Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Rafał Suski
Rafał Suski , 38 years old

Spokojne życie przerwane tragicznym wypadkiem. Pomóż Rafałowi postawić samodzielny krok!

Do tej pory uważałem się za ogromnego szczęściarza. Kochająca żona, malutka córeczka, praca, która była jednocześnie moją pasją... Niczego mi nie brakowało. Nigdy nie narzekałem, ciesząc się każdym dniem. Teraz - po wypadku - zdałem sobie sprawę, że mając przy sobie rodzinę i fajną pracę, człowiek nie myśli o tym, jakie życie może być kruche. Maj to piękny miesiąc. Wszystko budzi się do życia, dni stają się dłuższe. Lubię ten czas. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że w jednej chwili można stracić wszystko, co nas do tej pory spotkało. Widząc przed sobą światła nadjeżdżającego pojazdu, nie zdążyłem nawet poczuć strachu. Nie byłem w stanie zareagować. Skręcić, zjechać na pobocze... Zupełna bezradność. Później długo trwająca ciemność i nagle szpital. Nie wiem, jak długo byłem nieprzytomny. Nie pamiętam nic oprócz ciągnika wymuszającego pierwszeństwo. Jestem Rafał i w tym roku będę obchodził 36 urodziny. Jeszcze tyle życia przede mną, a w jednej chwili mogłem je stracić. Moja codzienność przed wypadkiem była naprawdę piękna. Każdego dnia doceniałem chwile spędzone z rodziną. Oprócz tego praca, sprawiająca wiele satysfakcji i radości. Mając tak wspaniałe życie, żaden poranek nie był trudny. Do tej pory pracowałem jako specjalista od BHP oraz PPOŻ. W weekendy prowadziłem imprezy jako DJ.  Podczas śpiączki, lekarze powiedzieli żonie, że mój stan jest krytyczny. Miałem wstrząs krwotoczny, stłuczone płuca, nerki. Złamaną kość ramienną, łokciową, promieniową… To tylko kilka problemów, z jakimi przyszło mi się zmagać w trakcie pobytu w szpitalu. Postawiono na mnie krzyżyk, a przecież mam jeszcze tak wiele do zrobienia, tak bardzo kocham życie. Ta wewnętrzna siła, spowodowała, że dziś jestem tu, gdzie jestem. Na mojej drodze spotkałem wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi walczyć o zdrowie i sprawność.  Swoje życie zawdzięczam wielu lekarzom. Wykonane przez nich operacje sprawiły, że żyję. Poruszam się na wózku, jednak chciałbym być jeszcze bardziej sprawny i samodzielny. Aktualnie mam jedno bardzo ważne dla mnie marzenie. Chciałbym towarzyszyć mojej córeczce w jej pierwszych spacerach i tak jak ona stawiać pierwsze kroki.  Kilka dni temu zostałem poinformowany, że zakwalifikowałem się do 6-miesięcznej rehabilitacji. Tylko intensywna praca nad moimi mięśniami daje mi szansę na powrót do zdrowia sprzed wypadku. Niestety, koszt rehabilitacji jest ogromny i nie do udźwignięcia. Zwracam się z prośbą o wsparcie, by za jakiś czas znów móc wrócić do życia, które tak bardzo kochałem. Rafał

4 969,00 zł ( 5.3% )
Still needed: 88 649,00 zł
Arkadiusz Szandecki
Arkadiusz Szandecki , 33 years old

Uraz kolana nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Proszę, pomóż!

