Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ola Wójcik
Ola Wójcik , 13 years old

Nowotwór bawi się z Olą w chowanego... Pomóżmy zachować jej sprawność❗️

Jeden nowotwór to już zbyt wiele... Ola ma kilka guzków w głowie i w kręgosłupie. Każdy z nich zabiera jej sprawność, każdy odbiera normalność. Musimy rozpocząć batalię nim choroba odbierze mojej córce samodzielność...  Ola choruje na neurofibromatozę typu 2. Jest to zespół nowotworów różnego pochodzenia. Ola ma siedem guzów w głowie i cztery na kręgosłupie. Wszystko zaczęło się od badania kontrolnego wzroku. Aleksandra zaczęła widzieć czarną plamkę, która nas zaniepokoiła. Skierowano nas na rezonans magnetyczny — po nim już wiedzieliśmy o 7 guzkach w głowie mojej małej córeczki.  Guzki niestety z czasem się powiększają i tworzą jeszcze większy ucisk. Najgorszy jest w okolicy nerwu wzrokowego, który odbiera jej wzrok. Lewe oko jest już w pełni zajęte, Ola widzi świat tylko jednym, prawym oczkiem. Jeden z guzów zabiera jej również słuch - bywają dni, w które muszę nieco głośniej do niej mówić. Świadomość co choroba robi z moją małą córeczką jest przykra.  Aleksandra jest jednak silniejsza ode mnie! Często nie przyznaje się do bólu i nowych powikłań. Bardzo nie chce kolejnych wizyt w szpitalu, a ja chciałabym ją przed tym uchronić... TYLKO JAK? Na neurofibromatoze niestety nie ma leku. Olka przeszła próbę usunięcia jednego z guzów w kręgosłupie, niestety szybko się odbudował i pojawił kolejny. Nie możemy jednak czekać na kolejne skutki choroby. Ona odbiera córce sprawność fizyczną i pewność siebie, a także samodzielność. Ola nie może jeździć na rowerze, ma problemy z koordynacją, traci wzrok i słuch. Już dzisiaj cierpi, bo skrzywienie kręgosłupa przysparza nie lada ból. Co jeszcze? Tego niestety nie wiemy...  Chciałabym uchronić córeczkę przed dalszymi skutkami choroby. Chciałabym, żeby nie cierpiała. Potrzebne są nam pilne rehabilitacje, badania i specjalnie dostosowany do niej  sprzęt medyczny, na które nie mamy środków.  Proszę każdego, kto czyta naszą historię — wesprzyjcie naszą codzienność. Pomóżcie mi uchronić Olę przed bólem, strachem. Pomóżcie mi dać jej bezpieczeństwo...  Mama  

5 177 zł
Elżbieta Olearczyk
9 days left
Elżbieta Olearczyk , 64 years old

Ten ból jest coraz większy! Proszę, pomóż mi to przetrwać!

