Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zuzanna Szymkiewicz
Zuzanna Szymkiewicz , 3 years old

Pomóż zawalczyć o lepszą przyszłość! Wspieramy Zuzię!

Wraz z mężem byliśmy przekonani, że dzień narodzin dziecka jest dniem wyjątkowym, pełnym radości, który pamięta się do końca życia. Owszem, w naszym przypadku będziemy pamiętać go już zawsze, ponieważ był to dzień, w którym zawalił nam się świat…  Byliśmy w szoku. Dopiero pod koniec ciąży lekarz poinformował nas, że z córeczką dzieje się coś niedobrego. Okazało się, że najprawdopodobniej doszło do zakażenia wewnątrzmacicznego. Przeraziliśmy się, bo wiedzieliśmy jak złe mogą być tego konsekwencje. Niestety, im więcej wykonywaliśmy badań, tym więcej poznawaliśmy diagnoz... Najpierw lekarzy zaniepokoiła mała główka. Natychmiast skierowali Zuzię na dalsze badania, które wykazały cytomegalię wrodzoną. Za chwilę okazało się, że choroba zdążyła zaatakować już cały układ nerwowy! Załamaliśmy się...  Ostatecznie u córeczki zostało zdiagnozowane: małogłowie, głęboki niedosłuch, polimikrogyria (choroba, która jest zagadką dla samych lekarzy),  wysokie ryzyko padaczki, niedokrwistość i wzmożone napięcie mięśniowe... Wszystkie te przypadłości spowodowały, że po urodzeniu wiele dni spędziliśmy w szpitalu i do dziś Zuzia toczy zaciętą walkę o swoje zdrowie, sprawność i przyszłość.  Już teraz koszty leczenia córeczki przewyższają nasze możliwości. Jedna butelka z lekiem to koszt ponad tysiąc złotych, do tego dochodzą koszty prywatnej rehabilitacji, ponieważ ta w ramach NFZ jest bardzo ograniczona.  Potrzebujemy pomocy, by zapewnić córce jak najlepsze życie… Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie... To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Małgorzata i Łukasz, rodzice

6 570 zł
Krzysztof Dziwota
Krzysztof Dziwota , 47 years old

Nieszczęśliwy upadek mógł ZABIĆ Krzysztofa❗️Trwa walka o jego sprawność – POMÓŻ❗️

Jeden moment nieuwagi. Wystarczyła zaledwie chwila, aby dotychczasowe życie naszego brata całkowicie legło w gruzach. Na co dzień Krzysiu pracował za granicą. Tak bardzo cieszył się, że wróci do domu na Święta Bożego Narodzenia… Z niecierpliwością czekaliśmy, aż w końcu przyjedzie. Niestety, tak się nie stało… 22 grudnia 2023 roku Krzysiu wchodząc po schodach nieszczęśliwie spadł, uderzając głową o sąsiadujące ściany z dwóch stron. Trafił w stanie krytycznym do szpitala, gdzie lekarze z wszystkich sił walczyli o jego życie. Obrażenia były tak duże, że konieczna była pilna operacja! Krew zalewała obydwie półkule jego mózgu… Liczyła się każda minuta! Krzysiu został podpięty do respiratora oraz innych urządzeń podtrzymujących jego życie. Ze względu na duży obrzęk, musiał w krótkim odstępie czasu zostać ponownie operowany. Lekarze wycieli mu wtedy kawałek czaszki, aby pozbyć się ucisku w głowie. Niestety to nie było wszystko. Po upływie kolejnych tygodni brat został poddany tracheotomii. A 3 kwietnia 2024 roku przewieziono go do innego szpitala w celu zaimplementowania wcześniej usuniętej prawej strony czaszki. Na szczęście operacja się udała. Przez ponad dwa miesiące nasz brat leżał nieprzytomny. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie ze względu na obrażenia, których doznał podczas upadku. Przygotowywali nas na najgorsze. Jednak my wierzyliśmy, że Krzysiowi uda się z tego wyjść. Wtedy stał się cud! Brat pomału zaczął wybudzać się ze śpiączki!   Obecnie Krzysztof odzyskał czucie w rękach i nogach. Stopniowo, każdego dnia, osiąga kolejne małe sukcesy. Staramy się jak najczęściej rozmawiać z nim przez połączenia video. Krzysiu patrzy na nas i słucha, jednak nie wiemy, czy cokolwiek rozumie. Ze względu na dużą odległość tylko mama do niego jeździ i wspiera z wszystkich sił na miejscu.  Nie wiemy ile czasu jeszcze Krzysiek pozostanie w szpitalu w Niemczech, natomiast kiedy tylko lekarze uznają jego stan za stabilny, chcemy przewieźć brata do kraju. Pragniemy umieścić Krzyśka w klinice, gdzie będziemy mogli go wspólnie wspierać, całą rodziną. Potrzebna będzie też intensywna i długotrwała rehabilitacja, która pozwoli bratu powrócić do sprawności. Niestety, aby to wszystko było możliwe potrzebne są ogromne środki, których mimo najszczerszych chęci nie jesteśmy w stanie sami zorganizować. Dodatkowo liczy się czas, ponieważ brat może zostać wypisany z niemieckiego szpitala w każdej chwili. Z wszystkich sił wołamy o pomoc! Wierzymy, że tylko ze wsparciem ludzi dobrych serc uda nam się odzyskać Krzysia! Rodzeństwo i najbliżsi Krzysztofa