Dwa lata temu miałem najbardziej pechowe popołudnie w swoim życiu. Wraz z moimi siostrzeńcami grałem w piłkę na boisku, gdy doznałem urazu kolana. Od tamtej pory miałem z nim sporo problemów. Lekarz stwierdził, że to najpewniej stłuczenie. Polecił mi po prostu oszczędzać nogę i od czasu do czasu chodzić w ortezie.  Czas płynął, a stan mojego kolana zamiast się poprawiać, jedynie się pogarszał. Wciąż borykam się z bólem i mam problemy z chodzeniem. Nie mogę przez to normalnie pracować i funkcjonować w codziennym życiu. Dopiero niedawno trafiłem na rzetelnego lekarza, który dokładnie zbadał moje kolano i zdiagnozował poważne uszkodzenie. Powiedział, że potrzebna jest operacja rekonstrukcji więzadła krzyżowego przedniego wraz z naprawą łąkotki przyśrodkowej. Jeśli w najbliższym czasie nie przejdę koniecznej operacji, kość piszczelowa wyjdzie przodem z kolana.  Koszt takiej operacji w Komorowicach koło Wrocławia to ponad 11 tys. złotych. Nie mam tylu środków, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wierzę, że moc jest w Was, ponieważ bez wsparcia innych osób nie jestem w stanie uzbierać potrzebnej sumy. Z góry serdecznie dziękuję za każdą pomoc, jaką jesteście w stanie mi udzielić. Arek

4 955,00 zł ( 40.49% )
Still needed: 7 280,00 zł
Ewa
Ewa , 50 years old

Daj mi szansę na życie!

Najważniejsze w życiu to być zdrowym. Wszystko inne to kwestia chęci, siły i czasami szczęścia. Mam siłę, by walczyć. Mam chęci, by żyć. Zabrakło mi tylko szczęścia… by być zdrową. Choruję na nowotwór złośliwy piersi. Przeszłam już operację: mastektomii oraz usunięcia wszystkich węzłów chłonnych. Jestem po chemioterapii i radioterapii. Teoretycznie przeszłam kolejno wszystkie etapy leczenia, a mimo to wyniki pooperacyjne wskazują konieczność dalszego leczenia! Czy jest ono zatem możliwe? TAK! Ale już nie w ramach NFZ…  To, co mnie do tej pory spotkało było niesamowicie trudne. Walka z chorobą, kolejne dawki chemii, wizyty u lekarzy. Ciężko jest w takich chwilach odnaleźć radość z życia. Ale wiedziałam, że mam dla kogo się starać. Jestem mamą i chcę nią być jak najdłużej. Dlatego bardzo proszę o pomoc! Chcę być zdrowa. Chcę żyć! Twoje wsparcie daje mi na to szansę! Ewa

4 948 zł
Alicja Jałosińska
Alicja Jałosińska , 19 years old

Dość cierpienia! Wspieramy Alicję!

Czasem boję się przyszłości. Wiem, że nie jestem wieczna, a moja córka Alicja już zawsze będzie potrzebować pomocy drugiego człowieka. Staram się, jak mogę, jednak codzienność potrafi zadawać cierpienie trudne do udźwignięcia... Myślałam, że dzień narodzin mojej córeczki będzie cudownym wspomnieniem, wspomnieniem, które nie budzi lęku, nie budzi niepokoju, który zostaje na resztę życia... W czasie porodu u Ali wystąpiły komplikacje: obustronne krwawienie do komór bocznych mózgu oraz niedotlenienie. Córka przeszła szereg badań, a cztery miesiące później usłyszałam diagnozę, z która Ala będzie żyła już zawsze - dziecięce porażenie mózgowe postać spastyczna czterokończynowa, niesprawność ruchowa, padaczka objawowa, duża wada wzroku, niesprawność intelektualna w stopniu głębokim, chorobą tarczycy, alergia. Ala, by żyć, potrzebuje nieustannie mojej pomocy, ponieważ sama nie jest w stanie zrobić nic. Przede wszystkim potrzebuje intensywnej i systematycznej rehabilitacji, stymulacji intelektualnej oraz sprzętu ortopedycznego i rehabilitacyjnego. Alicja jest moim promyczkiem, każdy jej uśmiech to moje ogromne szczęście. Pomimo tylu cierpień jest niesamowicie pogodnym i radosnym dzieckiem. Prócz Ali mam jeszcze dwójkę małych dzieci. Wychowuję ich sama, a utrzymanie niepełnosprawnej córki pochłania ogromne kwoty.  Codziennie staram się, by życie Ali było piękniejsze i radośniejsze. Pragnę dać Ali szansę na lepsze życie. Robię wszystko, co w mojej mocy, ale czasami bez pomocy osób trzecich jest to niemożliwe. Dziś proszę Cię, nie odwracaj wzroku, pomóż... Justyna, mama  

4 945,00 zł ( 43.03% )
Still needed: 6 545,00 zł
Aleksander Skok
Aleksander Skok , 84 years old

Chęć życia nie zna wieku... Pomóż Panu Aleksandrowi odzyskać sprawność!

