Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Igor Olejnik
6 days left
Igor Olejnik , 15 years old

OSTATNI MOMENT❗️Nie pozwól, by szansa na leczenie przepadła bezpowrotnie... Razem dla Igora❗️

Igor od zawsze był niższy od rówieśników. Zaniepokojeni rozwojem syna już parę lat temu zaczęliśmy szukać przyczyny u lekarzy, jednak za każdym razem słyszeliśmy, że z czasem wzrost „ruszy” jak u reszty nastolatków. Niestety, tak się nigdy nie stało...! Dopiero parę tygodni temu dowiedzieliśmy się, że za niskim wzrostem Igora stoją poważne diagnozy – karłowatość i niedoczynność przysadki. Co gorsza, kości naszego syna starzeją się szybciej, niż wskazuje na to jego wiek, przez co jego leczenia nie obejmuje już refundacja! Wieści o chorobie syna oraz tym, że na terapię hormonem wzrostu w ramach NFZ jest już za późno – spadły na nas właściwie jedna po drugiej… Dziś nasz syn ma zaledwie 150 cm i bez leczenia już nie urośnie! Jedyną szansą jest podawanie hormonu wzrostu prywatnie. Lekarze ocenili, że to już OSTATNI MOMENT, by terapia przyniosła efekty i dała naszemu synowi szansę na „normalny” wzrost. Wiedzieliśmy, że nie mamy ani chwili do stracenia. Natychmiast rozpoczęliśmy podanie leku. Niestety, fiolka hormonu wzrostu to koszt aż 3500 zł. Wystarcza ona na zaledwie 25 dni, a przed naszym dzieckiem co najmniej 12 miesięcy leczenia!  Mimo najlepszych chęci nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego samodzielnie – jesteśmy rodziną wielodzietną, mamy czworo dzieci. Najmłodsza córeczka ma zaledwie 2 miesiące… Nie możemy jednak dopuścić, by ostatnia szansa na zdrową i szczęśliwą przyszłość Igora przepadła bezpowrotnie.  Dodatkowo okazało się, że 8-letni brat Igora również wymaga terapii hormonem wzrostu. Ze względu na to, że jest znacznie młodszy, kwalifikuje się jednak do refundowanego leczenia… Walczmy więc tylko o Igora. Nie chcemy, by patrzył do góry na młodsze rodzeństwo – zastanawiając się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby on dostał taką samą szansę… Wszyscy wiemy, jak ważne są zdrowe kości i prawidłowy wzrost. Jako rodzice zdajemy sobie także sprawę, że syn nigdy nie będzie jednym z najwyższych mężczyzn, jednak dzięki leczeniu ma szansę rozwijać się i czuć normalnie. Nie możemy znieść myśli, że Igor będzie szedł przez życie nieodwracalnie okaleczony przez chorobę, wiedząc, że mogliśmy coś zrobić! Prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o jego zdrowie i przyszłość!  Rodzice Igora

8 225,00 zł ( 14.72% )
Still needed: 47 627,00 zł
Beata Cuper
9 days left
Beata Cuper , 53 years old

