Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marta Czajor
8 days left
Marta Czajor , 44 years old

Ból nie pozwala żyć... Pomóż mi odzyskać siłę i znów być matką!

Choroba stopniowo odbiera wszystko, co kocham… Ból staje się nie do zniesienia, a ja choć tracę siły w przerażającym tempie, nie tracę nadziei na ratunek.  Kiedy każdy dzień staje się być coraz większym wyzwaniem, a cierpienie uniemożliwia normalne funkcjonowanie, pozostaje tylko jedno - wołanie o pomoc. W sytuacji, w której się znalazłam nie mam wyboru - muszę zrobić wszystko, by się ratować.  Endometriozę zdiagnozowano u mnie 7 lat temu, kiedy mój synek miał zaledwie 4-latka. Początkowo objawy były znacznie łagodniejsze i choć ból bywał paraliżujący to nie wpływał tak bardzo na moje codzienne funkcjonowanie. Wciąż miałam nadzieję, że choroba mnie nie powali, że istnieje wyjście z tej podbramkowej sytuacji.  W tym momencie z dnia na dzień jest coraz gorzej. Musiałam zrezygnować z ulubionych aktywności - sport w tym momencie jest dla mnie jedynie odległym marzeniem. Niestety, problemem stają się zwyczajne czynności, w tym opieka nad moim synem, dla którego jestem jedyną opiekunką. Co w sytuacji, kiedy zabraknie mi energii i siły do tego, by wspierać go w poznawaniu świata, w pokazywaniu tego co ważne i najważniejsze? Nie chcę być w życiu mojego dziecka tylko duchem… Nie mogę dopuścić do sytuacji, w której moje dziecko będzie musiało czekać na lepszy dzień, bym mogła dotrzymać mu kroku. Nie mogę go zostawić!  Moją jedyną szansą jest w tym momencie laparoskopowe usunięcie endometriozy, jednak zabieg nie znajduje się na liście działań refundowanych. Moja nadzieja została wyceniona na ogromną kwotę, a ja muszę zrobić wszystko, by ją zdobyć. Świadomość tego, jak wiele zależy operacji bywa dla mnie przerażająca, ale wiem, że muszę zrobić wszystko, by zdobyć środki potrzebne na operację. Właśnie dlatego proszę dziś o pomoc - przede wszystkim dla siebie, ale też dla naszej małej rodziny, bo w tym momencie na moich barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność.  Proszę, pomóż mi w walce, zanim choroba zabierze jeszcze więcej! Daj szansę na życie, o którym już prawie zapomniałam, zapadając się coraz głębiej w otchłań rozpaczy...  Twoje wsparcie to moja jedyna nadzieja na to, że ból zniknie, a moją codziennością przestanie rządzić choroba.  Endometrioza zabrała mi wiele, ale nie złamała mnie całkowicie. Postanowiłam, że dopóki jest choćby iskierka nadziei spróbuję. Do stracenia mam wiele, ale stawką jest nowe życie dlatego nie mogę zrezygnować. Błagam, daj mi szansę pokonać ból raz na zawsze! 

8 996,00 zł ( 16.91% )
Still needed: 44 196,00 zł
Ada Znajdek
12 days left
Ada Znajdek , 5 years old

Pomóż uratować wzrok małej Ady!

