Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Franciszek Radziszewski
Franciszek Radziszewski , 64 years old

SM - dwie litery, które rujnują życie...

Służy radą, uśmiechem, słowem wsparcia. Zawsze otwarty i ciepły, mimo tego, co przeżywa na co dzień... Kiedy mógł, pomagał słabszym, osamotnionym, izolującym się w poczuciu beznadziei współmieszkańcom. Franciszek jest mieszkańcem domu pomocy społecznej. Od lat zmaga się ze stwardnieniem rozsianym, podstępną chorobą, która po cichu zabiera sprawność i siły... Każdy rzut choroby niesie za sobą pogorszenie stanu zdrowia. Franciszek od lat porusza się na wózku inwalidzkim. Nie pozwolił jednak, by choroba zamknęła go w pokoju. Walczy, codziennie, od lat podejmuje rękawicę z nadzieją, że sprawność powróci. Niestety w lipcu 2018 roku przeszedł poważną operację, a pomiędzy lipcem a październikiem 2019 roku aż 3 operacje – będące konsekwencją powikłań po pierwszym zabiegu. Komplikacje, osłabienie, brak ćwiczeń spowodowały, że Franek został „przykuty” do łóżka i całkowicie zależny od pomocy z zewnątrz. Niestety pandemia i zamknięcie DPS-u całkowicie przekreśliły szanse na powrót do kondycji pozwalającej na swobodne poruszanie się na wózku. Czeka go kolejna walka o niezależność i nadzieję, która będzie niemożliwa, bez Twojej pomocy... Leczenie pochłania ogromne środki, których stale brakuje! Nie bądź obojętny, prosimy! Znajomi Franciszka

9 177 zł
Gabrysia Podrażka
Gabrysia Podrażka , 13 years old

Gabrysia doświadcza okrutnych skutków walki z nowotworem... Potrzebna pomoc!

Pamiętam, ten dzień jak dziś, każdy szczegół. Gorące, sierpniowe popołudnie, spacerowaliśmy promenadą nad morzem. Oczekiwaliśmy na narodziny naszej drugiej córeczki, cieszyliśmy się, że nasza rodzina wkrótce się powiększy. Piękny wakacyjny czas został nagle przerwany, kiedy Gabrysia powiedziała: „Mamusiu, słabo mi”.  Ten dzień zmienił całe nasze życie, już nigdy nic nie było takie samo. Nasze dziecko wciąż źle się czuło. Lekarze odsyłali nas do kolejnych specjalistów. Dopiero po dwóch miesiącach otrzymaliśmy przerażającą informację: w głowie naszej córeczki był guz o średnicy 5 cm.  Gabrysia zachorowała, mając tylko 4 lata. Przeszła bardzo skomplikowaną operację guza móżdżku. Mieliśmy jeszcze nadzieję, że może guz jest łagodny, wrócimy do domu i ten koszmar się skończy. Niestety, okazało się, że to medulloblastoma – nowotwór o najwyższym stopniu złośliwości. Rozpoczęła się chemioterapia oraz radioterapia. Nasze dziecko tak wiele wycierpiało… Wygraliśmy bitwę, ale wojna nadal trwa. Gabrysia już nigdy nie będzie zdrowa. Wskutek wycieńczającego leczenia nasza córeczka boryka się z wieloma problemami zdrowotnymi. Niedowład prawostronny, niedosłuch, to tylko początek listy.  Niestety, jakiś czas temu zauważyliśmy, że stan córki się pogarsza. Ma trudności poznawcze, które nie były zauważalne wcześniej. Badania potwierdziły nasze obawy. Stan funkcjonowania poznawczego Gabrysi obniżył się i konieczna jest szybka i głęboka stymulacja. Aby pomóc Gabrysi, konieczne jest zapewnienie jej specjalistycznej rehabilitacji. Jednak koszt takiego kilkumiesięcznego treningu wynosi kilkadziesiąt tysięcy złotych, a to tylko początek drogi. Jako rodzice obiecaliśmy sobie, że zrobimy wszystko, żeby Gabrysia zapomniała o chorobie, o tym okrutnym czasie. O niczym więcej nie marzymy, jak o tym, żeby nasze dziecko miało normalne, szczęśliwe życie. Pomimo trudności, Gabrysia każdego dnia budzi się z uśmiechem. Jest dla nas ogromną inspiracją. Bardzo prosimy Was o wsparcie!  Rodzice Gabrysi

9 169,00 zł ( 20.52% )
Still needed: 35 512,00 zł
Janina Prus-Wilk
Janina Prus-Wilk , 75 years old

Codzienność odbiera mi siłę. Proszę o pomoc!