6 570,00 zł ( 2.05% )
Still needed: 312 579,00 zł
Mateusz Zalewski
Mateusz Zalewski , 29 years old

Guz mózgu powrócił i chce zabrać młode życie❗️Historia Mateusza nie może skończyć się już teraz...

Mówi się, że sensem życia jest spełnianie marzeń. Perspektywa zmienia się, gdy marzeniem jest po prostu przeżycie. Mam 28 lat, a ponownie staje do walki z przeciwnikiem, z którym nikt nie chce się mierzyć. Nowotwór złośliwy mózgu powrócił i zamierza odebrać mi życie! Tak wiele chciałabym jeszcze doświadczyć, zobaczyć tyle miejsc. Nie wiem, czy rak na to pozwoli… 4 lata temu po raz pierwszy usłyszałem wieści, które odmieniły moje życie. Niestety nie w taką stronę, jaką był chciał… Wykonano rezonans, który wykazał, że w mojej głowie znajduje się guz! Byłem zdruzgotany… Myślałem, że przecież dopiero co zacząłem dorosłe życie, a już może się ono skończyć?! Przeszedłem pilną operację usunięcia nowotworu. Później była radioterapia i sześć miesięcy chemii. Przed kontrolnymi badaniami zżerał mnie stres. Oczekiwanie na wynik było nieznośne. Ale udało się, guz zniknął! Od tego czasu pozostawałem pod ścisłą kontrolą lekarską. Wróciłem do normalnego życia. 20 czerwca 2023 mój świat ponownie się zawalił… Kontrolny rezonans wykazał, że guz odrósł! Tym razem operacja nie wchodziła w grę. Istniało zbyt duże ryzyko… Rozpocząłem walkę za pomocą chemioterapii. Dziś niestety wiem, że leczenie okazało się nieskuteczne. Moją jedyną szansą na pokonanie śmiertelnego przeciwnika jest nowy, nierefundowany lek! Miesięczny koszt takiego leczenia to 60-70 tysięcy złotych! Dla mnie taka kwota jest wręcz niewyobrażalna. Za namową przyjaciół i bliskich zdecydowałem się więc założyć zbiórkę i poprosić Was o pomoc.  Wierzę, że mogę wrócić do zdrowia oraz do normalnego życia. Mam wsparcie mojej rodziny i dziewczyny. Sił dodają mi również moje marzenia o podróżowaniu. Chciałbym zobaczyć Amerykę Północną i Południową. Uczę się języka hiszpańskiego, świetnie znam angielski, więc wiem, że będę w stanie zrealizować swoje plany.  Najpierw jednak muszę skupić się na wygraniu z chorobą. Bez Waszej pomocy nigdy nie dam rady! Mam tylko 28 lat. Proszę, nie pozwólcie, żeby moja historia już teraz się skończyła, żeby pozostała niedokończona… Mateusz

6 569,00 zł ( 0.77% )
Still needed: 844 495,00 zł
Justyna Miłczak
Justyna Miłczak , 46 years old

Pomóż, błagam... Nim przestanę chodzić na zawsze!