Nasza córeczka od urodzenia zmaga się z wadą prawego oczka. Kiedy miała zaledwie 2 miesiące dowiedzieliśmy się o zaćmie jądrowej soczewki. Ciężko było uwierzyć, że nasze maleństwo, które ledwo co przyszło na świat, zamiast spędzać czas z nami w domu, będzie musiało ponownie odwiedzać szpital… Mieliśmy dużo szczęścia, bo akurat zwolnił się termin i zabieg usunięcia zainfekowanej soczewki odbył się, gdy Ada miała 3,5 miesiąca. Kolejne dni spędzone w szpitalu, obserwacja, czy blizna po zabiegu dobrze się goi, kontrole - wszystko to bardzo nas stresowało. A to był dopiero początek! Po zabiegu wada w oczku naszego dziecka wynosiła aż +13,8 dioptrii! Musieliśmy natychmiast rozpocząć terapię widzenia, by zwiększyć szanse Ady na poprawę wzroku. Zakrywaliśmy zdrowe oczko, aby aktywizować to, które zostało zoperowane. Jednak ciężko, by takie maleństwo rozumiało wszystko, co się działo – nasza córeczka z początku nie chciała współpracować, wierciła się, ale nie ma co się dziwić, w końcu była taka malutka… Z czasem przyzwyczaiła się do ćwiczeń, ale zdrowe oczko miała zaklejane aż na 6 godzin dziennie! Wszystko po to, by wspomagać terapię, na którą cały czas uczęszczamy.  Ada robi ogromne postępy – dużo pracujemy z nią sami w domu, ale terapia widzenia również bardzo jej pomaga. Wada znacząco się zmniejszyła, w tym momencie wynosi +6 dioptrii! Bardzo nas to cieszy i daje ogromną nadzieję, że te efekty mogą być jeszcze większe! Dlatego nasza córeczka musi kontynuować specjalistyczne leczenie, które nie jest refundowane. Niestety, wada wzroku u Ady przyczyniła się także do innych problemów. Cała prawa strona jej ciała jest osłabiona, dlatego konieczna jest też intensywna praca z fizjoterapeutą. Dużą poprawę zauważyliśmy, gdy Ada skończyła dwa latka. Była na kilku turnusach rehabilitacyjnych, które bardzo usprawniły jej rozwój. Jednak każda dłuższa przerwa w fizjoterapii sprawia, że córeczka traci to, czego nauczyła się podczas zajęć.  Nie możemy więc dopuścić, aby regres był jeszcze większy, a jej ciężka praca poszła na marne! Mimo tylu przejść nasza dzielna córeczka jest kochanym, szczęśliwym dzieckiem. Uwielbia się śmiać, kocha zwierzęta, a my dbamy o to, by pielęgnować w niej tę dziecięcą radość. Nie chcemy, by wspomnienia z dzieciństwa były przysłonięte przez chorobę. Staramy się aktywizować Adę – obecnie chodzi na balet, który także pomaga w terapii, a wcześniej trenowała nawet jiu-jitsu! Kluczowy moment w życiu Ady będzie, gdy skończy 7 lat – wtedy zapadnie decyzja, czy potrzebny jest przeszczep soczewki. Można żyć bez niej, jednak zależy to od pracy i postępów w terapii. W przypadku naszej córeczki lekarze szacują, że ma szanse, by odzyskać wzrok nawet w 90 procentach! Będzie to jednak wymagało zarówno od niej, jak i od nas dalszych nakładów pracy.  Niestety, wada naszej córci jest rzadka i nie możemy liczyć na refundację jej leczenia i rehabilitacji. Do tej pory ponieśliśmy już wiele wydatków, aby poprawić jej stan zdrowia. Dlatego każda złotówka, każde wsparcie będzie nieocenione! Prosimy, pomóżcie nam w tej walce! Rodzice Ady

8 979,00 zł ( 56.26% )
Still needed: 6 979,00 zł
Zuzanna Kaczmarczyk
22:41:36  left
Zuzanna Kaczmarczyk , 8 years old

Choroby i badania zabierają Zuzi dzieciństwo. Pomocy!

Historia zdrowotna mojego dziecka jest bardzo długa. Długa nawet dla mnie, jako dla mamy. Najbardziej chciałabym, aby to wszystko już się skończyło i Zuzia była w końcu zdrowa!  To niekończąca się opowieść… Niezliczone wizyty w szpitalu, badania, zastrzyki, operacje – to wszystko zabrało Zuzi tyle czasu, który, jako dziecko, powinna przecież spędzić na beztroskiej zabawie. Nie mogę cofnąć przeszłości, ale już dzisiaj mogę zrobić coś, aby jej przyszłość była łatwiejsza.  Moja córeczka ma padaczkę, obniżone napięcie mięśniowe i przykurcz ścięgna Achillesa w obu nóżkach, zaburzenia sensoryczne, zaburzenie czucia głębokiego, zeza rozbieżnego, wadę wzroku. Pojawiły się też problemy z mową, nadpobudliwość psychoruchowa, agresja oraz  autoagresja. Został zdiagnozowany także autyzm atypowy i ADHD mieszane. Zuzia ma też niedomykalność zastawki trójdzielnej, podejrzenie tachykardii, podejrzenie centralnego niedosłuchu. Do tego dochodzi niedobór wzrostu! Lekarze podejrzewają chorobę genetyczną. Z tego względu konieczne jest wykonanie rozszerzonego badania WES. Sprawi to, że prawidłowa diagnoza zostanie postawiona szybciej! Tak bardzo chciałabym na tym zakończyć. Napisać, że to już koniec naszych problemów. Tymczasem pojawiło się jeszcze jedno zagrożenie!  Zuzia cierpi na bezdech senny. Miała już dwie operacje. Niestety nie pomogły. Jej drogi oddechowe są zamknięte, przez co bezdech się utrzymuje, a każdy bezdech to niedotlenienie mózgu! Okazało się także, że musimy być pod ścisłą kontrolą diabetologa. Od kilku miesięcy kłujemy palce i sprawdzamy poziom cukru. Niestety, często dochodzi do jego spadków po posiłku. Brak mi słów i sił. Jesteśmy pod opieką wielu lekarzy, specjalistów. Zuzia została objęta opieką wielu profesjonalistów, uczęszcza na fizjoterapię, zajęcia integracji sensorycznej, zajęcia z psychologiem i logopedą.  Proces diagnostyczny cały czas trwa. Nie wszystko zostało wyjaśnione. Nie do końca jeszcze wiadomo, jak pomóc mojej maleńkiej córeczce....  Bardzo proszę o pomoc. Zawsze próbuje radzić sobie sama, ale koszty są już dla mnie zbyt wysokie. Sama nie dam rady pomóc własnemu dziecku! Izabela, mama

