Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Łukasz Jagodzki
Łukasz Jagodzki , 40 years old

Stan Łukasza był krytyczny, ale wygrał życie! Dziś walczy o sprawność!

Łukasz wybudził się ze śpiączki! Jestem tak bardzo szczęśliwa! Najgorszy okres, pełen strachu i niepewności, mamy już za sobą, lecz teraz stoi przed nami kolejne wyzwanie… Musimy zrobić wszystko, aby przywrócić Łukaszowi utraconą sprawność! Dlatego zbieramy na turnusy rehabilitacyjne na rok 2024. Nasza historia:  Łukasz to mój wspaniały mąż i cudowny ojciec naszych dzieci. Pełny zaangażowania i pasji we wszystko, co robi. Wesoły i energiczny, nic nie stanowiło dla niego problemu. Do 20 lutego 2022 roku, czyli dnia wypadku, w którym w jednej chwili zmieniło się życie całej naszej rodziny…  To był rodzinny wyjazd. Wspólnie z naszymi dwoma synami byliśmy na feriach w górach. Łukasz podczas zabawy z chłopakami zjeżdżał z górki na dmuchanym kole. Zjechał ze stoku, w wyniku czego wybiło go w górę i upadł na taflę lodu, uderzając w nią głową. Przerażenie, z jakim zetknęliśmy się wszyscy, było ogromne. Po samym zdarzeniu Łukasz był świadomy, prosił o wezwanie karetki… Po chwili stracił przytomność. Na miejsce niezwłocznie przybyła pomoc i za kilkanaście minut Łukasz był już operowany. W wyniku zdarzenia mąż miał krwiaka podtwardówkowego prawej półkuli mózgu. Został wykonany zabieg kraniotomii i wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną. Lekarze jego stan określali jako krytyczny, nie dając dużych szans na przeżycie! Wyjazd na zimowe ferie zamienił się w nieprawdopodobny, tragiczny scenariusz.  Byłam załamana… Nie mogłam uwierzyć, że mój ukochany mąż walczy o życie. Wierzyłam, że będzie dobrze, jednak wyrok śmierci nadany na mojego męża przez lekarzy odbijał się echem. Po kolejnych dobach leczenia, Łukasz zaczął reagować na bodźce, wykonywać proste polecenia lecz nie był w pełni wybudzony…  Tak bardzo się bałam. Dziękuję, że zjawiliście się wtedy w naszym życiu i okazaliście pomoc. Zawsze będę za to wdzięczna!  Dziś rozpoczął się kolejny etap walki o Łukasza. Mój mąż nie chodzi samodzielnie i potrzebuje pomocy we wszystkich czynnościach życia codziennego.  Nadal wymaga też intensywnej i nieustannej rehabilitacji, która przynosi efekty, jednak cały ten proces jest bardzo wolny. Łukasz musi również korzystać z terapii neuropsychologicznej oraz zajęć z neurologopedą, ponieważ ma problem z mówieniem.  Jego mięśnie są spastyczne i przykurczone. Z tego względu musi być rozmasowywany i raz na kilka miesięcy obstrzyknięty toksyną botulinową. Niestety koszty zajęć i rehabilitacji są ogromne, ponieważ dwutygodniowy turnus kosztuje ok. 9000 zł. Niestety ze względów finansowych, nie jesteśmy w stanie często na nie jeździć. Zajmując się mężem nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy. Przez ostatni rok, byliśmy 8 razy na takich turnusach, po którym zawsze pojawiały sie efekty!   Łukasz dzielnie i z całych sił walczy o lepsze jutro, żeby stanąć na nogi i stać się samodzielnym. Bardzo prosimy o pomoc ludzi o dobrym sercu, żeby Łukasz znów był tatą takim, jak kiedyś dla swoich dzieci.  Monika, żona

4 864,00 zł ( 4.57% )
Still needed: 101 519,00 zł
Alan Misiewicz
Alan Misiewicz , 13 years old

