Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Beata Kędziora i Jakub Jeziorowski
Urgent!
Beata Kędziora i Jakub Jeziorowski , 13 years old

Złośliwy NOWOTWÓR i zaburzenia odbierają im WSZYSTKO❗️

Było nam wystarczająco ciężko, a w styczniu 2023 roku zawalił się mój świat. Usłyszałam najgorszą z możliwych diagnoz – nowotwór złośliwy żołądka. Jednak usłyszałam też, że jest nadzieja. Wtedy pomyślałam: „Nie, nie poddam się. Będę walczyć, dopóki jest szansa.” Leczenie rozpoczęło się od chemioterapii w Zgorzelcu, miejscowości oddalonej o 80 km od miejsca mojego zamieszkania. Nie jestem zamożna, moja rodzina również, ale pomimo trudności robiłam wszystko, żeby co dwa tygodnie być w klinice. Następny etap to usunięcie żołądka, części trzustki i 30 węzłów chłonnych. Ciężka i skomplikowana operacja sprawiła, że zapadłam w śpiączkę.  Co musiały wtedy czuć moje dzieci? Jak bardzo się bały? Mogę jedynie zgadywać. Po półtoramiesięcznym pobycie w szpitalu wróciłam do domu. Pomyślałam wtedy, że już będzie dobrze. W końcu tyle przeszłam. Niestety, pojawiły się komplikacje pooperacyjne – przetoki na jelitach, ropnie, zrosty i sepsa. Lekarze cudem wyciągnęli mnie z zimnych objęć śmierci. Spędziłam kolejne 2 miesiące w szpitalu. Przeszłam 3 operacje, ale rany się nie goiły, a ja słabłam i traciłam na wadze. W stanie ciężkim trafiłam do hospicjum. Miałam wtedy wrażenie, że lekarze nie wierzą, bym kiedykolwiek znów stanęła na nogi. A przecież musiałam. W domu czekały na mnie dzieci: córka i syn z zaburzeniami rozwoju, którym obiecałam, że wrócę. Dlatego codziennie stawiałam czoła trudnościom i były efekty! Wbrew ciążącemu nade mną fatum ja „wróciłam do życia”. Znów byłam szczęśliwa i znów boleśnie sprowadzono mnie na ziemię. Wyniki kontrolne w styczniu tego roku załamały mnie. Wykazały przerzut na wątrobę. By dojechać na leczenie i badania, zaczęłam się zapożyczać, bo nie miałam już sumienia w dzisiejszych, trudnych czasach wciąż prosić o pomoc brata i przyjaciół. Po badaniach, wyjazdach i konsyliach okazało się, że jest nadzieja. Czeka mnie operacja usunięcia kawałka wątroby. Jestem pełna wiary, że tym razem się uda. Ale muszę zwrócić się z prośbą o wsparcie do ludzi o wielkich sercach. Brakuje mi środków finansowych na leki, opatrunki, witaminy i dalsze wyjazdy na badania. Także specjalistycznej diety, ćwiczeń i terapii wymaga mój syn. Dlatego, póki jest nadzieja, póki jest szansa, że razem z Kubą otrzymamy pomoc, chcę z niej skorzystać. Beata