8 959,00 zł ( 42.1% )
Still needed: 12 318,00 zł
Julia Grodzka
Julia Grodzka , 9 years old

By nie stracić szansy na sprawną przyszłość!

Każdy rodzic pragnie zrobić wszystko dla swoich dzieci, zapewnić im jak największą opiekę i wsparcie, dać szansę na wymarzoną przyszłość. Gdy w jednej chwili pojawia się wiadomość o chorobie, stajemy się kompletnie bezradni... Dziecięce porażenie mózgowe - to diagnoza, która zmieniła naszą codzienność i z którą codziennie zmaga się nasza mała Julka. Córeczka ma zaledwie 6 lat, ale jej dzieciństwo nie wygląda tak, jak w beztroskich wyobrażeniach. Za każdym razem, gdy widzę, że Julka chciałaby postawić krok, a nie może, czuję gdzieś w środku żal do losu. Dopiero w takich momentach, uświadamiamy sobie, co tak naprawdę jest w życiu ważne - zdrowie, którego być może Julcia nie odzyska już nigdy...   Julcia wymaga stałej, regularnej rehabilitacji, bo tylko to pozwala nam cały czas wierzyć, że będzie chodzić. Córka przeszła już zabieg osteotomii bioder, wydłużenia ścięgien Achillesa i podkolanowych. Dzięki operacji bioder może już sama siedzieć, ale wciąż jeszcze nie idealnie. Systematyczne ćwiczenia są teraz niezbędne żeby Julka miała szansę zawalczyć o dalsze postępy.  Kilka razy w roku staramy się jeździć na turnusy rehabilitacyjne, gdzie córka jest pod stałą i specjalistyczną opieką. Chwytamy się każdej możliwości, każdej szansy i wiemy, że nie możemy stracić tego, co już udało się wypracować podczas zajęć.  Wasza pomoc ponownie dała Julce możliwość walki o lepsze jutro, za co serdecznie dziękujemy. Mamy już zaplanowane kolejne turnusy, ale wciąż brakuje nam na nie środków. Koszt jednego turnusu to ok. 8 tysięcy, a Julka musi odbyć co najmniej trzy. To kolejna szansa dla córeczki nadzieja, której nie możemy stracić, dlatego z całego serca prosimy Was o dalszą pomoc! Rodzice Julki

8 944,00 zł ( 36.87% )
Still needed: 15 312,00 zł
Anna Antonkiewicz
Anna Antonkiewicz , 52 years old

Udar omal nie zabił naszej mamy, dziś walczy o powrót do sprawności. Pomóż!