U Aleksandra wykryto krwiaka podtwardówkowego! Za nim walka o życie i kilka operacji, a przed nim wciąż walka o sprawność! Aleksander nie musi pozostać zamknięty w swoim ciele. Ma przed sobą wiele lat. Pomóżcie mu, by nie cierpiał. Starszy człowiek również zasługuje na szansę. Nie musi być poza nawiasem służby zdrowia... W lipcu 2021 roku mój tata Aleksander, mając 80 lat, był w stanie robić pompki. W sierpniu – zaledwie miesiąc później – leżał w szpitalu, walcząc o życie!  Na skutek błędnie dobranego leku upadł. Okazało się, że ma przewlekłego krwiaka podtwardówkowego, przeszedł 3 operacje neurochirurgiczne i w sumie 6 narkoz. Dawano mu 3% szans na przeżycie. Teraz walczy o odzyskanie częściowej sprawności. Tato bardzo chce rozmawiać, ale z rurką tracheostomijną nie potrafimy go zrozumieć. Wciąż leży, choć stan jego zdrowia pozwalałby mu już siedzieć, przynajmniej na wózku. W ramach rodziny wykonujemy przy tacie wszystkie zabiegi pielęgnacyjne. Odsysamy wydzielinę z płuc, karmimy PEG-iem, już prawie wyleczyliśmy wielkie poszpitalne odleżyny i ranę pooperacyjną na głowie. Ze względu na spastyczność, jednak nie jesteśmy w stanie rozruszać taty. Z dnia na dzień jego mięśnie sztywnieją coraz bardziej. Wkrótce minie 5 miesięcy od pierwszej operacji, a my skazani na siebie walczymy, by tato nie cierpiał tak mocno z powodu przykurczy. Niestety wypadł też z państwowej służby zdrowia, bo nie jest umierający, więc żadne hospicjum domowe mu nie przysługuje, a rehabilitacja na NFZ będzie dopiero za pół roku. Ze wszystkim mamy pod górkę, bo na przepiękną wieś na Podlasiu, gdzie tato zamieszkał ze mną po szpitalu, żaden lekarz, czy pielęgniarka, a tym bardziej rehabilitant nie chcą niestety przyjechać, a pacjent nie nadaje się do transportu do poradni. Macierzysty POZ, gdzie tata był zapisany, odmówił pomocy. Interwencje w Funduszu Zdrowia niewiele pomogły. Byliśmy przeganiani z poradni do poradni. Aż w końcu tatą zajął się lekarz z sąsiedniej wsi, taki sam starszy pan. Tata jest zbyt ciężki, byśmy mogli samodzielnie go rehabilitować. Zdobyliśmy sprawności pielęgniarzy niemal w pełnym zakresie, ale z neurorehabilitacją nie radzimy sobie sami. A to historia choroby taty: Zaczęło się od wysokiego ciśnienia, które tata dostał po śmierci szwagra. Lekarz podczas teleporady przypisał  mu na uspokojenie lek na… padaczkę, w dodatku w zbyt dużej dawce, bo w kamerce tato wydał się wielkim facetem. Na skutek tego tacie drastyczne spadło ciśnienie. Słaniał się, w nocy upadł. Lekarz z pogotowia uznał, że neurologicznie jest dobrze. Kazał tylko stopniowo odstawić lek. Przez kolejny miesiąc tato miał zachwiania równowagi. Badania neurologiczne nic nie wykazywały. Kiedy w końcu przewieziono tatę do szpitala, na SORze stwierdzono tylko odwodnienie i ciągnące się skutki uboczne leku na padaczkę. Podczas kroplówki  tato stracił przytomność. Wówczas tomograf wykazał krwiak podtwardówkowy przewlekły. W szpitalu powiatowym nie było oddziału neurochirurgii. Operował zwykły chirurg. Tato miał nie przeżyć. Wmawiano nam, że zaraz umrze, bo jest stary. Nie słuchano nas, że miał wcześniej świetną kondycję, nigdy nie chorował, a koronawirusa zwalczył w kilka dni. Po tygodniu okazało się, że tato żyje, ale operację trzeba powtórzyć. Kolejna operacja w powiatowym szpitalu nie przyniosła poprawy.  Trzymano tatę i czekano na śmierć. Nie chciano udzielać rodzinie informacji, co się dzieje, oprócz tej, że zaraz tato umrze, bo ten wiek… Gdy pooperacyjne zdjęcia tomografii mózgu zobaczył profesor neurochirurg z Warszawy, powiedział, że jest duża szansa i powinniśmy przewieźć tatę do dobrego ośrodka, gdzie jest oddział neurochirurgii. Udało się.  Cudowni lekarze z Białegostoku wyjęli część czaszki taty, ale sprawili, że nie tylko przeżył, ale również wybudził się ze śpiączki.  Obecnie jedynym ratunkiem i ostatnią szansą na możliwość rozruszania taty, ulżenia w cierpieniu  i powrotu do mówienia jest neurologiczny turnus rehabilitacyjny, którego miesięczny koszt wynosi około 25 tysięcy złotych. Zgromadziliśmy część środków, ale nie możemy zwlekać dłużej, bo tato całkowicie zamknie się w swoim sztywnym ciele. Dlatego prosimy Was o pomoc! Rodzina Aleksandra