Dzięki ofiarodawcom pierwszej zbiórki jestem na dobrej drodze do odzyskiwania sił i poprawy zdrowia, za co serdecznie dziękuję! Zakup koncentratora tlenu, zabieg na lewe kolano i rehabilitacja oraz podręczny sprzęt medyczny dają mi większe poczucie bezpieczeństwa. Odzyskuję nadzieję, że będę bardziej sprawna... W osiągnięciu tego celu nadal potrzebuję wsparcia innych osób... Dotyczy to zarówno rocznego leczenia, jak i dodatkowych zabiegów... Widząc większą sprawność leczonego kolana, już marzę o zabiegu również na drugie kolano... Ogromną pomocą byłby dla mnie sprzęt rehabilitacyjny, który w warunkach domowych utrwali efekty rehabilitacji, którą obecnie przechodzę... W wyniku udaru mam jedną stronę ciała słabszą. Taki sprzęt pomoże mi odzyskać równowagę fizyczną, wzmocni organizm, poprawi ukrwienie oraz da mi poczucie większej stabilizacji zdrowotnej. Jestem wdzięczna wszystkim osobom, które nie przechodzą obojętnie obok takich historii jak moja. Moja historia:  Jestem po dwóch udarach (zawałach mózgu) wywołanych zakrzepem tętnic mózgowych. Mam ostre nawrotowe uszkodzenie prawego płata czołowego oraz wieloogniskowe zmiany malacyjne mózgu, niewydolność krążenia mózgowego. Przeszłam jeden zawał serca. Chorobami objęty jest u mnie cały organizm. Od wielu lat choruję na cukrzycę typu II, która powoli wyniszcza mój organizm, hypertrójglicerydemię, miażdżycę tętnic domózgowych, nadciśnienie tętnicze, przewlekłą niewydolność serca/choroba niedokrwienna serca, niedokrwistość (okresowo), refluks żółciowy z przewlekłym zanikowym zapaleniem błony śluzowej żołądka, dyskopatię kręgosłupa, artrozę stawów i kolan. Mam retinopatię cukrzycową, zaćmę, znaczny niedosłuch. Gorzej funkcjonują mi płuca po przejściu covid-19 oraz ze względu na POCHP (rozedma śródrazikowa, guzek podopłucnowy w prawym płucu) często mam problemy z oddychaniem, szybko łapię infekcje oddechowe, które ciężko przechodzę. Nerki pracują coraz słabiej i może dojść do ich niewydolności (ciągle blisko granicy niewydolności, ale stan udaje się poprawiać). W nerce lewej torbiel okołokielichowa oraz torbiel korowa. W nadnerczu prawym pojawiła się zmiana ogniskowa. Choruję na niedoczynność tarczycy od wielu lat. Mam dwa spore guzki tarczycy w obu płatach. Kilka miesięcy temu miałam usuwanego polipa żołądka, oraz polipy jelita grubego. Stwierdzono u mnie przy tej okazji przełyk Barretta, który może być zalążkiem nowotworu przełyku i wymaga obserwacji, kontroli. Gastroskopia w marcu wykazała zanik śluzówki w całym żołądku. Dwa lata temu miałam usuwany pęcherzyk żółciowy i bardzo ciężko przeszłam tę operację. Pogłębiły się u mnie problemy kardiologiczne, złapałam zapalenie płuc – wymagałam pobytu na OIOM. Ze względu na cukrzycę rana pooperacyjna nie goiła się prawidłowo... Po miesięcznym pobycie w szpitalu wróciłam do domu. Ostatecznie dopiero po dwóch miesiącach leczenia domowego rana się wygoiła i zabliźniła. Dlatego potrzebuję wzmacniać organizm poprzez suplementację, rehabilitację, właściwą dietę, aby jak najdłużej utrzymywać wystarczająco dobry, jak na mnie stan zdrowia. W moim przypadku najistotniejsze jest hamowanie, spowalnianie pogarszania sytuacji zdrowotnej, aby nie dopuścić do stanu, w którym będą konieczne ryzykowne dla mnie operacje, gdyż może wystąpić kolejny udar, a nawet niebezpieczeństwo utraty życia! Z obawy przed takimi skutkami lekarze od 4 lat nie decydują się na zoperowanie mi 2 kostniaków w zatoce czołowej, które tak się rozrosły, że zajmują praktycznie prawie całą jej przestrzeń, a trzeci z nich jest na sklepistości kości ciemieniowej...  Moją kolejną potrzebą jest poprawa warunków mieszkaniowych. Łazienka wymaga remontu i dostosowania. Od kilku lat nie mam możliwości umyć się pod bieżącą wodą, gdyż ze względu na stan zdrowia nie jestem w stanie korzystać z wanny-wejść do niej. Mycie gąbką w misce wody jest dla mnie bardzo uciążliwe, więc marzę o tym, aby mieć prysznic...  Żeby zmienić wannę na brodzik trzeba przenieść piecyk gazowy. To z kolei wiąże się gruntowny remontem. Konieczne jest również powiększenie otworu i zamontowanie szerszych drzwi, a także ulepszenie odpływu wody, z którym są ciągłe problemy. Spotkałam się kiedyś z opinią, że z tyloma chorobami to ja długo nie pożyję. Cieszę się, że od tamtej rozmowy minęło już dwa lata, a ja – dzięki Bogu i wsparciu wielu osób w leczeniu - nadal żyję... Życie jest tak pięknym darem, że nie chcę się poddawać beznadziei i walczę o przeżycie każdego pojedynczego dnia. Gdy doświadczam ludzkiego wsparcia to jest to dla mnie komunikat, że inni ludzie też chcą, abym żyła... Wiem, że nie da się pomóc wszystkim ludziom na świecie, ale cieszę się bardzo, gdy ktoś dostrzega w tym świecie również moje potrzeby, moje pragnienie życia i na miarę możliwości przychodzi mi z pomocą!  Janina