Od 23. lat odczuwam permanentny, okropny ból! To stan, który odbiera mi wszelką siłę i moc. Niestety to tylko jeden z moich licznych problemów... Diagnoz jest wiele, a teczka z dokumentacją medyczna pęka w szwach. Jedna dolegliwość jest gorsza od poprzedniej, a w tym wszystkim jestem ja jedna.  Przeszłam już kilka operacji: odcinka szyjnego i lędźwiowego kręgosłupa oraz endoprotezę kolana i ręki. Wiem, że to jeszcze nie koniec i ponownie będę musiała znaleźć się na stole operacyjnym z powodu problemów z ręką i kolanem.  Obecnie nie mogę nawet obracać szyją. Za każdym razem muszę przekręcać się całym ciałem, aby zobaczyć, co jest po mojej prawej lub lewej stronie. Gdy jestem w lepszej formie, poruszam się o kulach lub przy pomocy chodzika. Jednak, gdy czuję się gorzej, nie jestem w stanie zrobić kroku i muszę zostać w domu. Chciałabym skorzystać z rehabilitacji, ale w ramach Funduszu jest to praktycznie niemożliwe. Na pomoc miałabym czekać nawet kilka lat! A przecież ból jest coraz większy… Marzę, aby wyjechać na turnus rehabilitacyjny oraz regularnie pracować z fizjoterapeutą. Tylko w ten sposób wzmocnię swoje ciało oraz chociaż w małym stopniu zmniejszę dolegliwości bólowe… W moim życiu pojawiła się także padaczka. Jej napady są bardzo dotkliwe i prowadzą do utraty przytomności. Mieszkam sama, a ryzyko każdego upadku jest niezwykle niebezpieczne. Mogę liczyć na pomoc przyjaciół i sąsiada, który już niejednokrotnie wzywał do mnie pogotowie, ale to wciąż za mało… Chciałabym być zdrowa, jednak moja emerytura jest niewystarczająca, ab pokryć wszystkie koszty leczenia oraz rehabilitacji. Z powodu moich schorzeń muszę być pod stałą opieką pulmonologa, neurochirurga, ortopedy i kardiologa. Do tego dochodzą koszty zakupu leków, opłacenia rehabilitacji, a także dodatkowych wydatków, jak np. zakup aparatów słuchowych, sprzętów medycznych i rehabilitacyjnych.  Wiem, że sama sobie nie poradzę. Zdrowie nie pozwala mi już na podjęcie pracy, więc znalazłam się w szczególnie trudnej sytuacji. Moją nadzieję pokładam więc w Was i pełna wiary proszę o pomoc.  Elżbieta

5 175,00 zł ( 4.86% )
Still needed: 101 208,00 zł
Radziu Nowak
Urgent!
Radziu Nowak , 4 years old

Białaczka nie ma litości. Na celowniku 3 letni chłopiec❗️

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Radek miał stan podgorączkowy i był bardzo markotny, ale usprawiedliwialiśmy to zwykłym przeziębieniem. Niestety z czasem pojawiła się na jego ciele niepokojąca wysypka. Wtedy postanowiliśmy udać się do lekarza. Rzeczywistość okazała się przerażająca. Trafiliśmy do szpitala nieświadomi, że zostaniemy w nim na kolejne trzy miesiące. Przez pierwszy tydzień nasz synek miał przeprowadzane szczegółowe badania. Niedługo później znaliśmy już diagnozę, która wywróciła nasz świat do góry nogami. Nie mogliśmy i nie chcieliśmy w to uwierzyć, ale czas grał na naszą niekorzyść. Nie mogliśmy się załamać, trzeba było działać natychmiast!  U naszego synka zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną. Niestety niedługo wcześniej stwierdzono u niego też spektrum autyzmu. Los nie oszczędza naszego Radka. Zbyt bardzo spieszyło mu się na świat... Ale nie mógł się przecież spodziewać, że zostanie zaatakowany ze wszystkich stron, a jego malutki organizm będzie musiał stoczyć niezliczoną ilość bitew. A w konsekwencji najważniejszą walkę – o zdrowie i życie... Problemy się mnożą, a my nieustannie zadajemy sobie pytanie: “Dlaczego naszego małego synka spotyka tak ogromne cierpienie?” Nie otrzymujemy odpowiedzi… Cały czas jesteśmy w szpitalu, gdzie synek dzielnie przyjmuje chemioterapię. Jesteśmy z niego dumni, bo radzi sobie dobrze, ale niestety występuje też masa skutków ubocznych. Radek ma problem z chodzeniem, bardzo bolą go nóżki, nadal często wymiotuje, pomimo końcowego etapu chemioterapii. Jeśli jego stan się ustabilizuje i wyniki krwi będą dobre, niedługo będziemy mogli już wyjść do domu. Tam czeka nas długa kuracja chemią podtrzymującą, dalsza obserwacja i kontrola.  Pękają nam serca. Zamiast w czterech szpitalnych ścianach, Radek powinien bawić się na placu zabaw w towarzystwie swoich rówieśników i czerpać z uroków beztroskiego dzieciństwa. Niestety nie jest mu to dane, ale robimy wszystko, by udało mu się pokonać chorobę. By stała się tylko przykrym, bolesnym wspomnieniem.  Niestety nie mamy pewności, że nie nastąpi wznowa. Organizm naszego Radka jest bardzo obciążony, a co za tym idzie, narażony na kolejne ataki. Chcemy zrobić wszystko, by był szczęśliwy i miał szansę na życia w zdrowiu. Niestety, aby tak się stało, konieczny jest szereg badań, stałe kontrole, wizyty u specjalistów i dalsze leczenie. To wszystko generuje ogromne koszty, na które nie byliśmy przygotowani! Musimy zwrócić się o pomoc! Porzucamy dumę, wstyd i wszelkie opory, bo chodzi o zdrowie i życie naszego dziecka. Nie możemy odpuścić, nie możemy się poddać, musimy być jego siłą, której tak często nam samym brakuje… Pomożecie? Jesteście naszą nadzieją… Rodzice Radka