Synku, dziękuję, że do mnie wróciłeś❗️Walczymy o Ciebie dalej❗️

Stan Alanka poprawia się! Ale to nie koniec walki. By nie stracić tego, co wypracowaliśmy, musimy kontynuować kosztowną rehabilitację. Nasza historia: Sceny niczym z filmu akcji. Wypadek, w letniej scenerii, nad jeziorem zbiera się grupa ludzi, mężczyźni krzyczą, kobiety wpadają w histerię. Po chwili przy brzegu jest już tłum. Wypadek na wodzie – jeden mężczyzna na skuterze wodnym taranuje innego. Wypadek wygląda bardzo groźnie, po chwili okazuje się coś strasznego. Staranowany mężczyzna płynął z 7-letnim wtedy synkiem. Chłopiec leży na powierzchni, twarzą pod wodą, nie rusza się! Alanek nie oddychał, z uszu leciała mu krew. Reanimację rozpoczęła jego siostra. Kiedy dyspozytorka usłyszała, że chłopiec ma podkurczone kończyny i krwawi, nie miała wątpliwości, uraz mózgu! Kiedy zabierano Alanka na pokład śmigłowca, nie odzyskał przytomności. Ponad 100 km do Poznania dłużyło się najbardziej w życiu. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że Alanek jest w stanie krytycznym. Stwierdzono aksonalny uraz mózgu i podjęto decyzję o zaintubowaniu i wprowadzeniu synka w stan śpiączki farmakologiczne, rozpoczęła się walka o jego życie. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć, jeszcze przed chwilą Alanek śmiał się i bawił w wodzie, a wystarczyła chwila, niefortunny zbieg okoliczności, kilka sekund i świat się zatrzymał. Byłam załamana, a nikt w tamtej chwili nie potrafił mi powiedzieć, że będzie dobrze, bo nikt tego nie wiedział. Pierwszy lekarz, który z nami porozmawiał, powiedział nam wprost, że jeśli nasz synek przeżyje, to nikt nie będzie umiał nam przewidzieć, jakie będą następstwa wypadku. Doktor widział różne rzeczy, dzieci, które wychodziły z takich urazów i te, które do końca życia pozostawały w stanie wegetatywnym. My nie mieliśmy tyle szczęścia. Po odłączeniu leków Alanek nie zaskoczył, nie obudził się… To były najgorsze chwile w moim życiu. Nie umiałam sobie wyobrazić życia w ciszy bez mojego synka. Ale cud już się wydarzył, Alanek jest jednym z nielicznych dzieci, które po tym wszystkim wyszły z kliniki Budzika na własnych nogach. Jednego dnia otworzył oczy, innego dnia poruszył ręką. Wrócił i jest z nami! Wiele razy w swoim krótkim jeszcze życiu pokazywał nam, jak bardzo jest uparty i jak wiele potrafi samodzielnie osiągnąć. Dzisiaj synek radzi sobie z tym, co się wydarzyło. Nawet jeśli spotykają go przykrości, on dzielnie idzie naprzód. Uraz mózgu zostawił ogromne ślady, bo Alanek wciąż nie odzyskał pełni sprawności sprzed wypadku. Jedno oczko nie porusza się w górę w dół, chód jeszcze nie jest taki jak przed wypadkiem, prawa rączka drży i Alanek potrzebuje pomocy przy jedzeniu czy zawiązywaniu bucików. Teraz wreszcie możemy pomóc naszemu dziecku. To jest właśnie ten moment, w którym stanęliśmy przed szansą, by realnie pomóc naszemu dziecku. Wciąż potrzebna jest wyjątkowo intensywna rehabilitacja, która pozwoli wrócić naszemu dziecku. Sami nie zdołamy pokryć kosztów intensywnego leczenia. Jesteśmy po najgorszym dramacie i po największym cudzie w naszym życiu. Proszę, pomóżcie przywrócić sprawność naszego dziecka. Mama

4 856,00 zł ( 9.12% )
Still needed: 48 336,00 zł
Zakaria Manai
Zakaria Manai , 18 months old

Rokowania były fatalne, ale nasz synek tak dzielnie walczy! Pomagamy Zakowi!