9 162,00 zł ( 17.22% )
Still needed: 44 030,00 zł
Kacperek Kupczyk
Kacperek Kupczyk , 8 years old

Kacperek prosi o pomoc! Choroby zabierają mu dzieciństwo...

Kacperkowi zależy na każdym dniu, który jest pełen tańca, radości i uśmiechu. Chociaż jego choroby mogą być uciążliwe, udaje mu się znaleźć siłę, aby przezwyciężyć ból i cieszyć się życiem. Jego pasją jest taniec i to on daje mu siłę i nadzieję na lepsze jutro. Niestety na jego drodze do pełni szczęścia stanęło tak wiele przeszkód. U Kacperka zdiagnozowano długą listę schorzeń m.in. zaburzenia motoryki układu pokarmowego i jelit, ileostomię, jamistość rdzenia kręgowego, pęcherz neurogenny oraz małopłytkowości. Te choroby wymagają stałej opieki i leczenia, co wiąże się z dużymi wyrzeczeniami i wysokimi kosztami. Rodzice Kacperka, którzy bardzo dbają o jego zdrowie i dobre samopoczucie, nieustannie szukają sposobów na zebranie potrzebnych pieniędzy na jego leczenie i dalszy rozwój. Dzięki tym środkom będą w stanie zapewnić najważniejsze potrzeby związane z jego leczeniem. Kacperkowi bardzo zależy na tym, aby spotykać nowych ludzi i rozwijać swoje umiejętności taneczne. Uwielbia treningi z braćmi i z radością bierze udział w zawodach tanecznych, gdzie prezentuje swoje talenty. Choroba jednak bardzo to ogranicza… Jego radość i entuzjazm zawsze przyciągają ludzi dookoła niego, którzy chętnie mu pomagają. Wszyscy, którzy go poznają, są pod wrażeniem jego determinacji i pozytywnego podejścia do życia. Dlatego też zbiórka pieniędzy na leczenie i rozwój Kacperka jest niezwykle ważna. Wsparcie finansowe może pomóc mu w dalszej walce z chorobami oraz w rozwijaniu swoich pasji i talentów. Każda złotówka jest cenna i może pomóc Kacperkowi odzyskać zdrowie! Dołączmy do walki o zdrowie i jego szczęście. Wspierajmy go finansowo, aby mógł nadal tańczyć i cieszyć się życiem, pomimo trudności, jakie spotykają go na co dzień. Wszyscy możemy pomóc mu w tym trudnym czasie i dać mu siłę i nadzieję na lepsze jutro. Przyjaciele rodziny Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