5 156 zł
Filip Gorliński
Filip Gorliński , 6 years old

Kiedyś ta choroba była wyrokiem śmierci❗️W Polsce cierpi na nią tylko kilka osób - pomóż Filipkowi!

Jesteśmy rodzicami 4-letniego Filipa, który jest naszym oczkiem w głowie. Synek od urodzenia zmaga się z bardzo rzadką chorobą genetyczną. Jej nazwa to pseudohipoaldosteronizm. Znamy tylko czworo innych polskich dzieci, chorych na to, co nasz synek, w tym tylko Filipek i jeszcze jeden chłopczyk mieszkają w Polsce. Na całym świecie cierpi na to tylko około 400 osób. Filipek urodził się jako zdrowy chłopczyk - tak się we wszystkim wydawało. Dostał 10 punktów w skali Apgar i nikt nie wiedział, że razem z nim przyszła na świat ciężka genetyczna choroba... Jeszcze w szpitalu synek zachorował na zapalenie płuc. Mimo że jadł sporo, tracił na wadze... Widziałam, że jedzenie sprawia mu ogromny wysiłek, niesamowicie się pocił... Mój niepokój zwrócił uwagę lekarzy. Wyniki badań krwi pokazały, że Filip ma poziom potasu i sodu, zagrażający życiu... Dorosły człowiek miałby już w takim stanie zatrzymanie krążenia. Synek trafił na OIOM... Lekarze zaczęli szukać przyczyny. Mieliśmy to szczęście, że trafiliśmy na świetnych specjalistów. To oni znaleźli przyczynę, jaką okazała się choroba genetyczna. Kolejne dwa lata spędziliśmy praktycznie w szpitalu... Z powodu zaburzeń elektrolitowych i odwodnienia Filipek był wielokrotnie hospitalizowany. Wystarczyła zwykła biegunka czy infekcja jak katar, żeby zmieniał się poziom potasu... Często dochodził do stanów zagrażających życia. Niekiedy rano było dobrze, a wieczorem musieliśmy już jechać do szpitala. Pierwsze lata życia dziecka w przypadku tej choroby są najtrudniejsze. Synek musiał pić mleko o obniżonej zawartości potasu. Zwykłe może być dla takich dzieci zabójcze... Choroba, na którą cierpi Filipek, była prawdopodobnie jedną z przyczyn nagłych śmierci łóżeczkowej. Bez pogłębionej diagnostyki takie dzieci - na pierwszy rzut oka zdrowe, które choroba toczyła od środka - po prostu nagle umierały... Nierozpoznana jest wyrokiem śmierci. Teraz na szczęście jest inaczej. Niestety w tamtym czasie tego typu produkt nie był dostępny w Polsce. Walcząc o zdrowie syna, sprowadzaliśmy je z Niemiec. Opakowanie kosztowało 25 euro. Specjalistyczne mleko było dla Filipa nie tylko źródłem pożywienia, ale także lekiem, który pozwalał utrzymać potas w normie. Mleko oraz wiele przyjmowanych przez syna leków niestety nie była refundowana przez NFZ. Wszystkie wydatki pokrywaliśmy z własnych oszczędności i dzięki pomocy najbliższych. Filip wciąż musi kontynuować leczenie, potrzebuje specjalistycznej diety. Bardzo jej pilnujemy - szczególnie groźne może być dla niego pożywienie bogate w sód czy potas. Staramy się, aby mimo szpitali i przyjmowanych leków żył normalnie. Na szczęście choroba nie wpływa na jego rozwój. Jest wspaniałym chłopcem, naszym cudem. Niestety leki dla Filipka nie są refundowane... Za każdym razem dostajemy odmowę, to za rzadka choroba. Do tej pory radziliśmy sami, ale jeśli zechcesz wesprzeć naszego synka, będziemy bardzo wdzięczni. Z góry dziękujemy za każdą wpłatę. Agata i Borys - rodzice Filipka