Zak postanowił przyjść na świat szybciej, niż się tego spodziewaliśmy. Już w pierwszych chwilach życia zdiagnozowano u niego wiele poważnych chorób! Prosimy o pomoc! U naszego chłopca stwierdzono między innymi wrodzoną pełnoobjawową cytomegalię z powiększoną wątrobą i śledzioną, małopłytkowość, małogłowie, niedokrwistość, dysmorfię, oraz liczne torbiele i zwapnienia w mózgu. Rezonans wykazał również, że synek przeszedł krwawienie do OUN. Rokowania były fatalne… Dzięki stałej rehabilitacji Zak rozwija się jednak coraz lepiej! Jest bardzo silnym chłopcem, który dzielnie walczy z chorobą. Wiemy, że jego dzieciństwo nie będzie tak szczęśliwe i beztroskie jak jego rodzeństwa, czy rówieśników. Czeka nas długotrwałe leczenie i terapia, ale wierzymy, że dzięki niej, naszego synka czeka sprawność i piękne życie!  Musimy być pod stałą opieką wielu specjalistów: neurologa, audiologa, okulisty. Czeka nas także dalsza, intensywna rehabilitacja. Od 7 miesięcy Zak ma terapię przez 5 dni w tygodniu! Gdyby nie to, nigdy nie osiągnąłby takich postępów. Niestety, są też złe wieści. Kontrolny rezonans wykazał wadę mózgu – polimikrogyrię. Potrzebujemy więc środków na badania genetyczne WES TRIO Premium. Nie są one refundowane i kosztują około 12 tysięcy złotych!  Prosimy Was o wsparcie! Razem możemy zapewnić Zakowi opiekę, jakiej potrzebuje. Jesteśmy pełni nadziei, że wszystko, co najgorsze już minęło, a naszego synka czeka piękne życie! Dziękujemy za każdy gest wsparcia, za każdą złotówkę. Rodzice Zaka

4 850,00 zł ( 35.06% )
Still needed: 8 980,00 zł
Maria Macoszek
Maria Macoszek , 57 years old

Nowotwór mnie nie zabił, ale odebrał mi normalne życie! POMOCY!

Kiedy rozpoznano u mnie nowotwór piersi, moje życie w jednej sekundzie rozpadło się na miliony drobnych kawałeczków. W mojej głowie rozbrzmiewało niczym echo, nieustannie, tylko jedno pytanie. Nie rozumiałam, dlaczego to spotkało akurat mnie? Diagnoza brzmiała jak wyrok, który musiałam przyjąć, chociaż nie byłam winna…  Na początku odczuwałam ogromne zmęczenie. Zaniepokojona tym faktem udałam się do lekarza, który skierował mnie na dalszą diagnostykę. Kiedy przyszły wyniki zawalił mi się świat. Nowotwór złośliwy piersi – tak brzmiała diagnoza, która nieodwracalnie zmieniła całe moje życie.  Później było leczenie, mastektomia, chemioterapia uzupełniająca, a przez okres pięciu lat przyjmowałam też hormonoterapię uzupełniającą… Mój organizm musiał tak wiele przejść. Skutkiem ubocznym leczenia było osłabienie kości, przez co mój kręgosłup również potrzebował pomocy... Cały czas zmagam się z nieustającym bólem. Dotychczas nosiłam tylko protezę, ale zaistniały wskazania do rekonstrukcji i symetryzacji drugiej piersi. Jest ona konieczna ze względu na utrzymujący się ból kręgosłupa oraz dużą asymetrię. W maju 2023 roku przeszłam rekonstrukcję prawej piersi (założenie ekspandera). Ale to był dopiero początek. W lipcu 2024 roku zaplanowana jest operacja założenia implantu.  Następnie, w okresie rekonwalescencji, konieczna będzie rehabilitacja oraz całodobowe stosowanie odzieży pooperacyjnej.  To wszystko będzie wymagało ode mnie ogromnych nakładów finansowych. Niestety sama nie jestem w stanie im sprostać, dlatego z całego serca proszę o pomoc!  Nowotwór odebrał mi nie tylko nerwy, czas czy zdrowie, ale również pewność siebie. Od czasu operacji zmagam się z niską samooceną i brakiem poczucia własnej wartości, przez co często trudno mi nawet wyjść z domu. Nowotwór mnie nie zabił, ale odbierał mi normalne życie.  Proszę, pomóż mi o nie zawalczyć!  Maria

4 850,00 zł ( 22.79% )
Still needed: 16 427,00 zł
Mariusz Mika
6:23:08  left
Mariusz Mika , 36 years old

Straciłem rękę, nie tracę wiary... Proszę, pomóż mi wrócić do życia!