9 153,00 zł ( 8.6% )
Still needed: 97 230,00 zł
Mieszko Adamczak
9 days left
Mieszko Adamczak , 4 years old

Autyzm wchodzi z buciorami do życia Mieszka❗️Tata prosi o pomoc❗️

Mieszko mówił "mama" i "tata." Po diagnozie cofnął się w rozwoju. Gdybyśmy czekali rok na leczenie państwowe, jego stan byłby jeszcze gorszy. Autyzm nie pyta o pozwolenie! Nasz synek ma już 2 i pół roczku. Nie mówi, jak inni w jego wieku, mimo że już wcześniej nauczył się "mama", "tata", "baba". Problemy zaczęły się już w 7. miesiącu ciąży. Przestraszyliśmy się, ponieważ Kamilę zaczęły łapać skurcze, typowo porodowe. Została w szpitalu na podtrzymaniu. Bardzo martwiłem się o nią i nasze dziecko. W końcu kamień spadł mi z serca. Mieszko się urodził. Mój wymarzony synek! Myśleliśmy, że to koniec naszych największych zmartwień. Nasz skarb był z nami, czy coś może zniszczyć tę radość? Szczęście nie miało granic. W pewnym momencie moja żona z dużą wiedzą o rozwoju dziecka zauważyła, że Mieszko w 3. miesiącu jeszcze nie podnosi głowy. Okazało się, że to przez obniżone napięcie mięśniowe. Zaczęliśmy jeździć po fizjoterapeutach. W 6. miesiącu nie było podporu, kolejne zmartwienie. Coś jest nie tak… Dlaczego? Dalej ciężkie ćwiczenia, intensywna rehabilitacja. Nasz niepokój się zwiększał. W 11. miesiącu zaatakowała ostra wysypka, wymioty, częste ulewanie. Z początku lekarze myśleli, że to refluks. Dopiero rodzinny zauważył, że to… alergia na mleko. Dowiedzieliśmy się dopiero po 11 miesiącach?! Najwięcej troski wzbudził w nas moment, gdy Mieszko przestał mówić "mama" i "tata". Ogromnie płakał, gdy zmienialiśmy kierunek spaceru. Nie potrafiłem tego pojąć. Wtedy w głowie mojej żony zapaliła się ostrzegawcza lamka. Tu coś jest nie tak. Pamiętała rozmowy sprzed kilku lat z Panią Profesor, wykładającą w jej szkole medycznej, która miała synka z autyzmem. Często o nim opowiadała. Dzieci autystyczne trzymają się schematów. To jeden z objawów. Musimy działać! Jeździliśmy po wszystkich możliwych lekarzach. Robiliśmy co w naszej mocy, by postawili celną diagnozę. 9 marca byliśmy już pewni, to autyzm! Mimo przypuszczeń diagnoza spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Mamy chore dziecko. Dzięki Waszej pomocy, pomocy darczyńców, Mieszko chodzi do prywatnego przedszkola, w którym ma zapewnioną holistyczną opiekę. Zaledwie po miesiącu znów zaczął mówić “mama” i “baba”. Nie ukrywam, że zazdroszczę żonie. Z utęsknieniem czekam na “tata”! Mój synek nadal nie reaguje na imię, ale już zaczyna okazywać empatię, pozwala bawić się razem z nim. To kolosalne postępy. Im więcej działamy, tym więcej możemy osiągnąć! Dlatego bardzo prosimy o dalszą pomoc.  Z Twoją pomocą Mieszko będzie mógł żyć z autyzmem. Bo wiemy, że się da, potrzeba tylko samozaparcia i pieniędzy. Dołóż swoją cegiełkę do zbiórki na mojego synka!  Z góry bardzo Ci dziękuję! Tata Mieszka *Kwota zbiórki jest szacunkowa

