozwoju oraz funkcji życiowych, dzięki którym mogłaby się poruszać. Alicja jest pogodnym i bardzo zdeterminowanym dzieckiem. Chociaż ma dopiero 9 lat, stara się być jak jej rówieśnicy. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Pęka mi serce, gdy widzę, że nie może czegoś zrobić. Myślę o jej przyszłości i chcę, by nie musiała kiedykolwiek rezygnować z marzeń i była jak najbardziej samodzielna. Codzienne zmagania z chorobą wiążą się z rehabilitacją i wieloma wizytami u specjalistów. Mimo to Ala dzielnie radzi sobie. Jeździ na rowerku trójkołowym oraz, kiedy jest taka potrzeba, na wózku aktywnym. Jest nam szczególnie przydatny, gdy mamy do pokonania dłuższy dystans albo po prostu Alicja ma gorszy dzień.  Gdy córka jest w kiepskim stanie psychicznym, mówię jej wtedy, że choroba nigdy z nami nie wygra! Będzie to możliwe jedynie wtedy, gdy nie przerwiemy rehabilitacji. A ona kosztuje niezwykle dużo! Do rehabilitantów musimy pokonywać 70-kilometrową trasę, a zabiegi muszą odbywać się regularnie, dlatego staramy się korzystać z każdego możliwego sposobu, żeby wspomagać Alicję. Nauczyłam się rehabilitować ją sama w domu i planuję dalszą edukację w tej dziedzinie, aby pomóc mojej córce i innym dzieciom! Do tego potrzebny jest specjalistyczny sprzęt, który również wiele mnie kosztuje.  Mamy w domu różne sprzęty, które mniej lub bardziej są pomocne w poprawianiu sprawności mojej córki. Jednak bardzo chcę zaopatrzyć Alicję w fantastyczny sprzęt: platformę wibracyjną Galileo. Niestety cena jest ogromna, dlatego prosimy Was o pomoc! Z uwagi na trudną sytuację i na to, że pojawiły się u mnie naprawdę poważne problemy ze słuchem, zbiórka będzie prowadzona także na mnie. Musiałam zrezygnować z pracy zawodowej, bo ciężko mi funkcjonować, kiedy praktycznie nie słyszę... Jest to szansa dla Alicji na większą sprawność, więcej radości i uśmiechu na jej ślicznej buzi. I dla mnie, by dalej być dla niej mamą i wsparciem. Bardzo proszę o wsparcie. Zawalczmy razem o lepszą przyszłość dla mojej wojowniczki! Monika, mama ➡️ Licytacje dla Ali

4 493,00 zł ( 8.46% )
Still needed: 48 614,00 zł
Marta Grzebula
17:48:52  left
Marta Grzebula , 63 years old

Jako pielęgniarka pomagała innym, teraz sama walczy z rakiem! Ratujemy Martę!

Kocham życie. Zawsze czerpałam z niego pełnymi garściami, a innych starałam się zarażać uśmiechem. Pracując od niemal 40 lat, jako pielęgniarka, swoje życie poświęciłam na pomoc innym. Nie spodziewałam się jednak, że z osoby, która niosła wsparcie, zamienię się w pacjentkę onkologiczną walczącą o życie.  Chciałam wierzyć, że zawsze będę samodzielna, że żadna choroba nie da rady mnie pokonać, zabrać niezależności. W lutym 2021 roku przekonałam się, że nie jestem nieśmiertelna. Zdiagnozowano u mnie raka jelita grubego. Szpital znałam jak własną kieszeń, dlatego wiedziałam jaka drogo mnie czeka.  Mój organizm jest wykończony. Dodatkowo zachorowałam na koronawirusa, który bardzo opóźnia proces leczenia. Dla mnie każdy dzień bez chemii to zbliżanie się do wyroku śmierci. A ja tak bardzo chcę żyć! Jestem zdziwiona, jak wszystko diametralnie może się zmienić, gdy zabraknie zdrowia. Jeszcze kilka miesięcy temu miałam zupełnie inne plany i priorytety. Choć wszystko to się zmieniło, pozostało jedno – uśmiech, który trzyma mnie przy życiu.  Niestety nie zdawałam sobie sprawy z kosztów. Choć nigdy nie myślałam, że będę musiała prosić o wsparcie, rak doprowadził mnie do miejsca, w którym nie mam wyjścia i muszę to zrobić… Chemia celowana to bardzo mocny lek. Wiem, że może uratować moje życie, ale zdaję sobie również sprawę z tego, jakie skutki uboczne za sobą niesie. Przesuszona i pękająca skóra, krosty na całym ciele, wypalone żyły, brak włosów… Środki pielęgnacyjne, których tak bardzo potrzebuję, generują ogromne koszty. Specjalistyczna dieta, wizyty u specjalistów, badania, które trzeba wykonać prywatnie, by nie stać w kolejach to kolejne powody, które spędzają mi sen z powiek. Mimo wszystko jestem optymistką – ja po prostu wierzę w to, że będzie dobrze i że całe dobro, które przez lata dawałam innym, wróci ze zdwojoną siłą.  Będę wdzięczna za każdą złotówkę, która sprawi, że mimo choroby wstąpi we mnie nowa nadzieja! Marta