Nie pamiętam momentu wypadku, tego, co działo się wcześniej, ani później. W jednej chwili byłem jeszcze w Amsterdamie, a w drugiej obudziłem się w szpitalu. Nie mogłem mówić, wszędzie były rurki i niezliczone ilości kabelków. Nie wiedziałem, co się stało, nie wiedziałem, ile spałem. Była przy mnie mama. Trzymała mnie za rękę, lewą. Prawej ręki już nie miałem… Wracałem z pracy z zagranicy do domu, do Polski. Miałem mnóstwo bagażu. Szedłem na pociąg, prawdopodobnie byłem zbyt blisko peronu. Pociąg zahaczył o torby i pociągnął mnie razem z nimi. Ale nie wiem tego na pewno. Niczego nie pamiętam… Tylko nocami śnią mi się koszmary. Ciemna noc, pędzące pociągi wszędzie dookoła, jadące prosto na mnie… Budzę się wtedy i dotykam miejsca, w którym kiedyś była ręka. Nie, to nie jest koszmar. To zdarzyło się naprawdę… Kolejne dwa miesiące po wypadku spędziłem w holenderskim szpitalu. Niedługo minie równo rok od chwili, która zmieniła wszystko - zabrała mi marzenia, plany. Wszystko… 12 października 2018 roku. Dostałem nowe życie, życie bez ręki, z uszkodzoną nogą, połamaną miednicą i mnóstwem innych obrażeń. Bardzo trudne życie… Wypadek to był dopiero początek problemów… Za wszystkie zarobione pieniądze opłaciłem specjalny transport do Polski. Dzisiaj, choć trudno mi to przyznać, jestem na utrzymaniu mamy, która zarabia najniższą krajową… Ja dostaję 185 zł. dodatku pielęgnacyjnego. Chociaż już w lutym złożyłem wniosek o rentę, mam wszystkie niezbędne papiery, wyrok sądu, to nadal jej nie dostaję… Przez trzy lata pracowałem w Polsce, wiele lat w Holandii. Legalnie, z umową, opłacałem ubezpieczenie. A teraz, gdy przyszło do mnie takie nieszczęście, zostałem z niczym… Ubezpieczyciel nie chce mi wypłacić odszkodowania, sprawa trafiła do sądu. Czekam na rentę jak na zbawienie. Ona pozwoli mi się usamodzielnić! Mieszkamy z mamą w małym mieście, nie ma tu szans na pracę dla mnie, osoby już teraz niepełnosprawnej. Chciałbym wyprowadzić się do Wrocławia, wynająć pokój, znaleźć pracę, usamodzielnić. Mam dopiero 32 lata, przecież całe życie jeszcze przede mną…   Teraz dnie spędzam w domu, to naprawdę bardzo trudne… Wcześniej byłem aktywny, chodziłem po górach, jeździłem na motorze, pracowałem, pomagałem bliskim. Nagle zostałem skazany na pomoc innych, ale wierzę, że to się jeszcze odmieni! Proteza ręki - to moje marzenie, szansa na sprawność, samodzielność, nowe życie! Regularnie się rehabilituję, bo mam problemy z chodzeniem i utrzymaniem równowagi. Biegać już nigdy nie będę, ale staram się myśleć pozytywnie… Gdy czegoś uczę się od nowa i mi nie wychodzi, śmieję się sam z siebie. To musiało wyglądać pokracznie, jak przez pół godziny kroiłem bułkę i chciałem posmarować ją masłem! Staram się radzić sobie drugą ręką, zębami, kolanami… Jakoś muszę.  Niestety, bioniczna proteza ręki, taka najlepsza, która zastąpiłaby mi moją, to koszt ponad 300 tysięcy złotych. Nigdy w życiu na nią nie uzbieram, szczególnie teraz… Proszę o pomoc, bo wierzę, że warto spróbować. Nic innego mi nie zostało... Każda złotówka jest dla mnie cenna, bo przybliża mnie do wymarzonej protezy i samodzielności. Nigdy nikomu nie życzę tego, co spotkało mnie, choć nigdy nie wiemy, co w naszym życiu się wydarzy… Czasami sekunda zmienia w ruinę życie budowane latami. Proszę, pomóż mi odbudować moje… 

4 849,00 zł ( 1.36% )
Still needed: 350 630,00 zł
Stefan Borzymowski
Stefan Borzymowski , 9 years old

