Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ilona Sołtysiak
Ilona Sołtysiak , 76 years old

Najpierw cukrzyca, potem rak, a teraz amputowali mi nogę. Pomocy!

30 lat z cukrzycą. To sporo czasu na zaakceptowanie, przyzwyczajenie się i nauczenie się zupełnie nowego życia. Słodko-gorzka choroba pełna niespodzianek, które przychodzą pod różną postacią. Znalazłam w sobie siłę i chęć do pomocy innym. Jestem założycielką Koła Cukrzyków w Lubaniu, które działa po dziś dzień. Niestety już bez mojego udziału, bo pojawił się nowy przeciwnik do pokonania.  Większość życia zmagałam się jedynie z cukrzycą. Gdy choroba nowotworowa zapukała się do moich drzwi, musiałam się wycofać. Rak zaatakował z podwójną siłą, bo po 4 latach pojawił się nawrót, w wyniku czego straciłam obie piersi. Trudny moment w moim życiu. Na własnej skórze przekonałam się, jak to jest, dlatego postanowiłam wspierać kobiety, które tak jak ja, walczą z rakiem piersi. Uwielbiam przebywać wśród ludzi, uwielbiam pomagać i czuć, że moje czyny mają sens. Od zawsze uważałam się za silną kobietę, która mimo przeciwności losu w postaci wielu chorób daje radę i kroczy przez życie z uśmiechem. Śmierć mojego ukochanego męża zmieniła wszystko. Walka z tęsknotą trwa cały czas. Ból w sercu spotęgowała kolejna tragedia. W październiku ubiegłego roku, w wyniku rozwoju silnej miażdżycy amputowano mi nogę. Myślałam, że już więcej złego mnie nie spotka, a jednak…  Dla osoby tak aktywnej jak jak, będącej zawsze wśród ludzi i stanowiącej wsparcie dla innych, to bardzo trudny czas. Stałam się osobą niesamodzielną. Mój syn, pomimo tego, że ma swoją rodzinę, wie, że nie mogę być sama, dlatego zamieszkał ze mną. Bez nogi nie mogę się przemieszczać. Najprostsze i najbanalniejsze czynności, nad którymi kiedyś się nie zastanawiałam, dziś są jak zdobycie szczytów. Chciałabym tak po prostu zrobić sobie herbatę, posprzątać mieszkanie, nie myśląc o bólu i uzależnieniu od innych. Teraz to tylko marzenie. Jednak nie tracę nadziei! Jestem w trakcie rehabilitacji w szpitalu, który przygotowuje mnie do nauki chodzenia w protezie. Bez wzmocnienia mięśni nie dam rady. Pobyt w szpitalu jest już dość kosztowny, dlatego proszę Was o pomoc w zakupie protezy. Pragnę jak najszybciej wrócić do normalności, do moich kochanych dzieci i wnuczek. Wiem, że proteza zmieni moje życie. Chcę znowu żyć życiem, które znam, cenię i za którym tęsknię.  Ilona

6 695,00 zł ( 15.73% )
Still needed: 35 859,00 zł
Kacper i Kamila Kolasa
Kacper i Kamila Kolasa , 11 years old

By traumy z dzieciństwa nie zaważyły na przyszłości rodzeństwa!

Jesteśmy rodzicami adopcyjnymi dwójki dzieci z niepełnosprawnością. Obydwoje mają za sobą traumę wczesnodziecięcą wynikającą z ich przeszłości.  Syn ma zdiagnozowany zespół FAS, autyzm, ADHD z nadpobudliwością uwagi, centralny niedosłuch CAPD. Jest objęty kształceniem specjalnym, dzięki pomocy nauczyciela wspomagającego ogarnia szkolny materiał. Ma duże problemy z koncentracją uwagi. Jedyny trening słuchowy, jaki może mu pomóc w koncentracji uwagi to taki, który jest skierowany dla dzieci po traumie.  Córeczka od urodzenia ma wrodzony niedosłuch obustronny, musi nosić aparaty słuchowe. Jest z nami niedługo. Jednak już wiemy, że do całkowitej sprawności, aby rozwojem dorównała rówieśnikom, potrzebuje intensywnej rehabilitacji mowy i słuchu. Chcielibyśmy uzbierać pieniądze przede wszystkim na turnus terapeutyczno-rehabilitacyjny dla Kacpra i Kamili. Koszt wyjazdu dla jednego dziecka jest już ogromny, a co dopiero dla dwójki… Niestety nie jesteśmy w stanie z własnego budżetu opłacić niezbędnego leczenia. Prosimy, pomóż nam uzbierać niezbędne fundusze. Pozwól, by nasze dzieci mogły zapomnieć o przykrej przeszłości i cieszyć się pięknym życie. Rodzice Kacperka i Kamili

