Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tomasz Leszczyński
Tomasz Leszczyński , 62 years old

Emerytowany strażak stracił nogę❗️Pomóżmy Tomkowi wrócić do samodzielności❗️

Od kilku lat zmagam się z cukrzycą typu 2, która ostatecznie dała też miażdżycę. Choroba w wielu momentach zabierała normalność. Uzależniała wszystkie moje działania. Nigdy jednak nie spodziewałem się, że zabierze mi tak wiele. Zabrała mi samodzielność — to do mnie niepodobne! Miażdżyca kończyn dolnych to w dużym skrócie brak odpowiedniego krążenia. Wiele lat odczuwałem ból w nodze, ale nigdy nie spodziewałem się takich konsekwencji. Po jakimś czasie konieczne było skonsultowanie schorzenia ze specjalistą... W grudniu mój palec u nogi zaczął robić się czarny, chwilę później lekarz zdecydował o jego obcięciu. W styczniu zapadła już tragiczniejsza decyzja — AMPUTACJA nogi!  Lekarze stwierdzili, że już nic nie da się zrobić i konieczna jest amputacja lewej nogi, którą wykonano. Sytuacja, w której się znalazłem, nie była najłatwiejszą. Jestem strażakiem z zawodu i widziałem w swoim życiu niejedną tragedię. Pomyślałem — muszę być silny! Jeśli chcę wrócić po operacji do normalnego życia, muszę podjąć się rehabilitacji i spróbować uzbierać środki na protezę. Moją największą motywacją jest bycie samodzielnym. Mieszkam na pierwszym piętrze, po domu poruszam się na wózku i nie mam jak wyjść "do ludzi". Chciałbym móc za jakiś czas zabrać żonę na wakacje, chciałbym móc normalnie żyć!  Obecnie codziennie pielęgnuję kikuta, żeby można było dopasować do niego protezę. Rehabilitacja ma mnie przygotować i nauczyć chodzenia. Leczenie będzie odbywało się z użyciem "wstępnej" protezy, ale docelowo będę potrzebował specjalistycznej. Niestety jej koszt znacznie przewyższa możliwości mojej rodziny...  Środki finansowe, które posiadałem przepadły już dawno. M.in. na wizyty lekarskie, pobyty w szpitalach, lekarstwa oraz środki opatrunkowe. Jestem po przebytych 2 zawałach serca, operacji wszczepienia by-passów sercowych, wszczepionym kardiowerterze oraz kilku zabiegach operacyjnych próbujących przywrócić krążenie krwi w nogach. Jestem schorowany, ale też silny! Chciałbym mimo wszystko móc normalnie żyć, dlatego bardzo proszę o Twoje wsparcie w zebraniu środków na dalszą rehabilitację i remont łazienki, w związku z ograniczeniem mojej sprawności!  Tomek

9 123 zł
Franciszek Hereć
Franciszek Hereć , 7 years old

Zdiagnozujmy Franka! Musimy wiedzieć, z czym walczymy!