Przypadek i rutynowa kontrola uratowały moje życie... POMOCY❗️

Moja walka z chorobą rozpoczęła się przypadkiem. Można śmiało stwierdzić, że ten przypadek i rutynowa kontrola uratowały moje życie… Udałam się do lekarza w celu wykonania standardowych badań. Lekarz stwierdził, że w moim brzuchu jest „bałagan” i zalecił konkretne działanie. Jak się później okazało – wtedy rozpoczęłam walkę ze śmiertelną chorobą.  Wykryto torbiele na jajnikach, które musiały zostać usunięte operacyjnie. Niestety w trakcie zabiegu okazało się, że ich „wnętrze” było pełne guzów. Operację przeprowadzono poprzez otwarcie jamy brzucha – trwała 4 godziny. Usunięto macicę, jajniki, sieć większą, wyrostek robaczkowy, guzy z odbytnicy, esicy i zatoki Douglasa.  Badanie, które później przeprowadzono, wykazało, że choruję na RAKA ŚLUZOWEGO WYROSTKA ROBACZKOWEGO. Wszystkie zmiany, które znajdowały się w moim brzuchu, były jego konsekwencją. Stwierdzono wtórny ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR jajnika. Świat się zatrzymał. Po pierwszej operacji musiałam przejść kolejną, ze względu na komplikacje. Dopiero po zagojeniu wszystkich ran, będę mogła rozpocząć leczenie onkologiczne. Niestety choruję na bardzo rzadką odmianę nowotworu, przez co leczenie może nie przynieść oczekiwanych efektów. Znaleźliśmy terapię HIPEC, która jest skuteczna, ale wymaga bardzo drogich badań genetycznych i kosztownego zabiegu. Nie stać nas na to leczenie. Nie jest to typowa chemioterapia podawana dożylnie. Nowotwór, który mnie zaatakował, przybiera postać śluzu, dlatego podczas badań jest niewykrywalny. Terapia, której chce się podjąć, polega na wpompowaniu leku do jamy brzusznej, co może przynieść zniewalające efekty i pomóc pokonać tego potwora… Mam 53 lata, czuję się młoda i pełna radości. Mam wspaniałe dzieci, kochającego męża… Pragnę dalej korzystać z życia, cieszyć się czasem spędzonym z rodziną i najbliższymi. Nie mogę pozwolić, by pokonała mnie ta straszna choroba. To nie czas, by umierać… Proszę o pomoc. Twoje wsparcie może być moim ratunkiem! Beata

8 222 zł
Rafał Reszka
Rafał Reszka , 33 years old

Tragiczny wypadek zmienił życie Rafała... Pomóż mu odzyskać sprawność!

Jeden moment może całkowicie odmienić ludzkie życie i odebrać sprawność. Tak niestety stało się w przypadku Rafała, który po dramatycznym wypadku musi stawić czoła niezwykle trudnej drodze powrotu do zdrowia! Na początku marca 2024 roku Rafał przeżył poważny wypadek. W wyniku upadku z wysokości doznał wieloodłamowego złamania kręgu z porażeniem kończyn dolnych. Wydawało się, że lista jego obrażeń nie ma końca: liczne złamania kręgosłupa, żeber, ostra niewydolność oddechowa, urazy płuca. Rafał przebywał w szpitalu około 5 miesięcy. Przeszedł dwie poważne operacje kręgosłupa i przebywał na kilku oddziałach szpitalnych. Niestety, podczas rekonwalescencji pojawiły się u niego problemy z nerkami, co dodatkowo go osłabiło i wyłączyło na kilka tygodni z regularnych ćwiczeń. Jego stan pogorszył się na tyle, że trzeba było wykonać nefrostomię – szynowanie moczowodu. Rafał z dnia na dzień, z aktywnej i sprawnej osoby stał się leżącym pacjentem, pozbawionym czucia od pasa w dół. To ogromna tragedia dla niego, jak i dla całej naszej rodziny! Obecnie Rafał jest już w domu, jednak jego zmagania z konsekwencjami wypadku będą trwały jeszcze długo. Teraz czeka go długotrwała i kosztowna rehabilitacja. Terapia i dodatkowe zabiegi rehabilitacyjne są niezbędne, by Rafał mógł powrócić do sprawności. Stoimy także przed ogromnym wydatkiem związanym z zakupem specjalistycznego sprzętu. Rafał potrzebuje naszej pomocy, aby przywrócić mu choćby cień dawnego życia i szansę na samodzielność. Prosimy Was o wsparcie finansowe w pokonaniu trudności związanych z kosztowną rehabilitacją oraz zakupem niezbędnego sprzętu. Będziemy ogromnie wdzięczni za pomoc  – każda złotówka i udostępnienie to dla nas duże wsparcie! Rodzina Rafała

8 211 zł
Szymon Wojcieszak
Szymon Wojcieszak , 31 years old

Tragiczny wypadek odebrał Szymonowi sprawność! Pilnie potrzebna rehabilitacja!