8 825 zł
Łukasz Giezek
Łukasz Giezek , 43 years old

Wygrał walkę o życie, a teraz walczy o sprawność❗️Wesprzyj Łukasza❗️

Jeden dzień na zawsze zmienił życie całej naszej rodziny! Łukasz doznał ciężkiego urazu głowy i pogotowie zabrało go do szpitala. Miał mieć założone szwy i na drugi dzień wrócić do domu. Tak się jednak nie stało! Życie mojego syna znalazło się w niebezpieczeństwie, gdyż przez noc, którą spędził w szpitalu krew zaczęła zalewać mu mózg… Łukasz prowadził swoje małe gospodarstwo rolne. Miał wiele pomysłów na to jak je udoskonalać. Niestety, pewnego dnia wszystkie jego plany legły w gruzach! Na początku lipca zdarzył się wypadek i syn trafił do szpitala w celu zaszycia rany na głowie. Doszło jednak do krwotoku i lekarze musieli wykonać natychmiastową operację. Łukasz przeszedł ciężką i wielogodzinną walkę na stole operacyjnym o swoje życie! Później przez 3 tygodnie był jeszcze w śpiączce farmakologicznej. Po wybudzeniu zaczęła się druga walka – o powrót do sprawności! Aktualnie Łukasz przebywa dalej w szpitalu, ponieważ jest żywiony poprzez PEG oraz czasami wspomaga go rurka tracheostomijna. Prawa część ciała syna jest sprawna, natomiast lewa jest sparaliżowana, więc nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. W szpitalu ma codziennie rehabilitację i widzimy, że przynosi ona postępy. Jednak do powrotu do zdrowia i pełnej sprawności jeszcze bardzo długa droga… Wierzymy, że Łukasz będzie mógł wkrótce wrócić do domu i być aktywny, jak dawniej. Jednak by tak się stało, potrzebna jest rehabilitacja, która niestety jest bardzo kosztowna. Po wyjściu ze szpitala syn będzie musiał przebywać w ośrodkach, w których będzie ćwiczył, aby wrócić do sprawności.  Prosimy więc ludzi dobrego serca o pomoc finansową w rehabilitacji Łukasza! Pomóżmy mu, żeby mógł w przyszłości funkcjonować samodzielnie! Łukasz nigdy nie odmawiał pomocy, a teraz sam jej potrzebuje. Mamy więc nadzieję, że wesprzecie go i całą naszą rodzinę w tym trudnym czasie. Będziemy ogromnie wdzięczni! Mama Łukasza z rodziną

8 802,00 zł ( 5.51% )
Still needed: 150 773,00 zł
Filip Jasiulewicz-Tomaszewski
Filip Jasiulewicz-Tomaszewski , 2 years old

Uratuj przyszłość Filipka! Pomóż zrozumieć mu świat!

Wierzę, że mój ukochany synek w przyszłości będzie samodzielny. Jest przecież taki malutki… Tak bardzo chciałabym podarować mu piękne życie, pełne spełniających się marzeń. Tylko szybkie działanie przyniesie upragniony efekt, jednak sama sobie nie poradzę. Potrzebne mi wsparcie! Problemy Filipa rozpoczęły się już na początku jego życia. Urodził się jako wcześniak, spędzając swoje pierwsze dni na noworodkowym oddziale intensywnej terapii. Przez problemy z napięciem mięśniowym synek od razu wymagał rehabilitacji. To dzięki niej zaczął siadać i raczkować. Niestety, problemy nas nie opuszczały. Filipek ma trudności z rozumieniem komunikatów i koncentracją uwagi. Występują u niego także zaburzone reakcje na ból. Panie ze żłobka sygnalizowały, że zachowuje się tak, jakby zupełnie ich nie słyszał. Te wszystkie obserwacje skłoniły mnie do kolejnej wizyty u lekarza. Po szeregu badań wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Mój synek zmaga się z autyzmem. Od diagnozy robię co mogę, by mój mały chłopczyk miał szansę rozwijać się prawidłowo. Nadzieję widzę w turnusie rehabilitacyjnym, podczas którego dostanę cenne wskazówki, jak pracować z moim dzieckiem w domu. To bardzo ważne, szczególnie teraz, kiedy Filip jest jeszcze tak intensywnie się rozwija. Widzę, jaki progres przynosi codzienna rehabilitacja. To jednak wciąż za mało, by synek w pełni zrozumiał otaczający go świat. Jak każda matka, pragnę dla mojego dziecka jak najlepiej… Kiedyś mnie zabraknie. Chcę, by do tego czasu Filip nauczył się prawidłowego, samodzielnego funkcjonowania. Pełen wskazówek turnus jest w tym celu kluczowy! Problemem jest jego wysoka kwota. To coś, przez co mam związane ręce. Chcę pracować z moim dzieckiem, a zgromadzeni tam specjaliści z pewnością mi w tym pomogą. Wasze wsparcie będzie kluczowe. Będę niezwykle wdzięczna za każde okazane przez Was dobro! Mama Filipka

8 800,00 zł ( 63.62% )
Still needed: 5 030,00 zł
Jakub Iwanowicz
Jakub Iwanowicz , 2 years old

Nasz Kubuś codziennie walczy! Zawalczmy wspólnie o jego lepsze życie!