5 153 zł
Olivka Szkudlarek
8 days left
Olivka Szkudlarek , 7 years old

Nie możemy dłużej patrzeć, jak nasza córka cierpi❗️Jej ból jest nie do zniesienia...

Za każdym razem, kiedy słyszymy, jak nasza córeczka płacze z bólu, my cierpimy razem z nią. To uczucie wynika ze świadomości, że żadne z nas nie może nic zrobić, by uśmierzyć jej męczarnię. Strach o Olivkę paraliżuje ciało i wiąże ręce... Istnieje jednak cień szansy – Wasze wsparcie. Jesteśmy rodzicami piątki cudownych dzieci. Każde z nich jest dla nas prawdziwym cudem oraz źródłem codziennej radości. Niestety, życie postawiło nas przed wieloma trudnymi wyzwaniami. Troje z naszych dzieci przyszło na świat jako wcześniaki, a nasza ukochana Olivka niedawno otrzymała diagnozę, która zmieniła diametralnie życie całej rodziny. Córeczka cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną rdzenia kręgowego. Od momentu diagnozy nasze dni i noce są wypełnione strachem oraz łzami. Malutka bez przerwy płacze z powodu bólu nóg, rączek i głowy. Ostatnie tygodnie spędzamy głównie na oddziałach szpitalnych oraz badaniach, szukając jakiegokolwiek ratunku dla naszej córeczki... Jedyną nadzieją dla Olivki jest pobyt w szpitalu w Szczecinie, gdzie znajduje się oddział specjalizujący się w leczeniu tej choroby. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość, ale musimy być gotowi na każdą ewentualność. Lekarze już podkreślają, że leczenie i rehabilitacja mogą wiązać się z wielkimi kosztami.  Nie możemy dłużej patrzeć, jak nasze dziecko cierpi, dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Wierzymy, że dzięki Wam będziemy mogli zapewnić naszej córeczce najlepszą opiekę medyczną i podarować szansę na szczęśliwe i spokojne dzieciństwo.  Rodzina Olivki

5 146 zł
Nataniel Łęcki
Nataniel Łęcki , 6 years old

Sprawność na wagę przyszłości. Pomagamy Natanielowi!