W czerwcu 2019 roku nasz świat się zatrzymał. Nasza mama – do tej pory zawsze pełna życia, aktywna, niezależna kobieta – nagle trafiła do szpitala. Złe samopoczucie, ból i zawroty głowy spowodowały, że nie była w stanie dotrzeć do pracy. Po konsultacji z lekarzem mama trafiła na oddział laryngologiczny z podejrzeniem nieprawidłowo pracującego błędnika. Tego wieczoru ostatni raz widzieliśmy mamę chodzącą, ostatni raz usłyszeliśmy jej głos i poczuliśmy uścisk jej dłoni… Następnego dnia rano, z niedowładem czterokończynowym mama trafiła na oddział neurologiczny. Oczy lekarki, która ją wówczas zobaczyła, mówiły wszystko. Mama była już bez świadomości, bez ruchu, bez kontaktu. Pomału traciła resztki życia... Okazało się, że doszło do udaru, który wyrządził mamie ogromną krzywdę. Pozostało nam jedynie czekać i patrzeć, jak lekarze próbują walczyć o jej życie. Dla nas był to najgorszy widok, jaki można sobie wyobrazić. Najbliższa osoba leży nieprzytomna obok, a lekarka daje do zrozumienia, że to jest koniec, że nie ma szans na uratowanie... Tylko dzięki naszym błaganiom mamę zakwalifikowano do zabiegu, po którym lekarze i tak nie dawali mamie szans. My jednak wierzyliśmy w to, że mama do nas wróci. Nie wyobrażaliśmy sobie życia bez niej…  Zabieg trwał bardzo długo. Lęk i żal były nie do opisania. Po 1,5 godziny z sali operacyjnej wyszedł lekarz i oznajmił, ze mama nie ma zachowanych funkcji życiowych, tylko aparatura medyczna utrzymuje ją przy życiu, ma niedowład we wszystkich kończynach i że jeżeli jednak jakimś cudem to przeżyje, to będzie „warzywem”. Jednak wbrew temu, co mówili lekarze, mama wracała pomału do nas. Najpierw otworzyła oczy, potem próbowała się komunikować ruchem gałek ocznych. Ciało jednak nadal pozostało bez ruchu. Po około 2 miesiącach na OIOM-ie odpięta od respiratora trafiała na kolejne oddziały, aż udało się dostać na oddział rehabilitacji. Była już w pełnym kontakcie logicznym, potrafiła z pokazywanych liter składać słowa i w ten sposób się z nami komunikować. Wierzyliśmy naiwnie, że po tych kilku tygodniach stanie na własne nogi. To jednak długa, żmudna i kosztowna praca. W grudniu 2019, po wielu koszmarnych miesiącach spędzonych w szpitalu, mama wróciła do domu. Niestety wciąż utrzymywał się niedowład i brak mowy. Na szczęście logicznie jest sprawna w 100%.  Po powrocie do domu zapewniliśmy mamie rehabilitację domową. Wyposażyliśmy dom w odpowiednie sprzęty i przyrządy do ćwiczeń. Niestety mama wciąż jest zależna od innych, nie ma mowy o powrocie do pracy. Rehabilitacja, leki, środki higieniczne pochłaniają ogromne sumy pieniędzy. Po styczniowym turnusie w ośrodku w Bydgoszczy mama potrafi sama przez chwilę siedzieć, a prawą ręką może sama zjeść kanapkę lub napić się wody. Zaczyna też powoli mówić, choć wymaga to od niej ogromnego wysiłku. Te postępy są możliwe dzięki ciężkiej pracy, ale i ogromnym nakładom finansowym... Jest nam bardzo ciężko prosić Was o pomoc, ale bardzo jej potrzebujemy. Wierzymy, że za jakiś czas mama wróci choć częściowo do sprawności i będzie w stanie sama wykonywać codzienne czynności. Dziękujemy każdemu, kto zechce nas wesprzeć choć najmniejszą kwotą, bo razem z Wami możemy więcej. Dziękujemy Wam za serce i za to, że dzięki Wam mamy nadzieje na lepsze jutro… Rodzina Ani

8 938,00 zł ( 13.44% )
Still needed: 57 552,00 zł
Dorota i Paweł Koćwin
Dorota i Paweł Koćwin , 46 years old

