Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kornelia Maj
Kornelia Maj , 9 years old

Kornelka dzielnie walczy o swoją przyszłość - pomóż jej się rozwijać!

Kornelia urodziła się 6 października 2015 roku. Bardzo czekaliśmy na ten dzień, wydawało nam się, że jesteśmy na wszystko przygotowani, że tylko poród dzieli nas od pełni szczęścia. Niestety, Kornelia urodziła się w krytycznym stanie. Była reanimowana na sali porodowej, dostała adrenalinę, ponieważ nie wykazywała funkcji życiowych. W pierwszej minucie życia dostała 1 punkt. W kolejnych minutach wcale nie było lepiej... Pobrano jej krew do gazometrii, która potwierdziła silną kwasicę metaboliczną – pH krwi pępowinowej miało wartość 6.74, zaś niedobór zasad wynosił powyżej 18. Są to wyniki tak skrajnie niskie, że nie mówi się o rokowaniu. Literatura podaje graniczną wartość 6.7 – jest to strefa wewnątrzmacicznej śmierci płodu, śmierć biochemiczna. I moja córka urodziła się właśnie w takim stanie. Kornelia została zakwalifikowana do jedynej dostępnej w Polsce metody leczenia niedotlenienia okołoporodowego – hipotermii. Rozpoczęto bierne schładzanie i przewieziono ją do innego szpitala, który dysponował sprzętem do prowadzenia tej terapii. W momencie przyjęcia do Szpitala Dziecięcego w Lublinie temperatura ciała Kornelii wyniosła 33.6 stopnia Celsjusza. Hipotermię prowadzono 72 godziny, prowadzono analgosedację. Po upływie 72 godzin rozpoczęto stopniowe ogrzewanie ciała i zmniejszanie dawek leków usypiających, zwiotczających i przeciwbólowych. Dalej prowadzono szerokopasmową antybiotykoterapię, ze względu na rozwiniętą sepsę.  W pierwszych dobach lekarze kazali nam się cieszyć z każdej kolejnej godziny, którą przeżyła. Nie docierało do nas to, co się stało. Mieliśmy wrażenie, że to jakiś zły sen, koszmar, że obudzimy się kolejnego dnia, a Kornelia będzie spała w łóżeczku obok nas. Niestety, każdego dnia budziliśmy się, a jej nie było. Każdy dzień, który przeżyła, był dla nas cudem. Kornelia toczyła bardzo nierówną walkę, gdyż niedotlenienie jest jednym z najcięższych powikłań okołoporodowych. W 3 dobie życia nastąpiło zahamowanie pracy nerek, lekarze nie potrafili stwierdzić, czy jest to wynik uszkodzenia ich przez niedotlenienie, czy efekt kombinacji antybiotyków, leków i morfiny. Przez kilka dni żyliśmy w strachu, ale na szczęście parametry się poprawiły. Kornelia zaczęła wybudzać się ze śpiączki i mimo bardzo słabych reakcji neurologicznych lekarze dali nam nadzieję, że uszkodzenia mózgu prawdopodobnie nie są na tyle ciężkie, a nasza córeczka przeżyje... Po 20 dobach w szpitalu Kornelia została wypisana do domu z całym plikiem skierowań do różnych specjalistów. Wtedy zaczęła się nasza podróż od lekarza do lekarza. Rozpoczęliśmy także rehabilitacje. Córka aktualnie ma prawie 7 lat, a my cały czas walczymy o lepsze jutro. Każdego dnia Kornelia ma zajęcia rehabilitacyjne, które dają jej szansę na normalny rozwój. Zajęcia, na które uczęszcza, to hipoterapia, rehabilitacja metodą Bobath, rehabilitacja metodą Vojty, terapia Integracji Sensorycznej, zajęcia z pedagogiem/psychologiem, terapia logopedyczna, terapia neurologopedyczna, basen. Niestety, nie jesteśmy w stanie finansować niezbędnego leczenia. Same wizyty, badania, rehabilitacje to ogromne koszty. Potrzebujemy Twojej pomocy. Paulina i Andrzej, rodzice

9 429 zł
Mariusz Łotowski
Mariusz Łotowski , 52 years old

Mój tata już dość wycierpiał! Teraz pomóc mu może tylko rehabilitacja...