Franuś urodził się z podwyższonym napięciem mięśniowym i asymetią ciała. Od 3. miesiąca życia jest rehabilitowany. Ciągle dochodzą kolejne, niezbędne badania diagnostyczne, a nadal nie wiemy, z czym dokładnie się mierzymy.  Nasz synek ma 6 lat. Zaczął chodzić dopiero około drugiego roku życia. Do dziś nie mówi, do dziś chodzi z pieluszką. Stale próbujemy dowiedzieć się, co jest powodem tak skrajnego opóźnienia w rozwoju. Badania wykazały autyzm, ale i neurolożka, i genetyczka są zdania, że to nie jedyne schorzenie, z którym mamy do czynienia. Dlaczego? To ze względu na drżenie ciała, tracenie równowagi, zachwianą koordynację ruchową. Nie jest to związane ze spektrum autyzmu. Lekarze podejrzewają porażenie dziecięce piramidalno-móżdżkowe. Potwierdzić to mogą jedynie liczne badania diagnostyczne. Musimy zastosować holistyczne podejście, a takie w przeciwieństwie do pojedynczych badań jest zatrważająco drogie.  Do tego dochodzą koszty zajęć, terapii, prywatnego przedszkola terapeutycznego… Jak każdemu rodzicowi zależy mi na jak najlepszym rozwoju dziecka. Szukam wszystkich możliwych metod, które pomogą mi osiągnąć ten cel. Dzięki terapii mikropolaryzacji mózgu, czyli stymulacji prądem, Franek, mimo że nie mówi, bardzo dużo rozumie! Już jedna taka stymulacja przyniosła niezwykłe efekty.  Chciałabym zakupić dla Frania sprzęt do stymulacji nerwu błędnego, który również znacznie poprawia funkcje rozwojowe dzieci. Dowiedziałam się o nim podczas konferencji „Innowacje dla dzieci z niepełnosprawnościami". Gdy wróciłam do domu, zaczęłam o tym wszystkim myśleć i analizować, dopadł mnie ogromny smutek… Zdałam sobie sprawę z tego, że pomimo tych wszystkich innowacyjnych metod, które przynoszą wspaniałe efekty, jest coś, co stoi na przeszkodzie, nie tylko nam, ale wszystkim rodzicom, którzy mierzą się z niepełnosprawnościami swoich dzieci... to są FUNDUSZE... Skąd pozyskiwać środki?  Sprzęt do stymulacji błędnika kosztuje aż 20 tys. zł. Koszty turnusów rehabilitacyjnych, terapii, opieki medycznej, wizyt dają dodatkową zatrważającą sumę. Bardzo proszę o pomoc. Jeszcze tyle jesteśmy w stanie wypracować… Z Twoją pomocą będzie o niebo łatwiej. Już teraz dziękuję za każdą wpłatę! Ania, mama Frania ➡️ mama.i.syn.franco

9 120,00 zł ( 21.43% )
Still needed: 33 434,00 zł
Mikołaj Kaczyński
Mikołaj Kaczyński , 12 years old

Mikołaj - wyjątkowy chłopiec z bardzo rzadką chorobą

Mikołaj urodził się 03.06.2012 roku i cierpi na poważną chorobę genetyczną, jaką jest Zespół Kociego Krzyku. To niezwykle rzadka przypadłość – Mikołaj jest jednym z pięćdziesięciorga dzieci w Polsce, zmagających się z tym schorzeniem. Od samego początku wiadomo było, że coś jest nie tak, ponieważ płacz Mikołaja bardziej przypominał miauczenie kota niż łkanie noworodka. To pierwszy i najbardziej charakterystyczny z objawów. Stąd też nazwa choroby, która jest wynikiem delegacji krótkiego ramienia chromosomu 5. Mikołaj  w czerwcu skończy dziewięć lat, jednak nie chodzi i nie mówi. Ma stopy końsko-szpotawe, zaburzenia równowagi, wadę serca oraz brak spoiwa mózgu wielkiego (agenezję ciała modzelowatego), przez co komunikacja między prawą a lewą półkulą mózgu praktycznie nie istnieje. Ponadto Mikołaj ma silny astygmatyzm, nadwrażliwość oskrzelową, obniżone napięcie mięśniowe oraz liczne zaburzenia neurologiczne.  „Naszym największym problemem jest komunikacja z synem. Mikołaj jest już duży, ma coraz większą potrzebę wyrażania swoich potrzeb, ale ponieważ nie mówi, jego jedynym sposobem porozumiewania się, jest mowa ciała. Próbuje pokazać nam to, czego potrzebuje, niestety często nie jest w stanie tego dokładnie wyrazić, a my, pomimo ogromnych starań, nie zawsze jesteśmy w stanie odgadnąć, o co mu w danym momencie chodzi. W takich sytuacjach Miki zaczyna się denerwować, staje się agresywny. Najgorsze jest to, że potrafi sobie zrobić krzywdę – rzuca głową, szczypie się i drapie po całym ciele. To okaleczanie siebie, ale również nas, jest bardzo ciężkie, zwłaszcza na tle emocjonalnym, ale niestety właśnie tak wygląda nasza codzienność” – opowiadają rodzice Mikołaja. Ratunkiem, a zarazem jedyną możliwością wydobycia głosu oraz nauki mowy u Mikołaja jest terapia manualnego torowania głosu, a to są kolejne, bardzo wysokie koszty. Żeby terapia przyniosła efekt, musi być cyklicznie, wielokrotnie  powtarzana. Drugim bardzo dużym problemem naszego synka jest fakt, że nie chodzi. Widzę, jak bardzo przeżywa to, że nie może się samodzielnie poruszać. Jak płacze i rzuca głową, kiedy patrzy na inne dzieci biegające za piłką, a on, pomimo wielu prób i starań, nawet nie może się utrzymać na nóżkach”. – mówi pani Arleta, mama Mikołaja. W zawiązku z chorobą Mikołaja konieczna jest odpowiednia codzienna terapia logopedyczna, behawioralna, pedagogiczna oraz integracji sensorycznej. Intensywna terapia i rehabilitacja Mikołaja to fundament jego rozwoju, szansa na wyrównanie istniejących niedoborów i ograniczeń, to szansa na zdobywanie nowych doświadczeń. Dzięki rehabilitacji codziennie razem pokonujemy swoje słabości – razem na nowo odkrywamy świat, aby niemożliwe stało się możliwym! „Jako rodzice robimy wszystko, aby umożliwić dziecku normalne życie. W przypadku Mikołaja  jedyna nadzieja to intensywne turnusy rehabilitacyjne, co znacznie przekracza nasze możliwości finansowe. Dlatego prosimy Was o wsparcie finansowe i pomoc. Sami nie damy rady odmienić życia naszego syna”. 