6 691 zł
Leon Koperski
Leon Koperski , 18 months old

Tylko badania genetyczne pomogą odkryć, co dolega naszemu dziecku! POMOCY!

Kiedy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami, nasz świat się rozświetlił. Leoś był naszym pierwszym, wyczekanym i wyśnionym synkiem. Nie mogliśmy się doczekać, aż w końcu go poznamy! Chociaż ciąża była zagrożona, dotrwałam do porodu bez większych problemów. Niestety z dniem rozwiązania zaczęła się nasza tragedia…  Nasz synek Leon urodził się w ciężkiej zamartwicy. Nie mógł złapać pierwszego oddechu i od pierwszych chwil musiał być pod tlenem. Swoje pierwsze dni spędził w inkubatorze, a kiedy ja zostałam wypisana ze szpitala, synek dalej musiał walczyć o życie na intensywnej terapii. To był dla nas najgorszy koszmar!  Wróciliśmy do domu bez dziecka… Na szczęście nasza rozłąka nie trwała długo, jednak od początku Leoś miał duże problemy. Był płaczliwy, mało spał, miał problem z piciem mleka, prężył się w nienaturalny sposób i bardzo mocno odchylał główkę do tyłu. Położna zauważyła nieprawidłowości i skierowała nas do fizjoterapeuty.   U syna od początku stwierdzono mocno obniżone napięcie mięśniowe, które także osłabiało jego układ oddechowy. Przez schorzenie nie rozwinął umiejętności przyjmowania pokarmów oraz picia, dlatego często się dusił i od 6. tygodnia życia musieliśmy wdrożyć fizjoterapię. Kiedy Leoś skończył 5 miesięcy zaczęliśmy uczęszczać do Dziennego Ośrodka Rehabilitacyjnego, gdzie objęty jest terapią. Obecnie jesteśmy pod stałą opieką fizjoterapeuty, neurologa i kardiologa, ponieważ syn ma także otwór w serduszku, który należy bacznie obserwować.  Leoś jest opóźniony ruchowo o około 3-4 miesiące w stosunku do swoich rówieśników. Dopiero niedawno zaczął próbować siadać. Widzimy jak bardzo się stara, ale nadal jego mięśnie nie są na tyle wzmocnione, aby wykonywane ruchy były jakkolwiek stabilne i pewne.  Naszym priorytetem jest jak najszybsze zdiagnozowanie naszego dziecka w kierunku chorób genetycznych, żeby móc wdrożyć konkretne leczenie. Do dziś nie otrzymaliśmy diagnozy i chodzimy od lekarza do lekarza, licząc, że w końcu ulżymy w cierpieniu naszego dziecka.  Bez odkrycia przyczyny tych wszystkich objawów, nie możemy zrobić nic więcej, prócz rehabilitacji. Prosimy o pomoc dla Leosia! Wiemy, że z Waszą pomocą uda nam się doprowadzić do kosztownych badań i zawalczyć, o lepszą przyszłość naszego synka! Rodzice Leonka

6 683 zł
Krystyna Chwirot-Males
13 days left
Krystyna Chwirot-Males , 72 years old

Jako pielęgniarka nigdy nie pozostała obojętna! Teraz my musimy pomóc!