Mój tata choruje już od 10. lat. W 2013 r. zdiagnozowano u niego olbrzymiego tętniaka w głowie. Lekarze próbowali kilka razy, jednak dopiero za czwartym razem udało się założyć stent... Przez pewien czas sytuacja była ustabilizowana. Pech nie chciał jednak opuścić mojego taty… 4 lata temu doszło do wypadku samochodowego, w wyniku którego doznał rozległego udaru niedokrwiennego! Przez kilka miesięcy leżał w szpitalu, a w tym czasie przeszedł kolejne dwa udary! Dzisiaj tata ma niedowład prawej części ciała. Doszło także do całkowitej afazji. Tata także niedowidzi, więc komunikacja z nim jest jeszcze bardziej utrudniona. Przez te wszystkie lata, sami opłacaliśmy wszelkie medyczne wydatki. Niestety, nasze możliwości finansowe są już bardzo ograniczone. Tata potrzebuje stałej i regularnej rehabilitacji!  Nasza rodzina sama nie jest w stanie sprostać tym kosztom. Dlatego, jako córka zwracam się z prośbą o pomoc. Wierzę, że dobro, które podarujecie mojemu tacie, wróci do Was z jeszcze większą siłą!  Patrycja, córka

9 406,00 zł ( 17.68% )
Still needed: 43 786,00 zł
Ilona Zawisza
Ilona Zawisza , 39 years old

Okropny ból towarzyszy mi za dnia i w nocy! Proszę o pomoc!

Jestem młodą energiczną kobietą, zblokowaną przez chorobę, która powoli wyklucza mnie zawodowo. W życiu nie było mi łatwo, nieszczęśliwe dzieciństwo, dom dziecka, zawsze skazana na siebie.  Nieudane małżeństwo, samotne macierzyństwo, choroba dziecka i jeszcze endometrioza - moja przeciwniczka, która nie odpuszcza... Na co dzień towarzyszy mi ból, który nie odpuszcza ani w dzień, ani w nocy, tak naprawdę każdy oddech to ból. Kiedy straciłam nadzieję, że będzie dobrze, nadzieja pojawiła się w klinice w Warszawie, gdzie lekarze chcą i potrafią przeprowadzić operację, która pozwoliłaby mi wrócić do sprawności i żyć bez bólu. Do tej pory odbijałam się od drzwi gabinetów, za każdym razem słysząc, że nie można mi pomóc. Zaczęłam chorować w młodym wieku, stwierdzono endometrioze gdy miałam 19 lat. Początkowo był to ból kręgosłupa i miednicy. Wiedziałam że kobiety z tą przypadłością mają problem z zajściem i donoszeniem ciąży! Na szczęście po pewnym czasie dostałam wspaniałą wiadomość – będę mamą! Ciąża była zagrożona. Moja córeczka to wcześniak, który do dziś zmaga się z problemami zdrowotnymi. Chciałam wierzyć, że po ciąży endometrioza się zatrzyma, ale tak naprawdę z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Ból potrafi być tak mocny, że tracę przytomność, dlatego muszę walczyć, dla siebie i mojej córeczki. Ona ma tylko mnie... Proszę Was o pomoc! Ilona 

9 396,00 zł ( 25.23% )
Still needed: 27 839,00 zł
Katarzyna Szustak
Katarzyna Szustak , 47 years old

Samotna mama walczy o sprawność. Bez operacji nie stanie na nogi!