9 104,00 zł ( 27.01% )
Still needed: 24 590,00 zł
Marlena Duda
5 days left
Marlena Duda , 5 years old

Trwa walka o życie Marlenki! Pomóż!

Walczymy o życie naszego maleńkiego dziecka, które zostało zaatakowane przez chorobę okrutną i bezlitosną - neuroblastomę. Nie wiemy, co będzie dalej. Nie wiemy, jakie będą podejmowane kolejne kroki. Wszystko okaże się po otrzymaniu wyników badań rezonansem magnetycznym, które odbędzie się po świętach Bożego Narodzenia. Wtedy właśnie dowiemy się, czy choroba się cofa, czy wręcz przeciwnie...  Nie życzę nikomu, żeby musiał przechodzić przez piekło walki z tak śmiertelnie niebezpieczną chorobą. Gdy to wszystko się zaczynało kilka miesięcy temu, bałam się, że podejrzenia się potwierdzą, a problemy z równowagą u Marlenki to coś naprawdę poważnego. Trafiliśmy do szpitala na pogłębioną diagnostykę, gdzie potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Córeczka nie miała jeszcze skończonych dwóch lat, kiedy rozpoczęła walkę, z najgorszym możliwym dziecięcym nowotworem - neuroblastomą. Strach o życie i zdrowie mojej córeczki nie pozwalał mi poukładać myśli. Nie wiedziałam, co nas czeka, nie mogłam przewidzieć, jak będzie wyglądać koniec naszej historii. Czy będziemy musiały się pożegnać na zawsze, czy nowotwór okaże się jedynie niechcianą przygodą, o której jak najszybciej będziemy chciały zapomnieć, by kontynuować szczęśliwe życie... Marlenka przeszła operację usunięcia guza, jest już po dwóch cyklach chemioterapii i czekamy na wyniki rezonansu, które wskażą nam dalszą drogę. Nigdy nie przypuszczałam, że będę tak bardzo martwić się o własne dziecko. Już teraz widzę, że leczenie mojej córeczki pochłonie ogromne pieniądze, których nie jesteśmy w stanie samodzielnie zebrać. Dlatego też uruchamiamy tę zbiórkę, opowiadamy Wam naszą trudną historię i z całego serca prosimy o pomoc i wsparcie. Paulina, mama

9 078 zł
Amelia Przybylska
1 day left
Amelia Przybylska , 5 years old

Z porodówki prosto na OIOM ❗️ Amelia potrzebuje naszej pomocy!