Mama bardzo poświęcała się swojej pracy, choć ta nie należy do łatwych. 40-letnie doświadczenie w pielęgniarstwie sprawiło, że w pierwszej kolejności zawsze obchodziło ją zdrowie pacjentów, a dopiero w drugiej kolejności swoje. Nie zliczę ile razy niosła pomoc pacjentom, ile razy wspierała ich w trudnych chwilach, widząc w tym jednocześnie swoją największą pasję. Dziś mama jest już na emeryturze, ale do samego końca pomagała innym, wykonywała swoją pracę chodząc przy balkoniku, ze względu na odkładaną operację biodra… Tak naprawdę już wcześniej zaczęły się poważne komplikacje ze zdrowiem mamy. Pierwszy cios przyszedł, gdy dowiedzieliśmy się, że choruje na raka jelita grubego. Mama przeszła operację, po której mieliśmy ogromne nadzieje. Wydawało nam się, że nic złego już się nie wydarzy. Tymczasem kilka lat później, w 2018 roku, u mamy zdiagnozowano chorobę Parkinsona.  Nie potrafię wyrazić słowami tego, jak bardzo podziwiam moją mamę za to, że nawet w najtrudniejszych momentach się nie poddaje, że nawet wtedy nie ma ani trochę żalu do losu, który narzuca jej bolesne i trudne do przebrnięcia przeszkody. Nawet wtedy uważa, że należy cieszyć się z życia i z tego, co się ma, jak najwięcej pomagać innym, bo właśnie to przynosi prawdziwe szczęście. Mama jest dla mnie jedną z najważniejszych osób. Kocham ją za ciepło, którym obdarza wszystkich dookoła oraz za hart ducha. Nie mogę jej teraz zostawić samej z tą potworną walką o zdrowie! W maju 2021 roku mama przeszła rozległy udar niedokrwienny prawostronny. Mimo długotrwałej rehabilitacji ledwo porusza się przy balkoniku. Widok mamy z trudem stawiającej kolejne kroki łamie mi serce. Mama nie może się nawet sama ubrać i wstać z łóżka. Wymaga stałej opieki przy codziennych czynnościach, które sprawiają jej teraz ogromną trudność. Dodatkowo mama wymaga ciągłych, specjalistycznych ćwiczeń, aby jej stan się nie pogarszał. Zebrane środki chciałam przeznaczyć właśnie na rehabilitację w ośrodku oraz specjalistyczne turnusy. Bardzo Was proszę o wsparcie!  Marta, córka

6 683 zł
Leon Lernaciński
Leon Lernaciński , 4 years old

Ratujmy Leonka... Autyzm zamyka go w niedostępnym świecie!