4 488 zł
Zuzanna Hirsz
12 days left
Zuzanna Hirsz , 4 years old

To enable Zuza's development, we need your support! Please help!

Zuzia was a premature baby. Her weeks-long fight for life dramatically affected her overall health. Our daughter needs your support!  Zuzia was born in the 27th week of pregnancy and weighed as little as 800 grams. She had to stay in the hospital for 2,5 months. Our only wish was to take her home and hold her in our arms. She also suffered from retinopathy of prematurity. Due to a failed intravitreal injection, she required laser eye therapy. We were so scared!  When she turned 2, she was diagnosed with diplegic cerebral palsy. Since then, she has been undergoing regular physical therapy - she will need it for the rest of her life!  Zuzanna is already three years old and experiences movement difficulties -  she walks on her toes and keeps tripping over her own feet. She requires several Achilles tendon lengthening surgeries to restore a correct gait pattern. The first procedure costs 8,000 zlotys!  After the surgery, Zuza's leg will be put in a cast for five weeks. Meanwhile, she's been wearing braces and special footwear, which is replaced regularly because of her developing body. She also visits an eye doctor, cardiologist, neurologist, psychologist, and speech therapist. The appointments are expensive, though.  We didn't want a fundraiser when our daughter was born, although our family members insisted. Lately, we reconsidered it and decided to create one for the sake of our beloved daughter. Please help Zuzia! We have three children, and we want all of them to be happy when they grow up! Monika and Marcin, the parents

4 485,00 zł ( 52.69% )
Still needed: 4 026,00 zł
Emilia i Maria Dyszy
Emilia i Maria Dyszy , 5 years old