Gdy usłyszeliśmy pierwszą diagnozę, Kubuś był jeszcze w brzuszku. Przyszedł na świat jako brat bliźniak małej Nadziejki w czerwcu 2022 roku. Już od pierwszych dni rozpoczął swoją ciężką walkę o życie... Nasz mały wojownik, bo tak nazywamy naszego synka, urodził ze skrajnym wodogłowiem i z wadą mózgu holoprosencefalia semilobaris. W 7 dobie u Kubusia został wykonany zabieg implantacji zastawki komorowo-otrzewnej z powodu wodogłowia. Szybko jednak okazało się, że to nie jedyny przeciwnik, z którym będzie musiał stoczyć walkę... Pierwsza diagnoza została postawiona w 13. tygodniu ciąży podczas badań ginekologicznych — synek urodzi się z wodogłowiem. Kolejne tygodnie nie były dla nas łaskawe. Od tej pory musieliśmy być gotowi na wszystko... Lekarze nie dawali Kubusiowi szans na przeżycie. Pierwsze godziny po porodzie były tragiczne. Usłyszałam, że mam półtorej godziny, by pożegnać się z naszym Kubusiem. Przez cały ten czas tuliłam go i nie mogłam uwierzyć, w to co się właśnie dzieje... Później Kubusia zabrano na osobny oddział i pobrano płyn mózgowo-rdzeniowy. Słyszałam jego krzyk i płacz. Tak bardzo wtedy cierpiał, a ja nie mogłam nic zrobić…  Przez pierwsze tygodnie Kubuś leżał w szpitalu dziecięcym. Miał problemy z oddychaniem, dlatego został podłączony do respiratora. Karmiliśmy go przez sondę. Przeszedł zabieg implantacji zastawki komorowo-otrzewnej z powodu wodogłowia. Niestety po powrocie do domu zauważyliśmy, że główka Kubusia stale się powiększa! Okazało się, że wprowadzona zastawka nie działa prawidłowo i potrzebna będzie kolejna operacja! Kolejne dni nie przyniosły jednak dobrych wieści... W dodatku dowiedzieliśmy się, że u Kubusia wykryto zanik nerwów wzrokowych, torbiel pajęczynówki i wzmożone napięcie mięśniowe. Boimy się, że kolejna wizyta u specjalisty będzie oznaczała nowe diagnozy... Jedyne czego w tej chwili pragniemy, to zdrowie i szczęście dla naszego synka!  Razem z Kubusiem na świat przyszła Nadziejka. Córeczka jest zdrowa, choć lekarze zaobserwowali u niej asymetrię i wzmożone napięcie mięśniowe. Nadziejka także potrzebuje kosztownej rehabilitacji, a nam zaczyna brakować środków... Kubuś i Nadziejka mają starszego brata Kacperka. Ma zaledwie 3-latka, ale jest niesamowicie troskliwy i opiekuńczy dla swojego braciszka i siostrzyczki. Bardzo pomaga mi przy małych. Przynosi pampersy, podaję butelkę, gdy chcę nakarmić Kubusia. Jest jednak zbyt mały, by rozumieć, co teraz dzieje się z jego młodszym rodzeństwem. Kacperek urodził się jako zdrowy chłopiec. Rozwija się bardzo dobrze, jak jego rówieśnicy. Nikt z nas nie spodziewał się więc, że przy kolejnej ciąży pójdzie coś nie tak... Leczenie Kubusia polega na leczeniu paliatywnym. Wiemy, że nasz synek nigdy nie będzie zdrowym dzieckiem. Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie rozwijał się tak jak inne dzieci. Chcemy jednak zapewnić mu jak najlepsze warunki i sprawić, by każdy dzień nie był dla niego cierpieniem... Zmiany w mózgu wpływają na jego koordynację ruchową i chodzenie. Tylko dzięki rehabilitacji i leczeniu dajemy mu szansę, by w przyszłości mógł się poruszać. Koszty leczenia są jednak tak duże, że bez Twojej pomocy nie damy sobie rady. Potrzebujemy środków na dojazdy, wizyty kontrolne u lekarzy i rehabilitację. Otrzymujemy pomoc z hospicjum. Do Kubusia przyjeżdżają dwie panie fizjoterapeutki dwa razy w tygodniu, ale niestety to za mało. Naszym największym marzeniem jest, by pewnego dnia Kubuś usiadł z nami do stołu, na własnych nogach chodził z nami na spacery, trzymał nas za rękę, mimo że nigdy prawdopodobnie nas nie zobaczy. Koszty leczenia i rehabilitacji są zbyt duże, by pokryć je z własnych środków. Tylko dzięki Twojej pomocy Kubuś może liczyć na lepsze jutro! Proszę, pomóż nam, by nasz synek już dłużej nie cierpiał... Żaneta, mama Kubusia