Amelka urodziła się 18 lipca 2019 r. w 40 tygodniu ciąży, która przebiegała wzorowo. Niestety nie wszystko w życiu da się zaplanować i przewidzieć... Poród dzień, na który tak długo czekaliśmy z niecierpliwością, aby poznać naszą wymarzoną córeczkę, okazał się wielkim koszmarem. Pod koniec porodu tętno Amelki zaczęło zanikać, lekarze zaczęli walkę o jej życie. Córka przyszła na świat poprzez cesarskie cięcie w ciężkiej zamartwicy, dostając 0 pkt w sali Apgar i była 15 minut reanimowana, a następnie przewieziona do szpitala dziecięcego oddalonego o 30 km od nas, gdzie została podłączona do maszyny chłodzącej ,,cool cap,, na 72h, która miała pohamować zniszczenia w mózgu spowodowane niedotlenieniem. Nie słyszałam płaczu córeczki i nie wiedziałam, co się dzieje, czy w ogóle żyje. To nie miało tak być! Byłam przerażona i tak bardzo bezsilna, płakałam, błagając pielęgniarkę, aby powiedziała mi cokolwiek o stanie mojego dziecka. Tak niewiele brakowało, bym straciła ją, zanim zdążyłam poznać. W naszych głowach pojawiało się wiele pytań, co będzie dalej czy córka przeżyje w jakim będzie stanie już wtedy wiedzieliśmy, że nasze życie zmieni się o 180 stopni. Nie życzę żadnym rodzicom przechodzić przez takie piekło, kiedy jesteśmy bezsilni, widząc ból i przerażenie swojego dziecka, a nie możemy nic z tym zrobić. Po przewiezieniu Amelki na OIOM i podłączeniu wszystkich aparatur zaczęła się jej walka o życie. Po wejściu widok był przerażający i śni mi się do tej pory po nocach, kiedy wokół takiego maleństwa jest tyle różnorodnego sprzętu, rurek, kabelków i przede wszystkim śladów po wkłuciach igły, zaczynając od czubka główki, kończąc na piętkach. Żaden z lekarzy nie dawał Amelce szans na przeżycie, nie mówiąc o dalszym funkcjonowaniu. Nasz świat się zawalił. Serce pękało mi z rozpaczy, a łzy cisnęły się w oczy. Małą wojowniczką, bo tak możemy ją nazwać, mogliśmy odwiedzać dwa razy dziennie po godzinie i to był czas tylko dla nas, kiedy mogliśmy przywieść mleczko, rozmawiać i głaskać ją, aby czuła, że jesteśmy przy niej. Przyjeżdżając codziennie do szpitala, bardzo się denerwowałam, serce waliło jak oszalałe, a korytarz wydawał się kilometrową drogą podczas której w głowie pojawiała się prośba o dobre wiadomości o stanie zdrowia Amelci. Amelia w szpitalu walczyła o życie przez miesiąc i już wtedy zaczęła swoje pierwsze rehabilitacje, które były kontynuowane przeze mnie w domu 4 razy dziennie oraz dodatkowo 5 razy w tygodniu prywatnie. Nasz każdy dzień wyglądał tak samo rehabilitacja przeplatana spaniem i jedzeniem córeczki, która dodatkowo przy każdym karmieniu dławiła się, ponieważ nie miała odruchu ssania i połykania. ALE BYŁO WARTO!!! Amelcia jest bardzo pogodną i mądrą dziewczynką, która robi bardzo duże postępy dzięki rehabilitacją, takim jak NDT, Vojta , wymuszoną terapią ręki, medekiem, mikropolaryzacja mózgu, elektrostymulacją, neurologopedią i osteopatią . Obecnie nasza wojowniczka ma 3 latka i mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe, refluks żołądkowo przełykowy oraz wzmożone napięcie mięśniowe. Bardzo długo czekaliśmy z założeniem zbiórki, ponieważ nie czuliśmy się na tyle, aby kogokolwiek prosić o pomoc dla naszego dziecka. Jednak przyszedł taki czas kiedy nasze oszczędności się kończą i nie jesteśmy w stanie zapewnić takiej rehabilitacji jakiej wymaga, dlatego bardzo Was kochani prosimy o pomoc w walce o lepszą przyszłość Amelki.