Mama i córka... Obie chore – jedna śmiertelnie❗️ Błagamy o pomoc❗️

Tragedie, jakie co rusz spotykają moją rodzinę, nie pozwalają mi spokojnie patrzeć w przyszłość. Skupiam się na tym, co tu i teraz, choć ta teraźniejszość jest okrutna i przytłaczająca. Jestem zależna od innych, głównie lekarzy i skazana na sukces, o ile… zdarzy się cud! Z naszej trzyosobowej rodziny tylko jedno z nas jest zdrowe. Jeden zdrowy członek rodziny zakańcza zapis pozytywnych wiadomości. Cała reszta to tragiczna opowieść jak okrutny los postanowił nas doświadczać na każdym możliwym kroku… Niespełna cztery lata temu byliśmy z mężem najszczęśliwsi na świecie! Urodziła nam się zdrowa, piękna córka, co dopełniło naszą rodzinę i wypełniło ją szczęściem. Gdy nasza Emilka w wieku 9 miesięcy powiedziała po raz pierwszy mama, to było najpiękniejsze uczucie, jakiego doświadczyłam w życiu! Czułam się wspaniale i miałam poczucie, że tak będzie już zawsze. Niestety bardzo się myliłam… Jakoś krótko po tym, gdy moja córeczka skończyła roczek, zaczęłam dostrzegać różnice w jej rozwoju. To był moment, kiedy zaczęła zamykać się w swoim świecie. Dziś już wiem, że jest to autystyczny świat… Emilka już nigdy więcej się nie odezwała. Do dzisiaj nie mówi. Nie dość, że nie ma z nią za bardzo kontaktu, to nawet nie reaguje na swoje imię… Na domiar złego nie komunikuje swoich potrzeb. Żadnych. To ja dbam o to by jadła i piła w odpowiednim czasie, bo sama nigdy nie zgłosi – nie pokaże, że jest spragniona lub głodna. Do dziś chodzi w pampersie. W tym wszystkim dodatkowym ogromnym problemem jest fakt, że nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństw! Nie można jej wytłumaczyć, że nie wolno dotykać gorącego, że nie wkłada się przedmiotów do ucha czy nosa, że nie wbiega się na ulicę. Ona nie słucha, bo nie rozumie, co się do niej mówi! Żyje w swoim świecie, do którego nikogo nie dopuszcza… To wszystko powoduje, że nie jest zdolna do samodzielnej egzystencji, a ja jako mama nie mogę jej spuścić ani na chwilę z oka! Przekonałam się o tym dobitnie, gdy musiałam jeździć na SOR, bo np. włożyła sobie coś do nosa. Dlatego, gdy tylko wychodzimy, muszę ją kurczowo, mocno trzymać, bo inaczej ucieka, a że przecież nie reaguje ani na swoje imię, ani na żadne inne polecenia, to katastrofa gwarantowana… Gdy miała 3-latka, zapisałam ją do przedszkola integracyjnego. Po miesiącu – wypisałam. Emilka z nadmiaru bodźców i hałasu nie jadła tam, nie piła i… chowała w szafkach. Nie mogłam jej dłużej męczyć. Jednak z uwagi na to, że muszą ją bardziej socjalizować, planuję posłać ją do przedszkola specjalnego, gdzie w grupie jest maksymalnie 5 dzieci. Dodatkowo posyłamy ja na terapię. W ramach tego, co otrzymaliśmy bezpłatnie ma 3 godziny zajęć… w miesiącu! To zdecydowanie za mało! Teraz jednak wydatki na zajęcia prywatne odeszły w zapomnienie z uwagi na dalsze wydarzenia w życiu naszej rodziny… Od dłuższego czasu leczyłam się na niedoczynność tarczycy. Zanim ją u mnie stwierdzono, notorycznie przybierałam na wadze, choć nie było racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego tak się dzieje. Próbowałam nawet specjalnych diet, ale absolutnie nic to nie dawało. Teraz już wiem dlaczego. Podczas jednej z wizyt kontrolnych u endokrynologa miałam wykonane USG, które pokazało guzek na tarczycy!  Zlecono mi biopsję i dokładnie 24 stycznia 2023 roku otrzymałam wynik, który zwalił mnie z nóg – 99% pewności, że jest to nowotwór złośliwy! Diagnoza wbiła mnie totalnie w ziemię! Zamiast skupiać się na pomocy swojemu dziecku, muszę jeszcze pomóc sobie! Jak mieć siłę stawiać czoła codziennym wyzwaniom związanych z opieką nad niepełnosprawnym dzieckiem, kiedy wizja przyszłości tym bardziej nie pozwala mi obecnie ,,spokojnie żyć "! Wisienką na torcie całej tej sytuacji jest fakt, że mąż stracił pracę dokładnie w momencie, gdy trafiłam do szpitala! Wiedzieliśmy, że muszę się tam udać na badania, więc zaplanował w pracy wolne, aby na ten czas zająć się naszą córeczką. Dokładnie dzień przed planowanym wolnym, a co za tym idzie moją hospitalizacją, otrzymał wypowiedzenie umowy o pracę. Z dnia na dzień zostaliśmy z niepełnosprawnym dzieckiem, śmiertelną chorobą i z wizją braku płynności finansowej… Przed nami masa wyzwań. Jednym z nich jest przyspieszenie rozpoczęcia mojego leczenia. To, co proponuje nam NFZ w ramach szybkiego wsparcia onkologicznego to wizyta u lekarza onkologa za… 7 miesięcy! Nie mogę tak długo czekać, mając rozpoznanie nowotworu złośliwego tarczycy, który „lubi” rozprzestrzeniać się na węzły chłonne, a jeden mam już powiększony! Muszę więc posiłkować się wizytami prywatnymi, by jak najszybciej poddać się operacji wycięcia tarczycy i czekać na dalsze wytyczne m.in.na decyzję, czy muszę mieć wdrożoną radioterapię… Niesamowicie trudno jest się odnaleźć w całej tej sytuacji. Muszę pomóc sobie, by móc być przy córce. Muszę pomóc córce, bo ona i jej przyszłość jest dla mnie najważniejsza! Wierzę, że mąż wkrótce znajdzie pracę, abyśmy mieli za co żyć. Ale skąd weźmiemy środki na leczenie zarówno mnie, jak i niezbędne terapie dla mojej Emilki? Dlatego z całego serca zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. To nie była łatwa decyzja, ale życie już zbyt mocno nas doświadczyło, bym teraz mogła „unosić się dumą”. W imieniu swoim i mojej córki bardzo proszę o wsparcie. Chcę być zdrowa, chcę żyć! I równie mocno chcę by moja córka, miała wdrożone stosowne, intensywne terapie, by już nigdy więcej nie martwić się o to, jak sobie poradzi, gdy mnie zabraknie… Maria, mama Emilki