8 786 zł
Andrzej Tyc
Andrzej Tyc , 35 years old

Nic nie zwiastowało tych dramatycznych wydarzeń... Teraz Andrzej walczy o powrót do sprawności!

2 sierpnia 2023 roku życie mojego męża, moje i naszych dzieci zmieniło się całkowicie. Tego dnia rano Andrzej trafił do szpitala z zapaleniem nogi. Po południu usłyszałam, że jego stan jest krytyczny i zostaje przewieziony na Oddział Intensywnej Terapii! Zaczęła się walka o życie… To był dla nas wszystkich prawdziwy szok. Myślałam, że mąż zaraził się ode mnie grypą. W nocy się źle czuł. Rano noga zaczęła robić się czerwona, zaczął mieć problemy z oddychaniem i omdlewać! Okazało się, że doszło do wstrząsu septycznego… A po nim wystąpił jeszcze zawał serca! Organizm nie wytrzymał… Po tygodniu walki o życie doszła jeszcze walka o uratowanie nogi! Ze względu na martwicze zapalenie powięzi, konieczny był przeszczep skóry! W końcu, po dwóch miesiącach pobytu w szpitalu, mąż wrócił do domu. Noga się goi, lecz koszty opatrunków, leków, rehabilitacji są ogromne i przewyższają nasz domowy budżet. Gdy Andrzej wyleczy jedną nogę, będzie trzeba zająć się drugą. Potrzebny jest zabieg artroskopii kolana, ponieważ w międzyczasie uszkodzona została łękotka. Mąż nie jest obecnie w stanie poruszać się samodzielnie. To dla niego trudne, zawsze był aktywnym człowiekiem. Lubił pracę przy domu, czy granie w piłkę. Psychicznie czuje się lepiej, ponieważ w końcu jest z nami w domu, ale przed nim jeszcze długa droga powrotu do sprawności. Każda najmniejsza pomoc będzie dla nas na wagę złota. Bardzo proszę, wspomóżcie Andrzeja! Wiem, że może wrócić do zdrowia. Potrzebuje tylko Waszego wsparcia! Dorota, żona

8 770 zł
Tosia Malchenko
Tosia Malchenko , 13 years old

Razem możemy zatrzymać cierpienie Tosi! Pomocy!