Oglądać własne nogi bez cienia obrzydzenia. Wyjść z domu bez porażającej myśli, że jutro ból będzie paraliżujący i wykluczy mnie z życia na kilka najbliższych dni. Móc powiedzieć córce, że pójdę z nią dalej niż do najbliższego pokoju.  Chwilę, kiedy choroba zwaliła mnie z nóg pamiętam jak przez mgłę. Kilka dni wcześniej byłam przekonana, że to zwykłe przeziębienie. Miałam w planie spędzić chwilę w domu, wyleżeć chorobę i wrócić do życia. Późniejsze wydarzenia majaczą gdzieś w świadomości. Szczegóły znam tylko z opowieści bliskich, którzy mnie wtedy ratowali. Ludzie, którym zawdzięczam życie. Coś, co z założenia brzmiało niegroźnie, doprowadziło do śpiączki. Leżałam w szpitalu, a moja rodzina zadawała sobie jedno pytanie: co dalej? A ja nieświadoma niczego leżałam tam zdana na pomoc lekarzy.  Kiedy otworzyłam oczy nie wiedziałam, co się dzieje. Pierwsze spojrzenia na świat uświadomiły mi jedno: teraz muszę doceniać każdą małą chwilę. Czekała na mnie nastoletnia córka. I życiowa rewolucja. Zmieniło się wszystko. W wyniku zakażenia moje życie było zagrożone. W tym momencie lekarze podjęli jedyną słuszną decyzję. Musieli działać natychmiast. Amputacja stóp to jakby ktoś pozbawił mnie samodzielności, możliwości podejmowania decyzji, szansy na aktywne wychowywanie córki.  Ja, osoba, która zawsze była niezależna i pierwsza ruszała do działania pełna energii, zostałam przykuta do łóżka. Każdy dzień stał się dla mnie wyzwaniem. Mimo że minęło już kilka lat, tak jest do dziś… Walkę prowadzę z samą sobą, z ograniczeniami, z bólem. Każde wyjście to doświadczenie graniczące z traumą. Kiedy chcę pójść, nawet do najbliższego sklepu, zawsze zabieram ze sobą kule, a najlepiej by ktoś był obok, kto zawsze będzie mógł służyć ramieniem. Bo sił na utrzymanie się na nogach mam wciąż niewiele. Wracając do domu czuję, że czeka mnie najgorsze. Widok zakrwawionych skarpetek, opuchniętych, obolałych kikutów przypomina, co przeżyłam. Kilkanaście minut spaceru przykuwa mnie do fotela na kilka kolejnych dni. Później nawet chodzenie po domu jest poważnym problemem… Kilka kroków jest niczym wejście na najwyższą górę. Mogłoby się wydawać, że przez potworne konsekwencje choroby jestem całkowicie wyłączona z życia. Na szczęście nie do końca. W ogromie nieszczęścia, którego doświadczyłam, mam odrobinę szczęścia, ponieważ otaczają mnie fantastyczni ludzie. Tacy, na których zawsze mogę liczyć. Kiedy koleżanki odwiedzają mnie w domu i opowiadają o codzienności strasznie im zazdroszczę. To ukłucie, które za każdym razem uświadamia mi, że mam niewielkie szanse na to, by żyć tak jak kiedyś. Pójść do pracy, być wśród ludzi, realizować ambicje. Dla jednych ta rutyna bywa wyniszczająca, a mi gwarantowała, że czułam, że żyje.  Dla siebie, dla mojej córki chcę być sprawna. Marzę o tym, by ból zniknął z mojego życia. Niestety, tego, co doświadczyłam nie da się usunąć, za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Potrzebna jest interwencja lekarzy, skomplikowana operacja, która daje szanse i nadzieje na to, że jeszcze ruszę przed siebie. Że moje największe marzenie o sprawności i samodzielności się spełnieni. Niestety, jest jeden haczyk… Kiedy w niemieckiej klinice dowiedziałam się, że jest szansa w mojej głowie pojawiły się ogromne nadzieje. Ale wraz z nią przekazano mi również kosztorys na ogromną kwotę. Suma, której nie mam! Ponad 300 tysięcy złotych - cena za sprawność, operację i protezy stóp. Za realizację największego marzenia. Proszę o pomoc! To jedyna szansa, bym ja, samotna mama, kroczyła u boku córki w najważniejszych momentach jej życia.  Inni czasem nie rozumieli, ale ja zawsze chciałam wycisnąć z każdej chwili tyle, ile możliwe. Zupełnie jakbym czuła, że czas jest ograniczony, że za jakiś czas może nie będę miała szansy. Życie rozbija się o chwilę. W ciągu jednej wszystko, co robiłeś, na co pracowałeś, może zniknąć. A ty nie będziesz miał na to żadnego wpływu. Właśnie dlatego wierzę, że przyciągnę dobrych ludzi, którzy zechcą odmienić mój los. To jedna, jedyna szansa na to, że śpiączka i choroba pozostaną wyłącznie wstrząsającym wspomnieniem.  A przy życzeniach składanych komukolwiek, pamiętaj, zdrowie jest najważniejsze...

9 392,00 zł ( 2.94% )
Still needed: 309 757,00 zł
Nikodem Major
Nikodem Major , 4 years old

Trudne początki zostawiły ślady... Razem po lepszą przyszłość dla Nikodema!