Walczymy dla rodziny... Ale ból staje się nie do zniesienia❗️

Mam 45 lat i jestem mamą szóstki cudownych dzieciaków. Nasze życie nie jest łatwe, najmłodszy syn cierpi na Zespół Downa. Ale mimo trudności jesteśmy kochającą się rodziną, staramy się wspierać w trudnych sytuacjach. Zawsze dawaliśmy sobie radę sami, dlatego szczególnie ciężko mi prosić o pomoc, gdyż moja choroba postępuje.  Zaczęło się dwa lata temu od złamanego nadgarstka. Po zdjęciu gipsu korzystałam z ortez, rehabilitacji, wszelki ćwiczeń i masaży, by wrócić do sprawności. Ale ręka cały czas mnie bolała. Nie pomagały nawet tabletki i leki przepisywane przez ortopedę. W czerwcu tego roku znów uderzyłam się w rękę. Po wizycie w szpitalu, badaniu i prześwietleniu stwierdzono u mnie martwicę kości księżycowatej nadgarstka. Po konsultacji lekarskiej zostałam zakwalifikowana na operację na rok 2027! Ale ból jest nie do opisania. Zwykłe środki przeciwbólowe już nie działają. Przez swój stan nie mogę ani pracować, ani nawet zajmować się dziećmi! Wszystko spoczęło na barkach mojego męża. Ale jeśli uda mi się zebrać potrzebną kwotę, niezbędna operacja wykonana w prywatnej klinice to kwestia tygodnia! Mąż w grudniu przeszedł operację kręgosłupa szyjnego. Był to ostatni moment, gdyż groził mu paraliż. Na domiar złego wykryto u męża guza. Diagnoza – nieokreślony nowotwór nerki. Świat załamał nam się podwójnie. Gdy tak ciężko chorują rodzice, co będzie z dziećmi? Dlatego bardzo proszę Was o wsparcie. To nasza jedyna szansa, by żyć bez bólu i móc dalej zajmować się rodziną i dziećmi, którzy są dla nas wszystkim. Ciężko jest prosić o pomoc, zwłaszcza finansową, ale nie mamy innego wyboru. Proszę, Wasze dobre serca to dla nas jedyna nadzieja. Dorota Kwota zbiórki jest szacunkowa.

8 937 zł
Nikodem Orankiewicz
Nikodem Orankiewicz , 20 months old

Urodził się bez rączki❗️Wspieramy Nikosia❗️

Mój synek urodził się z wrodzoną wadą prawej rączki – brak prawego przedramienia i dłoni. Dowiedzieliśmy się o niej podczas badania i mimo że mieliśmy ten czas, by się przygotować na przyszłość, to widok Nikosia po urodzeniu uderzył prosto w serce. W jakiś sposób byliśmy w stanie pogodzić się z myślą, że tak miało być. Teraz regularnie jeździmy na rehabilitację, by usprawnić rączkę synka. Do tego opieka ortopedy i kontrola nerki. Część jest refundowana, ale resztę naprawdę dużych kosztów musimy pokrywać z własnej kieszeni. W przyszłości planujemy zakup protezy, ale na razie najważniejsze jest, by usprawniać rączkę naszego synka. Do tego potrzebujemy pomocy. Koszty są ogromne, ale tak samo nasza wola walki i wiara w to, że wsparcie Darczyńców jest w stanie nam pomóc. Każda, nawet mała cegiełka to gest, za który już teraz gorąco dziękujemy. Rodzice Nikosia