Tosieńka urodziła się 4 kwietnia 2011 roku w Mikołajowie na Ukrainie. Jest drugim dzieckiem w rodzinie, ma starszego brata. Ciąża przebiegała bez powikłań, moje dziecko urodziło się w 39. tygodniu ciąży, urodziłam sama, córeczka była zdrowa: dostała 8-8b punktów w skali Apgar. Kilka miesięcy później zaczął się jednak prawdziwy koszmar...  W wieku 4 miesięcy Tosia straciła przytomność i przestała oddychać! Została przyjęta na oddział intensywnej terapii w stanie ostrej śpiączki, do szpitala przywieźliśmy bezwładne niebieskie  ciało dziecka! Byliśmy przerażeni! Córkę udało się uratować, ale lekarze nie mogli znaleźć przyczyny dolegliwości. Po tej tragedii dziecko było już inne: nie podnosiło zabawek, nie zwracało uwagi na bliskich, nie przewracało się na bok, nie trzymało głowy. Powiedziano nam, że Tosia jest po mikro udarze.  Tosia nie stawała na nóżkach aż do roku, rozwój psychomotoryczny był powolny, wszyscy mówili, że to są konsekwencje ostrej śpiączki w wieku 4 miesięcy. Dziecko nie przybierało cały czas na wadze, refluks nie ustępował – był on towarzyszem jej życia, a lekarze nie mogli znaleźć przyczyny. Dzięki uporowi rehabilitantów i fizjoterapeutów udało nam się postawić córkę na nogi w wieku 2 lat. Niestety nie przebierała na wadze. W wieku pięciu lat ważyła 9 kg.  Nasze dziecko nie mówiło, ale porozumiewało się oczami, ale chodziło samodzielnie. W wieku pięciu lat badania po raz pierwszy wykazały, że córka ma wrodzoną dziedziczną ostrą nietolerancję laktozy. Gdy miała 6 lat, w Berlinie przeprowadzono pełne badanie córki, podczas którego wykryto i potwierdzono zespół Retta, heterozygotyczną mutację. Oznacza to, że mutacja nie jest dziedziczna, to pierwszy przypadek w naszej rodzinie. Zaburzenia metaboliczne często wskazują na tendencję do osteoporozy kości.  Kiedy Tosieńka miała 7 lat, pojechaliśmy całą rodziną do Polski. Zrobiliśmy to dla niej. Córka mogła uczęszczać do prywatnego specjalistycznego przedszkola rehabilitacyjnego. Ja i mój mąż pracowaliśmy. Ale wtedy Tosia po raz pierwszy złamała nóżkę. Sugerowałam lekarzom, że może być to wina osteoporozy. Nie słuchali.  Moja córeczka po złamaniu przestała chodzić, a ja musiałam rzucić pracę. Kontynuowałem wizyty u różnych ortopedów i chirurgów w Warszawie, sugerowałam, że to wina osteoporozy, ale lekarze nie zgadzali się ze mną. Po 7 miesiącach postawiłam córkę na nogi. Cały czas z nią pracowałem. Tosia ukończyła nawet pierwszą klasę szkoły specjalnej w Pruszkowie.  Po ponad trzech latach legalnego pobytu w Polsce wróciliśmy do domu na Ukrainie, do Mikołajowa. Tam kontynuowaliśmy pracę z dzieckiem w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym. Ale los zadecydował o wszystkim za nas. Po 9 miesiącach  w domu, z powodu wojny zmuszeni byliśmy uciekać. Przez pierwsze tygodnie wojny ukrywaliśmy się z dziećmi w piwnicy naszego bloku. I dopiero 9 marca 2022 roku wolontariuszom udało się wywieźć nas z miasta, a 13 marca przekroczyliśmy granicę. Mieszkamy w Zielonej Górze.  W listopadzie 2022 Tosia złamała kość ramienną. Od wtedy zaczął się prawdziwy koszmar. W grudniu córka złamała lewą rękę, później prawą nogę w okolicy kolana, z przemieszczeniem. Zaczęliśmy jeździć do wielu lekarzy, ale żaden nie potrafił nam pomóc…  Nogi córki przestały prostować się w kolanach, zawsze miała je ugięte. W maju 2023 doszło do złamania lewej nogi w okolicy kolana, a w czerwcu do złamania kości biodrowej. Moja dziewczynka strasznie cierpiała, a nikt jej nie pomagał! W końcu udało mi się znaleźć pomoc w szpitalu w Poznaniu. Tam okazało się, że stan zdrowia Tosi zagraża jej życiu! Następnego dnia zoperowano nogę wraz z obydwoma kolanami i przetoczono krew. Nogę i córkę udało się uratować! Następnie skierowano nas do Łodzi na badanie w kierunku osteoporozy. Okazało się, że to najbardziej zaawansowany etap choroby! Natychmiast zaproponowano leczenie, na które się zgodziliśmy. Będzie ono trwało od roku do 5 lat. Co 3-4 miesiące, przez 3 dni, Tosia będzie przyjmować lek. Moja kochana dziewczynka jest już po 2 cyklach leczenia.  Córka była w gipsie przez 6 miesięcy! Dlatego teraz potrzebuje rehabilitacji. Przez półtora miesiąca była rehabilitowana w Poznaniu. Dalej występuje u niej problem z udem, od czerwca 2023 cały czas jest tam 8 śrubek i metalowa blaszka. Miały zostać usunięte w sierpniu, podczas drugiej operacji kolana, jednak zabieg został odwołany…  Okoliczności zmusiły mnie do zgłoszenia się do prywatnej kliniki w Warszawie, do Instytutu Paley. Noga, w której znajdują się te metalowe przedmioty, przestała rosnąć. Udało mi się załatwić wizytę w lutym. Koszt konsultacji wyniesie 850 zł. Zostaniemy na niej poinformowani o kosztach operacji i zaleceniach dotyczących rehabilitacji na miejscu. Cena operacji z pewnością będzie ogromna, dlatego jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Całość oszczędności została przeznaczona na stały wynajem transportu medycznego dla leżącego dziecka. Leczenie osteoporozy trwa, na szczęście stan dziecka jest już mniej więcej stabilny. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to latem będziemy mogli ponownie spróbować stanąć na nogi. Jeśli chodzi o zespół Retta, dalej wpływa on na Antosię. Córeczka rozumie nas, ale nie potrafi odpowiadać. Komunikuje się wzrokiem, czasami zdarzy się jej coś powiedzieć. Wiem, że istnieje nowy sposób leczenia choroby w USA. Gdy tylko uporamy się z walką o sprawność córeczki, będziemy szukać sposobu, żeby ją leczyć. Sami nie damy rady jednak rady, dlatego z całego serca proszę o pomoc. Razem z mężem dziękujemy za okazane wsparcie! Alona, mama ➡️ Facebook ➡️ Instagram ➡️ TikTok