Trzy ciąże, jedno dziecko i druzgocące diagnozy… Najpierw długo czekaliśmy na upragnione maleństwo, a kiedy w końcu przyszło nam przywitać je na świecie, okazało się, że będzie mierzyło się z licznymi komplikacjami zdrowotnymi… Jak wiele będziemy musieli jeszcze udźwignąć?  Leonek urodził się jako wcześniak w 35. tygodniu ciąży i ważył nieco ponad 2 kilogramy. Był maleńką kruszynką w inkubatorze, z krwiakiem w główce, z niedrożnymi jelitami. Odbyliśmy liczne wizyty w szpitalach, klinikach, na badaniach w poradni patologii noworodka zanim wreszcie usłyszeliśmy, że synek rozwija się prawidłowo. Uwierzyliśmy, że los się odwrócił i będziemy mogli odetchnąć z ulgą. Niestety nasze szczęście nie trwało długo… Zaobserwowaliśmy u synka szereg coraz dziwniejszych zachowań. Nie lubił naszej czułości, przytulania, buziaków. Nie potrafił bawić się zabawkami zgodnie z ich przeznaczeniem – wszystkie przedmioty ustawiał w rzędy, często fiksował się na kręcących się kółkach, wirującej pralce. Nie reagował na imię, a w chwilach gdy ktoś płakał, on się śmiał, co oznaczało, że nie był w stanie rozróżniać emocji. Cały czas zachowywał się jakby był w innym świecie i jakby w ogóle nas nie słyszał.  Kiedyś synek mówił kilka pojedynczych słów, a później wystąpił u niego nagły regres tej umiejętności. Leonek cofnął się w rozwoju o dwa lata! Trafiliśmy do kliniki zaburzeń rozwoju w Łodzi. Po przejściu wszystkich badań dostaliśmy diagnozę: autyzm dziecięcy, zaburzenia integracji sensorycznej, zaburzenia czucia głębokiego… Inny świat oderwał od nas Leonka i cały czas nam go zabiera. U synka pojawiają się coraz gorsze objawy: silna autoagresja uderzanie głową w drzwi, ściany, podtapianie się. Do wszystkiego dochodzą silne zaburzenia snu oraz wybiórczość pokarmowa. Nie jest też w stanie zjeść nic w obcym miejscu, przez co już dwa razy doszło do zagłodzenia, odwodnienia i pobytu w szpitalu.  Synek ma orzeczenie o niepełnosprawności, jest pod opieką alergologa, neurologa, neurologopedy, logopedy, laryngologa, genetyka, okulisty, gastroenterologa, psychiatry, psychologa, fizjoterapeuty, a to nadal nie koniec listy. Nigdy nie prosiliśmy nikogo o pomoc, ale teraz, gdy chodzi o życie naszego jedynego synka, prosimy Was całym sercem o wsparcie, które umożliwi pokrycie kosztów dalszej diagnostyki Leonka, wizyt u specjalistów oraz systematycznej terapii i rehabilitacji. Aleksandra, mama

6 677,00 zł ( 62.75% )
Still needed: 3 962,00 zł
Rafał Wesołowski
Rafał Wesołowski , 36 years old

Wypadek odebrał mi czucie w nogach❗️Proszę, pomóż❗️

Z trudem podjąłem tę decyzję, ale wiem, że muszę Wam opowiedzieć moją historię. W zeszłym roku, w zwykły poniedziałek, życie diametralnie się dla mnie zmieniło. Pracując na budowie, w wyniku nieszczęśliwego wypadku, spadłem z dachu z wysokości 8 metrów. Upadłem na plecy. Pamiętam, że leżałem na ziemi przytomny i świadomy. Poczułem silny prąd przechodzący przez brzuch, a potem nic. Straciłem czucie w nogach, a diagnoza w szpitalu była bezlitosna – uszkodzenie kręgosłupa.  Od tamtego czasu każdy dzień to dla mnie ból, rehabilitacja i walka o powrót do normalności. Korzystam z rehabilitacji w szpitalu, ale wiem, że w pewnym momencie fundusz się skończy. A według lekarzy pierwsze dwa lata po wypadku są decydujące. Bez rehabilitacji mogę już nie odzyskać sprawności, na którą teraz jest spora szansa. Szukam różnych metod i opcji, by zacząć leczenie prywatne i nie przerywać tej passy, ale wszystkie oferty uderzają we mnie cenami z rzędu kilkunastu tysięcy! Od wypadku jestem na zwolnieniu i nie jestem w stanie sam sprostać tym kosztom. Dlatego proszę Was o wsparcie. Każda złotówka zebrana w tej zbiórce to krok w stronę poprawy mojego życia. Nie ukrywam, że przyszłość wydaje się niepewna, ale z Waszą pomocą mam nadzieję na odzyskanie choć części normalności. Rafał