9 150,00 zł ( 36.94% )
Still needed: 15 616,00 zł
Magdalena Sebastian zd. Kotarba
Magdalena Sebastian zd. Kotarba , 46 years old

Mimo choroby pracowała, założyła rodzinę, walczyła... Teraz potrzebuje pomocy❗️

Moja siostra Magda ma 45 lat, ale urodziła się jako zdrowa, pełna życia dziewczynka, która zawsze była chętna do zabawy. Była bardzo aktywna, wysportowana, lubiła zabawę, muzykę podróże i sport. Grała w szkolnej drużynie piłki ręcznej, gdzie miała spore osiągnięcia, ale również na werblu w szkolnej orkiestrze dętej, a w domu  pogrywała na gitarze. Pod koniec szkoły podstawowej, Madzia zaczęła mieć problemy ze wzrokiem i od tego się zaczęło. Częste wizyty u lekarzy, badania, próby leczenia... Dopiero po pięciu latach zdiagnozowano stwardnienie rozsiane (SM). Ale siostra się nie poddała. Pomimo problemów z widzeniem ukończyła szkołę średnią, zdała maturę, a potem studium masażu leczniczego w Krakowie. Później przez kilka lat pracowała w Ośrodku Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczym w Rzeszowie jako masażystka i terapeutka, pomagając wielu dzieciom i spełniając się zawodowo. Niestety, jej stan ciągle się pogarszał. Zakochała się, wyszła za mąż i zaszła w ciążę. Ale przyjmowane leki były zbyt silne i chcąc ratować dziecko, Madzia odstawiła lekarstwa, przez co choroba zaczęła bardzo szybko postępować. Siostra nie była już w stanie samodzielnie chodzić. Swojego ukochanego synka urodziła, już będąc na wózku, a dwa lata później i to okazało się być dla niej za trudne.  Od tamtej pory moja siostra jest „przykuta” do łóżka i potrzebuje stałej opieki. Minęło 12 lat i choroba wciąż postępuje. Obecnie Magda ma zaawansowany stopień stwardnienia rozsianego. Jest osobą leżącą, nie porusza już samodzielnie żadnym ze swoich mięśni, a od kilku lat jest także odżywiana przez PEG.  Wymaga całodobowej opieki i rehabilitacji, jej mąż również jest niepełnosprawny i niestety nie jest w stanie się nią zajmować. Opiekę nad Madzią sprawują nasi rodzice, którzy mają ponad 70 lat i są coraz słabsi. Mają wprawdzie dużą pomoc opiekunów i rehabilitantów w tygodniu, ale nikt nie może im pomóc w weekendy. Ja, wraz z żoną i dziećmi mieszkamy w Zielonej Górze, a Magda z rodziną w Rzeszowie. Ze względu na odległość nie jesteśmy w stanie bywać tam zbyt często, a pomoc potrzebna jest każdego dnia. Masaże, rehabilitacja, pionizacja, oklepywanie, karmienie i utrzymanie higieny to ciężka, codzienna praca, która wymaga dużo wysiłku i zaangażowania. Dlatego potrzebujemy wsparcia finansowego, by móc zapewnić Madzi opiekę także w weekendy. Potrzebna jest również wymiana mebli w pokoju Magdy, by móc zapewnić większy komfort w użytkowaniu i ułatwić dostęp do potrzebnego sprzętu. Pomimo tak ciężkiej choroby, Magda nadal ma poczucie humoru, jest pełna wiary i nadziei i choć nie może już mówić, to walczy o każdy dzień, bo przecież ma dla kogo żyć! Z ogromną wdzięcznością proszę o wsparcie finansowe. Każdy wkład jest cenny i pomaga w przezwyciężeniu codziennych trudności. Za każdą, nawet najmniejszą pomoc z całego serca dziękuję. Paweł, brat Magdy