4 940,00 zł ( 4.24% )
Still needed: 111 486,00 zł
Basia Banasik
Basia Banasik , 65 years old

Zabieg, który doprowadził do tragedii... Pomóż Basi powrócić do zdrowia!

Może nie standardowy, jednak tylko zabieg, który doprowadził do tragedii… Jak to bywa w takich sytuacjach, pociąga ona za sobą całe mnóstwo zdarzeń, przed którymi musi stanąć nie tylko główny poszkodowany, ale cała jego rodzina… Moja mama Barbara chorowała na przepuklinę żołądkową. Powstaje ona po przesunięciu się górnej części żołądka do klatki piersiowej przez rozwór przełykowy, znajdujący się w przeponie. Niestety w jej przypadku standardowe leczenie w postaci diety i leków nie przynosiło rezultatów, dlatego zdecydowano się przeprowadzić zabieg. Przepuklina żołądkowa może nie być groźna, ale nieleczona może doprowadzić do wrzodów żołądka lub nawet nowotworu. Ta argumentacja ostatecznie przekonała nas, że jest to konieczne.  Niestety podczas zabiegu powstała perforacja przełyku! Jest to rzadki, lecz bardzo groźny stan chorobowy ze względu na towarzyszące powikłania septyczne, wśród których do najcięższych należy ropne zapalenie śródpiersia. Mimo postępów współczesnej medycyny, w tym rozwoju nowoczesnej diagnostyki, antybiotykoterapii oraz udoskonalenia techniki chirurgicznej, perforacje przełyku cechuje duża śmiertelność oceniana nawet na 12-48%! Tak bardzo bałem się i nadal boję o mamę!  W tej chwili jest osobą leżącą, przez co potrzebuje pełnej opieki. Sama nauka siadania i chodzenia stanowi dla niej ogromne wyzwanie, które wymaga specjalistycznej rehabilitacji. Bardzo proszę, pomóż mi ją opłacić… Tak bardzo chcę, aby najbliższa mi osoba, która dała mi życie, mogła być ze mną jak najdłużej. Uśmiechnięta, świadoma i… sprawna! Wojciech, syn Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

4 938,00 zł ( 38.68% )
Still needed: 7 828,00 zł
Kornel Wilczewski
Kornel Wilczewski , 9 years old

Straciłam jednego synka… A teraz z całych sił walczę o zdrowie drugiego. Pomocy!