Nikodem urodził się, gdy świat wszystkich nas się zatrzymał. Początek pandemii, marzec 2020. Pierwsze tygodnie życia synka przyniosły wiele dramatycznych wydarzeń, a my nie mogliśmy przy nim być. Po dwóch tygodniach zamknięto oddział z powodu ryzyka zakażenia koronawirusem. Syn urodził się w 30. tygodniu ciąży. W trzeciej godzinie życia doszło u niego do silnego niedotlenienia, wylewów do mózgu II stopnia, zamartwicy. Nikoś trafił na OIOM. To był niezwykle trudny czas…  Po pewnym czasie przyszły kolejne złe wiadomości. U syna wystąpiła retinopatia, która postępowała niezwykle szybko. Siatkówka się odklejała, Nikodem tracił wzrok! Konieczna była pilna operacja. Tak bardzo się o niego baliśmy! Na szczęście zabieg zakończył się powodzeniem. Nasz kochany chłopiec spędził w szpitalu dwa długie, samotne miesiące… Niestety, pozostawiły one trwałe ślady i wpłynęły na jego rozwój. Nikodem ma spastyczne czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce.  Za kilka miesięcy skończy 4-latka, a dalej nie siedzi, nie raczkuje, jedynie pełna. Nie potrafi jeść samodzielnie. Na szczęście, intelektualnie rozwija się coraz lepiej. Syn ma też bardzo złe wyniki EEG. Według tego badania syn doświadcza częstych ataków padaczkowych, które są niewidoczne. Potrzebujemy dalszej diagnostyki, żeby rozwiązać ten problem. Jesteśmy też pod opieką wielu specjalistów. W zeszłym roku Nikodem przeszedł operacje zeza zbieżnego, musimy więc dbać o jego wzrok. Ze względu na wykryty ubytek przegrody aortalno-płucnej potrzebuje też konsultacji kardiologicznych. Syn jest intensywnie rehabilitowany. Dzięki wyjazdom na turnusy rehabilitacyjne widzimy u niego postępy. Nasz chłopiec dalej jednak potrzebuje opieki przez całą dobę. Porażenie mózgowe sprawiło, że jego dzieciństwo znacznie różni się od tego, którym cieszą się dzieci w jego wieku.  My się jednak nie poddajemy i walczymy o jego sprawność. Chcemy, żeby osiągnął jak najwięcej. Koszty badań, leczenia, rehabilitacji i potrzebnych sprzętów są niestety porażające. Dlatego bardzo prosimy o pomoc!  Rodzice

9 385,00 zł ( 5.88% )
Still needed: 150 190,00 zł
Kira Zurawska
2 days left
Kira Zurawska , 9 years old

Jest szansa na samodzielność! Uratuj przyszłość Kiry – to jest możliwe!

Moja córeczka, Kira urodziła się w zamartwicy, z poważnym niedotlenieniem. Byłam okrutnie przerażona i bałam się, że w każdej chwili usłyszę najgorsze... Komplikacje zaprowadziły Kirę na oddział intensywnej terapii. To były najdłuższych 14 dni w moim życiu! Dzięki Bogu kryzys minął i dwa tygodnie później przeniesiono nas na oddział dziecięcy. Problemy nie odstępowały nas jednak na krok. U Kiry zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce. Jedyne co widziałam, to wózek inwalidzki... W poszukiwaniu specjalistów jeździliśmy po całej Ukrainie, praktycznie nie mieszkaliśmy w domu, ale nasza ciężka praca zaowocowała - Kira nauczyła się siedzieć, czołgać, chwytać, pojawiły się pierwsze słowa... Choć jej rozwój wciąż odbiega od tzw. normy i zawsze będzie zmagała się z ograniczeniami swojego ciała, to jednak jest szansa, by mogła być w przyszłości samodzielna i zaradna. Zdecydowaliśmy się przyjechać do Polski ze względu na rehabilitację – jest na wyższym poziomie niż w Ukrainie. Dzisiaj mieszkamy w stolicy, co daje nam dostęp do najlepszych specjalistów. Dotychczasowe konsultacje budzą w nas ogromną nadzieję i radość. Lekarze i fizjoterapeuci widzą w niej ogromny potencjał. Przede wszystkim jej stan może się polepszyć i przy regularnym wspieraniu rozwoju Kira może zacząć chodzić! To najlepsze wieści jakie mogą usłyszeć rodzice dziecka z porażeniem mózgowym. Za tym marzeniem, niestety stoją ogromne kwoty. Nasze oszczędności się kończą, nie przewidzieliśmy tak obiecujących prognoz. Stawką jest przyszłość i zdrowie naszej iskierki. Jedyną opcją jest nasza gorąca prośba o wsparcie. O danie szansy tej małej istocie na pokonanie własnych przeszkód. Nie spodziewaliśmy się, że wyjazd do Polski okaże się dla Kiry takim przełomem. Mając świadomość takiej szansy, pragniemy o nią zawalczyć. Dla dobra naszego dziecka – to jest najważniejsze dla każdego rodzica. Olesia, mama Kiry  

9 384,00 zł ( 7.87% )
Still needed: 109 765,00 zł
Olek Łokietek
Olek Łokietek , 2 years old

Olek kontra liczne diagnozy... POMÓŻ odnaleźć przyczynę jego problemów!