6 675 zł
Leoś Acosta Kotomska
13 days left
Leoś Acosta Kotomska , 4 years old

Urodził się zupełnie zdrowy, a dziś jest niepełnosprawny... Pomożesz mu❓

Leoś urodził się jako zdrowy chłopiec. Jednak to, co wydarzyło się gdy miał 3 tygodnie zmieniło wszystko, na zawsze, nieodwracalnie... Żegnaliśmy się z nim i walczyliśmy o jego życie, baliśmy się jak nigdy. Dzisiaj jest wśród nas i potrzebuje pilnej pomocy! W jego 3 tygodniu życia skręciło mu się jelito w dwóch miejscach. Był środek pandemii, położna nie przychodziła na wizyty poporodowe do domu, a my nie zauważyliśmy żadnych niepokojących oznak, do czasu.  Pewnego dnia Leoś podczas karmienia ZROBIŁ SIĘ szary, SINY... Po przewiezieniu do szpitala Leoś zatrzymał się po raz pierwszy, a potem działo się to jeszcze kolejne dwa razy... Odchodziliśmy od zmysłów, gdy nasze dziecko było na granicy życia! W szpitalu został zdiagnozowany i przewieziony na salę operacyjną. Po otworzeniu jamy brzusznej Leoś miał skręcone jelito cienkie w dwóch miejscach (na początku i na końcu jelita). Część ‚‚nieaktywna" jelita była już martwa... Nie pracowały nerki i inne organy. Sytuacja była TRAGICZNA! Lekarze nie dawali szans naszemu dziecku na przeżycie. Byliśmy pytani kilkukrotnie podczas kilkumiesięcznego pobytu w szpitalu, czy zdecydujemy się w końcu na pożegnanie się z nim i odłączenie od aparatury. To był dla nas koszmarny czas, który chcielibyśmy wymazać z pamięci...  My jednak zawsze byliśmy pewni, że chcemy, aby Leo żył dalej. Gdy najtrudniejszy czas minął, po kilku miesiącach życia w szpitalu Leo wrócił do domu z rodzicami. Dzisiaj jest niepełnosprawnym, ale często uśmiechającym się dzieckiem. Ma 2,5 roku, nie chodzi samodzielnie i nie mówi. Leo rośnie i potrzebuje odpowiedniego sprzętu oraz rehabilitacji, aby powalczyć o swoją przyszłość. Dbamy o niego i staramy się zapewnić mu wszystko, co możliwe, aby pomóc w rozwoju. Leo na tę chwilę potrzebuje specjalistycznego wózka inwalidzkiego oraz stołu do pionizacji. Potrzebna jest również intensywna rehabilitacja do 4-5 godzin dziennie, natomiast fundusz zdrowia refunduje jedynie 45 minut dziennie. Chcemy więc jako rodzina zebrać środki... Chcemy naprawić to co zabrała chwila, co zabrał moment...  Rodzice

6 670 zł
Marcel Józefczyk
Marcel Józefczyk , 13 years old

Walka o zdrowie Marcelka wciąż trwa! Nie pozwólmy chorobie zawładnąć życiem chłopca!