9 065,00 zł ( 2.84% )
Still needed: 310 084,00 zł
Monia Zeller
Urgent!
Monia Zeller , 48 years old

Nie mogę pozwolić, by mój synek został bez mamy❗️Trwa walka ze ZŁOŚLIWYM NOWOTWOREM❗️

Mój świat zawalił się w momencie poznania tej przerażającej diagnozy. Mam 8-letniego synka, który potrzebuje mamy, mnóstwo marzeń, planów do zrealizowania… Choroba nie może mi tego odebrać, proszę, nie pozwól na to… Wcześniej prowadziłam spokojne, poukładane życie. Pracowałam, wychowywałam synka i cieszyłam się każdą wspólną chwilą. Niestety pewnego dnia zauważyłam na piersi niepokojącą zmianę – czerwone zgrubienie, którego wcześniej nie było. Na drugi dzień umówiłam się na badania, wyznaczono termin, a tydzień później dostałam telefon z placówki medycznej, że niezbędne jest wykonanie dodatkowego USG. Niestety wynik nie pozostawiał już żadnych złudzeń. Usłyszałam najgorszą informację w moim życiu – stwierdzono NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY PIERSI. Nie mogłam w to uwierzyć. W głowie pojawiło się milion myśli, obaw, strach o syna… Musiałam jednak działać, konieczne było natychmiastowe rozpoczęcie leczenia. Kilka dni temu przyjęłam pierwszą dawkę chemii… Przez pół roku muszę przyjmować lek, który pozbawia mnie włosów. Boję się, jak mój organizm zareaguje i czy wytrzyma tak trudną i wymagającą walkę… Po zakończonej chemioterapii czeka mnie pełna mastektomia, bez możliwości rekonstrukcji piersi. Jestem załamana, ale nie mogę się poddać. Mam dla kogo żyć… Lekarze zaplanowali również radioterapię, która ma zostać przeprowadzona po operacji.  Nie wiem, co będzie dalej. Staram się być dobrej myśli, walczyć dla mojego synka… Jednak aby wygrać, będę potrzebować Twojej pomocy… Wszystko, co niezbędne, generuje również bardzo duże koszty. To wszystko spadło na mnie niespodziewanie, nie wiem, gdzie szukać pomocy. Mój synek nie może zostać bez mamy. Chcę obserwować, jak dorasta, być przy nim w najważniejszych chwilach, wspierać. Nie mogę pozwolić, by choroba mnie tego pozbawiła. Bardzo proszę o pomoc! Monika