Oluś urodził się jako wcześniak w 35. tygodniu ciąży. Ważył zaledwie 1780 gramów. Mimo tego, że synek postanowił przyjść na świat wcześniej, dostał 10/10 punktów Apgar! Odetchnęliśmy z ulgą. Nie mogliśmy się doczekać, aż zabierzemy maleństwo do domu, do jego starszej siostrzyczki. Nasze marzenia się spełniły, mieliśmy wspaniałą parkę – dziewczynkę i chłopca! Niestety radość szybko się zakończyła. Po dwóch tygodniach zalała nas pierwsza lawina problemów… Rozpoczęliśmy długą drogę, odwiedzając różnych specjalistów. Otrzymaliśmy pierwsze diagnozy: agenezja nerki, hipoplazja ciała modzelowatego i obniżone napięcie mięśniowe. Już na początku życia, synek znalazł się pod opieką wielu lekarzy i wymagał stałej rehabilitacji. Dalej było tylko gorzej… Zauważyliśmy, że Olek nie rozwija się prawidłowo. Zaczął siadać, dopiero gdy skończył 11 miesięcy. Bardzo martwiło nas też, że synek często się zawiesza. W sekundę potrafił się odłączyć od świata i nie kontaktować. Czekał nas kolejny maraton po lekarzach… Najgorszym dniem, jaki będziemy pamiętać już zawsze, był pierwszy atak padaczki. U Olka na twarzy pojawiły się skurcze, a zaraz potem również drgawki. Synek miał wówczas gorączkę, początkowo myśleliśmy, że to od wysokiej temperatury. Szybko wezwaliśmy pogotowie. Czekaliśmy przerażeni, aż przyjadą. Tak bardzo się baliśmy, że Olek się udusi! W szpitalu synek leżał nieprzytomny. Został podłączony do kroplówki i tlenu. Nigdy nie zapomnimy dźwięku aparatury, kiedy saturacja Olka zaczęła spadać. Myśleliśmy, że to już koniec… Otrzymaliśmy diagnozę padaczki. Możliwe, że to ona spowodowała regres rozwoju. Nasz synek pomimo wieku, nie potrafi powiedzieć nic, oprócz słowa „mama”. Obecnie Olek dwa razy dziennie przyjmuje leki. Jednak nie zwalnia nas to z czuwania. Nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdzie kolejny atak. Dodatkowy problem stanowi fakt, że chód Olka jest bardzo niestabilny. Synek wciąż się chwieje i przewraca, nie można spuścić go z oczu choćby na sekundę.  Każdego dnia walczymy o przyszłość Olka. Spotykamy się z różnymi specjalistami: neurolog, genetyk, kardiolog, okulista, nefrolog, neonatolog, gastrolog, neurochirurg, hematolog… Od częstych badań i nakłuć na jego rączkach zrobiły się zrosty, przez które nawet zwykłe badanie krwi stało się trudne. Jednak nie możemy się poddać. Musimy szukać dalej, żeby odkryć przyczynę stanu zdrowia naszego synka. Tylko to umożliwi nam dalsze działania. Naszym kolejnym krokiem są m.in. badania genetyczne WES, które nie są refundowane. Rokowania dotyczące rozwoju naszego dziecka są niepewne. Zrobimy jednak wszystko, żeby zapewnić Olkowi jak najlepsze szanse na szczęśliwą przyszłość. Dziękujemy z całego serca za każdą okazaną pomoc. Rodzice Olka

9 378,00 zł ( 29.38% )
Still needed: 22 537,00 zł
Zbigniew Wiśniewski
Zbigniew Wiśniewski , 81 years old

Podaruj mojemu tacie więcej czasu... Tylko nierefundowany lek uratuje jego życie!