8 751,00 zł ( 8.4% )
Still needed: 95 398,00 zł
Marcelina Dera
Marcelina Dera , 4 years old

Pomóż zakończyć cierpienie. Wspieramy Marcelinkę!

Nie jestem w stanie wyobrazić sobie cierpienia, przez które przechodzi moje dziecko. Nie mogę pogodzić się z tym, że ta paskudna choroba dopadła właśnie ją! Marcelinka choruje na atopowe zapalenie skóry, niestety jej przebieg jest bardzo ciężki. Skóra mojej córeczki jest bardzo sucha, w licznych miejscach na jej maleńkim ciałku widać zmiany, ogniska zapalne czy przeczosy. Prócz środków pielęgnacyjnych, maści i leków Marcelinka potrzebuje także specjalistycznej, kosztownej diety. Wciąż żyję nadzieją, że córeczka wyrośnie z tego, da radę pokonać chorobę, która teraz tak bardzo uprzykrza życie jej i nasze.  Ze względu na chorobę córki, nie mogę podjąć pracy. Jedynym żywicielem rodziny jest mąż, którego zarobki nie pozwalają nam na zaspokojenie wszystkich potrzeb chorego dziecka. Marcelina zakwalifikowała się do leczenia biologicznego ze względu na ostry przebieg choroby. Leczenie to wiąże się comiesięcznymi wizytami w szpitalu w Łodzi a w razie zaostrzenia choroby częściej niż raz w miesiącu. To dlatego proszę o wsparcie. Dla nas każda złotówka będzie wielką pomocą, pomocą, dzięki której Marcelinka będzie mniej cierpieć... Monika, mama Marceliny 

8 749 zł
Marek Grzelak
Marek Grzelak , 47 years old

Nowotwór nie odpuszcza – Marek potrzebuje naszej pomocy!