Mam na imię Justyna. Na co dzień  pomagam potrzebującym — jestem pielęgniarką, ale los bywa przewrotny i dziś sama proszę Was o pomoc.  Cierpię na zaawansowaną postać dyskopatii kręgosłupa od odcinka szyjnego po odcinek lędźwiowy. Jestem po trzech operacjach, które miały dać poprawę, a jedyne co przyniosły o tylko większe cierpienie. Niedawno uległam również wypadkowi, co tylko pogłębiło mój problem... Nikt nie chciał podjąć się operacji — zbyt duże ryzyko tego, że dostanę po niej paraliżu i nie będę sama chodziła. Codziennie zmagam się z ogromnym bólem, mam problemy z poruszaniem się, jestem zależna od pomocy najbliższych. Nie jestem również zdolna do powrotu do pracy. Nadzieję na lepsze jutro dała mi prywatna klinika, która specjalizuje się w operacjach tego typu schorzeń. Jest to jedyne miejsce w Polsce, które chce podjąć się operacji i pomocy mi! Niestety koszty z tym związane przekraczają moje możliwości finansowe - stąd moja prośba o pomoc. Chciałabym znów żyć bez bólu, być w pełni sprawna i pomagać w pracy tym, którzy tego najbardziej potrzebują.  Dziękuję za każdy gest wsparcia! Justyna

6 568 zł
Grzegorz Tyszka
Grzegorz Tyszka , 54 years old

Grzegorz wygrał walkę o życie. Teraz walczy o powrót do sprawności!

Razem z mężem wiedliśmy spokojne życie. Obowiązki, praca i zajmowanie się domem wypełniały nam codzienny czas. Byliśmy dumni z córki, która skończyła pierwszy rok studiów i mogliśmy rozpocząć przygotowania do urlopu. Los postanowił jednak przerwać naszą sielankę… Grzesiek był osobą bardzo aktywną - biegał, chodził po górach, grał w piłkę. Aktywność fizyczna i zdrowe odżywianie były wpisane w jego życie. Wspólnie przygotowywaliśmy się do następnego wyjazdu w góry, który miał dojść do skutku lada moment… Był 3 sierpnia. Grzegorz wrócił z pracy i poszedł pobiegać. Bardzo to lubił. Odstresowywał się w ten sposób, miał wtedy czas tylko dla siebie. Gdy wrócił do domu zaczął uskarżać się na silny ból głowy, który postanowił szybko skonsultować z lekarzem. Być może to właśnie jego przezorność uratowała mu życie… Dwa dni później, gdy Grzesiek czekał na tomografię komputerową głowy na oddziale diagnostyki obrazowej, stracił przytomność. Później okazało się, że doszło do rozwarstwienia tętnicy szyjnej. Lekarze nie byli w stanie udzielić żadnej konkretnej informacji. Dla Grześka zaczęła się najgorsza, najtrudniejsza walka, a dla nas moment paraliżującego strachu.  6 sierpnia sytuacja zdawała się być względnie opanowana. Grzesiek się obudził, rozmawiał ze mną – jednak nie miał kontroli nad prawą stroną swojego ciała. Starałam się go uspokoić. Mówiłam, że to stan przejściowy – jest silny, sprawny, więc po rehabilitacji szybko wróci do sprawności. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że najgorsze dopiero przed nami… Dzień później byłam przy Grześku w szpitalu. Poprosił o to, bym odwołała nasz urlop ze względu na jego stan. Rozmawialiśmy o zbliżającym się, kolejnym roku akademickim naszej córki i późnym popołudniem pożegnaliśmy się, a ja wróciłam do domu. Chciałam chwilę odpocząć przed kolejnym dniem w pracy. W najgorszych scenariuszach nie spodziewałam się, że jeszcze tego samego dnia otrzymam telefon ze szpitala. Zadzwonił około 23.00. Moje życie na chwilę się zatrzymało, a informacja, którą mi przekazywano, jakby do mnie nie docierała – Grzegorz stracił przytomność, a w jego głowie powstał krwiak.  8 sierpnia z samego rana razem z córką byłyśmy w szpitalu, poinformowano nas że krwiak jest nieoperacyjny, a duża część mózgu Grześka jest zalana krwią. Kazano nam się pożegnać... To są chwile, których człowiek nie zapomni do końca życia - kiedy ból rozrywający serce miesza się z ogromnym zaciśnięciem żołądka, a w głowie krąży jedno pytanie - dlaczego on? Nie da się przygotować na to, że za chwilę może być koniec. Nie da się pożegnać. Po powrocie do domu, znów zadzwonił telefon. Tak bardzo bałam się go odebrać. Zadzwonili ze szpitala: „Podejmujemy się operacji, ale szanse są naprawdę małe. Proszę się modlić” – usłyszałam.  Dostałyśmy promyk nadziei. Czas oczekiwania po operacji był najdłuższymi godzinami naszego życia. Po zakończonym zabiegu nikt nie był w stanie nic konkretnego powiedzieć poza tym, że nie udało się wyciąć całego krwiaka. Usłyszałyśmy jedynie – „Trzeba czekać". Przez dwa tygodnie Grzegorz pozostawał w stanie śpiączki farmakologicznej.  23 sierpnia lekarze wybudzili Grześka. Był w stanie otwierać oczy, reagować na bodźce bólowe, ściskać lewą pięść i ruszać lewą nogą. Wydarzenia z początku sierpnia pozostawiły ogromny ślad w jego głowie i stan po wybudzeniu utrzymuje się do dnia dzisiejszego. Jedyną szansą na samodzielne funkcjonowanie Grzegorza jest teraz kosztowna rehabilitacja.   Dzięki poprzedniej zbiórce mąż miał zapewnioną specjalistyczną opiekę. Przed nami jednak wizja jeszcze wielu miesięcy, a może nawet lat rehabilitacji, co wiąże się z ogromnymi kosztami, których nie jesteśmy w stanie pokryć samodzielnie. Potrzebujemy środków, aby opłacić kolejne miesiące neurologopedii czy fizjoterapii oraz zakupić niezbędne leki i środki medyczne. Bardzo prosimy Was o wsparcie!  Aleksandra, żona