4 483 zł
Tymon Pakuszewski
Tymon Pakuszewski , 2 years old

Ostatnia szansa na zdrowie ❗️Wesprzyj diagnostykę Tymka ❗️

Tymuś przeszedł przez piekło gdy tylko pojawił się na świecie. Urodził się w zamartwicy urodzeniowej, z niewydolnością oddechową i rozedmą płuc. Niestety, te diagnozy okazały się jedynie wierzchołkiem góry lodowej... U Tymka wykryto także chorobę Hirschprunga. Leczenie wymagało dwóch operacji w pierwszym miesiącu życia synka. Pierwsza z nich odbyła się już piątego dnia, gdy większość maluszków zaledwie otwiera oczy na świat, tkwiąc w bezpiecznych objęciach mamy. Nam nie było to dane. Myślałam, że osiągnęliśmy już limit nieszczęść, jednak wraz z upływającym czasem pojawiały się nowe wyzwania. Czekałam na postępy w rozwoju synka, które nadchodziły z dużym opóźnieniem, tylko dzięki intensywnej terapii i rehabilitacji. U Tymcia wykryto nadwzroczność i astygmatyzm oraz przerośnięty trzeci migdał. Tymek chodzi, ale tylko na paluszkach. Ma wybiórczość pokarmową, mało mówi i rozumie. Znów wpadliśmy w wir badań, diagnoz i dodatkowych terapii... Lekarze i specjaliści są zgodni, że aby jak najlepiej pomóc Tymkowi, muszę poznać prawdziwą przyczynę jego trudności. Jesteśmy już po pierwszych badaniach genetycznych, które nie przyniosły odpowiedzi. Teraz trzeba wykonać rozszerzoną diagnostykę. Niestety, badanie jest kosztowne i nierefundowane... Przerażenie i lęk o synka powoli ustępują nadziei, że świat, który się rozsypał, będę mogła ułożyć na nowo. W swoim krótkim życiu Tymek przeszedł więcej niż niejeden dorosły, ale los wyciąga do nas pomocną dłoń. Byśmy mogli z niej skorzystać, proszę o pomoc. Bez niej będzie bardzo ciężko… Mój synek jest silny. Mimo tych wszystkich przeciwności i mimo tego, co przynosi mu los, walczy. A ja razem z nim, do samego końca. Będę wdzięczna, jeśli i Wy dołączycie. Mama, Aneta 

4 479,00 zł ( 52.62% )
Still needed: 4 032,00 zł
Milena Rudnicka
Milena Rudnicka , 14 years old

Choroba postępuje w zastraszającym tempie... Pomagamy Milence!

Nie tak miała wyglądać nasza wspólna przygoda, nasze wspólne życie, które planowałam jeszcze przed narodzinami Milenki. Stało się inaczej, niż planowała, Ogrom chorób, które los zesłał na moją córkę, daje o sobie znać w każdym momencie jej życia.  Córeczka urodziła się z rozszczepem kręgosłupa. Niestety na tym nie skończyły się jej problemy. Ma również wodogłowie, pęcherz neurogenny, padaczkę lekooporną, a także zespół Arnolda-Chiariego. Milenka przeszła wylew krwi do mózgu, ma założone zastawki, które odprowadzają płyn mózgowo-rdzeniowy do otrzewnej.  Pierwsze 8 miesięcy życia spędziła w szpitalu. Bardzo się bałam, nie wiedziałam czego się spodziewać. Cały ten czas zastanawiałam się, czy dam radę udźwignąć trud macierzyństwa, czy będę w stanie zaspokoić potrzeby tak bardzo chorej córki… Nie poddałam się i to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Uśmiech Milenki rekompensuje mi trud jaki wkładam w pomoc jej przy codziennych czynnościach. I choć wiem, że ból z jakim się mierzy, jest ogromny – jest najdzielniejszą osobą jaką znam.  Dziś Milenka ma skończone 11 lat. Jest pod opieką paliatywnego hospicjum domowego dla dzieci. Z powodu postępującej skoliozy nosi gorset. Cały czas wymaga intensywnej rehabilitacji, profesjonalnego sprzętu, na który mi brakuje środków. Teraz jedną z najważniejszym potrzeb jest zakup profilowanego siedziska. Pozycja siedząca nie doprowadzi Mileny do odleżyn i jeszcze większych problemów z kręgosłupem.  Proszę, pomóż... Każda złotówka przybliża nas do celu! Anna, mama  