Tata, dziadek, najukochańsza osoba pod słońcem. Zawsze można było na niego liczyć. Nikomu nigdy nie odmówił pomocy, zawsze serdeczny i troskliwy. Potrafił wsiąść w samochód i przejechać przez pół Polski, kiedy wnuki go potrzebowały. Z zapałem pielęgnował swój ogródek, byśmy mogli latem całą rodziną korzystać ze świeżych warzyw i owoców. Każdego roku otrzymywaliśmy od niego własnoręcznie zrobione przetwory prosto z działki. Nikomu nie odmawiał pomocy. Teraz sam jej potrzebuje… W marcu tego roku tata jakoś zmarkotniał, stał się słaby, uśmiech zniknął z jego twarzy. Zaczął się bardzo męczyć, każda nawet najmniejsza czynność sprawiała mu dyskomfort, a nawet ból. Zaczął mieć problemy z oddychaniem. Pierwsze badania krwi wyszły bardzo źle. Kolejne jeszcze gorsze. Tata trafił pod opiekę hematologa, który zlecił pobranie szpiku. W końcu otrzymaliśmy diagnozę: ostra białaczka szpikowa.  Ze względu na wiek i choroby współistniejące odmówiono mu leczenia chemioterapią. Jedyną szansą na przedłużenie życia jest zarejestrowana terapia nierefundowanym lekiem, która daje ogromne szanse na wyzdrowienie. Sukces leczenia może być taki sam u schorowanych osób w podeszłym wieku, jak i u pacjentów młodszych, leczonych intensywnie. To jedyna nadzieja na przedłużenie życia naszego kochanego taty i dziadka! Niestety walka o jego zdrowie jest bardzo kosztowna i przekracza możliwości finansowe całej naszej rodziny. By móc go poddać skutecznemu leczeniu, potrzebne jest nam Twoje wsparcie. Cena leku potrzebnego do kuracji taty to ok. 30.000 zł miesięcznie. Składając się całą rodziną udało nam się zgromadzić środki na pierwszy miesiąc leczenia, natomiast kuracja przewiduje podawanie leku systematycznie! To są ogromne kwoty i jedynie Twoja pomoc pozwoli nam dać tacie więcej czasu - pełnego uśmiechu i wspólnie spędzonych chwil.  Dzisiaj, mimo wieku, jest zdeterminowany do walki z chorobą. Nadal ma mnóstwo chęci, choć brak mu sił, widzimy, ile energii wkłada w każdą czynność. Widzimy jak nasz ukochany tata i dziadek niknie w oczach. Czerpie ile może z czasu spędzanego z wnukami. Marzy o wyjściu do ogródka, o posadzeniu swoich własnoręcznie wyhodowanych sadzonek pomidorów w szklarni. Kiedy spędzamy z nim czas, zagaduje i uśmiecha się. Pomimo naturalnego strachu, w jego oczach widzimy radość i przekonanie o powodzeniu leczenia. Gdyby nie choroba, swoją jesień życia mógłby przeżyć w dostatku, spokoju, otoczony miłością bliskich. Proszę, dajcie mu szanse na dłuższe życie, na więcej czasu spędzanego ze swoimi wnukami, z kochającą rodziną, na uprawianiu swojego ogródka. Syn Dariusz, córka Anna i cała rodzina

9 356 zł
Jacek Górniaszek
Jacek Górniaszek , 47 years old

Codzienność Jacka może być choć trochę łatwiejsza!

Jacek to mój mąż i cudowny tata czwórki dzieci. Do tej pory nasza codzienność była w miarę spokojna i poukładana. Mimo zdiagnozowanej wiele lat temu cukrzycy, Jacek normalnie funkcjonował i pracował. Niestety, nagle doszło do komplikacji, które wszystko pokrzyżowały… Wskutek powikłań chorobowych Jackowi amputowano najpierw palec u stopy, a po dwóch tygodniach znaczną część prawej nogi. Jacek bardzo to przeżył. Trudno jest mu wyobrazić sobie codzienność, w której nie jest w pełni sprawny.  W dodatku nasze mieszkanie nie jest przystosowane do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Musimy wyposażyć łazienkę w niezbędne sprzęty i zamontować podjazd przed domem, dzięki któremu Jacek nie będzie musiał pokonywać stopni schodów.  To wszystko jest związane z ogromnymi kosztami, których nie damy rady pokryć z własnych środków. Tylko z Waszym wsparciem możemy mieć nadzieję, że to się uda, dlatego bardzo prosimy o pomoc! Katarzyna, żona

9 355 zł