Całkiem przypadkiem dowiedzieliśmy się o poważnej chorobie, na jaką cierpi nasz synek! Od tamtej pory trwa trudna walka o jego zdrowie i sprawną przyszłość. Nataniel ma dopiero 4 latka… Przed sobą całe życie! Prosimy o pomoc, abyśmy mogli ratować jego przyszłość! Na początku maja podczas zabawy z siostrą nasz synek złamał nóżkę. Byłam przekonana, że to zwykły uraz, złamana noga, która po wsadzeniu w gips szybko się zrośnie. Niestety, prawda okazała się dużo brutalniejsza. U synka stwierdzono poważną wadę – wrodzony staw rzekomy kości piszczelowej. 17 maja, przeprowadzono pierwszą konsultację z ortopedą i podjęto decyzję o pobycie w szpitalu. Kilka dni później przeprowadzono biopsję. Kilkumiesięczne utrzymywanie nogi w gipsie, które dla 4-letniego dziecka było koszmarem, nie przyniosło oczekiwanej poprawy. Nóżka nie zrosła się! Lekarze podjęli decyzje o konieczności przeprowadzenia operacji, która miała na celu  resekcję stawu rzekomego, obłożeniu miejsca stawu rzekomego piszczeli i strzałki przeszczepami z talerza kości biodrowej, stabilizacji kości piszczelowej śródszpikowo gwoździem rosnącym fassier-duval, stabilizacji goleni stabilizatorem zewnętrznym llizarova. Następnie wdrożono intensywną rehabilitację, która umożliwia synkowi chodzenie, zabawę. Rehabilitacja jest na tyle skuteczna, że dzięki niej synek staje się coraz sprawniejszy. Aby utrzymać ten efekt, rehabilitacja musi być kontynuowana. Wymaga to ponoszenia ciągłych wydatków, które będą trwały latami. Sytuacja materialna mojej rodziny jest obecnie trudna. Wychowuję dwójkę małych dzieci. Mieszkam wraz z dziećmi w jednorodzinnym domu. Miesięczne wydatki przekraczają moje możliwości...  Gdyby nie pomoc rodziny, nie poradziłabym sobie sama w obecnej sytuacji. Zdaję sobie jednak sprawę, że wsparcie życzliwych mi osób będzie miało swoje granice. Dlatego zwracam się o pomoc! Abym mogła walczyć o zdrowie swojego synka... Mama

5 129 zł
Paweł Cieslik
14 days left
Paweł Cieslik , 46 years old

Specjalistyczny sprzęt to moja jedyna szansa❗️POMOCY❗️

Z całego serca dziękuję Darczyńcom i ludziom dobrej woli za dotychczasowe wsparcie! Dzięki wam spełniło się moje marzenie. Udało się wyremontować mieszkanie i dostosować je do osoby niepełnosprawnej. Skończył się koszmar schodów, za co jeszcze raz wszystkim dziękuję. Jednak to nie koniec mojej walki. Dlatego po raz kolejny zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Tym razem w zebraniu pieniędzy na rehabilitację mechaniczną lokomatem. Moja historia: Kiedyś – w życiu, które prowadziłem do niedawna – byłem cieślą. Tak jak święty Józef. Bardzo lubiłem swoją pracę. Teraz jest tylko wspomnieniem. Lubiłem też sport, moim marzeniem była praca na wysokościach... Ale od momentu, gdy zachorowałem, skończyło się wszystko – praca, moje życie prywatne, marzenia, plany... Zostały nieprzespane noce, ból i potworny strach, co przyniesie jutro, czy nie będzie gorzej? Zdrowie – jaką jest wartością, dowie się tylko ten, kto je stracił... Lata temu w moje życie wkroczył ból – zaczęło się od mrowienia w rękach i nogach. Zrobiłem się bardzo słaby, ręce i nogi coraz ciężej było podnosić, odmawiały mi posłuszeństwa. Byłem coraz słabszy, a ból narastał z każdym dniem… Był tak silny, że nie mogłem spać, chodzić... Żyć.  Trafiłem do szpitala. Wypisano mnie z diagnozą – neuropatia. Choroba nerwów obwodowych, powodująca straszny ból. Krótko po wypisie ze szpitala przewróciłem się na ulicy. Mięśnie były już tak słabe, że nie dałem rady podnieść się o własnych siłach. Któregoś dnia nie byłem już w stanie wstać z łóżka…  Moje nogi już nie działają. Zamiast nich są koła wózka inwalidzkiego. Nie zamierzam jednak się poddać. Dziękuję Bogu za każdy dzień, który udaje mi się przeżyć bez bólu. Kocham życie, uważam, że nie ma nic piękniejszego. Dziś sport jest tylko wspomnieniem, ale wciąż lubię muzykę, architekturę i pomoc innym. Wiara w Boga i w to, że dobro wraca, daje mi siłę do dalszej walki. Choroba atakuje w okrutny sposób. Często przerywa życie w jednej chwili, a czasami zbiera siły, by atakować i niszczyć powoli, dzień po dniu. Kiedyś byłem zwyczajnym, zdrowym człowiekiem. Bardzo za tą zwyczajnością tęsknię…  Na szczęście pojawiła się dla mnie kolejna szansa. Rehabilitacja i ćwiczenia na specjalistycznym sprzęcie. Lokomat to urządzenie pomagające utrzymać prawidłowe cykle chodu. Dzięki niemu odzyskuję nadzieję. Już czuję lekką poprawę, chociaż jeszcze niedawno myślałem, że będzie tylko gorzej. Kolejne cykle rehabilitacji muszę odbywać dwa razy w miesiącu przez pół roku, by nie stracić efektów. Dzięki nim jest szansa, że pewnego dnia będę mógł wstać z wózka i poruszać się choćby o kulach! Niestety, koszty są ogromne. Miesięcznie to prawie 4 000 złotych! Wciąż trudno jest prosić o pomoc, niestety, wciąż nie mam wyjścia. Z całego serca proszę o wsparcie, bym mógł jeszcze trochę cieszyć się życiem mimo niepełnosprawności. Już raz pomogliście mi spełnić marzenie. Wierzę, że może udać się znowu. Ze swojej strony obiecuję pamięć w modlitwie. Bóg zapłać za Twoje dobre serce, które zrozumie moją sytuację i pomoże mi w potrzebie. Dobro wraca ze zdwojoną siłą. Paweł 🎦 Zobacz filmik z rehabilitacji