4 479 zł
Julia Stelmasiak
Julia Stelmasiak , 4 years old

Nasza córka urodziła się z wrodzoną wadą. Każdego dnia walczymy o jej sprawność!

Ciąża to najpiękniejszy czas w życiu rodzica. Niestety, dla nas te chwile były pełne niepokoju i niepewności. Gdy dowiedzieliśmy się, że nasza jedyna, upragniona córeczka nie będzie zdrowa, nasz świat na chwilę się zatrzymał. Dziś walczymy o to, żeby Julka miała możliwe najlepsze życie. Nasze dziecko urodziło się z wadą wrodzoną – zespołem Arnolda-Chiarii typu II. Już w pierwszej dobie życia nastąpiło pogorszenie. Tak bardzo się baliśmy… Julka nie reagowała na żadne bodźce. Dzień po narodzinach trafiła na stół operacyjny. Nie da się opisać słowami, co wtedy czuliśmy… Po operacji przepukliny córka musiała przejść jeszcze kolejny zabieg, który polegał na wszczepieniu zastawki komorowo- otrzewnej. Ciężko zliczyć wszystkie choroby i przypadłości, z którymi zmaga się Julka. Wodogłowie, rozszczep kręgosłupa, pęcherz neurogenny… Córeczka  nie mówi. Wymaga całodobowej opieki. Jej nóżki są bezwładne, porusza się na wózku inwalidzkim. Dodatkowym wyzwaniem jest fakt, że córka jest nieustannie cewnikowana.  W życiu Julki nie brakuje wizyt lekarskich. Córka jest pod opieką wielu specjalistów. Oprócz tego wymaga nieustannej rehabilitacji. Turnusy, dojazdy, sprzęty ortopedyczne, wyroby medyczne i leki generują bardzo duże koszty. Wiemy jednak, że są konieczne. Bardzo zależy nam na tym, żeby Julka miała możliwie jak najlepszą przyszłość. Staramy się zrobić wszystko, aby choroba jak najmniej rzutowała na dzieciństwo Julci. Naszym największym pragnieniem jest podarować córce sprawność i samodzielność. Wierzymy, że dzięki Waszej pomocy i wsparciu będzie to możliwe. Za każdy gest z całego serca Wam dziękujemy! Rodzice  

4 479 zł
Pawełek Pawłowski
Pawełek Pawłowski , 4 years old

Operacje i rehabilitacja – to jedyny sposób, aby Pawełek lepiej widział!

Pawełek razem ze swoją siostrą bliźniaczką bardzo śpieszyli się, aby mnie poznać. Urodzili się zbyt szybko, a wcześniactwo zostawiło swoje piętno na synku.  Najbardziej ucierpiał narząd wzroku. Lekarze dokonali wielu rozpoznań: niedowidzenie głębokie i zez oka lewego, nadwzroczność i niezborność obu oczu.  W listopadzie Pawełek przeszedł operację wzroku, która miała zlikwidować zeza. Niestety jeden zabieg nie wystarczy. Lekarze potwierdzają, że potrzebnych będzie jeszcze wiele operacji.  Teraz najważniejsza jest rehabilitacja, która pomoże utrzymać efekty pooperacyjne. Niestety jej cena jest zbyt wysoka… Znalazłam się więc w trudnej sytuacji: pragnę pomóc mojemu dziecku, ale posiadam niewystarczające środki finansowe.  Proszę, pomóż mi uleczyć oczy mojego synka. To mały chłopiec, którego czeka jeszcze wiele operacji i wyrzeczeń. Tylko razem sprawimy, że jego zmysł wzroku zacznie działać prawidłowo.  Małgorzata, mama

4 478,00 zł ( 28.06% )
Still needed: 11 480,00 zł