Nie możemy przerwać rehabilitacji – Sytuacja jest DRAMATYCZNA❗️

Moje zdrowie jest zrujnowane. Wciąż walczę o synka, o każdy jego krok naprzód. Potrzebna jest stała, intensywna specjalistyczna rehabilitacja, która jest w stanie mu pomóc, ale są to ogromne koszty, a my nie mamy już pieniędzy. Boję się, co będzie dalej…  Zamiast wycieczek są wyjazdy na rehabilitacje, zamiast beztroskiego oglądania bajek – kolejne godziny ćwiczeń. Jest dużo łez i wyrzeczeń, chociaż wiem, że to jedyny sposób, aby dać Stefciowi szansę na samodzielne życie w przyszłości. Bo wierzę, że tak się kiedyś stanie. Stefan urodził się z lewostronną przepukliną przeponową. Żeby żyć, musiał w pierwszej dobie życia przejść operację. Przyniosła za sobą straszne konsekwencje. Lewa strona ciała Stefanka jest mniej sprawna i słabsza. Ponadto synek ma szereg innych chorób, które pozbawiły go beztroskiego dzieciństwa. To padaczka, mózgowe porażenie dziecięce, wada wzroku, astma, alergia, małogłowie. Jest opóźniony w rozwoju – zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Synek jest bardzo intensywnie rehabilitowany od 3. miesiąca życia. Wszystko, co innym dzieciom przychodzi łatwo, czyli chodzenie, mówienie, siedzenie, u nas jest efektem wielu dni bardzo ciężkiej pracy. Obecnie rozwój synka jest na etapie około dwuletniego dziecka.  Bóg jeden wie, ile nas to kosztowało czasu, bólu, pieniędzy, cierpliwości i wyrzeczeń, by syn mógł mieć zapewnioną stałą i intensywną rehabilitację. Niestety i nasze możliwości się wyczerpały. Z każdym rokiem, z każdym dniem koszty stają się kolosalne. Rehabilitacja, turnusy, niezbędne wizyty u neurologa, psychiatry i ortopedy... Wypłata i świadczenia już nie wystarczą. Ponadto z mężem podupadamy na zdrowiu i czasem musimy zrezygnować z własnego leczenia, by opłacić je dla Stefanka. Domowy budżet nie wytrzymuje. Mój chory synek potrzebuje pomocy, a ja nie jestem w stanie mu jej zapewnić. Z całego serca proszę Cię o wsparcie dla Stefanka. To dla niego jedyna szansa! Bez niej nie ma żadnej nadziei... Marta, mama Stefana

4 847 zł
Nikodem Mołas
Nikodem Mołas , 5 years old

Zawalczmy RAZEM, aby uśmiech Nikosia nie zniknął!

Podczas ciąży z Nikosiem dowiedziałam się, że synek ma rozszczep wargi. Jednak po porodzie okazało się, że sytuacja jest dużo bardziej poważna!  Niemal natychmiast stwierdzono, że moje dziecko ma wadę genetyczną, która znacznie opóźnia jego rozwój psychiczny i fizyczny! Byłam przerażona, bo nie wiedziałam, jaka przyszłość stoi przede mną. W głowie pojawiało się mnóstwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi… Nie było jednak czasu na rozmyślania, bo rzeczywistość przyparła mnie do muru! Już w trzeciej dobie życia Nikoś przeszedł operację z powodu przepukliny. Potem miał jeszcze 5 kolejnych zabiegów operacyjnych! Rozszczep wargi oraz, jak się okazało po porodzie także podniebienia, wymagał natychmiastowej interwencji.  Nikosia czeka jeszcze jedna operacja, tym razem złączenia dziąseł. Na razie trzeba jednak czekać, aż synek będzie miał już stałe zęby.  Wiele trudności jest za nami, ale jeszcze więcej nadal stoi na naszej wyboistej drodze. Dzisiaj walczę przede wszystkim o sprawność mojego dziecka. Przez bardzo słabe napięcie mięśniowe, nie potrafi samodzielnie chodzić, połykać śliny ani jeść stałych pokarmów.  Na co dzień synek nie mówi, co stanowi dodatkowe utrudnienie. To wszystko spadło na mnie niespodziewanie, ale nie zamierzam się poddać! Każdego dnia wykonuję z Nikosiem różne ćwiczenia i usprawniam naukę chodzenia. Pojawiają się już pierwsze efekty, a to daje mi nadzieję, że będzie jeszcze lepiej!  Bardzo zależy mi, aby moje dziecko otrzymało pomoc jak najlepszych terapeutów. Specjaliści podkreślają, że największą szansą na poprawę jego rozwoju są turnusy rehabilitacyjne.  Bardzo proszę o Twoje wsparcie. Koszty tak specjalistycznej pomocy zaczynają być już zbyt wysokie. Nikoś jest jeszcze malutki, jest to więc najbardziej odpowiedni czas, aby wypracować trwałe efekty. Będę wdzięczna za każdy gest płynący z dobrego serca. Wierzę, że razem możemy stworzyć dla mojego synka lepszą przyszłość! Luiza, mama