6 567 zł
Wiktoria Masiak
Wiktoria Masiak , 10 years old

Walka Wiktorii trwa od narodzin❗️Nie zwlekaj, pomóż...

Pierwsze trzy miesiące swojego życia Wiktoria spędziła w szpitalu… Przyszła na świat w 28. tygodniu ciąży – lekarze bardzo długo walczyli, by nie zgasła, była dalej przy nas, żyła… Na szczęście się udało, jednak nasza radość nie trwała długo… Po dwóch tygodniach od wyjścia ze szpitala musieliśmy do niego wrócić. Okazało się, że Wiktoria ma wodogłowie pokrwotoczne. Po wielu badaniach zdiagnozowano u niej również przewlekłą niewydolność oddechową, kurczowe porażenie mózgowe, padaczkę i dysfagię. Córeczka już do końca życia będzie musiała brać leki, które na ten moment na szczęście wyciszają ataki padaczki. Przez pewien czas byliśmy dobrej myśli, wierzyliśmy, że stan córeczki będzie się poprawiał i jej funkcjonowanie będzie coraz lepsze. Niestety… W 2022. roku Wiktoria zachorowała na zapalenie płuc i od tamtej pory nie daje już rady oddychać sama… Lekarze podjęli decyzję o założeniu tracheostomii. Byliśmy przerażeni, bo wiedzieliśmy, że będzie się to wiązało z szeregiem utrudnień w codziennym funkcjonowaniu, ale to było jedyne wyjście… Wiktoria nie chodzi, nie mówi, nie komunikuje nam swoich potrzeb. Jakby tego mało przy ostatniej pielęgnacji złamała nogę. Trafiła do szpitala, gdzie złapała kilka infekcji, które sprawiły, że wyszła z niego z respiratorem… Córeczka wymaga codziennej rehabilitacji, która niestety generuje bardzo wysokie koszty. Wszystkie artykuły pielęgnacyjne, leczenie i opieka lekarska powodują, że nasz budżet jest bardzo mocno obciążony. Dotychczas dawaliśmy radę, ale przyszedł moment, w którym musimy poprosić o pomoc… Zrobimy dla niej wszystko! Wiktoria nie mówi, ale jej uśmiech dodaje nam skrzydeł. Nigdy się nie poddamy w walce o lepsze jutro córeczki. Z Państwa wsparciem będzie nam o wiele lżej… Wiktoria znaczy zwycięstwo… Rodzice

6 565,00 zł ( 41.13% )
Still needed: 9 393,00 zł
Anna Szymczak
Anna Szymczak , 33 years old

Ania pragnie zachować sprawność - tylko Twoja pomoc da jej na to szansę!