5 120,00 zł ( 16.04% )
Still needed: 26 795,00 zł
Antoś Kidoń
Urgent!
Antoś Kidoń , 10 months old

Okrutny nowotwór chce odebrać nam synka! Jedyną nadzieją przeszczep! Ratunku!

Historia z najgorszych koszmarów zaczęła stawać się brutalną rzeczywistością, gdy choroba zaatakowała nasz cenny skarb – ukochanego synka. Piekło zaczęło się od druzgocącej diagnozy brzmiącej jak jednoznaczny wyrok – w ciele Antosia rozwija się nowotwór wątroby. Od tamtej pory widok cierpiącego syna rani nas jak cierń, a niewiadoma, co przyniesie jutro, nie pozwala spać... Po przerażających słowach lekarzy nasze życie zmieniło się nie do poznania. Mamy za sobą krótki, ale intensywny okres usłany strachem oraz ogromnym cierpieniem. Wszystko zaczęło się zaledwie półtora miesiąca temu – Antoś przestał jeść, narzekał na ból brzucha, a dotknięcie go sprawiało mu ogromny ból. Trwało to jakiś czas, więc pojechaliśmy do szpitala w Kaliszu, aby zweryfikować jego stan zdrowia. Tam padły słowa, które zrujnowały nasze plany, a spokojna rzeczywistość rozsypała się w drobny mak – Wasz synek ma GUZA! Nowotwór postępuje szybko – Antoś w ciągu doby spuchł przez zbierające się w jego organizmie płyny. Po oddziale w Kaliszu przeniesiono go do szpitala w Poznaniu, gdzie synek przeszedł jeden cykl chemioterapii. Dzięki nim jego stan się w niewielkim stopniu się poprawił, ale to nie koniec koszmaru – czeka go skomplikowana operacja. Antoś nie skończył jeszcze roczku, a choroba, która okrutnie rozgościła się w jego organizmie, odebrała nam resztki nadziei na jego spokojne życie. Mój syn choruje na wątrobiaka zarodkowego (Hepablostoma). Brakuje nam słów, które potrafią opisać rozpacz, rozdzierającą nasze serca. Nasze dziecko obecnie przebywa w specjalistycznej klinice w Warszawie, gdzie jest poddawane intensywnemu leczeniu chemioterapią. Ma za sobą w tej placówce już 5 cykli. Przed nami jeszcze trudniejszy etap – Antoś będzie musiał przejść PRZESZCZEP WĄTROBY, który jest zaplanowany na 17 września. Ciągle drżymy o jego przyszłość. Niestety, życie zdaje się być dla naszej rodziny coraz bardziej okrutne. Znaleźliśmy się w sytuacji, na którą nie byliśmy przygotowani – zarówno psychicznie, jak i finansowo. Nie możemy się jednak poddać – przed nami najważniejsze działania, czyli proces leczenia Antosia. Niestety, ja – ojciec –  nie mogę wrócić do pracy, ponieważ muszę być przy synku każdego dnia. Nasze oszczędności są na wyczerpaniu, a koszty leczenia oraz koniecznej rehabilitacji po operacji nas przerastają.  Błagamy z całego serca o Wasze wsparcie. Każda wpłata jest dla nas największym darem ludzkiej dobroci. Codziennie budzimy się z nadzieją, że nasz synek w końcu pozbędzie się okrutnego przeciwnika z organizmu i będzie mógł spokojnie się żyć, odpoczywając od szpitalnych ścian. Dziękujemy za każdą pomoc oraz dobre słowo. Rodzice Antosia