Wiele lat temu nasz najstarszy syn zginał w wypadku samochodowym. Miał tylko 23 lata… W najgorszych snach nie przypuszczałam, że ten koszmar powróci. Że będziemy musieli ponownie drżeć o życie naszego dziecka… To nie tak miało być! Szymon mieszkał z nami. Myśleliśmy, że pewnego dnia zajmie się nami, a dziś jest całkowicie zależny od naszej opieki. W Dzień Babci nasz syn Szymon poszedł na cmentarz, by zapalić znicze. Gdy wracał, doszło do tragicznego wypadku – został potrącony przez samochód. Do zdarzenia doszło nieopodal naszego domu. Czekałam, aż Szymon wróci. Niestety, zamiast radosnego „cześć mamo” słyszałam dźwięk karetki pogotowia.   Koledzy Szymona przyszli do naszego domu i poinformowali nas, że odjeżdżający na sygnale ambulans, transportuje właśnie do szpitala naszego syna! W jednej sekundzie przypomniały mi się zdarzenia sprzed lat… Cały mój lęk natychmiast powrócił… W karetce serce mojego syna się zatrzymało. Na szczęście udało się przywrócić mu funkcje życiowe. W szpitalu od razu został operowany. Okazało się, że najbardziej ucierpiała jego głowa, konieczna była trepanacja czaszki. Lekarze nie byli dobrej myśli, kazali nam czekać. Na szczęście życie Szymona udało się uratować. Mija miesiąc od tego tragicznego dnia. Szymon wciąż jest w szpitalu, jednak lada moment ma zostać przewieziony do domu. Syn ma głębokie zaburzenia świadomości. Nie mówi, nie ma z nim żadnego kontaktu. Jedynie czasem otwiera oczy… Szymon oddycha przez rurkę tracheostomijną i jest żywiony dojelitowo. Wkrótce syn będzie pod moją całodobową opieką. Jestem przerażona. Wciąż myślę, czy będę potrafiła się nim odpowiednio zaopiekować. Jedyna instrukcja, jaką otrzymałam, to zalecenia pielęgniarskie na kartce papieru. Wiem, że po wyjściu ze szpitala Szymon będzie wymagał stałej rehabilitacji i opieki specjalistów. To jego jedyna szansa na poprawę stanu zdrowia.  Sama nie jestem w stanie zapewnić mu koniecznej opieki. Chciałabym, żeby Szymon mógł chociaż pół roku spędzić w ośrodku rehabilitacyjnym. Podczas takiego pobytu miałby szansę na odzyskanie utraconej sprawności. Niestety, nie jesteśmy w stanie sfinansować mu takiego turnusu.  Bardzo proszę o Wasze wsparcie, jesteście jedyną szansą, by Szymon mógł do nas wrócić. Wszyscy na niego czekamy. Przed naszym synem jeszcze tyle planów i marzeń do zrealizowania. Nie możemy pozwolić, aby resztę życia spędził przykuty do łóżka. Prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o jego przyszłość i zdrowie. Greta, mama Szymona

8 209,00 zł ( 3.92% )
Still needed: 201 153,00 zł
Andrzej Łukianiuk
Andrzej Łukianiuk , 50 years old

W obliczu tragedii... Wyciągnij do Andrzeja pomocną dłoń!

Wciąż wszyscy nie możemy w to uwierzyć. Wystarczyła chwila, by codzienność zmieniła się w koszmar, z którego nie można się wybudzić... Wystarczył jeden moment, by z energicznego i zdrowego mężczyzny Andrzej zmienił się w pacjenta walczącego o sprawność. Wystarczyły sekundy, by wszystko zniszczyć, potrzeba lat, by to odbudować.  14 sierpnia bieżącego roku zmienił piękną końcówkę wakacji w pole bitwy. Andrzej uległ wypadkowi podczas wykonywania pracy. Dobrze wiemy, że lubił i umiał pracować w lesie. Więc jak doszło do wypadku - to pytanie spędza nam sen z powiek.  Andrzej stracił lewą dłoń, którą na szczęście, po sześciogodzinnej operacji udało się przyszyć. Jednak uratowanie ręki to jedno, uratowanie sprawności to zupełnie inna sprawa. Leczenie i rehabilitacja, bardzo wymagające i bardzo potrzebne, powinny zacząć się jak najszybciej. Pomóż, proszę!