8 933 zł
Joanna Węgrodzka
Urgent!
Joanna Węgrodzka , 38 years old

Trwa brutalna walka z GLEJAKIEM❗️ Pomóż Asi❗️

Najgorzej było tuż po operacji. Byłam zupełnie zdezorientowana! Zamiast kranu, odkręciłam kurek z gazem i próbowałam umyć ręce nad ogniem. Poparzyłam całe dłonie… Mam na imię Asia i zdiagnozowano u mnie GLEJAKA. Guz był umiejscowiony w bardzo problematycznym miejscu, dlatego po jego wycięciu pojawiło się mnóstwo powikłań. Jestem mamą dwóch wspaniałych chłopców i pęka mi serce, że teraz to oni muszą dbać o mnie, jakbym sama  była dzieckiem! Proszę o Wasze wsparcie, by odzyskać zdrowie i samodzielność…  2 stycznia przeszłam potężny atak padaczki. Przez 20 minut byłam nieprzytomna, a gdy się ocknęłam na miejscu była już karetka. W szpitalu zrobiono mi badanie tomografem i przeprowadzono dodatkową diagnostykę. Kolejnego dnia usłyszałam, że mam guza mózgu. Zupełnie nie pamiętam, co działo się przez kolejny miesiąc… Szok i strach związane z wiadomością, że jestem śmiertelnie chora, zepchnęły mnie w najciemniejszą otchłań… W kolejnych miesiącach nie było łatwiej… Następny cios – lekarze odmówili mi pomocy, twierdząc, że operacja jest za dużym ryzykiem. Zamiast niej przeszłam biopsję i czekałam na wyniki, podczas gdy w mojej głowie w każdej chwili mogła wybuchnąć bomba! Gdy w końcu dowiedziałam się, że przyszło mi walczyć z najgroźniejszym nowotworem mózgu, nie mogłam dłużej zwlekać. Zmieniłam miejsce leczenia i odnalazłam lekarzy, którzy zdecydowali się wyciąć złośliwą zmianę. Przez ciężkie infekcje dwa razy musiałam przełożyć termin operacji. Coraz głośniej słyszałam tykanie zegara… Nigdy nie zapomnę tego strachu… W końcu się udało. ŻYJĘ! Niestety, powikłania po operacji są ZATRWAŻAJĄCE! Straciłam wzrok w jednym oku. Zapomniałam, do czego służą sprzęty, z których wcześniej korzystałam każdego dnia. Otwieram szafę z zamiarem, żeby się ubrać. Patrzę na ubrania i nie wiem, co z nimi zrobić… Do lekarza jeżdżę z młodszym synem, bo zupełnie straciłam orientację w przestrzeni. Poza tym nie wiem, czy wsiadłabym do właściwego środka komunikacji – nie potrafię odczytywać cyfr ani liter… Nie mam pamięci krótkotrwałej. Z mojej głowy ulatuje, co wydarzyło się zaledwie kilka minut wcześniej. Powtarzają się ataki padaczki. Czuję się niesamowicie zagubiona…  Według lekarzy problemy te mogą utrzymywać się jeszcze wiele miesięcy, choć to sprawa bardzo indywidualna. Ja niestety nie widzę jeszcze żadnej poprawy. Muszę kontynuować leczenie chemio- i radioterapią oraz jak najszybciej zacząć specjalistyczną rehabilitację neurologiczną, by przywrócić właściwe funkcjonowanie mózgu, odzyskać wzrok i choć część samodzielności. Bym przestała być ciężarem dla bliskich, bez których dziś zupełnie nie byłabym w stanie funkcjonować… Z każdym dniem moje szanse na zdrowie maleją… Nie mogę dłużej czekać na refundowaną rehabilitację. Z serca proszę o Wasze wsparcie, by świat i życie, które dotychczas tak kochałam, przestały być mi tak obce… Asia

8 924 zł
Natan Bartosik
Natan Bartosik , 4 years old

Dramat małego Natanka! Daj chłopcu szansę na sprawność!

Wiedzieliśmy, że nasze życie zmieni się, kiedy na świecie pojawi się nasze upragnione dziecko. Byliśmy na te zmiany gotowi, a przynajmniej tak nam się wydawało... Najpierw towarzyszyła nam ekscytacja i radość, a za chwilę pojawił się przeraźliwy strach, ponieważ nasza historia zaczęła się całkowicie inaczej niż planowaliśmy...  Natanek urodził się jako wcześniak w 32. tygodniu ciąży, z wytrzewieniem jelit i artrogrypozą. Wytrzewienie należy do grupy wrodzonych wad jamy brzusznej. Z nieznanych przyczyn, podczas rozwoju prenatalnego, powłoki brzuszne nie ulegają prawidłowemu zamknięciu, a przez pozostający w nich otwór, na zewnątrz jamy brzusznej wydostają się fragmenty jelita...  Z tego powodu, zaraz po urodzeniu synek musiał przejść dwie operacje. Na szczęście zarówno pierwszy, jak i drugi zabieg - choć niezwykle skomplikowany - przebiegł pomyślnie. Mimo ciężkiego stanu, Natan dzielnie walczył. Z każdym dniem pokazywał nam, jak bardzo chce żyć. Jego stan powoli się stabilizował. On odzyskiwał siły, a my nadzieję, że wszystko się ułoży...  Po miesięcznym pobycie na intensywnej terapii w końcu nadszedł dzień, w którym mogliśmy zabrać naszego synka do domu. Byliśmy niezwykle szczęśliwi, choć doskonale wiedzieliśmy, że przed nami jeszcze długa droga do zdrowia....  Obecnie naszym głównym problemem jest artrogrypoza, czyli wrodzona sztywność stawów. Jedyną szansą, aby synek w przyszłości był jak najbardziej sprawny i samodzielny jest systematyczna rehabilitacja ruchowa, masaże, zabiegi korekcyjne (w celu redukcji przykurczów) oraz zakup sprzętu specjalistycznego (między innymi ortez). To jednak nie koniec problemów zdrowotnych synka. Jest również zdiagnozowany pod kątem autyzmu...  Niestety, wszystko to generuje ogromne koszty, których nie jesteśmy w stanie samodzielnie pokryć! Proszę, pomóż nam zawalczyć o zdrowie i sprawność naszego małego chłopca! Nie pozwólmy, by ten szeroki uśmiech, zmienił się w grymas bólu i cierpienia...  Ilona, mama

8 917 zł