9 055 zł
Miłosz Janoś
14 days left
Miłosz Janoś , 23 months old

Bez leczenia nie ma szans, by dożyć dorosłości... Pomagamy Miłoszowi❗️

Mamy na imię Weronika i Patryk, od października jesteśmy dumnymi rodzicami naszego największego szczęścia, którym jest Miłosz. Gdy dowiedzieliśmy się o ciąży, byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Odliczaliśmy dni oraz tygodnie, czekając na naszego synka. Czar prysł ledwie po miesiącu od przyjścia Miłoszka na świat...  Dostaliśmy wiadomość, że nasz skarb ma podejrzenie mukowiscydozy. Mukowiscydoza to choroba, która głównie atakuje układ oddechowy, zaburza pracę układu pokarmowego, wywołuje upośledzenie czynności wydzielniczych trzustki, objawia się także niedożywieniem oraz niską masą ciała.  Po zrobieniu szczegółowych badań spełnił się czarny scenariusz. Miłosz jest nieuleczalnie chorym dzieckiem i bez jakichkolwiek działań i pomocy nie ma szans, by dożyć dorosłości! Nasze życie odwróciło się do góry nogami. Ciągłe pobyty w szpitalu, bolesna rozłąka z rodziną, lekarstwa, fizjoterapia, nieustanna walka o zdrowie i życie Miłoszka są teraz naszą codziennością…  To jednak nie koniec trudności! Leczenie, sprzęt medyczny i fizjoterapia są bardzo kosztowne i nie jesteśmy w stanie sami sobie poradzić. Niestety, wszystkie z tych wydatków są konieczne do codziennego funkcjonowania — nie możemy z nich zrezygnować. Dla nas to nie tylko zbiórka, lecz także nadzieja na dłuższe  ukochanego synka. Nie poddajemy się, walczymy dla Miłoszka, by jego przyszłość malowała się w jasnych barwach.  Prosimy z całego serca – pomóżcie i dajcie szansę naszemu synkowi! Weronika i Patryk, rodzice ➡️ Licytacje na FB

9 052,00 zł ( 42.54% )
Still needed: 12 225,00 zł
Monika Dubielak
Monika Dubielak , 40 years old

Help for Monika!

My dear friend Monika needs urgent help! On the 11th August this year during the summer holidays and witnessed by her daughter and close family she was involved in a terrible accident with a jet ski. She was rushed to hospital Bydhoszcz (Poland) unconcious. She has been in the intensive care unit since the accident, her injuries were she suffered extensive left-sided brainstem injury, broken collarbone, pelvis and shoulder blade. One month on and she is still in intensive care where she is stable but still in a very serious condition. The Neurosurgeon consultant said the only way to help Monika to have any chance of living a normal life would be for her to have intensive Neuro Rehabilitation in one of the clinics which is extremely expensive! Monika was always very friendly and a positive person with a kind and caring heart, she is an amazing Mum, Wife and lovely Friend. We miss her every day for her kindness and love she gives everyone. Please help us to bring Monika back to her daughter Natalie and husband Przemek. Please help us bring her back to a normal life, family and friends!

9 051,00 zł ( 15.75% )
Still needed: 48 396,00 zł
Lucyna Ilcewicz
5 days left
Lucyna Ilcewicz , 62 years old

Lucyna padła ofiarą wypadku na rondzie w Szczecinie! Pomóż w walce o zdrowie!

1 marca 2024 r. moja kochana mama, czekając na tramwaj, stała się ofiarą wypadku komunikacyjnego na placu Rodła w Szczecinie. Zupełnie niespodziewanie stając na przystanku tramwajowym, została potrącona przez samochód! Nigdy nie sądziłem, że moja mama przeżyje tak potworny koszmar. W jednej chwili ta sprawna, zdrowa i pełna życia kobieta trafiła do szpitala z poważnymi urazami kończyn dolnych, złamanym nosem, pękniętym obojczykiem i rozbitym łukiem brwiowym. Niestety, obrażenia były na tyle poważne, że wymagała poddania się długiej i ciężkiej operacji ratującej kolano prawej nogi oraz staw skokowy lewej nogi.  Stan pooperacyjny wymusza pozostanie w pozycji leżącej przez około 2 miesiące oraz dostosowaną do stanu zdrowia rehabilitację, by po tym okresie rozpocząć intensywny powrót do zdrowia. Mama potrzebuje specjalistycznej opieki, rehabilitacji oraz sprzętu medycznego, aby mogła wrócić do w miarę normalnego życia. Niestety, rehabilitacja będzie długotrwałym i bardzo kosztownym procesem… Z całego serca proszę Was o pomoc dla mojej mamy. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, zrobiłbym wszystko, by nigdy nie znalazła się wtedy na tym przystanku. Niestety, nie mam takiej mocy. Jedyne, co mogę zrobić to wspierać ją w powrocie do zdrowia i dodawać sił do dalszej walki. Każda wpłata to dla nas ogromna szansa i nadzieja na lepsze jutro! Syn Lucyny

9 049,00 zł ( 34.02% )
Still needed: 17 547,00 zł