8 198 zł
Zosia Emirowa
Zosia Emirowa , 3 years old

Ostatnia szansa na życie! Pomóż, nim będzie za późno...

Wkrótce minie rok, od kiedy nasza Zosia jest z nami i śmiało mogę powiedzieć, że to był najtrudniejszy rok w naszym życiu. Nie dlatego, że pojawiło się maleństwo i trzeba mu poświęcić dużo czasu. Nie dlatego, że należy wstawać w nocy i zapomnieć o normalnym śnie. Przechodziliśmy przez to ze starszą córką - wszystko jest do ogarnięcia. Wszystko oprócz ultrarzadkiej choroby, której nazwę trudno nawet wymówić. Mukopolisacharydoza - znacie? Kojarzycie? My też nie mieliśmy pojęcia, co za nią wiąże. A kryje się ogromny dramat i konieczność szukania leczenia zagranicznego, za które trzeba zapłacić niewyobrażalnie wielkie pieniądze.  Niszczy serce, wątrobę, mózg i mięśnie, a przede wszystkim niszczy przyszłość. Powoduje zaburzenia pracy mięśni, przez co każdy ruch jest wyzwaniem... Tak bardzo tęsknię za czasem, kiedy nie wiedziałam, co znaczy mukopolisacharydoza, kiedy tak bardzo się jej nie bałam... Dziś codziennie patrzę na to, jak moja córeczka walczy z potwornymi skutkami tej choroby i moje serce pęka... Sofia nie ma jeszcze roku, a przeszła już tak wiele. Toczy tak trudną walkę... Córeczka w szpitalu spędza całe swoje życie, walcząc o każdy kolejny dzień. W jej organizmie brakuje enzymu, który pomaga przetworzyć cukier. Na chorobę Sofii nie ma lekarstwa, żadnego złotego środka. Nadzieję na przyszłość daje tylko przeszczep szpiku w Izraelu. Jednak sami nie zdołamy uratować naszej córeczki... Proszę, pomóż! Nie jest łatwo prosić o pomoc obcych ludzi. Pokazywać im zdjęcia rodzinne, opowiadać o swoim dramacie. Chcielibyśmy przejść przez to wszystko samodzielnie, po cichu. Niestety, te trudne okoliczności nie pozostawiają nam żadnego wyjścia. Musimy prosić, błagać. To jedyne wyjście. Wierzymy, że dzięki Waszemu wsparciu nasza córeczka otrzyma szansę... Rodzice

8 190,00 zł ( 0.84% )
Still needed: 960 747,00 zł
Franciszek Kot
6 days left
Franciszek Kot , 3 years old

By wadliwy gen nie przesądził o życiu małego Frania!

Nasz synek, nasze największe szczęście, potrzebuje Waszej pomocy. Franio urodził się z nieuleczalną chorobą genetyczną Phellan McDermid. Jest to rzadkie neurologiczne schorzenie, które objawia się poprzez hipotonię mięśniową (obniżone napięcie mięśniowe), nierozwiniętą mową oraz opóźnieniem rozwojowym. Franio potrzebuje wielu terapii behawioralnych i fizjoterapii. Dodatkowo jest objęty stałą kontrolą neurologa. Leczenie jest bardzo kosztowne. Zwracamy się z ogromna prośba o pomoc dla Franka. Chcemy w najbliższym czasie wyjechać na kilkudniowy turnus rehabilitacyjny, który jest niezwykle drogi. Franio bardzo potrzebuje takich turnusów, które są dla niego największą szansą na lepszy rozwój. Dziękujemy za każdą pomoc. Wierzymy w siłę internetu i dobre serce, otaczających nas ludzi.  Bartosz, tata