Ciąża bliźniacza była naszym podwójnym szczęściem. Myśleliśmy o imionach dla dwóch chłopców, szykowaliśmy pokoik dla dwóch synów, kupowaliśmy podwójne ubranka. Ruchy, które czułam, powodowały, że o nic się nie martwiłam. Każda wizyta u ginekologa kończyła się samymi dobrymi informacjami. Mój świat się zawalił, kiedy usłyszałam słowa lekarza na sali porodowej.  Cała ciąża przebiegała bez najmniejszych problemów. Oczywiście, wiadomość o bliźniakach bardzo mnie zaskoczyła, jednak szybko przegoniłam myśli, że mogłabym sobie nie poradzić. Razem z mężem ogromnie cieszyłam się z takiego przebiegu zdarzeń. Do końca ciąży byłam pewna, że urodzę dwójkę wspaniałych, zdrowych chłopców. Inne myśli nie pojawiały się w mojej głowie. Kiedy zaczęła się akcja porodowa, powiedziano mi, że od dwóch tygodni jeden z bliźniaków nie żyje. To był pierwszy, bardzo mocny cios w serce. Po chwili kolejny. Lekarze zdiagnozowali, że drugi syn urodził się z wadą wrodzoną. Nagle straciłam kontakt z rzeczywistością. Nie docierały do mnie już żadne informacje. Potrzebowałam czasu na uspokojenie, zanim rozpoczęłam jakiekolwiek rozmowy.  Okazało się, że Kornel ma agenezję ciała modzelowatego, czyli brak przedsionka komory mózgu. Oprócz tego wykryto padaczkę i zespół Arnolda Chiariego, charakteryzujący się zbyt małą objętością czaszki. Każda nowa diagnoza bardzo mnie załamywała. Nie wiedziałam, czy po wszystkim, co się stało dam radę znaleźć w sobie siłę. Dodatkowo dowiedziałam się o nanosomii, która jest związana ze zmniejszonym wydzielaniem hormonu wzrostu. Mimo że mój synek ma 6 lat jego kości, są rozwinięte jak u chłopca trzyletniego.  Kiedy przytuliłam Kornela wszystkie obawy związane z tym, że sobie nie poradzę, zniknęły. Wiedziałam, że muszę walczyć. Że mój synek potrzebuje ogromnego wsparcia w walce o zdrowie. Przez całe swoje króciutkie życie Kornel zwiedził już naprawdę wiele klinik i szpitali. Jego codzienność to stała opieka lekarzy i pokonywanie trudności, które zesłał na niego los. Liczne wizyty bardzo często są dla nas pasmem złych informacji. Czekam na czasy, w których będziemy otrzymywać już tylko dobre wieści.  Luty 2021 był dla nas bardzo trudny. Syn miał robiony rezonans magnetyczny, w którym wykryto u niego dwa guzy w główce. Największym ryzykiem jest przemieszczenie się ich w dół, na kręgosłup, ponieważ to spowodowałoby brak możliwości chodzenia. Kiedy myślałam, że ta wiadomość już nic złego nie przyniesie, w kwietniu otrzymaliśmy kolejny szok. Stan Kornela znacznie się pogorszył. Okazało się, że ma uszkodzony nerw mózgu, który odpowiada za funkcjonowanie oka i jego ruchy. Dostaliśmy też skierowanie do neurochirurga. W najbliższym czasie Kornela czeka operacja. Mimo że Kornel przeszedł już wiele operacji i był na licznych wizytach u specjalistów, to dopiero początek żmudnej i bardzo trudnej dla nas podróży. Mojego syna czeka wiele kolejnych zabiegów i rehabilitacji. Mamy ogromną nadzieję, że dzięki Twojemu wsparciu będzie mi łatwiej zapewnić synowi lepszą przyszłość. Dla nas każda wpłata jest bardzo cenna. Z góry dziękuję za okazane dobro! Mama Kornela, Anita

4 935 zł
Zofia Redestowicz
Zofia Redestowicz , 8 years old

Nie pozwól, by choroby zawładnęły życiem małej Zosi – pomóż!