9 145 zł
Łucja Marzec
12 days left
Łucja Marzec , 6 years old

By Łucja miała szanse jak inne dzieci... Prosimy o wsparcie❗️

Łucja ma 5 lat, urodziła się w 37 tygodniu ciąży i nic nie wskazywało na to, że coś będzie nie tak. Jednak gdy miała 7 miesięcy zaczęła nas martwić... Brakowało w jej rozwoju kolejnych etapów, które powinny się pojawiać. Nie rozwijała się prawidłowo, więc zaczęliśmy szukać przyczyny. Lekarze w końcu zdiagnozowali, to czego bardzo się baliśmy... Mózgowe Porażenie Dziecięce. Łucja ma wzmożone napięcie mięśniowe, mówi tylko kilka słów, ma dużą wadę wzroku. Od momentu diagnozy Łucja jest intensywnie rehabilitowana. Dzięki aktywnym ćwiczeniom Łucja postawiła pierwsze kroki w wieku 3 lat, ale ciągle wymaga ortez oraz asysty opiekuna. Ma bardzo duże problemy z utrzymaniem równowagi i pokonywaniem nawet najmniejszych przeszkód. Łucja potrzebuje przede wszystkim intensywnych ćwiczeń z fizjoterapeutami, terapii logopedycznej oraz integracji sensorycznej. Od półtora roku poza rehabilitacją stacjonarną dodatkowo co 3-4 miesiące jeździmy z córką na dwutygodniowe turnusy rehabilitacyjne, na których zajęcia są bardzo intensywne. Każdy taki wyjazd to mały krok w przód. Niestety nasza codzienna walka o zdrowie i jak najlepsze funkcjonowanie naszego dziecka, to też ogromne koszty... Przerastają nasze możliwości. Każde, nawet najmniejsze wsparcie, będzie kolejnym krokiem w rozwoju naszego dziecka.  Rodzice *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

9 144,00 zł ( 45.23% )
Still needed: 11 069,00 zł
Anastazja Magdziak
Anastazja Magdziak , 8 years old

Dotychczasowe leczenie nie przyniosło żadnej poprawy! Anastazja potrzebuje pomocy!