Nasze uporządkowane, spokojne życie runęło jak domek z kart na początku 2019 roku. U mojego męża zdiagnozowano wtedy złośliwy nowotwór. Walka, którą przyszło nam toczyć, trwa już ponad 1,5 roku. Niebawem mąż rozpocznie kolejny cykl chemii. Leczenie jest bardzo wyczerpujące, dlatego chcemy jak najlepiej wzmocnić organizm. Niestety – to wszystko kosztuje... W kwietniu – kilka tygodni po diagnozie – odbyła się operacja usunięcia guza. Żyliśmy nadzieją, że zakończy to nasze cierpienie. Niestety nie mogliśmy długo cieszyć się spokojem. We wrześniu wykryto przerzut do pachwiny. Zdecydowano o kolejnej operacji i długiej wykańczającej chemioterapii. Leczenie nie dało jednak pożądanych rezultatów, guz powiększył się. Codziennie patrzę, jak nadzieja ulatuje z mojego męża. Jest coraz bardziej osłabiony. Łamie mi to serce…  W maju 2020 odbyła się kolejna operacja, a następnie radioterapia i chemioterapia. Obecnie Marek jest przed kolejnym cyklem chemii. Niestety – to wszystko bardzo obciąża wykończony przez chorobę organizm. Nadzieję pokładamy we wzmacniająco-uzupełniającym leczeniu kroplówkowym, jednak kuracja taka jest bardzo kosztowna. Mimo wsparcia bliskich nie jesteśmy w stanie jej sfinansować... Mój mąż ma dopiero 43 lata – to jeszcze nie czas, by się żegnać. Dlatego chcę zrobić wszystko, by ratować jego życie!  Proszę Cię, nie bądź obojętny na nasze cierpienie! Żona Marka, Aneta

8 746,00 zł ( 31.76% )
Still needed: 18 786,00 zł
Grześ Banach
Grześ Banach , 28 years old

Upadek z 10 metrów zabrał zdrowie i sprawność! Wspomóż walkę Grzegorza!

One day, one moment forever changed our lives. A tragic accident changed everything – our peaceful life and sense of security. The unfortunate incident occurred in 2021, shortly before the holidays. My son Grześ, while working on installing photovoltaic panels, fell from the roof from about 10 meters. In critical condition, he was rushed to the hospital, where his dramatic fight for life began. Grześ miraculously survived. For seven days, he was under a ventilator. Each day we visited our son and prayed for him to come back to us. Thankfully, he did, but the fall did not leave him unscathed. As a result of the accident, Grześ suffered numerous fractures of the skull and facial bones. A fracture at the base of the skull caused facial nerve paralysis and complete hearing loss in his right ear and 50% in his left ear. The list of injuries was really long: a fracture of the pelvic bone, fractures of the right radius-ulna, and the left wrist bones. After numerous surgeries, it was time for rehabilitation. Grzegorz attended sessions under the care of the National Health Fund (NFZ) – unfortunately, as we all know, this is just a drop in the ocean of needs after such injuries. My son struggles with pain every day. However, after consulting at a private rehabilitation center with a neurologist and a physiotherapist, we see a light at the end of the tunnel in returning to independence and normality. However, to achieve this, we need your help! We cannot cover the further costs of treatment and rehabilitation of our son on our own. Therefore, we ask anyone who could support us, even with a single złoty, to help! Agnieszka, Grzegorz's mother The amount for the fundraiser is an estimated amount

8 746,00 zł ( 13.7% )
Still needed: 55 084,00 zł