Jestem mamą prawie 6-letniej Zofii. Rezolutnej i mądrej dziewczynki kochającej zwierzęta. Mamą, która zrobi wszystko dla swojej córeczki, zapuka do każdych drzwi – by tylko znaleźć dla niej pomoc! Życie postawiło nam pod nogami wiele kłód, jednak nie poddamy się. Przezwyciężymy wszystkie trudności, dla niej… Sytuacja, w której znalazła się cała nasza rodzina to walka, której po prostu nie możemy przegrać! Zosia zawsze odstawała od grupy dzieci z którymi dorastała. Rozwijała się wolniej, później postawiła swoje pierwsze kroki, później wypowiedziała pierwsze słowa. Próbowaliśmy pomocy zewsząd, aby sprawdzić, w czym jest problem.  Dopiero w tym roku udało nam się po wielkokrotnych wycieczkach do specjalistów zdiagnozować córkę. Zosią jest w spektrum autyzmu, ma zaburzenia sensoryczne, potrzebuje pomocy logopedycznej, zajęć TUS oraz terapii Tomatisa. Czy to koniec problemów naszej córeczki? Niestety, życie przygotowało dla nas jeszcze jedną niespodziankę… W zeszłym roku usłyszeliśmy jeszcze gorszą diagnozę. U Zosi rozpoznano rzadką chorobę nowotworową - mastocytozę. W związku z chorobą musimy mieć zawsze przy sobie adrenalinę i kontrolować zmiany skórne na ciele. Każde zaniedbanie może prowadzić do tragicznych skutków... Co miesiąc na terapie i zajęcia córki wydajemy około 1200 zł. Oboje z mężem pracujemy, mamy jeszcze jedno dziecko. Nasze oszczędności przestają wystarczać. Na wszystkie wizyty lekarskie musimy jeździć prywatnie ze względu na długi czas oczekiwania. A my musimy zapewnić jej jak najlepszą przyszłość! Czujemy niesprawiedliwość losu, ale nie poddajemy się, walczymy do końca. Mimo tego ogromnego zmęczenia, przy życiu wciąż trzyma nas nadzieja, że kiedyś przyjdzie ten dzień, gdy nasza córeczka po prostu będzie bezpieczna i szczęśliwa! Rodzice Zosi

4 934 zł
Maciej Łuszczyński
Maciej Łuszczyński , 28 years old

Zamknięty w swoim ciele... Pomóż Maćkowi do nas wrócić!

Jak szybko może zmienić się życie? Potrzeba lat, miesięcy, godzin? W naszym przypadku wystarczyła chwila, mrugnięcie okiem... Maciek dopiero wkroczył w dorosłe życie, miał już tyle planów i marzeń w zanadrzu, a wszystko musiało zejść na boczny tor… We wrześniu 2015 roku, w wyniku nagłego zatrzymania krążenia Maciek trafił na SOR, a następnie oddział intensywnej terapii. Doszło do ostrej niewydolności oddechowej, a w konsekwencji do rozległego i nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. Złe wiadomości spływały do nas lawinowo.  Zaledwie kilka dni wcześniej nie podejrzewałbym, że mój brat będzie musiał stoczyć walkę o swoje życie. Bałem się, czy Maciek to wytrzyma, czy uda mu się wybrać tę potworną batalię. Chciałem wtedy usłyszeć chociaż jedno dobre słowo, tymczasem wiadomość od lekarzy zwaliła mnie z nóg. Stan Maćka był krytyczny.  Do końca wierzyłem, że się nie podda, że znajdzie w sobie siłę, by przetrwać to wszystko. Poczułem niewyobrażalną ulgę, gdy okazało się, że najtrudniejsze już minęło i Maciek będzie mógł rozpocząć walkę o sprawność. W wyniku niedotlenienia, zatrzymania krążenia i uszkodzenia mózgu, brat nie widzi, stwierdzono u niego również niedowład czterokończynowy z silną spastyką, czyli bolesnymi przykurczami. Obecnie Maciek ma już 25 lat i nie wyobraża sobie życia wyłącznie w czterech ścianach. Chciałbym, żeby brat mógł się chociaż samodzielnie przekręcić na bok, utrzymać pozycję siedzącą i samemu jeść. Rehabilitacja pozwala stopniowo poprawiać komfort jego życia i stan psychiczny.  Sami nie damy rady mu pomóc. Nie ma cudownego leku, złotego środka, szansą dla Maćka jest jedynie intensywna i żmudna rehabilitacja. Koszt pobytu w specjalistycznym ośrodku jest jednak horrendalnie wysoki, dlatego prosimy o wsparcie, które jest dla nas ostatnią deską ratunku!  Brat Maćka

4 920,00 zł ( 3.82% )
Still needed: 123 698,00 zł