Moje życie nigdy nie wyglądało jak z bajki. Od narodzin borykam się z chorobami, które w znacznym stopniu utrudniają moją codzienność. Urodziłam się ze stopami końsko-szpotawymi, a już jako malutkie dziecko przeszłam operację serca, Niedługo potem lekarze zdiagnozowali MPD z niedowładem kończyn dolnych. Epilepsja, problemy z kręgosłupem, niedoczynność tarczycy, kostniak na czole... Lista diagnoz jest długa, jednak nie odbiera mi chęci do życia i pozytywnego patrzenia w przyszłość! Razem z mamą mieszkamy w Domu Pomocy Społecznej. Mama już nie jest w stanie wstać z łóżka, jednak w granicach naszych możliwości, staramy się wspierać się nawzajem w tej trudnej codzienności. Aby mój stan się nie pogorszył potrzebuję nowych ortez, oraz specjalne buty szyte na miarę. Bez nich za parę lat będę zmuszona poruszać się na wózku inwalidzkim. Dodatkowo potrzebuję aparaty słuchowe, ponieważ mam niedosłuch oszacowany na 65%. Pragnę być zdrowa i aktywna. Chcę być pomocą dla mojej mamy, ponieważ ona całe życie poświęciła na opiekę nade mną. Jestem jej za to bardzo wdzięczna i dzięki niej samodzielna. Proszę, nie pozwól, by choroba odebrała mi sprawność... Ania   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

6 560,00 zł ( 44.04% )
Still needed: 8 334,00 zł
Krzysztof Kupidura
Krzysztof Kupidura , 30 years old

Ogromna cena samodzielności Krzyśka! Pomoc ponownie potrzebna!

Gdy pomoc nie przyjdzie na czas, konsekwencje nawet wydawać, by się mogło, błahej choroby, mogą doprowadzić do niepełnosprawności, która towarzyszyć będzie już do końca życia... Krzysztof miał 15 lat, kiedy zachorował na zwyczajną anginę. Choroba, którą przeszedł niemal każdy z nas, zazwyczaj mija po kilku dniach leczenia, jednak w przypadku tego mężczyzny zamieniła się w koszmar, który niestety trwa aż do dziś... Krzysztof miał 15 lat, kiedy trafił do szpitala, jednak nie wyszedł z niego już o własnych siłach. W wyniku niewłaściwego leczenia doszło do powikłań, a zwyczajny stan zapalny przeszedł płynnie w mononukleozę, która zbyt późno wykryta, spowodowała trwałe spustoszenie w centralnym układzie nerwowym. Krzysztof nie ma już szans na powrót do pełnej sprawności. Pozostały jedynie wspomnienia... Krzysztof ma jednak szansę być samodzielnym człowiekiem. Dzięki odpowiedniemu leczeniu, rehabilitacji, a także sprzętowi może naprawdę dzielnie stawiać czoła problemom dnia codziennego. Mimo tego, co go spotkało, wciąż nie przestaje mieć nadziei, wciąż się nie poddaje. Walczy o każdą umiejętność, która pozwoli mu czuć się samodzielnym człowiekiem.  Już raz dzięki Waszej pomocy Krzysztof mógł spełnić swoje marzenie o nowym aktywnym wózku inwalidzkim. Dziś ponownie prosi Was o pomoc. Konieczne jest kontynuowanie terapii, która pozwoli mu wciąż iść dalej. Każda złotówka będzie niezwykle ważna!       

6 559,00 zł ( 13.7% )
Still needed: 41 314,00 zł
Maciej Czarnecki
Maciej Czarnecki , 8 years old

Zdążyć z pomocą na czas... Wspieramy Maciusia!

Bycie rodzicem czwórki dzieci to często wyzwanie trudne do udźwignięcia. Jeszcze trudniej jest, gdy jedno z tych dzieci jest niepełnosprawne i jeszcze przez długi czas będzie potrzebowało wsparcia, nie tylko bliskich, ale i specjalistów. Maciuś ma zaburzenia neurorozwojowe, zmaga się także z nieprawidłową dystrybucją napięcia mięśniowego. Chłopiec wciąż przechodzi badania, które mogą odkryć kolejne diagnozy... Walka o Maciusia o jego jak najlepszy rozwój kosztuje naprawdę dużo. Ze względu na stan zdrowia chłopca, ma on wiele potrzeb, na które brakuje już środków. Jeśli chłopiec nie będzie kontynuować terapii i badań, nigdy nie da rady zawalczyć o dobrą przyszłość! Pomóż!  

6 558,00 zł ( 61.64% )
Still needed: 4 081,00 zł