5 120 zł
Elżbieta Ziółko
Elżbieta Ziółko , 59 years old

Choroba zamyka mnie w domu, samą... Proszę, pomóż mi zostać wśród ludzi❗️

Przeszłam szereg chorób, które zabrały mi możliwość pracy i swobodnego poruszania. Z codziennymi czynnościami pomagają mi inni. Dzisiaj staję przed trudnym pytaniem — jak długo będę mogła cieszyć się z wychodzenia z domu, do ludzi?  Mam kilka endoprotez, burzliwą historię chorobową, wiele miesięcy w szpitalach, walki o zdrowie i powrót do normalności. Niestety, już dzisiaj wiem, że choroba nie odpuści, a proces schorzeń w moim organizmie po prostu się nie wycofa. Muszę nauczyć się żyć z chorobą.  Staram się na tyle, w jakim stopniu to możliwe przebywać wśród ludzi, integrować się, spotykać. Moje możliwości są ograniczone, ale cieszę się, że znajduje w wielu sytuacjach rozwiązanie i sposób.  Moje nadgarstki są całkowicie usztywnione, mam trzy palce, którymi mogę jeszcze coś chwycić. Nogi czasem współpracują, czasem odmawiają jakiejkolwiek współpracy. Na co dzień poruszam się przy wózku inwalidzkim. Gdy tylko czuję, że siły zostały wyczerpane — siadam na wózek i odpycham się na nim jedną nogą.  Nie wszystko jest jednak dosłownie ‚‚do przeskoczenia". Do mojego domu prowadzą trzy wysokie stopnie. Strome przeszkody, które nieraz spowodowały, że wejście do domu trwało naprawdę długo lub było niemożliwe bez pomocy napotkanych osób.  Dzisiaj przychodzę z ogromną prośbą. Marzę o podjeździe, który pozwoli mi na wchodzenie i wychodzenie z domu. Budowa go jest niestety kosztowna i wyczerpałam wszystkie pomysły na uzyskanie dofinansowania.  Podjazd, to byłyby moje drzwi do świata zewnętrznego — tylko o tym dzisiaj marzę. Nie zostać zdana sama na siebie, w czterech ścianach! Wyjść na zewnątrz, spotkać znajomych, móc żyć!  Proszę o Twoje wsparcie! Ela

5 115,00 zł ( 13.36% )
Still needed: 33 162,00 zł