8 190 zł
Maja Ledwoch
Maja Ledwoch , 2 years old

Maja od chwili narodzin musiała walczyć o życie❗️Dziś walczy o przyszłość❗️

Cała ciąża z Majeczką przebiegała spokojnie, naprawdę bezproblemowo. Z niecierpliwością czekaliśmy na narodziny naszej drugiej córeczki. Nagle w 29. tygodniu ciąży poczułam silny ból brzucha – był nie do zniesienia! Kiedy dotarliśmy do szpitala, wszystko zaczęło się dziać zbyt szybko... Dostałam informację, że mam krwotok wewnętrzny, ponieważ doszło do odklejenia się łożyska. Tętno naszego dziecka było bardzo niskie, konieczne okazało się pilne cesarskie cięcie! Lekarze powiedzieli, że istnieje ogromne ryzyko, że Maja nie przeżyje porodu. Rozpoczęła się walka z czasem! Z ogromnymi komplikacjami nasza córeczka przyszła na świat, lecz jej stan był KRYTYCZNY!  Nawet nie mogliśmy jej dotknąć, wziąć w objęcia czy szepnąć, że wszystko będzie dobrze. Od pierwszych chwil nasze dziecko musiało walczyć o przeżycie. Maja urodziła się w ciężkiej zamartwicy, otrzymała 0 punktów w skali Apgar. Przez swoje pierwsze dwa miesiące, które spędziła w szpitalu, przeszła naprawdę wiele. Jej wola życia była jednak ogromna, pomimo wylewu I i II stopnia, martwiczego zapalenia jelit oraz sepsy – nie poddała się. Czas, w którym nasze dziecko walczyło o życie, był dla nas tragiczny. Każdy dzień wyglądał tak samo, jeździliśmy między domem a szpitalem z nadzieją, że może tego dnia pojawią się jakieś dobre informacje. W międzyczasie musieliśmy skupiać się też na opiece nad naszą starszą córeczką, która tak bardzo chciała poznać swoją małą siostrzyczkę.  Z czasem stan Majusi zaczął się poprawiać i mogliśmy zabrać nasz Skarb do domu. Spełniło się nasze marzenie i w końcu wszyscy mogliśmy być razem, wszystko zaczynało się układać! Jednak nasze szczęście nie mogło trwać długo...  Minął zaledwie miesiąc, kiedy pojawiły się pierwsze ataki padaczki u naszej córeczki. Strach rozrywał nasze serca. W głowach pojawiało się pytanie: "ile może znieść tak małe dziecko?!". Wykonaliśmy masę badań, a stan naszego dziecka drastycznie się pogarszał. Doszliśmy do momentu, gdy Maja przechodziła 40-minutowe napady praktycznie co chwilę! Trafiliśmy na miesiąc do szpitala, na poszerzoną diagnostykę, gdzie usłyszeliśmy miażdżącą diagnozę – u Mai wykryto Zespół Westa.  Obecnie stan naszej córeczki jest stabilny natomiast wymaga częstej i intensywnej rehabilitacji. Przez wszystkie komplikacje, których doświadczyła w pierwszych miesiącach życia, jej rozwój bardzo się spowolnił. Pani psycholog stwierdziła, że obecnie jest na etapie dwumiesięcznego dziecka, co i tak jest wielkim sukcesem, ponieważ wcześniej zachowywała się jak noworodek. Wiemy, że małymi krokami jest w stanie wypracować swoją sprawność, natomiast wymaga to większej intensywności w działaniach.  Częstotliwość refundowanej rehabilitacji jest niestety zbyt mała, aby przynosiła większe rezultaty. Aby Maja mogła szybciej się rozwijać i dogonić swoich rówieśników, musiałaby ćwiczyć codziennie. Niestety, aby jej to zapewnić, potrzebne są ogromne nakłady finansowe. Do tego dochodzą liczne wizyty u specjalistów, zajęcia z neurologopedą… Naprawdę nie dajemy już rady! Pomimo swoich ciężkich przeżyć Maja ma wielką wolę walki i jest pogodnym dzieckiem. Prosimy, pomóż nam w walce o lepszą przyszłość naszej córeczki. Pragniemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc jej w walce o lepsze życie. Bez Ciebie nie damy rady! Rodzice Mai 

8 186 zł
Zbigniew Belowski
Zbigniew Belowski , 51 years old

Tragedia rodzinna tuż przed Świętami❗️Żona Zbyszka błaga o cud...