Kochani, dzięki Waszemu wsparciu mogliśmy w zeszłym roku opłacać wiele godzin intensywnej rehabilitacji dla naszego synka. W przypadku jego choroby to jedyna droga, żeby powstrzymać degradację mięśni i jak najdłużej utrzymać sprawność. Niestety, nasz Marcelek będzie potrzebował regularnych ćwiczeń ze specjalistami jeszcze przez wiele lat, a być może do końca życia. Dlatego raz jeszcze prosimy Was o wsparcie. Oto nasza historia: Marcel ma już prawie 10 lat i cierpi na genetyczny zanik mięśni - dystrofię  Emery'ego-Dreifussa. Choroba ta polega na zaniku mięśni praktycznie każdej części ciała (włączając mięśnie oczu czy serca) w konsekwencji na niepełnosprawności czy nawet śmierci. Przez wiele lat szukaliśmy przyczyny jego ciągłego potykania się, przewracania i problemów z powstawaniem. Jego niezgrabność widoczna była gołym okiem. Odwiedziliśmy mnóstwo gabinetów. Pielgrzymowaliśmy od drzwi do drzwi, żeby tylko znaleźć odpowiedź i mieć pełną świadomość choroby, z którą walczymy. Poród przebiegał prawidłowo i okres wczesnego dzieciństwa też nie wskazywał na tak poważne schorzenie. Synek miał zwykle kiepski apetyt i słabo przybierał na wadze. Dopiero z biegiem czasu docierało do nas, że Marcelek rozwija się inaczej, niż jego starsze rodzeństwo. Wtedy po kolei zapalały nam się kolejne lampki ostrzegawcze. U mojego synka lekarze zdiagnozowali chorobę o wiele lat za późno, bo dopiero w zeszłym roku. Ten dzień był pewną ulgą, bo wreszcie wiedzieliśmy, co mu dolega, ale jednocześnie potwornym ciosem, bo okazało się, że nie ma lekarstwa, które mogłoby pomóc Marcelowi. Tej dystrofii nie da się wyleczyć! Jedyną nadzieją na samodzielność fizyczną oraz umysłową jest długoletnia, intensywna i bardzo kosztowna rehabilitacja.  W ostatnim czasie do całego zastępu problemów doszły jeszcze kłopoty z układem oddechowym i synek musi być na noc podłączany do respiratora. To dla nas wszystkich ogromny stres, nie znam już takiego pojęcia, jak spokojny sen… Choroba okrada go z kolejnych umiejętności, boimy się o każdy dzień... Zdecydowaliśmy się na badania genetyczne, żeby jeszcze lepiej poznać chorobę synka i nasze obawy w pełni się potwierdziły. Nocami musimy go podpinać pod respirator. Obecnie Marcel jeszcze chodzi, ale bez rehabilitacji choroba posadzić go na wózek. Synek powinien być rehabilitowany nieustannie, bo tylko ćwiczenia zapewniają mu sprawność. Na WF-ie coraz częściej nie może dorównać rówieśnikom z powodu osłabienia i braku sił. Chcę, aby mógł jak najdłużej chodzić i był samodzielny. Dlatego proszę Cię o dalsze wsparcie i pomoc. Rehabilitacja pochłania ogromną część naszego budżetu domowego. Nie chcę, aby doszło do sytuacji, że któregoś dnia mój synek nie będzie mógł mieć zajęć, bo zabraknie mi pieniędzy... Ewa, mama Marcela

6 663,00 zł ( 53.25% )
Still needed: 5 848,00 zł
Staś Morzydusza
Staś Morzydusza , 4 years old

‚‚Gdyby miłość mogła wyleczyć..." Musimy walczy o przyszłość Stasia, pomożesz❓

Staś widzi i czuję świat w sposób odmienny od naszego. Prawdopodobnie nigdy tego nie zmienimy, bo przecież nie zmienimy go samego. Jednak istnieje nadzieja, że sprawimy, aby jego świat był trochę lżejszy i umiał współgrać z naszym... Wierzymy w to! Kontynuujemy intensywną terapię, która jest bardzo kosztowna, lecz dzięki niej Staś robi postępy. Ciężko pracujemy nad sposobem porozumiewania się, ponieważ syn nie mówi. Ćwiczymy koncentrację i trudne zachowania. Wierzymy, że jeszcze kiedyś będzie nam dane z nim porozmawiać. O życiu, o pasjach, o nowej miłości, o emocjach, które też są dla niego zagadką.  Nie jest łatwo, ale gdy widzimy, że nasze starania dają efekt, to spadają nam z serca ogromne kamienie! Poczucie, że jest nadzieja — to już naprawdę wiele! Obecnie Staś szczęśliwie uczęszcza do prywatnego przedszkola terapeutycznego i jeździ na terapie takie jak: fizjoterapia, logopedia, SI, behawioralna, krzyżowo- czaszkowa, Emost. Synek przeszedł również jedną turę mikropolaryzacji. Próbujemy tego, co rekomendują specjaliści — chcemy wiedzieć, że zrobiliśmy wszystko! Uczęszczamy tam, gdzie jest to możliwe, aby choć trochę dorównać rówieśnikom. Naszym najskrytszym marzeniem jest to, aby Stasiek w naszym świecie czuł się bezpiecznie i aby odnalazł się w chaosie dnia codziennego. Wiemy, że intensywna terapia i leczenie podjęte właśnie teraz mogą przybliżyć naszą szansę na sukces i pomoc Stasiowi. Dlatego tu jesteśmy i mocno, z całych sił, prosimy Cię o wsparcie! Rodzice

6 663 zł