4 828,00 zł ( 30.25% )
Still needed: 11 130,00 zł
Gracjan Błaszkiewicz
Gracjan Błaszkiewicz , 16 years old

Dzielny Gracjan kontra ciężka choroba. Pomóż chłopcu uciec przed cierpieniem!

Gracjanek urodził się w zamartwicy, w krytycznym stanie! Udało mu się przeżyć, jednak niepełnosprawność odebrała mu szansę na beztroskie, wolne od zmartwień, trudów i cierpienia życie. Mój syn ma 11 lat, a jego stan każdego roku się pogarsza, mimo systematycznej rehabilitacji. Wszystkiemu winne jest mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe, którego nie sposób pokonać. Można z nim tylko walczyć… Chwile zaraz po porodzie były dramatem... Drgawki, wzmożone napięcie mięśniowe, odma płucna, hipoglikemia, obrzęk mózgu – te słowa spadały na mnie jak kamienie. Lekarze zbyt długo zwlekali z porodem, synek urodził się w bardzo ciężkiej zamartwicy. Nie było pierwszego krzyku, pierwszych chwil w ramionach mamy. Wymagał resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Miałam przygotowywać się na najgorsze…  Przeżył, z miesiąca na miesiąc jego stan się poprawiał i, choć życie Gracjana przestało być zagrożone, wiedziałam już, że będziemy musieli stoczyć długą i bolesną walkę o choć namiastkę sprawności. Dziś Gracjan ma 11 lat i stwierdzone dziecięce porażenie mózgowe. Synek jeszcze nigdy postawił pierwszego kroku, nie usiadł sam, nie wypowiedział słowa. Nie potrafi sam jeść, ma problem z połykaniem i żuciem, nie przewraca się na boki. Cierpi, a ja robię wszystko, by bólu było jak najmniej! Gracjanek ma za sobą zabieg fibrotomii – przeszedł go w marcu 2019 roku, dzięki pomocy dobrych ludzi. Zabieg był konieczny ze względu na bardzo bolesne przykurcze kończyn dolnych i górnych. Udało się, ale synek znów potrzebuje przeprowadzenia kolejnego zabiegu ze względu na kolejne przykurcze i kolejny ból, który wrócił i którego nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Po zabiegu wskazana jest intensywna rehabilitacja, dlatego chcielibyśmy skorzystać ze specjalistycznego turnusu, którego cena przekracza nasze możliwości! Gracjanek ma trzech młodszych braci, którzy bardzo przeżywają, że ich braciszek płacze z bólu a my nie jesteśmy w stanie mu pomóc. Czuwam przy nim dniami i nocami. Niestety – samą miłością nie pomogę mu w pełni. Nie zawsze jestem w stanie zdobyć pieniądze na to, czego mój synek potrzebuje, dlatego proszę Cię o pomoc raz jeszcze. Pomóż mi sprawić, że w życiu mojego dziecka będzie jak najmniej cierpienia. Mama

4 825,00 zł ( 25.91% )
Still needed: 13 793,00 zł
Maksymilian Kowalski
Maksymilian Kowalski , 14 years old

Ile cierpienia może znieść dziecko? Ile lat walki o życie?