Czas przed Świętami Bożego Narodzenia nie kojarzy mi się z magią i radosnymi przygotowaniami, ale z najgorszym dramatem, jaki dane było mi przeżyć... To był 21 grudnia 2018 roku. Mąż przyjechał z zagranicy na Boże Narodzenie... Tak cieszyliśmy się, że spędzimy ten czas razem. Tymczasem okrutny los szykował dla nas ogromną tragedię rodzinną, której nikt się nie spodziewał... Tego dnia mąż pojechał na zakupy. Gdy minęło kilka godzin, a on ciągle nie wracał, zaniepokoiłam się... Zadzwoniłam do niego, ale sygnał rozległ się w domu - nie zabrał telefonu... Poszliśmy z synem go szukać. Nagle zadzwonił telefon... To była moja koleżanka. W sklepie, przy kasie zauważyła mojego Zbyszka... Dziwnie się zachowywał. Nic nie kojarzył, mówił, że jest mu słabo, że drętwieją mu ręce... Działo się z nim coś złego. Szybko przybiegłam do sklepu. Ze Zbyszkiem było coraz gorzej... Koleżanka wraz z mężem zawiozła nas do szpitala w Malborku. Początkowo nie chciano udzielić mi pomocy... Pielęgniarka odesłała nas do lekarza rodzinnego, ja jednak nie dałam za wygraną. Błagałam lekarzy, żeby zajęli się mężem - wiedziałam, że dzieje się coś złego... Po pięciu godzinach badań i czekania poinformowano mnie, że to problemy neurologiczne. Kiedy karetka zabrała męża do innego szpitala, wiedziała już, że to coś poważnego, nie sądziłam jednak, że usłyszę tak druzgocące wieści... Mąż przeszedł rozległy udar lewej półkuli mózgu. Jego konsekwencją był niedowład prawej strony ciała i afazja... Lekarz powiedział mi, że niestety najbliższe godziny będą decydujące, bo nie wiadomo, czy Zbyszek przeżyje... Mój świat się zawalił. Mój ukochany, pracowity, dbający o rodzinę mąż walczył o życie. Dzień w dzień odwiedzałam męża w szpitalu... Inni cieszyli się obecnością bliskich przy wigilijnym stole, ja płakałam i modliłam się, by Zbyszek przeżył i wyzdrowiał. Stan był ciężki, mąż leżał w pampersach, nie mówił... Lekarze walczyli, by postawić go na nogi. Ciężka rehabilitacja przyniosła efekt, ale z powodu padaczki poudarowej mąż znów trafił do szpitala... Przez całe życie mąż był jedynym żywicielem rodziny... Ma niedowład prawej ręki, problemy z wymową, chodzeniem. Trzeba przy nim być 24 godziny na dobę i pomagać mu w czynnościach takich jak ubieranie czy mycie. Mąż zawsze ciężko pracował, nie odmawiał nikomu pomocy... Dziś to my jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy prosić o pomoc nieznajomych. Szansą na poprawę stanu zdrowia Zbyszka jest tylko intensywna rehabilitacja. Tylko ona sprawia, że mąż robi postępy... Inaczej wszystkie się cofają. Opiekuję się mężem przez całą dobę, mam zasiłek opiekuńczy w wysokości 600 złotych, mąż ma niewielką rentę... Mamy też niepełnoletniego syna. Niestety wszystkie środki idą na leki, opłaty i jedzenie. Na rehabilitację z NFZ nie mamy co liczyć, musimy zapewnić mężowi rehabilitację prywatną, a ona kosztuje krocie... Mąż ma 48 lat, jest jeszcze młodym człowiekiem... Wierzę, że możemy mieć jeszcze dobre życie, że Zbyszek może odzyskać choć część sprawności i samodzielności. Nie jest to łatwe dla mnie, ale opisuję dziś naszą tragedię z ogromną nadzieją, że ktoś zechce nam pomóc... Spotkało nas coś strasznego, czego nie zapomnę nigdy do końca życia. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę, każda jest dla nas nieocenionym wsparciem. Błagam o cud... Maria, żona Zbyszka

8 181,00 zł ( 7.53% )
Still needed: 100 330,00 zł