Lekarze nadal nie wiedzą, jaki obrać kierunek leczenia mojej córki. Konsultacje i badania nie mają końca, a czas leci nieubłaganie. Niestety jednego jestem prawie pewna – koszt walki o zdrowie Anastazji będzie wysoki! Boję się, że przyjdzie taki dzień, gdy będę musiała przyznać sama przed sobą, że nie stać mnie na leczenie własnego dziecka. Co wtedy miałabym powiedzieć córeczce? Jak jej wytłumaczyć, że nie potrafię jej pomóc? Zaczęło się niewinnie. W styczniu 2023 r. podczas kąpieli zauważyłam u córki stwardnienie skóry obu kończyn dolnych, wgłębienia na skórze, popękane krwinki. Skonsultowałam to z pediatrą, który zalecił rehabilitację.  Wtedy okazało się, że Anastazja ma ograniczone ruchy w stawach, nie umie wyprostować rąk, dotknąć całymi dłońmi ściany, zrobić przysiadu, usiąść pupą na nogach, wstać do góry z wykroku, a nawet po siedzeniu na krześle potrzebowała kilku minut, żeby wstać i zrobić kilka kroków. Byłam w szoku!  Znalezienie odpowiedzi na to, co dzieje się z moją córeczką nie było łatwe. Utknęłyśmy w istnym labiryncie, z którego jeden korytarz prowadził do drugiego, ale nigdzie nie było wyjścia! Pobyty w wielu szpitalach rozsianych po całej Polsce, konsultacje z reumatologiem, chirurgiem-ortopedą, dermatologiem, biopsja, tomograf, rezonans, kroplówki, leki – wszystko to moja mała dziewczynka musiała po kolei znieść! Nie mogłam uwierzyć, że nikt nie potrafił postawić jednoznacznej diagnozy i pomóc mojemu dziecku. Nie wiedziałam, co robić, a poczucie bezsilności utrudniało każdy kolejny dzień.  Chwila ulgi nastąpiła, gdy dokonano diagnozy. Badania potwierdziły, że Anastazja ma rzadką chorobę twardzinę oraz rozlane (eozynofilowe) zapalenie powięzi. Jednak w następnej minucie znowu poczułam paniczny lęk!  Dotychczasowe leczenie nie przyniosło żadnej poprawy, a lekarze nie wiedzą jeszcze co robić! Na razie zmieniono Anastazji leki… Musimy czekać na kolejne badania oraz na konsylium, które wyznaczy kierunek leczenia.  Choroba własnego dziecka jest straszna, jednak równie okropna jest świadomość, że nie wiadomo, jak mu pomóc! Mam w głowie mnóstwo pytań, na które jeszcze nikt nie zdoła odpowiedzieć… Muszę się jednak przygotować, aby w tym decydującym momencie, móc zapłacić za zdrowie mojej małej córeczki. Proszę o wsparcie… Marlena

9 142 zł
Marta Knocińska
Marta Knocińska , 43 years old

Walka z rakiem staje się coraz cięższa! Liczy się czas!

W okolicach moich 40. urodzin wykonałam badania kontrolne. Wtedy, całkowicie niespodziewanie, dowiedziałam się, że jestem poważnie chora. Zaatakował mnie rak piersi...  Kolejne, wnikliwe badaniach wykazały, że mam do czynienia z rakiem piersi lewej. Do tego pojawiły się przerzuty do węzłów chłonnych! Mój świat się zawalił! Pojawiło się wiele pytań bez odpowiedzi… Wiele strachu i obaw… Na taką diagnozę nikt nigdy nie będzie przygotowany! Jestem żoną, mamą trójki dzieci – moje dwie córki mają 15 lat, a synek 5.  To nie tak powinno wyglądać. Zupełnie nie tak… Rozpoczęłam leczenie. To było jedyne, czego byłam wtedy pewna – trzeba coś zrobić! Zaczęłam przyjmować chemioterapię. Potem przeszłam operację, mastektomię oraz radioterapię. Tamten czas był okrutny. Tak bardzo miałam nadzieję, że już coraz bardziej zbliżam się do pokonania tej paskudnej choroby! Niestety… Nastąpiło kolejne trzęsienie ziemi! Po otrzymaniu wyników histopatologicznych byłam załamana, gdyż okazało się, że z 23. węzłów, które mi wycięto, aż trzy były zajęte! Chemioterapia nie przyniosła zamierzonego efektu… Byłam załamana...  Nadzieja pojawiła się dopiero wtedy, gdy dowiedziałam się o leku, który zwiększa szansę na wyleczenie raka! Jednak rzeczywistość była tak samo okrutna, jak diagnoza sprzed roku… Lek nie jest refundowany w naszym kraju, a koszt leczenia to ponad 120 tys. złotych! To tak bardzo niesprawiedliwe...  Jest to ogromny wydatek i nigdy nie myślałem, że będę musiała prosić o pomoc. Chcę i muszę  dalej żyć – dla moich dzieci i męża! Terapia tym lekiem sprawia, że ryzyko przerzutów i nawrotu choroby jest mniejsze. Zwracam się do ludzi dobrej woli o pomoc i wsparcie w procesie mojego leczenia. Wierzę w siłę ludzkich serc i proszę o pomoc w zakupie leku, który może uratować moje życie i dotychczasowy świat mojej rodziny. Marta Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

9 137,00 zł ( 7.15% )
Still needed: 118 523,00 zł