Mój synek walczy o życie od 14 lat. Ma za sobą 27 operacji, z czego 19 na mózgu. Nie dawano mu żadnych szans, ale on okazał się silniejszy, niż myśleli lekarze. Iskra życia, która miała zgasnąć jak świeczka na wietrze, wciąż płonie. Jest największym wojownikiem, najsilniejszym chłopcem, jakiego znam.  Gdy się urodził, ważył 900 gramów i mieścił się w dłoni. Przyszedł na świat w 25. tygodniu ciąży. Nikt nie chciał go ratować. Mój dzielny chłopiec pokazał jednak, jak bardzo chce żyć! Na początku nawet nie oddychał samodzielnie… Tak wyglądały początki życia Maksia – zamiast moich ramion, zimny inkubator, zamiast kołysanek buczenie aparatury, zamiast spokojnego snu ciągła walka ze śmiercią.  Zespół zaburzeń oddychania, dokomorowy krwotok III i IV stopnia, dysplazja oskrzelowo-płucna, niedokrwistość, drgawki i wodogłowie… Kolejne diagnozy, kolejne słowa spadały na mnie jak ciosy. Co zmienia się, gdy zostaje się mamą chorego dziecka? Wszystko. Odkrywa się w sobie nadzieję, która nie znika, wolę walki, tak wielką, że można by przenosić góry.  Gdy Maks był na tyle stabilny, że pozwolono mi zabrać go do domu, rozpoczęła się walka. Setki odwiedzin u specjalistów, dziesiątki wizyt w szpitalu, tysiące godzin rehabilitacji… Odkryłam wtedy, że pojęcie szczęścia, stało się proste – każdy uśmiech Maksa, każdy jego gest, każdy ruch paluszkiem. Sukcesem było to, że Maks nauczył się przełykać, nawiązywać kontakt wzrokowy, trzymać sztywno główkę. Nauczył się wypowiadać pierwsze słowa, a potem mówić pełnymi zdaniami! Mając 4 latka zaczął poruszać się na wózku inwalidzkim, potem uczył się już stawiać pierwsze kroki! Choroba Maksa trwa 14 lat. Kiedy on umierał, ja umierałam razem z nim. Reanimowano go pięć razy. Za każdym razem wszyscy myśleli, że to już koniec. Za każdym razem okazało się, że się mylą. Zawsze były trudne chwile i dobre chwile, smutki i sukcesy przeplatały się jak w łańcuchu. Ale rok 2017 najchętniej wymazałabym z pamięci. Zaczęło się od gorączki. Lekarze długo szukali przyczyny… W główce odkryto torbiele. Uciskały na mózg, powodując niewyobrażalny ból, odbierając mu mowę, powodując sztywnienie ciała… Znikąd nadziei, tylko słowa o tym, że to koniec, że Maks umiera, że nic się nie da zrobić.  Przeżył. Spędził jednak wiele miesięcy w szpitalu. Straciliśmy wszystko, co wypracowaliśmy w ciągu 7 lat. Musieliśmy zaczynać wszystko od początku. Podczas nauki chodu na lokomacie Maks zwichnął biodro. Długie unieruchomienie w gipsie spowodowało odwapnienie kości i przy przenoszeniu z łóżka na wózek pękła mu kość udowa.  Potrzebna teraz jest intensywna rehabilitacja ruchowa, terapie, specjalna dieta i leki. To jednak kosztuje fortunę, a nam ledwo starcza na życie. Pracuje tylko tata Maksia, ja wychowuję i opiekuję się dziećmi. Maks ma 14 lat i jest coraz cięższy. Posadzenie syna w aucie i zapakowanie wózka do bagażnika sprawia mi już dużo bólu. Mój kręgosłup odmawia mi już posłuszeństwa. Wózek też jest bardzo ciężki i duży, nie mieści się już do samochodu osobowego. Bardzo potrzebny jest nam samochód z rampą na dojazdy na rehabilitację, by można było wjechać z dzieckiem na wózku bezpośrednio do auta. Byłoby to wielką ulgą dla mojego schorowanego kręgosłupa. W chwili obecnej rząd częściowo dofinansowuje takie auta, ale pozostałą kwotę musimy dopłacić we własnym zakresie. To koszty przewyższające nasze możliwości.  Maks miał odejść, a żyje, wykazał ogromną siłę i wolę walki… Teraz ja muszę walczyć! Muszę zdobyć środki na jego rehabilitację i transport, bo inaczej całe jego cierpienie pójdzie na marne! Nie mogę na to pozwolić… Dlatego proszę o pomoc. Powróciła mu mowa, energia, siła, radość. Wiem, że nie możemy się zatrzymać, by nie stracić tego, co osiągnęliśmy. Proszę, pomóż nam, by tak się nie stało… Anna, mama

4 825,00 zł ( 5.66% )
Still needed: 80 282,00 zł